Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Fanmeeting cz. 2

Gdy dotarliśmy do drzwi na salę wejściową, Wang wszedł z Jiminem, a ja pociągnęłam mojego tatę za rękaw, żeby został. Jego twarz była napięta i zimna, ale zatrzymał się nie wchodząc do środka. Dał znak, że zaraz wejdziemy i drzwi zamknęły się.
- Kate? Czy możemy później porozmawiać? - zapytał mój tato trzymając dłoń na klamce.
Westchnęłam cicho i tylko pokiwałam głową na tak. Wiedziałam, że z tatą nie ma się co kłócić bo i tak z nim nie wygram.
Weszliśmy do środka. Na środku stała scena a na niej długi stół z krzesłami na których siedzieli chłopcy. W tle grała cicho muzyka. My staliśmy za kulisami i wszystko idealnie widzieliśmy.
Fani podchodzili po kolei do chłopców i rozmawiali z nimi, przybijali piątki, podpisywali płyty, zdjęcia, wszyscy otrzymywali prezenty od fanów które staff zabierał za kulisy. Tato był wyraźnie pod wrażeniem całego wydarzenia, a ja stałam z boku zerkając tylko kilka razy. Widziałam już to i nie chciałam patrzeć jak Jimin przytula się z każdą z fanek.
- Kate, dlaczego nie patrzysz? Jesteś zazdrosna? - zapytał cicho mój tato.
- Nie jestem zazdrosna. Widziałam już jak to się odbywa. Nic specjalnego. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Oj kochanie starego ojca nie oszukasz. Wiesz, przecież, że to tylko fanki. On cię kocha. To widać. Poza tym, kto by nie chciał tak pięknej kobiety jak ty. - powiedział i objął mnie w pasie.
Przytuliłam się do taty.
- Wcale nie jesteś stary. - cicho odpowiedziałam na jego ucho.
Zaśmiał się pod nosem i puścił mi oczko.
- Mam tylko 49 lat. To wcale nie jestem stary? Mama też mi tak mówi. Masz od niej pozdrowienia i chce cię zobaczyć - powiedział tato uśmiechając się.
- Dobrze się trzymasz i jesteś bardzo przystojny jak na swój wiek. Ja też tęsknię za mamą i mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. - odpowiedziałam patrząc na tatę.
W tym momencie Wang rozdawał fanom darmowe bilety VIP. Przez mikrofon było słychać Jimina. Mówił coś o piosence którą za chwilę mają śpiewać.
- Za kulisami jest moja dziewczyna. Chciałbym dla niej zaśpiewać Serendipity. Okażecie jej troszkę wsparcia i zrozumienia. Kochanie pokażesz się? - zapytał odwracając głowę w stronę miejsca gdzie stałam z tatą.
Gdy jego słowa dotarły do mojej głowy tata dyskretnie popchnął mnie w strone sceny. Powoli wyszłam na scenę a za mną od razu pojawił się mój ochroniarz, pilnując czy wszystko jest dobrze. Jimin podszedł do mnie i poprowadził bliżej stołu. Usiadł na krześle i wskazał mi miejsce obok siebie. Zaczęła grać muzyka a on zaczął śpiewać. Patrzył cały czas na mnie szeroko się uśmiechając. Nie wiedziałam jak się zachować, ale odwzajemniłam jego uśmiech. Fani w ciszy słuchali głosu Jimina. Gdy skończył śpiewać wstał i przytulił mnie do siebie. Na sali rozległy się oklaski a ja schowałam swoją głowę w jego ramię.
- Kocham Cię - cicho szepnął na moje ucho.
Powoli wrócił na miejsce. Ja dalej siedziałam na swoim krześle a chłopcy pożegnali się z fanami i spotkanie dobiegło końca. Na scenę wszedł mój tato i zaczął klaskać.
- Jiminie twój głos jest bardzo ładny. Jestem pod wrażeniem - powiedział podchodząc do nas.
- Dziękuję Panu za miłe słowa. - odpowiedział mój chłopak uśmiechając się.
- Jimin pięknie śpiewa - powiedziałam przytulając się do Jimina.
On szczelnie mnie objął.
- Dzieci zapraszam was na obiad. Pojedziecie razem do restauracji "Miss Kimchi". Ja natomiast odbiorę Williama w centrum i spotkamy się na miejscu. Dobrze? - spojrzał na nas po czym dodał: Wang Jimin już jest wolny?
Ten pokiwał głową na tak więc powoli wyszliśmy z sali machając reszcie zespołu, że widzimy się później. Mój tato został jeszcze na chwilę, rozmawiając z Wangiem. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu ochrona wstała z sofy, jednak ja wskazałam palcem, żeby zostali na miejscu. Złapałam dłoń Jimina i poprowadziłam go w stronę korytarza na którym wisiała tabliczka z moim imieniem i nazwiskiem. Weszliśmy do "mojego" gabinetu.
- Jeszcze tu nie byłam - odpowiedziałam zamykając drzwi.
- Czemu mnie tu przyprowadziłaś? - zapytał powoli siadając na dużej sofie. Nic mu nie odpowiedziałam tylko przekręciłam klucz który był w zamku i drzwi zostały zamknięte od środka.
- Nadmiar wydarzeń i słów, bardzo mnie zestresowały. Potrzebuję chwili z moim chłopakiem. - odpowiedziałam podchodząc do niego i powoli siadając na jego kolanach.
- Katie... - zamruczał Jimin kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
- Tak? Dziękuję Ci za piosenkę. Kocham Cię - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
- Kochanie, spóźnimy się na obiad z twoim tatą. - odpowiedział przenosząc swoje dłonie w górę moich pleców.
- Mój tato mnie za i wie jaka ja jestem. Damy radę być na czas. - powiedziałam całując jego usta.
Oddawaliśmy sobie pocałunki, a nasze usta badały się nawzajem. Jimin dotknął mojego uda a ja poruszyłam się na jego kolanach. Zamruczał do moich ust a ja mocniej go pocałowałam.
- Proszę... Kochanie... Podniecasz mnie - wydusił z siebie lekko mnie odrywając.
- A co jeśli chcę? - zapytałam i czułam jak jego dłonie masują moje uda.
- Nie patrz tak na mnie. Wiesz, że nie możemy tutaj ... - nie dokończył bo znów go pocałowałam.
Jimin poddał się moim pocałunkom i jedną dłonią sięgnął do zapięcia moich spodni. Spięłam uda na jego ruch.
- Jimin... Co robisz? - zapytałam cicho.
- Przyprowadziłaś mnie tu, zamknęłaś drzwi i wiem, że nie możemy tego tu zrobić, ale nie martw się, pocieszę cię, tylko musisz być cicho rozumiesz? Ani słowa kochanie... - odpowiedział i zaatakował moje usta.
Mocno mnie pocałował i rozsunął szerzej moje nogi, rozpinając guzik i zsuwak od dżinsów.
Zamknęłam oczy i zagryzłam usta.
- Pamiętaj... Zupełna cisza... Ani słówka.... - odpowiedział cicho i włożył swoją dłoń w moje majtki.
Jego zwinne palce zaczęły mnie pocierać, a ja zasłoniłam swoje usta dłonią, żeby nic nie wydostało się z moich ust. Jego ruchy były szybkie i wolne na zmianę. Torturował mnie fakt, że nie mogłam pokazać jak mi z nim dobrze.
Swoją wolną dłonią odsunął moją dłoń z ust i zaczął mnie całować, ja natomiast jęczałam mu prosto w usta.
Jego dłoń idealnie poruszała się i drażniła moją kobiecość. Wiedział jak sprawić mi przyjemność i doprowadzić mnie na szczyt. Oderwał swoje usta od moich nie zmieniając ruchów dłoni. Odchyliłam się do tyłu, zamykając oczy i próbując być cicho. Wymknęło mi się jednak małe westchnienie na co Jimin zwolnił ruchy palców.
- Jimin... - cicho szepnęłam.
- Bądź cicho perełko, bo nie skończę - powiedział stanowczo i władczo.
Znów pocałował moje usta i zwiększył nacisk na moje łono. Wystarczyły mi może, dwa, trzy ruchy i osiągnęłam szczyt. Jimin powoli wyjął swoją dłoń i patrzył na mnie gdy bez ruchu siedziałam na jego kolanach z zamkniętymi oczami rozkoszując się po tym co mi zrobił.
- Jesteś taka piękna. Nigdy nie będę miał ciebie dość. Czemu musiałem tyle na ciebie czekać? Kocham Cię - powiedział do mnie obejmując w pasie.
Słysząc jego słowa powoli otworzyłam oczy. Mój oddech już się uspokoił i mogłam złożyć jakąś sensowną odpowiedź.
- Kocham Cię - to było jedyne co z siebie wydusiłam.
Wstałam powoli z kolan mojego Chima i zapięłam spodnie. Cały czas obserwował moje ruchy. Uśmiech nie zchodził z jego twarzy.
Poprawiłam sobie włosy i bluzkę. Wyjęłam lusterko i spojrzałam na swoje odbicie. Moje usta były lekko opuchnięte.
- Widać coś po mnie? - zapytałam Jimina.
- Wiesz... Może trochę... Chociaż ja wiem co tu się stało więc dla mnie to widać, że zrobiłem Ci dobrze - odpowiedział puszczając mi oczko.
- Jesteś niepoprawny Jimin. Jak ty się odzywasz co? - zapytałam malując usta szminką.
- Powiedziałem Ci prawdę perełko. Choć jak cholera pragnę teraz cię przelecieć, to powstrzymam się i zrobię to w domu. Jesteś tylko moja - po tych słowach wstał powoli biorąc kule w dłonie.
Ostatni raz spojrzałam w lusterko i stwierdziłam, że jest już dobrze. Jimin otworzył drzwi i wyszliśmy z gabinetu na korytarz. Dotarliśmy do windy a razem z nami ochrona. Chciałam odpowiedzieć Jiminowi, ale z racji tego że, panowie nam towarzyszyli nie mogłam tego uczynić.
Wyszliśmy na dole z windy a Jimin od razu złapał moją dłoń i założył okulary. Ochrona powoli wyprowadziła nas na zewnątrz gdzie jeszcze znajdowali się fani, od razu rozległy się piski i krzyki, jednak oboje z Jiminem przeszliśmy obok nich w spokoju. Gdy byliśmy już na parkingu otworzyłam drzwi i Jimin powoli wsiadł.
- Pani Kate pojedziemy za Panią drugim samochodem. Prosił nas oto Pani ojciec - powiedział do mnie szef ochrony gdy wsiadłam do swojego auta.
- Dobrze - odpowiedziałam i kiwnęłam głową bo wiedziałam, że nie ma się co kłócić.
Zamknęłam drzwi i zapięłam pasy ruszając z miejsca. Jimin uśmiechał się do mnie a gdy mijaliśmy fanów pomachał im.
- Jesteś bardzo podobna do swojego taty. Tak samo marszczysz czoło jak on i masz to samo zimne spojrzenie kiedy jesteś w pracy. - powiedział do mnie kiedy staliśmy na światłach.
- Inne cechy też po nim mam. Nie tylko te - odpowiedziałam patrząc na drogę.
- Nie miałem okazji jeszcze ich poznać?
- Myślę, że nie wszystkie jeszcze znasz - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Naprawdę nie wiedziałaś, że przyjedzie?
- Nie wiedziałam nic a nic kochanie. Zaskoczył mnie. A co boisz się swojego teścia? - zachichotałam.
- Nie boję się perełko. Jestem jedynie zaskoczony. Czym zajmuje się twój tato?
- Prowadzi firmę która zajmuje się promocją innych osób i projektowaniem ubrań. Znaczy częścią mody zajmuje się mama. Była kiedyś modelką. - odpowiedziałam.
- Teraz już wiem, że jesteś taka piękna po swojej mamie. - odpowiedział dotykając mojej dłoni która znajdowała się na skrzyni biegów.
- Lepiej nie mów tego przy tacie. Lubi być zazdrosny o swoją żonę - powiedziałam śmiejąc się.
- Ja też lubię być zazdrosny o ciebie. W niczym się nie różnimy. - odpowiedział śmiejąc się.
W końcu dojechaliśmy pod restaurację i wyszliśmy z auta. W środku czekał już na nas tato i William. Podeszliśmy do stolika i usiedliśmy. Ojciec uśmiechnął się do nas.
- Widzę, że nie spławiłaś ochrony. Jestem z ciebie dumny kochanie - powiedział mój tatuś.
Jimin spojrzał na mnie nie wiedząc o co chodzi. William tylko się uśmiechnął.
- Nie chciałam się kłócić. Co będziemy jeść? - zapytałam moich towarzyszy.
- Tak dawno nie byłem w Seulu, więc Kimchi zamawiam na pewno, a wy? - spytał ojciec patrząc na nas.
- Powiem, że ja też bym zjadł - powiedział mój brat.
My razem z Jiminem wybraliśmy kurczaka i zamówienie zostało złożone.
Po około 15 minutach jedzenie dotarło na nasz stół więc w ciszy zjedliśmy cały posiłek. Po jedzeniu zamówiliśmy napoje i zaczęliśmy rozmawiać.
- Wiem, że macie dużo pracy, ale może przyjechalibyście do LA na kilka dni? Mama Kate chciałaby zobaczyć córkę i jej chłopaka - powiedział mój tatuś pełen optymizmu.
- Jeśli znajdziemy czas to przylecimy - odpowiedziałam patrząc na Jimina.
- Tak, Katie ma rację. Na pewno odwiedzimy Amerykę. - dodał mój Chim.
- Tato słyszałeś jak on mówi do naszej Katherine? - zapytał mój brat głupio się śmiejąc.
Spojrzałam na mojego brata wiedząc, że ma u mnie przerąbane.
- Właśnie chciałem oto zapytać, ty nigdy nie lubiłaś jak ktoś mówił do ciebie "Katie" wręcz wpadałaś w szał jeśli to usłyszałaś? - powiedział mój tato opierając się o krzesło.
- No cóż... Trochę się zmieniło od tego czasu. Jimin może tak mówić... Inni nie... - powiedziałam patrząc na mojego ukochanego.
- Zgadza się. Jak on tak do niej mówi nie sprzeciwia się - dodał mój braciszek.
- Wybacza mi, a poza tym czasami łatwiej mi jest mówić jej imię - wtrącił Jimin.
- Przepraszam panów, ale ja tu dalej jestem? - przyjechałam po nich wzrokiem.
- Jak najbardziej widzimy cię - powiedział tato.
Podszedł do niego jakiś mężczyzna i podał dużą torbę od Louis Vuitton. Tato wziął ją do ręki i postawił przede mną na stole.
- To prezent dla ciebie kochanie. - powiedział zachęcając mnie żebym otworzyła.
William i Jimin patrzyli na mnie z zaciekawieniem. Uchyliłam papier i wyjąłam z niej worek w którym znajdowała się torebka. Był to neverfull w jasnym kolorze.

Szczerze mówiąc byłam pod ogromnym wrażeniem i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dla taty taki wydatek to było nic. Lubi luksus i się tego nie wstydzi.
- Powiesz coś? - zapytał mój brat.
- Dziękuję tato. Jest cudowna. - odpowiedziałam przytulając się do taty.
- Proszę bardzo kochanie. Jesteś moją małą dziewczynką i muszę cię rozpieszczać. Mama pomogła mi kupić, bo wiedziała, że masz już jedną - powiedział mocno mnie przytulając.
- Mama zawsze wie co lubię - odpowiedziałam chowając prezent z powrotem do opakowania.
- Panie Rich, bardzo dobrze mówi pan po koreańsku - zagadał Jimin.
- Kate na pewno mówiła ci, że mieszkałem w Seulu. Znam koreański perfekcyjnie. Tak samo jak moje dzieci. - uśmiechnął się do mojego chłopaka.
- Tak, mówiła mi, że mieszkał Pan tutaj. Jestem naprawdę pod wrażeniem. - odpowiedział Jimin.
- Tak między nami to muszę przyjechać tu z żoną - powiedział patrząc na nas.
- Fakt, mama nie była w jeszcze w Korei. To dobry pomysł - powiedział mój brat.
- Mama w Seulu? Już słyszę jej wypowiedzi... Dlaczego oni wszyscy wyglądają tak samo? - zaczęłam się śmiać.
- Chętnie poznam twoją mamę, kochanie - powiedział Jimin dotykając mojej dłoni.
- Tak ładnie razem wyglądacie. Liczę, że wezmiecie ślub - tata patrzył na nas zadowolony.
- Jaki ty jesteś bezpośredni tato, daj im spokój, jak będą chcieli to wezmą ślub - ratował sytuację mój brat.
- Przecież nic złego nie powiedziałem, dzieci muszę już was opuścić bo mam jeszcze ważne spotkanie. Zobaczymy się jutro przed moim wylotem do domu? - zapytał wstając od stołu.
- Tak tato - odpowiedzieliśmy równocześnie ja i William.
Nasz rodziciel pożegnał się i wyszedł z restauracji a my zrobiliśmy to samo zaraz po nim.
Mój Brat wracał razem ze mną i Jiminem. Ochrona także jechała za nami aż do domu a potem odjechali gdy wjechałam na naszą posesję. William poszedł od razu do domu a ja z Jiminem zostaliśmy chwilę na dworze kierując się w stronę naszego ogrodu by posiedzieć chwilę na zewnątrz i jeszcze porozmawiać.
Usiedliśmy na ławce pod drzewem. Mój chłopak objął mnie a ja położyłam swoją głowę na jego ramieniu.
- Katie?
- Tak Jimin-ah?
- Chciałabyś zostać moją żoną? - zapytał mnie Chim całując w czoło...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro