Fanmeeting cz. 2
Gdy dotarliśmy do drzwi na salę wejściową, Wang wszedł z Jiminem, a ja pociągnęłam mojego tatę za rękaw, żeby został. Jego twarz była napięta i zimna, ale zatrzymał się nie wchodząc do środka. Dał znak, że zaraz wejdziemy i drzwi zamknęły się.
- Kate? Czy możemy później porozmawiać? - zapytał mój tato trzymając dłoń na klamce.
Westchnęłam cicho i tylko pokiwałam głową na tak. Wiedziałam, że z tatą nie ma się co kłócić bo i tak z nim nie wygram.
Weszliśmy do środka. Na środku stała scena a na niej długi stół z krzesłami na których siedzieli chłopcy. W tle grała cicho muzyka. My staliśmy za kulisami i wszystko idealnie widzieliśmy.
Fani podchodzili po kolei do chłopców i rozmawiali z nimi, przybijali piątki, podpisywali płyty, zdjęcia, wszyscy otrzymywali prezenty od fanów które staff zabierał za kulisy. Tato był wyraźnie pod wrażeniem całego wydarzenia, a ja stałam z boku zerkając tylko kilka razy. Widziałam już to i nie chciałam patrzeć jak Jimin przytula się z każdą z fanek.
- Kate, dlaczego nie patrzysz? Jesteś zazdrosna? - zapytał cicho mój tato.
- Nie jestem zazdrosna. Widziałam już jak to się odbywa. Nic specjalnego. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Oj kochanie starego ojca nie oszukasz. Wiesz, przecież, że to tylko fanki. On cię kocha. To widać. Poza tym, kto by nie chciał tak pięknej kobiety jak ty. - powiedział i objął mnie w pasie.
Przytuliłam się do taty.
- Wcale nie jesteś stary. - cicho odpowiedziałam na jego ucho.
Zaśmiał się pod nosem i puścił mi oczko.
- Mam tylko 49 lat. To wcale nie jestem stary? Mama też mi tak mówi. Masz od niej pozdrowienia i chce cię zobaczyć - powiedział tato uśmiechając się.
- Dobrze się trzymasz i jesteś bardzo przystojny jak na swój wiek. Ja też tęsknię za mamą i mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. - odpowiedziałam patrząc na tatę.
W tym momencie Wang rozdawał fanom darmowe bilety VIP. Przez mikrofon było słychać Jimina. Mówił coś o piosence którą za chwilę mają śpiewać.
- Za kulisami jest moja dziewczyna. Chciałbym dla niej zaśpiewać Serendipity. Okażecie jej troszkę wsparcia i zrozumienia. Kochanie pokażesz się? - zapytał odwracając głowę w stronę miejsca gdzie stałam z tatą.
Gdy jego słowa dotarły do mojej głowy tata dyskretnie popchnął mnie w strone sceny. Powoli wyszłam na scenę a za mną od razu pojawił się mój ochroniarz, pilnując czy wszystko jest dobrze. Jimin podszedł do mnie i poprowadził bliżej stołu. Usiadł na krześle i wskazał mi miejsce obok siebie. Zaczęła grać muzyka a on zaczął śpiewać. Patrzył cały czas na mnie szeroko się uśmiechając. Nie wiedziałam jak się zachować, ale odwzajemniłam jego uśmiech. Fani w ciszy słuchali głosu Jimina. Gdy skończył śpiewać wstał i przytulił mnie do siebie. Na sali rozległy się oklaski a ja schowałam swoją głowę w jego ramię.
- Kocham Cię - cicho szepnął na moje ucho.
Powoli wrócił na miejsce. Ja dalej siedziałam na swoim krześle a chłopcy pożegnali się z fanami i spotkanie dobiegło końca. Na scenę wszedł mój tato i zaczął klaskać.
- Jiminie twój głos jest bardzo ładny. Jestem pod wrażeniem - powiedział podchodząc do nas.
- Dziękuję Panu za miłe słowa. - odpowiedział mój chłopak uśmiechając się.
- Jimin pięknie śpiewa - powiedziałam przytulając się do Jimina.
On szczelnie mnie objął.
- Dzieci zapraszam was na obiad. Pojedziecie razem do restauracji "Miss Kimchi". Ja natomiast odbiorę Williama w centrum i spotkamy się na miejscu. Dobrze? - spojrzał na nas po czym dodał: Wang Jimin już jest wolny?
Ten pokiwał głową na tak więc powoli wyszliśmy z sali machając reszcie zespołu, że widzimy się później. Mój tato został jeszcze na chwilę, rozmawiając z Wangiem. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu ochrona wstała z sofy, jednak ja wskazałam palcem, żeby zostali na miejscu. Złapałam dłoń Jimina i poprowadziłam go w stronę korytarza na którym wisiała tabliczka z moim imieniem i nazwiskiem. Weszliśmy do "mojego" gabinetu.
- Jeszcze tu nie byłam - odpowiedziałam zamykając drzwi.
- Czemu mnie tu przyprowadziłaś? - zapytał powoli siadając na dużej sofie. Nic mu nie odpowiedziałam tylko przekręciłam klucz który był w zamku i drzwi zostały zamknięte od środka.
- Nadmiar wydarzeń i słów, bardzo mnie zestresowały. Potrzebuję chwili z moim chłopakiem. - odpowiedziałam podchodząc do niego i powoli siadając na jego kolanach.
- Katie... - zamruczał Jimin kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
- Tak? Dziękuję Ci za piosenkę. Kocham Cię - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
- Kochanie, spóźnimy się na obiad z twoim tatą. - odpowiedział przenosząc swoje dłonie w górę moich pleców.
- Mój tato mnie za i wie jaka ja jestem. Damy radę być na czas. - powiedziałam całując jego usta.
Oddawaliśmy sobie pocałunki, a nasze usta badały się nawzajem. Jimin dotknął mojego uda a ja poruszyłam się na jego kolanach. Zamruczał do moich ust a ja mocniej go pocałowałam.
- Proszę... Kochanie... Podniecasz mnie - wydusił z siebie lekko mnie odrywając.
- A co jeśli chcę? - zapytałam i czułam jak jego dłonie masują moje uda.
- Nie patrz tak na mnie. Wiesz, że nie możemy tutaj ... - nie dokończył bo znów go pocałowałam.
Jimin poddał się moim pocałunkom i jedną dłonią sięgnął do zapięcia moich spodni. Spięłam uda na jego ruch.
- Jimin... Co robisz? - zapytałam cicho.
- Przyprowadziłaś mnie tu, zamknęłaś drzwi i wiem, że nie możemy tego tu zrobić, ale nie martw się, pocieszę cię, tylko musisz być cicho rozumiesz? Ani słowa kochanie... - odpowiedział i zaatakował moje usta.
Mocno mnie pocałował i rozsunął szerzej moje nogi, rozpinając guzik i zsuwak od dżinsów.
Zamknęłam oczy i zagryzłam usta.
- Pamiętaj... Zupełna cisza... Ani słówka.... - odpowiedział cicho i włożył swoją dłoń w moje majtki.
Jego zwinne palce zaczęły mnie pocierać, a ja zasłoniłam swoje usta dłonią, żeby nic nie wydostało się z moich ust. Jego ruchy były szybkie i wolne na zmianę. Torturował mnie fakt, że nie mogłam pokazać jak mi z nim dobrze.
Swoją wolną dłonią odsunął moją dłoń z ust i zaczął mnie całować, ja natomiast jęczałam mu prosto w usta.
Jego dłoń idealnie poruszała się i drażniła moją kobiecość. Wiedział jak sprawić mi przyjemność i doprowadzić mnie na szczyt. Oderwał swoje usta od moich nie zmieniając ruchów dłoni. Odchyliłam się do tyłu, zamykając oczy i próbując być cicho. Wymknęło mi się jednak małe westchnienie na co Jimin zwolnił ruchy palców.
- Jimin... - cicho szepnęłam.
- Bądź cicho perełko, bo nie skończę - powiedział stanowczo i władczo.
Znów pocałował moje usta i zwiększył nacisk na moje łono. Wystarczyły mi może, dwa, trzy ruchy i osiągnęłam szczyt. Jimin powoli wyjął swoją dłoń i patrzył na mnie gdy bez ruchu siedziałam na jego kolanach z zamkniętymi oczami rozkoszując się po tym co mi zrobił.
- Jesteś taka piękna. Nigdy nie będę miał ciebie dość. Czemu musiałem tyle na ciebie czekać? Kocham Cię - powiedział do mnie obejmując w pasie.
Słysząc jego słowa powoli otworzyłam oczy. Mój oddech już się uspokoił i mogłam złożyć jakąś sensowną odpowiedź.
- Kocham Cię - to było jedyne co z siebie wydusiłam.
Wstałam powoli z kolan mojego Chima i zapięłam spodnie. Cały czas obserwował moje ruchy. Uśmiech nie zchodził z jego twarzy.
Poprawiłam sobie włosy i bluzkę. Wyjęłam lusterko i spojrzałam na swoje odbicie. Moje usta były lekko opuchnięte.
- Widać coś po mnie? - zapytałam Jimina.
- Wiesz... Może trochę... Chociaż ja wiem co tu się stało więc dla mnie to widać, że zrobiłem Ci dobrze - odpowiedział puszczając mi oczko.
- Jesteś niepoprawny Jimin. Jak ty się odzywasz co? - zapytałam malując usta szminką.
- Powiedziałem Ci prawdę perełko. Choć jak cholera pragnę teraz cię przelecieć, to powstrzymam się i zrobię to w domu. Jesteś tylko moja - po tych słowach wstał powoli biorąc kule w dłonie.
Ostatni raz spojrzałam w lusterko i stwierdziłam, że jest już dobrze. Jimin otworzył drzwi i wyszliśmy z gabinetu na korytarz. Dotarliśmy do windy a razem z nami ochrona. Chciałam odpowiedzieć Jiminowi, ale z racji tego że, panowie nam towarzyszyli nie mogłam tego uczynić.
Wyszliśmy na dole z windy a Jimin od razu złapał moją dłoń i założył okulary. Ochrona powoli wyprowadziła nas na zewnątrz gdzie jeszcze znajdowali się fani, od razu rozległy się piski i krzyki, jednak oboje z Jiminem przeszliśmy obok nich w spokoju. Gdy byliśmy już na parkingu otworzyłam drzwi i Jimin powoli wsiadł.
- Pani Kate pojedziemy za Panią drugim samochodem. Prosił nas oto Pani ojciec - powiedział do mnie szef ochrony gdy wsiadłam do swojego auta.
- Dobrze - odpowiedziałam i kiwnęłam głową bo wiedziałam, że nie ma się co kłócić.
Zamknęłam drzwi i zapięłam pasy ruszając z miejsca. Jimin uśmiechał się do mnie a gdy mijaliśmy fanów pomachał im.
- Jesteś bardzo podobna do swojego taty. Tak samo marszczysz czoło jak on i masz to samo zimne spojrzenie kiedy jesteś w pracy. - powiedział do mnie kiedy staliśmy na światłach.
- Inne cechy też po nim mam. Nie tylko te - odpowiedziałam patrząc na drogę.
- Nie miałem okazji jeszcze ich poznać?
- Myślę, że nie wszystkie jeszcze znasz - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Naprawdę nie wiedziałaś, że przyjedzie?
- Nie wiedziałam nic a nic kochanie. Zaskoczył mnie. A co boisz się swojego teścia? - zachichotałam.
- Nie boję się perełko. Jestem jedynie zaskoczony. Czym zajmuje się twój tato?
- Prowadzi firmę która zajmuje się promocją innych osób i projektowaniem ubrań. Znaczy częścią mody zajmuje się mama. Była kiedyś modelką. - odpowiedziałam.
- Teraz już wiem, że jesteś taka piękna po swojej mamie. - odpowiedział dotykając mojej dłoni która znajdowała się na skrzyni biegów.
- Lepiej nie mów tego przy tacie. Lubi być zazdrosny o swoją żonę - powiedziałam śmiejąc się.
- Ja też lubię być zazdrosny o ciebie. W niczym się nie różnimy. - odpowiedział śmiejąc się.
W końcu dojechaliśmy pod restaurację i wyszliśmy z auta. W środku czekał już na nas tato i William. Podeszliśmy do stolika i usiedliśmy. Ojciec uśmiechnął się do nas.
- Widzę, że nie spławiłaś ochrony. Jestem z ciebie dumny kochanie - powiedział mój tatuś.
Jimin spojrzał na mnie nie wiedząc o co chodzi. William tylko się uśmiechnął.
- Nie chciałam się kłócić. Co będziemy jeść? - zapytałam moich towarzyszy.
- Tak dawno nie byłem w Seulu, więc Kimchi zamawiam na pewno, a wy? - spytał ojciec patrząc na nas.
- Powiem, że ja też bym zjadł - powiedział mój brat.
My razem z Jiminem wybraliśmy kurczaka i zamówienie zostało złożone.
Po około 15 minutach jedzenie dotarło na nasz stół więc w ciszy zjedliśmy cały posiłek. Po jedzeniu zamówiliśmy napoje i zaczęliśmy rozmawiać.
- Wiem, że macie dużo pracy, ale może przyjechalibyście do LA na kilka dni? Mama Kate chciałaby zobaczyć córkę i jej chłopaka - powiedział mój tatuś pełen optymizmu.
- Jeśli znajdziemy czas to przylecimy - odpowiedziałam patrząc na Jimina.
- Tak, Katie ma rację. Na pewno odwiedzimy Amerykę. - dodał mój Chim.
- Tato słyszałeś jak on mówi do naszej Katherine? - zapytał mój brat głupio się śmiejąc.
Spojrzałam na mojego brata wiedząc, że ma u mnie przerąbane.
- Właśnie chciałem oto zapytać, ty nigdy nie lubiłaś jak ktoś mówił do ciebie "Katie" wręcz wpadałaś w szał jeśli to usłyszałaś? - powiedział mój tato opierając się o krzesło.
- No cóż... Trochę się zmieniło od tego czasu. Jimin może tak mówić... Inni nie... - powiedziałam patrząc na mojego ukochanego.
- Zgadza się. Jak on tak do niej mówi nie sprzeciwia się - dodał mój braciszek.
- Wybacza mi, a poza tym czasami łatwiej mi jest mówić jej imię - wtrącił Jimin.
- Przepraszam panów, ale ja tu dalej jestem? - przyjechałam po nich wzrokiem.
- Jak najbardziej widzimy cię - powiedział tato.
Podszedł do niego jakiś mężczyzna i podał dużą torbę od Louis Vuitton. Tato wziął ją do ręki i postawił przede mną na stole.
- To prezent dla ciebie kochanie. - powiedział zachęcając mnie żebym otworzyła.
William i Jimin patrzyli na mnie z zaciekawieniem. Uchyliłam papier i wyjąłam z niej worek w którym znajdowała się torebka. Był to neverfull w jasnym kolorze.
Szczerze mówiąc byłam pod ogromnym wrażeniem i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dla taty taki wydatek to było nic. Lubi luksus i się tego nie wstydzi.
- Powiesz coś? - zapytał mój brat.
- Dziękuję tato. Jest cudowna. - odpowiedziałam przytulając się do taty.
- Proszę bardzo kochanie. Jesteś moją małą dziewczynką i muszę cię rozpieszczać. Mama pomogła mi kupić, bo wiedziała, że masz już jedną - powiedział mocno mnie przytulając.
- Mama zawsze wie co lubię - odpowiedziałam chowając prezent z powrotem do opakowania.
- Panie Rich, bardzo dobrze mówi pan po koreańsku - zagadał Jimin.
- Kate na pewno mówiła ci, że mieszkałem w Seulu. Znam koreański perfekcyjnie. Tak samo jak moje dzieci. - uśmiechnął się do mojego chłopaka.
- Tak, mówiła mi, że mieszkał Pan tutaj. Jestem naprawdę pod wrażeniem. - odpowiedział Jimin.
- Tak między nami to muszę przyjechać tu z żoną - powiedział patrząc na nas.
- Fakt, mama nie była w jeszcze w Korei. To dobry pomysł - powiedział mój brat.
- Mama w Seulu? Już słyszę jej wypowiedzi... Dlaczego oni wszyscy wyglądają tak samo? - zaczęłam się śmiać.
- Chętnie poznam twoją mamę, kochanie - powiedział Jimin dotykając mojej dłoni.
- Tak ładnie razem wyglądacie. Liczę, że wezmiecie ślub - tata patrzył na nas zadowolony.
- Jaki ty jesteś bezpośredni tato, daj im spokój, jak będą chcieli to wezmą ślub - ratował sytuację mój brat.
- Przecież nic złego nie powiedziałem, dzieci muszę już was opuścić bo mam jeszcze ważne spotkanie. Zobaczymy się jutro przed moim wylotem do domu? - zapytał wstając od stołu.
- Tak tato - odpowiedzieliśmy równocześnie ja i William.
Nasz rodziciel pożegnał się i wyszedł z restauracji a my zrobiliśmy to samo zaraz po nim.
Mój Brat wracał razem ze mną i Jiminem. Ochrona także jechała za nami aż do domu a potem odjechali gdy wjechałam na naszą posesję. William poszedł od razu do domu a ja z Jiminem zostaliśmy chwilę na dworze kierując się w stronę naszego ogrodu by posiedzieć chwilę na zewnątrz i jeszcze porozmawiać.
Usiedliśmy na ławce pod drzewem. Mój chłopak objął mnie a ja położyłam swoją głowę na jego ramieniu.
- Katie?
- Tak Jimin-ah?
- Chciałabyś zostać moją żoną? - zapytał mnie Chim całując w czoło...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro