Big Hit
Chłopcy pojechali jednym autem, ale dla mnie i Williama zabrakło miejsca więc jechaliśmy moim samochodem. Włączyłam radio żeby nie było ciszy, bo przez całą drogę nie rozmawialiśmy.
Gdy podjechaliśmy pod wytwórnię wokół było bardzo dużo fotoreporterów, więc ciężko było mi spokojnie zaparkować.
Ochrona wskazała mi żeby wjechała na parking podziemny. Zjechaliśmy w dół i zaparkowaliśmy. Wysiedliśmy z auta i windą wjechaliśmy na 20 piętro. Na piętrze było już kilka osób i gdy zobaczyli mnie z bratem zaczęli się nam kłaniać.
- Czuję się jak gwiazda - powiedziałam cicho do Williama.
- Czuję to samo - powiedział mój brat uśmiechając się.
Nagle z dużego gabinetu wyskoczył Wang. Od razu podszedł do nas i przywitał się.
- Chodzcie do środka, wszyscy już prawie są. - odpowiedział prowadząc nas do środka gabinetu.
Weszliśmy a tam przy długim stole siedzieli już chłopcy i kilka innych osób. Mój brat usiadł na końcu a ja z Wangiem na początku. Czułam się dziwnie bo wszyscy patrzyli tylko na mnie. Nie wiedziałam jak mam się zachować.
- Witajcie! Spotkaliśmy się tu dzisiaj żeby powitać Kate na naszym pokładzie. Będzie moim nowym wspólnikiem. Osobiście jestem zadowolony, że będziemy współpracować i myślę, że nasi podopieczni też cieszą się? - powiedział i spojrzał na zespół a oni wszyscy kiwneli głowami na tak.
Reszta ludzi patrzyła na niego i uważnie słuchała.
- Mam nadzieję, że miło będzie się nam współpracować - spojrzał na mnie a ja pokiwałam głową.
Po tym do sali weszli kelnerzy i zaczęli roznosić szampana i jedzenie. Wzięłam jeden z kieliszków, ale nie piłam ani kropli. Wang podszedł do mnie.
- Wiesz Kate cieszę się, z tego, że będziesz tu z nami. Mamy już dla ciebie gabinet i chciałbym wiedzieć kiedy mogłabyś przychodzić do nas? - zapytał mnie wyraźnie zadowolony.
- Nie wiem, mam swoje studio foto, jeszcze teraz będę realizować dużą sesję zdjęciową. Może w czwartki? - odpowiedziałam.
- Dobrze, czwartki mogą być. Chciałbym pokazać Ci mixtape J-Hope. W ten czwartek? - dopytywał.
- Tak, przyjdę. Jednak nie uważam żeby potrzebny był mi tu gabinet - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- Jesteś szefem. Musisz różnić się od reszty. - odpowiedział dotykając mojego ramienia.
- Rozumiem - powiedziałam i odeszłam na chwilę od niego stając przy oknie.
Widziałam jak w tle William podszedł do niego i zaczęli rozmawiać. Ja marzyłam tylko o moim cichym studiu i robieniu zdjęć. Poczułam jak ktoś kładzie dłonie na moich biodrach.
- Nie miałem okazji powiedzieć Ci, że pięknie dziś wyglądasz - powiedział Jimin tuląc mnie do siebie.
- Dziękuję Ci misiu - powiedziałam obojętnym głosem.
- Nie bądź smutna. Wiesz, że cię kocham - zaczął szeptać do mojego ucha.
- Ty tak. Mój ojciec niekoniecznie - powiedziałam cichutko.
- Twój tato na pewno też cię kocha. Chciał dobrze - odpowiedział Jimin głaszcząc mój brzuch.
- O której wrócisz do domu? - zapytałam.
- Nie wiem, ale pewnie jakoś koło 18, a ty jedziesz do studia?
- Tak jadę. Jutro zaczynam pracę nad sesją. Muszę się trochę przygotować.
- Spotkamy się w domu? - zapytał mnie.
- Tak pewnie tak. - odpowiedziałam dotykając jego dłoni.
Staliśmy bez ruchu przutuleni do siebie aż spotkanie dobiegło końca. Pożegnałam się z Jiminem i resztą. Mój brat miał wrócić sam a ja udałam się do studia.
Wchodząc do recepcji Lee od razu mnie powitała.
- Dzień Dobry Pani Rich! - powiedziała wesołym głosem.
- Dzień dobry Lee, zrób mi kawę i przynieś ten projekt z którym ruszamy jutro - powiedziałam i od razu udałam się do mojego gabinetu.
Lee przyniosła projekt, ale nie miała ze sobą kawy.
- Gdzie moja kawa? - zapytałam.
- Zapomniałam Panią spytać, jaką dziś zrobić? - odpowiedziała Lee.
- Latte, tylko dużą - odpowiedziałam zagłębiając się w dokumenty dotyczące sesji.
Lee wyszła z gabinetu i po 10 minutach wróciła z kawą i rogalikiem.
- Dziękuję, ale tego nie chciałam - wskazałam palcem na rogala.
- Kupiłam dziś dla siebie i dla Pani. - odpowiedziała Lee patrząc na mnie miłym wzrokiem.
- Dziękuję - powiedziałam i wymusiłam uśmiech.
Dziewczyna wyszła z gabinetu a ja wróciłam do pracy pijąc kawę.
Przejrzałam cały projekt i wiedziałam już co będę robiła jutro. Zjadłam też rogalika którego przyniosła mi Lee. Odebrałam kilka telefonów. Wyszłam z gabinetu żeby poprosić Lee o wysłanie rachunku do kontrahenta i o zamówienie jakiegoś lunchu.
- Lee wyślij ten rachunek, i zamów mi coś do jedzenia - powiedziałam podając jej papiery.
- Dobrze Pani Rich. Co chce pani do jedzenia?
- Zamów mi Ramen. Pamiętaj o tym rachunku - upomniałam ją żeby nie zapomniała.
- Już się tym zajmuje i zamawiam jedzenie. - odpowiedziała i zaczęła klikać w komputerze.
Wróciłam do gabinetu i położyłam się na kanapie która stała przy ścianie.
Pierwszy dzień pracy po weekendzie, a ja tęskniłam za Jiminem. Wstałam i wzięłam telefon.
Kate:
Tęsknię za tobą ChimChim ❤️
Wysłałam SMS do Jimina. Odłożyłam telefon. Lee przyniosła mi jedzenie więc usiadłam przy stoliku żeby zjeść mój ramen. Gdy byłam w trakcie jedzenia dostałam smsa.
Jimin:
ChimChim też tęskni za swoją Kate. Może jednak cię odwiedzę jak Lee pójdzie do domu?
Kate:
Jiminie co ty planujesz?
Jimin:
Zgadzasz się?
Kate:
No nie wiem. Chociaż jestem ciekawa co masz w planach.
Jimin:
Zgodź się to zobaczysz ❤️ o której kończycie pracę?
Kate:
Jem lunch więc pewnie popracujemy do 16. Potem mam wolne.
Jimin:
Będę o 17 pod biurem. Kocham cię. ❤️
Kate:
Dobrze. Ja ciebie też kocham.
Odłożyłam telefon na biurko i dokończyłam jedzenie. Wyrzuciłam puste opakowania do kosza. Lee zapukała i weszła do mojego gabinetu.
- Pani Rich dzwonił Pan Kim. Pytał mnie o przelew za jutrzejszą sesję? - zapytała stojąc przy moim biurku.
- Wyślij mu nasze dane i napisz, żeby przelał na nasze konto 50 000 tysięcy won. - odpowiedziałam przeglądając w szafce moje aparaty.
- Dobrze Pani Rich. Pomoc może Pani z tym sprzętem? - zapytała dosyć miłym głosem.
- Nie dziękuję. Zajmuj się tym przelewem, a i o 16 możesz iść do domu - powiedziałam wyciągając jeden z aparatów na biurko.
Wyszła z gabinetu i zostawiła mnie samą. Przetestowałam jeden z aparatów którego dawno nie używałam. Odłożyłam sprzęt i w tym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer taty.
Odebrałam słuchawkę.
- Cześć tato - powiedziałam i zdobyłam się na szczerą radość.
- Witaj Katherine. Mama mówiła, że dzwoniłaś i chciałaś ze mną rozmawiać? - zapytał swobodnie.
- Tak, chciałam. - mówiąc to starałam się być silna.
- Słucham Cię - powiedział.
- Dlaczego kupiłeś te udziały? - zapytałam z nutą smutku w głosie.
- William ci nie powiedział? Chciałem znów inwestować w Korei. Wiem, że w tej wytwórni pracuje twój chłopak. Uważam jednak, że praca to zupełnie co innego niż życie prywatne. - odpowiedział stanowczo.
- Tato... - westchnęłam.
- Katherine dasz radę. Jesteś moją córką, a wiesz, że nasza rodzina tak łatwo się nie poddaje. Gdybym nie zaryzykował w wieku 18 lat, dziś nie prowadziłbym firmy i nie był na liście najbogatszych w LA. - mówił szybko.
- Wiem tato... Lubisz ryzyko. Zawsze wychodziliśmy na tym dobrze. - odpowiedziałam z pewnością w głosie.
- No właśnie, dlatego ty też dasz radę. Wierzę w ciebie. Zawsze tak jest. - odpowiedział jakby dumny, że ma taką córkę jak ja.
- Tęsknisz czasem za mną? - zapytałam z nadzieją, że usłyszę jakieś miłe słowa.
- Pewnie, że tęsknię za tobą. Jesteś moją małą córeczką, kocham cię Kate - powiedział tata i wyraźnie poprawił mi humor.
- Tato, ja też cię kocham pomimo, że czasami robisz szalone rzeczy - odpowiedziałam z lekkim śmiechem.
- Szalony to moje drugie imię kochanie - powiedział śmiejąc się do słuchawki.
- Dlatego mama za ciebie wyszła? - zapytałam z zaciekawieniem.
- Nie tylko, pokochała mnie, tak jak ty swojego chłopaka. Mam nadzieję, że jesteś i będziesz szczęśliwa. Muszę kończyć kochanie bo wołają mnie na spotkanie. Zadzwonię do ciebie w najbliższym czasie. A i zapomniałbym pilnuj brata! Wiesz jak lubi imprezować. Pa córcia - powiedział i rozłączył się.
Położyłam telefon na biurko i padłam na fotel. Czułam, że ta praca na dwa etaty nie skończy się dla mnie dobrze. Nagle poczułam, że robi mi się słabo. Szybko wybiegłam z gabinetu i wpadłam do łazienki zamykając drzwi. Zwróciłam cały obiad. Bolał mnie brzuch i siedziałam na podłodze zamknięta w kabinie. Po 15 minutach wyszłam i przemyłam usta. Byłam blada na twarzy gdy spojrzałam w lustro. Wróciłam do gabinetu. Usiadłam na kanapie. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Do 17 zostało już tylko 15 minut. Zaraz będzie tu Jimin i zobaczy, że coś ze mną nie tak. Wzięłam z biurka moją torebkę i zaczęłam szukać tabletek przeciwbólowych. Znalazłam coś i od razu popiłam wodą którą miałam na biurku. Wyszłam z gabinetu żeby spojrzeć czy go nie ma, ale jeszcze się nie pojawił. Lee już nie było. Posprzątała i poszła do domu. Wróciłam do środka i położyłam się.
Minęło może 15 minut i Jimin wszedł do środka mojego gabinetu. Znalazł mnie leżąca na kanapie. Od razu jego wyraz twarzy się zmienił i szybko podszedł do mnie.
- Co się stało? - zapytał wyraźnie zmartwiony.
- Nic, wszystko dobrze - odpowiedziałam żeby go nie martwić.
- Nie mówisz mi prawdy. Katie powiedz co się dzieje, boli cię coś? - dalej chciał wyciągnąć ode mnie prawdę.
- Troszkę boli mnie brzuch i wymiotowałam, ale już mi lepiej - powiedziałam.
- A może ty jesteś...? - przerwał na chwilę.
- Oszalałeś?! Nie jestem w ciąży - odpowiedziałam trochę wkurzona tym co chciał mi powiedzieć.
- Katie... Nie denerwuj się. Wiesz nasz weekend był dosyć intensywny. Uprawialiśmy seks co wieczór. - mówiąc to patrzył na mnie z troską.
- Zabezpieczamy się, nie wymyślaj mi takich rzeczy - odpowiedziałam patrząc w jego oczy.
- Zabezpieczenia nie zawsze działają. Może powinnaś iść do lekarza? - pytał mnie.
- Może pójdę. Poza tym, nie możesz mieć teraz dziecka. To popsuje twoją karierę. - odpowiedziałam siadając na kanapie.
Jimin usiadł obok mnie i objął ramieniem.
- Gdybyś była w ciąży to kochałbym dziecko już od zaraz. Dbałbym o was oboje. Kariera to nie wszystko. Ty jesteś dla mnie ważna - mówiąc to dotykał moje udo i patrzył w moje oczy.
- Idziemy do domu? - zapytałam.
- Chcesz iść do domu? Myślałem o czymś innym.
- A mój brat?
- Chłopcy z nim są, poradzi sobie. - odpowiedział Jimin uśmiechając się tajemniczo.
- Co ty wymyśliłeś? Mów mi już - powiedziałam wyraźnie zainteresowana tym co wychodziło z jego ust.
- Zobaczysz. Chodźmy do samochodu. Daj mi kluczyki, poprowadzę.
- Czym tu dotarłeś?
- Ochrona mnie przywiozła. To gdzie te kluczyki?
- W mojej torebce.
Podszedł do mojego biurka i wziął torebkę i telefon. Odwrócił się w moją stronę. Patrzyłam na niego i wiedziałam, że muszę mu coś powiedzieć.
- Czuję się strasznie samotna - powiedziałam patrząc w okno.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytał wyraźnie zdziwiony tym co do niego powiedziałam.
- Nie mam prawie żadnych koleżanek. Nie mówiąc już o jakiejkolwiek przyjaciółce. Wszyscy się ode mnie odwrócili. - odpowiedziałam i wstałam z kanapy.
Jimin patrzył na mnie i nie wiedział co ma mi odpowiedzieć. Zbliżył się i przytulił mnie do siebie. Objęłam go w pasie i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
- Kochanie, nie mów tak. Masz mnie i są chłopaki. Zawsze jesteśmy z tobą. Dlaczego tak myślisz? Masz brata, rodziców - powiedział dotykając moją głowę.
- Z wami nie da się rozmawiać o wszystkim, jest mi trochę smutno, że nie potrafię stworzyć z nikim żadnej relacji. - westchnęłam cicho.
- To wcale nie prawda. To inni nie potrafią cię polubić. Jesteś naprawdę kochaną i miłą osobą. Nie znają się - chciał mnie pocieszyć.
- Na pewno się nie znają. - wymamrotałam.
- Skarbie, naprawdę nie masz co się smucić. Choć idziemy? Poprawię ci humor. - odpowiedział całując moje czoło.
- Dobrze - odpowiedziałam biorąc jego dłoń.
Jimin zabrał moje rzeczy, ja zamknęłam biuro i wyszliśmy do samochodu.
Znaleźliśmy się na drodze jadąc w nieznaną mi okolice. Nie była to droga do domu. Siedziałam na fotelu i patrzyłam w szybę. Jimin zaczął dotykać moje udo.
- Skąd odkryłaś swoją pasję do fotografii? - zapytał mnie chyba tylko po to żeby mnie rozweselić.
- Jak miałam 15 lat znalazłam w naszym starym domu, na strychu, apart mojego dziadka. Robił czarno - białe zdjęcia. Zaczęłam fotografować tak na próbę i spodobało mi się to bardzo. Zapisałam się na kurs fotografii a potem chodziłam do liceum o takim profilu do tego miałam dodatkowe zajęcia. - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Robiłaś już zdjęcia jakimś sławnym osobom? - pytał dalej.
- Tak, takim jednym chłopakom z BTS znasz? Oprócz nich na mojej liście jest Selena Gomez. - zaczęłam się śmiać.
- Znam BTS, Selenę też kojarzę - odpowiedział wesoły, że zaczęłam się śmiać.
- Cieszę się.
- Już dawno chciałem cię zapytać czy moglibyśmy zrobić sobie taką sesje zdjęciową razem? - spojrzał na mnie.
- Czemu nie? Jestem jak najbardziej na tak. Jak tylko będę mieć czas, zrobimy to, Jimin tak właściwie to gdzie my jedziemy? - zapytałam.
- Zaraz zobaczysz. Jesteśmy prawie na miejscu. - odpowiedział i skręcił w prawo.
Wjechaliśmy w wąską ulicę. Po obu jej stronach były drzewa i domy. Gdy byliśmy mniej więcej na środku Jimin zatrzymał samochód pod jakimś domem. Kompletnie nie wiedziałam dlaczego się tu znajdujemy i o co dokładnie mu chodzi.
- Jesteśmy na miejscu. Chodź - powiedział i wyszedł z auta.
Wyszłam zaraz po nim i zamknęłam drzwi. Okolica była bardzo ładna. Wszędzie drzewa i krzewy.
- Dlaczego tu przyjechaliśmy? - moja mina pokazywała, że nie rozumiem dlaczego tu jesteśmy.
- Za chwilkę wszystko Ci wytłumaczę - złapał moją dłoń i zaczął prowadzić w stronę wejścia do domu przy którym zaparkowaliśmy samochód.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro