XV
Autorka: Udało się napisać kolejny i wiem, co wydarzy się w następnym, więc może również niedługo się pojawi.
****************
Tegoroczny marzec był deszczowy, pełen błota i szarości. Słońce rzadko kiedy wychodziło zza chmur. Mówiąc krótko pogoda była depresyjna i tak właśnie dzisiaj czuł się Harry. To nie był dobry dzień. Ian obudził go ok. 4.00 i nie miał zamaru ponownie zasnąć. Opiekunka, którą udało mu się znaeźć do Iana utknęła w korku, więc się spóźniła, co spowodowało, że na bardzo ważne spotkanie przyjachał z 40 minutowym opóźnieniem. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść.
W końcu po ponad 3 godzinnym spotkaniu, z bólem głowy opuścił salę konferencyjną i skierował się do swojego gabietu. Opadł na fotel, zastanawiając się gdzie trzymał leki przeciwbólowe. Jego rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Ekran wyświetlał numer opiekunki Iana, jego serce mocniej zabiło. Czy coś się stało? Stefani jeszcze ani razu do niego nie zadzwoniła. Z niepokojem sięgnął po telefon, odbierając połączenie.
- Tak?
- Panie Styles - głos kobiety był spanikowny - Zalało pana mieszkanie.
- Słucham?! - wyprostował się gwałtownie na fotelu - Zaraz będę w domu.
Rozłączył się, nieczekając na jakąkolwiek odpowiedź od kobiety. Wypadł z gabinetu, informując asystentkę, że dzisiaj już nie wróci i skierował się do windy.
****************
Jego mieszkanie nie nadawało się do życia w nim, wymagło porządnego remontu. Okazało się, że pękła rura u państwa Berry, którzy mieszkalni nad nim. Stefani w tym czasie była na spacerze z Ianem, a gdy wróciła i zauważyła co się stało, woda zdążyła wyrządzić sporo szkód.
Nie pozostało mu nic innego, jak tylko znaleźć tymczasowe lokum, wynająć ekipę remontową i czekać, aż mieszkanie będzie gotowe. Pozbierał suche ubrania, swoje i Iana, po czym zapakował je do torby. Teraz pozostawało jedno pytanie, gdzie powinien na ten czas zamieszkać? Miał jedną myśl w głowie, jednak nie wiedział czy to się uda. Mimo to postanowił zaryzykować. W końcu Louis sam zaproponował mu pomoc.
***************
- Dziękuję Lou, nawet nie wiesz jak bardzo mi ulżyło, gdy zgodziłeś się aby tutaj zamieszkał - Harry wszedł do domu, za pomocą jednej ręki podtrzymując Iana, w drugiej trzymają torbę z ich rzeczami - I przepraszam za kłopot.
- Daj spokój - podszedł do mężczyzny, odbierając od niego dziecko, aby ten mógł się na spokojnie rozebrać - Przecież mówiłem ci, że jeśli będziesz potrzebował pomocy, możesz na mnie liczyć.
- Tata - bliźniaki nie mogąc się już doczekać, wybiegły z salonu rzucając się na ojca. Harry uklęknął mocno przytulając swoje dzieci. Po tym, jak Harry zadzwonił i poprosił o pomoc, Louis poinformował swoje dzieci, że przez jakiś czas ich ojciec z nimi zamieszka. Cała trójka, nawet Adam bardzo ucieszyli się z tej informacji.
- Pokój gościnny jest gotowy, możesz iść się rozpakować. Iana zostaw mi, zajmę się nim.
Kędzierzawy jedynie kiwnął głową, zabierając torbę i znikając w korytarzu. Louis w tym czasie udał się do kuchni, chcąc przypilnować gotujące się warzywa.
Najmłodszy Styles rozglądał się po pomieszczeniu, swoimi dużymi zielonymi oczami, wymachując rączkami i starając się złapać wszystko co było w zasięgu wzroku.
- Jesteśmy - z przedpokoju dało się słyszeć trzask drzwi, a chwilę później w pomieszczeniu pojawił się Adam z Natem.
- Dobrze, że wróciliście. Weźcie Iana i zajmijcie się nim - podszedł do syna, podając mu chłopca - Muszę dokończyć obiad, a tata jest zajęty rozpakowywaniem.
W chwili gdy miał zacząć kroić ugotowane już warzywa, rozbrzmiał dzwonek. Wytarł ręce w ścierkę i skierował się do drzwi.
- Cześć skarbie - przed wejściem stał Aiden.
- Hej - odpowiedział nim wyższy pochylił się nad nim i pocałował.
- Gotowy? - wszedł do środka, nie czekając na zaproszenie szatyna.
- Um...na co? - zaraz po wypowiedzeniu tych słów go olśniło - Kompletnie zapomniałem - spojrzał ze skruchą na swojego chłopaka - Przepraszam, ale nie dam rady dzisiaj pojechać do twojej siostry.
Dzisiaj siostra Aidena obchodziła swoje urodziny i zaprosiła Grimshawa, razem z Louisem chcąc go poznać. Ostatnie dni były jednak dla szatyna bardzo pracowite, dodatkowo jeszcze przyjazd Harry'ego, przez co kompletie zapomniał o zaproszeniu.
- Jak to?
- Ja... - próbował się wytłumaczyć, jednak w tym momencie pojawił się Styles. Przywitał się z Aidenem, czując się odrobinę niezręcznie pod czujnym spojrzeniem mężczyzny, dlatego też szybko ulotnił się do salonu.
- Wystawiasz mnie dla byłego męża? - syknął wściekle. Pomimo tego, że Harry i Louis nie byli razem od dłuższego czasu, ten w dalszym ciągu był zazdrosny o kędzierzawego. Pomimo związku z szatynem, miał świadomość, że Styles w dalszym ciągu jest dla niego bardzo ważny.
- To nie tak - próbował się wytłumaczyć - Po prostu Harry ma ostatnio małe problemy i zapropnowałem mu pomoc. Zostanie u mnie na kilka dni.
- Zostanie? U ciebie? - Grimshaw już nie był zły, on był wściekły. Louis wiedział, że to nie spodoba się jego partnerowi, jednak nie sądził, że aż tak się zdenerwuje. Zresztą jakby tego było mało, ostatnio mieli naprawdę niewiele czasu, aby się widywać. Jedynie w pracy, ale to nie było to samo. I teraz gdy w końcu mieli możliwość spędzić trochę czasu ze sobą, w wolnym czasie, okazało się, że Louis zapomniał o tym.
- Aiden, to tylko... - niższy próbował coś powiedzieć, jednak mężczyzna mu nie pozowlił dokończyć.
- Gdy ja sugerowałem wspólne zamieszkanie, nie chciałeś się zgodzić, ale byłego męża przyjmujesz z otwartymi ramionami! - wiedział, że Aiden ma prawo być zły, jednak nie podobało mu się w jaki sposób do niego mówił.
- To co innego - powoli narastał w nim irytacja - Po pierwsze Harry jest również ojcem moich dzieci, nie jest dla nich obcym. Po drugie to tylko chwilowo, póki nie zakończy się remont w jego mieszkaniu.
- Czyli jestem obcym dla was - prychnął, zakładając ramiona na piersi.
- Wiesz o co mi chodzi.
- Świetne - odwrócił się, podchodząc do drzwi - Obcy nie będzie już zakłócał rodzinnego czasu - rzucił przez ramię, nim z trzaskiem opuścił dom.
Louis westchnął opierając się o najbliższą ścianę. Było mu przkro z powodu Aidena, jednak nie tak bardzo jak powinno. I to bardziej martwiło szatyna, niż kłótnia, która miała miejsce chwilę wcześniej. Jasne lubił Grimshawa, zależało mu na nim, jednak bardziej jak na przyjacielu niż chłopaku. Czy dobrze robił wiążąc się z nim, może powinien z nim zerwać? Takie myśli ostatnio coraz częściej go nachodziły.
- Wszytsko w porządku? - głos Harry'ego wyrwał go z zamyślenia. Zielone tęczówki wptrywały się w niego z niepokojem.
- Tak - posłał mu lekki uśmiech, opychając się od ściany i kierując do kuchni.
- Wiesz, mogę zająć się dziećmi, więc mogłbyś... - wiedział, że nie powinien podsłuchiwać, ale nic nie mógł na to poradzić.
- Nie trzeba - pokręcił głową - Jeśli mam być szczery, nie miałem ochoty tam jechać - wiedział, że przedstawiając Louisa swojej rodzinie, Aiden próbował przenieść ich zwiazek na wyższy poziom. Ten jednak wolał pozostać na etapie, na którym byli.
- W porządku - Harry skłamałby, mówiąc że nie ucieszyły go słowa szatyna - Pomóc?
- Jasne.
************
Od kłótni pomiędzy Louisem i Aidenem minęło kilka dni. Szatyn w tym czasie nie kontaktwał się ze swoim chłopakiem, chcąc dać mu czas by ochłonął. Tak to sobie przynajmniej tłumaczył. W rzeczywistości było mu to na rękę. Dzięk temu mógł wolny czas spędzić ze swoimi dziećmi oraz Harrym i małym Ianem. Pomimo tego, że maluch nie był jego dzieckiem, przywiązał się do niego i traktował jak swoje włase. Wiedział, że gdy Styles wróci do swojego mieszkania, będzie mu brakowało malca, i możliwe, że jego ojca również.
Pomimo tego co zrobił Harry, Louis skłamałby mówiąc, że już nic do niego nie czuje. Spędzili wspólnie wiele lat, mają mnóstwo wspaniałych wspomnień, które powracały do niego im dłużej przebywali razem. Pragnął, aby te czasy wróciły, ale czy był na to gotowy? Czy byłby wstanie wrócić do Stylesa, zapominając o tym co było, czy potrafiłby zaufać mu ponownie?
No i jeszcze był Aiden, pomimo tego, że szatyn był coraz bardziej pewny, tego że nie kocha go, nie potrafił zakończyć ich związku. Wiedział jak bardzo Grimshawowi zależało, jak bardzo się starał i wiedział jak bardzo zostanie zraniony, jeśli z nim zerwie.
************
Czuł jak łzy zbierają się w jego oczach, podczas gdy usta układały się w czułym uśmiechu. Dochodziła 22.00, a on leżał zakopany w łóżku i przeglądał stare zdjęcia, które przedstawiały jego rodzinę - on i Harry na festiwalu z zaczów liceum; z czasów gdy Styles koncertował i podróżował po świecie; z małym Adamem; z ich podróży poślubnej; ze wspólnych wakacji; narodziny bliźniaków i dużo, dużo więcej. Przyjemne ciepło rozchodziło się po jego ciele, a serce mocniej biło, gdy tylko przypominał sobie każdą z chwil spedzoną z Harrym i dziećmi.
Ciche pukanie wybudziło go ze wspomnień.
- Hej Lou - Harry wszedł do sypialni, podchodząc do łóżeczka turstycznego, w którym spał Ian. Harry miał ostatnio urwanie głowy w pracy. Wychodził wcześnie, wracał późno - tak jak dzisiaj - więc Louis zaproponował, żeby na ten czas Ian spał w jego sypialni, więdząc że Styles potrzebuje dobrego wypoczynku.
- Hej, kiedy wróciłeś?
- Pół godziny temu. Przyszedłem tylko powiedzieć, że dzwonił ekipa remontowa.
- Oh? - przyjemne uczucie w ciele szatyna zostało zastąpione niepokojem.
- Jutro kończą, więc będę mógł wrócić - Louis nic nie mógł poradzić, ale słysząc te słowa miał ochotę płakać i prosić Harry'ego aby został. Wedział jednak, że nie powinien. To tylko bardziej skomplikowałoby ich relację.
- To dobrze - posłał mu słaby uśmiech, próbując ukryć smutek.
- Tak - westachnął - Dziękuję ci, że mnie przygarnąłeś - podszedł do łóżka, przysiadając na brzegu - Wszytsko dobrze? - w pokoju świeciła się jedynie lampka nocna, więc dopiero teraz kędzierzawy był w stanie dostrzec łzy w kącikach błękitnych oczu.
- Nie, wspominam - skłamał, bo te łzy były wywołane słowami Stylesa. Przesunął się na łóżku, robiąc miejsce dla mężczyzny, tym samym zapraszając go, aby usiadł bliżej. Gdy obaj byli już wygodnie ułożeni, umieścił pomiedzy nimi tablet, na którym oglądał zdjęcia - Pamiętsz? To z twojego koncertu w Wiedniu - zdjęcie przedstawiało ich w szpitalu. Harry z naburmuszoną miną i nogą w gipsie leżał na szpitalnym łóżku, z kolei szatyn siedział obok niego z wyrazem twarzy "ostrzegałem" - Mówiłem ci, abyś nie pajacował na scenie i patrzył gdzie stawiasz nogi. Ty jednak nie słuchałeś i spadłeś ze sceny łamiąc nogę - zaśmiał się na to wspomnienie, chociaż wtedy nie było zabawnie.
- Tak, musiałem zrobić przerwę w trasie, a ty przez kolejny miesiąc mi to wypominałeś.
Louis przesunąl palcem, kolejne zdjęcie również zostało zrobione w szpitalu, jednak tym razem przedstawiało ono Louisa z nowonarodzonym Adamem. Harry pamietał jaki był wtedy dumny ze swojego męża. Następne zdjęcie było z ich ślubu, a kolejne z wakacji na Hawajach. Przeglądali wspólnie zdjęcia, wspominając i nawet nie zauważyli jak siedzieli objęci. Louis oparł się o kędzierzawego, ten z kolei objął go ramieniem. Dłonią gładził odsłonięty kawałek skóry na brzuchu szatyna. Przjemny dreszcz rozchodził się po ciele Louisa i chodź wiedział, że to nie powinno się dziać, nie potrafił odepchąć byłego męża. Czuł się dobrze, podobało mu się to.
To była tak cudowna chwila, że Harry zapomniał na moment o tym, co zrobił, o tym, że nie są już małżeństwem. Czuł się, jakby nic się nie zmieniło, nie doszło do zdrady, ani rozwodu. Jakby dalej byli kochjącym się małżeństwem.
Nie myśląc nad tym co robi, nachylił się, składając delikatny pocałunek na szyi Louisa.
- Harry - jęknął, przerywając swoją wcześniejszą wypowiedź. Styles w odpowiedzi na to złożył kolejny pocałunek, odrobinę niżej. Czuł jak ciało niższego drży. Czuł się dumny, że w dalszym ciągu działa na byłego męża.
- Kocham cię, Lou i nigdy nie przestanę - szepnął do ucha mężczyzny, przygryzając lekko płatek.
A Louis? Pozwalając ponieść się chwili i uczuciom, którymi dalej dażył mężczyznę, odwrócił się do niego łącząc ich usta w pocałunku. To było tak dobre i znane mu uczucie, za którym tęsknił, że miał ochotę płakać.
Harry objął mocno szatyna, przyciskając do siebie. Nie zajęło im długo, jak pozbyli się swoich ubrań, a ciche jęki wypełniły pomieszczenie. W końcu oboje za tym tęsknili.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro