XII
Był już styczeń. Minęły święta, jak i urodziny Louis, które Harry spędził z rodziną, ku niezadowoleniu Amandy. Kobieta łudziła się, że Styles spędzi ten czas z nią i z Ianem, dlatego odmówiła, gdy jej rodzina zaproponowała przyjazd. Mężczyzna jednak się tym nie specjalnie przejął. Już wcześniej umówili się z Louisem, że jadą co Holmes Chapel, do rodziców kędzierzawego. Ostatecznie kobieta i tak pojechała z nim, ponieważ Anne bardzo chciała w tym czasie mieć przy sobie Iana, a blondynka nie zgodziła się by maluch jechał bez niej. Jedynym plusem było, że nie sprawiała za wiele problemów. Wręcz przeciwnie wciąż robiła wszystko by przypodobać się rodzinie Stylesa, z nadzieją, że zdobędzie tym mężczyznę.
Aiden nie był zbyt zadowolony, że jego chłopak spędzi święta że swoim byłym mężem, jednak rozumiał sytuację. Mimo to tkwiła w nim obawa, że dojdzie do czegoś pomiędzy Louisem i Harrym, zwłaszcza że był świadom uczuć ukochanego, do byłego męża. Dlatego też codziennie wydzwaniał do sztywna, chcąc w ten sposób dowiedzieć się jak wygląda sytuacja.
Z wielką ulgą przyjął koniec świąt i powrót Louisa do Londynu.
*****
Ian skończył 12 tygodni, gdy Harry postanowił w końcu wrócić do swojego wynajmowanego mieszkania.
To była sobota, Harry obudził się dość wcześnie i pomimo granatu za oknem, który dopiero zaczynał się przejaśniać, postanowił wstać. Po szybkiej toalecie, skierował się do pokoju Iana. Maluch wciąż spał, więc jedynie naciągnął na maleńkie ciałko kołderkę i ze smutnym uśmiechem wycofał się z pokoiku.
Pomimo trzech miesięcy spędzonych ze swoim synem, nie potrafił go pokochać. W ogóle nie chciał przebywać z malcem i gdy nie było to konieczne, nie zajmował się nim. Czy przez to był złym ojcem? Może, ale każde spojrzenie na Iana przypominało mu, jak bardzo spieprzył swoje życie.
Gdyby nie ta jedna noc, teraz zapewne leżałyby w łóżku z Louisem, trzymając go mocno w swoich ramionach. Korzystaliby z ostatnich chwil spokoju, nim wstałyby ich dzieci, domagając się śniadania. Rozmawialiby cicho, co jakiś czas kradnąc sobie nawzajem całusy. Zastanawiał się, czy szatyn byłby w ciąży. Pamiętał, jak przed pojawieniem się Mandy, rozmawiali na temat kolejnej dziecka. Oboje chcieli spróbować. Niestety teraz Harry mógł tylko gdybać i marzyć.
Amanda wstała godzinę później, ale tylko dlatego, że Ian zaczął płakać. Gdy Harry zjawił się w pomieszczeniu, stała po środku niewielkiego pokoju w swojej piżamie. Jej warkocz, który zaplotła na noc, nie wyglądał już tak schludnie, a na jej twarzy wciąż widoczny był sen.
Oparł się o framugę, czekając aż kobieta skończy zajmować się ich dzieckiem. Gdy malec z powrotem leżał w swoim łóżku, Mandy po raz pierwszy zaszczyciła Harry'ego spojrzeniem.
- Dlaczego nim się nie zająłeś? - w jej głosie dosłyszalny był wyrzut.
- Byłem zajęty pakowaniem – wzruszył ramionami, odpychając się od framugi i podążając do kuchni za kobietą, która opuściła pokój.
- Wyjeżdżamy? Jakieś wakacje? – spojrzała z zaciekawieniem na kędzierzawego, a w jej oczach dostrzegalne było podekscytowanie. Po oburzeniu nie było ani śladu.
- Ja wyjeżdżam – zaznaczył – A dokładniej wracam do siebie – wyjaśnił.
- Jak to?
- Nigdy nie mówiłem, że wprowadzam się do ciebie na stałe. Wręcz przeciwnie zaznaczyłem, że to tylko na jakiś czas, dopóki nie poczujesz się lepiej. Widzę się, że już z tobą dobrze, więc wracam do swojego mieszkania - widział jak z każdym słowem mina kobiety rzednie i nic nie mógł poradzić na to, że czuł satysfakcję.
- A co z dzieckiem?
- Przecież go nie porzucam. Będę Iana odwiedzał, jak podrośnie zacznę zabierać do siebie i zawsze pomogę, gdy będzie trzeba.
- A-ale... - widział, że blondynce brakuje argumentów.
- Jestem już spakowany, pożegnam się z synem i wracam do siebie - odwrócił się na pięcie, zostawiając wściekłą kobietę samą.
*****
Nie sądził, że powrót do swojego mieszkania, z dala od Mandy, sprawi, że poczuje ogromną ulgę.
Pierwszą rzeczą po rozpakowaniu, było wysprzątanie domu. Nie było go tutaj od kilku tygodni i przez ten czas zdążyła się nagromadzić spora warstwa kurzu. Niby mógł zamówić sprzątaczkę, ale w sumie nie miał co robić, więc dlaczego by nie posprzątać. Przynajmniej skupi się na czymś innym i nie będzie się czuł tak bardzo samotny, jak zazwyczaj.
*****
Nerwowo zerkał na zegarek i zastanawiał się ile to jeszcze potrwa. Siedział na kanapie, w swoim salonie, wtulony w bok swojego partnera.
Aiden zaskoczył go swoją wizytą i to nie tak, że nie cieszył się z wizyty swojego chłopaka, jednak od kilku dni coś go trapiło. I gdy w końcu nastał ten dzień, kiedy znalazł w sobie odwagę, aby to sprawdzić, coś musiało mu przeszkodzić.
W końcu nadeszła ta chwila, gdy Aiden uznał, że to najwyższa pora, aby wrócić do domu. Na szczęście nie nalegał na to by zostać na noc.
Louis odprowadził go do drzwi, żegnając pocałunkiem. Gdy tylko miał pewność, że mężczyzna odjechał udał się do pokoju bliźniaków, upewniający się, że maluchy śpią.
Dziesięć minut później siedział w łazience, na wannie nerwowo tupiąc nogą i zerkając na pralkę, gdzie leżał test ciążowy.
W końcu telefon dał znać, że wyznaczony czas minął. Louis wzdrygnął się na ten dziwięk, nim sięgnął po urządzenie wyłączając je.
Z mocno bijącym sercem podniósł się z wanny, w duchu modląc się, aby wynik był negatywny. To nie był dobry czas na dziecko, nie z Aidenem. Miał już dzieci, wciąż coś czuł do swojego byłego męża i nie uważał, aby dziecko z innym mężczyzną było teraz dobrym pomysłem. Owszem przed rozwodem rozmawiali ze Stylesem na temat dziecka, ale to było co innego, to był Harry.
Zamknął oczy, drżącą dłonią sięgając po mały przedmiot. Policzył do trzech, starając się chociaż odrobinę uspokoić, nim uchylił powieki, a wtedy jego serce na moment stanęło.
*****
Minęły dwa tygodnie, od kiedy wyprowadził się od Mandy. Przez cały ten czas nie widział się z kobietą i swoim synem. Czuł przez to wyrzuty sumienia, w końcu obiecał odwiedzać Iana, jednak po tym, jak blondynka codziennie do niego wydzwaniała z najmniejszymi błahostkami, nie miał ochoty jej widzieć. W pewnym moment nawet przestał odbierać telefony.
Zegar wskazywał 7.31, gdy uznał, że pora wyjść z domu i udać się do pracy. Dopił resztki kawy, którą miał w kubku, nim włożył go – razem z pustym także talerzem – do zmywarki. Sprawdził czy ma wszystkie potrzebne dokumenty, nim skierował się do wyjścia. Założył buty, ubrał płaszcz i sięgając po portfel oraz klucze otworzył drzwi, coś jednak zagradzało mu drogę.
*************
Autorka: Kolejny dosyć krótki rozdział, ale nie chciałam tutaj wciskać nic na siłę, a zależało mi aby tak się to zakończyło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro