Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VIII

Gdy Harry dotarł do mieszkania, które wynajął dla Mandy nie zastał tam kobiety. Po krótkim telefonie dowiedział się, że blondynka była na zakupach i właśnie wraca do domu. Postanowił więc poczekać na nią w środku. Skoro miał klucze, to dlaczego by nie skorzystać.

Kończył pić herbatę, którą sobie zrobił, oglądając telewizję, gdy weszła do środka w dłoniach trzymając torby z zakupami.

- Powinnaś się teraz oszczędzać, a nie łazić po sklepach – skarcił ją, podchodząc do blondynki i odbierając torby.

- Nic mi nie będzie – machnęła ręką, opadając na kanapę – Harry, skarbie mógłbyś zrobić mi herbaty – skrzywił się, słysząc jak go nazwała kobieta, jednak posłusznie udał się do kuchni. Wrócił po chwili, stawiając przed Mandy kubek z gorącym napojem – Stęskniłeś się za mną?

- Nie specjalnie – odpowiedział bez entuzjazmu – Chciałem ci tylko przypomnieć, że w piątek wyjeżdżam. Poprosiłem Bena, aby do ciebie zaglądał. Jakby coś się działo, jego numer zostawiłem ci w kuchni.

- Jak to wyjeżdżasz? – zmarszczyła brwi. Wyglądała jakby nie wiedziała o czym mówi Styles.

- Mówiłem ci, że jadę z dziećmi na wakacje – przypomniał jej.

- A ja to co? Tutaj również jest twoje dziecko – położyła dłoń na okrągłym brzuchu. Harry miał ochotę przewrócić oczami, jednak powstrzymał się. Miał dość zachowania kobiety, a podkreślanie na każdym kroku, że mają razem dziecko, tylko zwiększało jego niechęć. Do niej i do maluszka. Wiedział, że to złe, że dziecko niczemu nie zawiniło, jednak nie potrafił go pokochać. Oczywiście wziął za to odpowiedzialność, w końcu brał w tym udział, jednak nic nie poradził na swoje uczucia. Miał jednak nadzieję, że to zmieni się po narodzinach malca. Nie chciał, aby czuło się gorsze od swojego rodzeństwa, nawet jeśli nie przepadał za jego matką.

- Jak się urodzi i podrośnie, wtedy również będę go zabierał. Póki co, chcę spędzić kilka dni tylko z moją rodziną, a ty do niej nie należysz – odpowiedział złośliwie. Naprawdę miał dość tej kobiety i nie rozumiał, co takiego zrobiła, że zainteresował się nią pod wpływem alkoholu – Przypominam, w piątek wyjeżdżam i raczej przed tym, już się tutaj nie pojawię. Gdyby coś się działo numer do Bena masz na lodówce.

Po tych słowa odwrócił się i opuścił mieszkanie, zostawiając oburzoną blondynkę samą.

*****

Piątek nadszedł szybciej niż sądzili. Około czternastej, Harry wraz z Anne pojawili się w domu Louisa, aby zabrać jego i dzieci na lotnisko. Spakowane torby leżały w holu, więc Harry mógł od razu je zabrać i spakować do bagażnika taksówki. W tym czasie Anne, witała się z szatynem i wnukami.

- Louis – wyciągnęła dłonie w kierunku mężczyzny, dając mu znak, aby ją uścisnął – Tęskniłam kochanie.

- Ja również Anne – chętnie wtulał się w ramiona kobiety. Brunetka oczywiście wiedziała o sytuacji Harry'ego i Louisa. Mimo to jej relacje z szatynem wciąż pozostawały bliskie. Starała się nie oceniać żadnej ze stron, chociaż poczuła lekkie rozczarowanie synem, gdy dowiedziała się co zrobił.

- Babcia! – bliźniaki wbiegł z salonu, z piskiem rzucając się kobietę.

- Moje skarby! – przytuliła dzieci – Znowu urośliście – zaśmiała się, całując każdego z nich w policzki, nim podniosła się z ziemi i zwróciła do najstarszego w nuka – Adam, kochanie – przytuliła nastolatka.

- Cześć babciu – oddał uścisk.

- Jak się trzymasz? – wiedziała o problemach chłopka, po tym, jak dowiedział się o zdradzie swojego ojca.

- Jest lepiej.

- Wszyscy gotowi? – Harry pojawił się w wejściu do domu.

- Jeszcze czekamy na Nate – wyjaśnił Adam – Zaraz powinien być.

Kilka minut później pojawił się Mills i wszyscy wsiedli do zamówionej wcześniej taksówki. Oczywiście, jak zwykle o tej porze, przeprawa przez Londyn nie była najłatwiejsza, jednak wyjechali na tyle wcześnie, że nie musieli obawiać się o spóźnienie.

*****

Po ponad trzynastu godzinach lotu dotarli na miejsce. Pomimo tego, że mieli naprawdę dobre warunki lotu, wszyscy byli zmęczeni i chcieli odpocząć. Pierwszą rzeczą, jaką zrobili po dotarciu do ich domku, było rozlokowanie się w pokojach.

Adam i Nate zostawili bagaże w pokoju i od razu skierowali się do tylnego wyjścia, które prowadziło na plażę, obiecując, że rozpakują się jak wrócą. Louis zgodził się, aby zostawili to na później, pod warunkiem, że wezmą ze sobą bliźniaki. Sam chciał w spokoju rozpakować torby swoje i dzieci, a wiedział, że Freddie i Layla tylko by to utrudniali.

******

Tego dnia dość szybko wszyscy się położyli. Byli zmęczeni podróżą i dość emocjonującym dniem, nowym otoczeniem. Bliźniaki padły od razu po kolacji, starsi poszli spać niewiele później.

Pomimo ogromnego zmęczenia Louis nie potrafił przespać spokojnie całej nocy. Jednak to nie było dla niego nic nowego. Zawsze tak miał w nowych miejscach, że w pierwszą noc źle spał. A obecność Harry'ego w pokoju wcale mu nie pomagała. Nawet jeśli spał na osobnym łóżku.

Po przygotowaniu sobie herbaty, skierował się do tylnego wyjścia. Na podeście, znajdowało się kilka leżaków i planował posiedzieć tam chwilę, pozwalając, aby szum oceanu pomógł mu się uspokoić. W nikłym świetle księżyca dostrzegł postać zajmującą jeden z leżaków.

- Widzę, że nie tylko ja nie śpię – Anne wzdrygnęła się na niespodziewany głos.

- Pierwsze noce w nowym miejscu są dla mnie ciężkie – wzruszyła ramionami, ponownie się rozluźniając.

- Mam to samo – zajął leżak obok brunetki. Wziął łyk gorącej herbaty, nim odłożył kubek na podest obok leżaka.

- Jak sobie radzisz, kochanie? – sięgnęła ręką do dłoni szatyna, ściskając ją lekko. Kochała Louisa jak własne dziecko i martwiła się o niego.

- Cóż...jest w porządku – wzruszył ramionami – Tak myślę.

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że Harry to zrobił – Louis przyglądał się twarzy kobiety, która również się w niego wpatrywała. W jej oczach widział łzy – Przecież był tak bardzo w tobie zakochany, dalej jest.

- Stało się – ścisnął dłoń Anne – Też go kocham, tak przynajmniej mi się wydaje. Początkowo byłem wściekły, nie chciałem mieć z nim nic wspólnego, dlatego też wystąpiłem o rozwód. Z czasem jednak się uspokoiłem i myślałem nawet nad wycofaniem papierów, ale... - zamilkł na chwilę, zastanawiając się – ostatecznie doszedłem do wniosku, że chyba nie dam rady żyć z Harrym, być jego mężem, mając świadomość, że nie tylko przespał się z inną, ale i spodziewa się z nią dziecka. Po za tym, już zawsze byłby we mnie strach, że gdybyśmy się znowu pokłócili, Harry ponownie by mnie zdradził.

- Rozumiem i nie będę cię namawiać, abyś dał szansę mojemu synowi. Sama pewnie zachowałabym się podobnie. Nie chcę jednak was stracić – ciebie i dzieci.

- Nie stracisz Anne – uniósł się na leżaku, siadając obok kobiety – Wszyscy cię kochamy i zawsze jesteś u nas mile widziana.

- Dziękuję – pozwoliła, aby mężczyzna ją objął i przytulił od siebie – Również bardzo was kocham. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro