VI
Autorka: Jeszcze nie skończyłam tego ff, i prawdopodobnie jeszcze duuużo czasu mi to zajmie, ale mam jeszcze dwa rodziały do przodu i uznałam, że nic się nie stanie, jeśli dodam tutaj coś nowego:)
Zapraszam Was również na mojego indtagrama, który dotyczy tylko moich ff. Pojawiają się tam fragmenty lub nowe pomysły:)
https://www.instagram.com/smallworldinsideofme/ -> przekierowanie w linku zewnętrzynym :)
***************************
Louis wchodząc do domu, wiedział czego może się spodziewać. Harry zadzwonił do niego, informując szatyna o co chodziło. Nie był zadowolony, że jego syn się bił z innym chłopakiem, mimo to czuł dumę, że nastolatek stanął w obronie jego i swojego przyjaciela.
Bliźniaki, gdy tylko uchyliły się drzwi, wparowały do środka, pędząc do salonu. Do uszu szatyna doszedł głos Adama, więc domyślił się, że to tam przebywa chłopak. I miał racje. Młody Styles leżał na kanapie z mrożonką przyłożoną do oka. Bliźniaki stały przy nim, zaciekawione, dlaczego ich brat trzymał mrożony groszek na twarzy.
- Hej, jak się czujesz? – szatyn przysiadł na kanapie, obok syna.
- Jest dobrze – mruknął – Rozumiem, że tata ci powiedział.
- Tak i wiedz, że nie podoba mi się, że bijesz się z innymi – starał się przybrać surowy wyraz twarzy – Ale – zaczął, widząc, że nastolatek otwiera usta – jestem z ciebie dumny, że stanąłeś w obronie mojej i Nate'a. Kocham cię, skarbie – uśmiechnął się czule do Adama.
- Ja ciebie też mamo.
- No, teraz pokaż mi to oko – sięgnął do dłoni chłopaka, którą przytrzymywał mrożonkę i odsunął ją od twarzy – Nie wygląda źle, ale przez jakiś czas siniak będzie widoczny.
- Przeżyję – wzruszył ramionami.
*****
Piątkowy wieczór był dość chaotyczny dla Louisa. Musiał przygotować się do spotkania z Aidenem i przygotować bliźniaki na kolejny weekend z tatą. Adam, pomimo tego, że nie był już tak bardzo negatywnie nastawiony do Harry'ego, nie chciał jechać. Powiedział, że jeszcze nie czuje się gotowy, aby spędzać weekend z ojcem.
Był w swojej sypialni, kończąc się ubierać, gdy usłyszał piski i krzyki swoich najmłodszych pociech. Domyślił się, że przyjechał Harry i miał rację. Gdy zszedł na dół kędzierzawy trzymał bliźniaki na rękach, które z podekscytowaniem opowiadały mu o przyjęciu urodzinowym ich koleżanki z grupy – Ellie. Pojawienie się szatyna na schodach, przyciągnęło uwagę zielonookiego.
- Dobrze wyglądasz – skomplementował Louisa.
- Dziękuję – pomimo tego, że od wczoraj byli rozwiedzenie, wciąż reagował rumieńcem na komplementy Stylesa. Właśnie w tym momencie się za to nienawidził, ponieważ wiedział, że mężczyzna widzi jego czerwone policzki.
- Wybierasz się gdzieś? – szatyn zazwyczaj chodził po domu w dresach lub swetrach kędzierzawego, a wątpił, aby skądś wrócił.
- Um... - zmieszał się lekko. Nie bardzo chciał, aby Harry wiedział, że wychodzi z mężczyzną – Spotykam się z...kolegą.
- Kolegą?
- Aiden, jest u nas głównym copywriterem. Mogłeś go poznać, na jednym z przyjęć świątecznych – starał się sprawiać obojętnego.
- Możliwe – mruknął – To...to coś poważnego? – zapytał, nim zdążył pomyśleć.
- Harry...
- Przepraszam – odstawił bliźniaki, które zaczęły wiercić się w jego ramionach – Nie moja sprawa, w końcu nie jesteśmy już razem.
- Tak, nie twoja – mruknął. Nie chciał tłumaczyć mężczyźnie, że to ich pierwsza randka i nie sądzi, aby coś więcej się z tego rozwinęło.
- Czyli nie jedziesz z nami na wakacje? – podejrzewał, że skoro Louis z kimś się umawia, będzie chciał wykorzystać kilka dni spokoju.
- Cóż...um, myślałem o tym i...uznałem, że to może być dobry pomysł.
- Co?
- Możemy w ten sposób pokazać dzieciom, zwłaszcza Adamowi, że pomimo rozstania potrafimy żyć w zgodzie i spędzać rodzinnie czas – wyjaśnił.
- Cieszy mnie to, bardzo – szeroki uśmiech wykwitł na jego twarzy, a w policzkach ukazały się dołeczki, które szatyn tak bardzo kochał – Nie będę ci już zajmował czasu. Zabieram bliźniaki i jedziemy do mnie. Przywiozę je w niedzielę wieczorem i wtedy też omówimy szczegóły wyjazdu.
- W porządku.
- Freddie, Layla – kucnął, aby być na poziomie dzieci – Pamiętajcie, że macie być grzeczni i słuchać wszystkiego co mówi tata.
Rodzeństwo przytaknęło i po tym, jak wyściskali swoją mamę, podeszli do Harry'ego. Mężczyzna pomógł założyć buty bliźniakom i biorąc ich torbę wyszli z domu. Louis podążył za nimi, zatrzymując się w przejściu i obserwując, jak Styles pomaga dzieciom wsiąść do samochodu i zapina je w fotelikach.
W chwili, gdy Harry wycofywał samochód z podjazdu, podjechał Aiden. Widział, jak Harry zwalnia. Bał się, że mężczyzna zatrzyma się, aby spotkać się z Grimshawem, tak się jednak na szczęście nie stało.
Pomachał do Aidena, gdy ten wysiadł z samochodu. Z tylnego fotela zabrał bukiet róż i w kilku krokach był przed szatynem.
- Hej.
- Cześć, czekałeś na mnie – zażartował – To dla ciebie.
- Dziękuję. Poniekąd – zaśmiał się – Harry właśnie zabrał bliźniaki na weekend – wszedł do domu, a za nim podążył Grimshaw.
- Czyli mamy dom dla siebie – puścił do niego oczko, gdy Louis spojrzał na niego.
- Adam jest w domu – wyjął wazon szafki i skierował się do kuchni – Po za tym my wychodzimy i nie będzie później kawy.
- No cóż, dobre i to - wzruszył ramionami.
- Aiden – Louis westchnął, wracając do mężczyzny – Nie zrozum mnie źle, ale póki co nie chcę nowego związku. Zgodziłem się z tobą spotkać, ale wciąż jeszcze jest zbyt szybko, abym szukał czegoś nowego.
- Oh...um... - widział, że mężczyzna poczuł się zażenowany – Tak, rozumiem i przepraszam. Zbytnio się rozpędziłem.
- Jest w porządku – uśmiechnął się, uspokajając tym Grimshawa – Po prostu na razie się pilnuj.
- Postaram się. Możemy iść?
- Powiem tylko Adamowi, że wychodzę – skierował się schodami na piętro, gdy tylko Aiden skinął głową.
Zapukał w ciemne drzwi, a gdy usłyszał zaproszenie nacisnął klamkę wchodząc do środka. Adam siedział na podłodze, oparty o łóżko, a za nim na miękkim materacu siedział Nate, który zmieniał zaplątaną czuprynę młodego Stylesa na warkoczyki. Kawałek dalej na krześle leżał otwarty laptop, co powiedziało Louisowi, że oglądali pewnie jakiś film lub serial.
- Adam, mógłbyś tu chociaż trochę posprzątać, gdy odwiedza cię Nate – zwrócił uwagę nastolatkowi, spoglądając na bałagan w pokoju.
- Mamo – jęknął, wywracając oczami.
- Już do tego przywykłem – zaśmiał się Mills.
- Wychodzę, tata zabrał już bliźniaki. W kuchni zostawiłem trochę pieniędzy, więc możecie zamówić sobie pizze.
- W porządku, miłej randki – mruknął, nie odrywając wzroku od ekranu laptopa.
- To nie randka – poprawił syna, nim opuścił jego pokój.
*****
Wieczór z Aidenem był bardzo miły. Nie było to nic niezwykłego, nic nie zaskoczyło Louisa, jednak naprawdę dobrze spędził czas. Grimshaw przez cały czas dbał, aby szatyn czuł się dobrze i tak było. Mimo to, Louis nie zmienił zdania co do Aidena i randkowania z nim. Wciąż uważał, że to za wcześnie i nie czuł do niego nic więcej po za przyjacielską sympatią.
Dochodziła 23.00, gdy Aiden zaparkował samochód na podjeździe przed domem szatyna.
- Dziękuję za wieczór, dobrze było się wyrwać z domu chociaż na chwilę – odpiął pasy i odwrócił się w stronę mężczyzny.
- Ja również dziękuję, że zgodziłeś się ze mną wyjść. Wiesz, pomyślałem, że w przyszłym tygodniu moglibyśmy znowu gdzieś wyjść – zaproponował, podekscytowany mając nadzieję, że Louis się zgodzi.
- To miłe, ale... - westchnął, nim kontynuował – Lubię cię Aiden, ale nie tak jakbyś ty tego chciał. Naprawdę to za wcześnie, a to, że dobrze się z tobą bawiłem, nie znaczy, że zmieniłem zdanie. Chętnie się z tobą spotkam, ale tylko jako przyjaciele, nic więcej.
- Oh, w porządku – widział, że zapał mężczyzny zmalał – Jednak wciąż chciałbym się z tobą spotkać.
*****
Gdy wszedł do środka, wszędzie panowała ciemność oraz cisza. Domyślił się, że Adam i Nate raczej nie opuszczali pokoju nastolatka. Pieniądze, które zostawił w kuchni zniknęły, więc to powiedziało mu, że skorzystali z jego propozycji i rzeczywiście zamówili jedzenie.
Wszedł na piętro, kierując się do pokoju syna. Przybliżył się do drzwi, nasłuchując czy coś dzieje się w środku. Nic nie słyszał, więc stwierdził, że nastolatek zapewne śpi, dlatego właśnie postanowił nie pukać, nie chcąc, aby obudzić Adam. Chciał jednak sprawdzić, czy Nate został u nich na noc i czy wszystko z nimi w porządku. Tak szybko, jak otwarł drzwi, uznał, że jednak powinien zapukać. W rogu łóżka, leżał laptop, na którym cicho leciał jakiś film rzucając lekką, białą poświatę na dwójkę nastolatków. Domyślał się, że tak to będzie wyglądać, spodziewał się jednak, że chłopcy będą spać, ewentualnie oglądać. Sytuacja jednak wyglądała inaczej. Nate siedział okrakiem na Adamie, który obejmował go za szyję i przyciągał do pocałunku.
- Mamo – Adam zorientował się, że Louis z wyrazem zdziwienia stał w otwartych drzwiach. Odepchnął Nata'a, który usiadł obok. Widać było, że jest zawstydzony, więc zapewne na jego policzkach wykwitły dorodne rumieńce.
- Przepraszam, chciałem sprawdzić czy śpicie – pośpiesznie się wytłumaczył, nim opuścił pokój zamykając drzwi za sobą.
Będąc w lekkim szoku i czując się odrobinę zawstydzonym, ruszył do swojej sypialni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro