Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V

Louis wrócił do swojego biura, wciąż mając w głowie słowa Aidena. Był zaskoczony, nie sądził, że ktokolwiek będzie nim jeszcze zainteresowany. O dziwo nie żałował, że zgodził się spotkać z Grimshawem.

Zajął swoje miejsce, sięgając po telefon i zdziwił się, widząc kilka nieodebranych połączeń ze szkoły, do której uczęszczał Adam. Nie podobało mu się to. Zastanawiał się, co znowu przeskrobał jego syn, a może coś mu się stało? Szybko wybrał numer placówki i z mocno bijącym sercem czekał, aż ktoś odbierze.

W końcu ktoś odebrał, powtarzając wyuczoną formułkę.

- Dzień dobry – zaczął, po tym, jak kobieta po drugiej stronie zamilkła – Louis Tomlinson, dzwoniono do mnie ze szkoły.

- Tak, dyrektor Payne próbował się z panem skontaktować – wyjaśniła.

- Coś się stało? – miał nadzieję, że z Adamem było wszystko w porządku.

- Chodzi o pana syna, Adama. Ale proszę się już nie martwić. Z racji tego, że nie można się było z panem skontaktować, dyrektor Payne zadzwonił do ojca Adama.

- Och – czyli Harry był w szkole – W porządku, dziękuję za informację – odłożył telefon i oparł się bardziej o fotel. Zastanawiał się czy powinien tam jechać. Wiedział, że może być nieciekawie, nie wiedział jak zareaguje jego syn, gdy zobaczy Harry'ego zamiast niego. Ostatecznie postanowił zostać w pracy, wierzył, że kędzierzawy poradzi sobie z ich nieposłusznym synem.

*****

Trójka chłopaków siedziała na drewnianych krzesełkach w sekretariacie. James Ray miał rozcięty łuk brwiowy i krwawiący nos, z kolei oko Adama Stylesa było opuchnięte, a na wardze było rozcięcie.

Czekali na przybycie ostatniej osoby – ojca Adama. Tata Jamesa i mama Nate byli już na miejscu, próbując się dowiedzieć o co chodzi. Dyrektor jednak nic nie chciał im powiedzieć.

- Dzień dobry, już jestem – Harry Styles wpadł do sekretariatu. Rozejrzał się po zabranych i nie krył zdziwienia widząc poranioną twarz syna.

- Tata? – Adam również był zdziwiony widokiem kędzierzawego – Panie dyrektorze, obiecał pan...

- Przykro mi Adam, ale twoja matka nie odbierała, a musiałem wezwać któregoś z rodziców – wyjaśnił mężczyzna – Teraz zapraszam wszystkich do mojego gabinetu – otworzył szeroko drzwi, gestem ręki pokazując, aby wszyscy weszli.

Chwilę później znajdowali się w gabinecie dyrektora. Dorośli zasiedli na krzesłach, z kolei chłopcy stanęli po prawej stroni biurka.

Liam zajął swój fotel, spoglądając na trójkę rodziców jego podopiecznych.

- Wezwałem tutaj państwa, ponieważ doszło do bójki pomiędzy państwa dziećmi – zaczął.

- Nate się nie bił – wtrącił Adam.

- Tak – pan Payne pokiwał głową – Do tego również już doszliśmy, że Nate próbował ich rozdzielić. Tym razem jest jednak problem, że nie wiem kto zaczął bójkę i dlaczego.

Uważne spojrzenia rodziców, przeniosły się na ich dzieci. Harry widział, jak Adam przygryza wargę, rozglądając się po gabinecie, byle tylko nie natrafić wzrokiem na niego.

- To Adam pierwszy mnie uderzył – James przerwał ciszę.

- Adam? – Harry był tym zaskoczony. Nigdy wcześniej jego syn nie wdawał się w bójki.

- Sam się o to prosił – warknął, groźnie spoglądając na Raya.

- Może jaśniej? – dopytywał Liam.

- Obrażał Nate'a, wyśmiewał go – wypalił – Ostrzegałem go, aby odpuścił, ale nie – nie chciał powiedzieć, co było dokładnie powodem, bo wiedział, że Nate nie jest jeszcze gotowy aby przyznać, się rodzinie, że jest biseksualny – Jednak gdy zaczął obrażać moją mamę, nie wytrzymałem.

- Bo to nie jest normalne, aby facet rodził dzieci – wypalił James.

Harry zacisnął dłonie w pięści, powstrzymując się przed wstaniem i uderzeniem nastolatka. Nie podobało mu się, że ten gówniarz obrażał jego męża. Prawda była taka, że męska ciąża w dzisiejszych czasach nie była nowością, chociaż wciąż u niektórych wzbudzała negatywne emocje.

- James - pan Ray warknął ostrzegawczo na syna. Chłopak od razu ucichł , kurcząc się lekko – Bardzo przepraszam za zachowanie syna – zwrócił się do pozostałych – Porozmawiam z nim w domu.

- W porządku – dyrektor skinął głową – Jednak, nawet jeśli to James był prowokatorem, to Adam zaczął bójkę. Także muszę ukarać obu. Zbliża się koniec roku, więc te ostatnie dni jesteście zawieszeni w prawach ucznia.

- Ale jutro jest dyskoteka – Ray nie wydawał się zadowolony z takiego obrotu sprawy. Adam wywrócił oczami na zachowanie rówieśnika. Wiedział, że jedynym powodem, dla którego chłopak chciał tam iść było znalezienie nowej ofiary na noc i upicie się z kumplami na boisku lub za salą gimnastyczną..

- Przykro mi James – zwrócił się do nastolatka, po czym spojrzał na rodziców – Bardzo dziękuję państwu za przybycie. Dłużej was nie zatrzymuję.

- Przepraszam za zachowanie syna – pan Ray podniósł się, ściskając wyciągniętą dłoń Payne'a – Pozwoli pan, że zabiorę go do domu.

- Oczywiście.

Zaraz za nimi, wyszedł Nate z mamą i został jedynie Harry z Adamem.

- Też wezmę go już do domu, dzięki za informację i przepraszam za kłopot.

- Jest w porządku. Wiem, jaka jest u was sytuacja i rozumiem, że może to również negatywnie wpływać na Adama – powiedział ciszej, kątem oka zerkając na naburmuszonego nastolatka, który stał pod ścianą.

- Wiem i to mnie bardzo niepokoi.

*****

Budynek szkoły opuścili w ciszy. Obaj skierowali się do wyjścia, za którym znajdował się parking, na którym Harry zostawił samochód. Adam szedł kilka kroków za ojcem. Jego sylwetka była zgarbiona, a ręce miał schowane w kieszeni. Zajęli swoje miejsca w pojeździe. Styles umieścił kluczyk w stacyjce, jednak nie odpalił samochodu. Westchnął cicho odwracając się w kierunku syna.

- Adam, co się z tobą ostatnio dzieje? – jako odpowiedź uzyskał jedynie wzruszenie ramionami.

- Adam...

- Odczep się i zajmij swoją nową rodzinką.

- Wy jesteście moją rodziną i martwię się o ciebie. Od mamy wiem, że to nie pierwszy taki przypadek.

- Nie będę ci się z niczego tłumaczył.

- Adam, wiem, że postąpiłem źle. Nawet bardzo. Zraniłem twoją mamę, ciebie, jednak moje uczucia się do was nie zmieniły. Wciąż was kocham

- Trzeba było o tym pamiętać, gdy puszczałeś się z tą dziwką! – krzyknął, a Harry w jego oczach mógł dostrzec łzy. Pomimo tego, że Adam był wściekły na ojca, kochał go i dlatego to co zrobił tak bardzo go bolało.

- Synu – głos starszego stał się mocniejszy – Ludzie robią wiele głupot, ja właśnie jedną z nich popełniłem. I niestety nie mogę cofnąć czasu, ale to, że będę miał dziecko, nie znaczy, że nie chcę z wami być. Nawet nie wiesz, jak bardzo pragnę, abym mógł z powrotem wprowadzić się do domu, a twoja matka wycofała pozew rozwodowy. Mnie również jest ciężko, a twoje zachowanie sprawia, że to jest jeszcze gorsze.

Po tych słowach zapadał cisza. Harry przez moment czekał, zastanawiając się czy jego syn się odezwie, tak się jednak nie stało. W końcu odpalił pojazd i ruszył w kierunku domu, aby odwieźć nastolatka. Przez całą drogę milczeli, a jedyny dźwięk wydobywał się z radia, w którym aktualnie leciały wiadomości. Po koło 20 minutach jazdy dotarli na miejsce. Kędzierzawy zatrzymał się na podjeździe.

- Do zobaczenia, kocham cię – zwrócił się do nastolatka, który właśnie odpinał pasy. Ten jednak nie zareagował, opuszczając pojazd.

Harry ze smutkiem obserwował, jak Adam obchodzi samochód i kieruje się do drzwi. Nagle zawrócił podchodząc do pojazdu i pukając w szybę od strony pasażera. Styles otworzył okno z zainteresowaniem przyglądając się chłopakowi.

- Też cię kocham tato, ale potrzebuję czasu – to były jedyne słowa jakie wypowiedział, nim odwrócił się na pięcie i po chwili zniknął wewnątrz domu.

Lekki uśmiech zagościł na twarzy kędzierzawego, gdy wycofywał się z podjazdu. Nawet jeśli nie było dobrze, czuł, że jego relacje z synem zmierzają ku poprawie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro