IX
Autorka: Rozdział jest gotowy, od jakiegoś miesiąca, ale kompletne nie miałam głowy, aby go sprawdzić i dodać. Jeśli chodzi o kolejną część, nie mam pojęcia, kiedy będzie oraz czy w ogóle się pojawi. Ostatnio jestem tak bardzo zmęczona, że nawet nie mam wyrzutów sumienia, że nie próbuję kontynuować pisania tego ff. Chciałabym to opowiadanie dokończyć, ale nie wiem co przyniesie przyszłość, dltaego nic nie mogę obiecać.
********************************
Po tym, jak Louis wrócił do pokoju zauważył, że w jego łóżku brakuje Freddiego. W pierwszej chwili się wystraszył, czując jak panika ogarnia jego ciało. Już miał wszcząć alarm, jednak nim zdążył to zrobić dostrzegł syna, obok swojego taty. Mały Styles spał przyciśnięty do swojego ojca. Czuły uśmiech wpłynął ja jego usta. Bardzo brakowało mu takich widoków, Harry był niesamowity z ich dziećmi, które również uwielbiały swojego ojca.
Postanowił nie ruszać chłopca, tylko pozwolić mu spać z Harry i Laylą, a sam położył się na wolnym posłaniu.
*****
Pierwszym co usłyszał od razu po przebudzeniu, był cichy głos jego byłego męża i małej Layly. Słyszał, jak Harry szepcze do ich córki, aby nie budziła mamusi i dała szatynowi jeszcze pospać. Uchylił powieki, po tym jak jego wzrok się wyostrzył, zauważył Harry'ego i Laylę, którzy siedzieli na drugim łóżku. Dziewczynka miała na sobie niebieską, letnią sukienkę, a mężczyzna właśnie kończył ją czesać.
- Już nie śpię – wymruczał, uśmiechając się leniwie.
- Mamusia – Layla pisnęła, zeskakując z łóżka i wdrapując się na drugie.
- Dzień dobry, kochanie – rozłożył ramiona, pozwalając, aby dziewczynka się do niego przytuliła – Gdzie Freddie? – spojrzał na Harry'ego, który z czułym uśmiechem przyglądał się im.
- Z mamą, pomaga jej przy śniadaniu.
- Będzie z niego kucharz – zachichotał, a Styles poczuł, jak jego serce drży na ten dźwięk.
- Tak, zapewne – pomimo bardzo młodego wieku Freddie uwielbiał gotować z rodzicami i zawsze chętnie im pomagał – Gdzie byłeś w nocy? Freddie się obudził i się przestraszył, gdy nie było cię obok.
- Nie mogłem spać – wzruszył ramionami – Na tarasie spotkałem Anne i trochę porozmawialiśmy.
- No tak, pierwsze noce są dla ciebie ciężkie – przypomniał sobie – Chodź skarbie – zwrócił się do córki – pozwól mamie się ogarnąć. Zaczekamy w kuchni, może babcia skończył już śniadanie.
- Ok – pocałowała Louisa w policzek, nim zsunęła się z łóżka i razem z Harrym opuścili sypialnię.
Louis dołączył do rodziny około 20 minut później. Wszyscy siedzieli już przy stole zajadając się goframi i naleśnikami, które przygotowała Anne. Zajął swoje miejsce pomiędzy Adamem a Freddiem i od razu wziął się za konsumowanie. Jak zawsze jedzenie było znakomite, o czym od razu poinformował brunetkę.
Po śniadaniu Harry i Louis pomogli kobiecie w posprzątaniu, zostawiając Freddiego i Laylę pod opieką nastolatków. Adam i Nate pomogli bliźniakom się przebrać, po czym razem z nimi wyszli przed domek, korzystając ze słońca, dużej ilości piasku i wody.
Gdy wszystko było posprzątane, dorośli również przebrali się w stroje i dołączyli do młodszych. Anne od razu zasiadła na leżaku, pozwalając, aby promienie słońca opaliły jej skórę. Natomiast Harry i Louis dołączyli do bliźniaków, którzy budowali zamek z piasku, zastępując Adama i Nate'a. Nastoletni chłopcy wykorzystali to i postanowili się przespacerować wzdłuż brzegu, obiecując, że nie odejdą za daleko.
Louis pilnował wzorkiem Laylę, która na brzegu szukała muszelek, aby ozdobić zamek, a Harry pomagał Freddiemu wybudować kolejną wieżę.
- Tak to powinno wyglądać – kędzierzawy mruknął cicho, zwracając tym uwagę szatyna.
- Hm? – na moment zerknął na mężczyznę, nim ponownie odnalazł wzrokiem swoją córkę.
- Powinniśmy wspólnie spędzać czas z dziećmi, cieszyć się swoją obecnością, a nie tak jak jest teraz wy w domu, a ja sam w wynajętym mieszkaniu – mówił cicho, ciągle budując wieżę.
- Harry – westchnął ciężko. Dlaczego jego były mąż ponownie porusza ten temat?
- Tak wiem – również westchnął – To ja do tego doprowadziłem, ja to zniszczyłem. Jednak, gdybyś mi pozwolił, pokazałbym ci, jak bardzo wciąż mi na was zależy.
- Już ci to tłumaczyłem – powiedział twardo, spoglądając na mężczyznę – Dlatego odpuść – podniósł się z piasku, otrzepując kąpielówki i podszedł do Layly, aby pomóc jej w poszukiwaniu muszelek. W tym momencie, nie miał ochoty przebywać w towarzystwie kędzierzawego.
*****
Kolejne dwa dni Louis starał się unikać Harry'ego. Nie był pewny czy do mężczyzny coś dotarło, więc nie ufał mu, że już nie będzie poruszał tematu ich związku. Styles to widział i wiedział, że musi odpuścić. W innym wypadku Louis dalej będzie go unikać i za niedługo reszta to zauważy, a tego nie chciał. Wiedział, że musi jakoś za łagodzić sytuację pomiędzy nimi. Okazja do rozmowy trafiła się wieczorem, gdy Anne opowiadała bliźniakom bajkę na dobranoc, a Adam i Nate poszli spotkać się Arturem i Carol – dwójką nastolatków, którzy również spędzali tutaj wakacje z rodzicami.
Louis spacerował po plaży przed ich domkiem. Lubił wieczorem wychodzić na zewnątrz, aby trochę się wyciszyć. Harry wyszedł na jeszcze ciepły piasek, podchodząc do szatyna.
- Lou – zaczął cicho, nie chcąc wystraszyć, niczego niespodziewającego się mężczyznę – Możemy porozmawiać?
- Jeśli znowu chcesz... - zaczął ostro.
- Nie – przerwał mu, od razu zaprzeczając – Chciałbym za to przeprosić. Masz rację nie powinienem, zwłaszcza, że już wcześniej mi o tym mówiłeś. Proszę cię, nie unikaj mnie. Nie niszczmy rodzinnego wyjazdu, tylko dlatego, że coś palnąłem. Proszę.
Niebieskie oczy uważnie mu się przyglądały. Z lekką niepewnością, czekał na jakąś reakcję szatyna.
- W porządku - w końcu się odezwał, uśmiechając się lekko do kędzierzawego.
- Cieszy mnie to – odetchnął z ulgą – Może masz ochotę wyjść do miasteczka? – zaproponował. Słyszał, że dzisiaj w centrum mają być jakieś atrakcje.
- Teraz? – był zaskoczony propozycją mężczyzny.
- Nie ma jeszcze zbyt późno – wzruszył ramionami – Mama przypilnuje bliźniaków, a my pozwolimy sobie na wieczór rozrywki.
Widział, jak Louis się zastanawia, jednak chwilę później uśmiechnął się delikatnie, kiwając głową.
- Świetnie – klasnął w dłonie – Powiem tylko mamie, że wychodzimy – powiedział, nim zniknął w domu. Louis w tym czasie otrzepał nogi z piasku, po którym chwilę wcześniej chodził, i wszedł do domku, aby wziąć sandały. Harry po chwili dołączył do niego, informując, że Anne nie miała problemu, aby zostać z wnukami i życzyła im dobrej zabawy.
Wyszli z drugiej storny domu, znajdując się na ścieżce prowadzącej do centrum. Droga minęła im szybko i w ciszy, na szczęście nie była ona niezręczna, jak mogło się wydawać, że powinna być w ich przypadku.
Już z daleka mogli dostrzec kolorowe światła pochodzące z lampionów, a muzyka docierała do ich uszu. Gdy dotarli na miejsce, zauważyli tłum ludzi. Większość stolików w lokalnych knajpkach były zajęte, a na środku niedużego placu, tańczyła grupa tubylców. Dźwięk bębnów mocno obijał się w ich głowach.
- Usiądziemy? – Harry wskazał na wolny stolik niedaleko ich, z którego był bardzo dobry widok na tańczącą grupę. Louis skinął głową i podążyli we wskazanym wcześniej kierunku.
Chwilę po tym, jak zajęli stolik, pojawił się przy nich kelner z kieliszkami wina, tłumacząc, że z okazji dzisiejszego święta dla lokalnych ludzi, wino jest na koszt restauracji. Harry podziękował za ich dwójkę, bo Louis pochłonięty był obserwowaniem tańczących ludzi.
Podczas tego wieczoru na chwilę zapomnieli, że są po rozwodzie, że Harry go zdradził i spodziewa się dziecka z inną kobietą. Zapomnieli, o wszystkim złym, co w ostatnim czasie ich spotkało. Po prostu przyjemnie spędzali czas, pijąc wino i tańcząc na środku niewielkiego rynku, razem z innymi. Alkohol szumiał w ich głowach, na moment wrócili do czasów, gdy byli młodzi, nie mieli jeszcze dzieci i kochali się na zabój.
Bawili się do samego końca. Dopiero, gdy dźwięki bębnów ucichły, światła zaczęły gasnąć, a ludzie rozchodzili się do swoich domów, skierowali się do swojego tymczasowego domku. Tym razem towarzyszyły im rozmowa i śmiechy. Uciszyli się dopiero, gdy weszli do środka, nie chcąc pobudzić reszty. Wspólnie skierowali się do pokoju nastolatków, chcąc sprawdzić czy wrócili do domu. Jak się okazało Adam i Nate, spali na jednym łóżku, wtuleni w siebie. Z lekkimi uśmiechami zamknęli drzwi, nie chcąc budzić chłopców i skierowali się do własnego pokoju.
- Dziękuję za ten wieczór – Louis zatrzymał się przed odpowiednimi drzwiami, obracając w kierunku kędzierzawego. Jego oczy były zamglone alkoholem, a na twarzy widniał senny uśmiech.
- To ja dziękuję, że się zgodziłeś – powiedział cicho, oddając uśmiech.
Louis odwrócił się, otwierając drzwi i wchodząc do środka. Ich uwagę od razu przykuły bliźniaki, które spały na łóżku Louisa, wtulone w siebie. Widok był uroczy i bardzo rozczulający.
- Wezmę Lalyę – Harry szepnął Louisowi do ucha. Ten jednak go powstrzymał.
- Zostaw ich. Tę jedną noc dam radę spać z tobą w jednym łóżku – wytknął mu język, nim zaczął pozbywać się swoich ubrań. Dopiero, gdy został w bokserkach opadł na łóżko, wzdychając cicho. Harry chwilę stał, nie bardzo wiedząc co się dzieje. Otrząsnął się dopiero, gdy Louis kazał mu się położyć. Pozbył się swoich ubrań, kładąc obok szatyna.
Leżał na plecach, wpatrując się w sufit. Całe jego ciało, ciągnęło do Louisa. Wiedział jednak, że jeśli dotknie mężczyzny ten się może zdenerwować. Dlatego całą siłą woli, kontrolował siebie.
Po chwili usłyszał spokojny oddech szatyna i ciche pochrapywanie. Zasnął. Dopiero teraz pozwolił sobie, aby się trochę rozluźnić i znaleźć wygodniejszą pozycję. Przysunął się bliżej byłego męża, przeczesując jego włosy.
- Kocham cię Lou, zawsze będę – pocałował śpiącego mężczyznę w skroń, nim w końcu przymknął swoje powieki i pozwolił, aby i jego sen zabrał do swojego świata.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro