I
Autorka: Pierwszy rozdział. Muszę przyznać, że jestem dość podekscytowana, ale i wystraszona, jak mi to wszystko wyjdzie. Rozdziały będą się pojawiać, wtedy gdy je napiszę i podejrzewam, że będą różnej długości. Jedne dłuższe, inne krótsze. Mimo te, będę się starała, aby miały przynajmniej około 1500 słów.
*******************
To nie była wielka miłość od pierwszego wejrzenia, jak to w romansach bywa. Poznali się w szkole średniej. Trafili do jednej klasy. Nie znali nikogo, obaj byli nowi w Londynie. Harry widząc szatyna, który samotnie siedział z tyłu klasy, postanowił się od niego dosiąść i tak się zaczęło. Początkowo byłą to tylko przyjaźń, jednak z czasem przerodziła się w coś więcej. Byli praktycznie nierozłączni. Tam gdzie był Louis, było pewne, że znajdzie się również Harry. Przyjaciele śmiali się z nich, że są jak papużki nierozłączki, im to jednak nie przeszkadzało.
Wiele osób myślało, że ich związek nie przetrwa, po tym, jak Harry, dzięki udziałowi w
X Factor, stał się światowej sławy piosenkarzem. Tak się jednak nie stało. Louis bardzo wspierał swojego chłopaka we wszystkim co robił, a Harry nie zwracał uwagi na fanów, którzy liczyli na coś więcej. On widział tylko Louisa. Mieli osiemnaście lat, a Styles był na początku swojej kariery, kiedy okazało się, że Tomlinson jest w ciąży. Nie było łatwo, ale poradzili sobie – głównie dzięki pomocy ich rodziców. Harry mógł spokojnie latać po świecie, promując swoją muzykę, a Louis kontynuować studia. Równy miesiąc po dziewiętnastych urodzinach kędzierzawego na świecie pojawił się Adam Harry Styles. Tego samego dnia zaręczyli się, jednak ze względu na napięty grafik kędzierzawego, nowego członka rodziny i studia Louisa, postanowili poczekać ze ślubem. W końcu, w wieku dwudziestu dwóch lat powiedzieli sobie tak, stając się państwem Styles. Harry wciąż nagrywał i koncertował, z kolei Louis ukończył studia i dostał pracę w firmie reklamowej, gdzie sprawnie piął się po szczeblach kariery i teraz mógł się pochwalić tytułem głównego grafika. Gdy mieli dwadzieścia dziewięć lat na świat przyszły bliźniaki – Freddie Louis i Layla Anne. Wtedy też Harry postanowił wycofać się w ze świata muzyki, jednak nie do końca. Uznał, że czas najwyższy poświęcić więcej czasu rodzinie. Zaprzestał nagrywania i koncertowania, zamiast tego, wspólnie z ich przyjacielem Benem, założył wytwórnię płytową.
Ich życie było naprawdę dobre. Owszem zdarzały się gorsze dni, jak w każdym małżeństwie, jednak zawsze sobie z tym radzili.
Harry kochał swojego męża oraz dzieci. Byli dla niego całym światem, więc jakim cudem znajdował się teraz tutaj? W kancelarii prawniczej, siedząc przy dużym, szklanym stole, naprzeciwko swojego męża i jego prawnika? Jak to się stało? Co w niego wstąpiło, że doprowadził do tej sytuacji? Do chwili, gdy on i Louis omawiali swój rozwód?
*
- Jak to nie wrócisz jutro? – oburzony głos jego męża pobrzmiewał w słuchawce.
- Lou, już ci tłumaczyłem... - zaczął, jednak jego wypowiedź została przerwana przez szatyna.
- Obiecałeś, że jutro będziesz – warczał jego rozmówca – To już drugi raz, jak przekładasz powrót.
- Co ja ci poradzę? Ciągle są jakieś problemy. Naprawdę chciałbym już do was wrócić – próbował przemówić do ukochanego. Nie lubił gdy się kłócili, a niestety ostatnio bardzo często im się to zdarzało.
- A może ty uciekasz ode mnie i dzieci? Może wolisz się zabawiać z kimś, a te twoje służbowe wyjazdy to tylko przykrywka?
- Czy ty siebie słyszysz? – jego mąż naprawdę zaczynał przeginać – Uważasz, że wolę siedzieć w obcym kraju, mieszkając w hotelu, niż być z tobą i dziećmi? Do tego posądzasz mnie o zdradę.
- A jak inaczej mam to rozumieć? – teraz Louis już krzyczał do słuchawki – W ciągu ostatnich trzech miesięcy spędziłeś w domu w sumie 2 tygodnie. Ciągle gdzieś wylatujesz, obiecując szybko powrót, ale tak nie jest.
- Dobrze wiesz, że chodzi o sprawy firmy. W krótce wszystko się ułoży i ponownie będę tylko z wami. Obiecuję, że to ostatni wyjazd.
- Ciągle to obiecujesz – po tych słowach usłyszał w słuchawce dźwięk przerwanego połączenia.
Westchnął, czując jak narasta w nim coraz bardziej gniew i bezsilność. Jak Louis mógł go posądzać o oszustwo i zdradę? Rodzina była dla niego całym światem.
Chcąc się rozluźnić, udał się do baru, który znajdował się na dachu hotelu, w którym przebywał. Musiał się uspokoić, odpocząć po ciężkim dniu, mając nadzieję, że jak jutro zadzwoni do swojego męża, wszystko będzie już dobrze.
*
Gdyby tylko tego nie zrobił. Gdyby nie poszedł do tego cholernego baru, teraz nie traciłby rodziny.
Z nieprzyjemnych wspomnień wyrwał go głos jego prawnika.
- Mój klient pragnie zatrzymać dom i samochody – oznajmił postawny mężczyzna. Nazywał się Robert Smith, był przed czterdziestką, a na skroniach można było dostrzec siwe włosy.
Harry zmarszczył brwi, spoglądając na swojego prawnika. Nie rozumiał o czym on mówi, bo z tego co pamiętał inaczej się umawiali. Jednak nim zdążył się odezwać, uprzedził go prawnik Louisa.
- Domu nie oddamy – Zayn, najlepszy przyjaciel Louisa posłał im gniewne spojrzenie. Malik i Tomlinson znali się od dzieciństwa, kiedy to mieszkali po sąsiedzku, wiec nic dziwnego, że szatyn wybrał go na swojego prawnika – Louis zatrzyma również jeden z samochodów, pozostałe może oddać.
- Zostało to zakupione przez... - Smith chciał się spierać, jednak Harry mu na to nie pozwolił.
- Louis dostanie to co zechce – zarządził, czym przerwał sprzeczkę pomiędzy prawnikami.
- Co robisz? – Smith syknął do swojego klienta.
- Co ty robisz? – posłał niezadowolone spojrzenie mężczyźnie – Inaczej się umawialiśmy. Louis ma dostać wszystko co zechce.
- Proszę nam na moment wybaczyć – Smith zwrócił się do Louisa i Zayna, podnosząc się z krzesła. Następnie pokazał Harry'emu, aby poszedł za nim.
- Co ty robisz? – Robert naskoczył na kędzierzawego, gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły – Mogę zostawić go z niczym, a ty to niszczysz – Harry zmarszczył brwi.
- Ty chyba czegoś nie rozumiesz – wyglądał na opanowanego, chociaż w środku aż się w nim gotowało – Mówiąc, że Louis ma dostać to co chce, miałem to na myśli.
- Przecież mogę to wygrać – Smith nie był zadowolony z decyzji swojego klienta. Lubił walczyć i wygrywać, a nie chodzić na ugodę.
- Louis potrzebuje tego domu, dla siebie i dzieci. Nie chcę ich wyrywać ze znanego im otoczenia.
- Mogę dla ciebie wygrać prawa do opieki – zaproponował. Naprawdę nie chciał iść na łatwiznę.
- Nie chcę – warknął, jednak szybko się opanował – To ja zawiniłem i dlatego tu jesteśmy. Mimo to Louis nie chce wnosić o orzeczenie winy, ani nie odsuwa mnie od dzieci. Nie potrzebuję domu, ani tego jednego samochodu. Jeśli Louis chce to zatrzymać, dostanie to. A jeśli tego nie rozumiesz i dalej będziesz robił po swojemu, zwolnię cię – po tych słowach odwrócił się od Roberta i wrócił do sali, gdzie czekali Louis i Zayn.
- Na czym skończyliśmy? – Malik spojrzał na mężczyzn z wyczekiwaniem, po tym, jak obaj zajęli swoje miejsca.
- Pan Styles zadecydował, że pana klient otrzyma wszystko czego sobie zażyczy.
- Świetnie – mulat skinął głową do Harry'ego. Ten jednak tego nie zauważył, ciągle wpatrując się w swojego (jeszcze) męża. Louis siedział naprzeciwko niego i Styles skłamałby, gdyby powiedział, że wygląda idealnie. Pomimo tego, że szatyn starał się wyglądać dobrze, to można było zobaczyć jego zmęczenie. Oczy były opuchnięte, prawdopodobnie od płaczu, a pod nimi znajdowały się cienie. Postawa była zgarbiona i mężczyzna wyglądał, jakby chciał stąd zniknąć. Od początku spotkania nie odezwał się ani razu, do tego w ogóle nie spoglądał na Harry'ego. Jego wzrok głównie był wbity w szklany blat stołu.
- Teraz przejdźmy do sprawy dotyczącą dzieci – głos Malika przywrócił Harry'ego do rzeczywistości – Mój klient nie ma zamiaru utrudniać spotkań. Pan Styles może odwiedzać dzieci i zabierać je do siebie kiedy zechce, jednak musi uprzedzić o tym z co najmniej trzydniowym wyprzedzeniem.
- W porządku – Harry uprzedził swojego prawnika, nim ten zdążył się odezwać. Poczuł lekką ulgę. Pomimo tego, że już wcześniej Zayn poinformował go, że szatyn nie ma zamiaru odebrać mu dzieci, bał się, że jego mąż mógł zmienić zdanie. Na szczęście tego nie zrobił. Nie wiedział, co by uczynił, gdyby Louis zabronił mu widywania się z dziećmi. Wystarczyło, że tracił miłość swojego życia, nie przeżyłby, gdyby miał również stracić trójkę swoich pociech.
Po omówieniu wszystkich kwestii, dotyczących podziału majątku i rozwodu, opuścili salę. Zayn i Louis szybko się pożegnali i ruszyli do gabinetu Malika – prawdopodobnie jeszcze coś omówić. Z kolei Harry i Robert skierowali się do windy, która zwiozła ich na parter. Tam się pożegnali i Smith opuścił budynek, wsiadając do zamówionej taksówki. Harry, za to, oparł się o jedną ze ścian i czekał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro