Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

-Jongin. - Szepnął Taemin, kiedy niewiele młodszy mężczyzna pojawił się na ekranie. Słysząc przejęty głos przyjaciela uśmiech zniknął z jego twarzy, a zastąpił go grymas mówiący o zmartwieniu. - Jongin. - Powtórzył blondyn. W pomieszczeniu, w którym się znajdował było ciemno. Potwornie ciemno i pusto. Nie było to mieszkanie SHINee. Musiał być w hotelu.
- Jestem, słoneczko. - Zapewnił delikatnie, próbując wyłapać rysy twarzy drobniejszego idola. Było to trudne, dlatego w duchu ucieszył się, kiedy Taemin przesunął się nieco, a na jego twarz padł lekki, srebrny blask księżyca. - Co się stało? - Zapytał wpatrując się w zmęczoną twarz najlepszego przyjaciela.
Było później niż zwykle. Nigdy nie zdażyło im się rozmawiać tak późno. Lee napisał kilka godzin wcześniej z prośbą o przesunięcie rozmowy. Ustalili, że porozmawiają przez chwilę przed zaśnięciem.
Kim spojrzał na moment w róg ekranu. Za siedem minut rozpocznie się nowy dzień.
- Stało się coś bardzo złego. - Wyjawił starszy, naciągając rękawy bluzy na dłonie. Drżał z zimna lub powstrzymywanych emocji. Członek Exo nie był pewny powodu.
Nigdy nie widział Taemin'a w takiej rozterce i był przerażony. Spodziewał się najgorszego, przez co zaczęła boleć go głowa. Pragnął znaleźć się przy Taemin'ie i schować go przed całym światem, aby mieć pewność, że nikt nigdy go nie skrzywdzi, że jest bezpieczny.
Nie miał pojęcia, który z nich był bardziej przejęty. Kai czy Taemin.
- Pamiętasz Yonggun'a? - Zapytał w końcu Lee. Jongin przytaknął głową. Miał okazję poznać trainee, z którym trenował Taemin. Był jego bardzo dobrym przyjacielem, dopóki Yonggun nie został wyrzucony z wytwórni. Kim nie był z nim blisko. Od tamtego czasu spotkał go dwa razy, ale wiedział, że mężczyzna wciąż jest ważnym elementem życia członka SHINee.
- Co z nim?
- Popełnił wczoraj samobójstwo. Jego mama znalazła go dziś rano. - Jongin zaniemówił. Pamiętał go jako radosnego rudzielca. Nigdy nie podejrzewałby go o odebranie sobie życia. Podniósł wzrok na oczy Lee. Były rozbiegane, zdezorientowane i... Przestraszone. Taemin się bał.
- Tak mi przykro, Taemin. - Szepnął wpatrując się w mężczyznę, który stracił właśnie jednego z bliższych przyjaciół. - Jesteś teraz w jego rodzinnym mieście?
- Tak. Jutro pogrzeb. - Mruknął oddychając spokojniej niż wcześniej.
- Połóż się. Powinieneś się przespać. - Zasugerował Jongin nie wiedząc co więcej powinien powiedzieć. Patrzył jak Lee posłusznie kładzie się na łóżku i przykrywa kołdrą, która zdawała się być zbyt cienka, aby wystarczająco go ogrzać.
- Będzie teraz szczęśliwy? - Zapytał dziecinnie Taemin, zamykając powieki. Kai nie czuł się dobrze z tym, że już go nie widział, mimo, że laptop leżał naprzeciw ciała blondyna.
- Będzie, będzie. - Zapewnił odchylając się na krześle. Niedawno wrócił sali ćwiczeń. Był zmęczony, ale za nic nie chciał zostawić przyjaciela. Tym bardziej, że minęło sporo czasu, od kiedy ostatni raz pozostawił włączony laptop, gdy zasypiał.
Ponownie pokój ogarnęła cisza. Kai myślał, że starszy już zasnął, ale wtedy ponownie usłyszał jego cichy głos.
- Będę za nim tesknił. Teraz nie dociera do mnie, że już... Że już nigdy go nie zobaczę, ale... - Mówił bardzo cicho, a Jongin musiał mocno się skupić, aby zrozumieć wszystkie słowa. - Jego już nie będzie. Nie będzie go kiedy będę musiał się komu wyżalić albo, gdy będziesz zajęty... Nie będę mógł nigdzie z nim wyjść i go odwiedzić... Opowiedzieć o tym co robiłem i dać mu bilet na koncert, żeby mógł być ze mnie dumny...
- Nie myśl o tym teraz, dobrze? - Rzucił Kai czując jak jego serce drży. Nie chciał, żeby Taemin był nieszczęśliwy. Przecież on nigdy nie pokazywał swoich emocji. Taemin, którego znał był najsilniejszą osobą chodzącą po ziemi.
- Jongin?
- Tak?
- Przeszkadzam Ci? Masz mnie dość?
- Oczywiście, że nie! - Zapewnił nieco podnosząc głos. Lee był najlepszym co spotkało go w życiu. Chciał spędzić z nim wszystkie kolejne lata. Nie mógł go zostawić.
- Powinienem też umrzeć? - Tym razem głos Lee niemal całkowicie zanikł. Brunet miał nadzieję, z się przesłyszał. Nie chciał słyszeć czegoś takiego od osoby, która zasługiwała na całe szczęście świata. Nie od niego.
- Nigdy tak nie myśl. - Rozkazał nieco lodowato. - Nie możesz mnie zostawić.
- Znalazłbyś kogoś lepszego. Wszyscy by znaleźli. SM, SHINee, rodzice. Wszyscy szybko zapominają o zmarłych.
- To niemożliwe. Nie ma nikogo, kto mógłby cię zastąpić.
- Jestem zmęczony, Jongin. - Mruknął zagrzebując się w kołdrze. -Chciałbym już odpocząć. Śmierć jest odpoczynkiem, prawda?
- Odpoczniesz. Jeszcze troszkę Taemin. Kontrakt niedługo się skończy. - Zapewnił nieco spanikowanym głosem. Mężczyzna słysząc go westchnął i odsunął się od urządzenia.
Tej nocy więcej się nie odezwał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro