10
Już w pierwszej chwili po ujrzeniu przyjaciela wiedział, że stało się coś złego.
Zachowywał się normalnie. Przywitał się z uśmiechem, streścił mu co dziś robił i wypytywał o to, jak minął jego dzień.
Mimo to wiedział, że coś jest nie tak jak powinno. Jego oczy były smutne. Nie płakał. Taemin nigdy nie płakał, ale w jego oczach nieraz można było wyczytać prawdziwe emocje skrywane pod tą kopułą lalki.
Taemin się bał. To było do niego nie podobne. Taemin nigdy się nie bał. Był odważny jak mało kto, ale tym razem coś go przestraszyło.
- Wszystko w porządku? - Zapytał, a mężczyzna od razu przytaknął. Typowe.
- Dlaczego miałoby być inaczej?
- Mam wrażenie, że coś się stało. - Lee spuścił wzrok na swoje dłonie.
Nie lubił ich. Jongin zawsze uważał to za śmieszne. Jak można mieć kompleks dłoni?
Faktycznie były małe, ale sądził, że to urocze.
- Nic się nie stało. - Kai westchnął i ułożył pod głową szarą poduszkę. Chciał mu pomóc, ale jak miał to zrobić kiedy Lee nie chciał zdradzić mu powodu swojego smutku.
W pewnej chwili oczy bruneta zjechały niżej na ledwo widoczną podłogę przy łóżku. Leżały tam kartki i koperty. Listy od fanów, ale Jongin wiedział, że nie tylko od nich. Były tam również listy od antyfanów.
Oh, ile razy Jongin już przez to przechodził.
Sam nigdy nie miał czasu na martwienie się groźbami. Uważał je za głupie. Wcale się nie bał.
Co innego Baekhyun, Tao czy Chen. Ich zawsze pocieszał.
Najwięcej złych listów dostawał Byun. Doszło do tego, że przyglądając pocztę chowali te przeznaczoną dla starszego i przed daniem mu jej uważnie przyglądali się każdemu z listów, aby upewnić się, że nie wygląda podejrzanie.
Baekhyun miał bardzo słabą psychikę. Szybko się załamywał, poddawał. Sprawiał, że cały czas się o niego martwili.
- Listy od fanów? - Zapytał swobodnie, obserwując reakcje Taemin'a. Wiedział, że trafił w sedno problemu.
- Tak. Czytałem czekając aż zadzwonisz.
- Był jakiś ciekawy?
- Niekoniecznie.
- Bądź ze mną szczery, Taemin. Nie jestem głupi. - Westchnął w końcu.
- Jeden był od anty. - Wyznał starszy niepewnie. Zdawał się bać powiedzieć to na głos.
-Co pisał?
- Jongin...
- Będzie Ci lepiej jak mi powiesz. - Obiecał przybliżając się do ekranu. Blondyn wciąż zdawał się wahać, ale dlaczego? Przecież mógł mu zaufać.
- Pisał, że nie powinienem żyć, że moim rodzice muszą się za mnie wstydzić, że powinienem umrzeć i nie zasługuje na to, że jestem w zespole... Że jestem beznadziejny i nikt nie chce mnie oglądać. - Wymieniał uciekając wzrokiem po pokoju, byleby nie patrzeć na przygnębionego przyjaciela. - I, że powinienem się zabić, bo tak dla wszystkich byłoby najlepiej... Pisał, że nie zasługuje na to, żeby żyć.
-Nie bierz tego do siebie. Wszyscy dostajemy takie wiadomości. - Zapewnił brunet. Było mu przykro, że ktoś tak potraktował Taemin'a. Przecież to anioł w skórze człowieka.- To wszystko kłamstwo.
- Może... Może faktycznie byłoby lepiej gdybym umarł? - Zapytał cicho, przenosząc wzrok na oczy przyjaciela.
- Nawet tak nie mów. - Warknął.
- Przepraszam. - Mruknął nieszczerze. Kim słysząc to westchnął.
-Chodźmy spać, dobrze?
- W porządku.
-Tylko nie rozłączaj się!
- Wiem, wiem. - Zaśmiał się kładąc wygodnie na łóżku. Jego wzrok mechaniczne spoczął na leżącej na ziemi kartce.
Był beznadziejny, niepotrzebny, nielubiany.
Powinien umrzeć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro