0.1 - Begin
Szkoła średnia, zwłaszcza ta najbardziej prestiżowa w samej stolicy kraju, to najprawdziwsza szkoła przetrwania, w której przeżyją tylko najsilniejsi lub najsprytniejsi. To istny wyścig szczurów, które myślą, że jednak wszystko im wolno, co chyba jednak nie jest aż tak zgodne z prawdą. Zwłaszcza wtedy, kiedy ich rodzice mają różne kontakty i przez to są bardziej wpływowi. W języku potocznym, to tak zwana elita, która kojarzy się głównie ze sprawowaniem władzy w ów placówce, jeżeli oczywiście tak możemy nazwać tę formę popularności. Bo nie dość, że byli rozpoznawalni, to jeszcze można śmiało rzec, że to oni ustanawiali najnowsze trendy oraz sposób zachowania.
I jak się nieszczęśliwie składa, każda obecna klasa w tej szkole, takiego swojego przedstawiciela posiadała. Nieraz to była jedna, konkretna osoba, a nieraz cała grupa poszczególnych półgłówków, przy których aż chciałoby się napisać książkę zatytułowaną "Ewolucja wsteczna, jako przeciwdziedzina teorii Darwina - problem społeczny czy zmierzanie ludzkości ku upadkowi". Bo nie dość, że przy każdej, możliwej okazji, ta banda wydawała z siebie bliżej niezidentyfikowane odgłosy, które brzmiały jak świnia w okresie godowym, to jeszcze ich niekiedy puste, lecz dla reszty szkolnej społeczności jakże "ambitne" teksty, przebijały siebie nawzajem o głowę. Co kolejny to jeszcze gorszy, żeby nie powiedzieć że głupszy. Normalnie zborsuczeć można, jeżeli nie stracić kilka istotnych punktów IQ. Czego oni już niestety, bądź też stety, doświadczyli.
A pośród tego wszystkiego byłem ja, Min Yoongi, aktualnie uczeń klasy 3-D, którego już niedługo czekały egzaminy końcowe oraz wybór kierunku na studia. I śmiało mogłem stwierdzić, że jestem tą szarą myszką, która nikomu nie wadzi, a jej stopnie i ogółem edukacja w tym miejscu jest mocno przeciętna. Zupełnie nie wiem jakim cudem się tutaj dostałem i jak przetrwałem te trzy lata, zdając na w miarę przyzwoitych stopniach, ale wszystko co dobre szybko się kończy. Już odkąd tylko zacząłem ostatnią klasę liceum, na samym starcie wiedziałem, że nie zdam. A to wszystko przez taki zupełnie nic nieznaczący, zupełnie mi do życia niepotrzebny przedmiot, jakim była matematyka. No niestety, ale jakoś nie przemawiały do mnie te wszystkie równania prostych, funkcje liniowe czy trygonometryczne, ale jak to wiadomo - zdać to trzeba było, ponieważ egzamin sam się nie napisze. A szkoda, bo naprawdę by mi się to przydało.
Niemniej jednak aktualnie siedziałem na jednej z tych nudniejszych lekcji, inaczej zwanej godziną wychowawczą, na której teoretycznie coś się robiło, ale głównie to wychowawca mówił, a cała nasza nacja miała go w głębokim poważaniu, siedząc z nosami w telefonach lub konsumując swoje drugie śniadanie, jakim był energetyk tudzież kawa oraz drożdżówka z pobliskiego sklepiku. Natomiast ja siedziałem sam, jak ten przysłowiowy palec, kreśląc coś w zeszycie, ponieważ mój najlepszy przyjaciel nie usłyszał rano budzika, więc wstając po godzinie 13 w południe, stwierdził iż do szkoły nie opłaca mu się przychodzić, bo lekcje i tak zaraz się kończą. O czym dowiedziałem się oczywiście przez dymek chatu, bo ten człowiek nie preferuje innej formy komunikacji ze światem, aniżeli przez internet.
I cóż ja sam biedny miałem począć, tak sam, kiedy w okół nie miałem żadnych znajomych, tylko tę jedną amebę umysłową, która na snapchacie wysyłała mi, jak to się świetnie bawi w domu na robieniu jakichś durnych quizów, beze mnie? No cóż?! Niestety nie jestem z tego faktu zadowolony, bo zostać tak samemu sobie, to też niedobrze, jeżeli moja ulubiona grupa, czyli "ci fajni" znów sobie coś ubzdura i puszczą plotkę na całą szkołę. I w takich sytuacjach naprawdę się zastanawiam kto jest większą amebą. Kim SeokJin czy może cała ta banda, co potrafi rechotać dobre 20 minut ze zwykłego przejęzyczenia się osoby trzeciej? Co już samo w sobie jest żałosne i pokazuje jak niski poziom sobą reprezentują. No ale nie mnie to oceniać... Ja tutaj i tak nie mam nic do powiedzenia, więc ryja niepotrzebnie strzępił nie będę.
- Panie Min Yoongi - mój wewnętrzny lament przerwał głos pani Choi, mojej wychowawczyni, a zarazem nauczycielki języka angielskiego, która aktualnie stała na środku klasy, trzymając w ręku swojego drugiej młodości tableta, patrząc na mnie srogo. - mogę wiedzieć, kiedy łaskawie poprawisz te wszystkie oceny niedostateczne z matematyki? Jak tak dalej pójdzie, to będziesz miał zagrożenie i będziesz pisał zarówno egzaminy w innym terminie, jak i poprawkę z przedmiotu, żebyś w ogóle został do niego dopuszczony. I żebyś w końcu się zmobilizował i zaczął podejmować jakieś kroki w związku z tym, wezwałam dzisiaj na rozmowę twoją mamę... Mam nadzieję, że chociaż ona przemówi ci do rozsądku, bo ja już nie potrafię. Zwłaszcza po rozmowie z panią Lee, która też nie ma do ciebie siły.
Moment, co? Jakie "Pani Lee nie ma siły"? Przecież to ona zrobiła sobie ze mnie swojego kozła ofiarnego, ja się na taką rolę nie pisałem. To zdecydowanie z nią coś jest nie tak, a nie ze mną.
- Ale pani profesor! - zacząłem oburzony, bo prawda była zupełnie inna. Ponieważ byłem u tej wiedźmy już co najmniej kilka razy z pytaniem kiedy i co mam jej poprawić, a ta zawsze odsyłała mnie z kwitkiem, krzycząc za mną "do zobaczenia w sierpniu" akcentując to głośnym śmiechem, który rzekomo miał być złowieszczy, ale brzmiało to zdecydowanie bardziej żałośnie. - jakim prawem pani Lee mówi, że nie ma do mnie siły, skoro nawet nie pozwoliła mi nic poprawiać?! Zamiast tego zagroziła mi, że widzimy się na poprawce?! To ma być nauczyciel? Bo coś mi się nie wydaje! - zawyłem żałośnie, zdając sobie sprawę z mojego beznadziejnego położenia. W końcu teraz będzie słowo przeciwko słowu, a wiadomo, że w szkole na dużo lepszej pozycji zdecydowanie jest nauczyciel, aniżeli uczeń. Przynajmniej tutaj.
- Yoongi, wyrażaj się. Przypominam, że jesteśmy w szkole - wychowawczyni stwierdziła złowrogo, ściągając z nosa swoje kocie okulary, a ja już czułem jak w gardle rośnie mi gula, a do oczu napływają niechciane łzy.
No pięknie, jeszcze tego brakowało, abym przy tej bandzie idiotów się rozkleił. No wasze niedoczekanie cymbały.
- W takim razie siadaj na miejsce i czekaj, aż twoja mama się tutaj zjawi na rozmowie - usłyszałem na sam koniec tej szopki, żeby wraz z wejściem mojej rodzicielki do klasy wydać z siebie jedno, doprawdy soczyste: k u r w a.
xxx
Powrót do domu nie tylko był owocny w towarzystwo mojej mamy, mój niemiłosiernie głośny lament odnośnie mojej żałosnej sytuacji w szkole, ale również i o srogą, autentycznie głośną na całe osiedle, reprymendę odnośnie słownictwa przeze mnie używanego. I o dziwo nawet najlepszy argument jaki udało mi się wymyślić, a mianowicie, że "sama używasz takich słów" na nic się zdał. Mało tego, w zamian za to musiałem jeszcze wysłuchać tyrady odnośnie mojego "pyskowania", co oczywiście było po prostu rozsądną argumentacją, którą moja mama niezbyt rozumie.
Lecz większa niespodzianka czekała na mnie zaraz po powrocie do mieszkania. Tuż po skończonym obiedzie, kiedy to miałem udać się do swojego pokoju, usłyszałem dzwonek do drzwi. I jak zwykle pomijam ten dźwięk, bo to moja mama otwiera gościom, tak tym razem to ja zostałem o to "poproszony". Jeżeli tak można nazwać krzyk z drugiej części mieszkania, który niemal rozdziera twoje bębenki uszne, bo przecież ty jesteś głuchy, a kultura już wtedy nikogo nie obowiązuje.
I w sumie jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy tuż po otworzeniu drewnianej powłoki stanąłem twarzą w twarz lub okiem w oko z czyjąś klatką piersiową. Dosyć szeroką klatką piersiową, która zdecydowanie poczęła wprawiać mnie w kompleksy. Dlatego też chcąc przełamać tę niezręczną chwilę, uniosłem nieco głowę, a moim oczom ukazał się, jak już zapewne idzie się domyślić, wysoki brunet z delikatnym i nieco nieśmiałym uśmiechem.
- Ty jesteś Yoongi, tak? - drętwe skinięcie głową, co wywołało u niego większy przypływ euforii, bo zaraz jego banan się powiększył, a zadbana dłoń wysunęła się do uścisku. - hej, cześć. Nazywam się Jung Hoseok i od dzisiaj będę cię uczył matmy.
Eeeeee....?
a/n: witam Was w czymś lekkim i niezwykle zwyczajnym, chociaż mam nadzieję, że nietuzinkowym ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro