Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rσzɗziɑł 9



Instrukcje jaką dostał, by odwiedzić ją o tej bezbożnej godzinie była zadziwiająco prosta. Rozłączyła się, gdy tylko opowiedziała mu co ma zrobić, zostawiając go w osłupieniu.

Jeszcze ma szanse. Jeszcze może się wycofać i...

Wstał w końcu z łóżka i wyszedł na korytarz, spokojnie i po cichu kierując się w stronę windy. Zaczął pod nosem wyklinać maszyne, gdy wejście otworzyło się zbyt głośno na jego gust.

W końcu stanął w środku i głęboko westchnął.

- Jarvis, zabierz mnie do Mirelli - odezwał się w końcu. Z uniesioną brwią odczekał kilkanaście sekund, aż w końcu winda ruszyła w górę. Cała sytuacja była dziwna, chociażby przez sam fakt, że nie podała mu numeru piętra przez telefon i Jarvis nigdy wcześniej nie zwlekał tak długo z odpowiedzią.

Po krótkim czasie w końcu poczuł, że staje w miejscu, a drzwi się otworzyły. Zaciekawiony patrzył, jak otwierają się tylko po to, aby ukazać kolejne metalowe wejście, które otworzyło się o sekunde później od oryginalnych drzwi windy.

Ostrożnie wszedł do środka i rozglądnął się dookoła. Nie wiedział czego się spodziewać, był pierwszy raz na tym piętrze. Nawet nie wiedział, że ono istnieje.

Nie miał zbyt wiele czasu, aby obserwować otoczenie, ale od razu odczuł zmiane temperatury po wyjściu z windy. Na korytarzu było chłodno.

- Właśnie włączyłam ekspres - usłyszał stłumiony głos. - Nie będzie tak dobre jak robi Bella, ale o tej godzinie lepszej nie znajdziesz.

W końcu zobaczył niską postać, wychodzącą zza rogu. Pomachała mu z uśmiechem i ruchem ręki zaprosiła w swoją stronę. Nie śpiesząc się ruszył w jej kierunku, aż oboje znaleźli się w kuchni.
Pomieszczenie nie było tak wielkie jak w apartamencie bohaterów.
Jedna ściana była cała przeszklona z widokiem na miasto i właśnie przy niej stał mały stalowy stolik. Po drugiej stronie stała zabudowa kuchenna, która wyglądała, jakby była w całości zrobiona z metalu.

- Problemy ze snem? - zapytała, wyciągając dwa kubki z szafki. Wcisnęła kilka przycisków na maszynie, aż w końcu zaczęła zapełniać naczynia cenną kofeiną.

Brunetka ziewnęła, po czym wyciągnęła ręce w góre, rozciągając się. Jej krótkie włosy żyły własnym życiem. Co chwile przeczesywała je ręką, lecz one nadal odstawały w każdą stronę świata. Mógł dostrzec na jej twarzy zmęczenie. Wyglądała okropnie.

- Przerwałem ci sen - stwierdził, próbując zmienić kierunek rozmowy z jego osoby na nią.

- Już ci wybaczyłam - uśmiechnęła się rozbawiona. - Nie martw się, prześpie się rano.

Przytaknął, nie wiedząc co innego mógłby zrobić.

Odwróciła się do niego plecami, patrząc na zapełniające się kubki. Naprawde będzie potrzebować tej kawy.
Nie chciała, by czuł się winny, ale faktycznie jej przeszkodził. Coraz częściej miała problemy ze spaniem i rzadko kiedy udawało jej się osiągnąć tak spokojny sen, jak tej nocy. Tak bardzo potrzebowała tego odpoczynku, ale przecież jeszcze kiedyś uda jej się spokojnie zasnąć. Może się poświęcić, jeżeli pomoże to komuś innemu, to nie będzie pierwszy raz.

Stali w ciszy, aż w końcu ekpress wydał dźwięk oznaczający koniec jego pracy. Oboje westchnęli z ulgą, gdy Mirella zabrała kubki i wyszła z kuchni. Ruszył za nią, rozglądając się dookoła siebie.

Wszystko wydawało mu się puste. Rozumiał, że niektórzy ludzie lubili porządek i minimalizm, jednak po tej energicznej dziewczynie spodziewałby się chaosu. Oczami wyobraźni widział ją w mieszkaniu pełnym bibelotów i niepotrzebnych rzeczy. Do jej pozytywnej osoby pasowałyby kolorowe ściany, a nie szarość która go otaczała w tamtym momencie.

Był zdziwiony widząc metalowe meble w kuchni, a teraz był zszokowany. Mógłby przysiąc, że ściany również były pokryte jakąś stalą. Jedyna materiałowa rzecz jaką zobaczył do tej pory, była duża kanapa, stojąca pośrodku salonu. Była wręcz neonowo żółta, pełna różnych kolorowych poduszek.

Jedna ściana była w pełni zabudowana w również stalowe szafy. Na przeciwko było dwudrzwiowe wejście, najpewniej do sypialni, jak się domyślił. Cały apartament był zadziwiająco mały w porównaniu do reszty wieży.

- Jesteśmy na samiutkim szczycie - oznajmiła dumnie, gdy zobaczyła jak się rozgląda. - Mam najlepszy widok w całym mieście.

- Myślałem, że nasz apartament jest ostatnim używanym piętrem.

Oboje usiedli na wygodnej kanapie i brunetka postawiła kubki na metalowym stoliku, stojącym niedaleko.

Ich mieszkanie było dwupiętrowe i było naprawde ogromne w porównaniu do tego miejsca. Był święcie przekonany, że nad nimi już nic więcej nie ma. Ewentualnie trzy puste piętra, które dopiero miały być zagospodarowane. Nie sądził, by cokolwiek było praktycznie na samym czubku budowli.

- Człowiek uczy się całe życie..

- Numeru tego piętra również nie ma w windzie - uniósł brew, oczekując, że znowu wymiga się jakoś od odpowiedzi.

- Kwestia bezpieczeństwa. Nie chcieliśmy żeby ktoś przypadkiem się tu pojawił - wzruszyła ramionami. - Wystarczy, że powiesz Jarvis'owi, aby zabrał cię na moje piętro. Wtedy on informuje mnie kto chce mnie odwiedzić i winda rusza dopiero, gdy ja się na to zgodze. Jedynie Tony wchodzi tu bez pytania.

- Dużo zabezpieczeń, jak na...

- Jak na zwykłego, pospolitego człowieka? - przerwała mu ze śmiechem. - To po prostu nadopiekuńczy miliarder.

Jej relacja z wynalazcą widocznie go zaciekawiła.
Loki od razu wykluczył jakąkolwiek opcje związaną z rodziną. Ani troche nie przypominała irytującego Starka.

- Jak się tu znalazłaś? - zdziwił się. - Na początku myślałem, że tu pracujesz.

- Tony przyjmuje tylko geniuszy do swojej firmy, ja nim nie jestem.

- W takim razie co tu robisz?

Postanowił wykorzystać tą nocną rozmowę i w końcu się czegoś dowiedzieć.
Naprawdę nie miał ochoty wyjaśniać, dlaczego skontaktował się z nią w środku nocy, ale chętnie posłuchałby jej głosu. Po prostu chciał, aby do niego mówiła. Nie ważne czy byłyby to ważne tematy czy rozmowa o smaku kawy. Niech tylko nie zostawia go w kompletnej ciszy.

- Około dwa lata temu, a może trzy, zdarzył się pewien wypadek. Zostałam z niczym. Bez rodziny i bez domu - westchnęła, upijając napój. - Tony mnie przygarnął. Stwierdził, że będzie moją wróżką chrzestną i odmieni moje życie. Wziął sobie to wszystko do serca i tylko dzięki niemu jeszcze tu jestem.

Loki uważnie słuchał jej wyjaśnień i sam w między czasie sięgnął po kubek. Nie wiedział jak to możliwe, w końcu jej ekspres był identyczny jak ten w ich kuchni, jednak kawa zrobiona przez nią smakowała o wiele lepiej, niż tą którą robił sam. Czy to było to śmieszne założenie, że jedzenie robione przez kogoś innego zawsze smakuje lepiej niż to robione przez nas?
Był prawie pewny, że wyczuł również posmak migdałów. Jak ona to zro...

- Oh! Masz ochote na sernik? Zapomniałam zaproponować ci ciasto do kawy! - krzyknęła nagle, zrywając się z miejsca. Obserwował, jak biegiem wraca do kuchni, znikając z jego pola widzenia.
Uniósł lekko kącik ust i pokręcił głową, widząc jej chaotyczne zachowanie.

Skorzystał z jej nieobecności i rozejrzał się dookoła. Dopiero teraz zauważył, że ściana, do której stała tyłem kanapa, była pomalowana. Nie jednym kolorem, jak byłoby to w każdym normalnym pokoju, lecz wieloma. Tworzyły jakiś obraz, jednak nie był w stanie powiedzieć co miał przedstawiać. Nie dlatego, że autor nie miał talentu, najzwyczajniej w świecie nie był dokończony. Niedaleko tej dziwnej sztuki leżało wiele puszek farby.
Dopiero w tym momencie Loki mógłby uznać to miejsce za jej dom, wystarczyło troche kolorów.

- Upiekłam go dzisiaj wieczorem. Jako pierwszy spróbujesz i powiesz mi czy jest dobry - oznajmiła, wracając z dwoma talerzykami.

- Mam być szczurem doświadczalnym? - zadrwił biorąc wystawione w jego strone naczynie. Starał się zrobić to tak, aby przypadkiem znowu jej nie dotknąć.

- Przez cały dzień zrobiłam ich trzy i żaden nie wyszedł. Nie mam pojęcia co źle zrobiłam, ale to jest czwarty i przysięgam, że spale kuchnie jeśli nie wyszedł dobrze.

Usiadła na kanapie i bacznie obserwowała każdy jego ruch. Zniecierpliwiona zaczęła wybijać jakiś rytm ręką na swojej nodze i zmróżyła oczy, gdy w końcu nabrał kawałek na widelec. Wstrzymała oddech i czekała na jego reakcje.

- Chciałaś mnie otruć, prawda? - zapytał, krzywiąc się. Spanikowana sama nabrała kawałek i natychmiast spróbowała wypieku. Smakowało dobrze. Nie było to wybitnie zrobione ciasto, nie była urodzonym kucharzem, ale było dobre.
Zobaczyła jak czarnowłosy z drwiącym uśmiechem i iskierkami w oczach patrzy na jej mały atak paniki.

- To nie było śmieszne - stwierdziła z poważną miną.

- Mnie rozbawiło.

Zacisnęła usta i sięgnęła po jedną z poduszek, by po chwili rzucić ją w strone mężczyzny. Osłonił się ręką w ostatniej chwili i spojrzał na nią rozbawiony.

- Smakuje dobrze, racja? Myślisz, że moge to dać Clint'owi? Skończy mnie uczyć pieczenia, jeśli dam mu kolejne zepsute ciasto...

- Uczysz się gotować? - przerwał jej paplaninę. Czemu ktoś miałby uczyć się takiej pospolitej czynności? Według niego było to łatwe; robisz wszystko tak jak pisze w książce kucharskiej. Jak można to zepsuć?

- Szybko się nudze, więc musze mieć jakieś zajęcie - wzruszyła ramionami. Zaczęła opowiadać jak doszło do tego, że Clint uczył ją gotować. Wychwalała jego potrawy i przepisy, które kiedyś jej pokazał, aż w końcu namówiła go, aby czegoś ją nauczył.

Wpatrywał się w ogromne okna, które ukazywały widok na całe miasto i słuchał jej paplaniny o jedzeniu. Nieświadomie cały czas jadł ciasto, które mu dała, ale nie oderwał wzroku od świateł zza szyby.

Mówiła o tym czego chce się nauczyć i jakie jest jej ulubione jedzenie, a Loki słuchał. Możliwe, że nie zapamięta nic z tej rozmowy, ale jej głos zagłuszył jego myśli i o to mu chodziło. Ta chaotyczna istota pozwoliła mu oderwać się od nawiedzających go myśli i miał zamiar korzystać z tego jak najdłużej.

Z czasem panorama miasta została rozświetlona przez poranne słońce, a on zorientował się, że siedzi w kompletnej ciszy. Zmarszczył brwi i zdezorientowany zerknął w bok. Myślał, że Mirella ściszała stopniowo głos z powodu zmęczenia, ale nie spodziewał się, że zaśnie na siedząco.

Przytulała poduszkę, wtulona w róg kanapy. Parsknął śmiechem, gdy dostrzegł, że w jednej ręce nadal trzymała kubek po kawie. Ostrożnie zabrał od niej naczynie i postawił na stoliku.

Postanowił już jej nie męczyć swoją osobą i ruszył w strone windy. Należał się jej odpoczynek, po tym jak przygarnęła go w środku nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro