Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rσzɗziɑł 21

Nie widział jej już tamtego wieczoru. Dosłownie porwała Natashe z kuchni i ruszyły na poszukiwania sukienek przez internet.

- Czy ona ją właśnie dotknęła? - wymamrotał Tony, patrząc na wyjście. Dziewczyna ciągnęła za rękę agentkę w stronę windy.

- Bałem się, że tylko ja mam halucynację - odpowiedział zszokowany Clint. Cała grupa przyzwyczaiła się już, że Loki dostąpił tego zaszczytu; Ella nie bała się go dotykać. Nie sądzili, że doczekają się dnia, w którym brunetka przestanie się bać również ich.

- Nie wiem, co jej zrobiłeś, ale rób to dalej - pochwalił Bucky, klepiąc kłamcę po ramieniu.

Loki nie rozumiał, o co im chodziło. Według niego Mirella zachowywała się tak jak zawsze. Nic jej nie zrobił i nic w niej nie zmieniał.
Jednak widok min bohaterów nasunął mu myśl, że może właśnie o to chodziło.

Może przed jego przybyciem na Midgard starali się za bardzo. Próbowali ją zmienić; naprawić.

I przypuszczalnie nie zdawał sobie z tego sprawy, ale pomogli sobie nawzajem. Nie próbowali się naprawić, po prostu zaakceptowali siebie takimi, jacy byli. Tyle wystarczyło.

Tamtej nocy kolejny raz zasnął bez problemów. Nie miał koszmarów czy wspomnień, które wolałby zapomnieć. Było dobrze. Było tak dobrze.

Z rana nie musiał się martwić o tłok przy śniadaniu. Wszyscy byli zbyt zabiegani, aby właściwie usiąść przy stole i zjeść. On nie miał z tym problemu.

Spędził poranek w spokoju i z kawą w dłoni. Obserwował jak wszyscy chodzili w tę i z powrotem, próbując dopiąć wszystko na ostatni guzik przed bankietem. Komuś zapodział się ulubiony krawat, ktoś nie mógł znaleźć jednego z butów, a Bucky rozerwał kolejną koszulę swoim metalowym ramieniem. Było zabawnie.

Pogoda za oknem również zrobiła się spokojniejsza. Śniegu było mnóstwo, ale nie było już tak dużej wichury. Lokiego już to nie obchodziło. Nie martwił się kolejnym wydarzeniem wśród tłumu Midgardczyków, bo tym razem nie będzie sam.

Jego dzień stał się jeszcze piękniejszy, gdy na ich piętrze pojawiła się Bella ze swoją cudowną kawą.

Ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się, jak rozdawała wszystkim ich ulubione smaki, aż w końcu ruszyła w jego stronę.

- Specjalność zakładu - oznajmiła, podając mu jego dawkę kofeiny. Był zdziwiony jej obecnością w wieży, ale z radością upił łyk.

- Co tu robisz? - zapytał w końcu. Ze śmiechem patrzył, jak wyjęła z torby ulubioną babeczkę Mirelli i również mu podała.

- Idę z dziewczynami odebrać ich sukienki - odpowiedziała z uśmiechem, siadając niedaleko niego na kanapie. - Wyobraź sobie, w jakim szoku byłam, gdy Ella zadzwoniła do mnie późnym wieczorem, pytając o zdanie na temat sukienek wieczorowych.

- Nie sądziłem, że tak bardzo przejmie się zwykłym bankietem.

- Dla ciebie to może być zwykła impreza, ale ona nigdy nie była na czymś takim. To miłe z twojej strony, że ją zaprosiłeś.

Spojrzała na niego z dziwnym uśmieszkiem i poruszyła zabawnie brwiami, jakby to miało coś znaczyć. Przewrócił oczami i zakończył rozmowę, powoli jedząc babeczkę.
Na jego szczęście Natasha zaszczyciła ich swoją obecnością i kobiety zaczęły temat włosów.

Nie zwracał już uwagi na otoczenie. W spokoju czytał książkę, co jakiś czas upijając kawę o smaku migdałów. Do czasu aż dołączyła do nich kolejna osoba.

- Dzień dobry, Loki!

Spojrzał w jej stronę z uśmiechem i patrzył, jak witała się z właścicielką kawiarni. Nie minęła sekunda, a była już przy nim, przytulając go i kradnąc przy okazji resztę jego babeczki.

- To było moje.

- Masz rację; było - z perfidnym uśmieszkiem ugryzła kolejny kawałek i usiadła obok niego. Westchnął głośno i wrócił do czytania. Nie chciało mu się zaczynać kłótni o deser.

Nie wiedział, jak do tego doszło, ale siedział w towarzystwie trzech kobiet, które dyskutowały na temat makijażu. Ich głosy nie przeszkadzały mu aż tak bardzo, ale nadal zakłócały jego ukochaną ciszę. Zniknąłby z salonu, gdyby nie fakt, że Mirella trzymała go za dłoń, kreśląc kciukiem wzorki na jego skórze.

Rozmowa ucichła, gdy tuż obok niego wybrzmiał kaszel. Zaalarmowany od razu odwrócił się w stronę brunetki, lecz ona odsunęła się, zasłaniając usta ręką.

- Przeziębiłaś się?

W jego głowie od razu pojawił się obraz osłabionej Mirelli z ognistymi żyłami widocznymi przez skórę. Wtedy też kaszlała.

- Przepraszam, zakrztusiłam się - uśmiechnęła się niewinnie i upiła trochę kawy. Westchnął cicho i przeczesał nerwowo włosy. Ta kobieta doprowadzi go kiedyś do zawału.

Minęło kolejnych dwadzieścia minut, nim w końcu zdecydowały się zakończyć rozmowę. Miały wiele rzeczy do załatwienia i musiały odebrać swoje sukienki, co zapewniło mu jego ubłaganą ciszę.

Właśnie tak spędził resztę dnia. Czytał w ciszy i spokoju, dopóki wszyscy nie zaczęli marudzić, aby w końcu się przebrał. Naprawdę nie rozumiał, dlaczego wszyscy tak poważnie podchodzili do wieczornego wydarzenia. Właśnie dlatego zmienił swoje ubranie na czarny garnitur, nawet nie ruszając się z miejsca i ignorował dalej ich głosy. Ich obecność zawsze go irytowała, ale tym razem doprowadzali go do szału.

- Lady Mirella! Wyglądasz pięknie! - donośny głos Thora przywrócił go do rzeczywistości. Natychmiast odwrócił się w stronę windy, gdzie kobiety czekały gotowe do wyjścia.

Musiał przyznać, że rudowłosa agentka wyglądała naprawdę dobrze w długiej czarnej sukni, ale w jego oczach kobieta stojąca obok wyglądała o niebo lepiej.

Mirella z uśmiechem rozmawiała z jego bratem, dziękując mu za komplement.

Biała tiulowa sukienka sięgała jej do kostek, ukazując kremowe obcasy, nawiązujące kolorystycznie do tasiemki, którą miała w pasie. Na jej gorsecie były wyhaftowane zielone listki, gdzieniegdzie ozdobione bladożółtymi kwiatuszkami. Jej ramiona były odsłonięte, a na nadgarstkach miała te nieszczęsne bransolety. Na jej dłoniach były podarowane przez niego żółte rękawiczki, które nie zasłaniały w pełni wynalazku Starka.
Loki szybko wyczarował dla niej nowe rękawiczki, aby przysłonić nieproszony metal. Jednak nie podszedł do niej od razu.

- Wygląda pięknie.

- Prawda - przytaknął od razu. Potrząsnął głową, pozbywając się dziwnych myśli i zerknął w bok. Obok niego stał Stark.

- Nie przepadam za tobą reniferze, ale ona cię lubi, więc postaram się ciebie tolerować - odezwał się po chwili. - Zrań ją, a nie zawaham się, aby skopać ci tyłek.

- Nie mam takiego zamiaru.

- Jeszcze zobaczymy - wymamrotał, po czym odszedł w stronę windy. Tam czekała na niego już Pepper, również pięknie ubrana w czerwoną suknię. Wszyscy powoli zbierali się do wyjścia, gdy Loki w końcu odważył się podejść do brunetki.

- Oh, już się bałam, że się rozmyśliłeś - zaśmiała się nerwowo. Z bliska wyglądała jeszcze piękniej. Nie pamiętał, aby kiedykolwiek widział ją umalowaną, ale delikatny makijaż tylko uwydatniał jej urodę.

- Potrzebowałem chwili, aby dopasować je do twojej kreacji - oznajmił, podając jej rękawiczki. Biały materiał idealnie pasował do jej sukni i zasłaniał całkowicie bransolety.
Od razu je założyła, dziękując mu z uśmiechem.

- Mogę prosić? - zapytał, wyciągając ramię w jej stronę.

- Jak najbardziej - odpowiedziała, zagryzając policzek.

Razem dogonili resztę grupy i wsiedli do jednej z kilku limuzyn, które już czekały pod wieżą. Ich cel podróży był dosłownie trzy przecznice dalej i równie dobrze mogli przejść ten dystans na nogach, ale Stark uparł się na drogie samochody.

Cała podróż przebiegła w ciszy. Mirella podekscytowana wyglądała co chwilę przez okno, a Loki przyglądał się, jak z każdym mijanym budynkiem jej uśmiech się poszerzał.

Na miejscu Czekała już masa reporterów gotowych oślepić nowych gości fleszami ze swoich aparatów. Kłamca skrzywił się lekko na widok tylu ludzi, a w środku miało być ich przecież o wiele więcej.

- Wyglądamy dziwnie na tle innych - stwierdziła cicho w jego stronę.

- Zawsze możemy wrócić do wieży - zaproponował z nadzieją.

- Nie ma takiej opcji, jesteś mi winien taniec - zaśmiała się, powoli zbierając się do wyjścia. - Chodziło mi raczej o nasz brak kurtek.

Miała rację. Wszyscy dookoła, reporterzy i goście, mieli na sobie ciepłe kurtki i płaszcze, podczas gdy oni mieli na sobie tylko wieczorowe ubrania. Prawda była taka, że żadne z nich nie odczuwało zimowej atmosfery na swojej skórze, czym zwrócili na siebie jeszcze większą uwagę, gdy w końcu wyszli z auta.

Loki podał jej rękę, pomagając jej wyjść i ruszyli czerwonym dywanem w stronę wejścia. Wszystkie aparaty skierowały się w ich stronę, a reporterzy przekrzykiwali się nawzajem, aby tylko zwrócić na siebie uwagę pary. Widok kłamcy zawsze wzbudzał sensację wśród ludzi, ale Mirella u jego boku tylko pogorszyła sprawę.

Wszyscy doskonale wiedzieli, kim była podopieczna Starka. Rzadko wychodziła z wieży i nigdy przedtem nie uczęszczała w tak dużym wydarzeniu. Fakt, że towarzyszyła Lokiemu dawało im dużo pomysłów na plotki, które miały ukazać się w mediach.

Zirytowany wymamrotał coś pod nosem, lecz Mirella usłyszała jego ciche marudzenie, przez co głośno się roześmiała. Złapała go mocniej za dłoń i pociągnęła w stronę wejścia, aby tylko zniknąć z pola rażenia aparatów i kamer.

Udało im się znaleźć znajome twarze, przez co o wiele szybciej odnaleźli swój stolik. Usiedli razem z resztą Avengers przez dużym okrągłym stole i czekali na przybycie wszystkich gości. Odcięli się od rozmów przy stole i z kieliszkiem szampana w dłoniach prowadzili między sobą cichą dyskusję. Z boku mogli wyglądać, jakby omawiali poważne tematy, ale tak naprawdę obgadywali mijających ich ludzi, żartując z ich wyglądu i strojów.

- Nie twierdze, że nie jest z Midgardu, ale ten odcień skóry nie jest dla was normalny - stwierdził, kiwając głową w stronę kobiety. Jej twarz była wręcz pomarańczowa w stosunku do reszty jej ciała, a jej mocny makijaż wcale nie pomagał.

- Nie, nie... Możesz mieć rację - przytaknęła. - Nie zrozum mnie źle, ale skoro ty i Thor nas odwiedziliście, to kto wie, ile kosmitów jest wśród nas.

Spojrzeli na siebie poważnie, aż nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. Szybko zasłoniła usta i próbowała przestać, gdy ludzie dookoła nich zaczęli patrzeć w ich stronę.

Na zegarach wybiła dwudziesta pierwsza, gdy w końcu wszyscy zajęli swoje miejsca, a ktoś przejął mikrofon. Mirella zafascynowana słuchała przywitania i występu śpiewaczki. W końcu zaczęła się aukcja, której zyski w tym roku miały być przeznaczone na szpitale dziecięce. Obserwowała jak biznesmeni, gwiazdy i milionerzy wydawali swoje liczne pieniądze na antyki, spotkania z gwiazdami, czy sztukę.

Loki od razu zauważał iskierki w jej oczach, gdy na scenie pojawiała się rzeźba czy obraz. Z uwagą słuchał każdego jej słowa, gdy komentowała talent artystów. Do czasu, gdy na scenie wystawiono pewną rzeźbe. Kłamca nie widział tam nic nadzwyczajnego, jednak Mirella musiała uważać inaczej, bo złapała go za dłoń i wyprostowała się, wpatrując się w scenę.

- Dlaczego nikt nie licytuje? - wyszeptała, rozglądając się po sali. Wyrzeźbiona postać była popękana w licznych miejscach, które zostały podkreślone złotą farbą. Najwyraźniej nikt nie uważał, aby ta sztuka była godna ich pieniędzy.

- Zwykła rzeźba- wzruszył ramionami, próbując zrozumieć, co tak bardzo jej się podobało. W odpowiedzi uderzyła go oburzona w ramię. Zagryzła policzek i ucichła na kilka sekund, aż w końcu odwróciła się w stronę stołu.

- Tony - odezwała się, zwracając uwagę wynalazcy. Ten tylko spojrzał na rzeźbę znowu na nią i uniósł brew. Wyglądali, jakby prowadzili między sobą rozmowę, której inni nie mogli usłyszeć. Jednak wystarczyło, aby kiwnęła w jego stronę, a miliarder uniósł rękę, zaczynając licytację. Jego oferta sprawiła, że inni również włączyli się do gry, ale ostatecznie wygrał, wydając kilkadziesiąt tysięcy na rzeźbę nieznanego artysty.

Do końca aukcji siedziała zadowolona, jakby dostała najlepszy prezent świata.

- Nareszcie - westchnął głośno Loki, gdy ogłosili koniec.

- Nie było tak źle - zaśmiała się. Przewrócił oczami, ale nie odpowiedział. Było znośnie tylko i wyłącznie dlatego, że siedziała obok.

Kolejną godzinę spędzili przy stole, rozmawiając w trakcie jedzenia. Właściwie to nie zjedli zbyt wiele, byli zajęci krytykowaniem wykwintnych dań, zamiast ich jedzeniem. Aż w końcu na sali rozbrzmiała muzyka.

Uważnie obserwował, jak nerwowo bawiła się widelcem, co chwile zerkając w stronę wynalazcy. W końcu odchrząknęła, ścisnęła mocniej dłoń bożka i głośno westchnęła.

- Zatańczysz ze mną, Tony? - odezwała się w końcu. W odpowiedzi miliarder zakrztusił się drinkiem.

- Co proszę? - zapytał zszokowany, wycierając usta z alkoholu.

- Ja tylko... Przepraszam, nie powinnam...

- Nie! Dobrze usłyszałem, nie sprawisz, że to odsłysze! - przerwał jej. Szybko wstał z krzesła, prawie je przewracając, i okrążył stół. Mirella spłoszona zerknęła w stronę bożka, jakby upewniając się, czy na pewno nikogo nie skrzywdzi. Podała rękę wynalazcy, gdy Loki przytakną z uśmiechem. Kto by przypuszczał, że jego zdanie będzie dla kogoś najważniejsze.

Śledził wzrokiem ich każdy krok, aż doszli na środek prawie pustego parkietu. Po jej nieśmiałych ruchach było widać, że nadal bała się przypadkowo oparzyć Starka, lecz po kilku sekundach, się rozluźniła. Przyglądał się, jak wolno kołysali się na boki, nie zważając na muzykę. Ewidentnie oboje nie umieli wyczuć rytmu, ale nie o to wtedy chodziło.

- Nie powie ci tego, ale jest naprawdę wdzięczny za to, co robisz - usłyszał obok siebie. Pepper zajęła miejsce Mirelli i również patrzyła w stronę tańczącej pary.

- Nie rozumiem?

- Ella może wyglądać na wiecznie zadowoloną i uśmiechniętą, ale boi się wielu rzeczy - wyjaśniła, nie odrywając wzroku od parkietu. - Już się nie boi.

- To nic nie...

- Nie masz pojęcia, jak długo czekał, żeby w końcu móc ją przytulić bez zbroi Iron Mana - przerwała mu. - Dla ciebie to nic nadzwyczajnego, ale dla nas znaczy to wiele.

Już się nie odezwał. Upił trochę szampana i próbował jakoś przetrawić jej słowa.

- Idę do nich, zanim kompletnie się rozkleją - zaśmiała się cicho, wstając z krzesła. Spojrzał w ich stronę i zobaczył, że przestali tańczyć. Stali przytuleni na środku parkietu, jakby od tego zależało ich życie.

Zrobił to, co Pepper i również ruszył w ich kierunku. Nie wiedział, o czym rozmawiali, zanim do nich podeszli, ale oboje mieli łzy w oczach. Choć Stark się do tego nie przyznał.

- Odbijany - oznajmił Loki, łapiąc ręce brunetki i odciągając ją trochę dalej.

- Ugh, powinnam znaleźć lustro. Na pewno się rozmazałam.

- Wyglądasz równie pięknie co każdego dnia.

Jej policzki lekko się zaczerwieniły, ale nie próbowała już od niego odejść. Tańczyli więc piosenka za piosenką, wymieniając między sobą kilka słów i śmiejąc się, gdy Mirella pomyliła kroki. Próbował nauczyć ją podstawowych ruchów, żeby nie spędziła reszty nocy kołysząc się tylko na boki, lecz było to trudniejsze niż myślał.

- Za chwilę wrócę - oznajmiła cicho i zasłaniając usta odeszła w nieznaną mu stronę. Obserwował ją, aż zniknęła mu z oczu i ruszył w stronę ich stołu. Na miejscu zastał Natashe i zasugerował jej, aby poszła potowarzyszyć brunetce.

- Proszę o uwagę! Za piętnaście minut będzie można obserwować pokaz fajerwerków. Zapraszam do ogrodu!

Muzyka ucicha i wszyscy zaczęli szykować się do wyjścia na zewnątrz. Loki nie ruszył się z miejsca, czekając na powrót swojej partnerki i agentki. Dotarły, gdy zegar powoli zaczynał się zbliżać do północy.

- Wszystko w porządku? - zapytał, gdy złapała go za rękę i pociągnęła w stronę ogrodu. Przytaknęła z uśmiechem i zajęła miejsce niedaleko tłumu gapiów, aby zobaczyć pokaz. Zauważył, jak lekko się trzęsła, więc zarzucił jej swoją marynarkę i objął w pasie.

- Dobrze się czujesz? - zapytał ponownie,  gdy kelnerzy rozdawali kieliszki. Zbywał każdego człowieka z tacką, aby tylko zostawili ich samych.

- Chce zobaczyć fajerwerki - odpowiedziała cicho. Zmarszczył brwi, ale przytaknął. Prowadzący znowu zaczął dziękować wszystkim za przybycie, aż w końcu zegar wybił północ.
Hałas, jaki powstał przy pokazie, zagłuszył wszystko dookoła, a Loki wpatrywał się w kolorowe światła na niebie.

Nie zauważył, że tuż obok niego Mirella walczyła o każdy oddech.

- Nie roz... - nie dokończył, bo makabryczny widok brunetki skutecznie odebrał mu mowę.

Charczała, widocznie nie mogąc złapać oddechu, a krew, która wydobywała się z jej ust z każdym kaszlnięciem powoli barwiła jej białą suknię. Ludzie dookoła nie zwrócili uwagi, gdy łapał ją, aby nie upadła na podłogę.
Jego krzyki o pomoc zostały usłyszane przez Natasha, która biegiem rzuciła się w tłum w poszukiwaniu Starka.

- Hej, hej... Patrz na mnie. Nie zamykaj oczu - rozkazał, podtrzymując jej głowę. Dlaczego nagle zrobiła się taka ciężka?

- Przepraszam - wysapała przez kaszel. Jej białe rękawiczki z każdą sekundą barwiły się coraz bardziej na czerwono.

- Nie przepraszaj. Nie marnuj sił na rozmowę.

Uniósł głowę, rozglądając się dookoła, jednak nadal nie widział wynalazcy. Objął ją mocniej, mając nadzieje, że to wystarczy, aby z nim została. Nie mógł pozwolić, żeby zamknęła oczy. Nie mógł na to pozwolić.

- Wszystko będzie dobrze, tak? - mamrotał, wycierając łzy spływające po jej policzkach. Nie wiedział, czy pytał siebie, czy ją. Wiedział jednak, że Stark w końcu się przy nich pojawił.

- Zabieramy ją do wieży, szybko - rozkazał, pomagając im podnieść się z podłogi.

Wszystko zamazywało się w jedno. Czas, ludzie, których mijali i głos wynalazcy. Wszystko to zniknęło, gdy trzymał w ramionach Mirelle, która walczyła o choć jeden normalny oddech.

Czas leciał zbyt wolno. Miał wrażenie, że droga do wieży trwała zbyt długo, ale w końcu dotarli na miejsce. Tam czekała już na nich grupa lekarzy i pielęgniarek. Zabrali od niego zakrwawioną brunetkę i zniknęli, zostawiając wszystkich w ogłuszającej ciszy.

- Co się dzieje?

Jego głos załamał się, gdy oczami wyobraźni nadal widział upadającą kobietę. Nie umiał zrozumieć, jak do tego doszło. Dlaczego nagle musieli walczyć o jej życie, gdy chwile przedtem tańczyli z uśmiechami na ustach?

- Czy ktoś może...?!

- Dalej ci nie powiedziała, prawda? - przerwał mu Tony. Pepper stała tuż obok niego, trzymając go mocno za rękę, ale nie powstrzymało to łez wynalazcy.

Kłamcy chwilę zajęło, aby zrozumieć, co miliarder do niego mówił. Potrzebował czasu, aby usiąść bezwładnie pod ścianą i zebrać myśli. W pokoju zapanowała kompletna cisza, gdy w końcu poznał sekret wiecznie uśmiechniętej kobiety.

Potrzebował chwili, aby dotarło do niego, że jego Mirella była chora i jej ciało powoli umierało z każdym kolejnym dniem.

You didn't see that coming, huh?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro