Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rσzɗziɑł 10


Starał się sprawiać wrażenie wyspanego i pełnego energii, po nocy spędzonej u Mirelli.

Myślał, że zimny prysznic trochę go pobudzi do życia, lecz niestety nic nie pomogło. Szczerze powiedziawszy, nie miał na nic ochoty. Chciał tylko przetrwać ten dzień i nadrobić trochę snu. Czy wymagał zbyt wiele?

Głupie pytanie, oczywiście, że jego życzenie było nie do spełnienia. Przynajmniej nie tego dnia.

Ledwo zjedli śniadanie, gdy Rogers i Romanoff zmusili ich do porannego treningu. Nawet Clint nie był zachwycony tym pomysłem, a to już coś mówiło. Łucznik sam był przecież częstym bywalcem na sali treningowej.

Loki przez chwilę myślał nad wysłaniem swojego klona, jednak prędzej czy później Thor zorientowałby się, że coś jest nie tak.

Tony kłócił się z dwójką pomysłodawców, aż w końcu udało mu się wytargować godzinę na odpoczynek po jedzeniu. Niestety, ale ta minęła w zastraszająco szybkim tempie.

Po kolei zjawiali się na odpowiednim piętrze. Zrezygnowani zabrali się do pracy, wiedząc że Kapitan i agentka nie odpuszczą, dopóki nie zobaczą, że każdy coś robi. Byli zawzięci, trzeba było im to przyznać. (Choć Loki użyłby raczej słowa „upierdliwi”)

Po kilkunastu minutach jęków i marudzenia każdy w końcu zaczął porządne ćwiczenia. Przez dobrą godzinę Loki sprytnie udawał wielce zajętego ćwiczeniami, aż w końcu dopadł go Thor. Niestety jego również trudno było się pozbyć, przez co zaczęli sparing.

Na początku nie szło im to za dobrze, jeden z nich był śpiący, a drugi głodny, ale w końcu się rozkręcili. Loki mógł skorzystać z okazji, aby bezkarnie uderzyć boga piorunów i miał zamiar ją wykorzystać.

Ich mała bijatyka na matach była zadziwiająco wciągająca, gdy oboje w końcu poważnie podeszli do wyzwania.
W pewnym momencie cała grupa zebrała się dookoła nich, aby oglądać pojedynek między dwoma bożkami.

Stark zaczął nawet robić zakłady.

Po długim czasie, kilku bolesnych ciosach i po wielu unikach Loki w końcu miał okazję, aby to zakończyć. Maksymalnie dwa ruchy dzieliły go od wygranej, gdy wychwycił dziwny zapach.
Na sali pojawiła się woń dymu, który tak dobrze znał.

Zmarszczył brwi, próbując zrozumieć, dlaczego akurat w tym momencie otoczył go zapach Mirelli. Niestety, ale ta mała sekunda, która wybiła go z rytmu, była powodem jego przegranej. Thor wykorzystał jego chwile nieuwagi i w zastraszająco szybkim tempie zadał ostateczny cios.

Loki leżał na macie i próbował złapać oddech, wyklinając w myślach swoją głupotę. Zapach palonych papierosów pojawił się nagle i bez ostrzeżenia, a przecież brunetki nie było nawet obok. Jego wyobraźnia płatała mu figle i to w najmniej odpowiednim momencie.

- Zawiodłem się, naprawdę się zawiodłem - odezwał się Tony w jego stronę. - Postawiłem na ciebie sporo kasy, a ty pozwoliłeś się tak wykiwać. Wisisz mi stówę, reniferze.

Loki zdziwiony spojrzał w jego stronę i zobaczył, jak Stark rozlicza się z innymi. Najwyraźniej cała grupa miała ochotę na zakłady.

- To było fascynujące!

Wszyscy podskoczyli przestraszeni, gdy usłyszeli oklaski.

Mirella jak gdyby nigdy nic stała tuż za nimi z uśmiechem na ustach.

- Nie zwariowałem - westchnął cicho Loki. Powoli usiadł na macie i spojrzał w stronę ich niespodziewanego gościa.

- Przeraża mnie fakt, że zakradłaś się do nas nie zwracając niczyjej uwagi - stwierdził Tony.

- Praktyka czyni mistrza - uśmiechnęła się niewinnie, gdy Natasha ją pochwaliła.

W ciszy wpatrywali się w jej osobę, wyczekując powodu, który sprowadził ją na to piętro. Dziewczyna jednak wyglądała jakby zapomniała, dlaczego pojawiła się w tym miejscu.

- Potrzebujesz czegoś, czy po prostu chciałaś nas odwiedzić? - zapytał w końcu Steve. Próbował ukrywać swoje rozbawienie, gdy brunetka podskoczyła ze śmiechem.

- Wczoraj wieczorem zrobiłam sernik! - oznajmiła dumnie, patrząc w stronę Clinta. - Nie obchodzi mnie co teraz robicie. Przyszykowałam kawę oraz ciasto i sama skopie wam tyłki, jeśli nie pojawicie się za chwile w salonie.

Zniknęła z sali tak szybko, jak się w niej pojawiła, zostawiając ich w osłupieniu.

- Jej się nie odmawia - zaśmiał się miliarder, wychodząc za nią.

- Jestem pewien, że spełni swoją obietnicę, jeśli za chwile stąd nie wyjdziemy - stwierdził Bucky i ruszył zebrać swoje rzeczy.

Po kolei wychodzili z pomieszczenia, w pewnym sensie wdzięczni za jej pojawienie. Steve i Natasha na pewno nie wypuściliby ich tak szybko, gdyby nie odwiedziny Mirelli. Jaki był ich szok, gdy okazało się, że spędzili na treningu dłużej, niż im się wydawało; było już południe.

Loki jako ostatni zebrał się w końcu z maty i ruszył w stronę wyjścia. Liczył na to, że nikt nie zauważy jego nieobecności i zakradnie się do swojego pokoju. Potrzebował odpoczynku fizycznego, jak i psychicznego. Spędził dzisiaj wystarczająco dużo czasu w towarzystwie innych ludzi.

Niepostrzeżenie wykradł się z windy i po cichu skierował się w stronę schodów, jednak pewna osoba miała inne plany.

- Mam dla ciebie kawę i ciasto, Loki!

Rozmowy ucichły i oczy wszystkich zostały zwrócone w jego stronę. Skrzywił się na myśl, że musiałby spędzić z nimi więcej czasu niż było to potrzebne.

Obserwowali go, czekając na jego reakcję po zaproszeniu dziewczyny. Zerknął w jej stronę, przez co od razu posłała mu piękny uśmiech. Wskazała na ciasto, które już próbował tej nocy i czekała na jego odpowiedź.

Pokręcił głową, próbując ukryć uśmiech, gdy poklepała ręką wolne miejsce obok siebie. Powoli ruszył w ich stronę, czując na sobie wzrok całej grupy.

- Obiecuje, że cię nie otruje - zażartowała, na co parsknął śmiechem. Podała mu talerzyk, gdy usiadł obok niej i reszta w końcu wróciła do swoich zajęć. Salon znowu zapełnił się rozmowami, jednak Loki siedział cicho popijając swoją kawę. Znowu miała posmak migdałów.

- Przepraszam, że zostawiłam cię samego nad ranem - odezwała się cicho w jego stronę. Spojrzał na nią z uniesioną brwią, po czym rozglądnął się dookoła. Wszyscy byli zajęci sobą. Wydawało się, że jedyną osobą, która mogłaby coś usłyszeć, był Bucky siedzący po jej drugiej stronie.

- Wyspałaś się? - zapytał w końcu, gdy był pewien, że nikt ich nie podsłuchuje. Mogliby jeszcze pomyśleć, że zrobił się rozmowny, a nie mógł do tego dopuścić. Zaczęliby go wciągać w swoje rozmowy, na co naprawdę nie miał ochoty.

- Spałam całe siedem godzin - oznajmiła dumna. - Nie pamiętam kiedy ostatnio tak długo spałam.

- Zatem coś dobrego wniknęło z tego… Incydentu.

- Myślisz, że twój telefon był pomyłką? - zapytała ze smutnym uśmiechem. - Nie będę cię do niczego zmuszać, ale wiedz, że możesz ze mną porozmawiać w każdej chwili. Nie byłeś pierwszą osobą, która obudziła mnie w środku nocy z potrzebą rozmowy. Masz mój numer, wystarczy, że zadzwonisz.

Wpatrywał się w nią zmieszany. Nie chciał, aby pomyślała, że ich nocna rozmowa była błędem, ale nie chciał też w żaden sposób się do niej przyzwyczaić. Już dawno oswoił się z myślą, że ludzie w pewnym momencie od niego odchodzili, gdy uświadamiali sobie jakim potworem był. Im bardziej przyzwyczajasz się do czyjejś obecności, tym bardziej boli ich odejście.

- Postaram się nie zapomnieć o twojej propozycji - odpowiedział w końcu. Uśmiechnęła się zadziornie i spojrzała mu prosto w oczy, jakby przyjmowała nowe wyzwanie.

- Zatem nie dam ci szansy o tym zapomnieć.

- O czym tak dyskutujecie?

Oboje spojrzeli na Tony'ego, który wpatrywał się w nich z drugiej strony pokoju. Jego oczy bacznie obserwowały boga kłamstw, jakby o coś go podejrzewał. Nie byli tego świadomi, ale nie spuszczał z nich wzroku, odkąd usiedli obok siebie. Nie słyszał ich rozmowy, ale ich interakcja nadal była dla niego podejrzana.

- Jak ci smakuje sernik, Tony? - zapytała, zmieniając temat.

- Nie muszę się już martwić o zatrucie. To bardzo pocieszające - zaśmiał się w jej stronę. Mirella przewróciła oczami na jego odpowiedź, jednak Loki wiedział, że miliarder praktycznie mordował go wzrokiem. Jego nadopiekuńczość w stosunku do brunetki była naprawdę zastanawiająca.

- Żartuj tak dalej, a następnym razem nic nie dostaniesz.

Tony urażony przysunął do siebie talerzyk, jakby już w tej chwili miała mu odebrać deser.

- Tym razem dostane przepis na ciasto czekoladowe, prawda Clint? Ewidentnie na nie zasłużyłam.

Łucznik westchnął ze śmiechem i wyszedł z salonu, by po chwili wrócić z jakąś kartką. Mirella już miała odebrać od niego przepis, gdy w ostatnim momencie cofnął rękę.

- Jesteś pewna? To już wyższy poziom pieczenia - ostrzegł ją, udając powagę.

- Słuchaj no, męczyłam się z tym głupim sernikiem cały dzień tylko po to, żeby zdobyć ciasto czekoladowe - zmrużyła oczy, przyglądając się łucznikowi. - Przysięgam, że cię uderzę, jeśli za chwile mi tego nie dasz.

Zaśmiał się, ubawiony jej mizerną groźbą i w końcu dał jej kartkę. Zadowolona z siebie dopiła kawę, wstała z sofy i ruszyła w stronę windy.

- Mam co chciałam, życzę wam miłego dnia.

Loki rozbawiony pokręcił głową, ale również wstał z miejsca i powoli wycofał się z pomieszczenia. Nie miał już żadnego powodu, aby siedzieć dalej w salonie, skoro brunetka zniknęła.

Resztę dnia spędził już w samotności, z krótkimi przerwami na obiad oraz kolację. Miał dość towarzystwa ludzi jak na jeden dzień.

Spodziewał się, że po nieprzespanej nocy szybciej zapadnie w sen, jednak dostał nowej dawki energii, gdy tylko przekroczył próg swojego pokoju. Zdążył przeczytać całą książkę i zaczął kolejną, aż w końcu poczuł zmęczenie.

Zgasił światło, położył się wygodnie na łóżku i zamknął oczy. Był tak cholernie zmęczony…

Ding!

Usiadł, zdezorientowany nagłym dźwiękiem. Spojrzał w lewo, gdzie rozświetlił się ekran telefonu.

Zmarszczył brwi, powoli sięgając po urządzenie. Z zaskoczeniem odkrył, że na wyświetlaczu widniało imię Mirelli.
Dostał wiadomość.

'Będę ci przypominać o moim istnieniu, żebyś pamiętał o mojej propozycji. Dobranoc, Loki.'




Jakaś gwiazdka, komentarz?  👉👈

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro