Rσzɗziɑł 24
Tak jak jej obiecano, Happy przyszedł do niej chwile po wyjściu Lokiego.
Ochroniarz, którego traktowała jak wujka, spędził z nią cały dzień.
Maska przeszkadzała jej w mówieniu, co trochę utrudniało sprawę, ale jakoś dali rade. Próbowała kilka razy mówić z tym ustrojstwem na twarzy, ale nikt jej nie rozumiał. Właśnie dlatego spędzili czas głównie na oglądaniu filmów i wymownym gestykulowaniu, gdy coś działo się na ekranie.
W niektórych momentach przeradzało się to w kalambury, gdy próbował zrozumieć, o co jej chodziło. Było zabawnie, to było pewne.
Śmiech zakończył się, gdy tylko do sali weszła jedna z pielęgniarek. Mirella nie pałała do nich miłością i wszyscy od razu to widzieli. Kobiety jednak nie zrażały się jej zachowaniem, wiedząc o przejściach ich pacjentki.
Podłączyła ją do nowej kroplówki i w końcu zlitowała się nad brunetką i zmieniła jej maskę tlenową.
Happy trzymał ją za rękę w ciągu obu tych czynności i odwracał jej uwagę opowiadając najdziwniejsze historie, o jakich wtedy sobie przypomniał.
Po wszystkim pielęgniarka zniknęła z pokoju, a Mirella miała założony cewnik do podawania tlenu przez nos. Tak zwane wąsy tlenowe pomagały jej oddychać, a ona w końcu mogła normalnie rozmawiać. Układ idealny.
- Nie mówię, że się nie postarali... Przysięgam, że przez chwile z resztą chłopaków z ochrony myśleliśmy, że ktoś faktycznie okradł nas z foteli. Po prostu mogli przynieść tu na przykład kanape - mówił, próbując się wygodnie usadowić na meblu. Parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie ochronę próbującą zrozumieć, po co ktoś miałby ukraść fotele z lobby, ale równie szybko spoważniała.
- Przepraszam.
Happy natychmiast zaprzestał wiercenia się na meblu i spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami.
- Nie, nie! Nie masz za co przepraszać, to miał być żart!
- Przepraszam, że musisz tu ze mną siedzieć - wychrypiała. Czuła się żałośnie.
Była dorosłą kobietą; jeszcze trochę i mogłaby legalnie pić alkohol. Gdyby była normalna chodziłaby na uczelnię albo szukała pierwszej pracy. Powinna być samodzielna, a bała się zostać sama w sali szpitalnej. Ludzie z jej otoczenia marnowali swój czas siedząc w tamtym pokoju, bo bała się zostać sama.
To było żałosne.
- Ani mi się waż. Myślisz, że spędziłem z tobą cały dzień, bo Stark mi tak kazał? Jestem tu, bo cenie sobie czas spędzony w twoim towarzystwie - mówił głośno i wyraźnie, jak do dziecka. - Plus to lepsze niż szkolenie nowych pracowników.
Zaśmiała się, słysząc żart na koniec i szybko otarła oczy; nie zamierzała marnować czasu na płacz. Może nie miała wielu przyjaciół, jak wszyscy normalni ludzie w jej wieku, ale ci, którzy ją otaczali, byli najlepsi ze wszystkich. Ta mała grupa była dla niej jak rodzina i tyle jej wystarczyło.
- Dzięki, Happy.
- Wiem, jestem wspaniały - stwierdził, w końcu rozsiadając się wygodnie w fotelu. - Teraz gaszę światło i masz zasnąć. Potrzebujesz odpoczynku.
Nie dał jej żadnych szans na odpowiedź, bo faktycznie wyłączył lampy i w pokoju nastała ciemność rozświetlana jedynie przez aparaturę przy łóżku.
Próbowała zasnąć przez długi czas, ale nie mogła. Po jakimś czasie słyszała chrapanie śpiącego mężczyzny, więc sięgnęła po swój telefon. Wymieniła kilka wiadomości z jedną ze swoich nielicznych przyjaciółek i dopiero wtedy mogła w spokoju zasnąć.
Pierwszym widokiem z rana znowu była twarz pielęgniarki, co trochę ją dobiło, ale nie wpadła w panikę jak ostatnim razem. Chwile później dostała tackę ze swoim śniadaniem, które było dostosowane do jej nowej diety.
Zabrała się za jedzenie jogurtu i rozglądnęła się dookoła. Happy dalej spał, choć jego ciało powoli zjeżdżało z fotela. Zaskoczył ją widok po drugiej stronie pokoju, gdzie na jednym z wolnych miejsc spał Loki. Wyglądał na zmęczonego, co oznaczało, że ich misja trwała o wiele dłużej niż by chcieli.
Musiał przyjść do jej w środku nocy lub naprawdę wczesnym rankiem.
- Nie obchodzą mnie wasze zasady, przyszłam odwiedzić przyjaciółkę! Mam dla niej zdrowe owoce i pełno miłości, którą muszę na nią przelać. Przesuń się kobieto!
Krzyki z korytarza zwróciły jej uwagę, ale wszystko wyjaśniło się już po chwili. Przez drzwi wkroczyła Bella z dużą torbą, a jedna z pielęgniarek szła tuż za nią.
- Odwiedziny są dopiero od...
- Jeszcze jedno słowo, a wsadzę ci tego banana tam gd...
- Bella! - przerwała jej szybko brunetka. Właścicielka kawiarni od razu spojrzała na nią z uśmiechem i ruszyła w jej stronę.
- Mam dla ciebie banany, mandarynki... - wymieniała ściszonym głosem, gdy zauważyła nadal śpiących mężczyzn. Wyjmowała po kolei wszystkie owoce na szafkę, kompletnie ignorując pielęgniarkę. Ta natomiast sfrustrowana wyszła z sali, poddając się.
Bella przestała wyliczać kolejne owoce, gdy tylko drzwi zostały zamknięte.
- A teraz poważnie. Mam dla ciebie twoje ulubione babeczki z borówkami, sernik, ciasto czekoladowe, małą tarte z owocami i kawe - oznajmiła, dyskretnie wyciągając pudełko pełne słodkości.
Pacjentka rozglądnęła się dookoła, zerknęła w stronę szyby, aby sprawdzić, czy nikt nie stoi na korytarzu i w końcu sięgnęła po jedną z babeczek oraz świeży kubek kawy. Smak kofeiny trochę pobudził ją do życia, a babeczka od razu poprawiła jej humor.
- Ubóstwiam cie - wymamrotała, zajadając się deserem na śniadanie.
- Wiem, wiem... Jedz, zanim ktoś cię zobaczy - pośpieszała cicho. - Zabiją mnie, jeśli się dowiedzą, że faszeruje cię słodyczami.
- I tak umieram, Bella. Trochę cukru mi nie zaszkodzi - zadrwiła, praktycznie wchłaniając resztę babeczki.
Blondynka wymusiła cichy śmiech, słysząc żart choć w jej oczach pojawiły się niechciane łzy. Wiedziała, że dziewczyna leżąca na łóżku była śmiertelnie chora, ale nie lubiła, gdy ktoś mówił o tym głośno.
- Mam też twoją tajną przesyłkę - oznajmiła, szybko zmieniając temat. Poszperała trochę w torbie i w końcu znalazła mały kartonik.
- Nie wiedziałam, czy będziesz mogła mieszać tabletki ze swoimi lekami, więc wzięłam pl...
- Bella? Co tu robisz o tej godzinie?
W zastraszająco szybkim tempie blondynka schowała pudełko słodyczy do torby i odebrała kawę Mirelli, aby tylko nie przyłapali jej na szmuglowaniu niezdrowych rzeczy. Na jej szczęście Happy był jeszcze zaspany i nie do końca kontaktował z rzeczywistością. Tylko dlatego nie zauważył pakunku.
- Przemyciłaś dla niej kawę? Zdajesz sobie sprawę, że nie powinna pić kofeiny? - zaczął karcącym tonem.
- Kawa jest moja, jak sam zauważyłeś, jest bardzo wcześnie.
- A babeczka? - wskazał na wypiek leżący na szafeczce obok. Mirella faktycznie wyjęła wszystkie od razu z pudełka, bo chciała zjeść je obie. Bella po prostu nie zdążyła schować czekoladowej pyszności do pudełka.
- Zrobiłam ją dla Lokiego - wybrnęła blondynka.
- Proszę?
- Moje wypieki smakują nawet bogom z innego wymiaru, więc zrobiłam jego ulubioną babeczkę i mu przyniosłam - stwierdziła pewnie, wskazując w stronę śpiącego. Upiła mały łyczek kawy i wzruszyła ramionami, gdy mężczyzna podejrzanie się w nią wpatrywał. Na szczęście jej uwierzył, gdy zauważył mnóstwo owoców leżących tuż obok wypieku.
- Możesz iść na śniadanie, Happy. Ja z nią zostanę, mamy babskie sprawy do omówienia - wygoniła go. Ochroniarz przez chwile nie był pewien co zrobić, ale Bella dosłownie wypchnęła go z sali, więc już nie miał innej opcji.
Blondynka wróciła na swoje miejsce i odczekała chwilę, żeby znowu wyjąć pudełko i oddać kawę dziewczynie.
- Przez ciebie wpadnę w kłopoty - wymamrotała, podnosząc kartonowe opakowanie z podłogi. - Tak jak mówiłam; kupiłam plastry, bo nie wiedziałam, czy będziesz mogła brać tabletki.
Mirella posłała jej wdzięczny uśmiech, gdy blondynka otwarła opakowanie i po chwili nakleiła pierwszy plaster nikotynowy na jej ramie.
- Czas zacząć odwyk - zażartowała, kładąc pudełko na szafkę. - Teraz opowiadaj; jak się bawiłaś?
Chyba właśnie dlatego Bella była jej bliską przyjaciółką. Podczas gdy wszyscy zadawali jej jedno i to samo pytanie o samopoczucie, blondynka pytała ją o imprezę. Mirella ceniła fakt, że jej bliscy się o nią martwili, ale wolała, gdy traktowali ją normalnie.
Właśnie w ten sposób spędziły dobre dwie godziny; na rozmowie, śmiechu i plotkach. Opowiedziała jej o wszystkim. Opisała jej aukcje i piękne dzieła sztuki oraz pochwaliła się, że miliarder kupił jej rzeźbę. Śmiała się z jedzenia, które było w niedorzecznie małych porcjach. Powiedziała jak odważyła się zatańczyć z Tony'm i jak Loki nauczył ją podstawowych kroków, aby w końcu umiała coś zatańczyć. Zakończyła historie na tym, jak skończyła w sali szpitalnej. Zdradziła jej jednak sekret, że tamtego dnia czuła się źle już z samego rana.
- Wiedziałam, że coś było nie tak, ale tak bardzo chciałam tam iść...
- Stresowałaś się tym bardziej niż ci się wydaje. Może to też miało na to jakiś wpływ - zamyśliła się, po czym westchnęła, gdy coś do niej dotarło. - Ile wypaliłaś wtedy papierosów?
- Kilka.
- Ella...
- To przez stres, dobra? Pomogły mi się trochę rozluźnić.
Bella pokręciła głową, pokazując jak bardzo się zawiodła jej zachowaniem. Sięgnęła po pudełko i w kilka sekund nakleiła jej kolejny plaster na drugim ramieniu: dość silno jakby za karę.
- Twoje płuca ledwo działają, a ty palisz to cholerstwo - mamrotała, odkładając opakowanie na miejsce. - Tyle razy ci mówiłam, że powinnaś to rzucić.
- Niby co teraz robie? - zirytowała się, masując obolałe miejsce. Czym sobie zasłużyła, aby ją bito?
- Nie sądzisz, że to trochę za późno? - zapytała zdenerwowana. - Czemu dopiero po tym, jak skończyłaś w szpitalu?
W pokoju nastała cisza. Mirella nie wiedziała, jak miała odpowiedzieć na tamte pytania. Jednak nieświadomie jej wzrok powędrować w stronę śpiącego kłamcy. To były dwie krótkie sekundy, ale tyle wystarczyło, aby Bella poznała swoją odpowiedź.
- Oh, rozumiem - wyszeptała z łagodnym uśmiechem. - To przez niego?
Brunetka natychmiast odwróciła wzrok w inną stronę i zagryzła policzek. Jej twarz nabrała trochę koloru, gdy nieśmiało skubała materiał pościeli.
- Chyba w końcu znalazłam powód, żeby walczyć z chorobą - oznajmiła niepewnie. - To przerażające.
- To wspaniałe! Ciesze się, że w końcu sobie kogoś znalazłaś - zaprzeczyła od razu. - Choć myślałam, że poznasz jakiegoś przystojnego lekarza w trakcie swojego leczenia, a nie bożka z innego świata, ale co kto woli.
- Nie jesteśmy razem, Bella.
- Nie obchodzi mnie to. W mojej głowie planuje już kilka różnych wersji waszego wesela. Będzie pięknie, mówię ci.
- Zaczynam się ciebie bać.
- Mnie przeraża twój brak zaufania w moje zdolności - oburzyła się, ale po chwili posłała jej uśmiech. - Nie obchodzi mnie czy jesteście razem, czy nie. Wystarczy mi wiedza, że przez niego w końcu chcesz walczyć.
- To trochę straszne - wyszeptała cicho. - Łatwo jest dla kogoś umrzeć, ale żyć...
- Walczysz ze śmiercią, Mirella. To nie jest łatwa walka, ale masz nas - stwierdziła twardo. - Najwyraźniej boga kłamstw też skoro śpi w twojej sali na fotelu.
- Happy stwierdził, że są niewygodne - zażartowała, próbując zmienić temat.
- Huh, ten facet ryzykuje dla ciebie bólem pleców, śpiąc na tym cholerstwie. Lubie go.
Rozmawiały jeszcze chwile nim Bella stwierdziła, że musi wracać do swojej kawiarni. Z samego rana zostawiła biznes pod opieką swoich pracowników, zabrała ciasta i od razu pobiegła do Stark Tower, aby odwiedzić przyjaciółkę. Jednak zbliżała się już godzina dziesiąta i wiedziała, że musiała wracać do pracy.
- Wmów im, że to Lokiego, jeśli ktoś cię przyłapie ze słodyczami - powiedziała na koniec i wyszła z sali.
Brunetka ze śmiechem zabrała się za jedzenie sernika, a potem sięgnęła po drugą babeczkę z szafy. Była pewna, że reszta będzie ją lepiej pilnować, gdy dowiedzą się, że odwiedziła ją Bella. Happy może dał się nabrać, ale Tony na pewno zrozumie, że przemyciła jej słodycze do szpitala. Będzie musiała przestrzegać diety, która ani trochę jej się nie podobała.
- Ta babeczka jest moja - usłyszała, gdy tylko dotknęła wypieku.
Szybko zerknęła w bok i zobaczyła, jak Loki przyglądał się jej z fotela. W jej głowie zaświeciła się czerwona lampka; słyszał ich rozmowę i wiedział, że właśnie tak okłamały ochroniarza czy po prostu lubił jedzenie Belli?
EKG przez chwile wariowało na skutek stresu, w jakim się znalazła, jednak postanowiła rozegrać to neutralnie.
- Mogę się co najwyżej podzielić - odpowiedziała niepewnie.
- Jakże wspaniałomyślnie - zadrwił, prostując się. Spojrzał na nią z uniesioną brwią i wyciągnął rękę w jej stronę.
Z kolei Mirella ugryzła kawałek i nie miała zamiaru oddać mu słodkości.
- Nie obchodzi mnie, że jesteś chora i tak ci ją zabiorę.
- Jakiś ty uroczy - zadrwiła. Przewróciła oczami i oddała mu nadgryzioną babeczkę, starając się ukryć uśmiech.
Cieszyło ją, że zaczął doceniać takie ludzkie rzeczy. Jedzenie od Belli, kawa z posmakiem migdałów... Czasami udawało jej się namówić go na oglądnięcie filmu i często widywała go z midgarskimi książkami. Na jej twarzy pojawiał się uśmiech, gdy pomyślała, że bóg kłamstwa, choć trochę lubił jej świat.
Tak więc znowu namówiła go na film i zapomniała o swojej porannej rozmowie z przyjaciółką.
Loki niestety nie mógł się skupić, on w przeciwieństwie do Mirelli nie umiał wyrzucić z głowy rozmowy dwóch kobiet.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro