szerszeń
Z matką wracałam z zakupów i kiedy już zaparkowała samochód usiadł nam szerszeń na masce
Matka: O Jezu, ale ma wielkie oczy *obrzydzenie*
Szatan: Ale dupę ma małą
Matka: I co zrobimy? Ja tak nie wyjdę do szerszenia.
Szatan: A ja tak. *Wyjmuje ze schowka scyzoryk i go rozkłada*
Szatan: *do szerszenia* Nie zawacham się, suko.
Szatan: Połamię Ci nóżki w tylu miejscach, że samo myślenie o nich bęcie Cię boleć.
Szatan: Rozwalę Cię.
Szerszeń: *bzyt bzyt, odlatuje*
Szatan: *otwiera drzwi i wychodzi*
Szatan: *do szerszenia* cO, jUż CiPcZySz?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro