Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

15

Dni mijały szybciej, niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać. W końcu nadszedł dzień upragniony przez wszystkich uczniów, oraz tym bardziej nauczycieli - zakończenie semestru i początek wakacji. Do tego upragnionego momentu zostało tylko parę chwil - klasa czwarta F musiała przebrnąć jeszcze przez ostatnią w tym semestrze lekcję matematyki, chociaż lekką przesadą byłoby nazwanie tego zgromadzenia "lekcją". Korzystając z tego, że oceny były wystawione, a klasa nadrobiła cały materiał przewidziany na ten semestr, Lee postanowił im odpuścić i pozwolić im robić, co tylko dusza zapragnie, zatem uczniowie zbijali bąki na wszelkie możliwe sposoby - dziewczyny chichocząc rozmawiały o tym, jakie mają plany na wakacje i jakie sklepy odwiedzą podczas letnich wyprzedaży, co niektórzy urządzili sobie małe LAN party i grali w Monster Huntera na PSP, a sam nauczyciel beztrosko przeglądał swoje social media na laptopie, jedząc przy tym lunch, którego nie było dane mu najwyraźniej wcześniej zjeść i popijając kawą.

– Jak to, jak to "zostawiam cię"?! – "krzyknął" szeptem Hwoarang, zasłaniając usta ręką. Oglądał jakąś dramę i jego ulubiona postać kobieca właśnie rzuciła swojego chłopaka.

– Nie rozumiem cię, Hwo, przecież on ją traktował jak gówno, przynajmniej w tym odcinku – mruknął Jin, który niby mimowolnie wkręcił się w oglądanie, dzięki altruizmowi Koreańczyka, który włączył japońskie napisy.

– Nie rozumiesz... przecież oni się kochali od drugiego sezonu, do jasnej cholery!

– Racja, nie jestem w fandomie, co? – zaśmiał się czarnowłosy, odgarniając kosmyk włosów z czoła.

– Żebyś wiedział, ten serial ma za sobą długą historię – mruknął Hwoarang, a po chwili całkiem zmienił temat i spytał: – To co? Uczcimy jakoś początek wakacji, co, Kazama?

– Chętnie, ale dzisiaj już mam coś do zrobienia... – mruknął Jin. – Dziadkowie są skłonni mi zapłacić za uprzątnięcie strychu...

– Co?! Pierwszy dzień wakacji, a ty będziesz sprzątał jakiś strych? No, no, ambitne plany, nie powiem – roześmiał się Hwoarang, a następnie dodał, trochę ciszej: – A ile ci płacą..?

– Trzy tysiące jenów – mruknął Kazama.

– Kurwa mać, robisz interes życia, mi tyle płacą za dwa dni pracy! – zaaferował się Hwo. – Słuchaj, jakbym... poszedł z tobą i ci pomógł... odstąpiłbyś z tysiaka..?

– A po co ci więcej pieniędzy? Chcesz uzupełnić swoją kolekcję figurek z Love Live? – zarechotał Japończyk.

– Nie mam żadnej kolekcji figurek! – naburmuszył się rudy. – Nie jestem jakimś chorym otakusem, czy co!

– No dobra, dobra. Każdemu się przydaje dodatkowa kasa, rozumiem. Spytam tylko, czy możesz przyjść i no... Eh, dzięki, w sumie nie wiem, czy zniosę ich towarzystwo samemu.

– Nie masz za co dziękować – zaśmiał się Hwo, lekko się przysuwając do chłopaka. Relacje pomiędzy nimi faktycznie się zmieniły - nie powiedzieliby, że są tylko przyjaciółmi, ale obaj także w życiu by się nie przyznali do tego, że chcieliby przejść na status pary. Gdyby mieli określić to statusem na Facebooku - byłoby to "skomplikowane".

W końcu rozległ się dzwonek i wraz z nim okrzyki radości uczniów, którzy szturmem wybiegli z klasy.

– Do zobaczenia! Czy co..? – westchnął Lee, zwijając się z biurka nauczyciela. Ostatnia lekcja w semestrze, huh? Był pewien, że dwa miesiące urlopu dobrze mu zrobią - nawet jeżeli pod wpływem decyzji, którą podjął po pijanemu z Jun będzie musiał spędzić dziewięć dni w towarzystwie Kazuyi na wakacjach w Rzymie. Owszem, Rzym i ogólnie Włochy były dla niego bardzo kuszącą propozycją - uwielbiał kuchnię włoską, wina, kawę, ogólnie wszystko - nawet znał trochę włoskiego (Podstawowe zwroty takie jak "Dov'è il bagno?", "Un vetro di vino rosso per favore", "Ciao bella/bello" i "vaffanculo" miał opanowane do perfekcji), ale towarzystwo jego brata... aż się wzdrygnął. Poza tym... jeszcze ten cholerny obóz pod namiotem "dla dobrych uczniów". Szczerze mówiąc, bał się tego - w zeszłym roku, gdy jechał tam jako wychowawca po raz pierwszy, dziewczyna zatrzasnęła się w łazience i czekali trzy godziny na kogoś, kto byłby w stanie wyważyć przedpotopowe, żelazne drzwi od bunkra jakim była łazienka damska.
Westchnął ciężko i wyszedł z klasy. "Będzie się działo", pomyślał, zamykając drzwi od sali.

– Jin, zaczekaj, do cholery! – wrzasnął Hwoarang, biegnąc za chłopakiem po schodach. – Gdzie tak pędzisz, hę?!

Zanim czarnowłosy zdołał odpowiedzieć, brutalnie mu przerwano, a konkretniej wpadł na Xiaoyu.

– Ała! – zaszlochała dziewczyna, chwytając się za głowę.

– Xiaoyu-chan, nic ci nie jest?! – krzyknęła Miharu, która jak zwykle była "ogonkiem" Ling, czyli chodziła za nią niczym cień.

– Cholera, Xiao, przepraszam! – zaaferował się chłopak.

Hwoarang patrzył na to z zaciekawieniem. Dlaczego miał wrażenie, że to zderzenie było w stu procentach zaplanowane?

– Nie, nic nie szkodzi – zaśmiała się nerwowo dziewczyna, szybko się otrzepując i wstając z podłogi. – Co tam porabiacie? My idziemy do chramu modlić się za oceny Asuki, idziecie z nami? – zaśmiała się. Kuzynka Jina musiała zdawać w sierpniu poprawkę z matematyki, a z jej umiejętnościami chyba faktycznie tylko jakieś bóstwo było w stanie pomoc...

– Nic szczególnego – odpowiedział jej Koreańczyk, zanim Kazama chociażby zdołał się wypowiedzieć.

– Ta, mamy coś do zrobienia i nie możemy pójść – dokończył Jin, wymownie patrząc na rudego.

– Ooo... szkoda – westchnęła dziewczyna. "Misja się nie powiodła, odwrót!", ta myśl momentalnie zabrzmiała w jej głowie. – Dobra, w każdym razie... musimy się zbierać, hej! – rzuciła się biegiem w kierunku szafek.

– XIAOYU, WARIATKO, POCZEKAJ! – krzyknęła Miharu i pognała za nią. Gdy w końcu Xiao się zatrzymała, Japonka zaczęła: – A nie mówiłam, że lepiej będzie po prostu go zaprosić na tę randkę, czy co?!

– Chyba oszalałaś! – zaszlochała czarnowłosa. – Wstydzę się mu o tym powiedzieć... a poza tym... Ja czuję, że on może... mieć kogoś innego, czy co...

– Śmiało, pytaj się go, czy ma dziewczynę – westchnęła brunetka, bawiąc się włosami. Była już odrobinę zmęczona "podchodami" Xiao.

– Tym bardziej oszalałaś! – pisnęła, ale po chwili jakby ją olśniło i oznajmiła: – Wiem! Spytam Hwoaranga, przecież są najlepszymi przyjaciółmi i on powinien wiedzieć, czy Jin oby nie ma dziewczyny!

– Xiaoyu, wątpię, żeby to był dobry... – zanim zdołała jej odpowiedzieć, Ling była już przy rudym i zaczęła go zagadywać. – XIAOYU!

***

Xiaoyu wciągnęła Koreańczyka do schowka na miotły. Mówiąc szczerze - trochę się bał. W końcu, kto normalny zaciąga kogoś specjalnie do ciasnego, śmierdzącego stęchlizną schowka by porozmawiać?

– O czym chciałaś porozmawiać..? – spytał, skonfundowany.

– Słuchaj – zaczęła. – Bo... ja... ostatnio Jin jest jakiś... inny... i no.... ja... to n-nie tak, że on mi się p-p-podoba, ale... Czyonmadziewczynęproszęodpowiedzmi! – ostatnie zdanie wyrecytowała jak jedno słowo.

– Tak – wyrwało się Koreańczykowi. Perfidnie skłamał. Miał ochotę uderzyć się w twarz. "Co ty gadasz, idioto?! Czy ty jesteś kurwa zazdrosny?".

– COOO?! Jak ma na imię? – krzyknęła czarnowłosa. Jej serce rozpadło się na tysiąc kawałków. Jak to, jej Jin miał dziewczynę?!

– Hw... Znaczy, no... Nie wiem

– H... Haruka z jego klasy?! O nie, nie wierzę! Jest ładniejsza, i to pewnie dlatego się z nią spotyka, hę? – Xiaoyu zaczęła płakać.

– Ling... – zanim zdołał cokolwiek powiedzieć, dziewczyna z płaczem wybiegła z pomieszczenia.

Rudy westchnął i zsunął się na podłogę do pozycji siedzącej opierając się plecami o ścianę. Mógł tak siedzieć w nieskończoność, gdyby nie Jin, który po kilku minutach postanowił zawitać w owym kantorku.

– Wiesz, co się stało Xiao? – spytał, skonsternowany.

– Nie mam pojęcia – skłamał ponownie Koreańczyk.

***

Heihachi Mishima jak zwykle oddawał się popołudniowej lekturze lokalnej gazety i sączeniu zielonej herbaty w akompaniamencie swojej ulubionej audycji radiowej z kursami walut i akcjami na giełdzie. Była to jedna z niewielu czynności, która sprawiała mu prawdziwą przyjemność, więc możecie sobie tylko wyobrazić jego niezadowolenie gdy usłyszał "Heihachi, pójdziesz otworzyć drzwi?" wypowiedziane przez Kazumi. Ciężko westchnął i rzucił gazetę zwiniętą w rulon na stół.

Podszedł ciężkim krokiem do drzwi i otworzył. Przed jego oczami ukazał się jego wnuk, Jin, oraz Hwoarang. Mężczyzna wiedział, że Koreańczyk będzie "asystował" Jina - już mu się to nie podobało. Według Heihachiego, Hwoarang był "rudym farbowanym orangutanem z przygłupim ryjem". Dość poetyckie i kwieciste porównanie, nie powiem.

– Hej – mruknął i ich wpuścił. Zanim zdołał cokolwiek dodać (niespecjalnie chciał), ubiegła go Kazumi, wręcz znikąd zjawiając się w korytarzu.

– Cześć, Jin! – posłała mu sztucznie wyglądający uśmiech i pocałowała go w policzek. Szybko spojrzała na rudego trochę mniej pochlebnym spojrzeniem. Koreańczyka momentalnie zalał zimny pot. Miał wrażenie, że w oczach czarnowłosej można było zobaczyć otchłań piekła. – Zdejmijcie buty, proszę, podam wam zaraz jakieś kapcie. Ho...Waran z Komodo..? – Japonka miała poważne problemy z zapamiętaniem imienia Hwo.

– Hwoarang... – powiedział rudzielec, wymuszając lekki uśmiech. Jin walczył z chęcią wybuchnięcia śmiechem. Słyszał już wiele przekręceń imienia swojego przyjaciela, ale HoWarana z Komodo jeszcze nie było.

– Hwoarang... Jaki masz rozmiar buta? – spytała kobieta, grzebiąc w szafie pełnej kapci. Kazumi bardzo pilnowała, aby nikt nie zabrudził jej podłogi.

– Czterdzieści... – westchnął. Miał dość mały rozmiar buta, co lekko mówiąc delikatnie uprzykrzało mu życie przy kupnie obuwia. Nie raz zdarzyło mu się kupić damskie buty...

– O, możesz wziąć te! – oznajmiła kobieta, wyciągając z szafy... parę wyraźnie damskich kapci z podobizną Hello Kitty.

Tym razem chęć roześmiania się była silniejsza, niż wola Jina i ryknął donośnym śmiechem.

***

Na wstępie - przepraszam za długą przerwę.
No ale... szkoła i w ogóle 😞

Dobra, dobra no, nie będę się tłumaczyć - prawda jest też taka, że trochę straciłam motywację (ALE NIE WENĘ!).

Lecz nie bójcie nic - rozdziały były, są i będą - tylko będą trochę rzadziej, no.

Potraktujcie te 300 słów więcej, niż zwykle jako bonus za cierpliwość XD

Dziękuję i do następnego! c:

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro