3. Dzień swobodny lecz czy napewno
Perspektywa Kazuichiego
Gundham wyszedł, a za nim pobiegła Sonia. Jako iż skończyłem jeść też wyszedłem i udałem się do marketu. Pomyślałem, że może znajdę tam coś przy czym będę mógł pomajstrować.
Gdy byłem już w sklepie zaczałem poszukiwania.
Dziesięcio litrowe napoje, maski gazowe, deski surfingowe, magazyny w każdym języku. Wszystko w tym sklepie się znajduje tylko nie coś w rodzaju maszynerii z wyjątkiem automatu z jedzeniem i innymi rzeczami ale tego nie ważyłem się tknąć ponieważ w nim trzeba płacić w przeciwieństwie do reszty przedmiotów i boję się co Monokuma by mi zrobił gdybym zaczął z tym grzebać.
Gdy miałem się poddać zobaczyłem mały samochodzik terenowy na kontroler zakopany pod stertą piłeczek. Dlaczego był akurat tam, nie mam pojęcia ale bez namysłu wyciągłem samochodzik i kontroler rozrzucając wszystkie piłeczki na co one poleciały w każdy kąt sklepu.
Westchnąłem i udałem się z moją zdobyczą do wyjścia gdy tuż przede mną pojawił się Monokuma, zaskoczyło mnie to tak bardzo, że upuściłem terenówkę i ona się rozbiła wraz z impaktem w ziemię.
- A ty gdzie myślisz, że się wybierasz!? - Monokuma wyglądał na wściekłego jak nigdy dotąd.
- Ja... Do mojej chatki... - zabrakło mi słów nie wiedząc o co się wścieka.
- Pozwalam wam za darmo tu większość rzeczy brać więc przynajmniej byś posprzątał jak nabroiłeś! - wściekłość Monokumy była nie do opisania. - Te piłki są strasznie wkurzające do sprzątania, zajmuje mi to zwykle z pół dnia jak się porozwalają, nie będę po tobie sprzątał!
- Pół dnia...? To ile MI ma to zająć niby!?
- Nie wiem ale jeśli choć otworzysz drzwi od marketu to cię rozstrzelę za zaśmiecanie!
Po tych słowach Monokuma zniknął. Czyli moje plany idą w błoto. Skoro sam Monokuma spędza tyle czasu sprzątając te piłki mi zajmie to z wieczność.
Odłożyłem zepsutą zabawkę niedaleko wejścia i zacząłem sprzątać, piłek była chyba z tona i były wszędzie, prawdopodobnie niektóre też pochowane pomiędzy rzeczami.
Czas mijał, a piłek wydawać się przybywało.
Gdy tak zbierałem nagle przyszedł do marketu Gundham:
- Co ty robisz, śmiertelniku?
- Zbieram te piłki bo narozwalałem i Monokuma mnie nie wypuści puki nie posprzątam - mówiąc to nagle stanąłem na piłce i się przewróciłem.
Powiedziałbym że upadłem na glebę gdyby nie to, że Gundham mnie złapał gdy już miałem zrobić twarzą piątkę z podłogą:
- Patrz pod nogi, jeszcze se coś zrobisz śmiertelniku - gdy to mówił pomógł mi wstać. - Ja i moje Devy destrukcji pomożemy ci to posprzątać.
- Wielkie dzięki, te piłki zdawają się mnożyć jak je zbieram.
I tak resztę sprzątania wykonałem z Gundhamem i jego chomikami. Nie rozmawialiśmy, najwyżej coś informowaliśmy drugiemu. Gdy skończyliśmy słońce już zachodziło:
- Mam u ciebie dług Tanaka, gdyby nie ty spędziłbym tu noc, a zdecydowanie tego nie chce.
- Wątpie bym kiedykolwiek ja Wielki Gundham Tanaka od ciebie potrzebował ale zawsze lepiej byś miał.
- Ej no, nie lepiej tylko źle bo nie lubię mieć długów.
- Twoja sprawa.
Gundham wyszedł ze sklepu. Ja wziąłem rzecz która spowodowała te całe wydarzenie i też wyszedłem. Udałem się do mojej chatki.
Gdy się tam znalazłem odłożyłem terenówke na szafce nocnej, umyłem się, przebrałem w piżame i udałem do spania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro