Theo oneshot
Tęsnkiłem za tobą
Theo warknął w kierunku mężczyzny, który stał przy urządzeniu. Był byłym sanitariusz Eichen, Schrader, przełączył pokrętło na większą moc po czym nacisnął przycisk. Raeken zacisnął mocno wargi aby nie krzyknąć. Dwa wilkołaki, które były razem z nim przykute do metalowej poręczy, przez którą przepływał prąd, krzyczały. Cała trójka upuściła głowy w dół. Mężczyzna czerpał czystą satysfakcję z torturowania ich.
Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. Schrader odwrócił się spięty, ale gdy zobaczył swojego kolegę Hector'a, rozluźnił się. Drugi mężczyzna wszedł do środka trzymając w dłoni łom.
— Jednak zdecydowałeś się dołączyć.— odezwał się z uśmieszkiem Schrader.
— Nie mógłbym przegapić takiej zabawy.— oznajmił drugi mężczyzna. Zerknął na uwięzionych nastolatków, później na urządzanie, którym Schrader raził prądem wilkołaki. Schader nie zauważył jak na twarzy mężczyzny mignął cień obrzydzenia i wściekłości.
— Śmiało Hector.— Schader skinął głową na urządzanie aby jego kolega podszedł do niego.
— Mam własną zabawkę.— powiedział z mrocznym uśmieszkiem i uniósł na moment łom do góry aby kolega zobaczył przedmiot. Schader zaśmiał się, jego sadystyczny rechot rozniósł się po pomieszczeniu.— Lubię pobrudzić sobie ręce.
— Nie znałem cię z takiej strony, ale podoba mi się to.
Hector podszedł do uwięzionych nastolatków. Obdarzył dwójkę młodszych krótkim spojrzeniem. Zatrzymał się na przeciwko Theo.
— No dawaj dupku.— odezwał się w ściekłością Raeken. Patrzył gniewnie i prowokująco w oczy mężczyzny.— Gdy się uwolnię, a tak się stanie, rozkwaszę ci tą paskudną gębę.
— Oh, nie śpiesz się z groźbami Theo.— powiedział mężczyzna, a na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek. Raeken zmarszczył brwi. Skąd on wiedział jak się nazywam, pomyślał chłopak. Tęczówki mężczyzny mignęły srebrnym blaskiem. Raeken pokręcił głową, a uśmiech zagościł na jego twarzy. To wcale nie był żaden Hector.
Mężczyzna nagle odwrócił się i zamachnął łomem. Żelazo zetknęło się z głową Schadera. Krew bryznęła. Kilka kropel kapnęło na twarz Hectora. Schader upadł na podłogę.
— Co ty robisz?— wyjąkał Schader. Krew zaczęła spływać po jego lewej stronie twarzy i utrudniała mu widoczność. Z szokiem patrzył na swojego kolegę, który podszedł do jego zwiniętej na podłodze postaci.
— To nauczka za zadzieranie z takimi jak ja.— mężczyzna kopnął Schadera w brzuch. Uderzył dwukrotnie łomem w jego plecy. Krzyki byłego sanitariusza odbijały się od ścian pomieszczenia, ku uciesze wilkołaków, których jeszcze parę chwil temu torturował. Hecotr przestał zadawać ciosy gdy tamten stracił przytomność. Brutalnie go pobił.
Theo z początku czerpał przyjemność z patrzenia na cierpienie Schrader'a, ale później zaczął czuć się dziwnie, a nawet trochę przeraziło go to jak była brutalna (T.I.). Nigdy jej takiej nie widział. Uśmiechała się zadowolona gdy patrzyła na zakrwawione ciało mężczyzny. Zmieniła swoją formę. Była zmiennoskórą dzięki czemu mogła przybrać wygląd dowolnej osoby, nie ważne czy była to kobieta czy mężczyzna, dziecko czy dorosły.
(T.I.) przekrzywiła głowę w bok, a wtedy usłyszała jak strzyka jej w karku. Przemiany w swoją pierwotną formę zawsze sprawiały że stawy jej strzelały. Było to trochę nieprzyjemne. Dziewczyna spojrzała na swoje ubrania, które teraz były na nią znacząco za duże. Później przeniosła spojrzenie na Theo. Wyglądał na zmieszanego, dostrzegła w jego spojrzeniu zaskoczenie, ale nie było to spowodowane jej widokiem. Zerknęła przez ramie gdzie za nią leżał nieprzytomny Schrader. Obrażenia mężczyzny były poważne i jeśli przeżyje, już raczej nie będzie mógł chodzić.
— To i owo się zmieniło.— oznajmiła dziewczyna. Zbliżyła się do uwięzionych nastolatków. Wysunęła pazury po czym uwolniła najpierw Theo z więzów. Raeken rozmasowywał obolałe nadgarstki.
— Liam mówił że opuściłaś Beacon Hills.— odezwał się Theo gdy (T.I.) uwalniała pozostałą dwójkę nastolatków.
— Tak było. Dopóki nie doszły mnie słuchy że wróciłeś.— powiedziała dziewczyna. Spojrzała na Raeken'a delikatnie się uśmiechając po czym przeniosła wzrok na dwójkę nastolatków. Chciała powiedzieć że wróciła do miasta dla niego, ale to było tylko po części prawdą. Była tutaj z dwóch powodów. Gdy łowcy zaczęli polować masowo na nadprzyrodzone istoty, (T.I.) nie mogła patrzeć na to bezczynnie. Odnajdywała złapanych i uwalniała ich, przy okazji kopała tyłki łowcom. Jej zdolności były mało spotykane. Bardzo ułatwiały jej przedostawanie się do kryjówek wroga. Wyniszczała ich od środka. Ratowała takich jak ona bo nie ważne czy mieli na koncie popełnione złe rzeczy czy nie, nikt z nich nie zasługiwał na śmierć z rąk łowców, która nigdy nie była szybka i bezbolesna.— Mam samochód. Chodźcie.
Cała trójka poszła za (T.I.). Wyszli z budynku i podeszli do samochodu. Jednak (T.I.) nie otworzyła pojazdu. Nagle na parking za budynkiem podjechały dwa radiowozy policyjne.
— Wybaczcie, ale jesteście oskarżeni o morderstwo.— oznajmiła (T.I.) patrząc na trójkę. Z radiowozu wysiadł szeryf. Mężczyzna skinął głową do dziewczyny po czym razem z innym funkcjonariuszem zakuli tróję w kajdanki i zabrali ich do radiowozów. (T.I.) przyglądała się Raeken'owi, ten jedynie posłał jej krótkie spojrzenie, w jego oczach dostrzegła ból i smutek.
***
(T.I.) siedziała na ławeczce na komisariacie. Dwójka nastolatków, Jaing i Tierny, byli oskarżona o zabójstwo łowców, którzy byli tak na prawdę niewinni. Theo został zamknięty razem z nimi, pod przykrywką że przez nich on również został oskarżony. Raeken miał wyciągnąć od nich przyznanie się do winy, co bardzo łatwo i szybko zrobił. Po tym został wypuszczony z celi.
(T.I.) uniosła wzrok gdy Raeken wszedł do pomieszczenia. Ich spojrzenia się skrzyżowały.
Zanim Theo trafił do piekła, byli parą. (T.I.) była z nim szczęśliwa, a przynajmniej do czasu gdy wyszło na jaw kim na prawdę był Raeken. Jego zdrada i współpraca z Doktorami Strachu, było jak wbicie noża w plecy. Jednak to nie sprawiło że dziewczyna zamierzała z niego zrezygnować. Kochała go i wierzyła że jakaś jego cząstka też coś do niej czuła. Upewniła się w tym przekonaniu w momencie gdy Theo zamierzał zabić Scott'a. (T.I.) stanęła przed Raeken'em nie pozwalając mu skrzywdzić jej przyjaciela. Widziała jak walczył sam ze sobą, a ostatecznie odpuścił, co oznaczało że miał w sobie cząstkę dobra. Jej serce rozpadło się na kawałki gdy widziała jak Theo został wciągnięty przez jego siostrę do podziemia. Przyjaciele powstrzymali ją przed uratowaniem go. To sprawiło że oddaliła się od nich. Wiedziała że Raeken zrobił wiele zła, ale mimo to dostrzegała w nim dobro i nie traciła w niego wiary. Wyjechała z miasta ponieważ to miasto przypominało jej o tym co straciła, o jej miłości, której miała już nigdy więcej nie ujrzeć. Jaki szok przeżyła gdy doszły ją słuchy że Liam uwolnił Theo z podziemia, a później wspólnie współpracowali aby odzyskać Stiles'a oraz pozostałych mieszkańców Beacon Hills.
W tej chwili siedziała wpatrując się w osobę, której miała już nie zobaczyć, która zadała jej cierpienie, i przez którą odwróciła się od przyjaciół. Co nie potrwało długo bo gdy tylko wróciła do miasta, poszła z nimi porozmawiać i wyjaśnili sobie wszystko.
(T.I.) wstała z ławki i zbliżyła się do chłopaka. Wyczuła jak spiął się gdy stanęła przed nim. Był niepewny tego co zamierzała zrobić.
Theo był zaskoczony gdy dziewczyna go przytuliła. W pierwszej chwili stał bezczynnie, ale później odwzajemnił gest. Tak bardzo cieszył się że ją widzi. Tęsknił za nią. Tak bardzo żałował tego co zrobił. Nigdy nie zamierzał jej zranić. Tak na prawdę nawet nie sądził że zacznie mu na niej zależeć, ale gdy zaczęli się spotykać, na prawdę zaczął coś czuć. Sprawiała że był wciąż człowiekiem.
(T.I.) odchyliła trochę głowę do tyłu aby spojrzeć Theo w twarz. Wciąż byli w swoich objęciach. Uśmiechnęła się do niego radośnie, a jej oczy błyszczały. Chłopak odwzajemnił gest. Nie sądził że ktokolwiek będzie cieszył się z jego powrotu. Dziewczyna pochyliła się ku niemu i złączyła ich wargi. Raeken od razu odwzajemnił pocałunek. Brakowało mu uczucia ciepła jej ciała, jej słodkich warg, pięknego uśmiechu. Tak bardzo cieszył się że go nie odtrąciła.
— Tęskniłam za tobą.— szepnęła (T.I.).
— Ja za tobą również.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro