Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Scott oneshot

Czy przekroczyłam granicę? 

cz.1

Metaliczny posmak krwi. To (T.I.) poczuła gdy wybiegła zza rogu, a łom spotkał się z jej twarzą. Dziewczyna z głośnym jękiem bólu upadła do tyłu. Przerażona, z szaleńczo bijącym sercem, skuliła się na brudnej kostce w ciemnej uliczce. Zaskoczyli ją. Mogła przewidzieć że było ich więcej, że nie powinna zbaczać z głównej drogi. Myślała że poradzi sobie z jednym łowcą, a okazało się że był ich dwóch i zagonili ją tam gdzie chcieli. W ciemną uliczkę gdzie nie było żadnych świadków i nikt nie usłyszał by jej błagania o pomoc. A nawet jeśli ktoś by usłyszał, to odwrócili by wzrok i poszli dalej. W końcu była wilkołakiem, a ludzie uważali takich jak ona za potwory. Choć czy potworem nie jest ten kto krzywdzi innych i sprawia mu to przyjemność?

(T.I.) podciągnęła się do siadu i ryknęła głośno. Jej oczy zaświeciły się na żółto, a zęby i pazury wysunęły. To był ryk proszący o pomoc. Miała nadzieje że ktoś ją usłyszy. Że Scott pojawi się i tak jak zawsze jej pomoże. Jej alfa i za razem jej chłopak.

Dziewczyna krzyknęła z bólu gdy drugi łowca poraził ją prądem w plecy. Jej twarz ponownie spotkała się z łomem. Upadła na zimną kostkę plując krwią. Bordowa ciecz zmieszała się wodą, która wciąż nie wchłonęła się całkowicie po ulewnym deszczu.

- Suka alfy.- zadrwił jeden, a drugi zawtórował mu obrzydliwym śmiechem, od którego dziewczynie przeszły ciarki po plecach.

(T.I.) nie miała pojęcia jak długo leżała, a oni zadawali jej kolejne ciosy. Czuła metaliczny posmak krwi w ustach, słyszała jak kolejna jej kość pęka, ogłuszający szum w uszach utrudniał jej skupienie się na czymkolwiek. Dopiero gdy ciosy ustały, a cichy dźwięk odbezpieczanej broni rozniósł się echem po wąskiej uliczce, (T.I.) zrozumiała że za chwilę zginie. W ostatnich sekundach zobaczyła jak życie przelatuje jej przed oczami. Widziała uśmiechnięte twarze przyjaciół, radosne chwile z nimi spędzone, ostatnie o czym myślała, to jej ukochany. Te piękne piwne oczy emanujące nieskończoną dobrocią, szeroki uśmiech, który był niezwykle zaraźliwy. (T.I.) załkała cicho. Czyli tak miała skończyć? Sama, zaszczuta i zabita jak nędzne zwierzę?

Dziewczyna pomyślała o tym jak jej przyjaciele zareagowali by gdyby zobaczyli jej martwe ciało w kałuży krwi. Co zrobiłby Scott? Czy znieśli by utratę kolejnej bliskiej osoby?

To dało jej sił. Nie mogła pozwolić im cierpieć i tak już stracili wielu. Nie mogła być kolejną na liście.

Gdy padł strzał (T.I.) zrobiła unik. Kula wbiła się w ziemię. Dziewczyna znalazła w sobie siły. Stanęła na nogi po czym nie czekając aż mężczyźni otrząsną się z szoku, wysunęła pazury i przejechała nimi po gardle łowcy. Krew bryznęła dookoła, brudząc przy tym jej twarz. Dała się ponieść chwili, ale to była walka o życie. Albo ona albo oni. Drugi mężczyzna zamachnął się na nią łomem. (T.I.) zrobiła w ostatnim momencie unik po czym wbiła pazury w jego krtań. Odepchnęła go od siebie, a ten upadł na ziemię wykrwawiając się.

Dziewczyna upadła na kolana tracąc siły. Całe ciało ją bolało. Powoli odpływała. Miała tak wiele obrażeń że to utrudniało jej regenerację. Jednak wydobyła z siebie ostatki sił. Musiała zadzwonić. Nie chciała by Scott widział ją w takim stanie więc zadzwoniła do Stiles'a. I tak trzeba było powiadomić policję, a wiedziała że piwnooki zrozumiałby ją lepiej niż jakiś przypadkowy funkcjonariusz.

***

(T.I.) siedziała na kanapie w swoim domu. Szeryf Stilinski po wysłuchaniu jej zeznać, pozwolił jej wrócić do domu, do którego zawiózł ją Stiles. To była samoobrona i nikt tego nie podważał.

Dziewczyna niezadowolona jęknęła cicho gdy usłyszała jak ktoś dobija się do drzwi. Nie miała ochoty wstawać. Nadal całkowicie się nie uzdrowiła. Wstała powoli, ale nie zdążyła nawet wyjść na korytarz gdy ktoś wszedł do jej domu tylnymi drzwiami. Najwyraźniej ta osoba była zbyt niecierpliwa by chwilę poczekać.

(T.I.) nagle znalazła się w szerokich ramionach. Uśmiechnęła się lekko odwzajemniając uścisk.

- (T.I.)... - Scott odsunął się trochę i spojrzał jej w oczy, które błyszczały od zbierających się łez. Widziała w nich zmartwienie zmieszane z strachem.

- Nic mi nie jest.- uśmiechnęła się do niego łagodnie. Scott cofnął się o dwa kroki, a jego wyraz twarzy zmienił się. Dziewczyna zmarszczyła brwi gdy czarnowłosy odwrócił od niej wzrok. Był zdenerwowany, ale wyczuwała od niego coś jeszcze tylko nie była pewna co.

- Stiles powiedział co się stało, powiedział co zrobiłaś... - powiedział przytłumiony jakby próbował opanować jakiś odruch, nie okazać po sobie... zawodu? Rozczarowania?

(T.I.) była lekko zdezorientowana bo czemu miałby być nią rozczarowany? Ale gdy chłopak spojrzał na nią. Była pewna że nie pomyliła się. Nigdy nie sądziła że zobaczy to w oczach Scott'a. Ból jakby nie potrafił na nią spojrzeć normalnie, tylko widział przed oczami tamtych martwych łowców. Żal i nie dowierzanie że zrobiła coś złego, że przekroczyła granicę, której on nigdy by nie przekroczył.

- Scott. Nie patrz na mnie w ten sposób.- poprosiła. Czuła jak do jej oczu napływają łzy, a w jej gardle pojawia się guzek. Nie chciała by patrzył na nią jak na potwora. Nie zniosłaby tego.- To była samoobrona.

- Ale musiałaś ich zabić? I to w taki sposób?- przyjechał na posterunek od razu gdy Stiles zadzwonił. Jego przyjaciel rozmawiał z ojcem w biurze. Wszedł bez pukania. Zaskoczył ich dlatego w jego oczy rzuciły się zdjęcia z miejsca zbrodni, które szeryf nie zdążył zabrać z biurka i schować. Czarnowłosy wyrwał mu je. Przeraziło go to co zobaczył. Mężczyźni mieli rozerwane gardła. Było mnóstwo krwi.

To pytanie sprawiło jak coś przygniotło jej klatkę piersiową. Miał do niej pretensje. Dostrzegła w wyrazie jego twarzy coś na wzór wstrętu. To rozrywało jej serce.

- Chcieli mnie zabić Scott.- zrobiła krok ku niemu, ale on automatycznie się cofnął. Od razu w jej głowie pojawiły się setki negatywnych myśli. Gardził ją? Nienawidził jej? Brzydził się tym co zrobiła?- No tak. Przecież jesteś Scott McCall, prawdziwy alfa. Ty nie brudzisz sobie rąk czyjąś krwią.

- (T.I.) my nie zabijamy ludzi.

- Ale oni mogą zabijać nas? Zrobiłam to dla ciebie.

- Nie prosiłem byś dla mnie zabijała.

- Nie to miałam na myśli.- westchnęła gdy zrozumiała jak źle zabrzmiały jej słowa i jak piwnooki mógł je niewłaściwie zrozumieć. Przetrwała dla niego by nie cierpiał. Przeżyła by nie musiał znajdywać jej martwego ciała. Nie chciała być kolejną osobą na liście, których stracili. Zabiła bo była do tego zmuszona, a dlatego że chciała albo że to sprawiło jej przyjemność.- Ale wiesz co poczułam gdy spojrzałam na ich martwe ciała? Ulga, to była czysta i przyjemna ulga.- bo wiedziałam że przeżyłam i że nie muszę się już bać że mnie skrzywdzą ani że skrzywdzą kogoś innego, dodała w myślach. Może powinna była powiedzieć to na głos. Scott nie miał pojęcia jak to na prawdę wyglądało, a to co mówiła wybrzmiewało w jego głowie w niewłaściwy sposób, sprzeczny z rzeczywistością. Nie wiedział jak wtedy cierpiała, jak bardzo się bała, jak z trudem przychodziło jej złapać oddech gdy krztusiła się własną krwią.- Nie miałam wyboru.

- Zawsze jest jakiś wybór. My nie zabijamy. Nie możemy... - głos mu się lekko załamał. Z trudem przychodziło mu patrzenie na dziewczynę którą kochał. Teraz widział w swojej głowie obrazy jak zabija tamtych ludzi. Nie mógł uwierzyć że to zrobiła.- Lepiej żebym poszedł.

- Nie możesz tak po prostu wyjść. Powiedz że wierz mi że to była samoobrona. Powiedz że wciąż mnie kochasz. Powiedz że wszystko będzie dobrze i że razem przez to przejdziemy.- czuła jak słone łzy spływają po jej policzkach. Pragnęła by został, by ją pocieszył, przytulił, zapewnił ją że po tym co zrobiła nadal ją kocha i że nie sprawiło to że stała się potworem. Tak bardzo go potrzebowała w tej chwili.

- Najpierw pokaż mi swoje oczy.

Nie wierzył jej.

(T.I.) prychnęła. Zaśmiała się krótko, ale nie było w tym ani krzty radości, tylko gorycz i ból. To był śmiech przez łzy. Za dużo emocji się w niej tłumiło. Nie radziła sobie, a to była jedynie reakcja na stres.

- Nie.- oznajmiła z powagą. Widziała jak Scott skrzywił się, choć starał się zapanować nad własnymi odruchami. Przekreślił ją.

Scott rozchylił wargi chcąc coś powiedzieć, ale po chwili zamknął usta. Nerwowo przeczesał dłonią włosy. Odwrócił wzrok. Próbował sobie poukładać wszystko w głowie, znaleźć odpowiednie słowa, ale chaos panował jego umyśle. Spojrzał na swoją dziewczynę. Nie potrafił dłużej być tu z nią. Odwrócił się po czym ruszył ku wyjściu.

- Nie wychodź.- powiedziała z prośbą (T.I.). Scott zatrzymał się na moment. Smutek po chwili przerodził się w gniew.- Jeśli wyjdziesz, to koniec. To będzie koniec z nami.- oznajmiła gniewnie.

- Może tak będzie lepiej.- powiedział przygaszony po czym opuścił jej dom.

(T.I.) czuła jak coś rozrywa ją od środka. To był niekończący się ból. W tym momencie żałowała że nie pozwoliła tamtym łowcom jej zabić. Wtedy nie rozczarowała by sobą Scott'a, nie spojrzałby na nią jak na mordercę, jak na potwora.

Żałowała że nie umarła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro