Lydia oneshot
Jesteś idealna
Lydia uwielbiała patrzyć jak grasz w lacrosse. Starała się być na każdym twoim treningu. Byłaś na prawdę świetna w tej grze, mimo że nie byłaś nadprzyrodzoną istotą. W co czasami wątpił Stiles ponieważ uważał że jako człowiek byłaś aż zbyt dobra.
Martin z uśmiechem na ustach przyglądała się jak biegłaś po boisku. Twoje zwinne ruchy sprawiały że nie mogła oderwać wzroku. Twoje ciało poruszało się z taką gracją, choć sport był dość brutalny.
— Zaczynasz mnie już na prawdę wkurzać.— odezwała się burcząc Malia.
— Nie rozumiem o co ci chodzi.— Lydia spojrzała na przyjaciółkę. Tate posłała jej znaczące spojrzenie.
— Wiesz co mam na myśli. Lubisz ją więc się z nią umów. A nie wpatrujesz się w nią tymi maślanymi oczami.— wymachnęła dłońmi w powietrzu wskazując twarz rudowłosej.
Lydia zamyśliła się. Malia miała rację. Wystarczająco długo była bezczynna. Musiała spróbować. Nawet jeśli (T.I.) odmówiłaby, to wciąż mogły by przecież pozostać przy przyjaźni. Choć na prawdę marzyła aby być dla niej kimś więcej.
— Co to miało być Dunbar!
Lydia otrząsnęła się i szybko spojrzała na boisko. Gra została wstrzymana. Trener wszedł na boisko gdzie kilka osób stało nad kimś kto leżał na murawie. Osoba podniosła się po chwili. Dziewczyna rozpoznała numer na koszulce, to była (T.I.).
— O co ci chodzi?!— (T.I.) pchnęła Liam'a, a ten prawie się przewrócił.
— To było niechcący.— mruknął speszony chłopak. Na prawdę nie chciał się z nią zderzyć. Próbował jedynie odebrać jej piłkę, a pechem ich nogi jakoś zaplątały się i przez to przewrócił dziewczynę.
— Oczywiście! Od samego początku masz jakiś problem!— ruszyła do przodu, a chłopak instynktownie cofnął się. Scott od razu wszedł między nich.
— Uspokój się. Nie zrobił tego specjalnie.— powiedział spokojnie Scott kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. Próbował jakoś załagodzić spór.
(T.I.) z złością wpatrywała się w Liam'a. Zerknęła na Scott'a, a później na pozostałych graczy. Agresywnie zepchnęła rękę alfy z ramienia.
— Pieprzyć tą grę!— zdjęła kask i rzuciła nim o murawę. Odwróciła się po czym szybkim krokiem zeszła z boiska.
— (T.N.) a ty dokąd! Trening się nie skończył!— wykrzyknął trener, ale (T.I.) nie odpowiedziała mu.— Nastolatki.— pokręcił głową po czym zagwizdał gwizdkiem.— Ustawcie się! Gramy dalej patałachy!
Lydia wstała z swojego miejsca. Chwyciła swoją torbę po czym zeszła z trybun. Zaniepokoiło ją zdarzenie. (T.I.) zwykle nie naskakiwała tak agresywnie na nikogo nawet jeśli ktoś ją wkurzał. Zmartwiona weszła do budynku i udała się do szatni. Weszła do pomieszczenia. Strój (T.I.) leżał na ławce obok torby. (T.I.) w tak krótkim czasie zdążyła się przebrać, choć nie założyła jeszcze górnego ubrania. Dziewczyna stała do niej tyłem przez co rudowłosa mogła zobaczyć jej nagie plecy. Zmarszczyła brwi gdy dostrzegła dużego fioletowego siniaka po prawej i dolnej części pleców (T.I.). Siniak był z pewnością kilkudniowy, na pewno nie mogła go sobie zrobić na dzisiejszym treningu.
(T.I.) założyła bluzę po czym odwróciła się. Wzdrygnęła się gdy zobaczyła Lydie, ale nic nie powiedziała. Zaczęła pakować strój do torby.
— Wszystko w porządku?— odezwała się Lydia. (T.I.) zerknęła na nią kątem oka wciąż pakując swoje rzeczy.
— Tak.— mruknęła.
Lydia zbliżyła się ku młodszej dziewczynie. Dzielił ich jedynie rok różnicy. Stanęła przy ławce pół metra od (T.I.).
— Wcale nie jest w porządku. Co się stało na boisku? I czemu masz siniaka na plecach?— zauważyła jak przez jej pytanie młodsza dziewczyna spięła się.
— To tylko mała sprzeczka. Siniaka mam bo się przewróciłam na treningu.— starała się brzmieć spokojnie, ale pod koniec jej głos lekko zadrżał. Gdy spakowała wszystkie rzeczy zapięła torbę. Lydia położyła dłoń na jej ramieniu przez co jeszcze bardziej się spięła. Rudowłosa chciała ją pocieszyć. Zawsze była dla niej miła i bardzo to w niej doceniała, ale nie chciała nikogo obarczać swoimi problemami.
— Nie okłamuj mnie (T.I.). Co się dzieje? Możesz mi powiedzieć.— powiedziała łagodnie. Nie chciała jej naciskać, ale bardzo się o nią martwiła. Czuła że coś złego się dzieje. Zamierzała jej pomóc.
— To nic takiego.— mruknęła. Odwróciła głowę w bok aby nie spojrzeć w zmartwione oczy rudowłosej. Bo gdyby to zrobiła, to zapewne rozpłakałaby się.
— (T.I.), spójrz na mnie.— poprosiła, ale młodsza tego nie zrobiła.— (T.I.).— położyła dłoń na jej policzku i delikatnie obróciła jej głowę. Poczuła nieprzyjemny uścisk w sercu gdy zobaczyła zaszklone oczy (T.I.). Po policzkach młodszej spłynęły łzy. Rudowłosa objęła ją delikatnie ramionami i przyciągnęła do uścisku. Młodsza niemal od razu wtuliła się w nią. Lydia zaczęła delikatnie głaskać (T.I.) po włosach, a drugą ręką kreśliła małe kółka na jej plecach. Pozwoliła aby dziewczyna wypłakała się w jej ramię.— Wszystko będzie dobrze.— próbowała ją pocieszyć.
— Przepraszam.— mruknęła (T.I.) gdy trochę się uspokoiła. Zawstydzona spuściła wzrok.
— Nie masz za co.— wzięła jej twarz w swoje dłonie. Starła kciukiem spływającą po policzku łzę. Uśmiechnęła się pociesznie, co (T.I.) po chwili odwzajemniła. Dziewczyny usiadły na ławce. Lydia wzięła dłoń (T.I.) w swoje i delikatnie potarła jej knykcie.— Możesz mi wszystko powiedzieć.
— To przez stres. Ostatnio wszystko mi nie wychodzi. Próbuje być najlepsza, ale to tylko pogarsza sytuację. W tamtym tygodniu sama ćwiczyłam. Zaczął padać deszcz, ale i tak nie przestawałam. Chciałam poprawić strzelanie do bramki. Trawa była morka przez co poślizgnęłam się i upadłam na plecy stąd ten siniak.— wyjaśniła z zawstydzeniem (T.I.). Mogło się to wydawać błahym problemem, ale bardzo jej zależało na lacrosse. Chciała być świetnym zawodnikiem. Wymagała od siebie za dużo, co przełożyło się na jej zdrowiu psychicznym. Chciała by rodzice, trener i pewna rudowłosa byli z niej dumni.— Chciałam ci zaimponować.— dodała półszeptem.
— Oh (T.I.). Uwielbiam cię taką jaką jesteś. Nie musisz mi czymkolwiek imponować.
— Na prawdę?— zapytała z nadzieją w oczach.
— Tak.— rudowłosa uśmiechnęła się do niej czule. Uniosła dłoń. Musnęła opuszkami palców policzek (T.I.) po czym założyła kosmyk jej włosów za ucho.— Jesteś idealna.
(T.I.) zarumieniła się i zawstydzona odwróciła wzrok.
— Chciałam cię o coś spytać.— odezwała się Lydia przerywając ciszę między nimi. (T.I.) spojrzała na nią z zainteresowaniem.— Chciałabyś pójść ze mną na randkę?
Na twarzy (T.I.) zagościł szeroki uśmiech.
— Tak.
Lydia rozpromieniła się. Ucieszyła ją odpowiedź (T.I.). Na prawdę uwielbiała tą dziewczynę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro