Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III. Szczęśliwy powrót

Rozdział 3
szczęśliwy powrót

Życie jako duch nie było tak złe, jak początkowo myślała Delilah Rose. Przed przedwczesnym zgonem Delilah miała wiele z góry ustalonych poglądów na temat życia pozagrobowego i tego, co by to było dla kogoś takiego jak ona. Początkowo wierzyła, że ​​pójdzie do nieba. Była stosunkowo dobrą osobą, więc oczywiście wejdzie do złotych bram niebios i ponownie odnajdzie spokój w czterech ścianach szczęścia i pocieszającej samotności. Przynajmniej tak myślała, dopóki nie zdała sobie sprawy, że nie poszła do nieba, a nawet i do piekła. Zamiast tego obudziła się w zimnym i ciemnym pokoju, uwięziona w swojej wiecznej samotności i paraliżującym niepokoju.

Dziewczyna spędziła dwadzieścia pięć lat uwięziona, czując, jakby minęło kilka dni i płacząc oraz przeklinając świat za ukaranie jej za kilka błędów, które popełniła, kiedy jeszcze żyła. Nadeszła nawet chwila, kiedy zrobiłaby wszystko, by znów mieć drugą szansę na życie i nadrobić te niefortunne błędy. Dziewczyna nie pragnęła niczego bardziej niż ponownego wdychania powietrza do płuc... Poczuć się znowu żywa.

I po dwudziestu pięciu latach w końcu skorzystała z tej szansy. To znaczy w przenośni, ponieważ Delilah Rose nadal była martwa. Ale wróciła jako duch i może w końcu była to jej druga szansa na życie, wiedząc, że to doskonała okazja, by się zadośćuczynić i zrobić rzeczy, których nigdy nie miała okazji zrobić, kiedy żyła. Jedyna różnica polegała na tym, że nikt inny niż jej nowo poznane przyjaciółki, Elena Flores i Julie Molina, nie byłby w stanie zobaczyć, jak spełnia swoje marzenia, i to był jedyny powód, dla którego Delilah Rose nie zrobiła jeszcze nic ze swoją drugą szansą.

Prawda jest taka, że ​​Delilah tak naprawdę nie wiedziała, co robić, kiedy wróciła. Nie mogła skontaktować się z mamą, aby zobaczyć, jak sobie radzi, ponieważ według Eleny opuściła Los Angeles mniej więcej dziesięć lat temu, a Delilah nie miała pojęcia, gdzie teraz może być. Jej przyjaciele albo nie żyli, tak jak ona, albo ich miejsce pobytu było obecnie nieznane. Przez ostatnie dwa tygodnie po jej powrocie Delilah Rose spędzała czas na nawiedzaniu rodziny Flores dla zabawy lub pisaniu muzyki.

Ale nie było tak źle, przynajmniej tak wierzyła Delilah. Od czasu zaprzyjaźnienia się z Eleną i Julie, życie Delilah nie było szare i nudne. Dziewczyny faktycznie zbliżyły się do siebie pomimo ich oczywistych różnic, a te różnice polegały na tym, że Elena i Julie były żywe, a Delilah wręcz przeciwnie.

Okazuje się, że Elena jest trochę sarkastyczną osobą. Nie dość, że ona i Delilah miały podobne osobowości, to także kochały muzykę. Przez pierwsze dwa tygodnie Elena zagrała z Delilah niezliczone ilości piosenek, z których każda była niepowtarzalna. Delilah zaczęła nawet pisać kilka piosenek z młodą Flores. I była równie blisko z Julie. Blondynka często siedziała z dziewczyną w jej sypialni i pomagała jej w odrabianiu lekcji. Delilah była utalentowana, ale równie mądra.

Jednak Delilah, Elena i Julie zrobiły razem wiele innych rzeczy od czasu nieprzewidzianego powrotu Delilah do domu. Elena i Julie nauczyły młodego ducha wszystkiego, czego przegapiła podczas dwudziestu pięciu lat uwięzienia w pustym ciemnym pokoju. Wygląda na to, że od 1995 roku technologia stała się znacznie bardziej zaawansowana. Na przykład telefony nie były już podłączone do przewodów... Jak? To było cholernie niesamowite dla dziewczyny takiej jak Delilah Rose, która dorastała, wywalając się przy wielu okazjach przez przewody swojego starego telefonu domowego.

Uczyły nawet Delilah na temat muzyki i artystów, których trzeba posłuchać, którzy przez ostatnie dwie dekady ścigali się w drodze do sławy. Kilku z ich ulubionych to nowy zespół, o którym Delilah nigdy nie słyszała, 5 Seconds of Summer, jak jej się wydaje. Był nawet ten facet Harry Styles. Tak, ten sam facet, którego twarz była przyklejona do ścian sypialni Eleny, a Delilah Rose nie miała problemu z przyznaniem, że jego muzyka była naprawdę dobra.

Delilah Rose, Elena Flores i Julie Molina z łatwością stworzyły więź, która wydawała się nierozerwalna.

Innymi słowy, można było bezpiecznie powiedzieć, że Delilah Rose zadomowiła się w swoim nowo odkrytym życiu jako duch. Jasne, nie miała tyle szczęścia, że ​​znalazła kogoś takiego jak ona, ale nie było tak źle. Miała Elenę i Julie i to było więcej niż wystarczające. Ale dziewczyna nadal miała wrażenie, że brakuje jej małego kawałka, prawie jakby jej życie było zagadką, która jeszcze się nie zakończyła. Gdziekolwiek na świecie był ten brakujący element, Delilah miała nadzieję, że będzie miała szczęście go znaleźć i odzyskać całość.

W głębi duszy Delilah wiedziała, że ​​pewnego dnia znajdzie brakujący element. W końcu miała na to wieczność.

Ale do tej pory... Delilah Rose i Elena Flores musiały się dowiedzieć, dlaczego młody duch powrócił po dwudziestu pięciu latach samotności. I podczas gdy Elena szukała odpowiedzi na to pytanie, Delilah kontynuowała zwiedzanie Los Angeles. Dobrze przystosowała się do nowego, nieco odmiennego świata.

Delilah Rose właśnie wróciła do domu Flores po kolejnym dniu zwiedzania Hollywood i po raz kolejny znalazła się w ślepym zaułku, jeśli chodzi o znalezienie innych duchów takich jak ona. Właściwie to było dziwne. Los Angeles było dużym miejscem i wielu ludzi zginęło w Mieście Aniołów, tak jak ona, ale nie było w pobliżu nikogo, albo oni nie chcieli, aby Delilah ich znalazła. Niezależnie od powodu, Delilah nie chciała się nad tym rozwodzić, teraz gdy była w domu. Tak więc dziewczyna zniknęła z miejsca, w którym stała na chodniku, a kiedy znów się pojawiła, stała teraz w czterech ścianach sypialni Eleny Flores.

W sypialni Elena położyła się na łóżku z laptopem (kolejne nowe urządzenie, o którym dowiedziała się Delilah), ułożonym na jej kolanach. Ale kiedy Delilah szybko pojawiła się w pokoju z nią, Elena podskoczyła zaskoczona i wydała głośne westchnienie, w odpowiedzi otrzymując zawstydzony uśmiech blondynki, gdy wpatrywała się w swoją nowo odnalezioną przyjaciółkę z figlarnym spojrzeniem migoczącym w jej słodkich i świetlistych brązowych oczach.

- Jezu, Delilah, strasznie mnie wystraszyłaś - Elena szepnęła szorstko pod nosem, jednocześnie ściskając dłoń na piersi ze strachu. Nie można było zaprzeczyć, że jej nowo odnaleziony przyjaciel-duch wystraszył ją, powodując, że Elena rzuciła blondynce pełne dezaprobaty spojrzenie. - Mówiłam ci milion razy, żebyś nie podkradała się do mnie w ten sposób - przypomniała Delilah, wyrażając swoją oczywistą frustrację z powodu irytujących nawyków blondynki.

Delilah nie mogła się powstrzymać, ale zmarszczyła brwi w odpowiedzi na oświadczenie dziewczyny, wzruszając ramionami.

- Co mam zrobić... Zostawić z wyprzedzeniem wiadomość z informacją, o której wrócę? - odparła Delilah, a zdziwione spojrzenie szybko zastąpiło błysk rozbawienia tańczący wokół jej ciemnego spojrzenia.

Elena zaczyna kiwać głową.

- Najlepiej tak - odpowiedziała.

Delilah przewróciła oczami i usiadła po przeciwnej stronie łóżka, krzyżując przy tym nogi. Następnie Elena podążyła za dziewczyną i usiadła po drugiej stronie łóżka, kładąc laptopa z powrotem na kolanach, zanim spojrzała na Delilah z zaciekawieniem widocznym w jej oczach.

- Więc jak idzie polowanie na duchy? - zapytała, a jej wzrok szybko powrócił do ekranu wyświetlanego przed nią.

Delilah westchnęła przez usta.

- To ślepy zaułek, dosłownie - Delilah odpowiedziała, a jej uśmiech zniknął lekko na tę myśl. Elena była wspaniała, ale Delilah wciąż pragnęła poznać takich jak ona, wiedząc, że nie może wiecznie podążać za Eleną Flores.

- Cóż, Los Angeles to duże miejsce. Jestem pewna, że w końcu znajdziesz nowego przyjaciela-ducha - Elena stwierdziła, wzruszając ramionami, a jej palce zaczęły tańczyć po klawiaturze laptopa. - Odkąd wróciłam ze szkoły, prowadziłam wiele badań, ponieważ nie mam teraz nic lepszego do roboty i wydaje mi się, że w końcu wiem, dlaczego tu utknęłaś.

Słowa Eleny zwróciły całą uwagę Delilah. Blondynka wpatrywała się w dziewczynę z mieszaniną nadziei i ciekawości.

- No to mów - powiedziała, czekając na odpowiedź na ich palące pytanie.

- Tak więc jest tu napisane, że duchy są zwykle przywiązane do ziemi, ponieważ mogą mieć niedokończone sprawy - Elena rozwinęła, czytając słowa wyświetlone przed nią na jasnym ekranie. - Niedokończona sprawa to sytuacja, gdy duch nigdy nie mógł zrobić ani powiedzieć tego, co chciał, zanim umarł, co oznacza, że ​​ich niedokończone sprawy mogą różnić się między spełnieniem czegoś, co zawsze chciał zrobić, a ostatnią rozmową z ukochaną osobą. Musisz tylko dowiedzieć się, co to za niedokończona sprawa, dokończyć ją, a następnie udać się do nieba.

Delilah skinęła głową i przez chwilę przygryzła nerwowo dolną wargę, podczas gdy dziewczyna zaczęła zagłębiać się w swoich myślach. Prawda jest taka, że ​​Delilah Rose nie wiedziała, czym była jej niedokończona sprawa, ponieważ wahała się od miliona małych rzeczy, po kilka większych. Chciałaby wystąpić na scenie przed tysiącami ludzi. Chciałaby zobaczyć swoją mamę i porozmawiać z nią ostatni raz. Chciałaby znowu porozmawiać z Sawyer i chłopakami (z wyjątkiem Luke'a z oczywistych powodów), żeby móc się pożegnać. Tak więc wiele niedokończonych spraw Delili zatrzymały ją.

Kręcąc głową, Delilah rozchyla usta, by przemówić ponownie.

- Tak, jedynym problemem jest to, że nie wiem, co to za niedokończona sprawa - wskazała, wiedząc, że może minąć dużo czasu, zanim to zrozumie.

- Cóż, dobrze, że masz mnie i Julie, żeby ci pomóc - Elena odezwała się, a na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, gdy odłożyła laptopa na puste miejsce obok niej. - Pomożemy ci to rozgryźć. Po to są przyjaciele, prawda?

Delilah nie mogła się powstrzymać, ale ponownie zmarszczyła brwi, unosząc przy tym brew, podczas gdy nadal wpatrywała się w dziewczynę ze znużeniem widocznym w jej ciemnych oczach.

- Dlaczego mam wrażenie, że próbujesz się mnie pozbyć? - oskarżyła Delilah, a podejrzliwość była spleciona z jej znużonym tonem.

Elena spojrzała na blondynkę ze zszokowanym wyrazem twarzy, a fałszywy wyraz bólu pojawił się na jej twarzy, próbując dodać trochę humoru do sytuacji.

- Ja? Ciebie? Nigdy - wypuściła powietrze, powodując, że Delilah uśmiechnęła się w odpowiedzi, zanim dziewczyna w końcu się poddała. - Po prostu... Moje życie jest teraz bardzo skomplikowane. Mój tata dosłownie nienawidzi myśli, że jestem piosenkarką. Jestem rozdarta między Julie a inną dziewczyną, Carrie. Cała sprawa z Julie jest wystarczająco zagmatwana. Możliwość zobaczenia ducha to tylko dodawanie oliwy do ognia - przyznała się, a jej oczy zalśniły smutne spojrzenie.

Delilah posłała przyjaciółce współczujące spojrzenie, a jej oczy złagodniały na widok jej smutnych. Elena miała nerwowy nawyk pozwalania, by rzeczy się wymykały, kiedy naprawdę nie powinny, a Delilah doświadczyła tego z pierwszej ręki. Pewnego razu zdarzyła się noc, kiedy Elena wyznała Delilah, że bardzo podkochuje się w swojej przyjaciółce Julie. Delilah niewiele wiedziała o Molinie w porównaniu z tym, co wiedziała o Elenie. Wiedziała tylko, że jest powodem, dla którego serce Eleny Flores szybciej biło. To było słodkie. Młodzieńcza miłość zawsze była słodka.

- Julie to urocza dziewczyna. Będzie dobrze - zasugerowała Delilah, a jej usta wykrzywiły się w małym uśmiechu.

Elena wzruszyła ramionami.

- Myślisz, że powinnam jej powiedzieć? - zapytała z pełnym nadziei wyrazem oczu.

Delilah prychnęła w odpowiedzi, kręcąc przy tym głową.

- Nie, nie ma mowy. Poczekaj tylko, aż zrobi pierwszy krok, zanim cokolwiek zrobisz. Zaufaj mi, ostatnim razem, kiedy powiedziałam komuś, jak się czuję, zostawił mnie samą, a potem umarłam - zaśmiała się, wcale nie pochwalając pomysłu dziewczyny.

Mówiąc o młodej Molina, rozmowa Delilah i Eleny została przerwana, gdy urządzenie mobilne na łóżku Eleny zawirowało głośno. To spowodowało, że Elena podniosła telefon i spojrzała na ekran z oczami rozszerzającymi się w szoku, podczas gdy Delilah mogła tylko patrzeć na Elenę z zaintrygowanym spojrzeniem, zastanawiając się, co tak nagle zaintrygowało dziewczynę.

- To Julie - Elena wypuściła powietrze, zanim podniosła wzrok znad telefonu, by spojrzeć z powrotem na Delilah, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech, gdy rozchyliła usta, by przemówić. - Albo to jakaś apokalipsa, albo śmieszny żart. Napisała, że w pracowni jej mamy mieszkają trzy duchy.

Nagła wiadomość pozostawiła Delilah Rose w stanie szoku, a podekscytowany uśmiech pojawił się na jej ustach, gdy wyskoczyła z łóżka.

- Mówisz poważnie? Rusz się. Idziemy się z nimi spotkać - powiedziała Delilah, pospiesznie poruszając się po pokoju.

- Ale, że teraz? - zapytała Elena, unosząc przy tym brew.

- Tak, teraz. W końcu to nie przypadek, że rozmawiamy o Julie, ta do ciebie pisze, oczekując ratunku - Delilah odpowiedziała pilnie, a pełne nadziei spojrzenie zaczęło błyszczeć w jej ciemnych oczach. - A to będą pierwsze duchy, jakie zobaczę od powrotu. No dalej, na co czekasz?

Elena przez krótką chwilę wpatrywała się w Delilah z niepewnością. Dziewczyna z początku nie była pewna, czy spotkanie nowej grupy duchów jest teraz najlepszą opcją. Jednak im bardziej Elena Flores wpatrywała się w pełne nadziei i podekscytowane spojrzenie Delilah Rose, szybko zorientowała się, że nie może odmówić duchowi szansy spotkania innych duchów, takich jak ona. Więc Elena westchnęła przez usta i skinęła głową z lekkim uśmiechem na ustach.

- Okej, chodźmy na spotkanie z tymi duchami.

━━━━━━━━

- Przysięgam, że jesteśmy jakimiś magnesami dla duchów czy coś - Znajomy głos Julie Moliny rozbrzmiewał w powietrzu, gdy biegła ścieżką prowadzącą do pracowni swojej mamy.

Delilah i Elena podążały tuż za dziewczyną z niecierpliwym spojrzeniem na twarzy, obserwując, jak Julie szybko zatrzymała się i odwróciła twarzą do nich obu, powodując, że obie dziewczyny zatrzymały się, a ich oczy rozszerzyły się ze zdumienia.

- Ja tylko puściłam jakąś starą płytę CD, którą znalazłam podczas sprzątania i bum! Oni po prostu pojawili się znikąd.

Elena zaśmiała się cicho, a jej oczy przemknęły między Moliną a krucyfiksem mocno zaciśniętym w jej dłoni.

- I naprawdę myślisz, że krzyż ich odpędzi? - Elena zapytała z uniesionymi brwiami, a w jej czekoladowo-brązowych oczach błysnęło rozbawienie, gdy założyła ręce na piersi. Słowa Eleny sprawiły, że Delilah nawet parsknęła, a rozbawiony uśmiech szarpnął jej usta.

Julie zmarszczyła brwi, patrząc na przyjaciół przez chwilę, po czym uniosła krucyfiks, by spojrzeć w jej oszalałe oczy. Dziewczyna głośno prychnęła, patrząc na Delilah i Elenę z niedowierzaniem zalewającym jej wzrok.

- To wszystko, co mam. A teraz chodźcie - odpowiedziała, po czym odwróciła się i ruszyła w stronę studia w oddali, pozostawiając Delilah i Elenę samotnie w ciszy.

Delilah i Elena nadal podążały za dziewczyną bliżej studia. Delilah zawsze wiedziała, że ​​to miejsce jest jej znajome od chwili, gdy zrobiła pierwszy krok na posiadłość. Doskonale wiedziała, że ​​studio było domem chłopaków, gdzie grali próby. Delilah nawet postrzegała studio jako swój drugi dom, kiedy spędzała noc, pisząc piosenki z Lukiem, aż do wschodu słońca. Widok pracowni, miejsca będącego przystanią wielu szczęśliwych wspomnień, wystarczył, by Delilah poczuła lekkie trzepotanie w żołądku.

Ściany starej pracowni Sunset Curve zostały udekorowane wieloma radosnymi wspomnieniami... Wspomnienia, które Delilah Rose chciała odrzucić.

Następnie Delilah zatrzymała się przed studiem, stojąc teraz obok Julie, która odwróciła się do blondynki ze znużeniem płonącym w oczach.

- Nawiasem mówiąc, miałam nadzieję, że ty z nimi porozmawiasz - wspomniała Julie, przerażona ponownym wejściem do studia.

- Co? Dlaczego ja? - zapytała Delilah, równie zdezorientowana.

Julie spojrzała na Delilah z irytacją i wciągnęła powietrze.

- Ponieważ jesteś duchem. Prawdopodobnie radzisz sobie z tym lepiej niż ja - spojrzała na nią poważnie, w odpowiedzi otrzymując skinienie głową od Delilah, zanim Julie weszła do studia.

- Krzyż też niewiele da, Julie - Delilah przypomniała dziewczynie, jej oczy powędrowały do ​​krucyfiksu w dłoni Julie z rozbawionym wyrazem oczu. - Jeśli to na mnie nie zadziałało, to na pewno nie zadziała na nich. Pomyślałam, że warto ci to przypomnieć.

Słowa Delilah wystarczyły, by Elena zaśmiała się, podczas gdy Julie kontynuowała gorączkowe poszukiwanie duchów, które przysięgała, że ​​właśnie pojawiły się w pracowni jej mamy.

- Nadal tu jesteście? - zapytała pospiesznie, ale kiedy nie otrzymała odpowiedzi, głośno parsknęła, opuszczając krucyfiks w dłoni. - Wiem, że coś widziałam. Nie jestem wariatką - mruknęła.

- Cóż, wszyscy jesteśmy trochę stuknięci... - Znajomy głos przedarł się przez powietrze, rozmyślając nad jej słowami zza Delili i Eleny.

Oczy Delilah rozszerzyły się w szoku, a z tyłu jej gardła utworzyła się gruba gula, gdy całe jej ciało zastygło w miejscu, kiedy usłyszała znajomy głos, wiedząc, że to nie był zwykły głos... To był jego głos. Delilah nawet nie musiała się odwracać, żeby udowodnić, że to on, ponieważ znała ten głos najlepiej. Ale w głębi duszy nie mogła znieść myśli o odwróceniu się i ponownym spotkaniu z nim twarzą w twarz. Naprawdę tam był, chłopak, który złamał jej serce dwadzieścia pięć lat temu, a teraz wrócił jako duch... Tak jak ona.

Niewielka część Delilah chciała nawet teleportować się stamtąd gdziekolwiek i uciec od niego, nie wiedząc, czy będzie w stanie po tak długim czasie stawić mu czoła. Ale to było dla niej zbyt tchórzliwe, a Delilah nie była tchórzem. Ten tytuł był zarezerwowany dla tego chłopaka. Więc dziewczyna przełknęła gulę, która utknęła jej w gardle i odchyliła ramiona do tyłu, przygotowując się na najgorsze, zanim się odwróciła, a drżący oddech wydostał się z jej drżących ust. Jej oczy spotkały się z jego świetlistymi brązowymi kulami.

- Delilah? - Luke Patterson wyszeptał zszokowany, a jego figlarny uśmiech osłabł w chwili, gdy jego wzrok padł na znajomą blondynkę.

Luke nie wiedział, co jeszcze powiedzieć. Wciąż starał się pojąć fakt, że cholerna Delilah stała teraz przed nim. Miała na sobie koszulkę Springsteena z krótkimi rękawami i parę białych szortów, a jej złote blond włosy opadały na ramiona. Na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech, podczas gdy patrzyła na niego łagodnym spojrzeniem. Luke starał się pojąć, że to naprawdę ona. Wicher iskier i trzaskających burz rozpalały się w jego żyłach, kiedy spojrzał na tę samą dziewczynę, której serce złamał dwadzieścia pięć lat temu.

Nie był jedyny, który powrócił. Jego koledzy z zespołu, Reggie i Alex, również wpatrywali się w dziewczynę w szoku. Ich nerwowe oczy wędrowały przez chwilę między Delilah i Lukiem. Wiedzieli, że chwila, w której Delilah i Luke wreszcie staną twarzą w twarz i będą zmuszeni stawić czoła przeszłości, będzie zapamiętana przez każdego.

- Luke - Delilah odezwała się bez tchu. To było dziwne. Pomimo głębokiej nienawiści, którą czuła do Luke'a, widok jego oczu, niechlujnych brązowych loków i przystojnych rysów wystarczył, by serce Delilah zabiło mocniej. Ale to nie zmieniło tego, jak czuła się w stosunku do niego Delilah Rose. Dziewczyna nie była w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa, nie mówiąc już o sformułowaniu zdania, aby wyrazić, jak się czuła.

I w tym momencie Delilah nie mogła znieść myśli o rozmowie z nim w pokoju pełnym ludzi o tym, jak bardzo spieprzył sprawę. Zrobiła więc pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy: zignorowała obecność Luke'a i skierowała swoją uwagę na Reggiego i Alexa, z szerokim uśmiechem na twarzy, zanim podbiegła do Reggiego i przyciągnęła go do siebie.

- Reggie, o mój Boże... - wypuściła powietrze.

Luke Patterson patrzył, jak para obejmuje się z mieszaniną bólu i zmieszania na jego twarzy, gdy obserwował, jak Delilah ignoruje jego obecność w pokoju. Biorąc pod uwagę, jak blisko byli, spodziewał się, że dziewczyna pierwsza do niego podbiegnie, a nawet postawi za sobą wszystko, co się między nimi wydarzyło. Delilah ignorująca go całkowicie zmieniła jego perspektywę.

Delilah oparła brodę na jego ramieniu, kiedy znalazła ukojenie w jego ramionach. Nie miała z nikim żadnego kontaktu od czasu swojej śmierci, więc możliwość ponownego przytulenia swoich najlepszych przyjaciół była czymś, czego nie zamierzała odpuścić. Następnie Delilah odsunęła się od Reggiego i podniosła wzrok, by zobaczyć, że uśmiecha się do niej, zanim odwróciła się do Alexa i też go przytuliła. Westchnienie ulgi opuściło jej usta, podczas gdy Alex cicho chichotał.

- Tak się cieszę, że znowu was widzę, nie mogę uwierzyć, że to się naprawdę dzieje! - wykrzyknęła, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy radości.

I wtedy ją to uderzyło. Była tak zajęta myślą o ponownym spotkaniu z przyjaciółmi, że zapomniała, dlaczego byli w takiej sytuacji. Delilah oderwała się od Alexa, a jej uśmiech został zastąpiony poważnym spojrzeniem, zanim raz rozchyliła usta.

- Nie rozumiem. Jak się tu dostaliście? - zapytała ich oboje, a w jej oczach pojawił się wyraz przerażenia, podczas gdy jej wzrok przenosił się między dwoma chłopakami.

Alex westchnął i skinął głową, zauważając, że dziewczyna o niczym nie ma pojęcia.

- Myślę, że to całkiem oczywiste, nie sądzisz? - odpowiedział.

Wtedy Delilah zrozumiała prawdę. Wiedziała, że ​​to jedyne rozsądne wyjaśnienie, ale nie chciała, żeby było prawdą. Zmarli. Luke, Alex i Reggie... Wszyscy umarli. A gdzie był Bobby? Dlaczego nie był z nimi? Wszystkie te pytania i palące zamieszanie sprawiły, że Delilah rozchyliła usta, by przemówić.

- W jaki sposób? - zapytała, a jej oczy złagodniały, gdy przesunęła wzrok między Alexem i Reggiem.

Reggie wzruszył ramionami, szydząc przy tym.

- To był taki twardziel, że ja nie mogę. Zaczęliśmy walkę z rywalem, wszędzie latały pięści, krew, a potem...

Chłopakowi natychmiast przerwał Alex, który uderzył Reggiego w potylicę i rzucił my zirytowane spojrzenie. Następnie zwrócił swoją uwagę z powrotem na Delilah, a westchnienie wydostało się z jego ust.

- Przypadkiem mogliśmy zjeść jakieś zatrute hot dogi z okropnie śmierdzącego miejsca przy ulicy... - wyznał blondyn, a jego słowa wywołały cichy chichot Delili w odpowiedzi. Alex zmarszczył brwi. - Naprawdę się z nas teraz śmiejesz? - zapytał.

- Przepraszam, przepraszam... To nawet nie jest takie zabawne - Delilah zaśmiała się cicho do siebie, powstrzymując śmiech, podczas gdy kontynuowała mówienie. - Ale... Hot dogi? Serio? Już prędzej obstawiałabym wersję Reggiego.

Alex skinął głową, zgadzając się, a wyraz bólu w jego oczach stał się bardziej widoczny.

- Tak, to nie był nasz najlepszy moment - przyznał.

- Nie mogę jednak uwierzyć, że hot dogi nas zawiodły - Reggie podskoczył, dąsając się jak dziecko, z widocznym smutkiem w oczach.

- Ale przynajmniej znowu jesteśmy wszyscy razem - Delilah westchnęła, kładąc rękę na ramionach Reggiego, a nerwy eksplodowały jej w brzuchu, kiedy przyłapała Luke'a na ponownym wpatrywaniu się w nią. Właściwie nie odrywał wzroku od dziewczyny, odkąd ją zobaczył.

Nagle głośny i przeszywający krzyk rozbrzmiał echem po całym studiu, a piskliwy dźwięk sprawił, że dziewczyna odwróciła się, by zobaczyć, jak Julie krzyczy z przerażenia, podczas gdy Elena stała obok niej, niezrażona sytuacją. Po pierwszym spotkaniu z duchem Elena była przygotowana na wszystko. Julie... Niekoniecznie. Znajomy dźwięk krzyku wystarczył, by Delilah skrzywiła się, a na jej twarzy pojawił się wyraz irytacji, gdy wpatrywała się w młodą Molinę. To nie był jej pierwszy krzyk ze strachu, ale to nie znaczyło, że Delilah była do tego przyzwyczajona.

- O mój Boże! Proszę, przestań krzyczeć! - Alex wrzasnął na dziewczynę, a jego głos brzmiał niemal desperacko.

Julie milczała przez krótką chwilę, zanim uniosła krucyfiks w stronę grupy duchów.

- Kim jesteście? - zapytała drżącym głosem. - Co robicie w studiu mojej mamy? - pytała, zniecierpliwiona brakiem odpowiedzi.

- Studiu twojej mamy? - Luke prychnął, zaczynając zbliżać się do Julie, która groziła mu krucyfiksem. - To jest nasze studio. Zaufaj mi, mój... Fortepian jest nowy i... I... I... - wyjąkał słowa, przeskakując przez fortepian, aby uniknąć Moliny i jej gróźb krzyżem, zanim jego oczy znalazły coś znajomego, wywołując szeroki uśmiech na jego ustach. - Moja kanapa!

Delilah patrzyła, jak Luke opada na starą kanapę, a westchnienie ulgi opuszcza jego usta. Ale im dłużej wpatrywał się w sufit nad sobą, tym szybciej jego uśmiech zniknął, gdy podniósł głowę, by rozejrzeć się po studiu.

- Ale to na pewno nie jest mój wazon - urwał, wskazując na porcelanę w rogu, zanim wstał z powrotem. - Czy możesz mi dać tylko jedną sekundę? Po prostu... Daj mi sekundę. Dziękuję - powiedział Luke do Julie, a chłopcy skulili się i zaczęli rozmawiać prywatnie.

Delilah szybko się cofnęła i podeszła do Eleny. Jej oczy skupione były na Luke'u, który stał teraz plecami do niej. Delilah nadal nie mogła w to uwierzyć. Wszyscy wrócili z martwych tak jak ona. Oczywiście Delilah była szczęśliwa, wiedząc, że nie jest już jedynym duchem czającym się w Los Angeles, a fakt, że spotkała się ponownie z najlepszymi przyjaciółmi, był ulgą. Ale wiedząc, że będzie zmuszona stawić czoła Luke'owi Pattersonowi, cóż, to było więcej niż wystarczające, by wywołać bulgotanie w żołądku przytłaczających nerwów i strachu.

- Hej... - Elena urwała, a jej znajomy głos wyrwał Delilah z zamyślenia, zanim blondynka w końcu odwróciła wzrok od Luke'a, pozwalając dziewczynie kontynuować mówienie. - To chłopcy ze zdjęć, które znalazłam. Wszyscy wydawaliście się naprawdę blisko, ale po prostu zignorowałaś tego jednego, więc teraz nie jestem pewna. Czy jest historia, o której mi nie wspomniałeś? - Elena pytała dalej, kiwając głową w stronę Luke'a.

Delilah oszczędziła dziewczynie szybkiego spojrzenia i pozwoliła sobie spojrzeć z powrotem na chłopaka, zanim zwróciła swoją uwagę z powrotem na Elenę, kiwając przy tym głową.

- Jest między nami bardziej skomplikowana historia... Ale tak, to oni - potwierdziła Delilah, spuszczając głowę, próbując uniknąć wścibskich pytań. Nie była w nastroju, by zagłębiać się w swoją historię z Lukiem Pattersonem.

Nagle rozmowa między dziewczynami zostaje przerwana, kiedy Alex odchrząkuje i odwraca się, zaczynając zbliżać się do Julie ze znużeniem w oczach, z rękami wbitymi głęboko w kieszenie jasnoróżowej bluzy z kapturem. Następnie Alex pochylił się bliżej Julie z rozchylonymi ustami, żeby coś powiedzieć.

- Dlaczego jesteś w naszym studio? - zapytał, podnosząc głos, próbując wyrazić się jaśniej, a jego głośny ton wywołał w odpowiedzi rozbawiony uśmiech Delili.

Julie w odpowiedzi na jego pytanie, wzięła krucyfiks w dłoń i popchnęła go w kierunku Alexa, ale przedmiot przeszedł prosto przez chłopaka, a cichy świszczący dźwięk odbił się echem w powietrzu. To spowodowało, że oczy Julie rozszerzyły się z przerażenia, a jej wzrok przesunął się między Alexem a krzyżem mocno zaciśniętym w jej dłoni.

- O mój Boże! Jak to zrobiłeś? - wykrzyknęła.

- Najwyraźniej nie rozumiesz... Ona tego nie rozumie. Słuchaj, jesteśmy duchami, łapiesz. Jesteśmy trzema duchami, no teraz czterema... - Alex urwał, przerywając na chwilę, podczas gdy skinął głową w stronę Delilah, która wciąż stała obok Eleny. - I jesteśmy naprawdę szczęśliwi, że jesteśmy w domu. Więc dziękuję za kwiaty. Naprawdę rozweselają pokój.

Luke i Reggie szybko dołączyli do Alexa, stając po obu stronach chłopaka.

- Jesteśmy zespołem o nazwie Sunset Curve - Luke poinformował dziewczynę.

- Powiedz przyjaciołom - dodał Reggie z uśmieszkiem na ustach.

Westchnienie opuściło usta Luke'a.

- Ostatnia noc miała być dla nas naprawdę wielka. Miała zmienić nasze życie - rozwinął się, a jego słowa zaskoczyły Delilah na sekundę, gdy zamrugała z zaskoczenia.

Alex pochylił się bliżej do Luke'a, delikatnie go szturchając.

- Jestem, hm, prawie pewien, że no trochę się zmieniło - Był śmiertelnie poważny.

Julie wypuściła drżący oddech i wyjęła telefon z tylnej kieszeni. Wyglądał podobnie do urządzenia mobilnego, które Elena miała w ręku niemal cały czas. Ludzie, ona go brała ze sobą do toalety!

- To mnie przeraża - mruknęła pod nosem, gdy zaczęła stukać palcami w ekran swojego telefonu i wolną ręką trzymała krucyfiks, żeby chłopcy się do niej nie zbliżali.

Oczy Delilah nadal wędrowały między trzema chłopcami, a jej spojrzenie zaczęło mięknąć, gdy szybko uświadomiła sobie, że żaden z nich nie ogarniał przestrzeni i czasu po ich szybkiej i nagłej śmierci. Podobnie jak ona, musieli zostać uwięzieni w tym samym ciemnym pokoju, w którym czas płynie inaczej. Kiedy Delilah została uwięziona w ciemnym pokoju, czuła się, jakby minęło kilka dni, ale kiedy wróciła i zobaczyła, że ​​do jej domu wprowadziła się zupełnie nowa rodzina, poinformowano ją, że nie było to kilka dni, ale dwadzieścia pięć lat od jej śmierci. Tak samo musi być z Lukiem, Reggiem i Alexem, przez co Delilah zastanawia się, jak miała przekazać im tego rodzaju wiadomości.

Trudno było jej to usłyszeć po raz pierwszy, więc mogła sobie tylko wyobrazić, jak zareagują, gdy dowiedzą się, że wszystko, co wiedzieli, zniknęło.

Luke zachichotał nerwowo i pochylił się bliżej, żeby zobaczyć, co robi Julie.

- Co to jest? Co ty robisz? - zapytał, a ciekawość błysnęła w jego ciemnym i świetlistym spojrzeniu.

- To mój telefon - Julie warknęła na nich, ale kiedy zdała sobie sprawę, że mówi do powietrza, zaśmiała się i potrząsnęła głową. - Nie! Przestań z nimi rozmawiać. Oni nie są prawdziwi. Nie ma czegoś takiego jak urocze duchy.

- Och, myślisz, że jesteśmy uroczy? - zapytał Reggie, wciąż uśmiechając się do dziewczyny, a w jego oczach pojawił się błysk rozbawienia.

Słowa Reggiego sprawiły, że Julie szybko rzuciła mu zirytowane spojrzenie, zanim z powrotem skierowała swoją uwagę na telefon w jej dłoni. Jej oczy skupiły się, podczas gdy nadal stukała palcami po ekranie oświetlającym jej twarz. Pokój szybko zalała ogłuszająca cisza, a wszyscy, łącznie z Delilah, czekali w pobliżu z niecierpliwością zalewającą ich żyły.

Zniecierpliwiony Alex zdecydował się odezwać:

- Do kogo dzwonisz?

- Szukam w Google Sunset Swerve - Julie odpowiedziała, wpatrując się w stojących przed nią chłopaków z poirytowanym wyrazem oczu.

- Sunset Curve! - Chłopcy zgodzili się chórem, poprawiając dziewczynę jej mały i najprawdopodobniej celowy błąd.

Julie skupiła całą swoją uwagę z powrotem na telefonie, a drżący oddech uciekał z jej ust, podczas gdy jej oczy biegały po całym ekranie.

- Whoa. Jest coś o Sunset Curve... - zatrzymała się, oszczędzając chłopakom szybkiego spojrzenia, zanim ponownie przeczytała tekst na ekranie telefonu. - Owszem, umarliście. Ale nie zeszłej nocy. Dwadzieścia pięć lat temu? - dodała, brzmiąc na prawie zaskoczoną, kiedy mówiła.

To był moment, którego Delilah Rose bała się od chwili, gdy zdała sobie sprawę, że chłopaki nie zdawali sobie sprawy, jak długo tak naprawdę nie żyją. Wiedziała, że ​​Alex nie zareagowałby dobrze, ponieważ nigdy nie był wielkim fanem zmian, zwłaszcza takich, które powodują szkodliwe fale w jego życiu. Reggie byłby załamany, gdyby wiedział, że jego dom i rodzice, mimo że byli dość okropni dla ich syna, odeszli, a Luke byłby zraniony, gdyby wiedział, że przegapił dwadzieścia pięć lat, które mógł spędzić na spełnieniu swoich marzeń, tworząc muzykę i podróżując po świecie. Cóż, nie tak, że ją to obchodziło, bo on też jej to ukradł.

- Co? Nie. Nie, nie, nie. To niemożliwe - odpowiedział Reggie, potrząsając głową, marszcząc brwi, najwyraźniej będąc w stanie wyparcia. - Po wypłynięciu z karetki poszliśmy do tego dziwnego, ciemnego pokoju, w którym płakał Alex.

Delilah skrzywiła się i spojrzała na Alexa ze zdziwieniem w oczach, ale nie była kimś, kto by go oceniał. Zwłaszcza że sama płakała przez pierwsze kilka godzin spędzonych w ciemnym pokoju, a potem znalazła sposoby, by się rozproszyć, aż w końcu wróciła.

- Cóż... No... Myślę, że wszyscy byliśmy dość zdenerwowani - Alex próbował się bronić, mówiąc wysokim tonem.

- Ale to trwało tylko z godzinę. Właśnie się tu pojawiliśmy - Luke stwierdził, a Delilah mogła praktycznie wyobrazić sobie, jak jego mózg stara się pracować na wyższych obrotach, by nadać sens całemu bałaganowi.

- Słuchaj. Po prostu powiem wam, co mówi mój telefon - Julie westchnęła, podnosząc telefon, żeby chłopcy mogli odczytać słowa na małym ekranie. - Widzisz? Umarliście w 1995 roku, kiedy mieliście siedemnaście lat. Teraz jest rok 2020.

Alex potrząsnął głową i spojrzał na Delilah z błagalnym spojrzeniem w oczach, mając nadzieję, że dziewczyna powie im, że Julie kłamie i że nie przegapili dwudziestu pięciu lat swojego życia.

- Delilah, czy to prawda? - zapytał Alex, a jego głos był ledwie słyszalny.

Delilah Rose praktycznie ubolewała, gdy Luke, Reggie i Alex patrzyli na nią smutnymi oczami. Chciała im powiedzieć, że to nieprawda i wszyscy wciąż tkwili w 1995 roku, ale to byłoby kłamstwo. Więc dziewczyna potrząsnęła głową, patrząc na przyjaciół ze współczującym wyrazem w oczach. Jej wzrok przenosił się między Alexem i Reggiem.

- Przepraszam was, ale mówi prawdę - poinformowała ich.

- A więc to jest przyszłość? - Reggie gapił się, gdy jego oczy rozszerzyły się w jego tęczówkach ze zdumienia.

Alex podniósł rękę i pokręcił głową.

- Czekaj. Więc... Więc minęło dwadzieścia pięć lat - stwierdził, podczas gdy wszyscy milczeli. Delilah widziała przytłaczające fale emocji, które ogarniają chłopaka. - A ja przez ten czas płakałem? Jak to możliwe?!

- Jesteś bardzo emocjonalną osobą - Reggie powiedział Alexowi, próbując go uspokoić, że uwolnienie stłumionych emocji jest całkowicie w porządku.

- Właśnie, że nie! - wykrzyknął Alex, a łzy pojawiły się już w kącikach jego oczu.

Delilah ponownie przewróciła oczami i podeszła do Alexa. Następnie trąciła go delikatnie z małym uśmiechem na ustach.

- Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, Alex, też dużo płakałam, kiedy byłam uwięziona w ciemnym pokoju - Delilah wyznała, a jej słowa wywołały wdzięczny uśmiech Alexa.

Nagle do grupy szybko dołączył młody chłopak, który wszedł do studia z nieznośnym uśmieszkiem na ustach. Delilah zauważyła, że ​​miał podobne cechy wyglądu do Julie, co oznacza, że ​​chłopiec był młodszym bratem Julie. To był Carlos, którego widywała od czasu do czasu. Wkrótce po tym, jak chłopiec wszedł do studia, założył ręce na klatkę piersiową i rzucił kilka komentarzy na temat przyjaciół-duchów Julie, którzy mieszkali w studio.

Alex zaśmiał się i spojrzał na Reggiego.

- On cię widzi - mruknął cicho pod nosem, a jego humorystyczny komentarz do Reggiego wystarczył, by Delilah zachichotała w odpowiedzi.

Julie warknęła na Alexa, powodując, że młodszy chłopiec odwzajemnił spojrzenie Julie ze sceptycznym wyrazem twarzy. Kiedy Julie zapytała go, czego od niej chce, Carlos odpowiedział po prostu jedną rzeczą: normalnej siostry, zanim powiedział, że obiad jest gotowy i że powinna przestać zachowywać się jak szajbuska i przyjść coś zjeść. Następnie Delilah patrzyła, jak chłopiec, który, jak potwierdzono, jest młodszym bratem Julie, wychodzi ze studia, pozostawiając resztę w ciszy. To było dziwne. Młody chłopak nie mógł zobaczyć czterech duchów obecnych w studiu. W przeciwieństwie do Eleny i Julie był całkowicie nieświadomy obecności chłopaków i Delilah.

- On was nie widział - stwierdziła Julie ze zdziwieniem, które zaszkliło jej oczy.

Alex wzruszył ramionami i skinął głową.

- No tak. Zwykle tak działają duchy - odpowiedział.

Sfrustrowana całą sytuacją, która się przed nią rozwijała, Julie sapnęła głośno i minęła chłopaków, kierując się w stronę otwartych drzwi. Ale dziewczyna szybko zatrzymuje się i odwraca twarzą do chłopców i Delilah.

- Słuchajcie, bardzo mi przykro z powodu tego, co się z wami stało, ale to już nie jest wasze studio. Musicie odejść - poinstruowała, mając dość ich obecności.

- Ale czekaj. Nie wiemy, jak ci na imię - Luke się odezwał, a jego głos wystarczył, by Julie ponownie zatrzymała się i odwróciła, by spojrzeć na nich wszystkich.

- Julie - Dziewczyna odpowiedziała.

- Super. Jestem Luke... - przedstawił się, robiąc krok bliżej dziewczyny, ale Julie szybko ponownie uniosła krucyfiks. To spowodowało, że Luke zatrzymał się i cofnął. - Tak... Przy okazji. A to jest...

- Reggie. Jestem Reggie - poderwał się, a szczery uśmiech przylgnął do jego twarzy, gdy pomachał nieśmiało do dziewczyny.

- Jestem Alex. Jak leci? - uśmiechnął się do dziewczyny.

- Ta-da - wyszeptał cicho Luke.

Julie w odpowiedzi wzruszyła ramionami, najwyraźniej nie przejmując się ich obecnością, co lekko zszokowało Delilah. Gdyby żyła, a przed nią stała grupa duchów, miałaby teraz do nich niekończące się ilości pytań.

- Okej. Chodź, Elena.

Julie odwróciła się plecami do grupy duchów i wyszła z pracowni, zostawiając ich samych. Podczas gdy chłopcy rozmawiali między sobą, Delilah westchnęła cicho do siebie i wróciła do Eleny z małym uśmiechem na ustach. Elena odwzajemniła uśmiech do blondynki i rozchyliła usta, żeby coś powiedzieć.

- Idę z Julie. Na pewno chcesz z nimi zostać? Dwóch z nich wygląda na psycholi - zapytała Elena, wskazując na chłopaków stojących za Delilah, gdy nadal rozmawiali ze sobą.

Prawda jest taka, że ​​Delilah tak naprawdę nie wiedziała, jak odpowiedzieć na niewinne pytanie Eleny. Jasne, Delilah Rose poradziłaby sobie w pokoju sama z chłopakami. W końcu byli jej najlepszymi przyjaciółmi. Ale nie o to się martwiła. Delilah była bardziej zaniepokojona pozostawieniem w pokoju z Lukiem Pattersonem.

Dziewczyna skinęła głową w odpowiedzi na pytanie Eleny.

- Nic mi nie będzie. I tak mamy trochę do nadrobienia - Delilah ją uspokoiła.

- Okej, do zobaczenia później - Elena oświadczyła, zanim obie dziewczyny się rozstały i Elena opuściła studio, zostawiając Delilah samą z Alexem Mercerem, Reggiem Petersem i... Lukiem Pattersonem.

Po prostu świetnie.















































Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro