Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pamiętnik Elii Kruegera

-mortum-

„Prości ludzie opacznie rozumieją śmierć, tak powiedział mi ojciec. Wierzą, że jest ona zjawiskiem naturalnym, czymś z góry przesądzonym, że nie można jej powstrzymać albo chociaż skutecznie odwlec w czasie. Wierzą, że czas, jaki spędzą za życia, coś znaczy, tak samo, jak ich postępowanie, które wpłynie na to, co stanie się z ich duszami po opuszczeniu ciała.

Ale to są wszystko brednie.

Śmierć nie jest zjawiskiem naturalnym, nie jest też czymś z góry przesądzonym ani czymś nie do odwołania. Gdybym już musiał ją określić, nazwałbym ją zupełnie nienaturalną przypadłością. Prosty człowiek uznałby, że zwariowałem, jednak w rzeczywistości prawda nie leży po stronie prostoty.

Mogę to stwierdzić z czystym sumieniem, ponieważ poznałem Śmierć osobiście.

Mortum, jak ją w skrócie określamy, my, arystokraci, jest istotą. Prości ludzie, którym udało się niebezpiecznie do niej zbliżyć, a nawet ją ujrzeć, opisują mortum jako potwory z zaświatów, demony kryjące się w ludzkim cieniu, czekające aby odebrać człowiekowi duszę.

Jednakże mortum nie polują wcale dla dusz.

Polują dla ciała.

Dla mięsa.

Mortum to zaiste intrygujące stwory, przeklęte przez swoją własną naturę, nieszczęśliwe w zgrozie do jakiej zostały powołane przez... Cóż, próbowałem się tego dowiedzieć, ale żaden z bardziej skorych do rozmowy ze mną osobników nie potrafił mi wprost powiedzieć, kto stoi ponad nimi.

Natura potworów z cienia jest w pewnym stopniu komiczna, przynajmniej ja potrafię odnaleźć w ich przypadłości ironię.

Szczenięta mortum mają przed sobą jedynie dwie drogi w swoim „życiu": mogą stać się myśliwymi, zabójcami, wcieleniem mitycznej Śmierci albo pozostać w swoich gniazdach, skrytych głęboko przed ludzkim wzrokiem, żeby rozmnażać się do momentu własnej „śmierci".

Istnieje pewna przypowieść, służąca zarówno jako podstawa wiary arystokracji, jak i zwykłych ludzi, przekręcana przez stulecia i stylizowana wedle wyobraźni skryby. Wersja, którą ja miałem okazję poznać, brzmi następująco:

Niegdyś w naszym świecie mieszkał Pan, który czuł się bardzo samotny. Kiedy rozerwał połacie ciemności w poszukiwaniu światła, odkrył, że prócz niego nie ma nikogo ani niczego. Pragnąc wypełnić pustkę, stworzył najpierw rośliny, lecz one się nie poruszały. Następnie stworzył zwierzęta, lecz one nie mówiły. Na koniec stworzył ludzi, wzorując ich na sobie, aby mieć z kim dzielić swoje myśli.

Wkrótce okazało się, że wszystkiego było za wiele. Wszystkie trzy dzieła rozmnażały się, powiększając populację i zajmując każdy wolny skrawek świata. Szybko stało się to nie do zniesienia. Samotny Pan stworzył bowiem rośliny, zwierzęta i ludzi nieśmiertelnymi, nie chcąc ponownie zostać samemu. Tłok doprowadził do wielu konfliktów i nieszczęść. Rośliny gniły, nie mogąc przestać rosnąć, zwierzęta walczyły ze sobą nawzajem, a ludzie niszczyli wszystko wokoło, domagając się więcej przestrzeni dla siebie.

Nie znając lepszego rozwiązania, Samotny Pan zarządził, że każde z jego dzieł może istnieć jedynie określoną ilość czasu, i przystąpił do uśmiercenia najstarszych roślin, zwierząt i ludzi. Rośliny pozostały na to obojętne, zwierzęta próbowały uciekać, lecz nie były w stanie, a ludzie, kierowani strachem przed nieznanym, zbuntowali się i wyrzucili Samotnego Pana za połacie ciemności, które niegdyś rozdarł w poszukiwaniu światła.

Wtedy Pan stworzył swoje ostatnie, czwarte dzieło - potwory, którym nakazał skazić wszystkie istoty chorobą zwaną „śmierć", a następnie rozpłynąć się w cieniu. Rośliny i zwierzęta poddały się ostatecznej woli stwórcy, jednakże ludzie odrzucili chorobę, gdyż byli zbyt podobni do Pana. Potwory, które po wypełnieniu zadania miały umrzeć, utknęły pośród ludzi, paląc się w świetle dnia, głodując i tęskniąc do ciemności.

Za zdradę i upór Pan ukarał ludzi, czyniąc z nich jedyny pokarm zdolny nasycić ciemność. Za nieudolność wobec jego poleceń skazał potwory na śmierć z ich własnych rąk. Mimo roli strażników równowagi w świecie, nie otrzymały one wieczności, gdyż były zbyt makabryczne, aby długo kroczyć w świetle dnia.

Mortum, chociaż zdawałoby się, że żyją ponad podstawowymi prawami natury, chociaż decydują o istnieniu naszego gatunku, prowadzą w rzeczywistości bardzo żałosny żywot. Jedynym pokarmem, jaki ma dla nich jakieś wartości odżywcze, jest ludzkie ciało. Mortum, które pozostają w gniazdach, nie są w stanie polować, żywią się padliną porzuconą przez myśliwych, bądź sobą nawzajem, kiedy słabszy osobnik padnie z głodu. Nie rzadko rozdrapują sobie też gardła z rozpaczy.

Myśliwi natomiast, mający stały dostęp do świeżego mięsa, dożywają nawet stu lat. Nie brzmi to na zbyt wiele, kiedy mówimy o mitycznych potworach, przecież nawet ludzie czasem dożywają tylu lat, ale tutaj swoje potwierdzenie znajduje przypowieść o Samotnym Panu.

Niektórzy fanatycy religijni lubią rozumieć los mortum jako karę boską za grzech, jakim jest odbieranie ludzkiego życia.

Z tego, co udało mi się dowiedzieć, ludzkie mięso uzależnia mortum, niszczy ich mózgi, tak jak opium niszczy mózg człowieka. W pewnym momencie dziczeją, przestają dbać o równowagę między życiem a śmiercią. Stają się wtedy 'finette', jak mortum same ich zwą. Finette dopuszczają się masowych mordów na wszystkim, co spotkają, niezależnie czy trafią na człowieka, psa albo innego potwora. Kieruje nimi wtedy jedynie mechaniczna czynność zabijania. Instynktownie każdy osobnik, niezależnie czy należy do stada czy poluje samotnie, zabije takiego mordercę. Część stworów, czując zbliżające się szaleństwo, potrafi zachować na tyle umysłu, aby popełnić samobójstwo, rozdrapując sobie gardło.

Mortum są równie uzależnione od naszego mięsa, co utrzymywania równowagi. Niczym narkomani, dotrzymują reguł, gotowi szybciej odgryźć własną kończynę niż zabić człowieka w chwili, kiedy może to zaburzyć równowagę. Chwile takie bywają naprawdę krótkie, jednakże właśnie dlatego niektórzy ludzie wychodzą cało ze spotkania ze Śmiercią. Jeśli gdzieś indziej inny stwór zabije i przez mrugnięcie okiem panuje równowaga, mortum odpuszcza swojej ofierze.

Każdy z nich, zanim osiągnie stan finette, wie, kiedy wolno mu żerować.

To niezwykłe.

Istnieje jednak pewne odstępstwo od norm, jedna, jedyna okoliczność, kiedy mortum nie dbają o równowagę i w pełnej jasności umysłu mordują każdego człowieka w zasięgu wzroku.

Dzieje się tak, kiedy braknie nas.

W Dærniku władzę od zawsze sprawowała arystokracja złożona z ludzi o złotych oczach. Ponad tysiąc lat temu jeden z nas zmusił potwory z cienia do złożenia mu przysięgi wierności za pomocą ich krwi. Od tamtej pory w moim kraju wszystkie polujące mortum zmuszone są oddać krew do misy w jednej z dwunastu Kaplic i złożyć przysięgę wierności prowadzącemu ją Kapłanowi. Dzięki temu w Dærniku mortum czekają z żerem aż ludzie wyprawią zmarłemu pogrzeb, jednakże na odprawienie rytuału ma się w najlepszym przypadku najwyżej dobę. Nikt nie lubi przecież zepsutego jedzenia.

Prości ludzie nie doceniają tej łaski ze strony Śmierci. Nie rozumieją też naszej roli w tym procesie.

Ci, którzy spotkali potwora, ale cudem ocaleli, założyli na przestrzeni stuleci Kościół Oświeconych. Kościelni biskupi uwielbiają obwiniać arystokrację o wszelkie zło tego świata. Z uporem starają się przeoczyć fakt, że w miejscach, gdzie złotoocy nie sprawują władzy nad potworami, ludzie nie mają dane odprawić pogrzebu, okoliczności śmierci bywają często makabryczne, a mortum nie martwią się kryciem w cieniu.

Gdyby tylko prości ludzie potrafili przełknąć strach i przejrzeć na oczy, łatwiej byłoby im żyć z potworem w cieniu."

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro