51. Masz czerwoną sukienkę?
Weszłam do swojego mieszkania i powoli zamknęłam za sobą drzwi. Moje powieki były ciężkie, tak samo uczucie w mojej klatce piersiowej. Zdjęłam płaszcz i powiesiłam go na wieszaku, a potem oparłam się dłonią o ścianę aby zdjąć kozaki ze stóp. Szumiało mi w uszach, a cisza jaka tutaj panowała przyprawiała mnie o mdłości.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni płaszcza i udałam się do kuchni, gdzie niemal rzuciłam to na blat, przez to że wypadł mi z dłoni, która nadal trochę się trzęsła. Wstrzymywałam swój atak paniki przez całą drogę powrotną, nie chcąc aby wydarzył się w taksówce. Pan który prowadził był bardzo miły, więc nie chciałam go stresować. Trochę pomagał mi zapomnieć co się ze mną działo, kiedy opowiadał z entuzjazmem o swoich dzieciach i zadawał mi zwyczajne pytania, aby nawiązać rozmowę. Niestety czar prysł gdy tylko wysadził mnie pod budynkiem i odjechał. Wtedy wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą.
Przełknęłam ciężko ślinę, powoli udając się do łazienki. Czułam jak coś chce rozerwać moją klatkę piersiową, a gardło miałam tak mocno skurczone, że ledwo udawało mi się brać oddech. Jednak mimo tych wszystkich okropnych objawów, nie czułam żadnych emocji. Wiedziałam, że to jeden z moich napadów, ale nie potrafiłam go poczuć. To o wiele gorsze, bo teraz nie wiedziałam jak się uspokoić, skoro czułam się kompletnie wyprana. Jedyne co odczuwałam to fizyczne objawy.
Weszłam do prysznica pod strumień lodowatej wody, na który nawet się nie wzdrygnęłam. Stałam tam nadal ubrana, pusto patrząc na białe płytki. Woda co jakiś czas dostawała się do moich oczu, ale nie miałam siły podnieść rąk, aby je otrzeć. Po prostu tam stałam, ledwo się poruszając. Dopiero po dobrych kilkunastu minutach, a może po godzinie, zdałam sobie sprawę iż nie zamknęłam kabiny i woda wydostała się na podłogę. Zakręciłam kurek i powoli wyszłam z prysznica, żeby pościerać. Wcześniej nie czułam się tak słabo, jak teraz. Musiałam upaść na kolana aby zetrzeć wodę, bo nie byłam w stanie utrzymać się na nogach. W końcu położyłam się na boku, nie zaprzątając sobie głowy bólem który odczuwałam w środku. Nie przeszkadzał mi. Już się do niego przyzwyczaiłam.
Nie jestem pewna ile tak leżałam, ale moje tętno w końcu się uspokoiło, a włosy zdążyły wyschnąć. Dopiero wtedy wstałam i podeszłam do lustra, aby zmyć z siebie makijaż, który rozmył się na mojej twarzy. Wyglądałam dokładnie tak, jak się czułam.
Płakać zaczęłam kiedy rozbiłam trzeci kubek, starając się zrobić sobie herbatę. Ledwo widziałam na oczy kiedy sprzątałam odłamki szkła, walające się po podłodze.
Co ja najlepszego zrobiłam?
Byłam żałosną imitacją człowieka. Nie wiedziałam już co było dobre, a co złe. On dla mnie dołączył do ludzi, którymi tak mocno gardził. Stał się członkiem rady, której nienawidził, żeby mi pomóc, a ja nawet mu za to nie podziękowałam. Chciał powiedzieć mi o Tess, ale nie zdążył. Zwlekał i przez to wszystko się spieprzyło. Wiedziałam, że pluł sobie przez to w brodę. Żałował. Ale nie potrafiłam wymazać z głowy tego momentu, kiedy Jefferson przywołał ich na środek. A ja siedziałam w jego marynarce przy stole, słuchając jak cała sala im wiwatuje. Ufałam mu na prawdę mocno i szczerze, a on przemilczał coś tak ważnego. Właśnie wtedy los znalazł okazję, żeby znów pociągnąć mnie w dół.
A po tym wszystkim zachęciłam go do tego, żeby ode mnie odszedł. A on to zrobił.
Nie mogłam go winić. Sama bym odeszła.
Może jednak moja mama miała rację. Odpycham wszystko, co dobre.
Płakałam, dopóki nie skończyły mi się łzy. Moje stopy miały na sobie kilka płytkich ran, co było nieuniknione przy takiej ilości roztłuczonego szkła. Mimo iż nie miałam na to siły, posprzątałam je do końca, rezygnując z herbaty. Poszłam do swojej sypialni aby przebrać się w coś wygodnego, a potem zakopałam się pod swoją pościelą, gdzie znów zaczęłam płakać.
Bo pachniała nim.
W końcu byłam tak zmęczona wylewaniem z siebie wszystkich płynów, że zasnęłam. Nie odczułam jednak ulgi, ponieważ budziłam się średnio co pół godziny. Miałam już tego dość, więc zdecydowałam się jakoś zwlec z łóżka i przejść do salonu. Czasem lepiej spało mi się z serialem w tle, więc miałam nadzieję, że jakimś magicznym sposobem przestanę się dzięki temu budzić. Zaświeciłam lampkę w salonie i sięgałam właśnie po pilota, kiedy nagle usłyszałam jak drzwi od mojego mieszkania się otwierają. Stanęłam prosto jak sparaliżowana, patrząc w tamtym kierunku. Strach uleciał ze mnie, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że poza mną tylko jedna osoba miała klucz.
Nicholas wszedł do salonu, zatrzymując się w bezpiecznej odległości ode mnie. Wciąż miał na sobie koszulę i eleganckie spodnie. Jego włosy były bardziej roztrzepane, a oczy podkrążone. Jednak mimo to, nadal dobrze się prezentował. Serce zabiło mi szybciej, ponieważ nie spodziewałam się, że przyjdzie.
Nie po tym wszystkim.
- Co tutaj robisz? - zapytałam, a mój zachrypnięty głos zaskoczył nawet mnie. Ledwo go rozpoznałam.
Horton cicho westchnął, ruszając w moją stronę. Parsknął pod nosem, a gdy znalazł się już tylko krok ode mnie, zatrzymał się i spojrzał na mnie z góry.
- Na prawdę myślałaś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? - zapytał, patrząc na mnie z niedowierzaniem - Powinniśmy przestać się spotykać - zacytował moje słowa z kpiną i cmoknął językiem - Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo mnie coś wkurwiło.
Poczułam jak moje gardło się rozluźnia, a wnętrzności wykręcają. Jednak tym razem nie w bólu.
- Nick...
- Nie - uciszył mnie. - Wcześniej już sobie pogadałaś, więc teraz mnie posłuchasz.
Posłusznie zamknęłam usta, nie chcąc już bardziej go denerwować. Jego postura oraz wyraz twarzy, świadczyły już o tym, że nie miał cierpliwości.
- Popełniłem błąd i dobrze o tym wiem. Nie mam na to żadnego usprawiedliwienia. Powinienem był ci powiedzieć jak tylko się o tym dowiedziałem. Oczywiście był to pomysł Brooksa, żeby wyrównać swoje siły w radzie. Musiałem się zgodzić, bo inaczej nie oddałby na mnie swojego głosu. Tak jak mówiłem wcześniej, zrobiłem to wszystko tylko i wyłącznie dla ciebie - Patrzył na mnie pewnie, kiedy ciężko przełykałam ślinę - Nie wiem od kogo dowiedziałaś się, że kiedyś ja i Tessa byliśmy razem, ale ta osoba najwyraźniej zapomniała dodać, że było to zanim jej rodzina przeszła na stronę Jeffa. Mój ojciec uparł się, że dla dobrego wizerunku powinniśmy być parą, bo jej ojciec był jego wspólnikiem. Oboje wyglądali na tym dobrze i przez to zdobyli więcej sojuszników. Tessa i ja nigdy nie byliśmy razem, bo chcieliśmy. To było tylko na pokaz. Przez te idiotyczne dwa lata pocałowaliśmy się raz i to na oczach całego Rooks, tylko dla wiarygodności. Potem okazało się, że zarówno ona jak i jej ojciec przez cały ten czas współpracowali z Jeffem, a z nas mieli wyciągnąć potrzebne informacje. Nie udało się im i zostali skompromitowani. Wtedy wszystko się skończyło, Sutton wyleciał z rady, a Tessa spadła rangą. Jednak dalej mają dobre stosunki z Brooksem, stąd jego pomysł z tym całym partnerstwem. Chce mieć na mnie oko. Moje dołączenie do rady jest jednoznaczne z postawieniem się ojcu, bo prawowicie mogę zrobić to kiedy on zrezygnuje lub dopiero po jego śmierci. Według Jeffa, ta szopka do podstęp Mavericka, dlatego wepchnął w to wszystko Tess, żeby w razie czego zdawała mu relacje z tego co robię. Rozumiesz?
Patrzyłam na Nicholasa niemal w szoku, powoli kiwając głową. Przez cały ten czas myślałam, że byli prawdziwą parą. Że się kochali, mieli swoją więź i bałam się, że nadal coś do niej czuł.
Chyba opadł ze mnie stutonowy głaz.
- Nie powiedziałem ci o tym od razu, bo nie byłem pewny jak zareagujesz. Ostatnio działo się tak wiele rzeczy, że bałem się dodawać ci nawet najmniejszej rzeczy na głowę, co jak widać zadziałało odwrotnie. Zdaję sobie sprawę, że to moja wina, ale nie rozumiem jak mogłaś chociażby przez chwilę pomyśleć, że mi na tobie nie zależy? - Patrzył na mnie jakbym była definicją absurdu - Jak mogłaś to powiedzieć, skoro dobrze wiesz, że tak nie jest?
Czułam się jak dziecko, które dostawało reprymendę. Miałam łzy w oczach, ale udało mi się je powstrzymać. Nick podarował mi szczerość, więc nie mogłam pozostać mu dłużna. Z tym że w grę wchodziły uczucia, przez co tak cholernie ciężko było mi się teraz przełamać. Bałam się.
- Bo przez moment chciałam, żeby tak było - stwierdziłam, a Horton zwęził oczy, nie rozumiejąc o co mi chodziło. Zacisnęłam dłonie w pięści, czując, jak ranię sobie skórę, ale nie potrafiłam inaczej. To wszystko było dla mnie zbyt trudne - Codziennie myślę o tym, że pewnego dnia po prostu znikniesz. Zdasz sobie sprawę, że to wszystko nie jest tego warte, bo nie jestem wystarczająco dobra. Znudzę ci się. - Z bólem przełknęłam ślinę, zaciskając palce jeszcze mocniej, kiedy zdałam sobie sprawę, że jego oczy robiły się wilgotne - Boję się, że odejdziesz. Dlatego to ja, chciałam odejść pierwsza. Bo tak było łatwiej. Wmówić sobie, że ci nie zależy i beze mnie będzie ci lepiej. Kiedy w to wierzyłam, miałam więcej odwagi żeby odejść.
Nicholas spojrzał w dół, pocierając przy tym swoje czoło. Srebrny sygnet błyszczał na jego palcu, kiedy to robił. Drugą dłoń trzymał na swoim biodrze, a ja czułam jak serce podchodzi mi do gardła. Nigdy w życiu nie otworzyłam się w taki sposób, w jaki zrobiłam to teraz. Moje ciało drżało z nerwów.
A co jeśli powie mi, że mam rację?
Cisza. Znów ta cholerna cisza, która stresowała mnie jeszcze bardziej.
A potem Nicholas na mnie spojrzał.
- Jesteś dla mnie wszystkim, Sloane. I wewnętrze rozpierdala mnie, że w taki sposób o sobie myślisz - wpatrywał się w moją twarz z tak wielką mocą, że prawie mnie cofnęło.
Coś w moim wnętrzu się załamało. Przeszedł mnie dreszcz, zrobiło mi się słabo, a potem fala gorąca wypełniła każdy mój organ na nowo. Poczułam, jakby coś tchnęło we mnie życie, które wcześniej ze mnie uleciało.
Nie umarłam. Żyłam.
Bo byłam dla niego wszystkim.
Moja broda zadrżała, a potem ukryłam twarz w dłoniach, czując jak w moich oczach zbierają się łzy. Pociągnęłam nosem, starając się opanować, co przychodziło mi z trudem. Poczułam jak Nicholas opłata mnie ramionami, mocno przyciskając mnie do swojego torsu.
Tym razem nie płakałam ze smutku, ale ze szczęścia. W końcu mogłam w pełni nabrać powietrza do płuc, a serce bolało mnie w ten dobry sposób. Pierwszy raz po latach bycia nikim, w końcu stałam się wszystkim. I to dla niego. Dla osoby, której już dawno oddałam serce.
- Jeszcze raz coś takiego usłyszę, to podmienię twoją kawę na bezkofeinową - mruknął, co sprawiło że moje ciało momentalnie się spięło.
Odsunęłam się od niego na krok, złowrogo mierząc go wzrokiem.
- Nie odważyłbyś się - zwęziłam oczy, patrząc jak jego usta wyginają się w uśmiechu.
- Lepiej mnie nie testuj - otarł kciukami moje łzy, a jego twarz znacznie złagodniała.
- Przez ciebie rozbiłam trzy kubki - bąknęłam, czując jak ogarnia mnie spokój - Jutro widzę cię na zakupach.
- Tak. A potem będę słuchać wyrzutów, że nie pasują do twojej estetyki - Nick przewrócił oczami.
- A czy kiedykolwiek robiłam ci takie wyrzuty? - skrzyżowałam ręce na brzuchu, unosząc brew.
- Nie musiałaś. Wystarczy jak na mnie popatrzyłaś, jak zaproponowałem że pomogę ci poukładać dekoracje przy przeprowadzce. Trzy sekundy później udawałaś że odbierasz telefon - fuknął.
Cóż, miał chłopak trochę racji.
- Nie mogłam powierzyć takiego zadania osobie, która ma dwie lewe ręce - wzruszyłam ramionami, a brwi Nicholasa wystrzeliły w górę.
- Dobrze, że pani ze sprawnymi rękami nie rozbiła dziś trzech kubków - odgryzł się, na co rozchyliłam szeroko usta, a potem pstryknęłam go w czoło.
I niech cieszy się, że zrobiłam coś takiego, bo moja dłoń była bliska zaciśnięcia się w pięść, kiedy kierowałam ją w jego stronę.
Horton zamknął na moment oczy, jakby starał się opanować, a zaraz znów je otworzył. Poruszył lekko szczęką, patrząc na mnie ze śmiertelną powagą. I nie zdążyłam nawet mrugnąć. Moje ciało leżało już na kanapie, a Nicholas na mnie.
- Przeproś - powiedział ostrzegawczo, a ja parsknęłam kpiąco pod nosem.
Jego twarz ani drgnęła. Nadal pozostawał poważny, a jego palce zaczęły nieco mocniej zaciskać się na moich żebrach, co powoli zaczynało mnie łaskotać. Chciałam się podnieść, żeby odwrócić jego uwagę pocałunkiem, ale sprawnie zablokował mój ruch, kładąc dłoń pod moją szyją. Zacmokał językiem z dezaprobatą, a jego wzrok wylądował na moich wargach.
- Nie lubię dwa razy się powtarzać, Sloane - mruknął, a ja zaciągnęłam się powietrzem, kiedy opuszki jego palców mocniej wbiły się w moją skórę.
- Przeprosiłabym, ale to ty zacząłeś - wzruszyłam ramionami, a potem przejechałam dłońmi wzdłuż rąk Nicholasa, aż dotarłam nimi do jego karku, który delikatnie pomasowałam.
- Jesteś nieznośna - podniósł się na kolanach, co sprawiło iż ręce opadły mi na kanapę.
Nick sprawnie się przemieścił, a zaraz pchnął mnie na dywan, upewniając się przy tym, że mimo wszystko nie uderzę w podłogę zbyt mocno. Pisnęłam cicho, podnosząc się na łokciach. Dobrze, że nie zahaczyłam o stolik, bo Horton byłby martwy.
- Ała! - krzyknęłam z wyrzutem, patrząc na niego złowrogo - Teraz jestem nieznośna, tak? A czy przed chwilą nie byłam jeszcze twoim wszystkim? Już o tym zapomniałeś? - starałam się powstrzymać uśmiech, obserwując jak brunet przewraca oczami.
Sekundę później dostałam poduszką w głowę, a potem patrzyłam jak Nick wychodzi z salonu.
I teraz już pełni się uśmiechnęłam.
W końcu zebrałam się z podłogi i ogarnęłam kanapę. Zgasiłam małą lampkę którą wcześniej zaświeciłam, upewniłam się że nic nie jest włączone i poszłam do swojej sypialni. Nick leżał w moim łóżku, a pościel zasłaniała go od pasa w dół, ukazując jedynie cienki pasek jego bokserek. Nie miał na sobie koszulki, a mięśnie jego pleców były wyeksponowane, kiedy leżał na brzuchu. Pokręciłam głową, zaciskając usta w linię, a potem wyłączyłam światło które Horton zostawił zaświecone i wślizgnęłam się na miejsce obok niego.
- Już się uspokoiłeś? - zapytałam, obracając się twarzą w jego stronę.
- Nie zaczynaj - mruknął, a potem głośno westchnął i owinął ramię wokół mojego ciała, aby przysunąć je bliżej swojego.
Zamknęłam oczy, czując niewyobrażalną ulgę.
W końcu wszystko było na swoim miejscu.
***
Naciągnęłam swoje ciało, czując jak powoli się wybudzam. Podciągnęłam wyżej nogę, głębiej wtulając twarz w poduszkę. Zaciągnęłam się jej przyjemnym zapachem, jeszcze mocniej do niej przylegając.
- Jesteś jak rzep - usłyszałam zachrypnięty głos, co sprawiło że musiałam otworzyć oko.
Ach, no tak. To nie była moja poduszka, tylko Horton.
- Nie przypominam sobie, żeby moja poduszka gadała - mruknęłam w jego skórę, po czym głośno ziewnęłam.
Sprawnie wsunęłam się na jego ciało, leżąc teraz na chłopaku już całkowicie. Usłyszałam jak cicho wzdycha, co sprawiło iż usiadłam na jego biodrach i spojrzałam na niego z góry. Ledwo widziałam go przez moje włosy, które chyba żyły swoim życiem. Chryste, ależ ja się wyspałam.
Oparłam dłonie na torsie Nicholasa, marszcząc przy tym brwi.
- Masz jakiś problem? - zapytałam, jedną ręką poprawiając swoje włosy.
Wyglądał cholernie dobrze z lekko opuchniętymi oczami i roztrzepanymi brązowymi kosmykami, które ładnie kontrastowały z moją jasną pościelą.
- Tak, mam - odparł, a kiedy miałam zadać mu kolejne pytanie, Nick złapał mocno za moje biodra, przesuwając mnie nieco niżej.
Ach, o takim problemie mówił.
Moje podbrzusze skurczyło się gdy tylko go poczułam. Fakt, że miał na sobie jedynie bokserki wcale nie pomagał. Przez to czułam go tylko bardziej, nie wspominając już że jego palce mocno zaciskały się na mojej skórze. Przełknęłam ślinę, patrząc na jego przystojną twarz.
- Cóż, szkoda - odparłam, celowo poruszając przy tym biodrami, co sprawiło że Nicholas zacisnął szczękę.
Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc jak na moment zamyka powieki. Jednak gdy tylko je otworzył, całkowicie spoważniałam. I miałam zamiar tę powagę utrzymać, co Horton zdawał się mocno przetestować, ponieważ wprawił moje biodra w ruch. Nie dał mi nawet chwili żebym jakkolwiek zareagowała, bo w ekspresowym tempie przesunął się do pozycji siedzącej. Oparł się o wezgłowie, poprawiając moje ciało na tym jego. Nie przerywał ze mną kontaktu wzrokowego, rzucając mi nieme wyzwanie, podczas gdy nadal poruszał moimi biodrami za mnie. Robił to boleśnie powoli, a moje ciało płonęło coraz bardziej. Ułożył swoją dłoń płasko na moich plecach i pchnął mnie do przodu. Chciał mnie pocałować, ale położyłam palec wskazujący na jego wargach aby go zatrzymać, a potem uniosłam szczękę chłopaka i przyssałam się do jego skóry tuż przy uchu. Nick zacisnął dłonie na moich pośladkach, mrucząc przy tym z aprobatą. Już prawie uśmiechnęłam się w jego szyję, ale nie zdążyłam, ponieważ sprawnym ruchem zmienił naszą pozycję. Moje plecy odbiły się od materaca, a Horton podciągnął zębami moją koszulkę, następnie obdarowując mój dekolt pocałunkami. Ułożył się wygodniej między moimi nogami, patrząc na mnie z góry. Przyglądał mi się tak przez dość długi czas, nie mówiąc kompletnie nic.
- Co? - zaśmiałam się krótko, poprawiając jego roztrzepane włosy.
Nadal na mnie patrzył, a kącik jego ust powędrował ku górze. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się co mu chodziło po głowie.
- Masz czerwoną sukienkę? - zapytał, naciągając moją bluzkę na do tej pory odkryty dekolt.
- Może. Czemu pytasz? - uszczypnęłam lekko jego policzek.
- Chcę cię zobaczyć w czerwonym. Dziś wieczorem - Nick powoli ze mnie zszedł, a potem pociągnął mnie za kostki na skraj materaca.
- A co jest wieczorem? - zmrużyłam podejrzliwie oczy - Nie mów, że znowu musimy iść na jakieś idiotyczne przyjęcie - jęknęłam niezadowolona, zasłaniając twarz dłońmi.
Ledwo przeżyłam wczorajszy wieczór. Mam dość wrażeń jakich ostatnio dostarczyło mi Rooks.
Horton złapał moją dłoń aby odciągnąć mi ją od twarzy, a kilka sekund później zwisałam już z jego ramienia. Pisnęłam krótko, machając nogami, kiedy niósł mnie do kuchni. W końcu postawił mnie na podłodze, przyciskając moje ciało do blatu, który odrobinę wbił się w moje lędźwie.
- Wieczorem zabieram cię na randkę - mruknął zadowolony, a potem złożył na moich ustach soczysty pocałunek.
Moje wnętrzności przyjemnie się wykręciły, a serce urosło o rozmiar.
Randka?
- Może najpierw byś zapytał, czy w ogóle chcę iść? - pchnęłam go lekko w tył - Mogę nie mieć czasu.
Spojrzał na swój tors, w który przed chwilą wbiłam palec, uśmiechnął się krótko, a potem przeniósł na mnie swój wzrok podczas gdy przejeżdżał językiem po zębach.
- Tylko głupi zadaje pytania, na które zna odpowiedź - zmrużył lekko oczy, co sprawiło iż się uśmiechnęłam.
Wyminęłam go aby włączyć ekspres do kawy, a potem cicho mruknęłam pod nosem.
- Cóż, pasujesz do opisu, więc założyłam że zapytasz - westchnęłam, kładąc jeden z kubków które mi zostały na tacy, a potem kliknęłam odpowiedni guzik.
Wiem, że go zdenerwowałam, co tylko bardziej poprawiło mi humor, który był już i tak ekstremalnie dobry. Zabawne, że jeszcze kilka godzin temu ledwo stąpałam po tej Ziemi, a teraz z ekscytacją czekałam na każdy kolejny krok. Życie bywa przewrotne, a już szczególnie moje.
- Nie przerywaj. Kontynuuj swoje odzywki - poczułam jego tors za swoimi plecami, kiedy położył dłonie na blacie po dwóch moich bokach - Zobaczymy gdzie cię to zaprowadzi.
Przygryzałam wargę z uśmiechem, a potem przybrałam poważny wyraz twarzy i obróciłam się w jego stronę.
- Ach, Nick - poklepałam lekko jego policzek - Ty i te twoje obietnice. Przypominają mi o małych szczeniakach.
- Szczeniakach? - parsknął krótko, patrząc na mnie z góry kiedy sięgałam po kubek z kawą.
- Tak, no wiesz - upiłam łyk, a potem oplotłam ciepłe naczynie dłońmi - takie co szczekają, ale nie gryzą.
Chryste, jak ja uwielbiałam stąpać po krawędzi. Sam jego wzrok spychał mnie w dół, ale mimo to, wcale nie bałam się upaść.
- Hm - mruknął, badając wzrokiem moją twarz.
Jego oczy pociemniały, robiąc się niemal czarne. Mimo to na jego twarzy uformował się dość szczery uśmiech, który wcale nie wyrażał, że byłam w tarapatach. I to przerażało mnie jeszcze bardziej. Wyprostował ręce w łokciach i nachylił się w moją stronę, aby nasze twarze znalazły się na tym samym poziomie, a potem mnie pocałował.
- Wracam do siebie ogarnąć parę spraw. Bądź gotowa na siódmą - oznajmił.
Zasalutowałam mu niczym posłuszny żołnierz, następnie wręczając mu swój kubek aby mógł napić się kilka łyków przed wyjściem. Odetchnął z ulgą, oddając mi naczynie po kilku sekundach. Oczywiście puste, bo nie byłby sobą gdyby coś mi zostawił.
Westchnęłam ciężko, przewracając oczami, a potem znów położyłam kubek na tackę aby przygotować kolejną kawę, podczas gdy Nick wrócił do mojej sypialni aby się ubrać. Gdy kierował się już do wyjścia z mieszkania, przystanął w przejściu, aby jeszcze raz mi się przyjrzeć. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów boleśnie powoli, a potem cmoknął językiem i ruszył do drzwi.
Chyba jednak powinnam się bać.
Jak tylko wyszedł niemal od razu poszłam do pokoju, aby sprawdzić swoje opcje na wieczór. Z tego co pamiętam, jestem w posiadaniu dwóch czerwonych sukienek i jedna z nich będzie dzisiaj tą szczęściarą, która ujrzy światło dzienne po raz pierwszy. Jakoś nie miałam zwyczaju chodzenia w sukienkach, a jeśli już, to rzadko. Czasem kupowałam je tylko dlatego, że nie mogłam się powstrzymać. Wyobrażałam sobie, że będę wyglądać w nich dobrze, ale nie miałam okazji ich założyć. Cóż, do dzisiaj.
Wyjęłam z szafy dwie krwisto-czerwone kreacje. Jedna z nich była długa z rozcięciem na nodze i na cienkich ramiączkach, natomiast druga była krótsza i z satynowego materiału. Przyglądałam im się dość długo, podszczypując lekko swoją wargę. Ostatecznie zostawiłam je rozłożone na łóżku i wróciłam do kuchni, starając się nie zachowywać jak szesnastolatka. Tak właściwie, to nigdy nie byłam na takiej oficjalnej randce. Z Joshem raczej nigdzie nie wychodziłam. Większość czasu spędzaliśmy w domu, w Plush lub gdzieś na mieście z jego innymi znajomymi. Za to teraz mój żołądek boleśnie przyjemnie się zaciskał, a moje ciało przechodziły dreszcze ekscytacji.
Czy ja stresowałam się wyjściem z Nicholasem Hortonem?
Chryste.
Pokręciłam głową i parsknęłam pod nosem, a potem wzięłam telefon z sypialni starając się nie patrzeć na sukienki kiedy znów tam wchodziłam. Zgarnęłam także swoją kawę i usiadłam przy blacie, starając się jakoś zająć myśli. Było południe, więc miałam jeszcze dużo czasu. Po wypiciu napoju bogów zrobiłam sobie śniadanie i włączyłam serial Outlander, o którym ostatnio pisała mi Vee. Obejrzałam kilka odcinków, czując że może to być jeden z lepszych seriali jakie oglądałam, ale jeszcze za wcześnie było oceniać, ponieważ ledwo odhaczyłam pierwszą piątkę. Kusiło mnie włączyć jeszcze jeden odcinek, ale bałam się, że potem nie będę mogła się wyrobić. Właśnie dlatego poszłam już do łazienki, czując jak mój stres się kumuluje. Stałam pod prysznicem przez dobre pół godziny o ile nie więcej, dokładnie myjąc swoje ciało arbuzowym żelem pod prysznic. Ogoliłam się i wtarłam we włosy nową odżywkę która pachniała tak, jakbym wyszła świeżo od fryzjera. Kiedy już się wysuszyłam wtarłam w skórę pół butelki balsamu i zarzuciłam na siebie szlafrok. Odetchnęłam ciężko, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Umyłam twarz i zęby, a potem wzięłam się za prostowanie włosów. Co chwilę sprawdzałam godzinę, aby upewnić się, że miałam czas.
Chyba wariowałam.
Następnym krokiem był makijaż. Zrobiłam go praktycznie w ten sam sposób co zawsze, upewniając się, że moje kreski ładnie powiększały mi oczy. Na koniec pomalowałam usta czerwonym błyszczykiem i wstałam od toaletki aby zdecydować się na którąś z sukienek. Myślałam nad tym dość długo, ale ostatecznie wybrałam tą krótszą. Wybrałam także jeden z najładniejszych kompletów bielizny jakie miałam, a na stopy postanowiłam włożyć czarne wiązane szpilki. Obserwowałam swoje odbicie w lustrze, poprawiając złotą biżuterię na swoim dekolcie oraz palcach. Spryskałam się drogimi perfumami, czując jak moje serce szybciej biło. Czułam się z tym wszystkim cholernie dziwnie, ale jednocześnie dobrze.
Nawet nie wiem kiedy te kilka godzin zdążyło minąć. Była już prawie siódma, a ja stałam na środku pokoju, sprawnie pakując do torebki wszystkie potrzebne mi rzeczy. Niemal podskoczyłam w miejscu, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam głęboki oddech i powoli wyszłam z sypialni. Powiesiłam torebkę na wieszaku, a potem drżącą dłonią nacisnęłam klamkę.
Gdy tylko otworzyłam drewnianą płytę, mocniej zacisnęłam na niej swoje palce. Nicholas stał w progu z bukietem pięknych czerwonych tulipanów. Miał na sobie garniturowe spodnie, skórzany pasek, białą koszulę której pierwsze trzy guziki były odpięte oraz czarną marynarkę. Pachniał dokładnie tak, jak uwielbiałam. Spojrzałam w jego oczy, które prowadziły prywatną wędrówkę po moim ciele oraz twarzy, a stres który jeszcze przed chwilą odczuwałam, zniknął. Jego jabłko Adama wyraźnie się poruszyło, a potem zrobił krok w moją stronę, aby wręczyć mi kwiaty, patrząc na mnie z góry. Kącik jego ust powędrował do góry zaraz po tym gdy zwilżył dolną wargę językiem, co sprawiło iż moje ciało przeszedł elektryzujący dreszcz.
Czy ktoś mógłby mi przypomnieć jak się mówi?
- Nie byłem pewny jakie kwiaty lubisz, ale mam nadzieję że mimo to się spisałem - Nick odezwał się jako pierwszy, tym samym przerywając ciszę.
Uniosłam bukiet nieco wyżej, aby zaciągnąć się pięknym zapachem kwiatów. Uśmiechnęłam się pod nosem, a potem spojrzałam w jego oczy.
- Mogą być - wzruszyłam ramionami, co sprawiło iż rozciągnął usta w uśmiechu, przejeżdżając językiem po wnętrzu policzka - Włożę je do wody - dodałam, zapraszając go do środka skinieniem głowy.
Niestety nie udało mi się jeszcze zaopatrzyć w żaden wazon, ale miałam dość szeroką karafkę na wodę, więc postanowiłam ją wykorzystać. Tulipany były na prawdę prześliczne, a do tego owijał je czarny matowy papier, który związany był dużą bordową kokardą. Horton obserwował mnie kiedy układałam bukiet na wyspie kuchennej, starając się nie uśmiechać jak wariatka.
- Gotowe - oznajmiłam, poprawiając pojedynczy kwiat.
Spojrzałam na Nicholasa, który wyglądał na wyjątkowo zadowolonego. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam go w takim stanie. Ze szczerym uśmiechem, który starał się ukryć, choć wcale mu to nie wychodziło. Nie brakowało mu też zadowolenia z siebie, które akurat widziałam często. Jednak coś w jego twarzy było...inne. Takie błogie i pełne życia. Wyglądał tak pięknie.
Bez żadnego słowa więcej skinął głową w kierunku wyjścia. Ruszyłam w kierunku drzwi, przed wyjściem ubierając swój skórzany płaszcz. Zabrałam także torebkę z wieszaka, a potem czekałam aż Nick zamknie drzwi, żebyśmy mogli razem ruszyć do windy. W końcu weszliśmy do środka, gdzie nacisnęłam odpowiedni guzik i oparłam się o jedną ze ścian. Horton stanął po drugiej stronie windy, także znajdując swoje oparcie. Patrzył na mnie tak przenikliwie, że moje kolana zaczynały mięknąć. Dobrze, że miałam za sobą tą cholerną ścianę.
- Nie pocałujesz mnie? - zapytałam po chwili ciszy, zaczepnie unosząc brew.
Nick krótko się zaśmiał, pocierając dłonią szczękę a potem znacznie się wyprostował.
- Nie chcę zepsuć twojej szminki - zaraz po tych słowach zmrużył oczy, lekko wydymając wargi - Jeszcze - dodał, a moje serce przyspieszyło rytm.
Ten człowiek kiedyś mnie wykończy.
- To nie szminka, tylko błyszczyk - poprawiłam go, na co przewrócił oczami.
- Zawsze wiesz jak zepsuć moment - westchnął, łapiąc za poły swojej marynarki aby bardziej odkryć koszulę.
- To był twoim zdaniem moment? - zapytałam, cmokając językiem - Hm - mruknęłam, a moje brwi powędrowały w górę gdy zaciskałam usta.
Kim bym była, gdybym nie skorzystała z okazji aby trochę go sprowokować. Widziałam jak poruszył szczęką, ale zanim zdążył zrobić krok w moją stronę winda wydała z siebie dźwięk, a jej drzwi się rozsunęły. Horton wskazał dłonią żebym wyszła pierwsza, co też zrobiłam. Długi czarny Chevrolet stał zaparkowany tuż przed budynkiem, więc bez wahania ruszyłam w jego stronę. Chciałam otworzyć drzwi, ale wtedy poczułam jak Nick łapie za mój nadgarstek o odciąga go od klamki. Patrzyłam na niego ze zmarszczonymi brwiami, kiedy odsuwał mnie w bok aby zaraz otworzyć dla mnie te pieprzone drzwi. Czy on ma pojęcie jak ciężko było mi nimi nie trzasnąć i nie zaciągnąć go z powrotem do mojego mieszkania?
- Nabijasz sobie punktów, Horton - mruknęłam, nawiązując z nim kontakt wzrokowy.
- Harmon, to są podstawy. Za to nie należą się punkty. To mój obowiązek - nachylił się w moją stronę, aby zaraz delikatnie złapać zębami płatek mojego ucha - I przyjemność.
Przełknęłam ciężko ślinę, omal się nią nie dławiąc.
Co za przebiegły drań. Za dobrze wie jak do mnie dotrzeć. Jeśli będziemy dalej się tak prowokować to nie wiem czy gdziekolwiek dojedziemy.
- Nie wiedziałam, że taki z ciebie romantyk. Założę się, że każdego wieczora oglądasz Pamiętnik - uśmiechnęłam się szeroko, co sprawiło iż Nick położył dłoń na moich plecach i pchnął mnie do wnętrza swojego wozu.
Zaśmiałam się pod nosem, w końcu mu odpuszczając, i weszłam do środka.
Gdy oboje byliśmy już na swoich miejscach, Nichols włączył muzykę, a potem ruszył spod budynku. Pierwsze nuty piosenki Nothing's Gonna Hurt You Baby rozbrzmiały w samochodzie, co sprawiło iż na moment przymknęłam oczy. Nicholas i ja nie mieliśmy swojej piosenki, ale zdecydowanie mieliśmy swój zespół. To o wiele więcej niż mogłabym sobie wymarzyć.
Odsunęłam szybę po swojej stronie, pozwalając aby wiatr rozwiał moje włosy. Obserwowałam ulicę, patrząc jak niebo robi się coraz ciemniejsze. Nuciłam pod nosem piosenkę która grała, czując jak moje ciało relaksuje się pod jej wpływem. Obróciłam głowę w stronę Nicholasa, od razu spotykając się z jego tęczówkami. Już na mnie patrzył, a moje usta samoistnie wygięły się w uśmiechu. Poprawiłam włosy, a potem obróciłam się aby zasunąć szybę. Powietrze było dość chłodne i moje policzki pewnie zrobiły się lekko czerwone, co nie do końca lubiłam.
Po około dziesięciu minutach Nick zaparkował samochód pod ogromnym budynkiem, który był definicją udanej architektury. Wysiedliśmy z samochodu, udając się w kierunku wejścia. Horton złapał mnie za rękę, przeplatając razem nasze palce, co sprawiło iż moje wnętrzności przyjemnie się wykręciły. Weszliśmy do środka, a ja jak z automatu skierowałam się do restauracji, jednak zostałam zatrzymana.
- Za dużo tłumów - mruknął Nick, prowadząc mnie wzdłuż korytarza.
Nie do końca rejestrowałam co się dzieje, kiedy zapukał w jedne z wielkich drzwi, z których zaraz wyłonił się elegancko ubrany kelner. Skinął so Nicholasa, a zaraz obok nas pojawił się kolejny pracownik, który podał mu butelkę wina i dwa kieliszki. Pomrugałam kilkakrotnie pozwalając Hortonowi prowadząc się dalej. Użyczył mi swojego ramienia gdy szliśmy, ponieważ jego dłonie były zajęte. Wyjechaliśmy windą na samą górę, gdzie jeszcze inny kelner otworzył dla nas kolejne drzwi. Przekroczyliśmy duży próg, a już zaraz mogłam zobaczyć panoramę miasta. Byliśmy na dachu. A to nawet nie wszystko.
Na samym środku stał pojedynczy stolik z dwoma krzesłami. Świeczki paliły się w różnych miejscach, nie wspominając już o rozwieszonych światełkach. Było tutaj także pełno parasoli grzewczych, dzięki czemu było tutaj ciepło niczym w mieszkaniu. Musiałam uszczypnąć się w dłoń, bo nie wierzyłam, że Nicholas zrobił dla mnie coś takiego. Czułam się, jakbym była w bajce. Mojej prywatnej bajce.
- Może być? - zapytał, co sprawiło iż momentalnie na niego spojrzałam.
Uśmiechał się w ten swój charakterystyczny sposób. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, a potem wspięłam się na palcach, mając zamiar go pocałować. Nie pozwolił mi na to, cmokając językiem.
- Nie jestem taki łatwy - prychnął pod nosem, patrząc na mnie z rozbawieniem.
Przewróciłam oczami, puszczając jego ramię i ruszyłam do stolika. Im bliżej niego byłam tym więcej szczegółów rzucało mi się w oczy. Było tutaj dużo kwiatów i jeszcze więcej świeczek. Starałam się kompletnie nie zwariować, kiedy zobaczyłam ozdobne pudełko leżące na obrusie, z którego wystawały arbuzowe lizaki.
Chyba zawał mojego serca ma zawał. Tak, dokładnie tak się teraz czułam.
- Zawsze podejrzewałam, że masz na moim punkcie obsesje - westchnęłam niby od niechcenia, zdejmując płaszcz.
Odwiesiłam swoje rzeczy na oparcie krzesła, podczas gdy Horton z uśmiechem na ustach nalewał wina do kieliszków. Wyglądał tak pięknie.
- Już sobie nie dodawaj - odparł, podchodząc bliżej, aby wręczyć mi jeden z kieliszków które trzymał.
- Czyli po prostu chcesz mnie upić i wykorzystać? - zmrużyłam podejrzliwie oczy, a Nick zmarszczył twarz.
- Myślałem, że to jasne.
Pokręciłam głową na jego słowa, a potem stuknęłam swoim kieliszkiem w ten jego i upiłam łyk.
Kurewsko dobre to wino.
Kilka sekund później na dach wszedł niosący tacę kelner, więc jak z automatu usiedliśmy z Nicholasem przy stole. Mężczyzna położył naczynie na obrusie, następnie odsłaniając jej nakrycie. Podłużna taca zawierała dwa talerze, na których podany był makaron z krewetkami. Na sam jego widok zrobiłam się trzy razy bardziej głodna. W sumie to nawet nie wiedziałam, że byłam, dopóki nie zobaczyłam tych pyszności.
A może jednak wczoraj umarłam i teraz byłam już w niebie?
Bez żadnego zawahania sięgnęłam po sztućce i zaczęłam jeść. Nicholas parsknął cicho pod nosem, także sięgając po widelec. Makaron był przepyszny. Wszystkie składniki były świeże, a do tego mogłam wyczuć że był także podlany winem, co tylko dodawało mu smaku. Mruknęłam pod nosem z aprobatą, rozkoszując się każdym kęsem. Myślałam, że jadłam szybko, ale kiedy byłam w połowie, zorientowałam się, że Horton już skończył swoją porcję. Posłałam mu spojrzenie gdy dopijał wino, a potem opadł na oparcie krzesła z westchnieniem.
- Mogę cię o coś zapytać? - Nick patrzył na mnie z powagą, a ja skinęłam głową - Kto powiedział ci o tym, że ja i Tessa byliśmy parą?
Zmarszczyłam brwi, zaprzestając na moment swoje ruchy. Przełknęłam porcję makaronu w ustach, a potem upiłam łyk czerwonego wina. Atmosfera zrobiła się nieco bardziej poważna. Horton wydawał się być mocno zdeterminowany, żeby poznać odpowiedź.
- Czy to ma znaczenie? - zapytałam, ale widząc jego wyraz twarzy nie chciałam dłużej przeciągać tego, co nieuniknione - Jake mi powiedział.
Po moich słowach Nick pociągnął lekko nosem, a gorzki śmiech opuścił jego gardło.
- Co? - zapytałam, owijając makaron wokół widelca. - Mogłem się tego domyślić. Już dawno mówiłem ci, że Harvey chciałby być kimś więcej niż tylko twoim przyjacielem - stwierdził, poruszając szczęką.
Tym razem to ja się zaśmiałam. Nie było takiej opcji.
- Nick, już tyle razy ci...
- Pamiętam, co mi mówiłaś, Sloane - przerwał mi - Chodzi o to, że Jake wiedział, że nasz związek był na potrzeby Rooks. Tylko i wyłącznie.
Słowa Nicholasa na początku nie miały dla mnie żadnego sensu, jednak wystarczyło kilka sekund, żeby to wszystko do mnie dotarło. To, w jaki sposób Harvey mówił mi o ich związku i przede wszystkim, że nie powinnam ufać Hortonowi w obecności Tessy. Wysyłał mi nawet ich zdjęcia, które szczerze mówiąc nie wiem w jaki sposób pozyskał. Dlaczego miałby to robić, skoro wiedział, że to wszystko było tylko fasadą? Czy to możliwe, żeby Jake czuł do mnie coś więcej?
- Porozmawiam z nim o tym. Nie chcę teraz nawet o tym wszystkim myśleć - pokręciłam głową, a potem włożyłam ostatnią krewetkę do ust.
- Nie chciałem zepsuć wieczoru - głos Nicholasa sprawił, że momentalnie na niego spojrzałam.
Wyglądał na złego, ale raczej to nie w moją stronę kierował tę złość, a w swoją.
- Nie zepsułeś - zmarszczyłam brwi, dziwiąc się nieco na jego reakcję - Muszę przyznać, że masz trochę racji.
Postawa Hortona niemal całkowicie się zmieniła. Jakby mu ulżyło.
- Zawsze mam rację - odparł pewnie, poprawiając poły marynarki.
- Tak, marz dalej - mruknęłam, a potem dopiłam swoje wino.
Oczywiście nie obeszło się bez ciskającego we mnie piorunami z oczu spojrzenia Nicholasa. Lubiłam je.
Odłożyłam kieliszek na stół, a potem wstałam z miejsca aby do niego podejść. Wślizgnęłam się pomiędzy bruneta a stolik, aby usiąść okrakiem na jego kolanach. Patrzył na mnie z wymalowaną na twarzy ciekawością, podczas gdy jego dłonie przesunęły się po skórze moich ud. Wsunął je pod materiał mojej sukienki, gdzie zacisnął palce na moich biodrach i przysunął moje ciało bliżej siebie.
- Zrobiłeś się już łatwiejszy? - zapytałam, owijając ręce wokół jego karku.
- Trochę - mruknął, nie czekając już ani chwili dłużej.
W końcu mnie pocałował, tym samym szczelnie zamykając mnie w swoich ramionach. Czułam jakby w moim wnętrzu zaczęły kwitnąć kwiaty. Piękne kwiaty, które przyjemnie mnie łaskotały.
To zdecydowanie były tulipany.
*
Do następnego!
Spokojnie, randka się dopiero zaczęła
Ida.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro