32. Czyli stroisz się dla niego?
- Budź się, księżniczko - męski głos dotarł w bardzo spowolniony i mozolny sposób do mojego mózgu, który postanowił w końcu wysłać bodźce do mojego ciała informując, iż najwyższy czas otworzyć oczy.
Moje powieki zadrżały odmawiając podniesienia się w górę, a suchość w gardle wręcz błagała o ukojenie. Odchrząknęłam cicho, następnie mrucząc coś pod nosem. W końcu udało mi się w pełni otworzyć oczy, a potem usłyszałam dźwięk podnoszonych rolet co sprawiło iż światło słoneczne z impetem błysnęło prosto na mnie, niemal kompletnie mnie oślepiając.
- Co do kurwy? - warknęłam nieprzyjemnie, unosząc się na łokciach.
Tuż przy moim balkonie stał wysoki blondyn w sportowych spodenkach za kolano i czarnej koszulce z Nike. Zmrużyłam oczy starając się złapać ostrość, aż w końcu rozpoznałam twarz nieznajomej mi dotąd postaci.
- Axel? - zapytałam niepewnie, obserwując stojącego w mojej sypialni chłopaka. - Co ty tu robisz?
Blondyn podszedł bliżej mojego łóżka rzucając na mnie butelkę wody.
- Dzisiaj dzień pierwszy twojego treningu - zmarszczył brwi, patrząc na mnie jakby to było oczywiste.
Z tym że zdecydowanie nie było.
Jeszcze kilka godzin temu tańczyłam w ogrodzie i piłam wódkę, a teraz stał przede mną typ którego widziałam ledwo raz na oczy i mówił że mam jakiś trening. Uszczypnęłam lekko swoją skórę z nadzieją iż wybudzi mnie to ze snu. Niestety, ku mojemu wielkiemu niezadowoleniu nie był to sen.
Wczorajsza noc także nie poszła zgodnie z planem. Jake i Vee kompletnie odlecieli i zamówili taksówkę do domu. Jednak mimo ich porządnego stanu upojenia Harvey był w stanie przekonać Nicholasa aby wrócił z nimi. Bez przerwy powtarzał iż nie doczołga się do domu i zapłaci za taksówkę jak tylko mu pomoże. Do tego rzucił tekst w stylu „A gdzie niby chcesz zostać? Przecież ty i Sloane ledwo się tolerujecie" i jeszcze kilka innych tego typu. Cóż, wskutek tego iż nie rozmawiałam zbyt dużo z Jakiem w ostatnim czasie, nie miałam do końca okazji aby nieco rozjaśnić sytuację. Poza tym nie mam pojęcia jak by zareagował wiedząc, że spałam z jego przyjacielem. I to w sumie nie raz.
Nie wspominając już o innych dziwnych rzeczach jakie nas łączyły.
Nie byłam pewna czy jestem na to gotowa, a poza tym Jake był tak zalany że nie warto było wchodzić z nim w dyskusję. Dlatego pożegnaliśmy się z Nicholasem, który pocałował mnie jak tylko Jake odwrócił się aby wejść do taksówki, a potem przygryzł wargę i ruszył tuż za nim. I to byłoby na tyle.
Moim pierwszym odruchem było otworzenie butelki wody i wypicie całej zawartości za jednym zamachem. Zgięłam w dłoni plastik, następnie rzucając go gdzieś na bok i oddychając z ulgą.
- Jaki trening? - zapytałam, podnosząc wzrok na stojącego tuż przy moim łóżku blondyna.
Westchnął ciężko, krzyżując ręce a potem spojrzał na mnie z góry.
- Myślałaś, że przystąpienie do Rooks to bułka z masłem? - westchnął ciężko - Chyba nie zdajesz sobie sprawy ile teraz masz ludzi na karku. Musisz nauczyć się samoobrony i chociażby podstawowych ciosów najszybciej jak to możliwe. No chyba że marzy ci się przedwczesna śmierć.
Otworzyłam szeroko usta, patrząc na niego w kompletnym osłupieniu.
- Człowieku jest ósma rano - strzeliłam niepewnie, kontynuując - nie mam pojęcia co do mnie mówisz. A właściwie, to twoje gadanie już mnie zabija więc chyba i tak nie uniknę tej przedwczesnej śmierci.
Pomasowałam lekko swoje skronie, czując jak dalej kręci mi się w głowie.
- Tak właściwie, jest siódma rano - poprawił mnie, a ja miałam ochotę sama się zastrzelić - twoja matka kazała mi przyjść o szóstej, ale słyszałem że miałaś imprezę urodzinową więc podarowałem ci ekstra godzinę snu.
Axel szeroko się uśmiechnął, prawdopodobnie ciesząc się z mojego nieszczęścia. Oczywiście, że ta wiedźma moja matka musiała coś takiego odwalić. Boże, jak ta kobieta mnie grzała.
- Nie ma takiej opcji - opadłam plecami na materac. - Dalej jestem pijana. Nie dam rady.
A potem usłyszałam głośne westchnienie.
- Słuchaj. Jestem tutaj żeby wykonywać rozkazy, za które swoją drogą dobrze mi płacą. Twoja matka ostrzegała że będziesz się wykręcać i powiedziała, cytuję, jak będzie czegoś próbować to zaciągnij ją siłą - oznajmił jakby nigdy nic.
- Fajnie - sarknęłam pod nosem, a potem jakimś cudem wstałam z łóżka.
Byłam pewna, że mój opór nic tutaj nie wniesie. Właśnie dlatego najlepiej będzie jak zepnę cztery litery. Im szybciej będę to miała za sobą tym lepiej.
- Masz trzy minuty. Czekam przed domem - Axel zmierzwił dłonią moje włosy, a potem zostawił mnie samą w pokoju.
A ja pokazałam środkowy palec jego plecom, kiedy wychodził.
Wzięłam z szafy jedyne spodenki z Nike jakie miałam oraz w tym samym kolorze sportowy stanik i jakiś biały bezrękawnik. Wszystko nakładałam na siebie w pośpiechu, czując jak lekko kręci mi się w głowie. Jeszcze zbyt dobrze się nie obudziłam.
Ledwo zeszłam po schodach na dół, gdzie wciągnęłam na stopy swoje adidasy kiedy nagle usłyszałam więcej głosów na zewnątrz. Wyszłam z domu ze zmarszczonymi brwiami, napotykając rozmawiających z Axelem moich rodziców. Pomrugałam kilkakrotnie, następnie podchodząc w ich stronę i zatrzymując się tuż przy blondynie. Mój tata dziwnie mierzył go wzrokiem, podczas gdy na twarzy mojej rodzicielki malował się przyjemny uśmiech. Ohyda.
- Już wróciliście? - zapytałam zdziwiona, następnie głośno ziewając.
- Wstałaś przed południem? - mój tata odbił pałeczkę, patrząc na mnie w szoku. - Nie wiem kim jesteś, ale właśnie dokonałeś cudu - zwrócił się teraz do Axela aby zaraz uścisnąć jego dłoń, co sprawiło że przewróciłam oczami.
- Boże, nie dramatyzuj - założyłam kosmyki włosów za uszy.
Pewnie wyglądałam jak miotła ponieważ ich nie rozczesałam po spaniu, ale o tej porze dnia miałam wszystko absolutnie w poważaniu.
- Musisz wpaść do nas na kolacje, za taki wyczyn należy się nagroda - tacie dopisywał humorek na irytowanie mnie, co oznaczało że musiałam wziąć sprawy w swoje ręce.
- Super się gada, ale musimy iść. Poza tym Axel jest bardzo zarobionym chłopakiem i nie ma czasu na jakieś głupie kolacje - pchnęłam go lekko w kierunku chodnika, ale nie poruszył się nawet o milimetr.
- Sloane, mogłabyś być bardziej uprzejma - skarciła mnie mama. - Jak najbardziej zapraszamy wieczorem.
- Właśnie, Sloane. Mogłabyś być bardziej uprzejma - brew blondyna uniosła się ostrzegawczo w górę, a potem zarzucił rękę na moje ramiona. - Bardzo dziękuje za zaproszenie. Chętnie przyjdę.
- Nie, nie przyjdziesz - syknęłam, niezauważalnie szczypiąc jego bok. - Przecież mówiłeś, że..
- Sloane, daj już spokój - wtrącił mój tata. - Nie musisz wstydzić się swojego chłopaka.
Gdy tylko usłyszałam te słowa omal nie udławiłam się powietrzem. Zaczęłam głośno kaszleć, co sprawiło iż wszyscy dziwnie na mnie spojrzeli.
- On? - parsknęłam śmiechem. - Oj nie, to nie jest mój chłopak. Nie mam żadnego chłopaka.
- Oczywiście - ojciec porozumiewawczo do mnie mrugnął, a ja miałam ochotę sprzedać sobie kulkę między oczy.
- Miło było państwa poznać. Do zobaczenia - Axel skinął głową, a potem pociągnął mnie w stronę ulicy.
Gdy tylko moi rodzice weszli do domu, uderzyłam ramię rozbawionego chłopaka.
- Co to miało być?! - patrzyłam na niego wściekłe z dłońmi na biodrach.
- Boże, a ja myślałem że jesteś bardziej inteligentna - westchnął głośno. - Będę tutaj niemal codziennie ze względu na treningi i inne sprawy dotyczące Rooks. Twój ojciec nie ma pojęcia, a więc muszę wpasować się w rolę dobrego kolegi. To chyba jasne?
Powoli przyswajałam do siebie jego słowa, aż w końcu z niezadowoleniem jęknęłam.
- Codziennie? Chyba kpisz - skrzyżowałam ręce na brzuchu.
- Powiedziałem niemal codziennie, naucz się słuchać - przewrócił oczami. - A teraz się zamknij i postaraj dotrzymać mi tempa.
I bez słowa więcej ruszył biegiem wzdłuż chodnika.
***
Moje płuca nie żyły. Ja nie żyłam.
Leżałam na środku siłowni, czując się jak worek treningowy w który jeszcze przed chwilą biłam. Po dwóch ciężkich godzinach biegania Axel zabrał mnie do L'oasis, gdzie na najwyższym piętrze znajdowała się pokaźnych rozmiarów siłownia. Nie dość, że prawie wyplułam przed nim płuca to jeszcze musiałam iść na czwarte piętro po schodach. Potem pokazywał mi jakieś podstawowe ciosy oraz pozycje do samoobrony i jak wydostać się z rąk napastnika. Kiedy myślałam, że to już koniec zaczęła się moja przygoda z workiem treningowym. Ledwo skończyłam uderzać, kiedy oznajmił że teraz czas popracować nad nogami. I w tamtym właśnie momencie opadłam bezsilnie na podłogę głośno przeklinając.
Leżałam na niej może dwie minuty, kiedy nagle poczułam jak moje ciało oblewa zimna woda. Pisnęłam głośno i podniosłam się na łokciach, spotykając się spojrzeniem ze stojącym nad moim ciałem Axelem, który trzymał w dłoni pustą butelkę po wodzie.
- Zginiesz śmiercią tragiczną - warknęłam wściekła, jedną dłonią przecierając mokrą twarz.
- Tak właściwie, to żartowałem z tym treningiem nóg. Nie powinno się nadwyrężać mięśni - wzruszył ramionami, następnie wyciągając dłoń w moją stronę. - A ta woda, to tak na orzeźwienie. Nie mów, że nie pomogło.
- Masz ze sobą poważne problemy - odparłam, podnosząc się z podłogi bez jego pomocy.
- Jesteś prze urocza - sarknął, przewracając oczami. - Myślisz, że robie to wszystko z przyjemnością?
- Cóż, z pewnością sprawia ci przyjemność dręczenie mnie - rozpuściłam swoje włosy, które spięłam wcześniej w kucyka i poprawiłam je na swojej głowie.
- Nie zaprzeczam - uśmiechnął się szeroko. - To co, czas wracać. Zanim dobiegniemy do twojego domu, to trochę potrwa.
Moja głowa momentalnie się uniosła, a wargi rozchyliły się aby zaprotestować ale kiedy zobaczyłam jak chłopak powstrzymuje uśmiech, szybko zwątpiłam. Co za idiota.
- Uderzyłabym cię, ale nie czuję rąk - mruknęłam pod nosem, mając ochotę zetrzeć mu ten uśmieszek z buzi.
Jednak byłam tak cholernie wyczerpana, że jedyne o czym marzyłam to prysznic i sen. Moje ciało wręcz błagało o te codzienne, zwykłe czynności których jak widać nie docenia się wystarczająco.
- Dobra, chodźmy - skinął głową w kierunku drzwi, a ja przez moment widziałam go podwójnie.
Pomrugałam kilkakrotnie, czując jak miękną mi nogi. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Axel pewnie objął moją talię ramieniem aby mnie przytrzymać.
- Tylko mi nie zemdlej - jego oddech owiał moją twarz.
- Mogłeś nie zabierać mnie na rollercoaster pełen tortur - burknęłam cicho, przytrzymując się go dla stabilizacji, która już za chwilę powróciła.
- Kiedyś mi za to podziękujesz - a potem bez większego problemu wziął mnie na ręce, lekko zbijając mnie z tropu.
- Nie musisz mnie nieść. Już mi lepiej - skłamałam, kiedy zaszumiało mi w głowie.
- Wiesz co, w sumie możesz zemdleć. Przynajmniej przestaniesz gadać - powiedział zaczepnie, poprawiając moje ciało w swoich ramionach kiedy szedł.
- Gentleman - wymamrotałam, słysząc charakterystyczny dla windy dźwięk.
Nie przeszkadzało mi, że mnie trzymał. Mój organizm był poważnie osłabiony i każdy kolejny krok byłby dla mnie męczarnią. Nadal miałam kaca, a fakt że nie jadłam odkąd wróciłam z Brazylii także robił swoje. Zabiłabym teraz za kawę i jakiś dobry makaron. Cóż, zrobiłabym to gdybym chociażby potrafiła stać o własnych siłach.
- Co do kurwy? - usłyszałam znajomy głos, co sprawiło iż otworzyłam oczy nie zdając sobie nawet sprawy że były zamknięte.
Nicholas stał w windzie ze zmarszczonymi brwiami, patrząc to na mnie to na Axela. Mimo tego iż blondyn był wysoki to Horton i tak nad nami górował. Coś mi mówiło, że nie był zbytnio zadowolony ponieważ jego nozdrza lekko się poruszyły a szczęka mocniej się zacisnęła.
- Można powiedzieć, że czyjaś kondycja nie istnieje - odezwał się Axel, a potem postawił mnie na nogach co nie do końca mi się spodobało.
Głównie dlatego, że gdy tylko to zrobił opadłam na jedną ze ścian windy, w ostatniej chwili podpierając się ręką i tym samym ratując głowę przed mocnym uderzeniem.
- Nic mi nie jest - zakomunikowałam, potrząsając głową aby trochę się ogarnąć.
- Właśnie widzę - Horton nieprzyjemnie burknął pod nosem. - Kto ci pozwolił ją zabrać na trening?
Nick z wyrzutem patrzył na blondyna, który stał wyprostowany z rękami niemal na baczność. Obserwując ich interakcje śmiało można było stwierdzić kto dla kogo pracował.
- Katherine dała mi grafik już tydzień temu - oznajmił Axel.
Tydzień temu?
Czyli moja matka wszystko zaplanowała jeszcze zanim zgodziłam się dołączyć do Rooks. Wiedziała jak mnie zmanipulować i osiągnąć to, czego chciała. I proszę bardzo. Kolejny raz pokazała swoją kontrolę nad moim bezwartościowym życiem.
Miałam ochotę krzyczeć, ale mój stan nie do końca mi na to pozwalał. Czułam się jak przeżuta i wypluta. Musiałam odpocząć i coś zjeść, żeby mój organizm zaczął normalnie funkcjonować.
- W porządku - odparł Nicholas z nagłą rezerwą w głosie co odrobinę mnie zdziwiło.
Zabawne, bo nic nie było w porządku.
- W takim razie kontynuujcie - coś nieprzyjemnego zakuło mnie w brzuchu, kiedy Horton skinął głową do Axela nie obdarzając mnie nawet jednym spojrzeniem. - Nie zapomnij o raporcie na jutro.
- Jasne - odparł blondyn, a potem winda się otworzyła.
Jak idiotka patrzyłam na profil bruneta który nie drgnął ani o milimetr. Patrzył prosto przed siebie, kompletnie ignorując moją osobę chociaż dobrze wiedział, że mu się przyglądałam. Było to raczej dziwne, zważając na to iż niespełna minutę temu jego postawa była zupełnie inna.
- Dasz radę iść? - zapytał Axel, a ja bez słowa wyszłam na długi korytarz chcąc jak najszybciej znaleźć się z dala od Nicholasa.
Nigdy nie zrozumiem tego człowieka i chyba nawet nie chciałam próbować go zrozumieć.
Jedyne czego potrzebowałam, to wrócić do domu.
***
Odetchnęłam z ulgą opadając na materac mojego łóżka. Byłam już po prysznicu, a mój głód także został zaspokojony co oznaczało że mogłam w końcu porządnie odpocząć. Jutro zdecydowanie będę miała tak okropne zakwasy, że nie wiem czy w ogóle wstanę. Miałam cholerną ochotę spędzić cały Boży dzień w łóżku oglądając seriale i śpiąc. Niczego w życiu nie kochałam bardziej niż tego.
Dzisiaj niestety musiałam jeszcze przetrwać kolacje z moimi rodzicami i Axelem. Nie miałam ochoty na dogadywanie mojego taty oraz głupie teksty mojej rodzicielki, ale zdaje się że moje życie polega właśnie na robieniu rzeczy za którymi nie przepadam. W duchu modlę się o to, aby w końcu nadszedł ten czas kiedy będę robiła tylko i wyłącznie to na co mam ochotę i z czym czuję się komfortowo. Tylko problem w tym, że ten czas nie nadejdzie nigdy. Nie ważne jak długo bym się o niego modliła.
A potem mój telefon wydał z siebie dźwięk wiadomości, co sprawiło że podniosłam urządzenie żaby zobaczyć kto miał ochotę mnie pomęczyć. Jednak po przeczytaniu treści moje brwi lekko się ściągnęły, a ja sama nie do końca rozumiałam o co chodzi.
Od: Nieznany
popełniłaś wielki błąd
Pomrugałam kilkakrotnie w międzyczasie zastanawiając się czy ktoś faktycznie mógłby mi coś takiego napisać, ale nikt nie przychodził mi do głowy. Poza tym gdyby był to ktoś kogo znam, to wyświetliłby się jako kontakt. Może ktoś zwyczajnie pomylił numery. Mi samej kilka razy się tak zdarzyło, dlatego postanowiłam wystukać odpowiedź.
Do: Nieznany
???
Do: Nieznany
to chyba pomyłka
I na tym skończyła się ta krótka korespondencja.
- Sloane! - usłyszałam wołanie mojej matki.
Nie wiem czemu jej głos sprawiał, że miałam ochotę nadziać się na nóż. Nawet na setki noży.
Położyłam się dosłownie pięć minut temu, a ona już zawraca mi głowę. Z ogromnym oporem wstałam z łóżka i skierowałam się na dół. Tata oglądał mecz w telewizji, a mama przygotowywała jedzenie w kuchni.
- Co? - zapytałam, patrząc jak kroi warzywa.
- Skocz do sklepu kupić opakowanie pistacji - oznajmiła krótko, przyprawiając mnie tym o ból głowy.
- Nie ma opcji. Ledwo mogę się ruszać - jęknęłam niezadowolona, co sprawiło iż kobieta zaprzestała swoją czynność i uniosła na mnie wzrok.
- To nie było pytanie. Idź i nie marudź - westchnęła ciężko jakby moja obecność jej ciążyła.
Przewróciłam oczami z niechęcią jęcząc, a potem poszłam do salonu gdzie siedział mój ojciec.
- Tatooooo? - przeciągnęłam, starając się brzmieć jak małe dziecko proszące o zabawkę w sklepie.
Usiadłam obok niego na kanapie robiąc maślane oczy. Thomas przeniósł na mnie wzrok z telewizora, a potem krótko się zaśmiał.
- Chyba śnisz. Za ten czas co mnie prosisz już byłabyś w połowie drogi do sklepu - oznajmił, a ja wydałam z siebie niezadowolony dźwięk.
Z naburmuszoną miną ruszyłam do drzwi aby ubrać buty. Zaraz po tym moja mama podała mi pięć dolców i ruszyłam w drogę do sklepu. Pogoda była piękna, a ja zmęczona. Jedynym plusem dzisiejszego wysiłku fizycznego było to, iż moja skóra przybrała ładnego brązowego koloru. Oczywiście niezbyt ciemnego, ponieważ byłam naturalnie blada i słońce nigdy nie łapało mnie tak, jak bym tego chciała. Ale cóż, zawsze coś.
Zakupy zajęły mi jakieś piętnaście minut i oczywiście podczas drogi nie zabrakło jakiś miejscowych żuli, którzy sypali do mnie komplementami. Naprawdę, nikt nie potrafi tak słodzić kobietom jak oni. Moje dzielnica na szczęście była raczej bezpieczna, ale z takimi nigdy nie wiadomo.
Po tym jak wróciłam do domu podałam mamie opakowanie tych nieszczęsnych pistacji, a potem wyjęłam butelkę wody z lodówki i pociągnęłam kilka solidnych łyków.
- Lepiej idź się już powoli szykować. I ubierz się ładnie bo będzie więcej gości - stwierdziła, a ja miałam ochotę zamknąć oczy i zniknąć.
- Jak to więcej gości? - westchnęłam ciężko, na co moja rodzicielka zerknęła na kanapę z której właśnie wstał mój tata aby pójść do łazienki.
Kobieta upewniła się iż zniknął za drzwiami, a potem jej głos stał się nieco bardziej cichy.
- Jak byliśmy w mieście natknęliśmy się na Georgię Williams i tak wyszło że ma przyjść z mężem. Wtedy twój ojciec zadecydował że też chce kogoś zaprosić, a więc zadzwonił do Mavericka - westchnęła ciężko. - Pamiętaj, aby nawet nie pisnąć słówkiem na temat Rooks czy czegokolwiek innego.
Wzrok Katherine był ostry, jakby wręcz mi groziła. Skinęłam głową w zrozumieniu a potem ruszyłam do swojego pokoju. Nie mogłam także nic poradzić na fakt, iż od razu zaczęłam się zastanawiać czy Nicholas także się pojawi skoro jego ojciec został zaproszony. Aktualnie buzowały we mnie sprzeczne emocje ponieważ po dzisiejszej sytuacji z windy nie byłam pewna, czy w ogóle go tutaj chciałam.
Po wejściu do sypialni zabrałam wszystkie potrzebne kosmetyki i ruszyłam z nimi do łazienki. Założyłam na włosy opaskę aby odgarnąć włosy z twarzy, a potem podłączyłam prostownicę do kontaktu. Nakładałam na twarz korektor, nucąc pod nosem melodię której nawet nie znałam. Następnie pomalowałam powieki i narysowałam kredką kreski, a potem zostały już tylko usta i rzęsy. Nie byłam pewna ile miałam czasu ale z żadną czynnością się nie spieszyłam. Gdy skończyłam malować twarz wyprostowałam włosy, a potem wróciłam do pokoju aby się ubrać. Zaczęłam przeszukiwać szafę, nie do końca wiedząc co założyć. A potem natrafiłam na jeden z moich niewielu eleganckich kompletów, który składał się z eleganckich spodni z nieco szerszymi nogawkami, oraz luźniejszego topu który wyglądał jak marynarka z tym że był przycięty a rękawy były krótsze. Cały ten zestaw był w jasnym kawowym odcieniu, który bardzo mi się podobał. Zazwyczaj ubierałam się na czarno ale czasami lubiłam trochę urozmaicić swój wygląd.
Zdjęłam z siebie ubrania i złożyłam je w kostkę a następnie włożyłam do szafy. Ubrałam je na siebie dosłownie godzinę temu i za długo w nich nie pochodziłam także nie widziałam potrzeby aby dać je do prania. Wciągnęłam na siebie spodnie i sprawnie je zapięłam, a potem przesunęłam się nieco w bok aby zobaczyć swoje odbicie w lustrze, które niedawno zostało wymienione przez mojego tatę. Podciągnęłam spodnie wyżej i wygładziłam ich materiał, sprawdzając czy dobrze leżą w każdym miejscu.
- Dobry wybór - męski głos sprawił że głośno pisnęłam, gwałtownie obracając się w tamtą stronę.
Przycisnęłam dłoń do klatki piersiowej, wewnątrz której moje serce doznawało palpitacji. Spotkałam się spojrzeniem z zadowolonym Nicholasem, który jakby nigdy nic siedział na skraju mojego łóżka ze skrzyżowanymi w kostkach nogami. Opierał się dłońmi o materac za sobą, wzrokiem lustrując moje ciało. Odetchnęłam z ulgą, patrząc na niego morderczym wzrokiem. Jakim cudem go nie usłyszałam?
Od razu spojrzałam na drzwi balkonowe, które były szeroko otwarte i przypomniałam sobie iż właśnie tak zostawiłam je kilka godzin temu.
- Otwarte drzwi nie są jednoznaczne z zaproszeniem - bąknęłam, przejeżdżając dłonią przez włosy.
Spojrzałam na siedzącego bruneta, który wciąż uważnie badał mnie wzrokiem. Dopiero wtedy przypomniałam sobie iż nie miałam bluzki, co sprawiło że szybko złapałam za top od kompletu zasłaniając swój stanik.
- Mogłem się nie odzywać. Może zostałabyś bez ubrań trochę dłużej - wydął wargi jakby był smutny, a potem spojrzał w moje oczy. - Czemu się tak stroisz?
Okej, a więc nie wiedział o kolacji.
- Moi rodzice zaprosili gości. Co tutaj robisz? - odwróciłam się od niego aby zamknąć szafę, a potem podeszłam do toaletki skąd zabrałam naszyjnik oraz kolczyki.
Zaczęłam zakładać na siebie biżuterię, w odbiciu lustra widząc jak chłopak wstaje.
- I tak się starasz dla nudnych dorosłych? - zatrzymał się tuż za moimi plecami, zabierając z mojej dłoni złoty naszyjnik z półksiężycem przez co dziwnie na niego popatrzyłam. - Włosy - kiwnął głową, a ja zrozumiałam jego aluzję i uniosłam swoje kosmyki aby mógł zapiąć łańcuszek.
Nie żeby kilka godzin temu kompletnie mnie zlał, a teraz przyszedł sobie jakby nigdy nic i jeszcze zachowuje się dziwnie miło.
- Cóż, nie wypada zejść w dresie. A poza tym, nie będę jedyną młodą osobą na kolacji - odparłam, zastanawiając się w myślach dlaczego chciałam w ogóle poinformować go, że będzie ktoś w wieku zbliżonym do mojego.
Nicholas sprawnie zapiął naszyjnik, a potem opuścił ręce wzdłuż swojego ciała. Jego wzrok spotkał się z moim w odbiciu, a brew chłopaka lekko powędrowała do góry.
- A co, Georgia bierze swojego małoletniego syna? - zapytał z przekąsem. - Mam nadzieję, że jesteś dobrą niańką.
- Właściwie to nie - obróciłam się w jego stronę, mrużąc na niego oczy w odpowiedzi na zaczepkę. - Mój tata zaprosił Axela - wzruszyłam ramionami, a potem znów podeszłam do toaletki aby zabrać z niej pierścionki i wsunąć je na różne palce.
- A z jakiej to okazji? - zapytał, podchodząc nieco bliżej.
Oparłam się pośladkami o powierzchnię mebla, znów stając z brunetem twarzą w twarz.
- To długa historia - machnęłam ręką.
- Więc ją skróć - wzruszył ramionami, podczas gdy wyraz jego twarzy był niby znudzony a niby poważny.
Co za dziwny człowiek.
- Cóż, zobaczył nas dzisiaj rano. Fakt, iż wstałam przed południem niemal zwalił go z nóg i stwierdził że to cud więc żeby mnie podenerwować zaprosił Axela w ramach upamiętnienia tego ewenementu - parsknęłam krótko śmiechem. - A do tego wmówił sobie że jesteśmy razem.
Brwi Nicholasa lekko uniosły się ku górze, a potem pokiwał powoli głową. Złapał na moment wargę między zęby, przyglądając mi się.
- Czyli stroisz się dla niego? - bardziej stwierdził niż zapytał, a jego barki nieco się wyprostowały.
- Nie. Stroję się tylko dla siebie - odsunęłam się od powierzchni mebla. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie - zauważyłam. - Jaki jest cel twojej wizyty?
Nicholas wzruszył ramionami, a jego szczęka lekko się poruszyła.
- Nie mogę już odwiedzić przyjaciółki? - zapytał, co sprawiło iż uniosłam w zaskoczeniu brew.
- A to jesteśmy przyjaciółmi? - wbiłam w niego spojrzenie, podczas gdy nieruchomo stał w miejscu.
- A nie? - odbił pałeczkę, a ja skinęłam głową.
- Cóż, nie wiedziałam że awansowałam do przyjaciółki - powiedziałam zaczepnie. - Zapiszę sobie ten dzień w kalendarzu - uśmiechnęłam się szeroko, aby go zirytować.
Co oczywiście się udało, ponieważ przewrócił oczami.
- Jesteś wkurzająca - westchnął, a ja już miałam coś mu odpowiedzieć ale wtedy usłyszałam wołanie swojej rodzicielki.
- Muszę..
- Wiem - przerwał mi zanim dokończyłam zdanie. - Nie chcemy żeby Axel musiał zbyt długo czekać.
Zmarszczyłam brwi na jego komentarz, zakładając ręce na brzuchu.
- A co to miało znaczyć? - zapytałam, co oczywiście Horton całkowicie zignorował.
- Bawcie się dobrze - a potem ruszył w kierunku balkonu pozostawiając mnie w lekkim osłupieniu.
Lepiej niech się tak nie zachowuje bo jeszcze pomyślę, że jest zazdrosny. A to zdecydowanie nie wchodziło w grę. Nie mogło.
Gdy tylko opuścił mój pokój, zrobiłam to i ja. Zeszłam na dół gdzie moja rodzicielka chciała abym pomogła jej nakryć do stołu i wszystko przygotować. Jakieś pół godziny później pojawiła się Georgia z mężem, od razu chwaląc dekoracje w salonie. Tata zaproponował Darren'owi drinka, podczas gdy ja nie do końca wiedziałam co ze sobą zrobić dlatego siedziałam w kuchni i udawałam że coś przygotowuję.
Kolejne piętnaście minut temu pojawił się Axel, na co odetchnęłam z ulgą bo w końcu miałam z kim pogadać i nie musiałam czuć się tak niezręcznie. Zaprowadziłam go do salonu, gdzie ze wszystkimi się przywitał i także przyjął propozycję drinka od mojego taty.
- Wcale nie wyglądasz jakbyś kilka godzin temu wypluwała płuca - rzucił zaczepnie blondyn, na co posłałam mu sztuczny uśmiech.
- Ah, co za komplement - udałam wzruszenie, kładąc dłoń na piersi.
On sam nie wyglądał najgorzej, ale nie miałam zamiaru mu tego mówić. Był ubrany w granatową koszulę i czarne eleganckie spodnie, a tatuaże ładnie prezentowały się na jego skórze.
- Następny trening pojutrze - oznajmił, a ja ciężko westchnęłam.
- Najgorzej - wymamrotałam pod nosem.
- Sloane, otwórz proszę drzwi - z rozmowy wyrwała mnie moja rodzicielka, a ja zdałam sobie sprawę iż nawet nie słyszałam dzwonka.
Skinęłam jedynie głową a potem wykonałam jej instrukcję. Gdy tylko otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się Maverick Horton z butelką whisky w ręce. Jednak co zdziwiło mnie bardziej było to, iż tuż za nim stał nie kto inny jak jego syn.
- Witaj Sloane - odezwał się mężczyzna, co sprawiło iż przeniosłam na niego wzrok.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się delikatnie, a potem otworzyłam szerzej drzwi. - Zapraszam do środka.
Maverick skinął wdzięcznie głową i ruszył wgłąb domu. Gdy tylko zniknął za rogiem przeniosłam wzrok na Nicholasa, który powoli przekroczył próg nie odrywając ode mnie spojrzenia. Miał na sobie czarne spodnie i w tym samym kolorze elegancki golf. Pierwszy raz widziałam to w takim wydaniu i musiałam przyznać, że mi się podobało. Ciemne włosy były ułożone tak samo jak zwykle, a intensywny zapach perfum sprawił że moje ciało zareagowało w bardzo przyjemny sposób. Patrzył na mnie z góry, a potem przejechał spojrzeniem po całym moim ciele żeby zaraz znów spojrzeć mi w oczy.
- A ciebie co tutaj sprowadza? - zapytałam, zamykając za nim drzwi przez co musiał lekko się odsunąć.
- Jestem głodny - stwierdził, a jego oczy spoczęły teraz na moich wargach.
- Ah tak? - uniosłam lekko brew, zadzierając nieco głowę.
- Tak. Poza tym jako dobry przyjaciel chciałem się upewnić że dobrze spędzisz czas - wzruszył ramionami jakby nigdy nic.
W moim brzuchu coś się zacisnęło, dając mi tym samym nieodparte wrażenie iż Nicholas przyszedł tutaj z jakiegoś powodu.
Ale mógł także się nudzić, prawda?
Spojrzałam na niego podejrzliwie, mrużąc oczy.
- Nie wierzę ci - powiedziałam pewnie, lustrując jego czekoladowe tęczówki.
- I słusznie - jego oddech owiał moją twarz kiedy nachylił się aby wyszeptać mi te słowa do ucha wcześniej odgarniając moje włosy.
Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, a zaraz po tym brunet złapał zębami płatek mojego ucha. Jego wargi na moment zetknęły się ze skórą tuż za nim podczas gdy jego palce delikatnie pociągnęły moje włosy.
Dosłownie dwie sekundy później jego ciało znalazło się daleko od mojego, pozostawiając mnie w lekkim amoku podczas gdy dołączył do reszty gości. Potrząsnęłam głową starając się jakoś ogarnąć, a potem także ruszyłam do salonu.
Cholera. Jeśli przeżyję ten wieczór to będzie sukces.
*
Miałam teraz trochę mniej czasu, za co bardzo przepraszam ale wszystko wynagrodzę.
A piosenka to tak o, bo kocham nowy album.
Do następnego!!
xx. B
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro