30. Zawsze pachniesz jak arbuzy.
Chyba nigdy w życiu tak szybko nie wzięłam prysznica. Nie wiem czy byłam w kabinie dwie minuty a już zdążyłam z niej wyjść aby zaraz szybko się wysuszyć i wetrzeć w skórę arbuzowy balsam. Mimo tego iż wcześniej płakałam mój makijaż o dziwo nie był tragicznie rozmazany, co oznacza że produkty jakimi byłam pomalowana musiały być cholernie dobrej jakości. Po dokładnym umyciu twarzy nałożyłam na nią korektor. Usta posmarowałam karmelowym błyszczykiem, a rzęsy podkreśliłam tuszem. Nie miałam pojęcia co na siebie włożyć gdyż nie miałam zbyt wielu opcji. Ostatecznie postawiłam na jedyną parę czarnych jeansowych spodenek jakie tutaj wzięłam oraz zwykły biały top z długim rękawem i lekko głębszym dekoltem. Moje włosy lekko się pofalowały ponieważ zmoczyłam je pod prysznicem, ale o dziwo podobało mi się to jak wyglądały. Cała moja twarz stała się znacznie bardziej naturalna, a wygodny i zwyczajny ubiór także nieco poprawiły mi humor. W końcu wyglądałam normalnie, a nie jak milion dolarów i tak czułam się o wiele lepiej. Ale nie tylko dlatego. Czułam się jakbym zrzuciła z siebie stukilowy głaz. Wszystkie głosy w mojej głowie ucichły, a moje w pełni działające płuca w końcu swobodnie nabierały powietrza. Pierwszy raz od dawna pozwoliłam sobie całkowicie się rozpłakać, a raczej moje ciało mi na to pozwoliło. Pamiętam niezliczone ilości momentów w których miałam ochotę sobie ulżyć wylewając z siebie uczucia poprzez łzy, ale nie byłam w stanie. Czułam kurczenie się mojej klatki piersiowej i niesamowite obciążenie w skroniach ale płacz nigdy nie nadchodził. Za to dzisiaj wszystko w końcu puściło a ja w końcu mogłam odetchnąć.
Byłam w trakcie wiązania swoich adidasów kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Nie wiem dlaczego w sekundzie poczułam przepełniającą mnie ekscytacje. Przecież miałam tylko wyjść z Nicholasem. Spędzaliśmy razem czas już wiele razy, ale z jakiegoś powodu dzisiaj wszystko wydawało się inne. Zdaje się że Rio obdarzało mnie wyjątkowo dziwną i obcą energią.
Kiedy tylko otworzyłam drzwi niemal zaparło mi dech w piersiach. Miał na sobie czarne joggery i granatową koszulkę z Championa. Jego ciemne włosy były lekko roztrzepane a dłonie wsunął do kieszeni spodni. Zapach drogich męskich perfum dotarł do moich nozdrzy, przyprawiając moje ciało o przyjemną reakcję. Nadal czułam alkohol buzujący w moich żyłach, przez co moje wszelkie odczucia były potrojone. A raczej te odczucia względem niego.
- Gotowa? - zapytał, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Tak. Muszę tylko wziąć rzeczy - oznajmiłam, na co chłopak skinął głową.
Wróciłam do wnętrza pokoju aby zabrać swój mały skórzany plecak gdzie spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy oraz telefon który włożyłam do tylnej kieszeni spodenek. Zaraz po tym opuściłam swój pokój hotelowy i razem z Nicholasem ruszyłam do windy.
- Gdzie idziemy? - zapytałam gdy tylko drzwi się za nami zamknęły.
- Musisz zawsze wszystko wiedzieć? - westchnął głośno, obracając głowę w moją stronę.
Jego brew była lekko uniesiona, a on sam powrócił do swojej standardowej postawy wobec mnie. Arogancki, cyniczny i wiecznie zirytowany moją osobą. Nigdy nie przypuszczałabym iż będę dziękować że taki jest, chociaż wiecznie działał mi na nerwy swoim zachowaniem. Ale teraz dziękowałam i to cholernie mocno. Bo wiedząc o mnie tak wiele nie patrzył na mnie ze współczuciem i nie traktował mnie jak porcelanowej figurki, która w każdej chwili mogłaby rozbić się w drobny mak. I wystarczyło jedno jego spojrzenie a ja już byłam pewna, iż nigdy nie będzie postrzegać mnie w taki sposób. Skrzyżowałam ręce na brzuchu i zadarłam nieco głowę, aby mieć na niego lepszy widok.
- Jeszcze pytasz? - odwzajemniłam mu się podobnym westchnieniem, co skomentował krótkim parsknięciem.
- Nie mój problem - wzruszył ramionami dokładnie w momencie kiedy widna wydała dźwięk, a wielkie drzwi się odsunęły.
Brunet bez słowa ruszył przed siebie stawiając tak wielkie kroki iż ledwo za nim nadążałam. Uśmieszek jaki widniał na jego twarzy gdy na moment się obrócił utwierdził mnie w przekonaniu że robił to specjalnie aby mnie podrażnić. I dosyć skutecznie mu się udawało. Szczególnie kiedy robił nagłe zakręty a ja nie mogłam się połapać.
- Jeszcze szybciej kurwa - mruknęłam pod nosem, niemal sycząc ze złości.
A potem Nicholas niespodziewanie się zatrzymał czego na początku nie zauważyłam, co sprawiło iż z impetem odbiłam się od jego pleców i wylądowałam na tyłku z cichym piskiem. Oparłam ciężar swojego ciała na łokciach unosząc zdenerwowane spojrzenie na stojącego przede mną bruneta.
- Nie mów, że od tego się wywróciłaś - westchnął jakby kompletnie załamał się moją osobą. - Jesteś jeszcze bardziej niezdarna niż myślałem.
- Nie moja wina że jesteś jak jakiś pieprzony dwustukilowy głaz. Poza tym jesteś tak tępy że dobrze że się na ciebie nie nadziałam bo mogłabym umrzeć - fuknęłam wściekłe, podnosząc się z podłogi i otrzepując tyłek.
Nicholas patrzył na mnie z góry z założonymi na klatce piersiowej rękami. Jego usta były zaciśnięte w wąską linię, a jego brwi były uniesione. Mimo iż chciał wyglądać na poważnego to widziałam, że od śmiechu dzieliły go sekundy.
- A od kiedy można nadziać się na coś, co jest tępe? - zapytał drażliwie, patrząc w moje oczy.
Zmrużyłam na niego oczy rozchylając usta aby odpowiedzieć, ale żadne słowa się z nich nie wydobyły. Uderzyłam go nieco mocniej w ramię, a potem z naburmuszoną miną wyminęłam go i ruszyłam do wyjścia z hotelu. Usłyszałam za plecami jego cichy śmiech, a zaraz po tym pchnęłam wielkie drzwi. Byłam pewna że znajdziemy się na ulicy, jednak ku mojemu zdziwieniu przed moimi oczami ukazał się zapierający dech w piersiach krajobraz oceanu. Rozciągająca się wzdłuż niego plaża była wypełniona ludźmi, gdzieniegdzie można było zobaczyć palące się ogniska i niewielkie bary z ogródkami gdzie wiele osób tańczyło. Przytłumiona muzyka oraz radosne głosy wypełniały przestrzeń, już nie wspominając jak światła miasta odbijały się w wodzie, tworząc niepowtarzalny klimat.
- Skończyłaś już się gapić? Jak się nie ruszysz to ktoś nas stratuje - głos Hortona wyrwał mnie z chwilowego amoku, a moja głowa momentalnie obróciła się w jego stronę.
Nawet nie zauważyłam że stał obok mnie, a zważając iż byliśmy niemal w progu podczas gdy niektóre osoby próbowały wyjść i wejść do hotelu musiałam przyznać iż miał rację.
- Musisz dzisiaj tyle mówić? - zmarszczyłam brwi, posyłając mu zirytowane spojrzenie.
Nie skomentował tego, a jedynie pchnął mnie w kierunku składającej się z białych desek ścieżki prowadzącej wzdłuż plaży. Posłusznie ruszyłam przed siebie, a jego ramie lekko otarło się o moje przesyłając przez nie dziwny dreszcz co szybko zignorowałam.
- Więc? - zapytałam po przyjemnych kilku minutach ciszy, podczas których obserwowałam okolice.
Spojrzałam na jego ładnie zarysowany profil, który pięknie prezentował się w różnorodnych światłach padających z pobliskich atrakcji. Popatrzył na mnie jedynie przez ułamek sekundy, a potem utkwił wzrok gdzieś przed sobą skupiając się na drodze.
- Idziemy na plażę - oznajmił, przyprawiając mnie o ból głowy.
Boże, zaraz się wścieknę i zrobię mu krzywdę.
- Co ty nie powiesz - mruknęłam pod nosem.
- Nie jesteś cierpliwą osobą, co? - westchnął, posyłając mi spojrzenie.
- Dopiero teraz zauważyłeś? - uniosłam brew, a Nick skinął głową.
- W sumie to nie - odparł, tylko potęgując moją irytację.
Byłam już na skraju, jednak w momencie kiedy miałam coś powiedzieć poczułam jego dużą i ciepłą dłoń na mojej talii. Przyciągnął mnie bliżej siebie, podczas gdy jego druga ręka znalazła się tuż przed moją twarzą. Między palcami trzymał owinięty w różowy papierek słodycz, a ja musiałam kilkakrotnie pomrugać zanim zdałam sobie sprawę co trzymał w ręku.
Ponieważ nie było to nic innego, jak mój ulubiony arbuzowy lizak.
- Skąd ty.. - nawet nie zdążyłam zadać pytania, a brunet już mi przerwał.
- Wiedziałem że będzie sporo momentów podczas których będziesz działać mi na nerwy, wkurzać się lub za dużo paplać językiem więc zrobiłem sobie zapasy - powiedział jakby od niechcenia, poruszając białym patyczkiem. - No weź, wiem że chcesz.
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu przygryzając przy tym dolną wargę, a potem wzięłam lizaka i z prędkością światła go odpakowałam aby zaraz włożyć go do buzi. Mruknęłam cicho z przyjemności, rozkoszując się smakiem który przynosił mi wiele radości. Kiedy obróciłam głowę aby spojrzeć w jego oczy widziałam jak jego rzęsy zatrzepotały, a szczęka lekko się poruszyła. Zaraz po tym odchrząknął a jego dłoń ześlizgnęła się z mojej talii. Nie miałam pojęcia jak zareagować, ale fakt iż Nicholas specjalnie dla mnie kupił arbuzowe lizaki w jakiś sposób sprawiał iż przyjemne ciepło rozlało się po moich wnętrznościach.
Kontynuowaliśmy drogę w ciszy, a ja pozwoliłam na to aby mnie prowadził. W końcu zboczyliśmy ze ścieżki i ruszyliśmy w kierunku oceanu, a kiedy już znajdowaliśmy się w dobrej odległości obydwoje usiedliśmy na piasku. Było tutaj znacznie mniej ludzi, co zdecydowanie mnie cieszyło ponieważ po dzisiejszym dniu potrzebowałam jak najmniejszych tłumów. Odetchnęłam głośno wpatrując się w oceaniczne fale i wdychając świeże, nocne powietrze. Obracałam lizakiem w moich ustach, kiedy nagle usłyszałam ciężkie westchnienie. Niemal od razu spojrzałam na bruneta, którego postura drastycznie się zmieniła. Jego twarz ukazywała zmęczenie oraz niepewność, a mięśnie nieco bardziej się spięły. Opierał ręce na swoich kolanach które miał zgięte, wpatrując się w ocean który odbijał się w jego ciemnych tęczówkach.
- Jak miałem dwanaście lat, ojciec zabrał mnie na osiedlowy mecz koszykówki. Zbierało się tam kilkanaście rodzin, które dobierały się w drużyny, ojcowie kontra synowie - pomrugał ciężko, robiąc krótką pauzę. - Byłem dobry. Nawet bardziej niż dobry, a miałem niecałe trzynaście lat. Wszyscy byli pod wrażeniem i komentowali, że odziedziczyłem talent po ojcu który kiedyś sam był gwiazdą w liceum. Byłem wtedy taki zadowolony i dumny z siebie - parsknął gorzko, kręcąc głową. - Trafiłem najwięcej koszy. Byłem tak nakręcony i nabuzowany energią, że ciężko mi było hamować entuzjazm. Przegrywaliśmy jednym punktem i wtedy pojawiła się moja szansa. Do końca zostało kilka minut, a cała ta adrenalina tylko mnie motywowała więc postanowiłem przejąć piłkę i ruszyć po wygraną. A potem uderzyłem w asfalt tak mocno, że zdarłem sobie łokcie i kolana. Do dzisiaj mam gdzieś blizny - pociągnął nosem, kręcąc głową.
Zmagał się sam ze sobą a ja nie chciałam mu przerywać aby go nie spłoszyć, dlatego cierpliwie czekałam.
- Zostałem sfaulowany przez własnego ojca. Przejął ode mnie piłkę i rzucił do kosza tym samym zapewniając sobie wygraną. Wszyscy zaczęli wiwatować i się cieszyć kompletnie nie zwracając na mnie uwagi. Wszędzie było pełno krwi a ja sam byłem w szoku, nie do końca rozumiejąc co się działo. Jakimś cudem podniosłem się z boiska, a wtedy mój ojciec krzyczał coś o tym jak to zawsze będzie niepokonany. Po rozgrywce do mnie podszedł a ja myślałem że powie coś o moich ranach lub pochwali moją grę. Ale wtedy zwyczajnie szarpnął mnie za rękę i powiedział że to ostatni raz kiedy się tak popisuje i nazwał mnie niewdzięcznym gówniarzem - szczęka bruneta lekko się poruszyła, a potem jego głowa przekręciła się w moją stronę pozwalając naszym tęczówkom się zobaczyć. - Ostatnio natknąłem się na stare puchary oraz nagrody i pomiędzy wieloma innymi, ta sytuacja nie chciała wyjść z mojej głowy. Dlatego tak zareagowałem kiedy się na nie natknęłaś.
Pomrugałam powoli, zdając sobie sprawę iż moje oczy zaszły łzami. Sprawnie przerwałam kontakt wzrokowy, chociaż wiedziałam że i tak zdążył już zobaczyć jak zareagowałam. Po dobrych kilku minutach cicho odetchnęłam przysuwając się do niego, a moja głowa wylądowała na jego ramieniu. Poczułam jak opiera policzek o moje czoło, choć reszta jego ciała nadal była spięta. Zmarszczyłam brwi, w głowie odtwarzając jego opowieść od początku do końca. Mój mózg nie był w stanie pojąć tego okrucieństwa, co sprawiało mi wewnętrzny ból. Jednak z drugiej strony byłam w dziwny sposób szczęśliwa, że kolejny raz zdecydował się przede mną otworzyć. Pokazał mi część siebie oraz opowiedział coś, co znacznie ukształtowało jego charakter. Mimo iż czasami Maverick wydawał się na sympatycznego mężczyznę, doskonale rozumiałam Nicholasa i wiedziałam po co ta cała fasada. Moja matka przecież dla innych także była idealną, uroczą gospodynią. Miałam także wrażenie iż Horton opowiedział mi to aby wyjaśnić między słowami swoje zachowanie. To jak potraktował mnie u siebie w mieszkaniu, a potem w moim pokoju. Wiedział, że jeśli chodzi o sprawy rodzinne to potrafiliśmy się zrozumieć i nawet nie wie jak wiele znaczyło dla mnie to, że opowiedział mi jedną setną swojej historii. Po chwili moich przemyśleń podniosłam głowę i obróciłam się w jego stronę. Wyjęłam lizaka z buzi i przysunęłam go do jego ust, co sprawiło że popatrzył na mnie w ten swój charakterystyczny sposób.
- Jak byłam mała i wracałam do domu ze szkoły jakiś starszy chłopak prawie wjechał we mnie rowerem. Nieźle potłukłam sobie tyłek i wtedy on wyciągnął z kieszeni arbuzowego lizaka, twierdząc że jak tylko go zjem to ból ustanie - uśmiechnęłam się szczerze na to wspomnienie. - Od tamtej pory zawsze kiedy źle się czuję kupuje sobie jeden. W sumie to kupuje je nawet jak mam dobry humor, ale mniejsza - odchrząknęłam. - Do teraz wierzę że jak tylko go zjem to wszystko będzie dobrze. Jeszcze nigdy się nie zawiodłam, więc - obróciłam powoli patyczkiem, a potem spojrzałam w jego piękne oczy. - Zaufaj mi.
Nicholas patrzył na mnie niezidentyfikowanym wzrokiem, a jego brwi lekko się zmarszczyły. Wpatrywał się w moje oczy przez dobrą minutę, aż w końcu jego wargi się uchyliły tym samym pozwalając mi na podzielenie się z nim słodyczą. Gdy tylko jego wargi zamknęły się wokół lizaka, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Nie znoszę arbuzów - oznajmił z niesmakiem, na co rozchyliłam szeroko usta.
- Co? Jak to? - oburzyłam się, siadając na łydkach chociaż mój głos lekko się załamał. - Przecież..
- Zawsze pachniesz jak arbuzy i jeszcze jesz to coś - skrzywił się, wciąż mając mojego lizaka w buzi. - Ohyda - udawał że przeszedł go dreszcz obrzydzenia, jednak widząc mój wyraz twarzy postanowił zburzyć tą fasadę i szeroko się uśmiechnął.
- Ty idioto - trzepnęłam go w ramię. - Zaraz będziesz jeść piach - pchnęłam go lekko, co sprawiło że się roześmiał.
Boże, ten jego śmiech. Powinien śmiać się częściej.
- Ah tak? - jego brew lekko się uniosła, a potem w mgnieniu oka przyszpilił mnie swoim ciałem do piasku, blokując moje ręce. - Jesteś chyba w niekorzystnej pozycji, na głoszenie takich gróźb.
Bez zbędnych ceregieli i jakiegokolwiek zawahania zrobił sobie miejsce pomiędzy moimi nogami, które teraz obejmowały jego biodra. Ze względu na to iż miałam założony plecak nie było mi zbytnio wygodnie, a moja głowa nie dotykała nawet piasku.
- Nick, złaź - syknęłam, czując ucisk spowodowany zawartością mojego plecaka. - Coś wbija mi się w plecy.
Brunet przewrócił oczami, niechętnie mnie słuchając. Dźwignął się do pozycji siedzącej ciągnąc mnie ze sobą. Ułożyłam dłonie na jego ramionach, nieco się poprawiając co sprawiło iż brunet pode mną głośno wciągnął powietrze. Zanim zdążyłam zapytać co się stało, jego dłonie znalazły się na moich pośladkach za które przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.
- Wiesz co, twój lizak bardzo mi pomógł ale możesz go już zabrać. Mój język musi się teraz zająć czymś innym - przybliżył swoją twarz do mojej, podczas gdy mi zaschło w gardle.
I nawet nie wiem czemu bez zawahania wyjęłam patyczek z jego ust, aby zaraz włożyć go ponownie do swoich. W tym czasie wargi bruneta spoczęły na mojej szyi, składając tam mokre i namiętne pocałunki. Kiedy przyssał się do jednego z moich ulubionych miejsc, mimowolnie zacisnęłam zęby co sprawiło iż lizak rozkruszył się w mojej buzi. Czułam jak Horton uśmiecha się pomiędzy pocałunkami, co sprawiło że przewróciłam oczami ale i tak moje usta drgnęły w uśmiechu.
- Nick, jesteśmy na plaży - złapałam za jego nadgarstki kiedy jego dłonie próbowały wślizgnąć się pod materiał mojej bluzki.
- A co, wstydzisz się mnie? - odchylił nieco głowę, a jego wzrok błądził od moich oczu do ust.
- Cóż, widziałeś się w lustrze? - zrobiłam do niego lekko zniesmaczoną minę, odwracając na moment wzrok i odchrząkując.
Horton zmrużył oczy, lekko poruszając szczęką.
- Suka - mruknął pod nosem, a potem pchnął mnie do tyłu przez co znowu wylądowałam na piasku cicho się śmiejąc.
- Nie denerwuj się tak, bo zrobisz się czerwony - z uśmiechem podniosłam się do pozycji siedzącej i zdjęłam swój plecak aby położyć go przed sobą.
Czułam na sobie jego ostrzegawcze spojrzenie, które mogłoby konkurować z samym diabłem ale mi zapewniało rozrywkę. Odsunęłam zamek plecaka aby wyjąć z niego butelkę Tequili. Cóż, mówiłam że spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, czyż nie?
- Na zgodę? - zapytałam machając przed nim alkoholem.
Nick bez słowa zabrał ode mnie butelkę, odkręcił ją i się napił. W tym czasie ja wrzuciłam patyczek po lizaku do plecaka żeby nie śmiecić a potem zdjęłam swoje adidasy oraz skarpetki aby zanurzyć stopy w ciepłym przyjemnym piasku. Przez dobre czterdzieści minut siedzieliśmy w ciszy, podając sobie butelkę Tequili. Patrzyliśmy na ocean którego dźwięki mieszające się z przytłumioną muzyką towarzyszyły nam w tej spokojnej, komfortowej chwili. Zdaje się, że obydwoje potrzebowaliśmy przerwy oraz czasu aby zwyczajnie odetchnąć od rzeczywistości. Cóż, tak było dopóki moja dłoń nie minęła się z butelką którą podawał mi Horton, co sprawiło iż spadła ona prosto na mnie a odrobina alkoholu wylała się na moją bluzkę. Szybko ją złapałam aby uratować zawartość, co jednak nie zmieniało faktu oczywistego. Nawiązałam kontakt wzrokowy z Nicholasem, oczekując złośliwego lub sarkastycznego komentarza. Jednak nic takiego nie nadeszło. Patrzył na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem który sprawiał, że moje tętno przyspieszało. Zabrał ode mnie butelkę, następnie sprawnie ją zakręcając i rzucając gdzieś w bok. Jego palce odnalazły swoje miejsce na moim karku za który przyciągnął mnie do swojej twarzy, aby zaraz złączyć nasze wargi. Ułożyłam dłoń na jego szczęce, a nasze usta zaczęły poruszać się w nieznanym mi dotąd rytmie. Te pocałunki były znacznie inne niż te, które byłam w zwyczaju dzielić. Było w nich coś innego. Obcego, ale niesamowicie przyjemnego i świeżego. To właśnie takie pocałunki sprawiały, że umysł otwierał się na nowe możliwości a wszystko dookoła nabierało większego znaczenia.
Po dobrych kilku minutach oderwaliśmy się od siebie aby złapać oddech. Wszystko było tak cholernie intensywne, że pozbieranie się zajęło mi dłuższą chwilę. Nasze czoła wciąż się stykały, a dłoń bruneta spoczywała na moim udzie. A potem moją uwagę przykuły pojawiające się na niebie fajerwerki. Ogromny jacht unosił się na oceanicznej wodzie, a imprezujący na niej ludzie bawili się w najlepsze. Różnorodne kolory ozdabiały ciemne, gwieździste niebo. Za to ja czułam podobne fajerwerki w swoim wnętrzu, chociaż wiedziałam że nie powinnam.
Nicholas podniósł się z piasku i otrzepał swoje spodnie, a potem stanął tuż przede mną wyjmując dłoń w moją stronę.
- Zasłaniasz mi widoki - wydęłam wargi niczym małe dziecko, chociaż o wiele bardziej preferowałam patrzeć na niego.
- Możesz wstać? - przewrócił oczami, nadal czekając w tej samej pozycji.
- Możesz się przesunąć? - nawet nie wiem dlaczego tak go drażniłam.
Chyba po prostu lubiłam kiedy pokazywał jakiekolwiek emocje, a poza tym jego irytacja karmiła moją zbolałą duszę.
- Policzę do trzech, a potem..
- Raz, dwa, trzy - przerwałam mu, patrząc na niego spod rzęs.
Wiedziałam, że zaraz przekroczę granice jego cierpliwości ale nie mogłam nic poradzić na to iż byłam ciekawa co wtedy się stanie.
Ledwo zdążyłam mrugnąć, a zaraz moje ciało zwisało z jego ramienia niczym szmaciana lalka. Niemal zachłysnęłam się powietrzem, podczas gdy Horton zachowywał się jakby to co robił było kompletnie normalne i nie robiło na nim wrażenia. Widziałam także jak zbiera moje rzeczy, a potem ruszył gdzieś przed siebie.
- Umiem iść sama - fuknęłam.
Nie odpowiedział. Po prostu szedł przed siebie, aż w końcu mogłam zobaczyć podłogę hotelową. Wydęłam wargi, kiedy zdałam sobie sprawę iż nie byliśmy już na plaży która wyglądała tak pięknie. Chciałam tam wrócić.
W końcu Nicholas postawił mnie na podłodze, a potem pchnął prosto do windy. Gdy tylko jej drzwi się zamknęły moje plecy uderzyły w ścianę, do której przyciskała mnie jego umięśniona sylwetka. Spojrzałam w jego ciemne oczy, które pożerały mnie bez zawahań i w całości.
- Starałem się, wiesz? - jego dłonie przejechały po mojej talii a potem mocno zacisnęły się na biodrach. - Ale jak zwykle nie potrafisz chociaż na chwile przestać mnie prowokować. Miałem dzisiaj dużo w planach. Chciałem zrobić coś miłego, co uwierz mi zaskakuje i mnie, a potem.. - pokręcił głowa, mocniej napierając na mnie swoim ciałem. - Musiałaś zachowywać się tak jak to ty, dlatego przykro mi ale twoje urodziny zostały właśnie skrócone.
- Ale.. - zaczęłam, ale jego palec wskazujący szybko znalazł się na moich ustach.
- Nie - jego głos był zachrypnięty, a szczęka na moment stała się wyraźniejsza. - Koniec z tym twoim gadaniem. Uwierz mi, że jak z tobą skończę to nie będziesz w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa.
A potem jego gorące wargi wpiły się prosto w moje. Owinęłam ręce wokół jego karku, przyciągając go jeszcze bliżej. Moje wnętrze szalało, tak samo jak mój umysł. Jednak nie miałam zamiaru wszystkiego analizować, jak to miałam w zwyczaju. Chciałam po prostu pozwolić rzeczom się wydarzyć i poddać się wszystkiemu, co w tej chwili brunet miał mi do zaoferowania. Były takie momenty, gdzie mój mózg się wyłączał i pozwalał życiu przejmować kontrolę. A to działo się tylko przy nim.
Nawet nie wiem czy ktoś wchodził do windy czy nie. Nie mam pojęcia czy w ogóle gdzieś po drodze się zatrzymywała. Wiem tylko tyle, że potykaliśmy się właśnie idąc wzdłuż korytarza, ani na sekundę nie odrywając się od siebie nawzajem. Plecak obijał mi się o nogi, zwisając z ramienia Nicholasa ale miałam to gdzieś. Jego dłonie błądziły po mojej nagiej skórze gdzieś pod bluzką, podczas gdy moje szczegółowo poznawały jego umięśnione ramiona oraz miękkie i gęste włosy.
A potem poczułam gwałtowne szarpnięcie do tyłu. Moje ciało straciło kontakt z tym jego, uderzając z impetem o ścianę. Czyjaś dłoń wplotła się w moje włosy i mocno za nie szarpnęła.
- Zawsze wiedziałem, że jesteś szmatą - głos z moich najgorszych koszmarów dotarł do moich uszu. - Więc teraz zobaczysz, jakie niesie to za sobą konsekwencje.
Josh znowu mną szarpnął, trzymając w mnie w ciasnym uścisku. Przed moimi oczami pojawił się Nicholas, bijący się z dwoma dużej budowy facetami. Moje serce gwałtownie przyspieszyło rytm, kiedy nagle pięść jednego z nich zetknęła się z piękną twarzą bruneta.
- Nie - szarpnęłam się mocno, nadwyrężając sobie wykręconą za plecami rękę. - Puść mnie!
Nick przyjął kolejny nieunikniony cios, co sprawiło że moje oczy na moment się zamknęły.
- Patrz uważnie - Brooks boleśnie wygiął moje ręce, szepcząc do mojego ucha. - Każdy jeden cios jest twoją winą. To wszystko przez ciebie.
- Nie! - krzyknęłam, starając się wyrwać co tylko podwajało mój ból. - Przestań!
Moje oczy zaszły łzami, kiedy zobaczyłam krew spływająca z wargi Hortona. Mimo iż było ich dwóch radził sobie całkiem nieźle, ale nie zmieniało to faktu iż nie był w stanie uniknąć wszystkich uderzeń.
- Gdyby nie ty, nic takiego nie miałoby miejsca. Mam nadzieje że jesteś z siebie zadowolona - Brooks zaśmiał mi się w twarz, pchając moje ciało na podłogę. - Chłopaki - rozkazującym tonem zwrócił się do mężczyzn którzy bili się z Hortonem.
Obróciłam się w tamtą stronę w momencie kiedy brunet oberwał prosto w szczękę tak boleśnie, że moje serce rozerwało się na miliony kawałków. Upadł na podłogę z głośnym hukiem, podczas gdy stojący nad nim mężczyźni poprawili swoje marynarki a potem stanęli po dwóch stronach Brooksa.
- Miłej nocy - Josh cmoknął ustami posyłając mi spojrzenie, a potem odszedł w akompaniamencie własnego śmiechu który sprawił iż uleciał ze mnie kawałek życia.
*
Do następnego.
xx. B
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro