3. Lepiej zajmij się herbatą.
Z szybko bijącym sercem wpatrywałam się w wyświetlacz. Poczułam rozlewający się po moim ciele gorąc, bo denerwowałam się kiedy nie potrafiłam dopilnować najprostszych rzeczy. Przez to mam na myśli godziny, na którą podczas imprezy nie spojrzałam ani razu. I chociaż nie miałam ustalonej konkretnej pory o której miałam wrócić, to wiedziałam że przesadziłam. I nawet nie chcę myśleć jak ona zaraz będzie się drzeć.
Szybko weszłam do pokoju Nick'a, zamykając za sobą drzwi. Przejechałam palcem po wyswietlaczu i przyłożyłam go do ucha.
- Halo? - starałam się udawać najbardziej senny głos jaki tylko się dało.
- Sloane, czy ty wiesz która jest godzina? - jej ostry ton przesłał nieprzyjemny dreszcz wzdłuż mojego kręgosłupa.
- Nie, przepraszam. Zasnęłam i obudził mnie telefon - ziewnęłam gdzieś pomiędzy, starając się jakoś to ugrać.
- To z łaski swojej się pilnuj. Jak wrócisz do domu? - zapytała, na co głośno westchnęłam.
- Vee mnie odwiezie i tak miała to zrobić - oznajmiłam, a fala spokoju ogarnęła moje ciało.
- Masz klucze?
- Mam.
- Okej. To wracaj - a potem się rozłączyła nie dając mi więcej dojść do słowa.
Oparłam się plecami o drzwi, delikatnie uderzając głową w ich fakturę. Nie mogę uwierzyć, że udało mi się jakoś z tego wybrnąć. Boże, muszę być niesamowicie głupia żeby mieć takie szczęście.
Wyszłam z pokoju i znów stanęłam twarzą w twarz z resztą. Jednak wśród nich była jeszcze jedna osoba. Ubrana w za duże ciuchy Annie stała obok Nick'a ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Wyglądała o wiele lepiej, a jej ciało już nie drżało. Odzyskała nad sobą kontrolę, a na ten widok musiałam się uśmiechnąć. Jej brązowe oczy spoczęły na mnie i zaraz powoli do mnie podeszła.
- Możecie dać nam chwilę? - Annie spojrzała na swojego brata, który z ogromnym oporem i po dłuższej chwili skinął głową.
Wszyscy przeszli kawałek dalej do salonu. Cóż, przeszli to pojęcie względne ponieważ Vee jedyne co robiła to się potykała.
I wtedy dziewczyna stanęła tuż przede mną. Była bardzo ładna, co wcześniej ciężko było wychwycić ponieważ rozmazany makijaż zakrywał jej twarz.
- Sloane, tak? - dopytała, na co skinęłam głową. - Nie masz pojęcia jak bardzo jestem ci wdzięczna. Szczerze.
- To nic takiego - machnęłam ręką. - Nie mogłabym cię tak zostawić.
Brunetka skinęła głową, a potem upewniła się że pozostali są w dużej odległości od nas i nachyliła się w moją stronę.
- Powiedziałaś Nickowi o.. no wiesz - wskazała palcem na swój lewy policzek.
- Nie - pokręciłam głową. - Sama powiesz mu to, co uważasz za słuszne. Nie miałam zamiaru się wtrącać.
Annie odetchnęła z ulgą, a potem podniosła na mnie zawstydzone spojrzenie.
- Wcześniej nigdy tego nie zrobił - zaczęła, tłumacząc się. A raczej tego kogoś. - Dlatego byłam w takim szoku. W dodatku wypiłam za dużo.
- Nie musisz mi się tłumaczyć, rozumiem. Tylko obiecaj mi, że tak tego nie zostawisz - spojrzałam na nią z pewnego rodzaju troską. - Przemocy nie powinno się usprawiedliwiać a tym bardziej akceptować.
Nigdy.
Annie pokiwała głową, a potem lekko się uśmiechnęła.
- Gadasz jak pieprzony terapeuta - zaśmiała się, a ja przewróciłam oczami z rozbawieniem. - Będę musiała płacić za radę?
- Powiedzmy, że pierwsza była za darmo - odparłam, na co obydwie się uśmiechnęłyśmy.
- Masz rację. Zerwę z nim kontakt - oznajmiła, tocząc wewnętrzną walkę co było widać po wyrazie jej twarzy.
Później razem poszłyśmy do salonu, gdzie Vee spała wisząc na plecach Jake'a, podczas gdy chłopak rozmawiał o czymś z Hortonem. Tak mamo, Veronica mnie odwiezie.
- Jedziemy? - zapytałam, zwracając na nas uwagę chłopaków których głosy ucichły.
- Tak, chodźmy - Harvey skinął głową, a potem ruszyliśmy do wyjścia.
Gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania moje ciało dziwnie się spięło. W sekundzie zdałam sobie sprawę z tego co właśnie miało miejsce. Nigdy nie byłam osobą, która ingerowała. Wolałam trzymać się na boku, ponieważ byłam raczej impulsywna i moje decyzje mogłyby więcej uszkodzić niż naprawić. Wywinęłam dzisiaj jakiś bohaterski numer, chociaż nie miałam pojęcia co się dzieje przez większość czasu.
Cóż, to było dziwne.
***
Siedziałam właśnie na kanapie i objadałam się w najlepsze, oglądając kolejny odcinek serialu Brooklyn 9-9. Obecnie stał się on moim ulubionym i bez końca mogłam słuchać głosu Peralty, który w jakiś sposób przynosił mi komfort. Wypiłam już dwie kawy i kończyłam drugi kawałek pizzy. Na szczęście kiedy wróciłam do domu moja mama spała, więc mogłam przemknąć się do pokoju, a że jest sobota i rodzice pracują od rana to jeszcze się z nimi nie widziałam. Moje włosy nadal były lekko wilgotne po prysznicu, ale za to zdążyłam już ubrudzić sosem czosnkowym swoje beżowe spodnie od kompletu dresowego, w którym siedziałam. Czy mi to przeszkadzało i miałam zamiar się przebrać? Zdecydowanie nie.
Zważywszy na to że jest sobota, postanowiłam przeleżeć cały dzień bez celu. Byłam zmęczona po wczorajszej imprezie i miałam cholernego lenia. Nie chciało mi się nawet wstać po wodę, chociaż bardzo chciało mi się pić ponieważ pizza którą zamówiłam była ostra.
Mój spokój przerwał dzwoniący telefon. Kiedy zobaczyłam na wyswietlaczu zdjęcie Vee, na którym robiła głupią minę, męczeńsko jęknęłam. Jeśli będzie próbowała wyciągnąć mnie z domu to wykopię dziurę w ogrodzie i do niej wskoczę.
- Co robisz? - usłyszałam jej głos jeszcze zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Jestem zajęta - oznajmiłam twardo, na co usłyszałam parsknięcie śmiechem.
- To wychodzisz? - zapytała, co sprawiło że moja głowa opadła na oparcie kanapy.
- Nie. Nie chce mi się - jęknęłam męczeńsko jak małe dziecko, któremu dorosły przerwał zabawę.
- Zastanów się. Będziemy potem jechać do McDonalda - jej głos był jak dzwoneczek dla zagubionych owiec.
- Akurat skończyłam jeść, więc na to mnie nie wyciągniesz - odparłam zwycięsko.
- To przyjdę do ciebie później - oznajmiła, a ja nie miałam zamiaru się spierać.
Bo tak wyglądała nasza codzienność. Nikogo z domowników nie zaskakiwała już obecność tej drugiej.
- Okej. Nie obiecuję, że nie zasnę - powiedziałam, wkładając do buzi ostatni kęs pizzy.
- Dobra. To do potem - i się rozłączyła.
Odrzuciłam telefon na sofę, przenosząc swoją uwagę z powrotem na serial. Przełknęłam przepyszną pizzę i z zadowoleniem poklepałam swój brzuch. I wtedy telefon zadzwonił ponownie, sprawiając że krew się we mnie zagotowała. Szybko przesunęłam palcem po urządzeniu i przyłożyłam je do ucha.
- Czego znowu chcesz? Mówiłam, że nigdzie nie idę - warknęłam do IPhone'a.
- Dziwne. Nie przypominam sobie takiej sytuacji - głos po drugiej stronie słuchawki zdecydowanie nie należał do Vee.
I byłam pewna, że skądś ten głos znałam. Jednak mój mózg jak zwykle działał na wolnych obrotach i nie mogłam skojarzyć. Wpatrywałam się w przestrzeń przed sobą z rozchylonymi ustami, bijąc się w myślach z samą sobą.
I wtedy to na mnie spłynęło. Zmarszczyłam na moment brwi, a potem przewróciłam oczami.
- A, to ty - mruknęłam pod nosem. - Jeśli Jake dał ci mój numer to już jest martwy.
- Cóż, nie zrobił tego celowo - ładny baryton znów rozbrzmiał po drugiej stronie słuchawki.
Już miałam pytać co to znaczy, ale przypomniałam sobie że Harvey rozwalił telefon i mówił że próbował się do mnie dodzwonić od kumpla. W takim razie obstawiam, że miał na myśli Nicholasa Hortona.
- Nieważne. Dlaczego do mnie dzwonisz? - zapytałam lekko zdziwiona, ponieważ nie wydaje mi się aby miał jakikolwiek powód.
- Musiałem się upewnić, czyj numer mi zostawił. I wiedziałem już po pierwszej sekundzie - nawiązał do mojej postawy kiedy odbierałam. - Wszystkich witasz tak ciepło?
- Tylko tych wybitnie głupich - oznajmiłam sztucznie miłym głosem, na co usłyszałam ciche parsknięcie.
- To musisz często do siebie dzwonić - mruknął, a ja dziękowałam Bogu że to tylko rozmowa przez telefon, bo inaczej byłabym bliska zamordowania go.
- Nie da się zadzwonić do siebie - odparłam mądrze, zadzierając głowę chociaż i tak nie mógł tego zobaczyć.
- Czyli próbowałaś. To wiele wyjaśnia - jego głos był teraz lekko rozbawiony, co ani trochę mi się nie podobało.
- Wiesz jak utrzymać idiotę w niepewności? - zapytałam, a kiedy już miał coś odpowiedzieć znów się odezwałam. - Powiem ci jutro - a potem się rozłączyłam i znów rzuciłam telefon na wcześniejsze miejsce.
Fuknęłam pod nosem, poprawiając swoje włosy. Nawet go nie znam, a i tak potrafi wyprowadzić mnie z równowagi. Zastanawia mnie skąd Jake w ogóle go zna. Nigdy wcześniej nie słyszałam żeby wspominał coś o Nicku Hortonie, a wydają się być dobrymi znajomymi. Pomijając fakt, że ciemnooki przywalił mu kilka razy pod szkołą.
I to niby dziewczyny są skomplikowane.
Cztery odcinki później zdecydowałam się ogarnąć w salonie, żeby mama po powrocie się na mnie nie darła. W przypływie weny zniosłam także naczynia z pokoju i załadowałam je do zmywarki, którą zaraz włączyłam. Wiem, że miałam to zrobić dopiero kiedy zdam test z matmy, ale do tego czasu boję się, że wyhodowałabym jakąś nową substancję trującą.
Kiedy skończyłam ogarniać poszłam do łazienki. Założyłam na głowę opaskę z uszami królika aby odgarnąć włosy z twarzy. Wzięłam z półki biały pleciony koszyczek, w którym trzymałam wszystkie swoje maseczki do twarzy. Po dosyć długim dylemacie wybrałam czarną ze srebrnymi gwiazdkami i rozerwałam opakowanie. Kilka minut później myłam już ręce z pozostałości tego specyfiku, przyglądając się sobie w lustrze. Gdybym mogła, zawsze bym tak chodziła.
Wróciłam do pokoju gdzie od razu złapałam swojego laptopa i weszłam z nim do łóżka. Ustawiłam się w swojej standardowej pozycji i znów odpaliłam Netflixa.
Czy uwielbiałam spędzać w ten sposób weekend? Oczywiście. A czy miałam coś innego do roboty? Cóż, tak. Co nie zmienia faktu, że taka alternatywa podobała mi się najbardziej.
I witam ponownie, Peralta.
***
Moje oczy gwałtownie się otworzyły, walcząc z ociężałymi powiekami. Skrzywiłam swoją twarz jakby dosłownie mnie bolała. Głośna muzyka wydobywająca się z mojego telefonu, który spoczywał tuż obok mojej głowy cholernie mnie drażniła. Zamknęłam oczy, nie mogąc patrzeć się na światło jakie dawało urządzenie dlatego po omacku je odnalazłam i próbowałam je odebrać.
- Halo? - mój głos był zmęczony i zachrypnięty.
Jeszcze nie do końca przyswoiłam fakt, że zostałam wyrwana ze snu.
- Cześć - męski głos po drugiej słuchawce rozbrzmiał w mojej głowie ze zdwojoną siłą.
Boże, mnie nigdy nie powinno się tak wybudzać. Teraz każdy z moich zmysłów był niebywałe wrażliwy.
- Wiem, że to pewnie nie jest najlepsza pora ale musisz gdzieś ze mną pojechać - jego ton sprawił, że w końcu otworzyłam swoje oczy.
Rozchyliłam usta w szoku, zastanawiając się czy przypadkiem nie jest to sen. Pokręciłam głową, kilka razy mrugając.
- Co? - oblizałam spierzchnięte wargi, kalkulując w głowie jakie są szanse na tak realistyczny sen.
Tym bardziej, że już drugi raz dzisiaj słyszałam głos Hortona. Chłopaka, którego widziałam na oczy raptem dwa razy, a on dzwoni do mnie w środku nocy. Przecież ja nawet go nie znam. Dlaczego myśli, że jestem skłonna opuścić dom o takiej porze na jego zawołanie?
- Nie mamy dużo czasu. Chodzi o Jake'a, więc bądź tak miła i podaj mi adres - jego głos był coraz bardziej zirytowany, co irytowało i mnie.
I jakim cudem to on był tym zdenerwowanym, skoro to nie jego wyrwała ze snu tępa i wkurzająca istota. Gdyby nie to, że wspomniał o Jake'u pewnie już dawno wyłączyłabym telefon i zakryła głowę poduszką, wracając do spania.
- Podjedź pod całodobowy na Woodward - powiedziałam, jednocześnie podnosząc się z łóżka.
Przysięgam, że zabiję Jake'a jeżeli zrobił coś głupiego. Mieli jechać razem z Vee na jakąś imprezę dlatego ostatecznie brunetka mnie nie odwiedziła. Jeśli coś się stało, to zdecydowanie będę się obwiniać że mnie tam nie było.
- Trzy minuty - warknął Nick, a później się rozłączył.
Szybko przebrałam poplamione dresy na czarne jeansy do których wcisnęłam swój telefon. Ubrałam także na szybko stanik i granatową bluzę z kapturem, ponieważ nie miałam pojęcia gdzie mógł teraz być Jake. Mój mózg jeszcze za bardzo nie kontaktował, ale nie miałam na to czasu. Po cichu zeszłam na dół kierując się prosto do garażu. Mechanizm drzwi był bardzo cichy, dlatego najbezpieczniej było tędy wyjść jak i wrócić. Mogłabym też wspiąć się przez balkon, ale wolałabym nie ryzykować odkąd jestem w półśnie.
Gdy już znalazłam się na zewnątrz, szybkim krokiem ruszyłam do tylnego wyjścia przez ogród, a później przeszłam na drugą stronę ulicy. Objęłam swoje ramiona, czując nagły chłód. Nienawidziłam tego uczucia, które zawsze towarzyszyło mi jak tylko wychodziłam spod ciepłej kołdry. Moje oczy zdecydowanie były opuchnięte i załzawione, ponieważ ciągle ziewałam. Czerwony szyld całodobowego małego sklepu był chyba na wykończeniu, ponieważ nieznośnie migał. Jednak to nie było to, co głównie przyciągało moją uwagę. Na parkingu stał długi czarny Chevrolet. Na masce pojazdu siedział Nick z kapturem na głowie i papierosem w dłoni. Brązowe kosmyki jego włosów wystawały spod czarnego materiału, podczas gdy chłopak pustym wzrokiem wpatrywał się w przestrzeń przed sobą. Jego twarz była skupiona, a czerwone światła szyldu oświetlały jego twarz raz lepiej raz gorzej.
- Spóźnienie - oznajmił zachrypniętym głosem, kiedy zatrzymałam się niedaleko niego.
Przewróciłam oczami, głośno wzdychając.
- Ciesz się, że w ogóle wyszłam. I nie radzę mnie denerwować, bo jestem w trybie mordercy kiedy ktoś wybudza mnie ze snu - mruknęłam pod nosem, obserwując jego twarz.
Jego brwi podniosły się do góry, a potem chłopak ostatni raz pociągnął z papierosa i wyrzucił go na brudny asfalt. Zeskoczył z maski samochodu i obrócił się w moją stronę. Jego twarz znacznie się rozluźniła i wyglądał na rozbawionego, co tylko bardziej mnie irytowało.
- Tak. Zawsze bałem się, że zostanę zamordowany przez królika - jego usta drgnęły w uśmiechu, na co delikatnie się skrzywiłam.
O czym on do cholery mówił?
Jego wzrok spoczął na mojej głowie, przez co moja ręka automatycznie tam powędrowała. I cholera, jak ja mogłam być taka głupia. Kiedy robiłam maseczkę założyłam na siebie tą głupią opaskę, żeby odgarnąć włosy z twarzy i kompletnie o niej zapomniałam. Zacisnęłam usta w wąską linię, a później zdjęłam z siebie uszy. Boże, jaką ja jestem idiotką.
- A nie mieliśmy przypadkiem gdzieś jechać? - burknęłam, podchodząc do strony pasażera z uniesioną głową.
Nick kpiąco się zaśmiał, a później sam znalazł się po drugiej stronie samochodu. Wsiedliśmy do pojazdu w tym samym czasie. Zapięłam pasy bezpieczeństwa, a potem ułożyłam na kolanach swoją opaskę, przeklinając ją w głowie. W samochodzie pachniało skórą, jabłkami i drogą wodą kolońską. Poprawiałam swoje blond włosy kiedy chłopak odpalił silnik. Czułam się trochę niekomfortowo siedząc w ciszy obok chłopaka którego ledwo znałam.
I wtedy jego ręka mignęła mi obok mojej głowy, przez co lekko się wzdrygnęłam. Nick położył ją na zagłówku mojego siedzenia, a ja skarciłam się w myślach za tą durną reakcje. Brunet nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, który szybko przerwałam odchrząkując. Jego brązowe tęczówki uważnie wpatrywały się teraz w tylną szybę samochodu, ponieważ wyjeżdżał tyłem z miejsca parkingowego. Przełknęłam ślinę czując jak zasycha mi w gardle. Absolutnie uwielbiałam kiedy faceci robili tę rzecz z ręką podczas cofania i nic nie mogę poradzić na to dziwne uczucie w moim brzuchu. Jestem tylko człowiekiem.
- Więc gdzie tak właściwie jest Jake i co tym razem zrobił? - zapytałam, przerywając ciszę.
- Kto? - chłopak zmarszczył brwi, a jego dłoń powędrowała z powrotem na kierownicę.
Moja głowa gwałtownie obróciła się w jego stronę, kiedy wydawał się zdezorientowany. Jednak dwie sekundy później, jego twarz się zrelaksowała.
- A no tak - pokiwał powoli głową. - Powiedziałem ci, że chodzi o Jake'a. Cóż, nie do końca o to mi chodziło - oznajmił zblazowanym tonem, a moje usta rozchyliły się w szoku.
Moje serce lekko przyspieszyło swoje bicie, ponieważ właśnie siedziałam w jednym aucie z chłopakiem którego nie znałam, a on z każdą sekundą oddalał się od znanej mi okolicy.
- Słucham? - powiedziałam niepewnym tonem, ponieważ nie wiedziałam czy powinnam się bać czy wystarczy zwykłe wkurzenie.
Kaptur już dawno opadł z jego głowy, odsłaniając ciemne włosy które układały się w swój własny sposób. Jego gęste rzęsy opadały powoli w dół, aby zaraz znów się podnieść. Zauważyłam także, że żuł gumę ponieważ delikatnie poruszał żuchwą przy czym jego kości policzkowe i szczęka stawały się bardziej wyraźne. Tam u góry chyba mocno się postarali, aby ten tutaj tak wyglądał.
- Wyluzuj - mruknął pod nosem. - Z naszej dwójki to nie ja jestem tym, który jest w trybie mordercy, Lola.
Jego skupiona twarz obserwowała drogę, ale na jego ustach i tak zakręcił się uśmieszek chociaż nie pozostał tam dłużej niż na sekundę. Parsknęłam krótko na jego nawiązanie do bajki Królika Bugsa, mocniej wbijając się w skórzany fotel ze skrzyżowanymi na brzuchu rękami. Wyglądałam pewnie jak oburzona pięciolatka, ale miałam to gdzieś.
- Gdzie w takim razie jedziemy? - zapytałam, poddając się.
Jak wcześniej byłam senna, tak teraz czułam się lekko nabuzowana energią. Nigdy nie ogarnę zmian mojego organizmu.
- Do mojego mieszkania - odparł zwyczajnie, a ja postanowiłam tego nie skomentować.
Resztę drogi przebyliśmy w kompletnej ciszy. Albo mi się wydawało, albo chłopak obok mnie był nieco spięty jakby czymś się denerwował. Szczerze mówiąc, ciężko było cokolwiek z niego wyczytać bo jego twarz była wręcz pozbawiona emocji. Powoli wysiadłam z samochodu zatrzaskując za sobą drzwi. Kamienica wydawała się raczej spokojna, ale w Atlancie wszystko jest możliwe więc lepiej nie będę wyciągać wniosków. Nick szybko stawiał kroki i na prawdę ciężko było mi wyrównać z nim chód, dlatego całą drogę widziałam jedynie jego plecy. Najgorsza była droga po schodach. Nienawidzę schodów.
Włożyłam dłonie do kieszeni swojej bluzy, czekając aż chłopak otworzy drzwi. Wpuścił mnie do środka, a potem zamknął za nami drewnianą płytę. Obróciłam się w jego stronę unosząc lekko swoje ramiona, które zaraz opuściłam.
- Więc? - zapytałam, oblizując spierzchnięte wargi. - Co tutaj robimy?
Brunet przetarł zmęczoną twarz dłońmi, a sygnet na wskazującym palcu jego prawej dłoni lekko błysnął od światła na korytarzu. Gdyby nie to oświetlenie, nie byłabym w stanie zauważyć jak bardzo był wyczerpany. Jego oczy były lekko zapuchnięte i czerwone, a włosy roztrzepane. Jego grdyka poruszyła się gdy przełykał ślinę, a później spojrzał w moje oczy.
- Wczoraj pomogłaś Annie się pozbierać - oznajmił, a ja skinęłam głową.
- Tak na prawdę nie zrobiłam dużo. Raczej powinieneś dziękować środkom na uspokojenie - wzruszyłam ramionami utrzymując z nim kontakt wzrokowy.
Nie za bardzo rozumiałam do czego zmierzał.
- Nie jestem tego taki pewny, bo dzisiaj nie pomogły - teraz jego oczy skierowały się na drzwi po naszej prawej stronie.
Obserwowałam go jeszcze chwilę, przyswajając do siebie wszystkie informacje. W końcu i moje spojrzenie zatrzymało się tam gdzie jego. Podeszłam do drzwi i delikatnie nacisnęłam klamkę, pociągając je w swoją stronę. Widok jaki tam zastałam nie był ani trochę przyjemny. W dużej białej wannie siedziała brązowowłosa dziewczyna. Jej włosy jak i ubrania były całkowicie przemoczone. Makijaż rozmazywał się po jej twarzy, a ręce kurczowo przyciągały do siebie kolana. Zaczerpnęłam mocno powietrza w końcu stawiając pierwsze kroki w jej stronę. Dziewczyna powoli przekręciła głowę w moją stronę.
- Hej - mój głos prawie stał się szeptem.
Nie miałam pojęcia co powinnam robić. Moje ciało było dosłownie sparaliżowane. Wpatrywałam się w jej twarz, nie do końca wiedząc co zrobić. Dlaczego do kurwy znalazłam się w takiej sytuacji?
Spojrzałam na skupioną twarz Hortona, który zdecydował się na mnie nie patrzeć. Bardzo sprytnie. Wprowadził mnie na mine i zachowuje się jak największy idiota. Wiedziałam że czuje, jak na niego patrzę dlatego upewniłam się że mój ostry wzrok dotarł do każdej jednej komórki jego ciała, zanim w końcu zmusiłam swoje ciało do ruchu.
Usiadłam na rogu wanny, posyłając dziewczynie delikatny uśmiech. Patrzyła się na mnie, ale nie była w stanie nic powiedzieć. Widziałam tylko jak jej usta się otwierają i zamykają. Każde przełknięcie śliny sprawiało jej ból, więc prawdopodobnie była na skraju wybuchu.
- Nic nie mów - pokręciłam głową. - Zaraz to naprawimy.
Tylko kurwa jak?
Annie pokiwała głową w zrozumieniu, opierając brodę na swoich kolanach. Wytarłam spocone dłonie w swoje jeansy i założyłam kosmyki włosów za uszy. Co ja do cholery miałam zrobić? Jak mój mózg po wyrwaniu ze snu był uśpiony, tak teraz działał na najszybszych obrotach aby tylko wpaść na jakieś rozwiązanie. Spojrzałam w kierunku drzwi, w których progu stał Nick, obserwując nas. Miał skrzyżowane ręce, a palec wskazujący i kciuk jego prawej ręki delikatnie szczypały jego dolną wargę. Między jego ściągniętymi brwiami znajdowała się niewielka zmarszczka.
- Idź do kuchni i zrób herbaty, okej? Zaraz przyjdziemy - i chociaż nie byłam ani trochę pewna moich słów, starałam się brzmieć jak najbardziej wiarygodnie.
Wyszło mi to tak dobrze, że sama uwierzyłam we własne słowa. Cholera, czasami przerażam samą siebie.
Nick patrzył na mnie jeszcze przez kilka sekund, aż w końcu bez słowa zniknął z mojego pola widzenia i zamknął za sobą drzwi. Swoje zielone tęczówki utkwiłam w twarzy dziewczyny. Podwinęłam rękawy bluzy i włożyłam dłonie do wody, w której siedziała Annie. Była lodowata, na co lekko się wzdrygnęłam ponieważ nie do końca się tego spodziewałam. Palcami przetarłam jej policzki, aby zmyć z nich czarny tusz, który drażnił jej oczy.
- Znowu to zrobił, prawda? - mój głos był tak miękki jakbym rozmawiała z małym dzieckiem. - Było gorzej niż ostatnio?
Annie pokiwała głową, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Uśmiechnęłam się do niej smutno, obserwując jej twarz. Nie miałam pojęcia co robić, więc zrobiłam to co wychodziło mi najlepiej.
Zaczęłam gadać, bo tylko moja paplanina mogła coś zdziałać.
- Pokażesz mi? - zapytałam, a ona znów skinęła głową.
Powoli wyciągnęła rękę ze swojego bordowego swetra, ukazując mi swoje zasinione przedramię. Od samego nadgarstka do miejsca ponad łokciem malowały się żółte i fioletowe siniaki w kształcie odbitych palców. Śledziłam wzrokiem ich fakturę, a moja szczęka lekko się zacisnęła. Nie wyglądało to dobrze.
- Pewnie pokłóciliście się o ostatnią sytuację? I znów wszystko wymknęło się spod kontroli - znowu skinęła, a ja zauważyłam że przełknęła też ślinę. - Chciałaś się wyrwać, ale nie było łatwo?
Annie wzięła głęboki oddech, a jej twarz nieco się rozluźniła. Nie mogę uwierzyć, że moje gadanie faktycznie coś dawało.
- Jednak coś mi mówi, że zwinnie udało ci się uciec. Czyżbyś celowała poniżej pasa? - moja brew lekko się uniosła, a kącik ust Annie delikatnie uniósł się ku górze.
Pokiwałam głową, krzyżując ręce na brzuchu.
- Pewnie bolałoby cię teraz kolano, gdyby nie to że nie było tam nic poza powietrzem - poruszyłam zabawnie brwią, tymi słowami i gestem osiągając swój sukces ponieważ zaraz od ścian odbił się jej cichy śmiech.
Krótki, ale śmiech.
- Nawet nie masz pojęcia - powiedziała zachrypniętym głosem, przez co i ja się zaśmiałam
- Wiesz, niektórzy faceci używają siły żeby zasłonić fakt, że nic innego poza nią nie mają do zaoferowania - wstałam z wanny i spuściłam rękawy swojego ubrania. - Przyniosę ci coś do przebrania bo zamarzniesz. Twój brat niewolnik już robi nam ciepłą herbatę. Musisz się rozgrzać żeby być w formie na zaplanowanie zemsty.
Dziewczyna znów się roześmiała, przez co zrobiło mi się cieplej na sercu. Byłam z siebie w tym momencie cholernie dumna, ale jednocześnie byłam w cholernym szoku bo za nic na świecie nie spodziewałabym się, że zadziała rozmowa. Złapałam już za klamkę, kiedy zatrzymał mnie jej głos.
- Jak to zrobiłaś? - zapytała. - Nick też ze mną rozmawiał, ale nie potrafiłam wykrztusić z siebie ani słowa.
Zamknęłam na moment oczy, korzystając z faktu że nie widzi mojej twarzy. Przełknęłam ślinę, powoli zyskując kontrolę nad swoimi myślami które przez to pytanie nieco się rozszalały. W końcu obróciłam się na moment w jej stronę, posyłając jej uśmiech.
- To proste. Kiedy człowiek płacze, nie potrafi nic z siebie wykrztusić. Dlatego starałam się mówić to, co ty chciałabyś powiedzieć na głos ale nie byłaś w stanie. Przez to było ci lżej, bo ktoś już wyjaśnił wszystko za ciebie i nie musiałaś walczyć z własnym gardłem - stwierdziłam, a na twarzy dziewczyny stopniowo malowało się zrozumienie. - Gdyby nie to, że ze względu na naszą ostatnią przygodę mogłam wysnuć wnioski, prawdopodobnie też nie byłabym w stanie cię uspokoić.
Annie głośno westchnęła, powoli wychodząc z wanny dlatego opuściłam łazienkę i bez zbędnych ceregieli weszłam do sypialni Nicka. Rozgościłam się i wyjęłam z jego dużej czarnej szafy bluzę i dresy, a potem wróciłam do pomieszczenia w którym była brunetka. Po podaniu jej rzeczy zostawiłam ją samą aby na spokojnie doprowadziła się do porządku. Wypuściłam głośno powietrze z płuc i skierowałam się do kuchni, gdzie zastałam bruneta. Wyciągał właśnie torebki z herbatą z kubków i wrzucał je do kosza.
- Słodzę dwie łyżeczki. I najlepiej jakbyś miał cytrynę, bo bez niej to ścierwo nie jest takie dobre - powiedziałam znudzonym głosem, podchodząc w jego kierunku.
Chłopak posłał mi spojrzenie, kiedy siadałam na blacie niedaleko niego. Widziałam jak jego szczęka drgała i byłam niemal pewna, że chciał zapytać o Annie ale nie był pewny jak się za to zabrać.
- Odebrało ci mowę? - starałam się naśladować jego głos, kiedy wypowiadał do mnie te same słowa jakieś dwadzieścia cztery godziny temu.
Chłopak lekko przekręcił głowę w bok, cmokając językiem. Rzucił delikatnie łyżeczkę na blat obok kubka, a potem jego brązowe tęczówki wylądowały na mojej twarzy. Jego spojrzenie mogłoby w tym momencie zamienić kogoś w posąg, ale na mnie to nie działało. Nie, kiedy wiedziałam że gdzieś w głębi tej swojej aroganckiej postawy był mi wdzięczny. Poza tym nie był na dobrej pozycji żeby zgrywać dupka, ponieważ mu pomogłam.
- Stąpasz po cienkim lodzie, wiesz? - zapytał, powoli podchodząc w moją stronę.
- Wisisz mi przysługę - odparłam zadowolona. - W sumie, można powiedzieć że nawet dwie.
Uśmiechnęłam się do niego sztucznie, kiedy to coraz bardziej się zbliżał ani na chwilę nie przerywając ze mną kontaktu wzrokowego. W końcu zatrzymał się tuż na przeciw mnie, a jego nogi prawie dotykały moich kolan. Zapach jego wody kolońskiej mile podrażnił moje nozdrza, kiedy nachylił się w moją stronę. Mimo tego że siedziałam na wysokim blacie, on wciąż nade mną górował. Umieścił swoje dłonie na płycie po moich bokach, zamykając mnie w pułapce. Zacisnęłam palce na kantach blatu, ale wciąż trzymałam głowę hardo uniesioną ku górze. Okej, tego się nie spodziewałam. Czy on wie co to są granice?
Jestem w szoku, że nie spanikowałam. Na prawdę nie wiem skąd we mnie tyle odwagi, tym bardziej że wcale odważnie się nie czułam. Moje ciało robiło się coraz bardziej wiotkie ponieważ jego przystojna twarz była zdecydowanie zbyt blisko mojej. Wszystko wydawało mi się być snem, ale nie chciałam się jeszcze budzić.
- Z chęcią się odwdzięczę - poczułam jego gorący oddech na swojej skórze.
Oficjalnie zwariowałam. Przecież ja go do cholery nie znam.
I wtedy jego oczy zjechały na moje wargi. Obserwując je, zwilżył językiem swoje różowe usta. Przełknęłam ślinę obserwując jego poczynania. Jego brązowe tęczówki powróciły spojrzeniem do moich zielonych, a potem na jego twarzy pojawił się arogancki uśmieszek tym samym prezentując dołeczek w jego policzku. Chryste, tego było już za wiele. Ułożyłam swoją dłoń na jego torsie, lekko popychając chłopaka do tyłu.
- Lepiej zajmij się herbatą - poleciłam, zeskakując z blatu.
Wyminęłam go na miękkich nogach poprawiając włosy i jakby nigdy nic ruszyłam w kierunku czarnej kanapy, na której zaraz wygodnie się usadowiłam. Dosłownie sekundę później usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, a zaraz moim oczom ukazała się Annie. Jej włosy już zaczynały schnąć, a ona sama wyglądała bardzo dobrze. Nawiązała kontakt wzrokowy ze swoim bratem, a ja obserwowałam ich rodzinny moment. Nick patrzył na nią z pozoru zimnym wzrokiem, ale było widać jak bardzo był zmartwiony. Jednak wciąż pozostawał stanowczy i twardy, ponieważ jak mniemam dziewczyna nie powiedziała mu co się działo. Skanował tęczówkami każdy milimetr jej twarzy, podczas gdy Annie nerwowo bawiła się palcami u dłoni.
- Dostanę dzisiaj tą herbatę? - zapytałam, ratując brunetkę z mało komfortowej sytuacji.
Ich głowy skierowały się teraz na mnie. Uniosłam brew i głośno westchnęłam, wyraźnie zaznaczając swoje zniecierpliwienie. Nick zacisnął szczękę, natomiast Annie z małym uśmiechem na ustach zajęła miejsce obok mnie. Brunet już zaraz pojawił się tuż przy nas, kładąc dwa kubki na szklanym stoliku. Sięgnęłam po ten, w którym mogłam dostrzec wielki plasterek cytryny i z uśmiechem satysfakcji zanurzyłam usta w herbacie. Za to Horton wyglądał jakby miał zaraz coś rozwalić. Siedział w fotelu po mojej prawej stronie, który wcześniej trochę obrócił aby siedzieć bardziej przodem do kanapy i tym samym do nas.
- Jak się czujesz? - jego głos wypełnił pomieszczenie.
- W sumie dobrze, dziękuję - powiedziałam doskonale zdając sobie sprawę, że nie mówił do mnie.
Spojrzał na mnie z mordem w oczach, a ja widząc jego reakcję uniosłam dłoń w obronnym geście i znów zanurzyłam wargi w napoju, upijając łyk co Annie skomentowała krótkim parsknięciem.
- Jest dobrze - odchrząknęła, owijając palce wokół kubka herbatą. - Więc, Sloane. Jakim cudem ten przygłup cię tutaj ściągnął?
Brunetka zwinnie zmieniła temat, uciekając od bacznego spojrzenia swojego brata. Moje myśli natychmiast powędrowały do jego brudnego zagrania.
- Powiedział, że w zamian będzie mi malował paznokcie u stóp przez miesiąc, więc myślę sobie, czemu nie? - wzruszyłam ramionami, nie zaszczycając go swoim spojrzeniem ani na sekundę.
- Tak, to brzmi jak on - brunetka wydęła lekko wargi i zaczęła kiwać głową podłapując moje myślenie.
Kątem oka widziałam jak niespokojnie się poruszył, przekręcając głowę w bok z zaciśniętą szczęką. Boże, byłam z siebie taka zadowolona.
Po wypiciu herbaty Annie oznajmiła że musi się położyć, a ja w pełni się z nią zgadzałam. Sama byłam już zmęczona i nie marzyłam o niczym innym jak o powrocie do mojego łóżka. Podniosłam się z kanapy głośno ziewając i przeciągając się jak kot zaraz po tym kiedy dziewczyna opuściła salon. Obróciłam się powoli w stronę Nick'a, który wyjął już z kieszeni kluczyki od samochodu. Bez zbędnych ceregieli obydwoje ruszyliśmy do wyjścia.
- Czekam na podziękowania - odezwałam się, kiedy zatrzymaliśmy się już przy samochodzie.
Brunet posłał mi pełne politowania spojrzenie, otwierając swoje drzwi. Tak, on zdecydowanie był tym typem który nie potrafi prosić, dziękować i przepraszać. Boże, że tacy ludzie jeszcze stąpali po Ziemi.
- Okej, w takim razie jak jutro będziesz do mnie jechał to kup czerwony lakier do paznokci - oznajmiłam po zajęciu miejsca w samochodzie.
- Nie jesteś zabawna - westchnął, odpalając samochód.
Oczywiście, że jestem.
Ułożyłam się wygodniej w fotelu, wlepiając swój wzrok za okno. Czułam się strasznie dziwnie i sama do końca nie potrafiłam stwierdzić, czy było to dobre czy nie. W mojej głowie panował chaos, a ja nie potrafiłam w żaden sposób go poukładać. Dlatego zrobiłam to, co zawsze.
Zwyczajnie dałam się mu pochłonąć.
*
NOTE
I jak tam humorki? Mam nadzieje że macie dobre wakaje i odpoczniecie sobie od wszystkiego co trzeba.
Do następnego!
xx. B
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro