28. Podziwiam widoki.
Patrzyłam na swoje odbicie stojąc przed łazienkowym lustrem jednocześnie próbując połapać się we własnych myślach. Moje mocno wyprostowane włosy kaskadami opadały na ramiona oraz plecy. Sukienka która opinała moje ciało była od jednego z najlepszych projektantów na świecie, ale ja wcale nie czułam się jak milion dolarów. Parsknęłam krótko śmiechem, mentalnie przyklaskując tej ironii. Na zewnątrz wyglądałam dobrze. Cholera, ledwo poznawałam samą siebie co było miłą odmianą dla moich codziennych kompleksów. Jednak wewnątrz czułam się paskudnie. Byłam w jednym ze swoich stanów lękowych, odczuwając nieprzyjemny dyskomfort w brzuchu oraz płucach. Wszystkie najgorsze myśli odwiedziły moją głowę i uparcie chciały tam zostać. Moja dłoń lekko drżała kiedy przejeżdżałam błyszczykiem po swoich wargach, co sprawiło że z rozdrażnieniem rzuciłam kosmetykiem o łazienkowy blat gdy tylko go zakręciłam. Oparłam dłonie na marmurowej posadzce, biorąc głęboki oddech.
- Dlaczego musisz tak przesadzać? - powiedziałam do własnego odbicia, a irytacja związana z reakcjami mojego ciała zaczęła przejmować kontrolę.
Moje nogi, ręce i dekolt były kompletnie odkryte zważając na wybraną kreację, przez co nie mogłam pokusić się o jakikolwiek akt przywrócenia się do rzeczywistości. Ból czyni cię człowiekiem. To było to, co powtarzałam w głowie jak mantrę inspirując się jednym z seriali jakie obejrzałam. Dlatego zawsze wbijałam paznokcie w swoją skórę, lub starałam się jakoś wysłać bodźce do mojego mózgu który szalał i starał się wyeliminować moją kontrolę. Dopiero kiedy odczuwałam ten niegroźny ból zdawałam sobie sprawę, że przecież nic mi się nie działo a jedyną krzywdę robiłam sobie ja sama. Oczywiście ta metoda nie działała na dłuższą metę, ale mimo wszystko wciąż starałam się tak walczyć ze swoimi problemami. Czasem pomagało, a czasem nie.
Jakby było mało problemów, Jefferson musiał wspomnieć o tym iż Josh i ja byliśmy parą. Wiem, że był to fakt a ja sama się tego nie wstydziłam. W końcu kiedyś nasza relacja nie była najgorsza, a mi wydawało się iż byłam najszczęśliwszą nastolatką na całej planecie. Oczywiście to uczucie nie potrwało dłużej niż trzy tygodnie, po których Brooks zaczął pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Jego agresję, skłonność do rękoczynów oraz nadmierną kontrolę. Niektórzy uważali go za zaborczego chłopaka co było w jakimś sensie cechą pozytywną, ponieważ jak sądzili odzwierciedlało to uczucia jakimi mnie darzył. Jednak ja nie nazwałabym tego zaborczością czy zazdrością. On po prostu pragnął abym była jego prywatną marionetką, która była w stanie zrobić dla niego wszystko czego tylko zechciał. I tak też było. Udało mu się. Nie miałam własnego zdania, musiałam zawsze polegać tylko na nim a kiedy chciałam gdzieś wyjść lub coś porobić, to musiałam najpierw przedyskutować to właśnie z nim. Jeśli tego nie robiłam, to musiałam ponieść konsekwencje. Można by zapytać, dlaczego z nim nie zerwałam jak tylko zaczął tak okrutnie mnie traktować ale odpowiedź była bajecznie prosta. Bałam się. Josh był najbardziej nieprzewidywalną osobą jaką wtedy znałam. A poza tym, to nie tak że nie próbowałam się od niego uwolnić. Poddałam się po trzech próbach, które zrujnował tak samo jak zrujnował mnie. Potem zaczął się nudzić, a ja nie byłam jedyną dziewczyną na świecie. Sypiał z wieloma pod koniec naszego związku, aby potem wyjechać do San Francisco twierdząc iż byłam nudna i zwyczajna. A on przecież zasługiwał na więcej.
Wszystko co przeszłam będąc jego dziewczyną do dzisiaj wysysało ze mnie energię i wprawiało mnie w stany lękowe, a momentami nawet depresyjne. Albo się bałam, albo czułam się jak śmieć. Nie byłam gotowa aby otwarcie rozmawiać o tym jak to wszystko na mnie oddziaływało i jak nadal oddziałuje. To nie tak, że byłam chodzącym wrakiem i w każdej chwili mogłam się rozpaść. Ale gdy tylko opowiedziałabym komuś kawałek swojej historii, to właśnie tak byłabym postrzegana. Do tej pory nikt nie miał pojęcia co tak właściwie się między nami działo. Dopiero ostatnio powiedziałam odrobinę Vee i Jake'owi, ale i tak było to mocno okrojone. A teraz Nicholas wiedział, co łączyło mnie i Josha. I dlaczego mnie to przerażało? Bo jak nikt z moich przyjaciół nie znał go na tyle aby wywnioskować lub domyślić się jakim Brooks był człowiekiem, tak Horton mógł to zrobić. Przynależność do Rooks i wiele wspólnych interakcji z pewnością dało mu duży wgląd na osobowość mojego byłego chłopaka. Poza tym wiedział, co Josh zrobił jego siostrze. Był świadomy jakie blizny i rany zarówno na zewnątrz i wewnątrz ten psychopata był w stanie zostawić.
I to było w tym wszystkim najgorsze.
Nicholas Horton niczym kamień szlachetny odznaczał się swoją wartością i wyróżniał na tle pozostałych. Natknięcie się na kogoś takiego jak on było rzadkością, a jednocześnie zaszczytem. Co prawda wkurzał mnie jak jasna cholera i czasami tak samo mocno raniły mnie słowa jakie wypowiadał, ale i tak nie mogłam nic poradzić na to iż darzyłam go sympatią. Przyzwyczaiłam się do tego, że zawsze był. Zawsze gdzieś go spotykałam czy to przypadkiem, czy nie. Potrafił mnie rozbawić i wyprowadzić z równowagi, ale przede wszystkim czułam się przy nim żywa. W jego towarzystwie zapominałam o wszystkim, ponieważ nie miałam czasu aby chociażby na moment odbiec myślami od jego osoby. To nie było możliwe. Był otchłanią do której wpadłam, a towarzysząca mi w drodze do upadku adrenalina była uzależniająca. Cokolwiek między nami było, podobało mi się. Nawet jeśli nie do końca to rozumiałam. Był jedyną osobą która nie znała mojej przeszłości, co sprawiało iż nie czułam się osądzana. Wiedziałam, że nie zapyta o nic z czym nie czułam się komfortowo. Nie miał także miejsca zaczepienia, aby stwierdzić iż pewne moje zachowania różniły się od tych jakie przejawiałam dawniej. I to było dobre. Ale teraz? Teraz wszystko mogło się posypać ponieważ ten jeden szczegół który dzisiaj poznał stanowił wielki kawał mojej przeszłości, a także tego kim się stałam.
A co miałam zamiar zrobić? Oczywiście nadal grać. Bagatelizować problemy, ignorować uczucia. Sprawiać wrażenie kompletnie niewzruszonej. W tym byłam ekspertem.
Potrząsnęłam głową, odsuwając się od chłodnej posadzki. Musiałam odpocząć od zalewających moją głowę myśli. Założyłam kosmyki włosów za uszy a potem wróciłam do sypialni gdzie zabrałam się za ubieranie szpilek. Uporanie się z perfekcyjnym wiązaniem było prawdziwym utrapieniem, ale poradziłam sobie dosyć dobrze. Wiedziałam, że Horton mógł zapukać do moich drzwi w każdej sekundzie odkąd oznajmił iż będzie towarzyszyć mi na bankiecie. Jego nagła decyzja uratowała mi tyłek i byłam mu za to bardziej niż wdzięczna. Jednak czułam się trochę dziwnie, bojąc się iż zainterweniował ponieważ czuł iż nie ma wyjścia. Nie byliśmy na najlepszych stosunkach, a on dopiero co dowiedział się o Joshu. Miałam nieodparte wrażenie iż zrobił to głównie dlatego aby odizolować mnie od Brooksa, a nie dlatego że zwyczajnie chciałby mi towarzyszyć. Jest to okropna myśl, która będzie mnie dręczyć prawdopodobnie cały wieczór.
Wzięłam głęboki oddech, a potem zabrałam torebkę z komody na której wcześniej ją położyłam i ruszyłam do drzwi. Skoro byłam już gotowa, to nie było sensu przedłużać tego co nieuniknione. Gdy tylko otworzyłam drewnianą płytę zaciągnęłam się powietrzem, a moje wargi mimowolnie się rozchyliły. Zapach kawy, papierosów oraz drogich perfum zawładnął moim umysłem i zanim mogłam sformułować jakiekolwiek zdanie moje tęczówki przeskanowały jego sylwetkę. Nicholas ubrany był w czarne garniturowe spodnie, białą koszulę której trzy guziki były odpięte oraz czarną marynarkę. Co prawda podziwiać mogłam go nawet w jeansach i koszulce, ale jego elegancka odsłona chyba zawsze będzie działać na mnie z potrojoną siłą. Twarz bruneta jak zwykle była bez skazy, a włosy układały się tak samo jak zwykle. Poły marynarki wykonane miał z satynowego materiału, co tylko dodawało mu uroku. Stał na tyle blisko drzwi iż mogłam się domyślić, że był o krok od tego aby w nie zapukać. Szczęka Hortona nabrała nagle wyrazu, a jego czekoladowe tęczówki zdawały się zapamiętywać każdy centymetr mojego ciała. W końcu nasze spojrzenia się spotkały, a ja mogłabym przysiąc iż poczułam coś na wzór porażenia prądem kiedy tak na mnie patrzył. Staliśmy w ciszy dobre dwie minuty, nie marnując czasu aby przyjrzeć się sobie nawzajem.
W końcu zdecydowałam się poruszyć, wychodząc bardziej na korytarz aby zamknąć za sobą drzwi. Nicholas odchrząknął, odsuwając się o krok aby dać mi więcej miejsca. Ruszyliśmy razem do windy, a potem wskazał ręką na znak abym weszła jako pierwsza.
- Dziękuję - skinęłam wdzięcznie głową, wchodząc do wnętrza a Nick zaraz za mną.
- Nie ma potrzeby dziękować - odparł, a jego głowa obróciła się w moją stronę.
Moje oczy szybko odnalazły te jego, a kiedy kącik jego ust wygiął się w tym charakterystycznym dla niego uśmiechu od razu poczułam się lepiej. To było dla mnie jak sygnał, czy tez utwierdzenie w tym, że było między nami dobrze. Ulga jaka ogarnęła moje ciało była tak przyjemna, że aż coś ścisnęło się w mojej klatce piersiowej. Jego wzrok znów zmierzył moje ciało, czego nawet nie fatygował się ukryć. Odchrząknęłam cicho, unosząc w zaciekawieniu brew kiedy jego spojrzenie ulokowało się w moich tęczówkach. Wyczytał z mojej twarzy nieme pytanie a zaraz przejechał dłonią po swojej brodzie.
- Podziwiam widoki - zwilżył wargi językiem, wsuwając dłonie do kieszeni swoich spodni.
- Ah - odchyliłam głowę do tyłu w zrozumieniu, udając że jego słowa wcale nie miały na mnie żadnego efektu. - I jak się podobają?
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, co sprawiło że i ja się uśmiechnęłam. Ale moje wargi szybko wróciły do naturalnej postaci, kiedy kolejne słowa opuściły jego usta.
- Wystarczająco, żeby upaść dla nich na kolana i właściwie się nimi zająć - głos Hortona był lekko zachrypnięty i obniżył się o skalę, podczas gdy ja stanęłam jak wryta. - Ale to byłoby niestosowne. Tym bardziej że za moment nie będziemy już sami, a ja nie lubię widowni.
Z trudem przełknęłam ślinę, wciąż patrząc w jego urzekające mnie w każdy sposób tęczówki. Nie była to odpowiedź jakiej mogłabym się spodziewać, ale była taką której z pewnością nie zapomnę. Atmosfera między nami zgęstniała, a moja klatka piersiowa zdawała się coraz bardziej mi ciążyć. A potem winda wydała charakterystyczny dla siebie dźwięk, co sprawiło że oderwaliśmy od siebie oczy.
- O, jesteście. Całe szczęście, już się bałam że się spóźnimy znając tendencje Sloane - moja matka weszła do środka w towarzystwie Mavericka, Jeffersona oraz Josha co sprawiło iż musieliśmy zrobić im więcej miejsca.
Ona również ubrana była bardzo elegancko, a jej srebrna kreacja sięgała do samej ziemi lekko połyskując w świetle. Pozostali mężczyźni ubrani byli w czarne garnitury, a Josh w ciemno-granatowy.
- Spóźnić się? Nie śmiałabym - umieściłam dłoń na klatce piersiowej, a moja mama posłała mi przez ramie spojrzenie które o dziwo nie wyrażało złości czy irytacji.
No moje nieszczęście Josh stanął po mojej prawej stronie a kilka sekund później jego twarz przybliżyła się do mojej kiedy dorośli zaczęli rozmawiać.
- Chętnie zobaczyłbym cię bez tej sukienki - jego oddech na mojej skórze sprawił iż przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze, a moja głowa lekko odsunęła się w bok.
Nie byłam przyzwyczajona do naszych interakcji odkąd się rozstaliśmy. Do tej pory widzieliśmy się zaledwie kilka razy, a rozmawialiśmy nawet mniej. Spojrzałam na blondyna posyłając mu najbardziej zniesmaczone spojrzenie na jakie było mnie stać.
- Mów tak dalej to zaraz zwrócę śniadanie - mruknęłam, na co zacisnął szczękę.
W tym samym momencie poczułam jak dłoń Hortona zaciska się na moim biodrze za które pociągnął mnie do siebie. Coś ciepłego rozlało się w moim wnętrzu kiedy uniosłam wzrok na jego twarz. Patrzył ostrzegawczo na stojącego obok nas blondyna, co kontynuował do momentu aż musieliśmy wyjść z windy. I nie mogłam nic poradzić na to, jak bardzo mi się to podobało. Właściwie, to Nicholas przez całą drogę do lokalu trzymał mnie blisko siebie. Nie zabrakło też szarmanckich gestów z jego strony, które sprawiały że miękły mi kolana. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo mnie to kręciło. Może dlatego, że w dzisiejszym świecie mężczyźni raczej zapominali o kulturze względem kobiet. Atmosfera jaka między nami panowała była tak wyrafinowana i jednocześnie seksowna, że doprowadzało mnie to do szaleństwa. Jednak najbardziej cieszyłam się, że między nami wszystko było dobrze. Potrzebowałam tego chociaż na czas wyjazdu i jestem pewna że Nicholas o tym wiedział. Być może sam tego potrzebował. Jednak słowa które zostały wypowiedziane tamtej nocy z pewnością w końcu nas dogonią.
Gdy wysiadałam z limuzyny Horton zasłonił mnie całym swoim ciałem za co byłam mu wdzięczna, ponieważ moja sukienka była na prawdę krótka. Zaoferował także swoją dłoń, która pomogła mi wyjść z pojazdu prosto na długi czerwony dywan prowadzący do lokalu. To wszystko zaczęło stawać się coraz bardziej realne, jak i nierealne. Wiedziałam iż nadchodził moment w którym stanę się oficjalnym członkiem Rooks, jednak nie spodziewałam się tak wielkiego bogactwa jakie temu towarzyszyło. Nawet nie chcę wiedzieć ile moja matka zapłaciła za mój makijaż, fryzurę i sukienkę. Nie wspominając już o tym miejscu. ExC Rio cieszyło się wielką popularnością, a więc z pewnością także i wysoko się ceniło.
- Gotowa? - zapytał Nick, wystawiając w moją stronę swoje ramię.
- Nie - odparłam, łapiąc się wygodnie jego kończyny.
Ruszyliśmy wzdłuż czerwonego dywanu tuż za moją matką i jego ojcem. Im bliżej drzwi byliśmy tym bardziej się stresowałam. W końcu nie wiedziałam czego spodziewać się za drzwiami. Gdy tylko moim oczom ukazało się wnętrze, miałam wrażenie iż to wszystko było pieprzonym snem. Lewa strona ogromnej sali wypełniona była czarnymi oraz białymi różami. Były wszędzie. Usłany nimi był nawet ogromny fragment ściany, co wyglądało tak cholernie pięknie. Było tam mnóstwo srebrzystych stołów oraz krzeseł, które zajęte były przez rozmawiających gości. Po drugiej stronie znajdował się bar oraz loże oświetlane przez granatowe światło. Z sufitu zwisały biało-niebieskie malunki a podobny wzór zdobił także część podłogi. W tle grała spokojna muzyka zagłuszana przez różnorodne głosy oraz dźwięk obijających się o siebie naczyń. Przełknęłam ciężko ślinę obserwując zapierające dech w piersiach wnętrze, podczas gdy Nicholas prowadził mnie do stolika tuż przy różanej ścianie. Dopiero kiedy przestałam zachwycać się widokami, zdałam sobie sprawę jak wiele spojrzeń się na mnie znajdowało. Ludzie przyglądali się z zaciekawieniem, podziwem, a niektórzy z grymasem na twarzy. Z każdą sekundą czułam się coraz bardziej jak zwierzę w klatce, co zaczynało sprawiać mi większy dyskomfort.
- Ah, Fabio! Musisz koniecznie poznać moją córkę - moja rodzicielka obróciła się w moją stronę aby przywołać mnie gestem ręki.
I tak się to zaczęło.
***
Przez dobre dwie godziny witałam się z obcymi ludźmi, a twarz bolała mnie od sztucznego uśmiechu. Miałam już serdecznie dość, a przede mną jeszcze dobre kilka godzin. Jedynym plusem było to, iż udało mi się skosztować kilku przystawek z owocami morza. Czułam się coraz bardziej zmęczona i marzyłam o papierosie, ale jak na razie nie mogłam wyjść. Za każdym razem kiedy o tym wspominałam moja matka posyłała mi niezadowolone spojrzenie, dlatego postanowiłam odpuścić.
- Proszę o uwagę - po sali rozbrzmiało subtelne stukanie sztućcem o kieliszek.
Moja rodzicielka stanęła na drobnym podeście ubierając swój najlepszy uśmiech. Obsługa w ekspresowym tempie podawała gościom szampana, podczas gdy ci zbierali się bliżej mojej mamy.
- Chciałam wam wszystkim podziękować za przybycie. Moja córka, Sloane, kończy dzisiaj dziewiętnaście lat co jak wiadomo jest wśród nas bardzo ważną liczbą - Katherine skinęła głową, a wiele osób jej przytaknęło. - Wznieśmy toast za moją piękną córkę - uniosła kieliszek do góry. - W imię węża Midgradu. Abyśmy zawsze rośli w siłę i potęgę tak jak on. Felicidades.
Nie miałam pojęcia co się działo i o czym ona mówiła, ale wszyscy zasalutowali i opróżnili swoje kieliszki więc zrobiłam to także ja.
- A teraz czas na zabawę! - z chwilą gdy moja rodzicielka wypowiedziała te słowa, na scenę obok niej pojawił się zespół muzyczny.
Odstawiłam swój kieliszek, czując się odrobinę lepiej. Poznanie odpowiednich ludzi oraz krótka przemowa mojej mamy zostały odhaczone, a więc pozostało tylko przebrnąć przez imprezę. A raczej aż przebrnąć przez imprezę.
W momencie kiedy rozbrzmiały pierwsze nuty piosenki Sway, przy moim boku pojawiło się trzech różnych mężczyzn prosząc o taniec. Nie miałam pojęcia co zrobić, wzrokiem skacząc od jednego do drugiego z rozchylonymi ustami. Było to tak surrealistyczne, iż nie miałam pojęcia co zrobić. Nigdy wcześniej nie znalazłam się w podobnej sytuacji. A potem poczułam za sobą czyjąś obecność. Dobrze znany mi zapach dotarł do moich nozdrzy.
- Wybaczcie panowie, ale Sloane ma już partnera - Nicholas objął moje ciało ramieniem, układając dłoń na moim biodrze.
Mężczyźni niechętnie pogodzili się ze swoim losem, odchodząc gdzieś wgłąb sali i mamrocząc niezrozumiane mi słowa pod nosem. Kiedy zniknęli już z mojego pola widzenia odetchnęłam z ulgą. Obróciłam się przodem do Hortona, poprawiając swoje włosy oraz posyłając mu wdzięczne spojrzenie.
- Dziękuję - popatrzyłam w jego oczy, zdając sobie sprawę iż nie widziałam go odkąd moja mama zaczęła przedstawiać mnie członkom Rooks.
Byłam pewna że brunet pojawił się u mojego boku aby pomóc mi wydostać się z tej niezręcznej sytuacji, jednak kiedy wyciągnął dłoń w moją stronę zapraszając mnie tym samym do tańca, dosłownie zabrakło mi słów.
- Mogę? - uśmiechnął się szarmancko, a jego brew wyzywająco drgnęła.
Moje wnętrze szalało pod wpływem jego magnetyzującego spojrzenia, którym z oddaniem mnie obdarzał. Niby od niechcenia przyjęłam jego dłoń, chociaż trochę zdradził mnie uśmiech. Podążyłam razem z nim na sam środek parkietu czując jak motyle maltretują moje w wnętrzności. Czułam na sobie wiele ciekawskich spojrzeń, ale miałam to kompletnie w poważaniu ponieważ właśnie miałam tańczyć z Nicholasem. Zadarłam głowę do góry emanując pewnością siebie kiedy nasze tęczówki znów się spotkały. Nie mogłam pozwolić mu zobaczyć jaki miał na mnie wpływ.
When marimba rhythms start to play
Dance with me, make me sway
Pierwsze słowa piosenki wypełniły salę, tym samym budząc we mnie coś obcego. Jej wersja była nieco wolniejsza niż oryginał, a to jak Nick przyciągnął mnie do siebie tylko dolewało oliwy do ognia. Jego oczy utkwione były prosto w moich, a ja odpowiadałam mu tym samym. Żadne z nas nie przerywało kontaktu wzrokowego, kiedy zaczęliśmy się poruszać.
Like a lazy ocean hugs the shore
Hold me close, sway me more
Palce Hortona mocniej zacisnęły się na moim ciele, a ja przekręciłam lekko głowę w bok kiedy nasze nosy niemal się stykały. Wtedy brunet zdecydował się mną zakręcić, abym zaraz znów znalazła się tuż przy jego torsie.
- Nie pomyślałabym, że kiedyś zobaczę jak tańczysz - mruknęłam zaczepnie do jego ucha, od razu powracając do kontaktu wzrokowego.
- Cóż, mam wiele ukrytych talentów - oznajmił, a jego oczy na milisekundę spoczęły na moich ustach.
- Ah tak? - mój paznokieć delikatnie zahaczył o kołnierz jego koszuli i marynarki.
When we dance, you have a way with me
Stay with me, sway with me
Nie odpowiedział, ale za to jego dłonie nagle mocniej złapały moje ciało aby zaraz odchylić je do tyłu wciąż patrząc w moje oczy. Zgięłam jedną nogę w kolanie dla lepszego efektu kiedy przez dwie sekundę tkwiliśmy w nieruchomej pozie, aż w końcu podciągnął mnie z powrotem do siebie. Horton poruszał się zaskakująco dobrze i wszystko robił do rytmu. Gdy muzyka przyspieszała, obracał mną szybciej a gdy zwalniała, przeciągał każdy ruch. Dotyk jego dłoni na moim ciele był cholernie magnetyzujący, a grana piosenka tylko podkreślała zmysłowość i intymność naszego tańca.
Make me thrill as only you know how
Sway me smooth, sway me now
Zanim zdążyłam zrozumieć co się działo, Nicholas złapał moją talię i uniósł mnie do góry. Oparłam dłonie na jego ramionach kiedy zabójczo powoli odstawiał mnie na podłogę a jego twarz znajdowała się milimetry od mojego dekoltu. Jednak mimo tego oczy bruneta wciąż wpatrzone były w moje. Bicie mojego serca znacznie przyspieszyło, a bliskość Hortona stawała się dla mnie coraz cięższa do zniesienia. Tym bardziej, że spoczywało na nas wiele par oczu które nie miały pojęcia co teraz toczyło się w mojej głowie.
I wtedy poczułam jak sznurek na mojej nodze się poluzował, kompletnie uwalniając ją ze swoich pnączy. Spojrzałam w dół, co od razu przykuło uwagę Nicholasa. Powoli odsunął się od mojego ciała tylko po to, aby zaraz uklęknąć tuż przede mną i to na oczach całego pieprzonego Rooks. Moje ciało dosłownie wiło się pod jego dotykiem, co oczywiście sprawnie ukrywałam. Jego palce powoli i delikatnie dotykały mojej skóry, kiedy starał się zawiązać sznurki mojej szpilki a ja miałam wrażenie że każdy tutaj był w stanie usłyszeć szybkie bicie mojego serca. Brunet celowo mnie drażnił, prawdopodobnie widząc gęsią skórkę która pojawiła się na mojej prawej nodze. Przejechał dłonią po całej długości mojej łydki, a potem zacisnął sznurek mocniej niż powinien następnie unosząc głowę aby spojrzeć na mnie z dołu. Zaciskałam zęby tak mocno, że omal ich nie pokruszyłam. Całe moje ciało stanęło w płomieniach, a kiedy Horton uniósł kącik ust do góry myślałam że tam zejdę. W końcu podniósł się na równe nogi, zachowując między nami bezpieczną odległość. Ludzie dookoła nas tańczyli, podczas gdy nasza dwójka nieruchomo stała na środku parkietu. Intensywność jego spojrzenia tylko przyprawiała mnie o zawroty głowy. Musiałam się stąd ulotnić.
Bez słowa więcej wyminęłam jego sylwetkę, kierując się do wyjścia z lokalu. Gdy tylko znalazłam się na świeżym powietrzu głośno odetchnęłam, starając się znaleźć ustronne miejsce. Ku mojemu zadowoleniu tuż za budynkiem znajdował się pokaźnych rozmiarów taras, a ozdabiające go białe baldachimy poruszały się na wietrze. Usiadłam na plecionej sofie, następnie biorąc głęboki oddech. Nie miałam pojęcia iż było to fizycznie możliwe aby w taki sposób reagować na czyjąś bliskość. Nienawidziłam się za to w jaki sposób reagowałam na Hortona, przez co czułam się tylko bardziej sfrustrowana. Jak widać nie byłam dzisiaj na siłach aby wdawać się z nim w te pełne napięcia seksualnego interakcje. Nigdy wcześniej nie miałam z tym problemu, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu teraz nie potrafiłam tego robić. Nagle poczułam ogromną chęć aby wrócić do domu i zakopać się w pościeli. Nie chciałam tutaj być.
- Tutaj się chowasz - męski głos wyrwał mnie z zamyśleń, a nieprzyjemny dreszcz przeszedł wzdłuż mojego ciała.
- Odejdź stąd Josh - mruknęłam nieco ostrzej, na co chłopak lekko się zaśmiał.
- Nie, nie - zacmokał, zbliżając się w moją stronę. - Najpierw sobie pogadamy.
*
Do następnego!
Dobrych Świąt kochani, wypocznijmy sobie wszyscy.
xx. B
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro