19. I tak preferuję to, co leży na nich.
Wpatrywałam się w wielki ekran, obserwując odbywającą się rozgrywkę pokera. Nick nie żartował, kiedy mówił że każdy tutaj grał nieczysto. Gracze mieli po dwie talie kart ukryte gdzieś w połach garniturów czy nawet w eleganckich butach. Za dwoma mężczyznami stały prawdopodobnie ich partnerki, które od czasu do czasu masowały ich ramiona. Na dużym stole znajdowało się pełno żetonów, papierów i zwiniętych plików gotówki. Dookoła unosił się dym papierosowy, a na białych serwetkach widniały szklanki z bursztynowym alkoholem. Stały one przed każdym, tylko nie przed brunetem z czekoladowymi oczami. Obserwując grę, ciężko mi było nie myśleć o tym, że jeszcze przed chwilą to ja znajdowałam się na tym stole z ich przeciwnikiem pomiędzy moimi nogami. Przełknęłam ciężko ślinę, nie mogąc przestać myśleć o jego słowach.
Jeszcze z tobą dzisiaj nie skończyłem.
Pokręciłam szybko głową, starając się skupić na kartach. Jednak im więcej o nich myślałam tym szybciej doszłam do pewnego wniosku. Skoro miałam dostarczyć je Hortonowi w kaburze, która znajdowała się wysoko na moim udzie, oznaczało to że chłopak będzie musiał jakoś te karty zdobyć. Raczej to nie ja będę osobą, która podając drinka jednocześnie je wyciągnie. Nie jest to możliwe bez zwrócenia na siebie uwagi.
Sprytny sukinsyn.
Obok mnie na stoliku stała butelka whisky i przenośna mini lodówka z kostkami lodu. Stwierdziłam, że lepiej będzie się zaopatrzyć niż potem marnować czas na szukanie wszystkiego przy barze. W końcu od finalnego rozdania mogły dzielić mnie sekundy. Nie mogłam pozwolić sobie na opóźnienia. Starałam się także nie myśleć o tym, dlaczego moje nazwisko było tutaj tak bardzo szanowane. Wiedziałam, że mój ojciec znał się z Maverickiem ale jak widać miał on tutaj wielu znajomych i żaden z nich nie wydawał się szczególnie ważny. Poza tym tata przez większość czasu jest w swoim biurze i sam zajmuje się swoją papierkową robotą, więc wątpię żeby miał czas przebywanie w takim miejscu jak L'oasis.
W głowie szybko przeliczyłam rozdania, ponownie rzucając okiem na karty. Nie byłam pewna jakich zmian dokonają przeciwnicy, więc musiałam na szybko oszacować to w głowie. Nick aktualnie i tak wygrywał, a więc musiałam przyznać że zrobił na mnie wrażenie ponieważ przez cały ten czas grał czysto podczas gdy reszta wymieniała karty. Gdyby nie ich nieprofesjonalne zachowania, to Horton by wygrał. Jednak brakowało mu jednej karty do Królewskiego Pokera i jestem pewna, że sam dobrze o tym wiedział. A tą kartą był As Kier. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, kiedy zdałam sobie sprawę z jego wcześniej tego dnia wypowiedzianych słów. Zdaje się, że jednak będę jego asem w rękawie. I chociaż Królewski Poker bywał rzadkością ze względu na bycie najmocniejszym, to byłam pewna że nikt inny tutaj nie pokusi się na ustawienie takich kart. Gdyby każdy z graczy zaprezentował ten układ byłoby jasne, że oszustwo grało tutaj pierwsze skrzypce. Nie mogli oni także zarzucić Nicholasowi jakiejkolwiek próby nieczystej gry, ponieważ jako dość ważna osoba mógłby zarządzić rewizję i wtedy każdy by na tym ucierpiał. Nigdy nie rozumiałam mężczyzn jeśli chodziło o konkurencyjność. Kobiety oczywiście również takie są, ale raczej stawiają na swojej inteligencji i umiejętnościach zamiast iść po najprostszej linii oporu. Gdybym to ja grała, najpierw sprawdziłabym każdą jedną osobę czy to w internecie czy poprzez znajomosci, a potem ułożyłaby w głowie cały schemat i techniki manipulacji.
Chyba naoglądałam się zbyt dużo filmów.
Powróciłam do rzeczywistości i umieściłam złotego Asa Kier w koronkowej kaburze, chowając pozostałe karty do jednej z szuflad. Wyłączyłam komputer, a następnie wsypałam do szklanki kilka kostek lodu i zalałam je whisky. Wstałam z krzesła biorąc do ręki naczynie i ruszyłam do wyjścia z zaplecza. Czułam narastającą we mnie adrenalinę kiedy zbliżałam się do złotych drzwi. Stojący przy nich ochroniarz skinął do mnie głową, pozwalając mi na wejście do pomieszczenia. Zgrabnie wślizgnęłam się do środka, zwracając tym samym uwagę każdej jednej osoby tutaj. Stojące wewnątrz kobiety przyjaźnie się do mnie uśmiechały, a mężczyźni lubieżnie przejeżdżali po mnie wzrokiem. Byli to ci, którzy nie mieli za sobą pięknych kobiet. Dobrze, że istnieli jeszcze mężczyźni szanujący swoje partnerki i traktujące je z miłością i oddaniem. Teraz ciężko było o takich.
A potem głowa Nicholasa obróciła się w moją stronę. Powoli szłam z drinkiem w dłoni, patrząc tylko na niego. W lewej dłoni trzymał papierosa, wygodnie opierając się o swoje krzesło. Mięśnie moich ud lekko spięły się na ten widok, ponieważ w mojej głowie panoszyły się niezbyt grzeczne myśli.
- Ah, jest i mój talizman szczęścia - kącik ust Hortona lekko drgnął w uśmiechu.
I nawet nie wiem jakim cudem wiedziałam co miałam robić, a wystarczyło tylko że nasze spojrzenia się spotkały. Nick lekko się odsunął i odchylił dłoń z papierosem, robiąc dla mnie miejsce. Bez wahania usiadłam na jego kolanach, uprzednio wręczając mu drinka. Ciemnowłosy poprawił się na krześle a za chwile jego papieros znalazł się pomiędzy moimi wargami, podczas gdy wolną już dłonią owinął moje ciało aby przysunąć mnie bliżej jego torsu. Zaciągnęłam się nikotyną, co nawet przyniosło mi pewnego rodzaju ukojenie którego tak bardzo potrzebowałam. Nicholas wziął dwa duże łyki whisky, niemal opróżniając całą szklankę, a potem odłożył naczynie na stół. Strzepnęłam popiół z papierosa do popielniczki, kiedy nagle jego dłonie pociągnęły moją sukienkę w dół gdzie sprawnie ją trzymały. Spojrzałam na niego bez żadnego wyrazu, chociaż nie wiedziałam dlaczego to zrobił. W końcu musiał jakoś dostać się do kart, a teraz sam utrudnił sobie zadanie. Wyraz jego twarzy stał się znacznie bardziej surowy, a brew lekko się uniosła. Z tym, że to nie na mnie patrzył. Podążyłam za jego spojrzeniem, natrafiając na siedzącego nieopodal mężczyznę który bezwstydnie mierzył mnie wzrokiem. Jego twarz dopiero po chwili spoczęła na Nicholasie, a gdy tylko to się stało mężczyzna momentalnie odwrócił wzrok i odchrząknął zdając sobie sprawę, że został przyłapany.
Nie wiem co takiego było w tej naszej małej roli jaką odgrywaliśmy, ale cholernie mi się podobała. Czułam się jakbym miała u stóp cały świat i jeszcze kawałek kosmosu. To jak traktował mnie Nicholas, przesyłało inny rodzaj energii do mojego ciała i umysłu, chociaż wiedziałam iż nie było to szczerze. Pozory musiały zostać zachowane.
- Ostatnie rozdanie - oznajmił krupier, bawiąc się talią kart w dłoniach.
Owinęłam ręką szyję Hortona i podsunęłam papierosa do jego ust, aby ostatni raz się zaciągnął. Zrozumiał mój przekaz i zrobił dokładnie to, czego chciałam. Wziął swoje karty do ręki, udając że w jakiś znany tylko nam sposób się ze mną konsultował. Umieściłam policzek na czubku jego głowy, przejeżdżając paznokciem po kartach a potem biały dym wydobył się spomiędzy moich warg. Krupier wykonał ostatnie rozdanie, a ja mocno nachyliłam się do popielniczki, aby zgasić papierosa tym samym zasłaniając nieco bruneta. W tym czasie dłoń Nicholasa powędrowała pomiędzy moje uda, gdzie wsunął swoją kartę i wyciągnął Asa Kier. Zrobił to tak zwinnie, iż byłam przekonana że nie był to jego pierwszy raz.
Każdy jeden mężczyzna podsunął wszystkie swoje żetony na środek. Oczywiście, żaden nie spassował, ponieważ i tak oszukiwali. Było to dla mnie niemal komiczne. Szanowani biznesmeni nie potrafili grać czysto i pewnie tak samo wyglądały ich interesy.
- Panowie. Czas odsłonić karty - krupier wydał polecenie.
Tak jak myślałam, Nicholas swoje karty ujawnił na samym końcu. Powoli położył je na stole, powodując tym samym wściekłe odzywki i jęki. Tylko nieliczni kiwali głową z uznaniem, podczas gdy reszta kipiała z zazdrości.
- No cóż - Horton głośno westchnął, a potem wypił do końca swojego drinka. - Gra skończona.
Obserwowałam ich reakcje, myśląc jedynie o tym jak żałośni byli. Widać karma wraca, kiedy jest się oszustem. Dopiero kiedy wszyscy zaczęli wstawać, zdałam sobie sprawę że przez cały ten czas masowałam kark Nick'a a on mocno zaciskał dłoń na moim udzie. Ja także chciałam wstać, ale brunet mocno mnie przytrzymał.
- Nigdzie nie idziesz - warknął do mojego ucha, przesyłając dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa.
Potem obrócił się w stronę wychodzących, kiwając do nich głową na pożegnanie. Gdy tylko drzwi się za nimi zamknęły, Nick kliknął coś pod stołem do pokera przez co usłyszałam dźwięk blokady a małe światełko na drzwiach mignęło. Spojrzałam na jego twarz, która znajdowała się już milimetr od mojej. Oddech niemal ugrzązł mi w gardle kiedy Horton sprawnie mną przerzucił sprawiając, że siedziałam teraz na nim okrakiem. Materiał mojej sukienki podsunął się na szczyt moich ud, gdzie zaraz znalazły się jego dłonie. Podczas tego wszystkiego nasze usta same się odnalazły, a moje palce zahaczyły o jego marynarkę którą pewnym ruchem ściągnęłam z jego ramion. Odpinałam guziki jego koszuli, kiedy całował moją szyję głośno przy tym oddychając. Zachowywaliśmy się jak spragnieni, którzy nie smakowali wody latami. W końcu udało mi się pozbyć jego koszuli, a moje palce powoli przejechały po jego nagiej klatce piersiowej i umięśnionym brzuchu. Czułam jak jego mięśnie napinały się pod moim dotykiem, co stanowiło dla mnie wystarczającą zachętę. Przylgnęłam wargami do jego szyi, ssąc i podgryzając ją na tyle mocno aby zostawić ślad. Poruszyłam swoimi biodrami, na których brunet zaciskał dłonie a jego kciuki wbiły się w moją miednicę. Przejechałam językiem po malince, której byłam twórcą a potem szeroko się uśmiechnęłam. Była duża i fioletowa.
Bez zbędnych słów Nicholas podniósł się z krzesła i pchnął moje ciało na stół do pokera. Jego dłoń wyładowała na mojej klatce piersiowej tuż nad mostkiem kiedy wcisnął górną część mojego ciała w leżące na stole żetony i pieniądze. Oddychał ciężko patrząc na mnie z góry. Jego dłoń powoli przesunęła się na moją szyję, gdzie zacisnął we właściwy sposób swój palec wskazujący oraz kciuk, doprowadzając mnie tym do szału. Jęknęłam cicho, wciąż patrząc w jego oczy, których rzęsy na moment zatrzepotały.
- Wiesz, jest pod tobą przynajmniej dwa i pół miliona dolarów - odetchnął, nachylając się nad moim ciałem. - A ja i tak preferuję to, co leży na nich.
Moje serce zabiło zabójczo szybko, a przyjemny prąd zawładnął moim ciałem. Nicholas złapał za moje łydki i przyciągnął mnie bliżej krawędzi stołu. Jego dłoń wślizgnęła się na mój kark, a potem przyciągnął mnie blisko siebie.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem - mruknęłam uwodzicielsko w jego usta.
Horton dźgnął językiem wnętrze swojego policzka, uśmiechając się dosłownie na sekundę zanim znów wpił się w moje wargi w brutalny sposób. Powędrowałam dłońmi do paska jego spodni, który tym razem sprawnie udało mi się zdjąć. Jego palce zahaczyły o koronkową kaburę, która zaraz zwinnym ruchem została zerwana z mojej nogi.
- Kupię ci nową - powiedział pomiędzy pocałunkami, a potem jego dłonie powędrowały wyżej.
Materiał sukienki zwinął się na dole mojego brzucha, a zamek na plecach został sprawnie rozsunięty. Gorące wargi Nicholasa znalazły się teraz na moim dekolcie, obsypując go licznymi soczystymi pocałunkami.
- Jesteś pewna? - zapytał, zaprzestając wszystkie swoje ruchy aby spojrzeć głęboko w moje oczy jakby szukał w nich odpowiedzi.
Skinęłam głową, na co Nick cmoknął językiem.
- Użyj słów - jego oddech owiał moją twarz.
Przełknęłam ślinę, aby zwilżyć suche gardło a potem złapałam jego wargę między zęby i lekko za nią pociągnęłam obserwując, jak potem wraca ona na swoje miejsce.
- Jestem pewna - oznajmiłam szczerze, czując narastającą we mnie frustrację.
Bo chciałam tego cholernie mocno.
I to wystarczyło, aby Nick znów położył na mnie swoje ręce. W ekspresowym tempie zdjął moją bieliznę i wcisnął ją do tylnej kieszeni swoich eleganckich spodni. Następną rzeczą jaką zobaczyłam, była czarna paczuszka którą brunet podsunął do moich ust. Patrzył na mnie z góry, a na jego twarzy mogłam dostrzec subtelny, ale bardzo arogancki uśmieszek. Pokręciłam głową z rozbawieniem, przez co jego uśmiech się poszerzył.
Mógłby uśmiechać się częściej.
A potem złapałam zębami za wierzch opakowania z prezerwatywą, robiąc sprawny ruch głową aby je rozerwać. Nick mruknął cicho pod nosem, a potem zajął się zabezpieczeniem. Kiedy był już gotowy, przyciągnął do siebie moje ciało patrząc głęboko w moje oczy gdy się we mnie wsunął. Złapałam się mocno jego karku, a nasze usta w synchronizacji się rozchyliły. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę tkwiąc w bezruchu, aby nieco przyzwyczaić się do uczucia. A potem zaczął się poruszać, a jego wargi spoczęły na moich. Z początku robił to powoli i głęboko, ale kiedy tylko spomiędzy moich ust wydał się gardłowy jęk Nick przyspieszył swoje ruchy, mocniej zaciskając palce na moim ciele. Pochylił się, przez co i ja poleciałam do tyłu. I nie miałam pojęcia jakim cudem był w stanie jedną ręką utrzymać moje plecy, podczas gdy drugą przyciskał moje udo do swojego boku jeszcze tym samym coraz szybciej się poruszając. Kurczowo trzymałam się jego ciała, drapiąc jego kark i plecy kiedy wygięłam plecy w łuk a wszystko robiło się coraz bardziej intensywne. Ledwo mogłam oddychać przez panujący tutaj gorąc.
Stół który wydawał się tak cholernie solidny zaczął skrzypieć i lekko się poruszać, ale nie wydawało się to być problemem. Byliśmy zbyt zajęci sobą żeby zwrócić uwagę na cokolwiek. Po pewnym czasie zaczęłam odczuwać potrójną rozkosz, ledwo hamując odgłosy jakie ze mnie wychodziły. Nick także w tej kwestii nie odstawał, kiedy obydwoje doprowadzaliśmy siebie nawzajem na do skrajnego szaleństwa. Wszystkie moje mięśnie mocno się spięły podczas gdy moje ciało wygięło się w efekcie przyjemności. Odchyliłam głowę w tył pozostając w chwilowym bezruchu, kiedy Nick pocałował moje gardło. A zaraz po tym jego ruchy znacznie zwolniły, aż w końcu i on doznał tego samego uczucia znacznie nade mną tężejąc.
Puściłam jego ciało, opierając się na łokciach i wypuściłam z siebie ciężki oddech. Patrzyłam spod rzęs na jego zrelaksowaną twarz, kiedy wzrokiem badał moje tęczówki. Oparł dłonie po dwóch moich bokach, a potem na jego ustach jak i na moich pojawił się uśmiech.
Boże, my na prawdę byliśmy popieprzeni.
Po dobrych dwóch minutach postanowiliśmy się nieco ogarnąć. Prawie dostałam zawału, kiedy usłyszałam dźwięk odblokowywanych drzwi. Nicholas jedynie się zaśmiał widząc moją reakcję, ponieważ jak się okazało były tutaj drugie drzwi które wyglądały jak zwykła ściana.
- Co do kurwy? - pisnęłam, kiedy moim oczom ukazał się krótki korytarz, winda i dwoje innych drzwi.
- Przypominam, że jesteś w strefie VIP. Drzwi po lewej to sypialnia, a po prawej łazienka - oznajmił.
Bogaci ludzie i ich sztuczki.
- Kurewsko mnie wystraszyłeś - odetchnęłam z ulgą, zapinając zamek mojej sukienki.
- Wiem, słyszałem - spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem, kiedy przeciągał swój skórzany pasek przez szlufki eleganckich spodni.
Uderzyłam go lekko w ramię, a potem bez wahania wyjęłam swoją bieliznę z jego kieszeni i z uniesioną głową ruszyłam do łazienki. Nie byłam obrażona, i chociaż bardzo chciałam sprawiać takie wrażenie to wiedziałam, że i on to rozumiał.
Gdy tylko znalazłam się w łazience postanowiłam szybko się umyć, a także wykonać potrzebę fizjologiczną, czyli rutynowe działania po seksie. Poprawiłam swoją sukienkę oraz włosy, a potem przeszukałam wszystkie szafki. W końcu znalazłam ręcznik papierowy oraz płyn do dezynfekcji, które zabrałam ze sobą na salę do pokera. W tym czasie Nick wszedł do łazienki, rzucając po drodze „od tego mamy służbę", ale zignorowałam jego słowa. Czułam się z tym conajmniej dziwnie i wolałam sama zdezynfekować stół do pokera. Tak w razie czego.
Kiedy obydwoje już wszystko ogarnęliśmy, Nick poprowadził nas do windy. Zdjęłam w niej swoje szpilki, oddychając z ulgą. W komfortowej ciszy jechaliśmy w górę, aż w końcu wysiedliśmy na głównym piętrze.
- Podwieźć cię? - zapytał, kiedy moje stopy spotkały się z zimną posadzką.
- Nie trzeba. Vee miała po mnie przyjechać - oznajmiłam.
Staliśmy przodem do siebie, a ja nie wiedziałam do końca jak miałabym się z nim pożegnać. W końcu muszę przyznać, że był to najlepszy seks w całym moim życiu ale nie chciałam, żeby o tym wiedział. Dlatego musiałam zachowywać się, jakby to wszystko było jak najbardziej zwyczajne i przyziemne, chociaż przed oczami dalej widziałam gwiazdy.
- Cóż, w takim razie do zobaczenia - skinęłam do niego głową, a potem powoli ruszyłam przed siebie.
- Do zobaczenia, Harmon - usłyszałam jego głos za swoimi plecami, kiedy z małym uśmiechem na ustach szłam do pokoju dla personelu.
***
- No i opowiadaj, jak praca? - Vee leżała płasko na brzuchu na materacu mojego łóżka, z kostkami skrzyżowanymi w górze.
Kilka godzin temu wróciła z Dallas, gdzie odwiedzała rodzinę. W jej dłoniach spoczywał kubek z gorącą kawą, a lekko falowane włosy opadały na jej ramiona. Miałam chwilę zanim po mnie przyjechała, dzięki czemu zdążyłam zmyć z siebie mocny makijaż i przebrać się w swoje ubrania. W szatni czekała na mnie także torba, do której wcześniej pakowała moje rzeczy Ada. Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam w środku liścik mówiący o tym, że mogłam zatrzymać sukienkę dla siebie. Kto wie, może kiedyś gdzieś ją założę.
Nie byłam do końca pewna, czy powinnam o wszystkim mówić Vee, a przez to mam na myśli to co robiłam w L'oasis. Właściwie, to chyba nawet prawnie nie mogłam o tym rozmawiać, ponieważ przed pójściem do pracy podpisywałam w domu jakąś umowę gdzie chyba znajdowała się klauzula poufności. Muszę później przejrzeć jej kopię.
- Dobrze - odparłam, upijając łyk swojej kawy i poprawiając się na łóżku.
Opierałam się o zagłówek prostując nogi, natomiast Vee leżała tuż przy moim biodrze dzięki czemu miałyśmy na siebie lepszy widok. Jej wargi zakręciły się w podejrzanym uśmieszku, na co zmarszczyłam brwi.
- Co? - zapytałam, posyłając jej spojrzenie.
- Ależ nic - napiła się, głośno przy tym siorbiąc co zrobiła celowo. - Po prostu mijałam się w bramie głównej z Hortonem.
Poruszyłam nieznacznie nogami, odchrząkując.
- No widzisz - mruknęłam pod nosem, przybliżając usta do białego naczynia.
- Pracujecie razem? - zapytała podejrzliwie.
- Nie do końca - wydęłam lekko wargę, a potem głośno westchnęłam. To chyba mogła wiedzieć. - Nick jest synem mojego szefa.
Jej usta szeroko się otworzyły w niedowierzaniu, kiedy kalkulowała wszystko w głowie.
- Co?! - pomrugała kilkakrotnie, dziwnie na mnie patrząc.
- Tak. Też byłam w szoku - odetchnęłam. - Czasem na siebie wpadamy, ale Nick tam nie mieszka. Właściwie, to nie za bardzo dogaduje się ze swoim ojcem więc lepiej nic na temat jego rodziny nie wspominaj czy przy nim, czy przy Jake'u - posłałam jej ostre spojrzenie.
Brunetka skinęła głową w zrozumieniu.
- A propos Jake'a - zaczęła. - Odzywał się coś?
- Cóż. Ostatnio zabrał mnie z imprezy ale to by było na tyle - wzruszyłam ramionami.
Kompletnie zapomniałam o tej sytuacji. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać skąd on tak w ogóle się tam wziął razem z Hortonem. Wątpię, aby brunet bratał się ze służbą, a czy Jake znał kogoś stamtąd także było nieco wątpliwe. Ale w sumie po nim to już można było się wszystkiego spodziewać.
- Do mnie zadzwonił raz. Powiedziałam mu, że jestem w Dallas i tak to się skończyło - Vee przejechała opuszkiem palca po wierzchu kubka, a potem na mnie spojrzała. - Czuje się, jakbyśmy go straciły.
Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, tak samo jak i moja. Patrzyłam na brunetkę pustym wzrokiem, a jej słowa echem odbijały się w mojej głowie.
- Wiem - powiedziałam niemal szeptem. - Ale to był jego wybór. Nie możemy zmusić go do szczerości.
Nie ważne jak bardzo chciałybyśmy się oszukiwać, fakty stały twardo przed nami.
- Więc, jaki jest Nick w łóżku? - zapytała Vee, a ja prawie udławiłam się kawą kompletnie nie spodziewając się czegoś takiego i zaczęłam głośno kaszleć.
Brunetka głośno się zaśmiała, a potem z cwanym uśmieszkiem posmakowała swojego napoju.
- No co? - zapytała niewinnie. - Nie jestem głupia. Wystarczy na ciebie popatrzeć, a już widać krok po kroku co się działo. Masz całe nogi w siniakach które przypominają odciski palców, nie wspominając już o malinkach na twojej szyi.
Mój wzrok szybko padł na skórę moich ud, faktycznie dostrzegając tam mnóstwo siniaków, których wcześniej nie widziałam. W końcu minęły jakieś dwie godziny i nie myślałam, że tak szybko będzie widać ślady.
Vee to pieprzony Sherlock Holmes.
- Powiedziałabym ci jaki jest w łóżku, gdybyśmy zrobili to w łóżku - odparłam niewinnie, zakładając kosmyk włosów za ucho.
Vee szeroko otworzyła usta, a potem zmieniła swoją pozycję i usiadła na na swoich łydkach.
- Ty zdziro! - żachnęła się dumnie z szerokim uśmiechem, patrząc na mnie z podziwem.
Zaśmiałam się na jej reakcje, a potem odstawiłam pusty już kubek na szafkę nocną. Tęskniłam za zwykłym siedzeniem w łóżku z moją najlepszą przyjaciółką i za naszymi rozmowami. Jutro była niedziela, co oznaczało że miałam wolne i byłam bardziej niż wniebowzięta. Miałyśmy w planach opalać się w ogrodzie u Vee i pić kolorowe drinki. To było zdecydowanie coś, czego potrzebowałam po tygodniu pracy gdzie musiałam być miła i uprzejma. W końcu mogłam sobie odbić i po prostu być sobą, bez żadnego nadzoru i poleceń do wykonania.
- A jak było u rodziny? - zapytałam, zmieniając temat.
- Nudno. Oprócz tego, że mój kuzyn się upił, wpadł do stawu i zasnął z głową na kamieniu - Vee wzruszyła ramionami. - Wiem o tym, bo ja spałam na trawie zaraz przy nim.
Rozmawiałyśmy tak jeszcze dobre kilka godzin, aż w końcu zmęczone zamilkłyśmy. Obudziłyśmy się następnego ranka około dziewiątej, ponieważ Vee ustawiła tak budzik. Byłam cholernie zaspana i prawie zasnęłam pod prysznicem. Nie wiem jakim cudem udało mi się umyć i ogolić kiedy moje oczy były otwarte tylko w połowie. Rozbudziłam się dopiero po wyjściu z kabiny prysznicowej. Ubrałam na siebie dwuczęściowy strój kąpielowy w kawowym odcieniu, białe jeansowe szorty i prześwitujący top z siateczki w tym samym kolorze. Nie musiałam wychodzić na zewnątrz, aby odczuć jak było gorąco. Na szczęście prognoza pogody się sprawdziła, a ja byłam podekscytowana na samą myśl o wylegiwaniu się cały Boży dzień. Nałożyłam na twarz jedynie krem z filtrem, brwi przeczesałam bezbarwnym żelem aby utrzymać je ładnie w miejscu a także przejechałam karmelową pomadką po ustach aby je nawilżyć. Były lekko opuchnięte i czerwone, co chyba mogłam zawdzięczać pewnemu brunetowi o czekoladowych oczach. Na moim ciele faktycznie odznaczało się dość dużo siniaków, ale kompletnie o to nie dbałam. Wróciłam do pokoju, gdzie spakowałam ciuchy i inne potrzebne rzeczy, podczas gdy Vee oglądała coś na swoim telefonie. Wciągnęłam na stopy białe trampki, a potem odetchnęłam zadowolona i spojrzałam na brunetkę.
- Gotowa - oznajmiłam, co przykuło jej uwagę.
- W końcu - Vee sprawnie zeszła z mojego łóżka i razem ruszyłyśmy na dół.
- Cześć dziewczyny! - moja mama wyłoniła się z kuchni z szerokim uśmiechem na twarzy.
Fałszywca.
- Dzień dobry, pani Harmon - Vee odwzajemniła jej gest.
- Chcecie śniadanie? - zapytała, a ja musiałam mocno się powstrzymywać żeby nie parsknąć śmiechem.
- Nie, jesteśmy już spóźnione - oznajmiłam sucho.
- Spóźnione do Vee? - uniosła brew, krzyżując ręce na brzuchu.
- Dokładnie - a potem ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
Zabrałam swoje okulary przeciwsłoneczne z półki przy drzwiach, a potem bez zbędnych ceregieli wyszłam z domu. Słyszałam jak Vee żegna się z moją mamą, a potem obydwie wsiadłyśmy do samochodu.
- Co ty dla niej taka oschła? - zapytała brunetka, odpalając silnik.
- Ostatnio mnie wkurza - machnęłam ręką, a potem zaczęłam majstrować przy radiu.
Vee pozostawiła to bez komentarza, a potem podała mi swój telefon żebym coś puściła. Przez chwile się zastanawiałam, a potem postanowiłam puścić piosenkę zespołu Neon Trees. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne, wygodniej ustawiając się w fotelu. Wiatr targał moimi włosami pod wpływem prędkości z jaką jechała Vee, na co tylko szeroko się uśmiechnęłam. W drodze do domu Kingston wstąpiłyśmy do Aurory po kawę. Mogłam śmiało stwierdzić, że była to jedna z lepszych kawiarni w całej Atlancie chociaż nie bywałam w niej szczególnie często. Lubiłam sama przyrządzać swoją kawę, ponieważ byłam cholernie wybredna. Wybredna na poziomie „brakuje kilku ziaren cukru" lub „temperatura jest za niska o pół stopnia" i nic nie mogłam na to poradzić.
Kiedy w końcu dotarłyśmy na miejsce byłam bardziej niż szczęśliwa. Zadowolonym krokiem powędrowałam do kuchni, gdzie położyłam na krześle swoją torbę, a potem podciągnęłam okulary przeciwsłoneczne na czubek głowy.
- Cześć Sloane! - odwróciłam się w stronę, z której dochodził przyjemny głos pani Kingston.
- Dzień dobry! - odpowiedziałam, kiedy kobieta podeszła do mnie aby mnie uściskać.
Trzymała w dłoni kieliszek z Margaritą, a jej szczupłe ciało okryte było zwykłą czarną sukienką.
- Mamo? - Vee weszła do kuchni, patrząc pytająco na swoją rodzicielkę. - Nie miałaś iść do Celine?
Kobieta upiła łyk już prawie skończonego drinka, a potem spojrzała na swoją córkę z westchnieniem.
- Wiem, że chcesz mnie wygonić. Już zaraz wychodzę, nie martw się - oznajmiła. - Woda w basenie już jest ciepła, a lodówce macie lemoniadę arbuzową - obdarzyła nas uśmiechem.
- Dzięki mamo - brunetka odprowadziła kobietę do drzwi, wcześniej perswadując jej szybkie dokończenie drinka a potem zadowolona wróciła do kuchni.
- Czyń honory, ja lecę się przebrać - oznajmiła brunetka, na co skinęłam głową.
Wyjęłam z lodówki ogromny dzbanek z lemoniadą i umieściłam go na blacie. Potem wyjęłam ze swojej torebki butelkę wódki, którą bez oporu zaczęłam wlewać do naczynia. Na szczęście nie było aż takie pełne. Następnie wzięłam kieliszki do Margarity przejeżdżając zwilżonymi uprzednio palcami po ich krawędziach. Na kawałek ręcznika papierowego wysyłałam cukier, aby zaraz obtoczyć w nim szkło dla efektu. Ledwo byłam w stanie podnieść ten cholernie wielki dzbanek, aby wlać do kieliszków lemoniadę. Cóż, można w zasadzie było powiedzieć że to wódkoniada ponieważ dałam tam ponad połowę butelki. Zadowolona wszystko posprzątałam, a potem wyniosłam dzbanek do ogrodu i położyłam go na stoliku pomiędzy dwoma leżakami. Ja po prostu wiem, że pierwsze trzy drinki wypijemy szybko więc nie ma sensu dawać tego do lodówki.
Wróciłam do kuchni, gdzie właśnie weszła ubrana w różowy strój kąpielowy Vee. W jednej z dłoni miała swój telefon, a w drugiej przenośny głośnik. Jednak na widok stojących na blacie drinków, sprawnie wsunęła mniejsze urządzenie do stanika aby zaraz móc podnieść kieliszek.
- Jesteś gotowa na nic nie robienie? - zapytała wyzywająco, zabawnie poruszając brwiami.
- Postaram się sprostać temu zadaniu - powiedziałam z przejęciem, trzymając jedną z dłoni na klatce piersiowej.
A potem wzniosłyśmy toast, smakując drinka. Bez słowa więcej poszłyśmy do ogrodu. Podczas gdy brunetka włączała muzykę i ustawiała głośnik, ja rozebrałam się do stroju i wygodnie ułożyłam się na leżaku. Kingston rzuciła w moją stronę olejek do opalania, który już zaraz rozprowadziłam na swoim ciele. Promienie słońca rozgrzewały moje ciało, co było jednym z moich ulubionych uczuć na całym świecie. Kochałam lato i gorąc nawet kiedy był nieznośny.
Dwie godziny później byłyśmy już nieźle wstawione. Wyszłam z basenu na wpół zgięta, ledwo powstrzymując się od spazm śmiechu. Położyłam się na posadzce tuż obok leżaka bo nie byłam w stanie nawet się na niego wspiąć. Vee kucała na metalowych schodkach mocno trzymając się przy tym barierki. Po kilku minutach śmiania się już nawet nie pamiętałam co nas tak rozbawiło. Obydwie ledwo mogłyśmy złapać oddech, wydając z siebie dziwne dźwięki. I kiedy już prawie się uspokoiłam i powoli zaczęłam podnosić się na leżak, Vee poślizgnęła się na schodkach i wpadła do wody. Widząc to znów dostałam ataku śmiechu. Na szczęście Kingston szybko się wynurzyła, a potem oparła się o krawędź basenu wciąż się śmiejąc.
Przez najbliższe kilka minut słychać było tylko nasze zmęczone oddechy jakbyśmy conajmniej przebiegły maraton.
- Musimy zrobić więcej drinków - oznajmiła brunetka, kładąc się na leżaku obok.
- Zdecydowanie - przyznałam jej rację.
A potem usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że mój był w torebce którą zostawiłam w kuchni. Vee zmarszczyła brwi, a potem odebrała.
- Halo? - jej głos był nieco niepewny, przez co poprawiłam się na siedzeniu i na nią spojrzałam. - Tak - Brunetka pomrugała, a potem przełączyła połączenie na głośnomówiący.
- To świetnie bo nie mogłam się do niej dodzwonić. Robię imprezę na basenie i pomyślałam, że fajnie by było jakbyście wpadły - usłyszałam damski głos.
- Kto to kurwa jest? - zapytałam zdezorientowana, na co Vee posłała mi spojrzenie a moja dłoń szybko zakryła moje usta.
No tak, przecież było mnie słychać.
- To ja, Wiley - zaśmiała się. - Mam wasze numery od Jake'a.
I dopiero po chwili ciszy zdałam sobie sprawę, że to była ta dziewczyna którą jakiś czas temu poznałyśmy. Ta, z którą Jake potrafi rozmawiać i się widywać jak normalny człowiek. Wymieniłam się z Vee spojrzeniami, a potem w synchronizacji złapałyśmy za swoje kieliszki.
- Tak, cześć. Nie poznałyśmy twojego głosu, wybacz - sprostowała Kingston.
- Nic nie szkodzi. No więc kilka osób już tutaj jest, więc możecie przychodzić kiedy tylko chcecie, i jeśli chcecie. Wyślę wam adres w wiadomości - była taka uprzejma, że ciężko mi było w jakikolwiek sposób jej nie lubić.
W końcu to co działo się pomiędzy nami a Harvey'em to nie była jej wina. Chciałam upić łyk drinka ale zapomniałam, że już go wypiłam przez co do moich ust nie wpadła ani kropla. Bez sensu.
- Jasne, okej - Vee wzruszyła ramionami.
- To do zobaczenia! - a potem połączenie zostało przerwane.
Brunetka położyła telefon na stoliku, a potem podniosła na mnie swój wzrok. Westchnęła głośno, następnie przygryzając wargę. Obydwie intensywnie myślałyśmy o tym jak postąpić. W głębi serca trochę mnie bawiło, że Jake nie miał na tyle jaj żeby sam nas tam zaprosić i wolał dać nasze numery Wiley. Dźgnęłam językiem wnętrze policzka, czując nagle bojowe nastawienie. Tak, moja wewnętrzna chamota miała ochotę na konfrontacje i wszczęcie kłótni. W sumie czemu nie? Ostatnio byłam zdecydowanie zbyt ugodowa.
- Myślę, że powinnyśmy iść - stwierdziłam.
- Tak - Kingston pokiwała głową. - I tak kończy nam się alkohol, a poza tym mam ochotę wepchnąć Jake'a do wody.
Wydęłam wargi, w pełni się z nią zgadzając.
- W takim razie wyschniemy i ruszamy w drogę - oznajmiła Vee, a potem wygodniej ustawiłyśmy się na leżakach.
C'est la vie.
*
Do następnego!
xx. B
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro