18. Jeszcze z tobą dzisiaj nie skończyłem.
- Sloane Harmon? - kiedy tylko drzwi od windy się rozsunęły, przed moimi oczami pojawił się wysoki barczysty mężczyzna w czarnym garniturze.
Za jego sylwetką rozciągał się długi korytarz, którego ściany pomalowane były na czarno. Podłoga zrobiona była z białego marmuru, a z sufitu zwisały białe neonowe trójkąty. Przełknęłam ślinę, następnie wychodząc z windy.
- Tak - odparłam, czując się niezręcznie.
- Zapraszam za mną - mężczyzna o białych jak śnieg włosach ruszył wzdłuż korytarza.
Wiedziałam, że Hortonowie byli bogaci ale cholera. Byłam pewna, że połowa samych dekoracji tutaj wysadzana jest prawdziwymi brylantami. Nawet jeśli są to głupie ramki na ścianach, czy oświetlające drogę lampy. Czułam się dziwnie pośród takiego bogactwa, tym bardziej że czasami byłam kaleką. Gdybym coś tutaj rozwaliła to nie wypłaciłabym się do końca życia.
A potem wpadłam prosto w umięśnione plecy mężczyzny przede mną.
- Oh, przepraszam - powiedziałam, czując jak krew delikatnie napływa mi do twarzy.
Białowłosy mężczyzna pozostawił to bez komentarza, ciężko wzdychając. Następnie otworzył jedne z wielu znajdujących się tutaj drzwi, wskazując dłonią abym weszła do środka. Przekroczyłam próg i uniosłam wzrok, od razu spotykając się z pomieszczeniem pełnym ludzi. Wzdłuż jednej ze ścian ciągnęły się liczne toaletki z ogromnymi lustrami. Na krzesłach przy nich siedziały nieznane mi dziewczyny, przy których pracowali fryzjerzy i makijażystki. Po lewej stronie znajdował się długi srebrny wieszak, gdzie wisiało pełno drogich sukienek. Z lewej strony za to widniały sekcje oddzielone kotarami, co pewnie miało pełnić rolę przebieralni. Stanęłam jak wryta obserwując przemieszczających się w popłochu ludzi. Teraz wszystko zaczęło stresować mnie jeszcze bardziej.
To wcale nie był zwykły bar dla bogatych ludzi, to mogłam śmiało stwierdzić.
- Cześć! - blondwłosa dziewczyna wyrosła przede mną jak spod ziemi, co odrobinę mnie przestraszyło. - Imię?
- Uh, Sloane - powiedziałam nieco zbita z tropu.
Dziewczyna sprawdziła listę którą trzymała w dłoni, a potem zamaszyście przebierała stronami żując przy tym gumę.
- Ah, ta nowa - poruszyła brwiami jakby nie była zbytnio zadowolona. - Lucas! - krzyknęła tak głośno, że niemal pękły mi bębenki w uszach. - Świeżynka!
Zmarszczyłam twarz na to dziwne określenie i już prawie otworzyłam buzię aby coś powiedzieć, kiedy nagle obok niej pojawił się wysoki blondyn. Niemal całe jego ciało i niektóre elementy twarzy były pokryte tatuażami. Zmierzył mnie od góry do dołu, a potem spojrzał w listę którą trzymała dziewczyna. Nagle jego twarz stężała, a oczy znacznie się powiększyły. Potem chłopak spojrzał ba blondynkę obok siebie z surową miną.
- Zwariowałaś? - warknął. - To Sloane Harmon, chcesz mieć potem kłopoty, Ada?
Dziewczyna z opóźnionym refleksem wbiła wzrok w kartkę, a potem wytrzeszczyła oczy i momentalnie na mnie spojrzała.
- Przepraszam, nie chciałam być niegrzeczna - speszyła się nieco. - Zapraszam tutaj.
Okej, myślałam że już wcześniej nie miałam pojęcia co się działo ale teraz to już przebrali miarkę. A potem wszystko poszło tak szybko, że zaczęła boleć mnie głowa. Zostałam usadzona na jednym z foteli i w sekundzie znalazły się przy mnie trzy osoby. Siedziałam jak wryta kiedy zajmowali się moim makijażem i włosami. Przez większość czasu miałam zamknięte oczy i nie miałam pojęcia co się działo, ale oni poruszali się tak szybko że nawet nie chciałam się odzywać. Modliłam się tylko aby nie zrobili ze mną nic dziwnego, ponieważ nie lubiłam używać zbyt wielu produktów na swojej twarzy. Czułam się wtedy posąg, tylko że z wciąż zasychającej masy.
Jakieś czterdzieści minut później usłyszałam głos.
- Otwórz oczy słonko, jeszcze tylko mascara - gdy tylko uchyliłam powieki moim oczom ukazała się Ada, dziewczyna która tak milutko mnie przywitała.
Zrobiłam co trzeba aby ułatwić jej pracę, a potem blondynka szeroko się uśmiechnęła i odsłoniła mi lustro. Przez chwilę wydawało mi się, że patrzyłam na zdjęcie kogoś zupełnie innego. Dopiero później uświadomiłam sobie, że było to lustro. Moja twarz była wykonturowana, czarne długie kreski odznaczały się w otoczeniu srebrnych cieni a w tym samym odcieniu cyrkonie ozdabiały ich spód. Moje usta były brązowe i błyszczące, a kreska namalowana była także na mojej górnej powiece tak jak kiedyś widziałam na Instagramie. Nie znałam się jednak na makijażu, więc nie wiedziałam jak nazywało się to profesjonalnie. Moje długie włosy były ułożone w subtelne fale, które ładnie opadały na moje ramiona i plecy. Byłam pod wrażeniem i przez pierwsze kilkanaście sekund nie byłam w stanie nic powiedzieć.
- Może być? - zapytała stojąca obok mnie blondynka.
- Chyba żartujesz - w końcu przemówiłam. - Jest cudownie. Masz do tego rękę.
Dziewczyna posłała mi szeroki uśmiech, a potem poprawiła jeszcze moje włosy dłonią i odetchnęła.
- Musiałam się zmieścić w czasie. Następnym razem wymyślę coś lepszego - oznajmiła, a potem obok nas pojawił się tamten chłopak z wcześniej.
Zapomniałam jak miał na imię.
- Sukienka i buty, proszę - w jego dłoniach widniała cholernie droga kreacja, na widok której rozchyliłam usta.
- Ja mam w tym obsługiwać bar? - zapytałam z niedowierzaniem.
Obydwoje zmarszczyli brwi jakbym była pierwszej klasy idiotką i wymienili spojrzenia.
- Logiczne - powiedziała Ada. - Nigdy nie byłaś w L'oasis?
- Właściwie to nie - wzruszyłam ramionami, wstając z fotela.
Byłam cholernie zadowolona, że w końcu mogłam rozprostować nogi. Blondyn rozłożył sukienkę abym mogła bardziej się jej przyjrzeć. Była cielista, ale wyszywana srebrem. Wyglądała tak pięknie, że aż sama byłam pod wrażeniem a zazwyczaj nie ekscytowałam się tak na widok ubrań. W drugiej ręce chłopak trzymał srebrne szpilki które idealnie pasowały do kreacji.
- Kurwa. Jak to rozwalę, to będzie po mnie - mruknęłam pod nosem, co sprawiło że stojąca przede mną dwójka znów wymieniła się spojrzeniami.
Ułożyłam dłonie na biodrach i przestąpiłam z nogi na nogę. Moja cierpliwość powoli się kończyła.
- Okej, co to za spojrzenia? To samo dotyczy tego dziwnego zachowania kiedy zobaczyliście moje nazwisko. Nie rozumiem - patrzyłam na nich cynicznie, czekając na odpowiedź.
- Na początku myślałem, że się zgrywa - blondyn nachylił się lekko do stojącej obok Ady.
- Nie ma mowy. Teraz to już na sto procent nie - odparła dziewczyna.
- Jestem tutaj, wiecie? - przewróciłam oczami, krzyżując ręce na brzuchu.
- Jak możesz nie wiedzieć, że twój.. —
- Lucas! - blondynka przerwała wypowiedź chłopaka, szturchając go łokciem. - Posłuchaj, Sloane. Nie wolno nam mówić o niektórych rzeczach głośno. Jedyne co mogę ci powiedzieć, to że twoje nazwisko jest tutaj dosyć znane. To wszystko.
Zmarszczyłam brwi, otwierając usta aby coś powiedzieć ale wtedy blondynka posłała mi błagające spojrzenie, dlatego postanowiłam odpuścić.
- Okej - odetchnęłam ciężko. - W takim razie idę się ubrać.
Zabrałam od nich rzeczy i skierowałam się za białą kotarę, którą mocno za sobą zasunęłam. Powoli się rozebrałam, a potem wciągnęłam na siebie sukienkę. Musiałam jednak zdjąć do niej stanik, ponieważ nie wyglądałoby to ani trochę dobrze. Na stopy wciągnęłam srebrne szpilki, a potem spojrzałam na siebie w lustrze i wygładziłam materiał ubrania. Nigdy nie byłam fanką swojej figury, ale ta sukienka chociaż opinała mnie jak rękawiczka, jakimś cudem wydłużała moje ciało a szwy były w odpowiednich miejscach. Chyba pierwszy raz patrzyłam na swoje odbicie z takim podziwem. Wyglądałam jak milion dolarów i nie zdziwiłabym się, gdybym dokładnie tyle na sobie teraz miała. Przełknęłam nerwowo ślinę, a potem pozbierałam swoje rzeczy i wyszłam. Przed przebieralnią czekała na mnie Ada z wieszakami i torbą. Wzięła ode mnie rzeczy i zaczęła je układać. Dopiero po chwili znów na mnie spojrzała i wytrzeszczyła oczy.
- Wow - skinęła głową w uznaniu. - Ktoś tutaj będzie miał branie - blondynka poruszyła zabawnie brwiami, na co krótko się zaśmiałam.
- Wolałbym nie - przyznałam szczerze.
Byłam lekko zestresowana, co zdecydowanie nie umknęło uwadze dziewczyny. W końcu dobrze pamietam co wcześniej powiedział mi Nick, jednak moje obawy zaczęły wzrastać dopiero teraz.
- Spokojnie, to tylko bar - pogładziła delikatnie moje ramię. - Poza tym wszystko zależy od partnera. Jeśli nie trafisz na wkurzającego chama to będzie dobrze.
- Ha - parsknęłam krótko, od razu kojarząc z tymi słowami Hortona.
Nie mogła mieć więcej racji niż teraz.
- Już wiesz kto? - zapytała zdziwiona. - No dalej, powiedz mi. Ponabijamy się z niego to zejdzie z ciebie trochę napięcia - zachęciła Ada, uśmiechając się jeszcze szerzej niż wcześniej.
Może i miała rację. Jednak mimo wszystko w głowie już miałam jej reakcję, ponieważ kiedy dowie się o kogo mi chodzi to zrzednie jej mina. W końcu jest synem właściciela, więc jestem pewna że każdy tutaj doskonale go zna.
- Cóż.. - odchrząknęłam. - To.. —
A potem drzwi do pomieszczenia się otworzyły, skupiając na sobie uwagę wszystkich tutaj. Powoli obróciłam się w stronę progu, a zaraz moje kolana zrobiły się miękkie a w podbrzuszu coś się ścisnęło. Czarny garnitur z satynowymi połami marynarki i w tym samym kolorze koszula. Eleganckie buty, dłonie w kieszeniach eleganckich spodni i roztrzepane brązowe kosmyki. Czekoladowe tęczówki z nonszalancją przeskanowały pomieszczenie, aż w końcu zatrzymały się na mnie. Stał dosyć daleko, ale do moich nozdrzy i tak dotarł już zapach jego wody kolońskiej. Nicholas Horton, proszę państwa.
Widziałam jak jego jabłko Adama znacznie się poruszyło, kiedy powoli skanował moją sylwetkę i twarz. Robił to tak, jakby miał cały czas na świecie i wykorzystywał każdą jego milisekundę. Stałam tam jak słup soli, czując jak ktoś do mnie podbiega i majstruje coś przy moich uszach, prawdopodobnie zakładając mi biżuterię. Ale ja ani drgnęłam. Wciąż patrzyłam na stojącego w progu Hortona, którego tajemnicze spojrzenie pozostawało utkwione w moich oczach.
- To anielskie skrzydła z cyrkoniami. Zapomniałem wcześniej ci je założyć - głos Lucasa odbijał się gdzieś z tyłu mojej głowy, ale nie do końca go przyswajałam.
A to wszystko przez bruneta który w pełni pochłaniał moją uwagę. Zupełnie jakby czas na moment się zatrzymał.
- Ah, już rozumiem - szepnęła mi do ucha Ada, co sprawiło że oderwałam od niego wzrok aby na nią spojrzeć. - Życzę miłej zabawy z tym małym gnojkiem.
A potem zapach wody kolońskiej stał się bardziej intensywny.
- Jak zawsze milutka - barwny głos Hortona wypełnił pomieszczenie. - Nie masz nic do roboty?
Ada skrzyżowała ręce na brzuchu i spojrzała na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Nie bądź kutasem - przewróciła oczami, a potem na mnie spojrzała. - Miłość kuzynostwa.
Pomrugałam niepewnie, kiedy dziewczyna westchnęła a potem poprawiła nieco marynarkę Hortona.
- Oh - to było wszystko, co w tamtej chwili mogłam z siebie wykrztusić.
Nie spodziewałam się, że byli rodziną. Jednak nie wiem dlaczego mi ulżyło, kiedy to powiedziała.
- Czyli faktycznie będziesz z wkurzającym chamem - Ada popatrzyła na mnie ze współczuciem, a ja lekko wydęłam wargi.
- Wkurzający cham? - czułam jego wzrok na swojej twarzy, dlatego powoli obróciłam ją w jego stronę.
- Nie do końca moje słowa, ale ciężko się nie zgodzić - zadarłam głowę do góry, chociaż przez wzgląd na szpilki nie było już między nami znaczącej różnicy wzrostu.
Czekoladowe tęczówki świdrowały mnie swoim spojrzeniem, od czasu do czasu zjeżdżając na moje błyszczące usta. Boże, daj mi siłę żebym wytrzymała dzisiejszy wieczór bez zrobienia czegoś absolutnie głupiego.
- Musimy iść - jego miętowy oddech owiał moją twarz, a potem poczułam jak jego duża dłoń powoli dotyka dołu moich pleców.
Zacisnęłam na moment szczękę, kiedy wciąż utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy. Dla własnego dobra szybko go przerwałam, obracając się do Ady.
- Dziękuję za wszystko - posłałam jej ciepły uśmiech.
- Nie ma sprawy. Pilnuj go tam - puściła mi oczko, na co pokręciłam głową z rozbawieniem.
Nick przewrócił oczami, a potem zgrabnie poprowadził mnie do wyjścia. Tuż przed nami szedł ten sam mężczyzna, który czekał na mnie przy windzie i teraz prowadził nas do drzwi na końcu korytarza. Stukot moich szpilek odbijał się od białego marmuru. Patrzyłam przed siebie starając się nie zwracać uwagi na osobę idącą obok mnie.
Wyglądał tak kurewsko dobrze, że miałam problemy z myśleniem trzeźwo.
- Gotowa? - nachylił się lekko w moją stronę.
- Zaraz się okaże - odparłam, posyłając mu ukradkowe spojrzenie.
A potem wielkie drzwi się otworzyły. Do moich nozdrzy dotarł zapach papierosów i alkoholu, a także wanilii i cytryny. Przestrzeń była ogromna, a długi czarny bar rozciągał się niemal przez całą jej długość. Dookoła znajdowały się liczne stanowiska z przeróżnymi konkurencjami. Na samym końcu pomieszczenia były złote drzwi, a wejścia do nich strzegli ochroniarze oraz złote barierki przez co mogłam domyślić się, że była to strefa dla szczególnie ważnych gości. Na scenie znajdowało się przynajmniej sześć osób, które zajmowały się muzyką na żywo. Z sufitu zwisało mnóstwo żyrandoli, a każda jedna osoba tutaj wyglądała jak chodzący pieniądz.
A potem zobaczyłam jak Nick wysuwa w moją stronę swoje ramię. Spojrzałam na niego przez moment, a później wsunęłam w nie dłoń zaciskając lekko palce na jego bicepsie. Brunet pomógł mi zejść z trzech schodków jakie się przed nami znajdowały, a potem poprowadził mnie w kierunku baru. Stamtąd jak się okazało było wejście na zaplecze, w którym właśnie się znaleźliśmy. Było tu znacznie ciszej.
- Sprawa jest prosta. Ogółem masz zajmować się barem, ale kiedy rozpocznę partię przyjdziesz tutaj - Horton nachylił się nad dużym ekranem komputera i zaczął coś klikać, dopóki nie pojawił się obraz. - Tutaj kamery ustawione są na talię kart każdego gracza. Także na moją. Jeśli zobaczysz, że przegrywam to przyniesiesz mi Whisky z lodem. Jeśli będę wygrywać, to nie musisz przychodzić.
- Okej - skinęłam głową, obserwując nagrania z kamer. Aktualnie nagrywane pomieszczenie było puste.
- Zasady gry są —
- Znam zasady - przerwałam mu, zanim dokończył zdanie.
Brunet powoli obrócił się w moją stronę z uniesioną brwią. Badał wzrokiem moją twarz, aż w końcu skinął głową wierząc mi na słowo.
- Jeszcze jedno - Horton sięgnął do połów swojej marynarki, a zaraz wyjął z kieszeni dwie rzeczy.
Jedną z nich była złota talia kart do pokera, a drugą coś białego i koronkowego. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się temu co trzymał.
- Specjalnie dla ciebie - zawiesił koronkowy materiał na swoim palcu wskazującym, a widząc mój wyraz twarzy kącik jego ust delikatnie drgnął. - To kabur. Jednak zamiast broni, będziesz miała w nim karty. Oczywiście te, które potrzebne mi będą do wygranej.
Powoli połączyłam fakty, a wszystko stało się nieco jaśniejsze. No tak, w końcu jak miałabym pomóc mu wygrać, gdyby przegrywał.
- Kiedy przyniesiesz whisky, musisz od razu mieć ze sobą te karty które zapewnią mi wygraną. To tak dla jasności - odchrząknął, a potem stanął tuż przede mną i klęknął na jedno kolano. - Pozwolisz?
Już miałam zapytać o co mu chodziło, ale kiedy poprawił koronkę w swoich dłoniach doskonale zrozumiałam o co mu chodziło. Przełknęłam ślinę, biorąc nieco głębszy oddech.
- Śmiało - skinęłam głową, udając że wcale nie ma to na mnie żadnego wpływu.
Nick delikatnie pociągnął do siebie moją prawą nogę i podsunął materiał mojej sukienki nieco wyżej, odsłaniając znaczną część mojego uda. Moja dłoń wylądowała na jednym z jego ramion dla wsparcia, kiedy zapinał pasek na mojej skórze. Czułam jego oddech na moim udzie, kiedy upewniał się że dobrze wykonał swoją pracę, mocniej pociągając za materiał aby sprawdzić czy przypadkiem nie spadnie. Zrobił to dosyć agresywnie, przez co nabrałam mocniej powietrza w płuca i zacisnęłam palce w pobliżu jego karku. Horton płasko położył swoje dłonie na moim udzie, a jego głowa uniosła się do góry.
Cholera, dajcie mi pić.
- Gotowe - oznajmił, a potem poprawił materiał mojej sukienki i wstał.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że wstrzymywałam oddech. Wygładziłam kreację na swoich biodrach, a potem odrzuciłam włosy do tyłu i znów na niego spojrzałam.
- Dam ci znać kiedy rozpocznie się gra - i to były jego ostatnie słowa, po których obrócił się na pięcie i wyszedł z zaplecza tak szybko jakby gdzieś się paliło.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc jego dziwnego zachowania a potem przygotowałam swoje stanowisko i schowałam wszystkie karty do kabury. Była bardzo precyzyjnie wykonana, razem z miejscem na talię. Zapomniałam zapytać, czy ktoś jeszcze wiedział jak wszystko się tutaj odbywało, dlatego wolałam w razie czego utrzymywać to w tajemnicy.
Odetchnęłam głośno, a potem ja także opuściłam zaplecze i stanęłam za barem. Niestety nigdzie nie widziałam Leo, przez co poczułam się nieco dziwnie ponieważ nie znałam tutaj nikogo innego. Inne dziewczyny za barem także miały rożnego rodzaju fikuśne kreacje, przez co czułam się nieco lepiej. W końcu nie takich rzeczy się oczekuje, kiedy ktoś mówi ci że będziesz robić drinki.
Udało mi się jednak dogadać z kilkoma dziewczynami i na początku wykonywałam ich polecenia. One przyjmowały zamówienia, a ja w miarę sprawnie starałam się je przyrządzać. Na szczęście na blacie stała wielka rozpiska z proporcjami i przepisami na poszczególne drinki. Serce bez przerwy biło mi jak młotem, ponieważ w mojej głowie zaczęły pojawiać się najgorsze scenariusze. Na przykład, że przyniosę złe karty chociaż znałam się na pokerze i potem będę mieć kłopoty. Że wywrócę się gdzieś po drodze, zbiję coś drogiego lub obleję ważnych klientów. Już nie wspominając, że obawiałam się tego iż talia kart rozsypie się zanim Nick zdąży je wyjąć.
- Proszę - przed moimi oczami pojawiła się szklanka z bursztynową cieczą, na co zmarszczyłam brwi.
- Co? - zapytałam ze zmarszczonymi brwiami, patrząc na jedną z barmanek.
- Napij się. Wierz mi na słowo, że się rozluźnisz a ręce w końcu przestaną ci drżeć - skinęła głową na moje dłonie.
Wypuściłam ciężko powietrze z płuc, a potem zabrałam od niej naczynie i szybko je opróżniłam. Poczułam jak całe moje wnętrze się rozgrzewa, a smak Whisky przyjemnie podrażnił moje gardło. Muszę przyznać, że trochę przywróciło mnie to do rzeczywistości.
- Świetnie - barmanka wzięła ode mnie szklankę, a potem podała mi tacę z trzema drinkami. - Teraz możesz zacząć roznosić. Przynajmniej mam pewność, że nic nie rozbijesz. Druga loża od lewej - a potem wróciła do baru.
Pomrugałam kilka razy, zdecydowanie nie spodziewając się takiego zadania. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Ale cóż, byłam tutaj barmanką i także częścią obsługi. Musiałam robić to, co do mnie należało. Dlatego wyprostowałam sylwetkę i sprawnym krokiem ruszyłam wgłąb sali. Co chwilę upewniałam się, że w nikogo nie wejdę i że taca na mojej ręce jest odpowiednio ustawiona aby nie spaść. Ruszyłam na lewą stronę L'oasis, kierując się do wyznaczonej loży. Była bardzo blisko pokoju ze złotymi drzwiami, więc nie trudno było ją namierzyć. Chwilę później zobaczyłam trzech mężczyzn na oko koło czterdziestki, którzy palili papierosy i z czegoś się śmiali. Powoli podeszłam do ich stolika, co sprawiło że spojrzeli na mnie jak dzikie zwierzęta. Bez słowa zaczęłam rozkładać drinki, dziękując Bogu że były takie same bo nie miałam ochoty z nimi rozmawiać.
- Ciebie tu jeszcze nie widziałem - odezwał się jeden z nich. Miał lekko siwe włosy, zarost i kolczyk w wardze. - Jesteś tu nowa?
Wyprostowałam się, kiedy każdy dostał już swój napój i spojrzałam na mężczyznę.
- Można tak powiedzieć - oznajmiłam.
Chciałam już stamtąd pójść, ale wtedy siedzący najbliżej mnie mężczyzna podniósł się ze swojego miejsca, bezwstydnie przejeżdżając po mnie wzrokiem.
- Poczekaj - jego dłoń znalazła się na moim nadgarstku. - Może się dosiądziesz?
- Bardzo bym chciała, ale obowiązki wzywają - powiedziałam uprzejmie, mając z tyłu głowy słowa Mavericka.
Tak cholernie dużo kosztowało mnie, żeby teraz się nie wyrwać i nie wydrzeć na dotykającego mnie mężczyznę.
- Rick jest moim dobrym przyjacielem. Upewnię się, że nie będziesz miała kłopotów - jego dłoń spoczęła teraz na dole moich pleców, niebezpiecznie blisko pośladków.
- Rozumiem. Jednak to mój pierwszy dzień, chciałabym zrobić dobre wrażenie - uśmiechnęłam się, co wszyscy mężczyźni odwzajemnili.
- Już zrobiłaś - stojący obok mnie czarnowłosy bez żadnego oporu zjechał dłonią na jeden z moich pośladków i mocno zacisnął na nim swoje palce.
Wzdrygnęłam się lekko i w refleksie odsunęłam się w bok, czując jak moje serce przyspiesza swoje bicie. Kiedy tylko to zrobiłam moje plecy zderzyły się z czyjąś klatką piersiową. Obróciłam głowę, aby zaraz ujrzeć mocno zarysowaną szczękę Hortona. Jego ramiona zwinnie owinęło się wokół mojej talii, a zaraz umieścił swoje dłonie na moich biodrach.
- Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele, Arthur? - głos Nicka był ostry jak brzytwa, a mężczyzna stojący przed nami znacznie się spiął i zrobił krok do tyłu.
- Wybacz, Nicholasie. Odkąd to bronisz barmanki? - sposób w jaki wypowiedział to zdanie niemal ociekał kpiną.
- Mówisz o niej? - Horton krótko się zaśmiał.
Przez moment byłam pewna, że ma zamiar rzucić jakimś nieprzyjemnym tekstem na mój temat ale ta myśl szybko poszła w zapomnienie.
- Wybacz kochanie, za ich brak manier - Nick stanął obok mnie, wciąż ciasno obejmując moje ciało swoją ręką.
Jego wzrok spoczął teraz na mnie, więc i ja na niego spojrzałam. Jedno druga dłoń spoczęła na mojej twarzy, a kciuk powoli zakreślił kółko na mojej skórze. Hipnotyzujący wzrok badał uważnie moje tęczówki, zanim nie przeniósł się na wciąż stojącego mężczyznę.
- A teraz ładnie przeprosisz Sloane, za bycie natarczywym chujem i pomodlisz się, żebym nie odciął ci tej jebanej ręki - warknął z chłodem brunet, co sprawiło że i mnie przeszły ciarki.
Brwi Arthura wystrzeliły w górę, a zaraz wymienił się spojrzeniami z resztą swoich kompanów. Przełknął nerwowo ślinę i poluzował swój krawat.
- Panienko Sloane, bardzo przepraszam. Nie wiedziałem, że to Pani - powiedział ze skruchą, schylając lekko głowę.
Co jest kurwa.
- Niżej - syknął Nick, co sprawiło że czarnowłosy mężczyzna znacznie pochylił górną część swojego ciała.
Wyraz jego twarzy drastycznie się zmienił. Jakby czegoś się bał. Pozostała dwójka także obserwowała nas z lekkim strachem i podziwem, czego kompletnie nie rozumiałam.
- Na twoim miejscu nie zmrużyłbym oka w nocy - dodał Horton, a potem złapał mnie za rękę i poprowadził w kierunku złotych drzwi.
Sprawnym ruchem wyjął tacę z mojej dłoni i przekazał ją innej barmance. Pociągnął mnie na zaplecze, a ja niemal zabiłam się o własne nogi. Jednak brunet nie zwracał na to uwagi. Pewnym krokiem szedł przed siebie, a ludzie robili mu miejsce.
- Nie rozumiesz co to znaczy praca ZA barem? - syknął prosto w moją twarz, kiedy znaleźliśmy się w ustronnym miejscu. Jak się okazało był to pokój do gry w pokera. - To znaczy, że masz zza niego nie wychodzić. Czy to zbyt trudne do pojęcia?
- Co? - pokręciłam głową, marszcząc brwi. - A skąd miałam to niby wiedzieć, co? Dostałam tacę z drinkami to poszłam. Nie rozumiem o co ci chodzi.
- Ah, czyli lubisz być dotykana przez starych bogatych zwyroli? - warknął nieprzyjemnie, kiedy nasze twarze dzieliły milimetry.
A potem moja dłoń z impetem wylądowała na jego policzku, przez co głowa bruneta poleciała lekko w bok. Nick poruszył szczęką i zaciągnął nosem. Wiedziałam, że był teraz jeszcze bardziej wściekły ale miałam to gdzieś.
- Nie będę pozwalać, żebyś w taki sposób się do mnie odnosił - teraz to ja się odpaliłam, wbijając palec wskazujący w jego tors. - Właściwie, to masz trzy sekundy żeby mi wyjaśnić dlaczego ludzie tutaj świrują kiedy usłyszą moje imię lub nazwisko. Bo nie jestem aż tak głupia żeby tego nie zauważyć i myśleć że tylko tutaj pracuję.
Horton przeniósł na mnie swój wzrok, podchodząc jeszcze bliżej. Był cholernie zły, ale jedyne co robił to przybliżał swoją twarz do mojej. Jakby starał się nie używać żadnej innej części ciała w stosunku do mnie. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, a nasze klatki piersiowe stykały się przy każdym ciężkim oddechu.
- Czyli jednak jesteś głupia. Wchodzenie w interesy z moim ojcem bez poznania szczegółów nigdy nie jest dobre - cmoknął językiem.
- Tak samo jak wchodzenie w interesy z tobą. Widać macie trochę wspólnego - posłałam mu sztuczny uśmiech.
A potem jego dłoń znalazła się na moim karku. Delikatnie podciągnął moją głowę do góry, patrząc w moje oczy z czystą złością. Dobra, może nie powinnam była tego mówić.
- Powiedziała córeczka tatusia - syknął, a jego oddech owiał moją twarz. - A może powinienem powiedzieć, że bardziej przypominasz matkę?
Horton ładnie mi się odpłacił swoimi słowami. Nie mogłam jednak nic poradzić na to, że jego dotyk zaczął dosłownie mnie parzyć. Miałam ochotę znowu go uderzyć, ale kiedy moja dłoń była w połowie drogi Nick mocno złapał za jej nadgarstek. Zgrabnie wykręcił moją rękę tuż za moje plecy ciasno mnie przy sobie trzymając. Jego nos musnął mój, kiedy tak się szarpaliśmy.
- Nienawidzę cię - warknęłam prosto w jego usta. Złość przejmowała nade mną kontrolę.
- Z wzajemnością - a potem nasze wargi spotkały się gdzieś w połowie drogi.
Bez wahania zarzuciłam ręce na jego szyję, kiedy to jego dłonie wślizgnęły się na tył moich ud i podniosły mnie do góry, tylko po to żeby zaraz przygwoździć mnie do ściany. Nie byłam nawet pewna kto zainicjował ten pocałunek. Nasze usta lgnęły do siebie jak magnez.
Nick mocno zaciskał swoje długie palce na moich udach, podczas gdy jego język wślizgnął się pomiędzy moje wargi. Jego pocałunki były natarczywe i głębokie, ale i ja w tej kwestii nie odstawałam. Odwzajemniałam każdy jego gest z tak samo wielką pasją i oddaniem. Jego dłonie powoli wsunęły się pod materiał mojej sukienki, a jego kciuk zahaczył o koronkowy materiał gdzie znajdowała się talia kart. Horton odciągnął mnie od ściany, a za moment moje pośladki zderzyły się z powierzchnią dużego stołu do pokera. Złapał mnie tuż pod zgięciami kolan i przyciągnął maksymalnie blisko siebie. Przez ten gwałtowny gest poleciałam do tyłu, opierając ciężar ciała na swoich łokciach i tym samym przerywając pocałunki. Spojrzałam na niego spod rzęs, kiedy nade mną górował. Kolor jego ust był znacznie bardziej wyraźny, chociaż znajdowały się na nich ślady mojej szminki. Ciężko oddychał patrząc na mnie z góry, aż w końcu nachylił się nade mną układając dłonie niedaleko moich łokci.
- Odkąd tylko zobaczyłem cię w tej sukience, myślałem o tym żeby ją z ciebie zdjąć - mruknął w moje usta, a potem złapał dolną wargę między swoje zęby i lekko ją pociągnął. - Ale wyglądasz w niej tak dobrze, że jednak wolałbym aby została.
Zakręciło mi się w głowie, kiedy zaraz po tych słowach jego usta znalazły się na mojej szyi. Odchyliłam głowę do tyłu, dając mu większy dostęp a to co powiedział odbijało się echem w mojej głowie. Im dłużej tu byliśmy tym więcej rzeczy przychodziło mi na myśl. Na przykład to, że byłam krok od tego aby uprawiać seks na stole do pokera z setką ludzi tuż za ścianą.
Horton oderwał się od mojej szyi tylko po to, aby ułożyć dłonie na moich udach i powoli podnieść moją sukienkę do góry. Materiał zwinął się na dole mojego brzucha, tym samym odsłaniając moją białą bieliznę. I jakimś cudem właśnie dzisiaj pasowała ona idealnie do koronkowej kabury w tym samym kolorze. Zaraz po tym jego przedramię wślizgnęło się tuż pod moje plecy aby pociągnąć mnie do góry. Nasze klatki piersiowe się zetknęły, a zaraz zrobiły to także wargi. Wplotłam palce w jego włosy, mocno za nie pociągając na co odpowiedział mi gardłowym warknięciem prosto w moje usta. Mocniej zacisnął palce na moim ciele, przysuwając mnie maksymalnie blisko siebie. Poczułam każdy jego centymetr i nie byłam w stanie powstrzymać jęku pod wpływem tarcia. Przygryzłam mocniej jego wargę, co sprawiło że podniósł mnie ze stołu na centymetr tylko po to, aby mocno złapać moje pośladki. Moje serce waliło jak młotem i nie byłam już pewna czy to ze złości, ekscytacji czy adrenaliny. Jednak wydawało mi się, że wszystkie trzy składniki odgrywały aktualnie swoją rolę. A potem znów z impetem opadłam na stół, głośno oddychając. Odpięłam guzik jego marynarki i przejechałam palcami wzdłuż jego klatki piersiowej, następnie zahaczając o pasek jego spodni za który go do siebie przyciągnęłam. Jego dłonie bezwstydnie ujęły moje piersi kiedy znów mnie całował, na co ciężko odetchnęłam.
I wtedy rozległo się pukanie do drzwi, ale żadne z nas nie ruszyło się nawet o milimetr. Byliśmy zbyt zajęci sobą, żeby pozwolić aby nam przerwano. Jednak pukanie stawało się coraz bardziej natarczywe, przez co brunet warknął zirytowany i się ode mnie oderwał. Ja także nie byłam zadowolona, kiedy zeskoczyłam ze stołu. Nick poprawił swoje włosy, podczas gdy ja pociągnęłam sukienkę w dół i wygładziłam jej materiał. Brunet stanął tuż przede mną ignorując pukanie do drzwi i przejechał kciukiem tuż pod moją dolną wargą, prawdopodobnie wycierając pozostałości szminki. Oblizał swoje usta, także pozbywając się koloru a potem lekko poruszył żuchwą.
- Zabiję ich - mruknął nieprzyjemnie, następnie udając się do drzwi które zaraz otworzył.
- Zaraz zaczyna się gra - oznajmił ochroniarz. - Goście pojawią się za minutę.
- A co mnie to kurwa obchodzi - syknął niepocieszony Nick. - Dobrze wiem jak wszystko się odbywa. Nie zapominaj z kim rozmawiasz.
- Oczywiście. Proszę wybaczyć - ochroniarz cofnął się do tyłu.
Obserwując cale to zdarzenie, starałam się opanować gwałtowne bicie mojego serca i opanować wiotkie nogi. Odchrząknęłam krótko i zaraz stanęłam obok Hortona, kładąc dłoń na jego przedramieniu co sprawiło że na mnie popatrzył. Posłałam mu pytające spojrzenie, wiedząc że zrozumie o co mi chodzi.
- Tak. Idź na swoje stanowisko - skinął głową.
Gra miała się zacząć.
Nie zdążyłam jednak zrobić dwóch kroków, kiedy poczułam jego dłonie na swoich bokach a gorący oddech Nicka połaskotał moje ucho.
- Jeszcze z tobą dzisiaj nie skończyłem.
*
Cóż za wieczór dla bohaterów.
Miłego weekendu kochani. Najlepsze jeszcze przed nami.
Jako że długo nie dodawałam, postanowiłam zaserwować wam szybko dwa rozdziały.
Dla wizualizacji, to jak wyglądały włosy i sukienka bohaterki możecie zobaczyć na dwóch pierwszych zdjęciach na szczycie rozdziału.
Buziaki
xx. B
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro