12. Małe przypomnienie.
Ignorowałam wiadomości od mojej mamy jak tylko się dało. Na początku starałam się ją w jakiś sposób wkręcić, że wciąż byłam na bankiecie. Z początku szło dobrze i mi wierzyła, co działało jednak tylko do pewnego momentu. Ostatecznie jej granice roztrzaskały się w drobny mak, a ja byłam zmuszona odebrać ten nieszczęsny telefon.
- Halo? - przyłożyłam urządzenie do ucha, jednocześnie wchodząc przez okno do salonu Hortona.
Dobre kilka godzin siedzieliśmy na zewnątrz, gdzie było już całkowicie ciemno. Wciąż rozmawialiśmy doprowadzając siebie na wzajem do płaczu, ale ze śmiechu. Nick po alkoholu był o wiele bardziej znośnym człowiekiem. Nawet nie wiem w którym momencie stał się dobrym kompanem do picia i zaczęłam czuć się z nim nieco bardziej komfortowo. Może dlatego, że wiedziałam iż dosłownie nie mam nikogo innego do kogo mogłabym pójść. Cóż, przynajmniej nie w takim stanie. Ale jakimś cudem Horton sprawił, że wcale nie chciałam wychodzić.
- Wracaj do domu. Już - moja rodzicielka warknęła do telefonu.
- Jest dopiero po dwudziestej - przewróciłam oczami, głośno wzdychając.
Wiedziałam, że tylko bardziej ją zdenerwuje. Ale nie chciałam wracać do domu, bo wtedy musiałabym zacząć się tłumaczyć i wyjaśnić co stało się z moją twarzą. Makijaż nie zawsze idealnie wszystko zakrywa, a moja głowa jest kompletnie pusta jeśli chodzi o wymyślanie jakiejkolwiek wymówki.
- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co narobiłaś? Okazałaś całkowity brak szacunku Georgii wychodząc bez pożegnania. Już nie wspominając, że przegapiłaś szansę na rozmowę z dziekanem - jej głos był ostry i pełen osądu. Jad niemal przesiąkał przez telefon. - Zawiodłam się na tobie. Myślałam, że masz więcej oleju w głowie a tu proszę.
- Wiem, ale..
- Wiesz co, masz rację. Nie wracaj do domu, bo nie mogę teraz na ciebie patrzeć. Porozmawiamy jutro - przerwała mi, a potem bez dania mi jakiejkolwiek szansy na dokończenie wypowiedzi, rozłączyła się.
Miałam ochotę rzucić tym pieprzonym telefonem o ścianę, a potem zacząć krzyczeć. Jednak zamiast tego wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze z płuc. Lekkie odurzenie alkoholem o dziwo pomogło mi w puszczeniu tej sytuacji w zapomnienie. Miałam to zwyczajnie gdzieś, chociaż wiedziałam że jutro w domu rozpęta się prawdziwe piekło. Mogłabym w tej chwili szczegółowo przewidzieć co się wydarzy, ale wolałam o tym nie myśleć. O wiele bardziej uśmiechało mi się wrócić do Nick'a i kontynuować wyśmiewanie się z Jake'a i jego poalkoholowych akcji.
- Głodna? - obróciłam się w kierunku okna, przez które wychylał się Horton.
Oparł dłonie na parapecie po wewnętrznej stronie, a jego mięśnie widocznie się napięły. Jego brwi jak zwykle były lekko ściągnięte, a duże oczy patrzyły prosto na mnie. I muszę przyznać, że wyglądał cholernie dobrze oświetlany jedynie przez słabe światło dobiegające z kuchni. Miał na sobie czarną koszulkę i w tym samym kolorze joggery, w które przebrał się kilka godzin temu. Schowałam telefon do tylnej kieszeni niebieskich jeansów, następnie odgarniając długie włosy do tyłu.
- Nie pogardziłabym - skinęłam delikatnie głową i poczekałam aż brunet wejdzie do środka.
Gdy tylko to zrobił, sprawnie podążyłam za nim do kuchni. Usiadłam na blacie i poprawiłam swoją czarną bluzkę, podczas gdy Nick otworzył lodówkę i zaczął przyglądać się jej wnętrzu. A ja przyglądałam się jemu. I szczerze nie chciałam tego robić, ale cała jego aparycja była cholernie magnetyczna i nie byłam w stanie oderwać wzroku od jego anielsko zarysowanego ciała jak i twarzy. Dopiero kiedy poczułam lekkie pieczenie zdałam sobie sprawę, że przygryzałam wargę trochę za mocno. Często to robiłam, ale tym razem było to bolesne zważywszy na widniejące tam rany. Obserwowałam jak wyjmował na blat różne produkty, jakby sam nie mógł się zdecydować co zjeść.
W końcu zeskoczyłam z blatu i ruszyłam w jego kierunku, przyglądając się rzuconym na powierzchnie mebla rzeczom. Miałam kilka pomysłów co można by było z tym zrobić, ale zdecydowałam się poczekać aż coś powie. Nick zamknął lodówkę, a potem stanął tuż obok mnie. Zapach drogich perfum, jabłek i alkoholu momentalnie pochłonął mój umysł. Jakim cudem pośród tych ostrych zapachów wciąż byłam w stanie wyczuć jabłko? Cholerne jabłko. Zabójczo dobre połączenie.
Horton oparł łokieć na moim ramieniu, co tylko bardziej pokazało jak niska byłam w porównaniu do niego. Posłałam mu mordercze spojrzenie spod rzęs, ale on nic sobie z tego nie robił.
- Pozwalam ci się wykazać - wskazał ręką na blat pełen jedzenia.
Zwinnie się odsunęłam, przez co jego ręka spadła z mojego ramienia a potem spojrzałam na składniki zakładając włosy za uszy.
- Tak myślałam, że jesteś bezużyteczny - mruknęłam dramatycznie pod nosem. - Lubisz kuchnię meksykańską?
Moje dłonie powędrowały do dużego opakowania tortilli, które położyłam z lewej strony. Obróciłam głowę w jego stronę, czekając na jego odpowiedź. Jego brwi były lekko uniesione do góry, a on sam dziwnie na mnie patrzył.
- Co? - zapytałam, marszcząc delikatnie twarz.
- Nic - odchrząknął. - Trochę mnie zaskoczyłaś.
- Cóż - zakręciłam kosmykiem włosów na palcu, posyłając mu dumne z siebie spojrzenie. - Taka już jestem. Pełna niespodzianek.
Nick zmrużył lekko oczy, przekręcając głowę. Patrzył wprost w moje zielone tęczówki, co po kilku sekundach zaczęło mnie drażnić dlatego przerwałam nasz kontakt wzrokowy i podałam mu opakowanie z filetem w środku.
- Pokrój - poleciłam, na co brunet przewrócił oczami, ale bez dyskusji zabrał się do pracy.
Miałam zamiar przyrządzić Quesadillę, bo była szybka i łatwa do zrobienia. Nie chciało mi się robić sosu salsy dlatego postawiłam na klasyczny prosty sos. Majonez, ketchup i czosnek. Poinstruowałam Hortona jakich przypraw użyć do kurczaka, a potem kątem oka obserwowałam jak starał się go nie przypalić co sprawiło że mimowolnie się uśmiechnęłam. W międzyczasie wypiliśmy też końcówkę Tequili jaka nam została. Zaczęłam nucić pod nosem pierwszą lepszą piosenkę jaka przyszła mi do głowy, kiedy podsmażałam już złożoną ze składnikami tortillę. W zasadzie jedyne rzeczy jakie składały się na Quesadillę to ser i kurczak. Inne składniki były opcjonalne, ale z każdą chwilą robiłam się coraz bardziej głodna.
- Cigarettes After Sex? - Nick pojawił się z mojej lewej strony, a jego twarzy wyrażała czystą ciekawość.
Na początku byłam nieco zmieszana, ale potem zdałam sobie sprawę że mówił o nuconej przeze mnie piosence.
- Tak, Sweet - fakt, że brunet znał ten zespół i rozpoznał ich po brzmieniu, wywołał delikatny uśmiech na mojej twarzy.
Nie znałam wielu osób, które podzielały moje gusta muzyczne. To była miła odmiana.
- Wiem - skinął głową z uznaniem, a potem oparł się tyłem o blat obok płyty kuchennej i skrzyżował ręce na piersiach.
A ja musiałam zdecydowanie się opanować, ponieważ widok jego napiętych i uwydatnionych mięśni całkowicie zaćmił mi umysł. Odchrząknęłam i przerzuciłam tortillę na drugą stronę jeszcze na moment. Wciąż czułam na sobie jego baczny wzrok, a chwilę temu wypite łyki Tequili dawały o sobie znać. Jestem pewna, że moje policzki zrobiły się nieco bardziej czerwone ale miałam zamiar zwalić to na bijące od jedzenia ciepło. Tak, to zdecydowanie to.
Pod jego wzrokiem przeniosłam Quesadillę na okrągłą drewnianą deskę i wyłączyłam płytę kuchenną. Następnie pokroiłam jedzenie w charakterystyczne trójkąty układając je w koło, aby na środku położyć miskę z sosem. Potem wzięłam deskę do rąk i spojrzałam na Nick'a.
- Voi là. Jak się zatrujesz, to nie moja wina - przygryzłam niewinnie wargę, czego od razu pożałowałam ponieważ lekko wzdrygnęłam się na nagły kontakt z raną.
Horton zmarszczył delikatnie brwi, a potem zabrał deskę z moich rąk i odłożył ją na blat pozostawiając mnie w lekkim szoku i z rękami w tej samej pozycji co trzymałam jedzenie.
- Uhhh...
- Co z twoją wargą? - zapytał, stając w niemal zerowej odległości ode mnie przez co musiałam zadrzeć głowę do góry, aby właściwie na niego spojrzeć.
Już chciałam odpowiedzieć, ale potem oddech dosłownie ugrzązł mi w gardle. Lewą dłonią ujął moją twarz, a jego kciuk wszedł w kontakt z moimi ustami. Jego dotyk był delikatny jak piórko, kiedy powoli odchylił moją wargę w dół aby spojrzeć na jej pokiereszowaną wewnętrzną stronę. Moje zęby wbiły się tam dosyć mocno, kiedy Josh je przycisnął a samo to wspomnienie sprawiło że coś ukłuło mnie w brzuchu. Jednak szybko zostało to zastąpione przyjemną falą ciepła, kiedy zdałam sobie sprawę z jaką mocą Nick patrzył na moją wargę i jak delikatnie jej dotykał. Pomiędzy jego brwiami pojawiła się mała zmarszczka, a jego szczęka nieco mocniej się uwydatniła. Jednak kilka sekund później to spojrzenie zostało zastąpione czymś zupełnie innym. Z podziwem i pożądaniem przyglądał się mojej skórze, na której prawdopodobnie zobaczył czarny tusz. Kiedyś myślałam, że wytatuowanie sobie na wewnętrznej stronie wargi słów „do it" było świetnym pomysłem. Potem stwierdziłam, że to było głupie plus byłam pijana. Ale teraz? Widząc jego wzrok i to jak jego rzęsy lekko zatrzepotały, chyba znów polubiłam ten tatuaż.
Jego klatka piersiowa uniosła się do góry, kiedy brał głębszy oddech co sprawiło że lekko otarła się o moją. A potem jego oczy wbiły się prosto w moje, a brąz w jego oczach wydawał się ciemniejszy. Atmosfera w sekundzie zgęstniała i tylko on potrafił tak odwrócić sytuację w mgnieniu oka. Nachylił się w moją stronę, a ja poczułam jego oddech na swoich wargach. Jego twarz była cholernie blisko, co sprawiło że zamknęłam oczy. A potem końcówka jego języka w zabójczo powolnym tempie przejechała po całej długości mojego tatuażu.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Zapomniałam jak się oddycha.
- Zrobię to, ale najpierw poczekam aż się zagoi - jego kciuk puścił moją wargę, przez co wróciła na swoje miejsce.
Moje serce chyba przebiegło maraton, a ogień zawładnął całym moim ciałem. Poczułam jak coś przyjemnie kurczy się w dole mojego brzucha, kiedy Horton zahaczył swoim nosem o mój a potem uśmiechał się w ten swój arogancki sposób, za moment przejeżdżając językiem po górnym rzędzie swoich zębów.
- Chodźmy jeść - i jakby nigdy nic zabrał deskę z blatu i ruszył z nią do salonu.
Przełknęłam ślinę, a potem przejechałam dłońmi po udach aby się uspokoić. Odetchnęłam cicho, w myślach w kółko powtarzając jak mantrę „kurwa". Bo nie potrafiłam w tej chwili racjonalnie myśleć.
Nick położył jedzenie na małym stoliku do kawy, a potem usiadł na dywanie. Ja również zajęłam na nim miejsce, ale po przeciwnej stronie. Im dalej od niego będę tym lepiej. W zupełnej ciszy jedliśmy Quesadillę, a moje usta na moment wykręciły się w zadowolonym uśmiechu kiedy Horton po pierwszym gryzie wydał z siebie krótki dźwięk aprobaty. Wiedziałam, że na głos nie przyzna że mu smakuje ale jego ciche „mmm" zdecydowanie mi wystarczało. Zjedliśmy wszystko w zupełnej ciszy, ale nie była ona niekomfortowa. Po zjedzeniu położyłam się na dywanie i poklepałam lekko swój brzuch. W tym czasie Nick posprzątał, a ja wpatrywałam się w biały sufit. W końcu po kilku minutach postanowiłam wstać i umyć ręce. Nie wiem dlaczego zaczęłam odnosić wrażenie, że nie powinno mnie tutaj być. Dopiero teraz dotarła do mnie abstrakcja tej sytuacji, ale szybko ją zignorowałam. Horton gdzieś zniknął, więc założyłam że poszedł do łazienki.
Mój towarzyski limit powoli zaczął się wyczerpywać. Moja obolała twarz dawała o sobie znać coraz bardziej, a niechciane myśli rozpoczęły inwazję. Nie miałam nawet czasu żeby po swojemu uporać się z problemem i w swój sposób go przetworzyć. Chciałam uciec od tego jak najdalej i nigdy nie wracać, ale wiedziałam że nie mogłam ciągnąć tego w nieskończoność. W końcu musiałam stawić czoła moim demonom i je zwalczyć. Jednak to, jak radziłam sobie z problemami nie było do końca zdrowe. Jednak im dłużej przebywałam w towarzystwie tym więcej emocji się we mnie nakładało. Nie mam pojęcia co się wydarzy, kiedy w końcu nastąpi wybuch.
- Wszystko dobrze? - głos Nick'a wyrwał mnie z amoku w jaki wpadłam.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę że stałam oparta dłońmi o kuchenny blat tuż przed zlewem, a mój wzrok utkwiony był w ścianę przede mną. Zmieniłam pozycję, prostując się i obracając w jego stronę.
- Tak - skinęłam głową. - Zamyśliłam się.
Mój wzrok powędrował na dwie butelki piwa, które Horton trzymał w rękach. I bardzo chciałam mu powiedzieć, że na mnie już czas i powinnam wracać. Ale nie wiem dlaczego nie potrafiłam tego zrobić. Zamiast tego pozwoliłam mu podać mi butelkę, za którą podziękowałam skinieniem głowy. Często miałam tendencje do zostawania w miejscu, z którego chciałam uciec. Nie czułam się za dobrze i wolałabym położyć się we własnym łóżku, pozwalając paranoi aby mną zawładnęła. Ale mimo tego wciąż zostawałam. Zupełnie jakby moja podświadomość starała się znaleźć inny rodzaj ujścia dla złych myśli i emocji. Jakbym w jakiś sposób chroniła sama siebie, co często przychodziło z wielkim oporem.
Ale alkohol pomagał.
Sprawiał, że zapomniałam. Widocznie potrzebowałam go więcej, dlatego bez wahania przytknęłam butelkę do ust u pociągnęłam kilka zdrowych łyków a potem odetchnęłam. Uniosłam wzrok na Hortona, który stał tuż przede mną uważnie mi się przyglądając. Kto by pomyślał, że jeszcze przed chwilą jego język znajdował się na mojej wardze a teraz zwyczajnie staliśmy obok siebie z piwem w ręku. Nick wygodnie oparł się o blat i skrzyżował kostki, więc poszłam jego śladami i usiadłam na powierzchni mebla niedaleko chłopaka. Jego otwarta kuchnia nie była zbyt wielka, ale za to bardzo przytulna. Nie miałam nic przeciwko żeby tutaj zostać, zamiast usiąść w salonie.
- Więc? - zapytał, popijając piwo. - Jaka jest twoja historia?
Zmarszczyłam lekko brwi, posyłając mu spojrzenie. W międzyczasie zwróciłam także uwagę na jego prawą dłoń, której kości były mocno poobijane prawdopodobnie od ciosów jakie wymierzył dzisiaj Josh'owi.
- Moja historia? - dopytałam, zastanawiając się czy się przesłyszałam czy on właśnie próbował się czegoś o mnie dowiedzieć.
- Każdy jakąś ma - wzruszył ramionami.
Skinęłam głową, a potem się napiłam.
- Nic ciekawego - westchnęłam, bawiąc się etykietką piwa. - Typowy banał nie wart wzmianki.
Stuknęłam paznokciami o butelkę, powoli unosząc na niego swój wzrok z własnych dłoni. Zdecydowanie nie miałam zamiaru opowiadać mu o Josh'u i o tym całym gównie jakie przeszłam. Nawet moi najbliżsi przyjaciele nie znali całej mojej historii.
- Nie wydaje mi się - patrzył na mnie w ten swój tajemniczy sposób. - Ale rozumiem.
Uśmiechnęłam się do niego, co sprawiło że posłał mi pytające spojrzenie.
- Nie udało ci się, co? - zaśmiałam się krótko, pociągając kolejny łyk.
- Co? - spojrzał na mnie zaintrygowany, a zaraz jego sylwetka odbiła się od blatu i podszedł bliżej mnie.
Teraz opierał się biodrem tuż obok mojego prawego uda. Boże, w myślach go przeklinałam za zmniejszenie między nami odległości bo absolutnie sobie nie ufałam, ale z drugiej strony nic nie mogłam poradzić na to że gdzieś z tyłu głowy miałam nadzieje że to zrobi.
- Częstujesz mnie alkoholem, pytasz o moją historię. Ja ci opowiadam, więc jesteś w stanie dokładnie wszystko przeanalizować i przejrzeć mnie na wylot. Potem ja zadaje ci personalne pytanie, ale ty je zbywasz twierdząc że powiesz mi następnym razem. Ale ten następny raz nigdy nie nadchodzi. Czyż nie? - uniosłam zaczepnie brew, przyglądając się jego zaskoczonej twarzy.
- Mądrala się znalazła - prychnął pod nosem, ale jego usta zakręciły się w delikatnym uśmiechu.
Wiedziałam, że miałam rację. Zawsze miałam.
- Ta mądrala jest silniejsza niż wygląda, więc lepiej uważaj co mówisz zanim zdecyduję się na nokaut - trąciłam go lekko kolanem. - Nie kuś losu.
- Ach tak? - lekko nachylił się w moją stronę. - Chciałbym zobaczyć jak próbujesz.
- Uważaj czego sobie życzysz - pogroziłam mu butelką piwa, dokładnie w tym samym momencie wpadając na pewien pomysł.
Chciałam stuknąć spodem swojej butelki o wierzch tej jego, aby piwo zaczęło się pienić i wylewać. Jednak brunet okazał się szybszy i złapał za trzymane przeze mnie piwo, które było już w połowie drogi. Jego wzrok powoli przeniósł się z butelki na mnie, a jego mina mówiła „serio myślałaś, że ci się uda?". Cóż, tak. Dokładnie tak myślałam.
- Oddaj - powiedziałam, kiedy starałam się odciągnąć butelkę ale jego palce mocniej zacisnęły się na szkle.
Wiedziałam, że chciał mi udowodnić iż tak na prawdę wcale nie byłam taka silna za jaką się miałam i nie potrafiłam nawet odzyskać od niego butelki. Ale byłam ekspertem nie tylko od mądrych słówek i ciętych odzywek. Dlatego przybliżyłam twarz do jego piwa które trzymał w drugiej ręce. Jego piwa.
Mój język powoli przejechał po jednej stronie ustnika, wokół którego zaraz owinęłam wargi wciąż patrząc prosto w oczy obserwującego mnie Hortona. Wolną ręką pomogłam sobie nachylić alkohol w moją stronę, a zaraz smak piwa rozniósł się na moim języku. Powoli odsunęłam się od szklanego naczynia, jednocześnie korzystając z chwili jego rozproszenia i wyciągając moją własność z jego dłoni. Jego oczy znów pociemniały, a rzęsy lekko zadrżały podczas gdy ja palcem starłam kroplę piwa która spływała w dół mojej brody.
- Możesz już zamknąć buzie - mimowolnie przejechałam językiem po wewnętrznej stronie wargi, tam gdzie znajdował się mój tatuaż.
Wzrok Hortona od razu tam powędrował, a potem uśmiechnął się w taki pieprzenie atrakcyjny sposób, który dosłownie krzyczał - kłopoty, uciekaj. Ale ja nie chciałam uciekać.
Obydwoje w tym samym czasie upiliśmy kolejne kilka łyków piwa. Z dumnym uśmieszkiem poprawiłam się na blacie, ale ten uśmieszek szybko został starty.
Nick zwinnym ruchem zabrał piwo z mojej ręki i odłożył je w bezpiecznej odległości od nas razem ze swoim. Jego dłonie w ekspresowym tempie znalazły się po moich dwóch stronach, a on sam się nachylił aby nasze twarze znalazły się na tym samym poziomie.
- Prowokuj dalej, a źle się to dla ciebie skończy - mruknął w moje wargi.
Sprytnym ruchem złapał za moje nadgarstki i złączył je tuż za moimi plecami, unieruchamiając je swoją dużą dłonią. Pociągnął moje ciało bliżej krawędzi, kolanem rozdzielając moje uda aby zaraz między nimi stanąć. Tym razem to ja odetchnęłam w jego usta.
- Ach tak? - przedrzeźniłam jego wcześniejsze słowa. - Chciałabym zobaczyć jak próbujesz.
Czy jestem głupia? Tak. Czy żałuje? Nie.
Horton znów uśmiechnął się w ten swój sposób, a potem mocno przyciągnął mnie do siebie przez co nasze ciała całkowicie się zetknęły, a jego ucisk na moich nadgarstkach się wzmocnił.
- Hmm - przejechał nosem wzdłuż mojej szczęki a potem szyi, co doprowadzało mnie do szaleństwa.
Jego druga dłoń powędrowała do mojej twarzy, a kciuk znalazł się na jej obolałej stronie gdzie powoli zakreślał kółka. Poczułam przyjemny dreszcz pod jego dotykiem, kiedy jednocześnie jego wargi drażniły skórę tuż pod moim uchem. W głowie lekko mi się zakręciło, czując się przytłoczona tym jak dobrze się czułam kiedy mnie dotykał.
- Skoro to jest to, czego chcesz... - i po tych słowach przyssał się do mojej skóry, bardziej napierając na mnie swoim ciałem.
Moja głowa opadła na znajdującą się za nią szafkę, a plecy tylko bardziej wygięły się w łuk od pozycji w jakiej mnie ustawił. W końcu obydwie jego dłonie powędrowały na moje żebra, gdzie mocno zacisnął swoje palce. Jego kciuki znajdowały się tuż pod gumką mojego stanika, gdzie wbiły się jeszcze mocniej. Wplotłam dłonie w jego włosy, pociągając za nie co sprawiło że mruknął w moją szyję przesyłając w tamtym miejscu delikatne wibracje.
Rozpływam się.
Zacisnęłam kolana na jego bokach, podczas gdy jego usta wciąż zachłannie pracowały w jednym z moich ulubionych miejsc. Moje wargi były rozchylone, a oddech stawał się coraz cięższy. Po dłuższej chwili Nick oderwał ode mnie swoje usta i zatrzymał się, aby spojrzeć mi w oczy.
- Małe przypomnienie - skinął głową na prawdopodobnie wielkich rozmiarów malinkę, nad którą przeć chwilą pracował. - Że nie każdy siniak był dzisiaj dla ciebie bolesny.
Moje serce przez moment zabiło szybciej. Poczułam zbierające się w moich oczach łzy i bałam się, że nie odgonię ich na czas. Bo nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego.
Ale łzy nigdy nie nadeszły. Dłonie Hortona zjechały na moje biodra, podczas gdy moje powędrowały na jego ramiona. I wiedziałam że prawdopodobnie zrobił to dla siebie, aby zrzucić poczucie winy i w jakiś sposób się zrekompensować. Ale miałam to absolutnie gdzieś, ponieważ sprawił mi teraz piękny prezent który będę pamiętać już na zawsze.
- Poeta - mruknęłam w jego usta, a moje paznokcie delikatnie przejechały po jego karku aż do kołnierza zwykłej koszulki w którą był ubrany.
Pociągnęłam go za nią, aby bardziej się do niego przybliżyć chociaż myślałam że już bliżej się być nie da. A potem moje wargi zetknęły się z jego szyją, gdzie mocno się przyssałam. Nick zacisnął dłonie na moich pośladkach przysuwając mnie już dosłownie na pieprzoną krawędź. Ledwo siedziałam na blacie, a on był moją jedyną podporą. Jeśli mogę dodać, bardzo twardą oraz dużą podporą.
Jedną dłonią trzymałam jego kark, a drugą zwinnie wślizgnęłam pod jego koszulkę delikatnie jeżdżąc paznokciami po mięśniach jego brzucha. Z każdą sekundą jego palce mocniej wbijały się w moje uda, co tylko świadczyło o tym jak bardzo podobało mu się to co robiliśmy. Po około minucie oderwałam od niego wargi i delikatnie dmuchnęłam na swoje dzieło, dumnie się przy tym uśmiechając. Poprawiłam materiał jego koszulki, a potem spojrzałam w jego oczy. Obydwoje głośno oddychaliśmy, starając się zejść z haju co było ciężkie gdy wciąż czułam jego zapach. Pieprzone jabłka i drogie męskie perfumy.
- I co teraz, Sloane? - złapał za tył moich ud i delikatnie podsunął mnie na blat abym zaraz z niego nie spadła.
- Cóż, co ci jeszcze zostało? - stuknęłam palcami w brodę, udając że się zastanawiam. - Ach tak, miałeś pomalować mi paznokcie u stóp jeśli dobrze pamiętam.
Nick szeroko się uśmiechnął, kręcąc przy tym głową. Przejechał językiem po wewnętrznej stronie policzka, prostując swoje ciało i jednocześnie zabierając ze mnie swoje ręce co akurat średnio mi się spodobało.
- Pomarzyć możesz - odetchnął, wkładając dłonie do kieszeni swoich joggerów.
Przewróciłam oczami, a potem zeskoczyłam z blatu i złapałam za jedno z piw. Nie pamietam już, które dokładnie było moje więc postanowiłam to zignorować.
- NBA czy FIFA? - zapytał nagle bez kontekstu, co nieco mnie zaskoczyło.
Upiłam łyk piwa, dopiero teraz zdając sobie sprawę jak sucho miałam w gardle. Zaczęłam grubo zastanawiać się nad jego pytaniem, marszcząc przy tym brwi. To nie był łatwy wybór, jeśli miałam być szczera. Jednak ostatecznie stwierdziłam, że piłkę nożną zdecydowanie bardziej wole oglądać. Poza tym miałam wrodzony talent do robienia spektakularnych wsadów w grze.
- NBA - stwierdziłam, powracając do niego wzrokiem.
- Jaką drużyną grasz? - zapytał, uprzednio kiwając głową.
- Miami Heats. Nie pytaj czemu, bo nie wiem. Zostało mi to z dzieciństwa - wzruszyłam ramionami lekko uśmiechając się na to wspomnienie.
- Chicago Bulls. Też nie pytaj - brunet sięgnął po piwo, a potem skinął głową w kierunku salonu.
Przez następne kilka godzin graliśmy w NBA na jego konsoli, a skończyło się to serią ośmiu rozgrywek. Obydwoje wygraliśmy po cztery mecze, które do reszty nas wyczerpały. Także kłóciłam się z nim przez dziesięć minut żeby zapisał powtórkę z mojego wsadu na swojej grze, bo był kurewsko epicki. Ostatecznie się poddał, mamrocząc pod nosem że usunie to jak tylko wyjdę. Idiota.
Aktualnie wpół leżałam na kanapie ze stopami na jego udach, ponieważ nie zgodził się przesiąść a ja chciałam wygodniej się ułożyć. W telewizji leciał mecz, który razem oglądaliśmy a na moich udach spoczywała miska popcornu. Obydwoje zgodziliśmy się zaprzestać już picie alkoholu, a Nick powiedział że zaraz mnie odwiezie bo minęło już sporo czasu odkąd wypił piwo. Była już trzecia w nocy. Mój telefon leżący na stoliku co chwila informował o nowej wiadomości, ale wiedziałam że były one od moich przyjaciół. Mama prawdopodobnie się już dzisiaj do mnie nie odezwie i znając życie smacznie sobie śpi. Ja sama zaczęłam robić się senna, ale nie było tragicznie.
- Wyłącz to cholerstwo - mruknął Nick, wskazując na mój telefon.
- To mi podaj.
- Nie chce mi się ruszać - uszczypnął delikatnie moją łydkę.
- Auć, idioto - kopnęłam go w odruchu, na co posłał mi mordercze spojrzenie.
- Idiotką jesteś ty - uśmiechnął się sztucznie, co odwzajemniłam.
- Oho, odzywki z podstawówki. Zabolało - teatralnie położyłam dłoń na klatce piersiowej, a zaraz moje ciało z hukiem i piskiem wylądowało na dywanie pomiędzy kanapą a stolikiem.
- Ty debilu! - krzyknęłam, podnosząc się na łokciach.
- Teraz masz bliżej do telefonu - wziął do ręki popcorn i włożył go do buzi, głośnie chrupiąc.
Mamrotałam pod nosem masę przezwisk, jednocześnie biorąc do ręki telefon i przełączając go na tryb cichy. A potem stanęłam tuż na przeciw siedzącego na kanapie Hortona celowo zasłaniając mu telewizor. Udawałam, że robię coś na telefonie w tle słysząc jego zdenerwowane westchnienie. Przesunął głowę w lewo, a więc i ja się przesunęłam. Drugi, trzeci raz. Aż w końcu Nick nachylił się do przodu i złapał mnie za tył ud. Pchnął mnie na swoje kolana, a telefon wypadł mi gdzieś na kanapę. Moje dłonie znalazły się na zagłówku, kiedy siedziałam na nim okrakiem. I znów zrobiło mi się gorąco, a jego dłonie docisnęły moje biodra do tych jego przez co cicho odetchnęłam.
- Na prawdę testujesz dzisiaj moją cierpliwość, Harmon - zacisnął palce na mojej skórze. - Jeszcze ten twój mały tatuaż, który wciąż siedzi mi w głowie. Ledwo się powstrzymuje, a ty wciąż prowokujesz - cmoknął językiem.
- Ale ja..
Jego duża dłoń znalazła się na moich ustach, powstrzymując mój zamierzony monolog. Teraz poważnie nie chciałam go sprowokować, a jedynie zdenerwować. Zdaje się, że u niego te dwie rzeczy zlewały się w jedność.
- Pieprzona prowokantka - oblizał usta, zabierając dłoń z moich ust i wplótł ją w moje włosy, co było cholernie przyjemne.
Wzruszyłam niewinnie ramionami, a potem na moment spoważniałam patrząc w jego oczy. Nick także zobaczył że coś było nie tak i jego brwi się zmarszczyły a głowa lekko przekręciła w bok. Jego dłonie powoli spoczęły na moich udach a on sam wygodniej się oparł, czekając. Odchrząknęłam i odgarnęłam włosy do tyłu wciąż na nim siedząc. Zaczęłam czuć się coraz bardziej niekomfortowo, nerwowo się poruszając.
- Ja tylko... - Chciałam coś powiedzieć, ale przerwało mi jego syknięcie. - Co?
- Nie kręć się tak, bo zaraz znowu zostawisz mnie z problemem - popatrzył w dół na miejsce gdzie stykały się nasze ciała, przez co język utknął mi w gardle.
Chryste.
- Uh, tak. Przepraszam - pokręciłam głową, zaprzestając wszelkich ruchów.
- Więc? - zapytał, uważnie na mnie patrząc.
- Dziękuje - powiedziałam cicho, dwie sekundy później spuszczając wzrok. - Za dzisiaj.
- Nie ma za co - poklepał lekko moje udo, a ja stwierdziłam że to dobry czas aby z niego zejść.
Przekręciłam się tak, aby zaraz opaść na kanapę obok niego i wbiłam swój wzrok w telewizor. Czułam się dziwnie, a to zwykłe podziękowanie sprawiło że chciałam odsunąć się od niego jak najdalej. Boże ale miałam chaos w głowie.
Dziesięć minut później mecz dobiegł końca i pomogłam Hortonowi ogarnąć syf jaki zrobiliśmy. Kiedy wszystko wyglądało już znośnie odnalazłam mój telefon, który leżał na kanapie gdzieś między poduszkami.
- Jedziemy? - zapytałam, chowając urządzenie do tylnej kieszeni jeansów.
- Tak - skinął głową w kierunku drzwi wejściowych, a potem zgarnął kluczyki z blatu.
A co było w tym wszystkim najbardziej dziwne? Że nie miałam ochoty się załamać. Nie chciałam zwinąć się w kłębek bólu i rozpaczy w moim łóżku. Nie chciałam zasnąć pod strumieniem zimnej prysznicowej wody. Chciałam tylko zwyczajnie zasnąć. Jakby ten dzień był zupełnie zwykły.
A był czymś więcej niż zwykłym dniem.
*
Dziś chyba przyjemny rozdział, co?
Do następnego.
xx. B
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro