Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Lilianne

- Nie wierzę. Po prostu nie mogę w to uwierzyć – powiedziałam pijąc aspirynę, a Tim jawnie się ze mnie nabijał. – Betty była niemożliwa. Nie dała mi wyboru!

- Ale przecież nic się nie stało – mrugnął do mnie szykując obiad. Tak. Wstałam w porze obiadowej.

- Co za wstyd… Niewiele pamiętam z powrotu do domu, ale coś tam mi świta. Timmy przepraszam, że… - rozejrzałam się, aby być pewną, że dzieciaki są w bezpiecznej odległości - … Przepraszam, że cię wykorzystałam i usnęłam. Czuję się okropnie!

- Lili, nie zrobiłaś niczego podobnego. Może ci się przyśniło? – dodał pocieszającym tonem, a ja prychnęłam.

- Nie pocieszaj mnie, wiem czego się dopuściłam – zgwałciłam jego rękę. Dosłownie. A później poszłam spać. Co za porażka…. – Dziękuję, że się mną zaopiekowałeś. Następnym razem będę bardziej asertywna, obiecuję…

- Lili wyluzuj, przecież nie zrobiłaś nic złego. Bardzo dobrze, że spędziłaś wieczór z przyjaciółką. Najwyższa pora…

- Dzisiaj ci się odwdzięczę – wstałam od stołu i podeszłam obejmując go w pasie, Przycisnęłam ucho do jego pleców, a jego głęboki śmiech zadudnił w moim wnętrzu.

- Trzymam cię za słowo – odparł.  Uśmiechnęłam się szeroko zastanawiając się jak mam mu wynagrodzić  takie zaniedbanie. – Jeśli tym razem coś nam przeszkodzi, zabiorę cię gdzieś gdzie będziemy tylko we dwoje – dodał, po czym pochylił się aby pocałować mnie w usta. Oddałam mu pocałunek, po czym zerknęłam na patelnie.

- Co to?

- Planuje zrobić spaghetti. Jak wiesz nie jestem mistrzem gotowania, ale radzę sobie…

- Zdecydowanie – potargałam go po włosach i usiadłam z powrotem przy stole.

- Myślisz, że twoja ciotka już wróciła do Nowego Jorku? – zapytał mieszając makaron.

- Nie mam pojęcia. Pewnie tak… Co niby miałby tu robić?

- River mówił mi, że widział ją wczoraj z jakimś facetem. Wysoki brunet, przed trzydziestką, przystojny ale wyglądający na dupka. To cytat – dodał, a mnie lekko zmroziło.

- Gdzie?

- Przyjechała do nich na ranczo, ale on jej się nie pokazywał. Twoja ciotka ponoć przyjaźni się z jego matką, i River jej nie lubi. Melanie ją spławiła. Pewnie dość brutalnie. Ta dziewczyna jest dobra we spławianiu.

- Domyślam się… - odpowiedziałam, ale głowa bolała mnie coraz bardziej. – Mówiła czego chciała?

- Chyba pytała o nas. O ciebie i o mnie. Chciała rozmawiać z Riverem i z Betty żeby namówili cię do powrotu do Nowego Jorku.

- Ale po co?! Ona nigdy się mną nie interesowała…

- A ten facet z którym była? Był podobno młody i przystojny, to raczej nie jej chłopak – zerknął na mnie wymownie.

- Zdziwiłbyś się – westchnęłam, a Tim zrobił śmieszną minę – Moja ciotka to kugułarzyca.

- Że co? – zaśmiałam się z jego skonsternowanej miny.

- Starsza kobieta, która płaci młodym chłopakom za seks i zaspakajanie.

Skrzywił się i pokręcił głową.

- Wkręcasz mnie.

- Timmy, to zupełnie normalne w świecie bogatych kobiet. Często to bardzo atrakcyjne choć zazwyczaj dojrzałe panie, które nie chcą bawić się w randkowanie, tylko mają ochotę na seks z przystojnym, młodym i wiedzącym jak je zaspokoić profesjonalistą. Lub chłopakiem który im się spodobał, ale nie mają zamiaru się angażować i chcą po prosu samego seksu, więc od razu na wstępie stawiają sprawę jasno. W wielu przypadkach ci faceci również pragną seksu z tymi kobietami, a dodatkowo dostają kasę. To nieetyczne, wiem ale to tylko układ. Wiem też że tutaj to nie do pomyślenia, ale w Nowym Jorku takie rzeczy są na porządku dziennym.

- Ale aż tak młody? Przed trzydziestką? Ile twoja ciocia ma lat?

- Ponad sześćdziesiąt…

- Okej, nie oceniam. Ogólnie nie twierdzę, że nie mógłbym być ze sporo starszą kobietą, nie dlatego że mi płaci ale, no wiesz, z miłości…  Natomiast musiałaby być dobrą, miłą osobą. A twoja ciotka jest beznadziejna. Skrzywdziła cię. Nie znoszę jej. Współczuje tym chłopakom, którym płaci…

- Ja też. Potrafi być naprawdę podła… Ale nikt ich do tego nie zmusza. Sami chcą… - odpowiedziałam mu zastanawiając się czy ten facet o którym mówił River mógł być Bradem.  Przystojny, wyglądający na dupka brunet… Opis niby pasował, ale jednocześnie mógłby być to każdy. Nie powinnam wpadać w paranoje.

- A kim jest ten cały Brad, o którym wczoraj wspomniałaś? – spytał Tim, jakby czytając mi w myślach.

- Och straszny dupek, mam nadzieję że to nie on…

- A czemu przesiaduje pod twoim oknem?

Skrzywiłam się zażenowana.

- Pamiętasz jak mówiłam, że w ostatnich latach miałam trzech facetów do łóżka?

Tim pokiwał głową z nieodgadnioną miną. Dałabym naprawdę wiele, aby wiedzieć co teraz sobie myśli.

- Brad był jednym z nich…

- I jest takim dupkiem?

- Tak, okropnym…

- To dlaczego akurat on? W Nowym Jorku żyje jakieś osiem milionów ludzi. Czemu akurat „straszny dupek”?

Zamyśliłam się

- Był… Dominującym draniem, lubił pomiatać ludźmi… - to jest powód żeby się z nim pieprzyć Lilianne?! Zamknij się zanim zupełnie się pogrążysz! Tim zmarszczył brwi myśląc zapewne że jestem nienormalna – Mam na myśli… Chciałam nauczyć go pokory, trochę mu dowalić za to jak się zachowuje…

-Uprawiając z nim seks? – spytał z niedowierzaniem.

- To nie był taki zwykły seks, raczej walka o przetrwanie – zaśmiałam się nerwowo. Skonsternowany wyraz twarzy Tima mówił sam za siebie.

- Lili, ja nie chcę się wtrącać, wiem że lubisz dominować w łóżku, ale seks to jednak bliskość, siłą rzeczy kiedy go z kimś uprawiasz to tworzysz swego rodzaju więź z tą osobą. Wasza ciała są razem cholernie blisko i jakby na to nie patrzeć, tak czy inaczej to połączenie… Czy nie potrzebna jest choć minimalna sympatia, albo… Cokolwiek…?

- Moje cokolwiek z nim opierało się tylko na pożądaniu. Podobał mi się, ale go nie lubiłam. On lubił mnie za nas dwoje… - Boże to brzmiało strasznie…- Ja… Nie wiem co powiedzieć, nie wiem co sobie wtedy myślałam. Byłam zagubiona i żałuję, że pozwoliłam mu być ze sobą w ten sposób. Miałam wypaczony obraz seksu… Kojarzył mi się tylko z chęcią zdominowania tej drugiej osoby, sprowadzenia jej do parteru, wykorzystania…. O Boże, jestem okropną osobą – zamrugałam żeby przegonić łzy i schowałam twarz w dłoniach.

- Lili… - powiedział smutnym tonem i złapał mnie za rękę – Zasługujesz na kogoś lepszego. James to skurwiel numer jeden…

- Brad jest dużo gorszy…

- Ja pierdole, poważnie? To jakaś masakra, Lilianne. Czemu zadawałaś się z takimi facetami?

Wzruszyłam ramionami nie mając niemal nic na swoje usprawiedliwienie.

- Ja… Nie wiem. Myślę, że szukałam w nich tego co znałam. I tego co sama sobą reprezentowałam…

- Nie kochanie, nie mów tak – przytulił mnie, a ja wciągnęłam drżący oddech. – To nie twoja wina. Jesteś najlepszą osobą na świecie…

- O nie. Bez przesady  - zaśmiałam się smutno,  a on objął mnie mocniej.

- Obiecaj mi coś – powiedział siadając przy mnie i spojrzał mi w oczy – Wiem że cię tu nie zatrzymam, nie mam nic, co mogłoby cię zatrzymać…

- … Timmy – przerwałam mu, ale on kontynuował, przełykając głośno ślinę.

- ...Nie jestem głupi. Ale błagam nie rób tego więcej. Nie zadawaj się z takimi skurwielami, którzy cię nie szanują i są strasznymi ludźmi, proszę. Proszę – powtórzył z mocą – Możesz mieć każdego. Kogoś wartościowego, kogoś dla kogo będziesz wszystkim, nawet jeśli to miałby być tylko seks. To i tak wiele. Jesteś wyjątkowa, proszę nie pozwól im się tak traktować, bo chyba tego nie zniosę… - patrzył na mnie zbolałym wzrokiem więc wstałam, podeszłam do krzesła na którym siedział i przytuliłam go mocno

- Obiecuję. To koniec. Żadnych więcej dupków – odparłam kiedy objął mnie ramionami.

- Byłaś kiedyś z miłym facetem?

- Tak. Z jednym. Bardzo, bardzo miłym. Nadrobił za wszystkich tych beznadziejnych gnojków przed nim.

Spojrzał na mnie z dołu, a jego pełne usta rozciągnęły się w bezczelnym uśmiechu.

- Robiłaś z nim to samo co z nimi? – wyszeptał.

- O nie, oni zdecydowanie nie zasługiwali, aby robić z nimi takie rzeczy. Ale przy nim... Przy nim zupełnie nie mogłam się opanować. Miałam ochotę pocałować każdy milimetr jego ciała i było cudownie… - zacisnął dłonie na mojej tali, a jego oddech lekko przyspieszył gdy oparłam udo na jego kolanie -  To zdecydowanie nie była walka o przetrwanie, tylko najlepszy seks w moim życiu. A zamierzam zrobić z nim znacznie więcej… No cóż chyba pójdę na całość.

- Dobry pomysł. Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko.

- Mam nadzieje – mrugnęłam do niego, na co uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Myślę też że możesz z nim pójść na całość dzisiaj w nocy.

- Myślę że nie wytrzymałabym ani chwili dłużej – pochyliłam się i pocałowałam go głęboko.

- Wiecie, że cholerny makaron zalał już pół blatu?  - Sue wykrzyknęła zdecydowanie zbyt głośno wpadając do kuchni. Co ta dziewczyna miała z tym wchodzeniem w najbardziej nieodpowiednim momencie? Spojrzałam szybko na kuchenkę i faktycznie makaron nieco kipiał ale nie zalał nawet płyty więc zerknęłam na nią z wymowną miną, a ona zarechotała wrzucając chrupka do buzi.

- Sue. Zawołaj dzieci na obiad -  Tim westchnął i wstał z krzesła.

- Przepraszam, że ciągle wam przeszkadzam, ale co wy macie z tą kuchnią? Dlaczego na okrągło migdalicie się właściwe tutaj. To jakaś perwersja?

- Sue… Uważaj sobie… - Tim rzucił ostrzegawczym tonem – Przypominam, że masz szlaban. Do odwołania.

- Dlatego mogę zostać z dziećmi kiedy wy pojedziecie do hotelu, czy coś… Albo chociaż zacznijcie korzystać z waszej sypialni! Przecież tam możecie się zamknąć i miziać do woli… No powiedzcie mi, że nie mówię z sensem. Chyba że wy tak na okrągło…

- Sue! To nie twój interes… Nie robimy tego przy dzieciach…

- Ale mogą wejść i zobaczyć.

- To co dla ciebie jest oczywiste, dla nich takie nie jest. Zawsze okazywaliśmy sobie z Lili czułość. Są przyzwyczajeni że się do siebie przytulamy…

- … ale nie że pożeracie swoje twarze – przerwała mu parskając śmiechem, a on pokręcił na nią głową.

- Brak mi słów. Idź po dzieci – westchnął zmęczonym tonem, a Sue  wymaszerowała z kuchni. Spojrzałam na Tima i wybuchłam śmiechem

- Ona ma rację, Timmy – powiedziałam kiedy troszkę się uspokoiłam – To moja wina. Rzucam się na ciebie przy każdej okazji. Już nie będę…

- Ale ja chcę – spojrzał na mnie błagalnie i zrobił smutną minę. Zaśmiałam się i pocałowałam go w ramię.

- Dzisiaj w sypialni ci to wynagrodzę – mrugnęłam do niego i wyjęłam talerze z półki.

***

Po obiedzie spędziliśmy wspólny dzień i było naprawdę wspaniale, ale i tak znów odliczałam godziny do wieczoru. Dzieciaki usnęły wyjątkowo wcześnie więc już o dwudziestej pierwszej porozmawialiśmy z Sue informując ją, że musimy się w końcu wyspać po wielu nieprzespanych przez chorobę Dennego nocach i poprosiliśmy aby zerknęła do niego jeśliby się obudził. Sue zaśmiała się przebiegle, psyłając nam ukradkowe, wymowne spojrzenia, ale staraliśmy się zachować zimną krew.

- Jestem padnięty, nie spałem od kilku nocy, Sue. Przestań się czepiać tylko po prostu mi pomóż – mówił poważnym, pełnym trwogi tonem Tim.

- Ależ nie ma o czym mówić, braciszku. Możesz na mnie liczyć – mrugnęła do niego po czym tanecznym krokiem pomaszerowała do pokoju, a my westchnęliśmy z ulgą kiedy zostaliśmy w końcu sami - … A i jeszcze jedno – podskoczyliśmy na dźwięk  jej głosu – Wątpię, aby Denny obudził się przez najbliższe godziny, ale oczywiście będę to sprawdzać… Dziewczynki śpią, a ja… – założyła sobie ostentacyjnie słuchawki na uszy - … będę słuchała muzyki, więc nie krępujcie się, tylko śpijcie do woli.

Tim pokręcił głową, ale kiedy jego siostra zamknęła swoje drzwi złapał mnie za rękę ciągnąc do sypialni.

- Idę pod prysznic – odparłam wyrywając mu dłoń.

- Ale… - widziałam o co mu chodzi, braliśmy prysznic wcześniej i nie chciał już dłużej czekać. Ale ja miałam inne plany.

- Nie ma ale, Tim. Czekaj na mnie  w łóżku – odparłam po czym zamknęłam się w łazience, zostawiając go na korytarzu ze skonsternowanym wyrazem twarzy. Wzięłam szybki prysznic, zeszłam na dół i wyjęłam lody z zamrażalnika, które przygotowaliśmy dzisiaj zaledwie kilka godzin wcześniej, włożyłam je do shakera robiąc  z nich lodowy koktajl, wsadziłam słomkę do kubka i z przebiegłym uśmiechem ruszyłam na górę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro