Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Lilianne

Leżałam na szerokiej klatce piersiowej spokojne oddychającego mężczyzny, który odebrał mi wszystko i dał coś zupełnie nowego. Wtulałam się w niego, jakby ktoś miał mi go za chwilę wydrzeć z rąk, jakbym już za nim tęskniła mimo że przylegałam do jego silnego ciała każdym możliwym milimetrem swojej skóry. Był właściwie nieprzytomny po tym co robiliśmy przez wiele godzin, a ja nie mogłam zasnąć, więc leżałam napawając się jego bliskością i myślałam. Po najwspanialszym i najbardziej intymnym seksie w moim życiu poszliśmy do kuchni bo Tim upierał się, że tym razem to on zrobi dla mnie kolację. Śmiałam się jak dziecko kiedy przypalał tosty i kurczaka, a później śmialiśmy się oboje kiedy próbowaliśmy go zjeść.  Okazał się zaskakująco smaczny, ale chyba nie byłam obiektywna, ponieważ zjadłabym wszystko co by mi dał i zrobiłabym wszystko aby widzieć jak się uśmiecha. Straciłam dla niego rozum. Rozmawialiśmy i dokuczaliśmy sobie, było normalnie, zwyczajnie i nie było żadnych niezręczności związanych z tym co robiliśmy sobie nawzajem. Patrzyłam na niego z uwielbieniem, nie mogąc uwierzyć że on jest teraz choć odrobinkę mój. Po kolacji próbowaliśmy coś obejrzeć ale skończyło się na tym, że weszłam na niego i zaczęłam go całować, a później zaciągnęłam go do sypialni, pchnęłam na łóżko i zaczęłam pieprzyć tak jak lubię. Rozkosz na jego pięknej twarzy i jego umięśnione, szczupłe ciało biorące ode mnie całą tą przyjemność, połączone ze mną, tak bardzo mnie podnieciło, że doszłam kilka razy, ale o jego trzeci orgazm musiałam się postarać nieco bardziej. Dzięki temu mogłam sobie pozwolić na bycie z nim w różnych pozycjach i to było tak cudowne że nie mogłam przestać, ani się tym nasycić. Kiedy skończył padł niemal nieprzytomny, a ja wtuliłam się w niego i tak już zostałam.

Nad ranem zdrzemnęłam się na chwilę, ale byłam tak pobudzona że wstałam bardzo wcześnie, wzięłam prysznic, poszłam do kuchni, a później do salonu i usiadłam na fotelu. Zawinęłam się w koc i patrzyłam na wyłączony telewizor. Nie bardzo wiedziałam co się ze mną dzieje. Chciało mi się płakać i śmiać jednocześnie. byłam niemożliwie wzruszona i roztrzęsiona. Być może powinnam zadzwonić do Betty ale nie sądziłam że ona to zrozumie, poza tym nie wiedziałam czy chcę komukolwiek opowiadać o Timie i tym co było tylko nasze. Jeśli chodziło o niego byłam nadopiekuńcza i zaborcza i… Cholera kochałam tego chłopaka. To nie była tylko miłość romantyczna, ale po prostu miłość w pełnym wymiarze i znaczeniu tego słowa. Stawiałam jego dobro nad swoim, jego serce było dla mnie jak najcenniejszy skarb, i zrobiłabym wszystko aby go zadowolić i ochronić, przed każdym i wszystkim. Również przed samą sobą. Był moją rodziną, jedyną jaką miałam, jedyną na jaką sobie pozwoliłam, jedyną jaką pamiętałam i chciałam. Rodziną i najważniejszą osobą we Wszechświecie. Nie wiedziałam co nas czeka, z pewnością nie było dla nas przyszłości, ale on zawsze będzie zajmował pierwsze miejsce w moim smutnym, samotnym sercu. Jako przyjaciel, rodzina, kochanek, ktoś komu ufałam , kogo pragnęłam jak niczego na świecie, ktoś nieosiągalny i ktoś kto zawsze wyciągnąłby dla mnie pomocną rękę jednocześnie. Mój i zupełnie nie mój. Tim był wszystkim co dobre i wartościowe w moim życiu. Obwinęłam się szczelniej kocem mrugając szybko, aby przypadkiem się nie rozpłakać. Starałam się nigdy tego nie robić. Usłyszałam ciche chrząknięcie i spojrzałam na jego wysoką sylwetkę, i wszystko we mnie natychmiast obudziło się do życia.

- Dzień dobry, słonko – uśmiechnął się do mnie uroczo, a ja poczułam jak moje usta rozciągają się w wielkim uśmiechu, a ciepło rozlewa się po całym moim ciele.

- Dzień dobry – odpowiedziałam

Przyjrzał mi się wnikliwie, podszedł blisko, a późnij klęknął przed fotelem na którym siedziałam.

- Wszystko w porządku? – spytał, a ja jedynie pokiwałam głową. Siedziałam z kolanami pod brodą, gdy złapał mnie za kostkę i pociągnął nią w swoją stronę, tak że wyprostowałam nogę, a on położył ją na swoim nagim ramieniu i schylił się bardziej, opadając niżej na kolana, przyjmując uległą pozycję, więc zrobiło mi się gorąco. Był bardzo wysokim i mocno umięśnionym choć szczupłym mężczyzną, i posiadanie  tak zbudowanego, dużego faceta działało na mnie ogłupiająco. Spojrzał na mnie swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami w kształcie migdałów i pocałował mnie w łydkę. Zaczął sunąc pocałunkami po wewnętrznej stronie mojej nogi więc rozchyliłam wargi z potrzeby. Kiedy jego usta były już naprawdę wysoko złapał za koc i ściągnął go ze mnie. Byłam w samej czarnej, krótkiej, satynowej koszulce nocnej, którą podwinął mi do góry, natomiast czarne koronkowe majtki zsunął w dół. Rozstawił szeroko moje nogi, jedną z nich kładąc na jednym, drugą na drugim podłokietniku fotela. Wciąż pieścił wewnętrzną stronę moich ud, ale kiedy zanurzył język między moimi nogami wygięłam się w łuk jęcząc z rozkoszy. Wplotłam palce w jego włosy, wzdychając głośno kiedy ssał mnie i lizał, wsadzał we mnie swój niezwykle utalentowany język, po czym wyciągał go skupiając się na łechtaczce. Masował moje wejście ale potrzebowałam mocniejszej stymulacji. Jęknęłam, kiedy na przemian pożerał mnie i drażnił  się ze mną trzymając mnie na pograniczu spełnienia.

- Włóż we mnie palce, kochanie – wyjęczałam czując się boleśnie wręcz pusta. On jednak tylko spojrzał na mnie i uśmiechnął się krzywo, kontynuując słodką torturę, robiąc mi to samo co ja jemu zaledwie kilka godzin wcześniej. Do tej pory każdy kochanek wykonywał moje polecenia, bojąc się mojej reakcji, więc jęknęłam w proteście nieprzyzwyczajona do takiego nieposłuszeństwa, na co on zaczął lizać mnie jeszcze wolniej i delikatniej.  Niemal powiedziałam mu „pieprz mnie”, niemal bym mu na to pozwoliła, niemal zaczęłam go błagać, kiedy doprowadzał mnie do szaleństwa, ale nie zamierzałam tego zrobić. Nie zamierzałam błagać, ani prosić, nie mogłabym… Ale nie mogłabym go też od siebie odepchnąć, więc po prostu oddałam się temu uczuciu kiedy mnie całował, pieścił, oddając się tej słodkiej, delikatnej, rozkosznej przyjemności, a kiedy po wielu minutach poczułam jak spełnienie wstrząsa moim ciałem, włożył we mnie palce, pieprząc mnie nimi zaskakująco mocno, potęgując mój orgazm, doprowadzając mnie do ekstazy. Krzyknęłam głośno, szarpiąc go zapewne niezbyt delikatnie za włosy, ale on jedynie jękną z zadowoleniem, nie odrywając ode mnie swoich pełnych ust. Podobał mi się sposób w jaki Tim reagował na ból – jakby sprawiał mu on przyjemność, jakby dodatkowo go stymulował. Sama dobrze wiedziałam, że odpowiednio zadany ból może dać kochankom niesamowitą rozkosz, przekroczyć granicę przyjemności i pozwolić na przedostanie się w zupełnie inne miejsce. Sama też podświadomie tego pragnęłam ale nigdy nie znalazłam kochanka któremu mogłabym zaufać na tyle, aby pozwolić sobie na tę słabość. Aż do teraz. Kiedy Tim ugryzł wczoraj moją wargę – a zrobił to zaskakująco mocno – poczułam jakby trafił we mnie piorun. To było cholernie niesamowite.

Zamruczał kiedy wysunął ze mnie palce, które zamienił na wargi, sunąc po moim wejściu językiem, czym przywrócił mnie do świadomości. Znowu pociągnęłam go za włosy, a on odkleił ode mnie swoje usta. Popchnęłam go na dywan, biorąc między swoje wargi. Ugryzłam go delikatnie na co warknął, ssałam drapiąc jego uda, i pozwoliłam mu dojść w rekordowym tempie, bo wiedziałam że nie mamy już całej nocy na robienie sobie dobrze. Kiedy skończył usiadłam mu na biodrach i pocałowałam mocno, brutalnie, przygryzając jego usta, na co jęknął, oddając mi pocałunek. Odkleiłam się od niego niechętnie, zerkając na zegarek.

- Prawie dziewiąta… - westchnęłam.

- Zanim zszedłem na dół pisałem z Rayem. Dzieciaki śpią, ma zadzwonić kiedy się obudzą – odpowiedział przeczesując swoje gęste, ciemne włosy. Zanurzyłam w nich palce, a on przymknął oczy wzdychając z przyjemności, kiedy go drapałam i głaskałam.

- Jesteś taki milusi – zaśmiałam się na co uśmiechnął się i przeciągnął pode mną mrucząc. – Lubisz jak się ciebie rozpieszcza, prawda? – wyszeptałam muskając ustami jego policzek, później szyję i szczękę.

- Nie zaprzeczę – odetchnął, na co znowu się zaśmiałam a jego szeroki, słodki uśmiech skradł mi oddech. Okej musiałam wziąć się w garść, bo w przeciwnym razie nie odkleiłabym się od niego przez najbliższe godziny. Dni. Tygodnie. Miesiące. Albo gorzej. Cmoknęłam jego pełne usta, które były jeszcze bardziej czerwone niż zwykle, nabrzmiałe on naszych pocałunków i tego co mi nimi robił. To były cholernie utalentowane usta. Pokręciłam na siebie głową i wstałam z niego podając mu dłoń, którą chwycił podnosząc się z dywanu.

- Jaki mamy plan?

- Pójdę do pracy. Ray co prawda chciał żebym przyjechał po dzieciaki i miał dzisiaj wolne, ale mam sporo do zrobienia. Pojedziemy po nie razem, a później weźmiesz je do domu?

- Jasne. Przyjechać po ciebie popołudniu?

- Jeśli możesz – odparł i pochylił się dając mi buziaka w usta. Odwzajemniłam pocałunek uświadamiając sobie z lekką zgrozą połączoną z ekscytacją, że zachowujemy się jak para. Jak zwykła, prawdziwa para. Powinno mnie przerazić to nieco bardziej, ale wiedziałam że nasz układ obejmuje przede wszystkim seks i to że możemy wyżyć się na sobie w sypialni, wciąż pozostając przyjaciółmi. Zagryzłam zęby uśmiechając się do niego, kiedy zmarszczył brwi jakby mógł wyczytać z mojej twarzy wszystkie moje myśli.

- Stresujesz się? – spytał idąc do kuchni, w której zaczął przygotowywać śniadanie.

- A czym?- odpowiedziałam pytaniem, po czym zachichotałam histerycznie, więc zerknął na mnie wymownie – Okej, odrobinę, to dla mnie nowe…

- Spokojnie, Lili… Nie będę cię całował przy dzieciakach, aby nie pomyślały, że jesteśmy razem. To co jest między nami, nie może wyjść spoza naszej sypialni, wiem o tym. Ja też nie chcę zranić dzieci ani dawać im sprzecznych przekazów, czy złudnych nadziei sugerujących, że pozostaniesz w ich życiu… - odparł spokojnym, rzeczowym tonem, a ja poczułam jak głupie łzy napływają mi do oczu.

- Och… Oczywiście – zamrugałam szaleńczo, wycofując się do salonu. – Idę pod prysznic – dodałam próbując zachować obojętny ton, ale mój głupi głos zadrżał zdradziecko. Wpadłam do łazienki niemal hiperwentylując. Głupia, głupia, głupia… Moje serce prawie wybuchło w mojej piersi.

Wiedziałam, że ten chłopak mnie zniszczy, złamie, zrobi ze mną co chce, obwinie mnie wokół małego palca, wiedziałam to od chwili kiedy zobaczyłam jego twarz, te usta i te oczy. Wiedziałam…. Ale i tak pozwoliłam sobie na otworzenie tej sączącej się, potwornej rany w moim sercu, i prawda była taka, że wyrwałabym je ze swojej piersi i podałabym mu na złotej tacy. Dla choćby jeszcze jednego uśmiechu, jednego spojrzenia, jednego dotyku, pocałunku. Zaśmiałam się smutno, myśląc sobie że karma to prawdziwa suka. Miałam gdzieś, kiedy faceci których pieprzyłam czuli się tak jak ja teraz. Choć nie sadziłam aby którykolwiek z nich kochał mnie choć po części tak jak ja kochałam jego.

Oszalałam na jego punkcie i nie było dla mnie ratunku. A to co będzie nas łączyło już zawsze pozostanie za zamkniętymi drzwiami, tutaj na końcu świata. I tylko do momentu aż wrócę do mojej rzeczywistości. Do świata, który już nie należał do mnie, do świata na którym już mi nie zależało i w którym nie było barw. Do świata w którym nie było jego.

 

***

Wyszłam z łazienki z przyklejonym radosnym uśmiechem do ust. Tim omiótł mnie roztargnionym spojrzeniem.

- Ray dzwonił – powiedział – Dzieciaki wstały. Możemy po nie jechać, zrobiłem śniadanie, zjedz coś i zbieramy się, okej?

- Jasne. Już się stęskniłam za tymi małymi potworkami – zaśmiałam się. To była prawda i kolejny cios w moje obolałe serce. Tim uśmiechnął się szeroko patrząc w moje oczy. Chyba potarłam swoją klatkę piersiową krzywiąc się z bólu. Rany, jak dalej będę tak to wszystko przeżywać, to się wykończę…

- Wszystko w porządku…? Wyglądasz jakby coś cię bolało… - odparł zaniepokojony i po sekundzie już stał przy mnie, lustrując mnie wnikliwym spojrzeniem.

- Nic mnie nie boli – odpowiedziałam uspakajająco.

- Zrobiłem ci  w nocy jakąś krzywdę? Za mocno, albo…

- Nie, kochanie… – przerwałam mu, całując go w usta. Jęknął pogłębiając pocałunek i przytulił mnie. Odkleił ode mnie wargi i potarł nosem mój policzek.

- Jeśli źle się czujesz zostanę dzisiaj z tobą…

- Nie, naprawdę. Wszystko dobrze. Ale dziękuję, że tak się o nie troszczysz. – Tak, troszczył się o mnie. Nikt w całym moim życiu się o mnie nie troszczył. Kolejny powód dla którego oddałam mu wszystko co miałam.

- No dobrze… - odparł niepewnie, ale spojrzał z uwagą w moje oczy – Jeśli coś się będzie działo to zadzwoń do mnie. Przyjadę w przeciągu kilku minut. Wezmę jedno z aut które są na farmie, to żaden problem.

- Jesteś kochany – znowu go pocałowałam, na co uśmiechnął się słodko. Kochałam ten uśmiech.

- Zjedz coś – odsunął się ode mnie i pobiegł na górę zapewne po to, aby wziąć prysznic i się przebrać, a ja wmusiłam w siebie śniadanie czując jak robi mi się trochę niedobrze.

Kiedy po pół godzinie zaparkowaliśmy pod ranczem czułam się już lepiej. Wyszliśmy z auta i uśmiechnęłam się szeroko do biegnących w naszą stronę dzieciaków. Szczególnie Denny przyspieszył w moich kierunku, truchtając do mnie na swoich malutkich nóżkach. Prawie się poryczałam, byłam aż tak rozchwiana emocjonalnie. Maluch wyciągnął do nie rączki i rzucił się w moje ramiona. Podniosłam go do góry i obróciłam kilka razy, a potem pocałowałam w pulchny policzek.

- Stęskniłeś się słodziaku? – spytałam łaskocząc go po brzuszku. Pokiwał główką i przytulił się do moich piersi a mnie zalała fala ciepła. Briee i Maddie również mnie przytuliły, a później poszły do Tima, więc zerknęłam w jego kierunku. Patrzył na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nie wiedzieć czemu poczułam się przez to nieswojo, więc zamrugałam obejmując mocniej Dennego.

- Dobra maluchy, pakujemy się do samochodu – powiedziałam otwierając drzwi i zapięłam  Dennego w foteliku, a dziewczynki zaczęły sadowić się na miejscach koło niego. Sue usiadła koło mnie, na miejscu pasażera.

- Ej, ej, gdzie  mi już uciekasz? – usłyszałam głos mojej przyjaciółki. Uśmiechnęłam się i odwróciłam w jej stronę, przytulając ją mocno. Promieniała odkąd była z Rayem.  Niesamowicie cieszyłam się jej szczęściem.

- Dziękujemy, że zaopiekowaliście się dzieciakami – powiedziałam.

- Nie ma sprawy. A właśnie…  Jak wasz wieczór? – spojrzała na mnie i na Tima dość wymownie i wyczekująco.

- Było miło. Rozmawialiśmy i oglądaliśmy filmy – powiedział Tim.

- Tak. No i wyspaliśmy się za wszystkie czasy – zerknęłam na niego i pokiwaliśmy głowami uśmiechając się do siebie niewinnie, a Betty zrobiła zawiedzioną minę.

- Och cieszę się, że odpoczęliście… No i polecamy się na przyszłość – odchrząknęła zerkając na nas ze współczuciem.

- Super… Ja będę się zbierała…

- A co z naszą kolacją? Musisz czasami zostać u nas na noc, wpaść, pogadać. Tęsknie za tobą wariatko!  - Betty pacnęła mnie w ramię, więc zachichotałam – Nikt nie opowiada mi sprośnych kawałów i nie pakuje mnie w kłopoty. Moje życie bez ciebie to nudy! – westchnęła, a ja wybuchłam śmiechem

- Kłamczucha. Odkąd masz Raya, nie brakuje ci ani kłopotów ani sprośności, kochana. Nie wkręcisz mnie – mrugnęłam do niej, a ona westchnęła i pokręciła na mnie głową.

- Masz poniekąd rację. Ale tak czy inaczej tęsknię. Timmy, zmuś ją do odwiedzania nas, no i ty też wpadaj, z dzieciakami. Są wspaniale. Nemo je uwielbia, zresztą jak my wszyscy! – pokazała na nas palcem – Chcę was widywać u nasz częściej.

- Masz to kochanie – powiedziałam gdy odchodziła. Zaśmiała i ruszyła w stronę domu posyłając mi buziaka.

- Dzięki Betty – zawołał za nią Tim, a ja zerknęłam na niego kiedy odprowadzał ją wzrokiem. Coś zakuło mnie w piersi na myśl o tym, że niedawno się całowali. O rany, zamieniałam się w walniętą, zazdrosną prześladowczynię. Stop, Lilianne!

- Do zobaczenia za kilka godzin – powiedziałam i pomachałam do niego wchodząc do auta.

Patrzył jak odjeżdżamy, więc otworzyłam wszystkie okna aby dzieciaki mogły do niego machać. Wyciągnęły rączki przez okna na co zatrąbiłam i się zaśmiałam odjeżdżając z rancza, a nim zniknął  mi z oczu obdarzył mnie kolejnym cudownym uśmiechem. Byłam gotowa na wszystko żeby widzieć go przez cały czas na jego ustach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro