Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PRAWDA


Aby zrozumieć niektóre wątki, zapoznaj się najpierw z książką: Tearjerker.

P E R S P E K T Y W A
༻ Milesa ༺

Od coming outu Nolana minęo pięć tygodni, a moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Ostatnie dni roku szkolnego były naprawdę przyjemne. Ludzie w szkole zrobili się wobec mnie wyjątkowo mili. Po rozdaniu świadectw nie było już nikogo z klas trzecich, a to właśnie w roczniku nade mną było najwięcej homofobów i może dlatego odniosłem takie wrażenie. Niemniej strasznie się z tego cieszyłem. Moi rówieśnicy nie spoglądali już na mnie z obojętnością i wręcz przesadną irytacją. Stałem się kimś szanowanym, a to wszystko dzięki Nolanowi, który wśród większości uczniów Trubellan był uznawany za wzór do naśladowania. Kto by się spodziewał, że tak się to potoczy?

Oficjalne zakończenie roku mieliśmy już za sobą. Był piątek dziewiętnastego czerwca, który o dziwo nie przyniósł nam żadnych wrażeń. Skyler co roku organizowała u siebie imprezę z okazji rozpoczęcia wakacji i tym razem miała się ona odbyć w najbliższą sobotę.

Zawsze się zastanawiałem skąd dziewczyna miała taką popularność. Z pozoru nie wychylająca się przed szereg blondynka, z dobrymi stopniami i rozsądkiem, może trochę zbyt porywacza, jest rozpoznawalna przez wszystkich i dosłownie każdy chociaż raz o niej słyszał. W naszej szkole nie było osoby, która by jej nie znała. Była popularna nawet wśród pierwszaków, na ustach których często znajdowało się jej imię.

Z początku chciała zrobić wydarzenie na maksymalnie dwadzieścia osób, ale z biegiem czasu zaczęło się to zacierać i z tego co na tamten moment wiedziałem, miało być około pięćdziesięciu osób. A to i tak nie było pewne, patrząc chociażby na to, że każdy mógł kogoś ze sobą przyprowadzić. Status obecnych w domu blondynki mógł wynosić nawet sto. Byłem tego niemalże pewien.

Zdążyłem zaznać życia imprezowicza i chociaż to nie były do końca moje klimaty, cieszyłem się, że będę mógł pobawić się z przyjaciółmi i chłopakiem.

Chłopak, czyż nie brzmi to cudownie?

Co do mnie i Nolana, zbyt wiele się nie wydarzyło. Byłem dumny z jego wyznania, zaskoczony zarazem. W końcu po raz pierwszy ktoś wyznał mi miłość i to jeszcze w taki sposób. Dzięki temu poczułem, że jestem kimś naprawdę ważnym w życiu szatyna i w jakimś stopniu przestałem przejmować się zbliżającą rozłąką.

Było koło godziny osiemnastej. Siedziałem w swoim pokoju, porządkując biurko. Co roku dokonywałem takich porządków, chowając notatki i podręczniki z danego roku do kartonów, które następnie zanosiłem na strych. Lubiłem mieć wszystko w jednym miejscu, dzięki czemu nie musiałem później robić bałaganu, nie mogąc czegoś znaleźć.

Tego roku miałem wyjątkowo dużo różnego rodzaju kserówek, druków ze stron internetowych i ręcznie robionych notatek. Wszystko przez międzyklasowy projekt. Przygotowywałem Nolanowi bardzo dużo materiałów, ale nie wszystkie trafiły w jego ręce. Zwyczajnie nie było czasu na dotknięcie pewnych tematów.

Stwierdziłem, że te rzeczy mogą mi się jeszcze przydać i schowałem wszystko do wolnego segregatora, który stanął obok pozostałych, ustawionych na jednej półce w mojej szafie.

Dokładnie wtedy usłyszałem dźwięk dzwonka i odruchowo chwyciłem po telefon, od razu odbierając. Przywitał mnie naprawdę ciepły głos Nolana, w którym dało się wyczuć szczyptę ekscytacji.

— Cześć Miles, nie chciałbyś gdzieś wyjść? — spytał. — Jest naprawdę piękna pogada i zapowiada się niezwykle ciepły wieczór.

— Myślisz o jakimś konkretnym miejscu? — zadałem pytanie.

— Szczerze mówiąc nie, ale moglibyśmy podskoczyć nad jezioro i zwyczajnie posiedzieć chwilę nad wodą — odparł.

— To brzmi jak dobry plan — zaśmiałem się. — Za ile mam być gotowy?

— Mogę być pod twoim domem za pół godziny, a potem podeszlibyśmy na przystanek nieopodal i stamtąd pojechali — powiedział.

Pomimo trwającego kursu, chłopak był naprawdę dobrze przygotowany, jeżeli chodzi o egzamin na prawo jazdy. Niemniej nie wsiadał jeszcze za kółko, co było moim zdaniem naprawdę odpowiedzialne.

Wymieniliśmy dodatkowo kilka zdań, a następnie rozłączyliśmy. Od razu zacząłem przygotowywać się do wyjścia. Przebrałem się w wygodniejsze ubrania, użyłem ulubionych perfum i po wyjściu z pokoju zszedłem na parter przed główne drzwi, gdzie zatrzymała mnie mama.

Wyjaśniłem jej, że wychodzę na jakiś czas i żeby się nie martwiła. W końcu nie miała o co. Znała mnie wystarczająco dobrze i wiedziała, że praktycznie nigdy nie robię głupstw.

Czterdzieści minut później szliśmy już z Nolanem w stronę niewielkiej plaży. W pobliżu jeziora znajdowało się naprawdę wiele osób. Był to co prawda nieoficjalny, pierwszy dzień wakacji, a ludzie korzystali już z przystępnej pogody.

Na początku szliśmy z chłopakiem w ciszy. Dopiero później zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw o zakończonym roku szkolnym, wynikach egzaminów, później o tym co wydarzyło się przez te dziesięć miesięcy, kończąc na rozmowie o planach na rozpoczynające się wakacje.

Chłopak miał naprawdę dużo do ogarnięcia. Po pierwsze miejsce do mieszkania, gdy już dostanie się na studia, pracę dorywczą, aby mógł zarabiać na zbliżające się wydatki i sam aspekt przystosowania się do nowego miejsca. Obiecałem mu ze wszystkim pomóc i tego postanowiłem się trzymać. Nie mogłem zostawić go z tym samego.

Usiedliśmy na ławce, oddalonej od brzegu o kilkanaście kroków. Przy tafli błękitnej wody biegało mnóstwo dzieci, które z wielkimi uśmiechami na twarzach bawiły się w najlepsze. Nieopodal nich siedzieli zapewne rodzice, rozłożeni na kocach, pogrążeni w rozmowie między sobą. Do tego mnóstwo psów, futrzaków, które biegały z miejsca na miejsce jak oszalałe. Nad horyzontem zawisło słońce, zmniejszające się z każdą sekundą. Wiał przyjemny, ciepły wiatr, który sprawiał, że było jeszcze piękniej.

— Nie mogę uwierzyć, że nie wrócę już do Trubellan — odezwał się nagle szatyn. — Przynajmniej nie jako uczeń.

— Taka jest kolej rzeczy — odparłem. — W końcu i tak by to nadeszło.

— Czasami żałuję, że nie poznaliśmy się wcześniej — wyznał, przez co na niego spojrzałem. Wzrok oparł na swoich odkrytych kolanach. — Spędzilibyśmy wtedy więcej czasu razem.

— Ja się cieszę, że w ogóle udało nam się poznać — powiedziałem. — Może ja byłem dla ciebie niezauważalny, ale ty dla mnie nie — mówiłem, przykuwając uwagę chłopaka. — Spodobałeś mi się już pierwszego dnia, gdy cię zobaczyłem. Był to bodajże drugi tydzień szkoły, rok temu. Dopiero zaczynałem przygodę z Trubellan. Wtedy nie przypuszczałem, że za jakiś czas będę siedział obok ciebie nad jeziorem, w tak przyjemnej atmosferze.

— Gdybyś wtedy próbował do mnie zagadać, prawdopodobnie bym cię zbył — odparł chłopak. — Przykre, ale prawdopodobnie tak by było.

— Byłem za bardzo skryty — wyznałem. — Nawet nie myślałem o tym, żeby to zrobić. Później pojawił się Thomas i... — zaciąłem się.

Ten chłopak tyle razy zranił mnie psychicznie i fizycznie, że na samo wspomnienie o nim przechodził mnie dreszcz.

— Na szczęście zakończyło się to tak szybko, jak się zaczęło — dokończyłem, nie dając Nolanowi możliwości do zabrania głosu.

— Musisz przyznać, że mieliśmy ciężkie początki.

— Oj tak — powiedziałem. — Po przymusowym coming oucie zwyczajnie sobie ciebie odpuściłem. Później ten projekt, czas razem spędzony.

— Trudne chwile na koncercie i w późniejszym czasie oraz mój kryzys tożsamościowy — dokończył szatyn. — Mimo wszystko niczego bym nie zmienił — dodał. — To dzięki tym wydarzeniom jesteśmy tu teraz razem.

Chłopak objął mnie ramieniem, przez co przysunąłem się bliżej niego, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. Była taka ciepła, a pachniała perfumami, które dosłownie uwielbiałem. W dodatku słyszałem delikatne bicie jego serca, przez co automatycznie się uśmiechnąłem. Było wręcz idealnie.

— Dziękuję, że pojawiłeś się w moim życiu — powiedziałem, odsuwając się. — Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mi pomogłeś.

Chłopak nic nie odpowiedział. W ułamku sekundy zmniejszył odległość między nami, składając na mych ustach delikatny pocałunek, który od razu oddałem.

✩ ✩ ✩

Poprawiłem kołnierz koszuli, ostatni raz przeglądając się w lustrze. Cooper miał być pod moim domem za kilka minut, dlatego musiałem się spieszyć.

Była sobota, godzina przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy u Skyler. Byłem podekscytowany, bo prawdę mówiąc jeszcze nigdy z własnej woli nie wychodziłem na tego typu wydarzenia. Zwykle byłem do tego bardzo długo namawiany, a tym razem postanowiłem się przełamać.

Postawiłem na delikatny, ale elegancki ubiór. Założyłem czarną koszulę i spodnie w tym samym kolorze, a także białe adidasy. Nic więcej nie potrzebowałem.

Wyszedłem przede dom kilka sekund przed tym, jak podjechał po mnie samochód brata Coopera. Od razu zająłem miejsce z tyłu pojazdu, witając się ze wszystkimi.

— Gotowy na zajebistą zabawę? — spytał Cooper, spoglądając na mnie w wewnętrznym lusterku.

— W waszym towarzystwie z pewnością nie będzie nudno — odparłem, patrząc prosto w odbicie oczu chłopaka.

— No kurde, oczywiście, że tak stary! — podekscytował się brunet.

— Ostatnim razem ci się udało, ale tym razem nie odpuszczę — odezwała się Catherine, przez co od razu na nią spojrzałem. — Tym razem musisz ze mną zatańczyć!

— Obiecuję — powiedziałem, kładąc jej rękę na ramieniu.

W odpowiedzi dostałem jedynie radosny i naprawdę szczery uśmiech, który i mi się udzielił.

Pod domem Skyler byliśmy po jakichś dwudziestu minutach. Stojąc na podjeździe od razu dało się słyszeć muzykę, która przebijała się przez mury budynku. Trochę współczułem sąsiadom blondynki.

Wchodząc do domu przywitała nas nie tylko puszczona na cały regulator piosenka Sound Symphony, ale głośny krzyk Skyler, która dosłownie rzuciła się na każdego z nas, mocno przytulając. Wszystko wskazywało na to, że była już nieźle wstawiona. Dla niej nie miało znaczenia, że impreza oficjalnie się jeszcze nie zaczęła.

W budynku było może z dziesięć osób, które w mniejszych grupkach rozmawiały, podpierając praktycznie każdą możliwą ścianę. Nie rozpoznałem w nich nikogo szczególnie znajomego, dlatego pozostałem przy trójce osób, z którymi przyjechałem.

Skyler zaczęła witać nowych gości, którzy przyszli dosłownie parę sekund po nas. Trzech z pięciu osób z pewnością nawet nie znała, ale czy ktoś się tym wtedy przejmował? Nie. Taki był urok imprezy, na którą mógł przyjść dosłownie każdy.

Dom z czasem stał się naprawdę tłoczny. Impreza odbywała się na parterze, w naprawdę dużym salonie, kuchni, przedpokoju i kilku korytarzach pomiędzy nimi. W dodatku mieliśmy dostęp do drzwi prowadzących do niewielkiego ogródka, w którym znajdowały się głównie osoby palące.

Na początku byłem delikatnie skrępowany, ale z czasem się to zatarło. Czułem się bardzo swobodnie w towarzystwie Nolana i wszystkich znajomych.

Cały czas byliśmy razem. Przytuliśmy się, śmiejąc z wzajemnych żartów i popijaliśmy dobry alkohol. Niemniej ani razu się nie pocałowaliśmy. Czułem, że chłopak chciał to zrobić, ale zwyczajnie się krępował. Nie dziwiłem mu się. W końcu prawdę o nas znała jedynie garstka osób, znajdujących się w domu naszej znajomej. Reszta to byli obcy ludzie, znajomi znajomych.

Było koło dwudziestej pierwszej, gdy postanowiłem przejąć inicjatywę. Uwierzcie lub nie, ale posunąłem się do rzeczy, których wcześniej jako szara mysz w życiu bym nie zrobił.

Na początku podczas tańca zacząłem w dwuznaczny sposób ocierać się o Nolana. Tak. Wiem, że musiało to wyglądać bardzo specyficzne, ale przemawiał przeze mnie wypity wcześniej alkohol, a poza tym nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć. Później położyłem swoje ręce na jego szyi, przyciągając bliżej swojej twarzy, a następnie zacząłem gorączkowo całować.

Początkowo strasznie się opierał, ale w końcu udało mu się przełamać. Położył swoje dłonie w okolicach moich żeber, przysuwając mnie jeszcze bliżej.

Pamiętam, że znajomi znajdujący się przy nas zaczęli głośno krzyczeć, a nawet wiwatować, zwracając na siebie uwagę innych osób.

Miałem gdzieś, że spojrzenia nieznajomych imprezowiczów wypalały we mnie i Nolanie dziury. Cieszyłem się jego obecnością i bliskością, jaką mi okazywał.

— Po alkoholu robisz się niezwykle odważny — powiedział chłopak, nachylając się do mojego prawego ucha, zaraz po rozłączaniu naszych ust.

— Korzystam póki mogę — powiedziałem, wprowadzając chłopaka w delikatne zakłopotanie. — Jak się z tym czujesz? — spytałem.

— Cóż, dziwnie jest teraz łapać kontakt wzrokowy z innymi — odparł. — Te ich natarczywe spojrzenia wcale nie pomagają.

— Nie przejmuj się — poprosiłem. — Skoro ja mogę przekroczyć granicę swojej strefy komfortu trzykrotnie, to ty powinieneś przeżyć te spojrzenia bez problemu.

— Nie mówię, że czuję się z tym źle — wyznał. — To wszystko wciąż jest dla mnie nowe i po prostu nie mogę się jeszcze do tego przyzwyczaić.

— A żałujesz, że powiedziałeś prawdę?

— Absolutnie nie! — krzyknął. — Nie bawilibyśmy się teraz tak dobrze, gdyby nie mój coming out!

Nic na to nie odpowiedziałem, a ponownie załączyłem nasze usta.

— Uspokójcie się napaleńcy! — krzyknęła Brooklyn, przez którą przerwaliśmy nasz pocałunek. — Wyglądacie, jakbyście mieli za chwilę zedrzeć z siebie ubrania. Nie pozwolę na to. Jeśli już, to jazda do sypialni na górę!

Zamurowało mnie wtedy całkowicie. Alkohol automatycznie wyparował, a ja momentalnie oprzytomniałem. Dotarło do mnie, że koszula szatyna rzeczywiście zaczęła mi przeszkadzać i gdzieś z tyłu głowy obmyślem plan jak się jej pozbyć.

Wyraz twarzy Nolana był z kolei bardziej zażenowany i wycofany. Najwidoczniej nie wiedział co na to odpowiedzieć i nie dziwiłem mu się. W końcu jeszcze nigdy nie dotarliśmy do takiego momentu podczas pocałunku, a w dodatku przemawiał przez nas cały wypity dotychczas alkohol, który potęgował pozytywne, jak i te negatywne odczucia.

— Uspokój się — powiedziałem ostro w stronę brunetki. — Mamy jeszcze resztki godności.

— No mam nadzieję, bo o ile Nolanowi się nie dziwię, to ty jak nigdy wypiłeś aż tyle — wyznała. — Nie poznaję cię.

— Nie przesadzaj — burknąłem. — Korzystam z życia. Sama próbowałaś mnie tego nauczyć.

— Prawda, ale pamiętaj, że trzeba to robić z głową.

— Dobrze mamo!

— A ty się nim zaopiekuj — powiedziała w stronę Nolana. — Jak widać, ma naprawdę słabą głowę.

Miałem właśnie zaprotestować, ale zostałem nagle porwany w stronę salonu. Catherine zaprowadziła mnie na sam środek pomieszczenia, w pewnym sensie zmuszając do tańca, na który nie protestowałem. Byłem na tyle rozluźniony, że mogłem oddać się objęciom grającej muzyki.

Nie pamiętam jak konkretnie wróciłem wtedy do domu. Miałem delikatne prześwity, gdzie to Nolan niósł mnie na rękach po schodach i kładł do łóżka, ale to wszystko. W każdym razie ta impreza skończyła się dla mnie naprawdę pozytywnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro