⸻ 8 ⸻
【P E R S P E K T Y W A】
༻ Nolana ༺
☟
Wieczorem czułem się naprawdę dziwnie. Krzątałem się po całym domu bez celu, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Byłem dziwnie rozkojarzony, co zdarzało mi się niezwykle rzadko. Po kolacji stwierdziłem, że wezmę długi, orzeźwiający prysznic. Liczyłem, że pomoże mi to opanować rozkołatane myśli.
Przyjemnie ciepła woda zetknęła się z moją skórą, dzięki czemu mogłem się zrelaksować. Krążyłem dłońmi po całym ciele dokładnie się mydląc. Kto by pomyślał, że zwykły prysznic może pomóc się odstresować w tak skuteczny sposób. Pod orzeźwiającym strumieniem ciepłej wody spędziłem dobrą godzinę.
Wychodząc z kabiny prysznicowej poczułem się o wiele lepiej. Właśnie wtedy moje myśli poraz kolejny zaczęły krążyć wokół tajemniczego geja. Nie miałem pojęcia dlaczego. Zaczynałem obawiać się sam siebie. W szkole żaden chłopak nie był szykanowany, a przynajmniej ja nie zaobserwowałem czegoś takiego. Wiadomość o niespodziewanym wyjściu z szafy tego chłopaka była pewna. Słyszałem od kilku osób o nagraniu, na którym było wyraźnie widać jak całuje się z innych chłopakiem w klubie gejowskim. Niestety nie było mi dane go (nagrania) zobaczyć. Pytanie tylko, dlaczego tak bardzo chciałem dowiedzieć się o kogo chodzi?
Założyłem bokserki do spania i przeszedłem do pokoju. Położyłem się na łóżku, chwytając do ręki telefon. Musiałem zmienić tor swoich rozważań. Sam fakt, że myślałem na okrągło o nieznajomym mi chłopaku przyprawiał mnie o dreszcze.
Wszedłem na Instagrama, w celu zapełnienia sobie głowy czymkolwiek. Zacząłem przeglądać zdjęcia, które niedawno dodali moi szkolni znajomi, w tym Cooper. Na zdjęciu, które upublicznił był z Otisem na jednym ze szkolnych korytarzy. Ciekawe gdzie wtedy byłem. Napisałem krótki komentarz i zacząłem scrollować dalej. W pewnym momencie na ekranie telefonu pojawiła mi się niezwykle skąpo ubrana blondynka, którą kojarzyłem z modelingu. Lubiłem oglądać takie rzeczy. Nie oceniajcie mnie. Jestem tylko chłopakiem.
Przyjrzałem się kilku nowym zdjęciom, które dodała. Normalnie w takim momencie mocno bym się podniecił. Tym razem było inaczej. Tylko dlaczego? Czy to mógł być objaw impotencji?
✩ ✩ ✩
Siedzieliśmy z Otisem i Cooperem niedaleko boiska do koszykówki. Lubiłem spędzać czas lunchu na świeżym powietrzu. Można było odetchnąć od szkolnego tłoku.
— Wiesz kiedy masz pierwsze spotkanie grupy? — Otis skierował pytanie do Coopera, przez co spojrzałem w jego kierunku.
— Z tego co wiem, to chyba jutro — odparł blondyn.
— My mamy dzisiaj. — Ożywiłem się na tę informację.
— Naprawdę, kiedy? — spytałem z zaciekawieniem.
— Praktycznie pod koniec dnia — odparł Otis.
— Dzięki, że mówisz — powiedziałem. — Pewnie bym je przegapił.
— Służę pomocą.
— Będę się zbierał — wyznałem. — Muszę zająć sobie wygodne miejsce na fizyce.
— Powodzenia. — Usłyszałem w odpowiedzi.
Wstałem na równe nogi, otrzepując spodnie z trawy, i zarzucając torbę na ramię ruszyłem w stronę wejścia do budynku. Mijałem zupełnie obce mi osoby, które na dobrą sprawę kojarzyłem z imprez, czy też różnych szkolnych aktywności. Dotarło do mnie jak nasza szkoła była wyalienowana. Oczywiście nie dosłownie. Niby byliśmy podzieleni na klasy, ale lekcje mieliśmy mieszane między wszystkimi grupami z tych samych roczników. Nie wiem dlaczego tak było. Przez taki zabieg wyodrębniły się jeszcze mniejsze grupy znajomych. Doskonałym przykładem byłem chociażby ja i chłopaki. Na dobrą sprawę było nas trzech. Oczywiście biorąc pod uwagę drużynę koszykarską i kilka dziewczyn to grono rosło, ale nie często spędzaliśmy razem czas w większej grupie. I to moim zdaniem był potężny minus.
Wszedłem do praktycznie pustej sali, gdzie miała odbyć się lekcja fizyki. Ławka, przy której siedziałem w ostatnim roku na szczęście nie była zajęta, dlatego z delikatnym uśmiechem na twarzy usiadłem właśnie przy niej. Wyjąłem z torby zeszyt i długopis, oparłem się wygodnie na krześle, i zakładając ręce na piersi zacząłem przyglądać się osobom, które co chwila wchodziły do sali. Część z nich kojarzyłem, przez wzgląd na to, że byliśmy w jednej klasie, ale druga połowa była mi zupełnie obca. Jak już wcześniej mówiłem, zero wzajemnej integracji.
Nagle do pomieszczenia weszła znajoma mi z sylwetki blondynka z klasy Otisa, na punkcie której Cooper miał obsesję. Zaskoczyło mnie tylko, że nie było obok niej jej koleżanki. Dziewczyna niepewnie rozejrzała się po sali. Pewnie szukała wolnego miejsca. Oderwałem od niej wzrok, pochylając się nad ławką. Oparłem się lewym łokciem o drewniany blat, podpierając sobie brodę dłonią tej samej ręki. Drugą położyłem luźno na ławce.
— Hejka. — Usłyszałem przyjemny dziewczęcy głos obok siebie. Spojrzałem w prawo. — Mogę się przysiąść? — spytała blondynka, której chwilę temu znaczącą się przyglądałem.
— Hej — odparłem. — Jasne. — Uśmiechnąłem się uprzejmie do dziewczyny, która zajęła wolne miejsce obok mnie.
Myślałem, że będzie próbowała w jakiś sposób rozpocząć rozmowę, ale nie. Obydwoje siedzieliśmy w ciszy, co w gruncie rzeczy mi nie przeszkadzało. Bardzo często siedziałem z osobami, których nawet nie znałem, dlatego byłem już przyzwyczajony do czegoś takiego.
✩ ✩ ✩
Profesor Harris skierował mnie do ławki, przy której miałem siedzieć w trakcie projektu. Bez żadnego protestu zająłem wolne miejsce, przy jednym z czteroosobowych stolików, które ulokowane były pod wielkimi oknami. Rozglądając się po sali można było wywnioskować, że większa część drugoklasistów była w pewien sposób zestresowana. Nie dziwiłem się im. Też bym się bał na myśl o pracy z nieznanym mi trzecioklasistą.
W pewnym momencie do sali wszedł Otis. Wymieniliśmy między sobą przyjacielskie spojrzenie, gdy szedł w kierunku swojej ławki, która była po drugiej stronie pomieszczenia. Z jednej strony było mi smutno, że byliśmy tak daleko od siebie, ale z drugiej nie mieliśmy sposobu jak przeszkadzać sobie podczas nauki, co z pewnością by nastąpiło. Uwielbialiśmy wraz z nim i Cooperem psuć sobie nerwy podczas rozwiązywania zadań. Zwłaszcza Cooper.
Zauważyłem przenikliwy wzrok wycelowany w moją osobę, gdy przypadkiem spojrzałem na osoby siedzące przy sąsiednim stoliku. Blondynka, która prawdopodobnie była w klasie Masona znaczącą mi się przyglądała. Pomachała mi, gdy przez dłuższą chwilę patrzyłem wprost na nią. W odpowiedzi skinąłem jej głową, a ona jedynie się uśmiechnęła. Ta sytuacja była bynajmniej dziwna.
Wróciłem wzrokiem do drzwi wejściowych. Z niecierpliwością czekałem, aż w końcu dowiem się kto był moim pomocnikiem. Znałem kilka osób z rocznika pode mną, ale z nikim nie miałem jakiegoś specjalnego kontaktu.
Do pomieszczenia wszedł nagle szatyn o kręconych włosach, którego ostatnimi czasy widywałem coraz częściej. Podszedł do biurka Harrisa, który zaczął z nim rozmawiać. Spuściłem wzrok na zeszyt, w którym zacząłem rysować kółka ze znudzenia. Czas zaczął mi się strasznie dłużyć. Gdyby był koło mnie Cooper, byłoby odwrotnie. Z nim czas zawsze zapierniczał.
Usłyszałem szelest marynarki, którą jakiś chłopak wieszał na krześle obok mnie. Podniosłem na niego wzrok. Byłem zaskoczony, ale starałem się tego nie okazywać. Szatyn, który stał tuż przy mnie był bardzo speszony. Widać to było w jego oczach. Ja z kolei zastanawiałem się czy to przypadek, że to jego mi przydzielono, gdy od dwóch dni wszędzie go widziałem.
Usiadł niepewnie na krześle obok, w momencie, gdy złapaliśmy kontakt wzrokowy. Bardzo niespodziewany, ale w żaden sposób nie nieprzyjemny. Byłem w dziwnym amoku, przez co cały czas milczałem.
— Hej — usłyszałem nagle jego głos, który wydawał się być taki cichy, słaby i niewinny.
— Hej — odpowiedziałem.
Chłopak uśmiechnął się lekko, przerywając nasz kilkuminutowy kontakt wzrokowy, spoglądając w kierunku biurka Harrisa. Nie chciałem bezmyślnie wpatrywać się w jego lewy profil, więc również spojrzałem się w tamtym kierunku. Panujący w pomieszczeniu szum w pewnym momencie ucichł, dzięki czemu nasz nauczyciel mógł zacząć przemawiać.
— Na wstępnie chciałem was serdecznie przywitać na naszych pierwszych zajęciach — powiedział mężczyzna, przechadzając się między stolikami. — Przed nami rok pełen pracy. Jesteście tutaj, żeby się uczyć i w pewnym sensie zintegrować, nie zapominajcie o tym.
Słuchałem uważnie słów profesora, co jakiś czas spoglądając na chłopaka obok mnie. Robiłem to w pewnym stopniu nieświadomie. Nie mam pojęcia dlaczego. Harris skończył wypowiedź proponując nam rozmowy w parach, aby lepiej się poznać i ustalić plan współpracy. Z jakiegoś powodu między mną o szatynem nie zawiązała się konwersacja. Nie wiedziałem jak mam zacząć, i on pewnie tak samo. Nie patrzyliśmy na siebie, dlatego byłem zaskoczony, gdy chłopak nagle odwrócił się w moją stronę.
— To... — zaczął niepewnie. — Masz problemy w nauce z jakichś przedmiotów, przy których mógłbym ci pomóc? — Pytanie mnie zaskoczyło, ale było w sam raz na przełamanie pierwszych lodów.
— Na pewno hiszpański — powiedziałem na wstępie, po krótkiej chwili namysłu. — Chemia, literatura, łacina i trochę historia.
— Z hiszpańskiego, literatury i historii jestem dobry, więc raczej sobie poradzimy — rzekł od razu chłopak. — Jeżeli materiał do trzeciej klasy mnie nie przygniecie. — Szczerze uśmiechnąłem się na te słowa. Chłopak starał się na mnie nie patrzeć, przez co ja mogłem się mu lepiej przyjrzeć, gdy nad czymś gorączkowo myślał. — Z chemii raczej też, ale to zależy w stu procentach od waszego materiału, a łacińskiego akurat nie mam, więc w nim niestety ci nie pomogę, ale nie mówię, że nie spróbuję.
Ponownie złapaliśmy kontakt wzrokowy. Mam wrażenie, że mój pomocnik delikatnie się zarumienił. Uśmiechnąłem się lekko, spuszczając wzrok w dół.
— Jakoś sobie poradzimy — powiedziałem, wyciągając z kieszeni telefon. — Teraz powiedz mi jak się nazywasz na Instagramie, żebym mógł cię zaobserwować. — Chłopak był zaskoczony moją prośbą. Było to widać w jego oczach. — Musimy mieć przecież jakiś kontakt, prawda? — Uśmiechnąłem się, na co chłopak jeszcze bardziej się speszył, delikatnie się rumieniąc, i odwrócił wzrok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro