Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 39 ⸻


P E R S P E K T Y W A
༻ Milesa ༺

◑ SZEŚĆ TYGODNI PÓŹNIEJ ◐

Po wizycie u Nolana poczułem się zdecydowanie lepiej. Nabrałem pewności siebie względem zbliżającego się egzaminu z matematyki. Byłem bardzo dobrze przygotowany i szczerze wierzyłem, że uda mi się go napisać na jak najwyższy wynik.

Co do mojego zbliżenia z szatynem - bo chyba mogę to tak nazwać - byłem zaskoczony. Fakt, już kiedyś zdarzyło nam się przytulić, ale to było tak niespodziewane, że nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Jego troska, którą okazywał wobec mnie w ostatnim czasie, była naprawdę urocza, ale pozostawiająca wiele do myślenia.

Nie chciałem się jednak nad tym rozwodzić. Zbyt wiele czasu poświęciłem w swoim życiu na układanie sobie w głowie różnych scenariuszy, na podstawie dostępnych mi informacji. Większość z nich się nie sprawdziła, więc nie widziałem sensu, żeby i tamtym razem się na tym skupiać.

Ostatni czas był dla nas bardzo pozytywny. Udało nam się naprawić znajomość, co bardzo mnie cieszyło. Przez to, że chłopak zaczął pomagać mi z matematyką, odnosiłem wrażenie, że zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, niż przed momentem naszej izolacji. Spędzaliśmy ze sobą mniej czasu niż wtedy, przez wzgląd na jego treningi, spowodowane rozpoczęciem się międzyszkolnych zawodów, ale zbytnio tego nie odczuwałem.

W każdym razem było dobrze. Odpowiadało mi to, co było między nami. Przestałem spoglądać na szatyna przez pryzmat zauroczenia, a zacząłem w nim widzieć potencjalnego przyjaciela, który był mi bliższy z każdym dniem.

Wchodząc przez szkolną bramę czułem na sobie czyjś przeszywający wzrok. Nie rozglądałem się wokół siebie, ponieważ nie chciałem natrafić spojrzeniem na nikogo, kto mógłby popsuć mi humor o poranku.

Mogłem się jednak spodziewać, że ten dzień nie zacznie się dobrze. Przez kilka ostatnich tygodni miałem spokój od zaczepek Masona. Zwyczajnie na siebie nie wpadaliśmy, a moja obawa przed nim ponownie delikatnie ustępowała. Jednakże nie zapomniałem, że wciąż mogłem na niego natrafić.

Tak było i tego dnia. Moje wrażenie o czyimś spojrzeniu było nieomylne. Chłopak musiał mi się przyglądać od chwili, gdy pojawiłem się w jego zasięgu wzroku. Szkoda, że musiał podejść i mnie zaczepić. Spojrzeniem nie robił mi wielkiej krzywdy. Jak dla mnie, nie musiał się wychylać.

Zostałem zatrzymany jego silną dłonią, którą skierował mnie w swoją stronę. Popchnął mnie następnie delikatnie do tyłu, a jego wyraz twarzy wzbogacił się wtedy w szyderczy uśmiech.

— Co tam gejuszku? — powiedział tym swoim szorstkim głosem. — Znalazłeś już chłopaka, czyli drugą ciotę, z którą pójdziesz na bal?

Poczułem ukłucie w sercu. Określenie ciota było jednym z tych, których nienawidziłem najbardziej.

Pozostałem jednak niewzruszony. Nic mu nie odpowiedziałem, a jedynie zmieniłem wyraz swojego spojrzenia na lekceważący. Nie mam pojęcia, czy to zauważył, ponieważ brnął dalej w tą swoją grę.

— Nie pchajcie się tylko pod jemiołę, bo ludzie będą zdegustowani — zaśmiał się.

Wyobraziłem sobie ten obraz. Doskonale wiedziałem, jak ludzie by na to reagowali. Byliby doprawdy zniesmaczeni. Toż to naprawdę okropny widok. Wyłapcie ironię z tych czterech zdań.

Mason był jedną z nielicznych osób, którym przeszkadzało moje istnienie i orientacja. Większość jego znajomych miała to gdzieś. Wśród przyjaciół miał przecież geja, o którym nie wiedział. Byłem ciekaw jakby zareagował, gdyby się dowiedział, ale obiecałem Loganowi nic nie mówić. Zastępca kapitana szkolnej drużyny koszykarskiej chłopaków był naprawdę odklejony. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że świat się zmieniał i nie wszystkim ludziom przeszkadzał homoseksualizm.

Odszedłem od niego. Tak po prostu. Nie chciało mi się słuchać jego kolejnych docinek.

Nie zatrzymał mnie ani nic nie powiedział, gdy zacząłem się oddalać, więc musiałem go zaskoczyć swoją obojętnością na jego słowa. Normalnie zareagowałby inaczej. Zacząłem się zastanawiać, czy coś w jego zachowaniu uległo zmianie, że nie wysilił się na popchnięcie mnie w pobliską kupkę śniegu.

Jego słowa bardzo mnie zraniły. On zawsze ranił mnie psychicznie, ale byłem już na to przygotowany. Stałem się silniejszy. Nie wiem co było powodem mojej przemiany, ale cieszyłem się, że Mason przestał mnie tak naprawdę obchodzić. Może i nie potrafiłem się przed nim bronić, ale obojętnością mogłem zgasić jego entuzjazm do dalszego wyśmiewania i obrażania mojej osoby.

✩ ✩ ✩

Siedziałem w sali 25B, w której odbywały się zajęcia naszej grupy projektowej. Nolana jeszcze nie było, więc przeglądałem swoje notatki z matematyki. Egzamin był już następnego dnia, przez co mój stes zaczął przybierać na sile.

Długo jednak nie daje mi było przeglądać notatek, ponieważ przy stoliku gdzie siedziałem, pojawił się mój trzecioklasista.

Jego ruchy były delikatnie niezdarne. Wydawał się być zestresowany moim towarzystwem, co mnie zaskoczyło. Wolałem jednak odrzucić tę myśl, bo to wcale nie musiała być prawda, a jedynie moje błędne wrażenie.

Po przywitaniu i krótkiej wymianie zdań o tym jak minął nam początek dnia, temat zszedł na zbliżający się bal. Od jego ogłoszenia minęło półtorej miesiąca, ale poza wzmianką o Lucy, nie rozmawiałem o nim z Nolanem w tym czasie. Chyba żaden z nas nie czuł takiej potrzeby. W końcu szatyn miał iść ze wspomnianą dziewczyną, a ja nie do końca wiedziałem, czy to dobry pomysł, aby iść. Cieszę się, że nie zrezygnowałem. Ten bal odmienił moje życie.

— Chcę żeby Lucy miała normalne święta — mówił chłopak. — Zaraz po nich z nią zerwę.

— Nie obraź się, ale strasznie głupio to brzmi — powiedziałem.

Chłopak posłał mi skołowane spojrzenie.

— W sensie chodzi mi o to, że z nią zerwiesz — zacząłem wyjaśniać. — W końcu jak mówiłeś, nie jesteście parą, bo nawet cię nie spytała, czy chcesz z nią być.

Na moje słowa chłopak się uśmiechnął, spuszczając wzrok na stolik.

— Zdaję sobie sprawę ze śmieszności tej sytuacji — odezwał się szatyn. — Ale nie wiem jak inaczej miałbym o tym mówić. W końcu kończąc z kimś kontakt można nazwać zerwaniem.

— Jak najbardziej — powiedziałem. — Tego nie zaprzeczam. Jesteś dobrym człowiekiem, skoro chcesz, aby ta dziewczyna spędziła bal i zbliżające się święta bez łez.

Chłopak nagle na mnie spojrzał, przez co nasze spojrzenia się spotkały. W jego oczach wyczytałem zrozumienie? A przynajmniej coś, co mówiło „Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy".

Na jego usta wkradł się naprawdę szczery uśmiech, który i mnie się udzielił.

— Miło mi, że tak o mnie sądzisz — odezwał się po krótkiej chwili ciszy. — Na początku myślałem, że robię to z litości, ale dotarło do mnie, że tak trzeba. Nie chcę wyjść na fiuta.

— Masz dobre serce. Widać to po twoim zachowaniu — wyjaśniłem. — Skoro nie chcesz źle dla osoby, która spędza ci sen z powiek, to musisz być człowiekiem godnym istnienia.

Jego uśmiech jeszcze bardziej się pogłębił. Może i ta rozmowa była dziwna, ale jak najbardziej szczera. Chyba żaden z nas nie czuł się wtedy niekomfortowo.

Poczułem w brzuchu dziwny ucisk. Podobny do takiego, podczas stresu. Nie wiedziałem czym mógł być spowodowany, w końcu nie myślałem wtedy o teście z matematyki, który miał być następnego dnia. Obecność szatyna i rozmowa z nim sprawiała, że zacząłem się martwić o to, co mogą myśleć o mnie osoby, na których mi zależy. W końcu nie chciałem nikogo zawieść swoim zachowaniem, a opinia bliskich mi osób była dla mnie bardzo ważna. Nie mógłbym z niej zrezygnować.

Żałuję, że naszą rozmowę przerwał profesor Harris. Po ogłoszeniu przez niego tematu zajęć w ogóle nie mogłem skupić się na pracy. Myślami krążyłem wciąż wokół rozmowy z Nolanem, który w pewien sposób otworzył mi oczy.

✩ ✩ ✩

Stres, strach, przerażenie, zdenerwowanie, ale i ekscytacja towarzyszyły mi dziewiętnastego grudnia, gdy to odbyć się miał najważniejszy test z zakresu matematyki, pierwszego semestru szkoły.

Byłem ogromnie przejęty. Nie mogłem w nocy spać, ręce nieustannie mi drżały, a myślami krążyłem wciąż wokół najróżniejszych sposobów na rozwiązywanie zadań.

Nie mogłem skupić się na pierwszych zajęciach tego dnia, jakimi były język norweski i podstawy prawa. Jak na złość te lekcje miałem sam, bez nikogo bliskiego, kto mógłby mnie uspokoić i podnieść na duchu.

Na szczęście na przerwie przed godziną egzaminu spotkałem się z Kaylee i Charliem. Każde z nich było zestresowane, jednakże nie tak jak ja. Kaylee była całkiem dobra z matematyki, a obawiała się tego, aby nie popełnić głupich błędów. Z kolei Charliemu zdarzały się lepsze i gorsze dni. Ja byłem z naszej trójki zdecydowanie najgorszy z tego przedmiotu. Nie czułem się z tym źle. W końcu nie każdy jest dobry ze wszystkiego. Moja obawa była o ocenę. Potrzebowałem dobrego wyniku, żeby nie zepsuć sobie średniej ocen z tego przedmiotu.

Starałem się być dobrej myśli. Przypominałem sobie słowa Nolana, który za wszelką cenę próbował podnieść mnie na duchu każdego dnia, gdy tylko zaczęliśmy pracować nad moim materiałem z matematyki.

Zanim weszliśmy do sali, dostałem od kogoś wiadomość na Instagramie, dlatego postanowiłem szybko ją odczytać. Chciałem przez chociaż kilka sekund zająć sobie głowę czymś innym.

To co napisał do mnie Nolan pomogło mi się uspokoić. Naprawdę. Wziąłem kilka głębszych oddechów, jak kazał mi szatyn za każdym razem, gdy bardzo się stresowałem.

n_nelson: Na pewno dasz radę. Trzymam kciuki najmocniej jak tylko potrafię. Powodzenia Miles! <3

Chyba nie muszę mówić, że byłem oszołomiony. Fakt, słowa chłopaka były urocze i podbudowujące, ale serduszko, które wysłał wprawiło mnie w wir euforii. Poczułem się znacznie lepiej. Udało mi się uspokoić, moje myśli, które przestały być takie rozbiegane.

miles_: <3

Chciałem mu coś odpisać. Nie wiedziałem co, więc uznałem serduszko za odpowiednią wiadomość.

Na mojej twarzy zagościł spokojny uśmiech, który towarzyszył mi aż do momentu wejścia do sali i zajęcia ławki. Zniknął dopiero, gdy otrzymałem arkusz z zadaniami. Wtedy moja twarz przybrała wyraz skupienia, a ja zacząłem rozwiązywać zadania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro