Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 32 ⸻


P E R S P E K T Y W A
༻ Nolana ༺

Ulżyło mi, że chłopak jeszcze nie spał oraz, że zdecydował się mnie wpuścić. Jego wyraz twarzy był zaskoczony, zmęczony, smutny, ale i pełen nadziei. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Na początku nie wiedziałem co powiedzieć. Zwyczajnie w świecie mnie zatkało. Schowałem telefon do kieszeni, a następnie postanowiłem się przywitać.

— Hej — powiedziałem cicho. — Przepraszam, że przychodzę tak późno, ale nie mogę już dłużej zwlekać.

Chłopak pokiwał głową na znak, że rozumie.

— Wejdź — odparł spokojnie szatyn. — Pójdziemy w miejsce, gdzie nikogo nie powinniśmy obudzić.

Powoli wszedłem do budynku, zdejmując buty w momencie, gdy Miles zamykał drzwi.

Później chłopak ruszył schodami na górę, a ja zaraz za nim. Po kilku minutach znalazłem się w pokoju chłopaka.

Pomieszczenie było naprawdę zadbane, i choć skąpane w ciemności, dało się wszystko idealnie zlokalizować. Biurko, szafki, łóżko. Ale to nie czas na refleksje o jego pokoju!

Szatyn zamknął drzwi, a następnie powiedział, żebym usiadł. Tak też zrobiłem. Zająłem miejsce tuż obok niego, na miękkim dywanie.

Zapadła między nami cisza. Wiedziałem, że to ja powinienem rozpocząć rozmowę, ale potrzebowałem chwili. Musiałem się do tego przygotować.

— Chciałbym, aby wróciło to, co budowaliśmy od naszego pierwszego spotkania — odezwałem się w końcu, zwracając tym samym uwagę chłopaka siedzącego obok, który spojrzał w moją stronę. — Brakuje mi naszej starej relacji.

— Przyznam szczerze, że ja też wolałbym, aby było jak dawniej — powiedział szatyn, opanowanym głosem.

— Nie chcę, żebyś myślał o mnie źle — zabrałem ponownie głos. — Doskonale zdaję sobie sprawę, że to wszystko przeze mnie. To ja popsułem naszą przyjaźń.

Na ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotkały. Przęłknąłem ślinę, odwracając wzrok od twarzy chłopaka, opanowanej przez spokój.

— Lucy i ja nie jesteśmy parą.

Na te słowa chłopak niespokojnie się poruszył, co nie umknęło mojej uwadze.

— Ona wszystkim rozgłasza coś zupełnie innego, ale to nie prawda — mówiłem dalej. — Powinienem był to zakończyć, ale nie potrafiłem. Gdybym odezwał się wtedy na koncercie...

Miles położył mi dłoń na ramieniu, delikatnie je masują. Chciał mi pewnie dodać otuchy oraz delikatnie mnie pocieszyć. Niby taki mały gest, a rzeczywiście poczułem się odrobinę lepiej.

— Nic do niej nie czuję, ale nie chcę jej też skrzywdzić, rozumiesz? — spytałem.

W odpowiedzi dostałem potwierdzające skinienie głową.

— Męczy mnie ta cała sytuacja — stwierdziłem. — Wiem, że jesteś na mnie zły. Powiedziałem ci, że nie idę na koncert, po czym mnie na nim zobaczyłeś i to w dodatku z Lucy. To był mój błąd, za który przepraszam. Po naszej rozmowie wszystko tak się potoczyło, że zdobyłem bilet od jednej z przyjaciółek blondynki.

Przez chwilę zastanawiałem się, czy mówić chłopakowi o tym, że poszedłem na koncert dla niego. Niestety ugryzłem się w język, czego później bardzo żałowałem.

— Wtedy wszystko zaczęło się psuć.

Usłyszałem cichy szelest, przez co odruchowo rozejrzałem się po pomieszczeniu.

— To tylko mój królik — powiedział chłopak, uspokajając mnie.

— Dzisiejsza sytuacja otworzyła mi oczy — odezwałem się, ignorując jego słowa.

Chłopak od razu się spiął. Nic dziwnego. Mason zachował się jak totalny idiota. Jeżeli nie tolerował osób lgbt, to moim zdaniem nie powinien się odzywać. Lepiej jest przemilczeć niektóre rzeczy, niż ranić przy tym innych. Niestety jego charakter był do tego nieprzystosowany.

— Chciałbym, żebyś wiedział, że nie miałem o tobie pojęcia aż do dzisiaj — wyznałem, na co chłopak zrobił wielkie oczy. — Na początku roku słyszałem wzmiankę o niespodziewanym wyjściu z szafy, ale nikt nie był w stanie podać twojego nazwiska. Później to wszystko ucichło i totalnie o tym zapomniałem.

No dobra. Może i przez jakiś czas myślałem o tajemniczym geju, przyznaję. Nie wypadało jednak nic o tym mówić. Chłopak mógł różnie zareagować, a nie chciałem go niepotrzebnie straszyć swoim zachowaniem.

— W żadnym stopniu mi to nie przeszkadza — powiedziałem. — Szanuję cię całym sobą i chcę, żebyś o tym wiedział.

Na twarzy szatyna pojawił się delikatny uśmiech, który i mnie się udzielił, jednakże na ułamek sekundy.

— Mason to idiota. Jestem pewien, że o tym wiesz. Nie powinieneś się nim przejmować. Wiem, że jego zachowanie cię zraniło. Wnioskuję, że to nie była jego pierwsza zaczepka.

Chłopak pokręcił głową, na potwierdzenie mojego rozumowania.

— Obiecuję, że spróbuję przemówić mu do rozumu — powiedziałem. — Nie gwarantuję, że mi się to uda, ale jeżeli będzie wobec ciebie chamski, to z pewnością dostanie w zęby.

Chłopak jeszcze szerzej się na to uśmiechnął.

— To jak, wybaczysz mi? — spytałem z ogromną nadzieją w głosie.

Chłopak nic nie odpowiedział. W pomieszczeniu zapanowała cisza, przerywana jedynie przez szeleszczącego królika.

Zacząłem się stresować, że mój wywód był na marne, gdy chłopak nagle mnie przytulił. Poczułem ulgę. Prawie natychmiastowo oddałem uścisk.

Czy to oznaczało, że między nami była zgoda? Mój monolog kosztował mnie bardzo dużo stresu. Nie chciałem Milesa w żaden sposób urazić, dlatego używałem delikatnego słownictwa. Przynajmniej taką mam nadzieję, bo ledwo pamiętam tamtą noc.

Oparłem głowę na ramieniu chłopaka, od razu wyczuwając jego zapach. Pachniał tak słodko...

Było mi naprawdę przyjemnie. Cieszyłem się, że chłopak mnie przytulił. Brakowało mi kontaktu z nim, a okaz czułości doskonale poprawił mi humor. Poczułem się aż za dobrze.

Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko siebie. W jego objęciach poczułem się tak... Bezpiecznie.

Nie wiem czy to przez buzujące hormony, czy coś zupełnie innego, ale zacząłem się zastanawiać, czy przypadkiem nie zacząłem zakochiwać się w moim drugoklasiście. Dużo na to wskazywało, i chociaż bałem się wyjść poza heterycki schemat, liczyłem się z tym. Nie wykluczałem takiego scenariusza. W końcu nie mogłem się tego bać. Nie byłem w stu procentach pewien, ale coś musiało być na rzeczy, skoro o tym myślałem.

Gdy chłopak się ode mnie odsunął, podziękował za przeprosiny i powiedział, że między nami będzie wkrótce jak dawniej. Potrzebowaliśmy czasu, aby wrócić do starej relacji.

Było grubo po pierwszej w nocy, gdy Miles odprowadził mnie do drzwi. Pożegnaliśmy się krótkim uściskiem i każde z nas ruszyło w swoją stronę. Miles do łóżka, a ja w kierunku domu.

Miałem do przejścia dwudziestominutowy dystans. Było bardzo ciemno, ale na szczęście niektóre przydrożne lampy jeszcze się świeciły.

Potrzebowałem wyjaśnić wszystko z Milesem. Dzięki temu poczułem się lepiej. Byłem znacznie spokojniejszy, a uśmiech nie opuszczał mojej twarzy.

Zacząłem się zastanawiać nad momentem mojego zwątpienia. Może faktycznie czułem coś do tego drugoklasisty? W końcu troszczyłem się o niego i z jakiegoś powodu chciałem ciągle przebywać w jego towarzystwie. Pragnąłem być po prostu blisko niego.

✩ ✩ ✩

Obudziłem się o świcie, ale wiedziałem, że ten dzień nie będzie należał do najłatwiejszych. Byłem strasznie niewyspany, ale czułem się przynajmniej usatysfakcjonowany. Miles znowu chciał ze mną rozmawiać, a to znacząco podniosło mnie na duchu.

Uśmiech nie opuszczał mojej twarzy od momentu śniadania, aż do dotarcia do szkoły, gdzie podczas przekładania książek do szafki, podszedł do mnie Mason.

— Siemka Nels!

Chłopak objął mnie ramieniem, a ja mruknąłem niezadowolony, że po raz kolejny użył skrótu mojego nazwiska, choć doskonale wiedział, że nie lubiłem kiedy tak do mnie mówił.

Zastanawiałem się po co do mnie przyszedł. Rzadko fatygował się, żeby szukać mnie przy szafce. Z tego co wiem, swoją miał w zupełnie innej części szkoły

— Jak tam? — spytał.

Przyznam szczerze, że byłem zaskoczony jego pytaniem. Nie często zachowywał się w ten sposób. Praktyczne zawsze zaczynał rozmowę albo od koszykówki, albo od siebie samego.

— Ten twój gejek się do ciebie odezwał?

Miałem ochotę dać mu w zęby. Zresztą obiecałem to Milesowi. Nie chciałem jednak robić sceny na środku korytarza. Nie mniej byłem zły przez to pytanie. To nie była jego sprawa, a poza tym zapytał o to w tak chamski sposób, że aż ręce opadały.

— Z tego co wiem, to nie muszę odpowiadać na takie pytania — powiedziałem, zrzucając z siebie rękę chłopaka.

— No weź stary — nalegał Mason. — Ukrywasz coś przede mną?

A żebyś wiedział. Praktycznie każdy to robił. Wszyscy się ciebie bali psychopato!

— Nie — odparłem krótko.

— Jesteś dziś jakiś taki mało mówny, ten pedał chyba namieszał ci w...

Nie wytrzymałem. Miałem dosyć jego komentarzy. Zaczął mnie porządnie irytować, dlatego chwyciłem go agresywnie za kołnierz marynarki, przyciskając go plecami do pobliskich szafek. Ta... Miałem nie robić scen...

— Dlaczego jesteś takim hipokrytą? — spytałem, warcząc mu prosto w twarz. — Co masz z tego, że jesteś tym pierdolonym homofobem? Zastanowiłbyś się nad swoim zachowaniem, bo swoimi ciągłymi docinkami możesz doprowadzić do tragedii.

— Czemu bronisz tą ciot...

— Bo to mój przyjaciel — przerwałem, nie dając mu po raz kolejny obrazić Milesa. — Przestań go prześladować.

Puściłem go, pozwalając złapać równowagę. Chłopak był ewidentnie zaskoczony moim zachowaniem. Zresztą nie tylko on. Ja też się nie spodziewałem, że aż tak wybuchnę. Ta szopka przyciągnęła uwagę kilku osób, ale na szczęście nikogo z naszych znajomych ani nauczycieli.

Zamknąłem swoją szafkę i bez słowa odszedłem od zaskoczonego bruneta, który na odchodne delikatnie mnie popchnął, pokazując że był zirytowany zaistniałą sytuacją.

Mało mnie to interesowało. Te swoje humorki miał zdecydowanie za często, a też zmieniały się z sekundy na sekundę.

Byłem zły, że ktoś taki jak on chodził do tej szkoły. Z drugiej strony czułem się jednak wspaniale. W końcu w pewien sposób obroniłem Milesa. Miałem nadzieję, że przez to wszystko Mason nie przyczepi się do niego jeszcze bardziej. Byłby to zupełnie odwrotny efekt, niż chciałem uzyskać. Jeżeli nie zrozumiał, to następnym razem jestem skory użyć przemocy. Wtedy już na pewno powinien zrozumieć przekaz.

Miałem gdzieś, że mógł zacząć uprzykrzać mi życie. Byłem lada chwila od opuszczenia drużyny, więc nie miałem nic do stracenia.

Wziąłem kilka głębszych oddechów, a następnie ruszyłem w stronę sali od informatyki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro