⸻ 29 ⸻
【P E R S P E K T Y W A】
༻ Milesa ༺
◑ MIESIĄC PÓŹNIEJ ◐
☟
Czas znacząco przyspieszył. Od momentu koncertu minął równy miesiąc, a moje życie delikatnie się zmieniło. Przede wszystkim nabrałem dystansu do Nolana. To, co sobą zaprezentował podczas koncertu delikatnie podłamało mnie na duchu. Myślałem, że zaczyna rodzić się między nami więź czegoś na wzór przyjaźni. Jednakże okłamał mnie, przez co znacząco nadszarpnął moje zaufanie.
Pamiętam jego słowa, odnośnie związku z tą całą Lucy i chciałbym w nie wierzyć. Niestety w szkole ujrzałem coś zupełnie innego. Dziewczyna zaczęła spędzać z nim strasznie dużo czasu. Jadała z nim lunch, przesiadywała na przerwach. Przez to wszystko nasza współpraca delikatnie ucierpiała. Nie chciałem spędzać z Nolanem zbyt dużo czasu, ale projekt był dla mnie ważny. Spotykaliśmy się co kilka dni. Ani razu nie próbował przeprosić, a doskonale wiedział, że czułem do niego zawód.
Okłamał mnie względem Lucy. To bolało mnie najbardziej. Brooklyn krótko po koncercie wspomniała, że Nolan i Lucy zaczęli ze sobą chodzić. Praktycznie wszyscy już o tym wiedzieli. Nie mogłem uwierzyć, że potrafił skłamać mi prosto w oczy, a potem zostawić to bez jakiejkolwiek próby wyjaśnienia.
Z Loganem sytuacja wyglądała zupełnie odwrotnie. Złapaliśmy jeszcze lepszy kontakt. Często się spotykaliśmy, a chłopak co jakiś czas jadał lunch ze mną i moimi znajomymi. Byliśmy też dwa razy w kinie. Tym razem zupełnie sami. Niestety obydwa filmy były horrorami. Logan wiedział, że nie lubiłem tego gatunku, ale z jakiegoś powodu wybierał właśnie taką tematykę. Moim błędem było to, że w żadnym stopniu nie protestowałem. Cierpiałem mentalnie podczas seansów, ale żyłem z myślą, że spędzam czas z Loganem. Chłopakiem, który był taki jak ja. Osobą, która potrafiła mnie zrozumieć.
Przez wzgląd na Tori musiałem wcześniej przyjechać do szkoły. Nie narzekałem, w końcu miałem darmowy transport. Nie wiedziałem gdzie się podziać, dlatego schowałem się w holu. Szkicowałem sobie ludzką sylwetkę w jednym z zeszytów. W taki sposób bardzo często uspokajałem rozkołatane myśli.
— Dobra, może zajęło mi to więcej czasu niż miesiąc, ale już wszystko wiem! — Nagle obok mnie pojawił się Logan.
Przestraszyłem się jego nagłego podejścia, ponieważ w ogóle nie skupiałem się na otoczeniu. Chłopak usiadł na jednym z krzeseł obok mnie, a ja wpatrywałem się w niego z pytającym wyrazem twarzy.
— Wiesz. Tylko co? — spytałem niepewnie.
— Pamiętasz jak na początku września rozmawialiśmy o tym, że nikt ze szkoły się nie ujawnił? — spytał.
— Mogło być coś takiego — odparłem.
— Powiedziałeś wtedy, że nie wiesz nic o innych gejach, a ja obiecałem, że dowiem się kto wśród uczniów tej szkoły się ukrywa. — Spoglądałem na niego zaskoczony. Było faktycznie tak, jak mówił.
— Chcesz mi powiedzieć, że już wiesz?
— Nie jestem pewien czy to wszyscy, ale o kilku udało mi się dowiedzieć. — Na te słowa otworzyłem szerzej oczy.
Zamknąłem zeszyt, odkładając go na bok i zacząłem uważnie przyglądać się twarzy blondyna. Wydawał się być niezwykle podekscytowany.
— Więc?
— W pierwszej klasie jest chłopak, który ma na imię Lucas — zaczął chłopak. — Kręci coś z Christianem z twojego rocznika.
— W tej szkole jest co najmniej trzech Christianów, którzy są w drugiej klasie. Pamiętasz nazwisko? — spytałem.
— Christian Collins — odparł blondyna. — Jest ze mną w drużynie koszykarskiej.
Byłem zaskoczony tą informacją. Kojarzyłem tego chłopaka, ponieważ chodziłem z nim na historię. W życiu bym nie powiedział, że jest gejem. W ogóle tego po sobie nie pokazywał.
— Skąd wiesz, że faktycznie są tacy jak my? — Spojrzałem niepewnie w stronę chłopaka siedzącego obok.
— Spędzam z Christianem dużo czasu podczas treningów — wyjaśnił. — Takie rzeczy łatwo jest zauważyć. Dosyć często rozmawia z Lucasem z rocznika pod tobą. Ewidentnie ze sobą flirtują.
— W takim razie masz niezłe oko, skoro udało ci się to odkryć — powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
— Prawdziwy gej zawsze rozpozna swoich — odparł. — Z czasem i ty zaczniesz zauważać takie rzeczy. Ale to nie koniec. — Spojrzałem na niego zaskoczony. Był jeszcze ktoś?
— Jest ktoś jeszcze? — zadałem pytanie, uważnie lustrując twarz chłopaka.
— Tak. Powinieneś go znać. — Patrzyłem na niego wyczekująco.
— Nie trzymaj mnie w takiej niepewności!
— Znasz bliźniaków Moore, prawda? — spytał blondyn.
— Tak. Nie mów mi, że któryś z nich jest...
— Carter. Zaskakujące jest to, że w naszej drużynie jest tylu gejów.
Nie spodziewałbym się, że wśród tych osób będzie ktoś z grona znajomych Masona. To po prostu nie miało sensu. Mój oprawca nie zadawałby się z ludźmi takimi jak ja.
— A o nim skąd wiesz? — spytałem, gdy udało mi się wrócić do siebie po krótkim szoku.
— Znalazłem go na aplikacji randkowej.
— Aplikacji?
— To takie miejsce, przez które możesz poznać innych gejów z twojej okolicy — wyjaśnił.
Logan używał aplikacji randkowej. Czy to znak, że nie znajdowaliśmy się na torach prowadzących do wzajemnej miłości?
— On o tobie wie? — W odpowiedzi dostałem jedynie szczery uśmiech. — Nie boisz się, że powie Masonowi?
— Wtedy musiałby się ujawnić — odparł. — A poza tym nie interesuje mnie zdanie Masona. Ukrywam się przed nim bo tak mi wygodniej. Mam nadzieję, że nikomu o nich nie powiesz.
— Jasne, że nie — powiedziałem. — Nikomu nie życzę tego, co przytrafiło się mnie.
— Dzielnie sobie z tym radzisz — wyznał chłopak. — Mam wrażenie, że Mason powoli sobie odpuszcza.
— Nie powinno się go lekceważyć — odparłem. — Potrafi być nieobliczalny.
✩ ✩ ✩
Z początkiem października odwiedziła nas typowo jesienna pogoda. Robiło się coraz zimniej, przez co drużyny sportowe zmuszone były trenować w budynku szkoły. Treningi zespołu do gry w koszykówkę z innymi szkołami odbywały się coraz rzadziej. Wciąż nie widziałem sensu gry w trakcie dwudziestominutowej przerwy. Człowiek nie zdążył się dobrze rozgrzać, a już trzeba było kończyć. Mimo wszystko tego nie oceniałem.
Ostatni tydzień października zapowiadał cieplejszą pogodę. Podczas porannej rozmowy z Loganem dowiedziałem się, że tego dnia miał odbyć się kolejny trening. Przez wzgląd na pogodę, na przyszkolnym boisku.
Zastanawiałem się czy iść oglądać naszą drużynę. Na szkolnej sali sportowej było miejsce, w którym mogłem się schować, a z którego miałem dobry widok na całe pomieszczenie. Często oglądałem jak grają. Głównie przez wzgląd na Logana. Właśnie wtedy odkryłem, że Lucy za każdym razem jest na meczu i znacząco dopinguje Nolana. Przez to delikatnie się zraziłem.
— Cześć Miles. — Usłyszałem obok siebie.
Stałem przy wyjściu ze stołówki, więc dosłownie każdy mógł do mnie podejść. Odwróciłem wzrok na uśmiechniętego Otisa. Odkąd oficjalnie go poznałem, za każdym razem witał się ze mną, gdy tylko spotkaliśmy się na korytarzu. Było to całkiem miłe.
— Hej — przywitałem się.
— Idziesz oglądać jak nasi grają? — spytał.
Przez moment nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Z jednej strony chciałem iść popatrzeć na Logana, ale z drugiej mogłem narazić się Masonowi. Na tych trybunach nie miałem się jak ukryć, więc ryzyko było zdecydowanie większe. Czy chciałem je podjąć?
— W zasadzie to, tak. — Po tych słowach ugryzłem się w język. Miałem nadzieję, że tego nie pożałuję.
— W takim razie chodźmy.
Chłopak ruszył przodem, a ja tuż za nim. Nie mam pojęcia gdzie byli wtedy moi znajomi. Jak zwykle nie przemyślałem tego, co robiłem. Bez bliskich mi osób byłem zwykłym gostkiem, który siedzi na trybunach praktycznie sam.
Niestety było już za późno, żeby się z tego wycofać. Weszliśmy na miejsce przeznaczone dla widowni. Byłem zaskoczony małą liczbą osób, które obserwowały rozgrywkę. Po chwili zrozumiałem dlaczego tak było. Tego dnia trening miała cała nasza drużyna. Żadna szkoła nie przyjechała, żeby rozegrać krótki mecz.
Zacząłem się obawiać. Co prawda byłem wśród swoich, ale tutaj prawie wszyscy o mnie wiedzieli. Niestety nie każdy mnie akceptował. Zdarzały się osoby, którym moja orientacja z jakiegoś powodu przeszkadzała. Doskonałym przykładem był chociażby Mason.
Gdy tylko wszedłem z Otisem na trybuny, poczułem na sobie jego wzrok. Być może byłem przewrażliwiony, ale w moim przypadku było to już naturalne.
Obserwowałem to, co działo się na boisku w niezwykłym skupieniu. Piłka przemieszczała się z rąk do rąk, wpadając co chwilę do obydwu koszy naprzemiennie. W pewnym momencie zawodnicy zwolnili. Nie widziałem nigdzie trenerki, ale wywnioskowałem, że robili sobie przerwę.
Właśnie wtedy Mason wbił we mnie swój lodowaty wzrok. Strasznie się wtedy przestraszyłem. Nie wiedziałem dlaczego tak natarczywie się we mnie wpatrywał.
— Przyszedłeś znaleźć sobie nowy obiekt westchnień?! — krzyknął w moją stronę. — Nie znudziło ci się to całe bycie gejem? Brzydzę się tobą Miles!
Łzy automatycznie spłynęły po moich policzkach. Jego słowa strasznie mnie zabolały. Poczułem przeszywające ukłucie w sercu. Wszyscy ludzie z trybun patrzyli prosto na mnie. Włącznie z Otisem, który wyglądał na naprawdę zaskoczonego.
Nie chciałem tam być. Szybko wstałem i zacząłem biec. To był cholernie głupi pomysł. Właśnie takiej sytuacji chciałem uniknąć. Dlaczego poszedłem ich oglądać? Mason znowu mnie zranił, a mogłem temu zapobiec. Dlaczego byłem taki głupi?
Wbiegłem do budynku szkoły, próbując opanować narastający atak paniki oraz zatamować wodospad łez, wylewający się z moich oczu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro