⸻ 25 ⸻
【P E R S P E K T Y W A】
༻ Milesa ༺
☟
Piątek przed koncertem strasznie działał mi na nerwy. Drażnił mnie każdy najcichszy dźwięk. Nie miałem pojęcia z jakiego powodu. Na jednej z przerw schowałem się w miejscu, gdzie zawsze panowała cisza i spokój — szkolnej bibliotece. Usiadłem przy jednym z bocznych stolików, żeby nie rzucać się w oczy odwiedzającym to miejsce ludziom. Nie miałem nic specjalnego do roboty, dlatego skupiłem całą swoją uwagę na otaczających mnie książkach. Analizowałem po kolei każdy tytuł. Część z nich zapadła mi wcześniej w pamięć. Lubiłem czytać, dlatego bardzo często przychodziłem do biblioteki.
Nagle między regałami przeszła jakaś postać, którą zauważyłem kątem oka. To mógł być dosłownie każdy. Niestety przeszła za szybko, żeby móc ją zidentyfikować. Krzątała się chwilę między pobliskimi regałami, aż w końcu wyłoniła się zza jednego z nich. Tą osobą był Logan, który trzymał w ręce jakąś książkę z zakresu psychologii. Gdy tylko mnie spostrzegł, od razu podszedł do miejsca, w którym się znajdowałem.
— Hejka — przywitał się.
— Cześć. — Chłopak zajął miejsce obok mnie. — Zasady psychologii? — przeczytałem tytuł książki.
— Tak. Muszę się pouczyć przed zbliżającym się sprawdzianem — wyjaśnił blondyn. — Dlaczego siedzisz tutaj sam? — spytał.
— Potrzebowałem odpocząć od szkolnego gwaru — odparłem.
— Rozumiem — westchnął chłopak. — Widziałem cię wczoraj na trybunach, gdy graliśmy mecz. Dzisiaj też przyjdziesz nas dopingować?
— Ja tam tylko siedziałem — wyjaśniłem. — Co do dzisiaj, to nie mam pojęcia. Być może przyjdę.
— Powinieneś dopingować swoją szkolną drużynę — oburzył się chłopak.
— Byłoby prościej, gdyby kapitanem nie był Mason — odparłem. Chłopak przez chwilę się nie odzywał.
— W sumie masz rację. — Po jakimś czasie przerwał wydłużającą się ciszę. — Ale nic nie możemy z tym zrobić — dodał. — Na kapitana nie ma mocnych.
— Niestety...
— Słyszałeś o jutrzejszym koncercie? — Spojrzałem odruchowo na chłopaka, który zmienił temat. — Sound Symphony przyjeżdżają.
— To jeden z moich ulubionych zespołów — wyznałem. — Nie sądziłem, że będziesz go znał.
— Lubię ich muzykę — odparł. — Tylko głupiec by nie skorzystał, jak koncert jest w jego mieście. Ja bym poszedł nawet wtedy, gdybym nie znał zespołu. Dla mnie liczy się przede wszystkim zabawa.
— Całkiem zdrowe podejście — powiedziałem.
— Wnioskuję, że idziesz na koncert.
— Tak, z przyjaciółmi — odparłem zgodnie z prawdą.
— Z tego co wiem, to z drużyny żaden z chłopaków nie idzie. Może mógłbym się do was dołączyć? Nie chciałbym być sam — spytał, spoglądając na mnie błagalnie.
— Jasne, nie ma problemu — powiedziałem.
— W tak razie jesteśmy w kontakcie — odpowiedział Logan. — Spadam na zajęcia. Do potem!
Blondyn odszedł ode mnie tak szybko, jak pojawił się między regałami. Byłem całkowicie zmieszany. Czy to mogło coś znaczyć? Może Logan chciał czegoś więcej niż przyjaźni, która rozkwitała między nami od początku roku szkolnego? Mogło tak być?
Strasznie tego w sobie nie lubiłem. Nie miałem wielu takich sytuacji, ale kilka razy przytrafiło mi się coś podobnego. Po prostu uwielbiałem wymyślać sobie swoje własne wersje wydarzeń odnośnie chłopaka, przez co ostatecznie doprowadzałem sam siebie do rozczarowania. Tylko, że w tym przypadku wiedziałem, że Logan był gejem, a on wiedział, że i ja nim byłem. Nasz związek mógłby być udany. Cholera! Dlaczego życie musi być takie trudne!
Schowałem twarz w dłoniach, opadając następnie na stolik przede mną. W międzyczasie usłyszałem dzwonek na następne zajęcia.
✩ ✩ ✩
Nie wierzę, że po raz kolejny dałem się namówić na przyjście na trybuny. Moi znajomi doskonale zdawali sobie sprawę, że narażałem się w ten sposób na różne docinki ze strony grających. Mimo wszystko nalegali, abym z nimi poszedł.
Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Dookoła znajdowało się całkiem sporo osób, które energiczne dopingowały grających. A ja, tak bardzo jak lubiłem koszykówkę, tak bardzo chciałem stamtąd zniknąć. Strasznie się bałem, że Mason coś odwali. Z nim wszystko było możliwe.
Nie byłem w stanie skupić się na rozgrywce. Zawodnicy z obu drużyn biegali nieustannie pomiędzy dwoma koszami. Piłka co chwila lądowała w nich naprzemiennie. Pomimo to, nie wiedziałem kto prowadził. W pewnym momencie skupiłem swoją uwagę na sylwetce Nolana. Na boisku znajdowało się mnóstwo innych chłopaków, ale on znacząco wyróżniał się z tłumu. Był dosłownie wszędzie. Dorównywali mu w tym Logan, Cooper i Christian, chłopak z mojego rocznika. Jednakże żaden z nich nie poruszał się tak sprawnie jak mój projektowy szatyn.
Piłka poraz kolejny wpadła do kosza naszych przeciwników. Trenerka, która pilnowała rozgrywki ogłosiła minutową przerwę. Zawodnicy z każdej drużyny zebrali się blisko siebie. Zastanawiałem się o czym rozmawiali. Mason przez ułamek sekundy spoglądał w stronę trybun. Później z uśmiechem na ustach powiedział coś do chłopaków, którzy stali wówczas najbliżej niego. Na jego słowa Nolan odwrócił się przodem do widowni, błądząc wzrokiem po ludziach z naszej szkoły. Wydawał się kogoś szukać. Znajdował się ode mnie kawałek, ale byłem wstanie zauważyć, że na jego twarzy malowało się zaskoczenie. Pytający wzrok chłopaka przeleciał po wszystkich na trybunach. Zacząłem się wtedy zastanawiać, co takiego powiedział Mason, że przez to Nolan wydawał się być niezwykle skonfundowany. Zacząłem się obawiać, że chodziło o mnie.
Wstałem z miejsca, długo nad tym nie rozmyślając. Zabrałem wszystkie swoje rzeczy i ruszyłem w stronę wyjścia z trybun, nie mówiąc przy tym nic swoim przyjaciołom. Potrzebowałem stamtąd zniknąć. Odcinek pomiędzy boiskiem a szkołą pokonałem w zaskakująco szybkim tempie. Po chwili byłem już wewnątrz szkoły. Minąłem stołówkę, wchodząc na korytarz. W tamtym momencie zadzwonił dzwonek na kolejne zajęcia. Odetchnąłem z ulgą. Mogłem zająć sobie głowę czymś innym. Ostatnimi czasy zbyt często myślałem o przykrych dla mnie rzeczach.
Przez chwilę nieuwagi wpadłem na kogoś, kto stał na korytarzu. Natychmiast oprzytomniałem, spoglądając na chłopaka, którego potrąciłem. Nie wyglądał na zadowolonego.
— Uważaj jak chodzisz pedale — warknął.
Poczułem potężne ukłucie w sercu. W zawrotnym tempie ruszyłem w stronę pobliskiej sali, by jak najszybciej schować się przed wszystkimi ludźmi. Musiałem ochłonąć.
✩ ✩ ✩
Skyler prezentowała kolejną sukienkę, która znajdowała się w jej katalogu koncertowych strojów. Mieliśmy szczęście, że uzgodniliśmy, iż pójdziemy ubrani w barwach zespołu. Wówczas dziewczyna męczyłaby nas znacznie dłużej.
— Pierwsza była idealna, dlaczego pokazujesz nam kolejne? — spytała zmęczona już Brooklyn.
— I dlaczego odpowiedni strój jest dla ciebie taki ważny? — dopytała Kaylee.
— Jeżeli dobrze pójdzie, to uda nam się zrobić zdjęcie z członkami zespołu — wyjaśniła Skyler. — W takim wypadku kluczowy jest estetyczny wygląd!
— Tylko ty masz problem z wyborem ubrań — powiedziała Brooklyn. — Masz ich zdecydowanie za dużo.
— Wystarczająco — poprawiła ją Sky.
— Zazdroszczę Charliemu, że go tu nie ma — westchnęła Kaylee.
Ja siedziałem cicho. Nie chciałem się wychylać. Dziewczyny dużo lepiej wiedziały co doradzić naszej znajomej, w kwestii ubioru. Dzięki wyłączonej kamerce, mogłem w spokoju robić na co miałem ochotę. Problem w tym, że nie wiedziałem co ze sobą zrobić.
— Spotykamy się w galerii prawda? — Usłyszałem dosyć istotne pytanie, dlatego ponownie skupiłem się na rozmowie moich znajomych.
— Tak — odpowiedziała Brooklyn. — Porobimy coś zanim pójdziemy w miejsce koncertu.
— Logan do nas dołączy — wtrąciłem się.
— Co? — Nie widziałem Brooklyn, ale po jej zaskoczonym głosie byłem w stanie wywnioskowałbym, że jej twarz przybrała w tamtym momencie maskę zaskoczenia.
— Spotkałem go dziś w bibliotece — powiedziałem. — Rozmawialiśmy o koncercie i spytał czy może do nas dołączyć. Nie mogłem mu odmówić. Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko.
— Skądże znowu — odezwała się Skyler, która grzebała w swojej dużej szafie. — Logan jest bardzo miły.
— W dodatku jest przystojny — wtrąciła Brooklyn. — Nie zepsuje nam grupowego wyglądu. Będziemy tam błyszczeć!
Fakt. Logan był bardzo przystojny. Problem w tym Brooklyn, że jest gejem. Od samego początku byłaś na przegranej pozycji. Zdawałem sobie sprawę, że dziewczyna nie patrzyła na blondyna jak na potencjalnego chłopaka, ale sam fakt jej niewiedzy przyprawiał mnie o pozytywny uśmiech.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro