Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 23 ⸻


P E R S P E K T Y W A
༻ Milesa ༺

Poraz kolejny zostałem zwyzywany przez Masona przy szkolnej bramie. Tym razem nie poświęcił mi zbyt wiele czasu. Wyraźnie się gdzieś spieszył. Pomimo to, te trzy krótkie minuty zepsuły mi porządnie humor. Miałem już dosyć jego ciągłych docinek, kierowanych w moją stronę. Niestety nie wiedziałem jak się bronić. Chłopak był ode mnie straszy, silniejszy, a do tego był kapitanem drużyny koszykarskiej, przez co otaczał się wieloma równie silnymi chłopakami. Nie potrafiłem się do niego odezwać, a co dopiero wyrwać z jego mocnego uścisku. Sam nie wiedziałem co było gorsze. Ból fizyczny spowodowany uderzeniem w twarz, pchnięciem na ziemię lub ścianę, czy psychiczny, gdy wymyślał coraz to nowe teksty do skomentowania mojej orientacji. Jedno i drugie zawsze cholernie bolało.

Wszedłem do szkoły z grupką pierwszoklasistów, która przyglądała się incydentowi z daleka. To też mnie nie pocieszało. Jednakże do tego przywykłem. Poza Loganem, nikt nie odważył się stanąć w obronie słabszego. Nasze pokolenie było jednak spaczone. Przynajmniej ludzie, chodzący do naszej szkoły. Pewnie nie powinienem tak mówić. Było wiele czynników, o którym nawet bym nie pomyślał. Tak czy siak przez Masona moje życie stawało się coraz cięższe.

Udałem się od razu do swojej szafki. O ile wcześniej tego nie robiłem, tak od jakiegoś czasu zacząłem o poranku zostawiać w niej większość książek. Wszystko od momentu, gdy zacząłem nosić dodatkowe notatki dla Nolana. Dużej różnicy w wadze plecaka nie miałem, ale czułem ulgę z myślą, że nie muszę cały dzień dźwigać tych wszystkich książek.

Zacząłem układać część z nich w maleńkim pomieszczeniu, gdy podszedł do mnie Charlie.

— Hejka — przywitał się mój przyjaciel.

— Cześć — odparłem.

— Gotowy na niezwykle interesującą prezentację z kultury antycznej? — Spojrzałem na przyjaciela poirytowany.

— Nie ma to jak zacząć dzień od słuchania mało istotnych rzeczy — prychnąłem. — Jak dobrze, że w przyszłym roku nie będziemy mieli tych zajęć.

— To jedna godzina w tygodniu — powiedział Charlie. — Nie powinniśmy narzekać.

— Fakt — odparłem, zamykając szafkę. — Ale te czterdzieści pięć minut i tak jest zbędne moim zdaniem.

Zaczęliśmy iść w stronę sali, gdzie miała się odbyć nasza pierwsza lekcja. Ta, o której właśnie rozmawialiśmy.

— Bardziej niż historia sztuki? — Spojrzałem na przyjaciela zmieszany.

— Ciężko stwierdzić — powiedziałem. — Nie lubię obu. W tym przypadku kultura antyczna jest gorsza tylko i wyłącznie przez te cotygodniowe prezentacje.

— W sumie masz rację — zgodził się ze mną brunet. — Jakbyśmy się męczyli tak na historii sztuki, to chyba bym się zabił.

— Mamy jedną godzinę tygodniowo — rzekłem. — Dlaczego Petersen pokazuje nam te prezentacje, skoro i tak nic z nich nie mamy. Nawet nie robi potem kartkówek.

— To wszystko jest bez sensu mój drogi. — Chłopak poklepał mnie po ramieniu, w momencie, gdy wchodziliśmy do sali od kultury antycznej.

✩ ✩ ✩

Tego dnia bardzo podobały mi się zajęcia z psychologii. Wyszedłem z sali z ogromną satysfakcją. Od razu poprawił mi się humor. Po kolejnym porannym ataku Masona, nudnych zajęciach z kultury antycznej i dłużącej się lekcji biologii trafiłem w końcu na coś, co naprawdę mnie interesowało. Uwielbiałem słuchać dosłownie wszystkiego, czego nas uczono w trakcie tych konkretnych zajęć. Kaylee też była podekscytowana. Bardzo często poświęcaliśmy przerwy na rozmowy na temat poruszonego na danych zajęciach materiału. Tak. Psychologia to był zdecydowanie nasz konik.

Jako, że rozpoczął się właśnie okres lunchu, ruszyliśmy z brunetką w stronę stołówki. Od razu wyszliśmy na zewnątrz, kierując się do naszego ulubionego piknikowego stolika. Był koniec września, a pogoda naprawdę dopisywała. Musieliśmy korzystać, póki słońce dostarczało nam wystarczająco dużo ciepła.

Przy stoliku siedzieli już nasi znajomi. Wraz z Kaylee zajęliśmy miejsce obok Skyler.

— Szok — odezwała się niespodziewanie Brooklyn, przez co automatycznie spojrzałem w jej kierunku. — Miles Brown przyszedł zjeść lunch z przyjaciółmi.

— Nie śmieszne Brook — powiedziałem, potrząsając głową.

— Nie uczycie się dziś z Nolanem? — Pytanie padło z ust Skyler.

— Ma teraz trening z przyjezdnymi — wyjaśniłem.

— Ostatnio spędzasz z nim strasznie dużo czasu. — odezwała się Brooklyn. — Martwię się o ciebie.

— Niepotrzebnie — odparłem. — Cały czas się uczymy i nic więcej. Nolam nic mi nie zrobił.

— A spróbowałby tylko. — Dziewczyna zmrużyła oczy. — Wiem, że już to mówiłam, ale pamiętaj...

— Mam na niego uważać — wtrąciłem się, dokańczając jej wypowiedź. — Nie musisz mi tego co chwilę powtarzać. — Posłałem dziewczynie oburzone spojrzenie.

— Dobra, dobra! — Podniosła ręce w geście obronnym. — Po prostu się o ciebie martwię.

— To tylko szkolny projekt — powiedziałem. — Poradzę sobie.

Brooklyn odpuściła sobie dalsze "atakowanie" mojej osoby. Rozpoczęła nową rozmowę z resztą moich znajomych. Ja starałem się siedzieć cicho. Nie miałem nic konkretnego do powiedzenia. Obserwowałem więc otoczenie. Co chwila ktoś nowy wchodził lub wychodził ze stołówki. W pewnym momencie na zewnątrz pojawił się Otis. Wziął kilka głębszych oddechów, rozglądając się po okolicy. Niespodziewanie spojrzał w stronę, gdzie się znajdowałem. Mój puls przyspieszył, gdy chłopak zaczął się do nas zbliżać. Z tyłu głowy miałem nadzieję, że szedł do kogoś za nami, ale nie. Zatrzymał się tuż przy stoliku, gdzie siedzieliśmy całą piątką.

— Cześć wam — przywitał się. — Czemu tu siedzicie? — spytał, a my jedynie rozejrzeliśmy się po sobie. — Chodźcie zobaczyć jak nasi grają w koszykówkę.

— Co? Z kim grają? — spytała zaskoczona Brooklyn.

— Tak szczerze nie wiem — odparł blondyn. — Ale jak ze mną pójdziesz, to może kogoś rozpoznawsz. — Chłopak puścił do niej oczko.

— Musimy tam iść — stwierdziła brunetka.

— Tylko po co? — spytał zaskoczony Charlie.

— Jak to po co? — oburzyła się dziewczyna. — Musimy sprawdzić czy nie przyjechały jakieś ciacha!

Przewróciłem oczami na jej słowa. Naprawdę nie chciałem ruszać się z miejsca. Niestety moi znajomi zaczęli się podnosić, stając na prostych nogach. Nie chciałem odstawać, dlatego i ja się podniosłem.

Przejście na trybuny zajęło nam dosłownie dwie minuty. Wszyscy moi znajomi szli z przodu. Trzymałem od nich bezpieczny dystans. Bardzo nie chciałem tam być. Narażałem się na Masona, który mógł odwalić dosłownie wszystko. Wizja dostania piłką do kosza prosto w twarz nie specjalnie pomagała mi w zajęciu miejsca.

Jednakże stało się. Usiadłem za wszystkimi dziewczynami i Otisem, a obok Charliego. Nie dlatego, że tak chciałem. Jedynie te miejsca były wtedy wolne. Większość osób i tak stała przy siatce, więc mieliśmy szczęście.

Zacząłem przyglądać się temu, co działo się na boisku. Biegało po nim wielu wysportowanych chłopaków, ale jeden wyróżniał się szczególnie. Nolan. Chłopak był obecny przy dosłownie każdej akcji. Poruszał się naprawdę szybko. Przez chwilę miałem wrażenie, że na boisku był tylko on i jego przeciwnicy. W pewnym momencie podał piłkę do Logana, który również wykonywał niezwykle płynne ruchy. Pierwszy raz zobaczyłem blondyna w krótkim rękawku i spodenkach. Był nieźle wysportowany. Wyglądał wtedy naprawdę przystojnie.

Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, gdy piłkę przejął Mason. Próbował kontrolować grę, ale widocznie mu to nie wychodziło. Co chwila ktoś z drugiej drużyny odbierał mu piłkę. Było to na swój sposób satysfakcjonujące. Na mojej twarzy zagościł pogodny uśmiech.

W pewnym momencie przy piłce ponownie znalazł się Nolan. Jednym sprawnym ruchem umieścił piłkę w koszu przeciwników. Kilka osób z trybun zaczęło krzyczeć jego imię. Właśnie w tamtym momencie chłopak spojrzał w naszą stronę. Błądził spojrzeniem po wszystkich siedzeniach, aż w końcu natrafił na mnie. Strasznie się wtedy speszyłem. Dzieliła nas całkiem spora odległość, ale bez problemu zauważyłem, jak chłopak się uśmiecha. Po chwili i ja - choć niepewnie - szczerze się do niego uśmiechnąłem.

✩ ✩ ✩

Nie mogłem już słuchać rozmowy Kaylee, Brooklyn i Skyler o chłopakach z przyjezdnej drużny, dlatego zacząłem przeglądać różne stronki na laptopie. Nie mam pojęcia po co dołączyłem do czatu. Mogłem się spodziewać tematu rozmowy moich przyjaciółek. Do końca zajęć lekcyjnych rozmawiały na okrągło o jakimś blondynie z innej szkoły, ale też o jego znajomych. Jednakże on był w centrum. Dla mnie nie było tam nikogo bardzo ładnego. Fakt, było kilku naprawdę przystojnych kolesi, ale zdecydowanie nie byli w moim typie.

Mój laptop wydał nagle nieoczekiwany dźwięk. Przeszedłem na stronę z Instagramem, sprawdzając kto do mnie napisał. Byłem zaskoczony widząc wiadomość.

n_nelson: Miło, że wpadłeś poobserwować trening. Jak wypadłem?

miles_: Moi znajomi chcieli przyjść, więc i ja się pojawiłem :3

miles_: Miałem wrażenie, że przy piłce byłeś praktycznie tylko Ty!

n_nelson: Bez przesady. Chłopaki też dawali radę.

miles_: Nie mówię, że tak nie było ;)

Uśmiechnąłem się sam do siebie, na tę krótką wymianę zdań między nami. Totalnie zapomniałem, że byłem na kamerce u moich przyjaciółek. Moje tajemnicze zachowanie nie umknęło uwadze Brooklyn. Jak zwykle zresztą.

— Czemu się tak szczerzysz? — spytała.

Automatycznie spojrzałem w kierunku telefonu, który stał na specjalnym stojaku, utrzymującym go w pionie. Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć. Musiałem szybko coś wymyślić. Przez presję czasu powstało coś takiego:

— Wasze oceny chłopaków z tamtej szkoły naprawdę mnie zaskakują — skłamałem, uśmiechając się do telefonu.

Poczułem ukłucie w sercu. Poraz kolejny w tym miesiącu. Nie wiem dlaczego cały czas kłamałem o tym na jakim poziomie znajdowała się moja relacja z Nolanem. Byliśmy już na pograniczu przyjacielstwa, a to nie powinno być powodem do jakiegokolwiek niepokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro