Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 18 ⸻


P E R S P E K T Y W A
༻ Nolana ༺

◑ DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ ◐

Od dnia imprezy nie mogłem odpędzić od siebie Lucy. Dziewczyna nie dawała mi spokoju. Wysyłała do mnie nieustannie wiadomości, a w szkole zaczepiała na korytarzu, gdy tylko zauważyła, że jestem w pobliżu. Było to naprawdę męczące. Starałem się jej unikać za wszelką cenę. Przestałem nawet odpisywać na wiadomości, ale wtedy było jeszcze gorzej.

Na szczęście po dłuższym czasie zaczęło robić się znacznie lepiej. Dziewczyna chyba zauważyła moją niechęć i zaczęła odpuszczać. Przynajmniej taką miałem nadzieję. Nie chciałem robić jej niepotrzebnej nadziei, że między nami mogłoby coś być. Jej osoba była zupełnie nie w moim typie.

Z Milesem sytuacja wyglądała inaczej. Zaczęliśmy się ze sobą dogadywać, co bardzo mnie cieszyło. Zdrowe zaangażowanie w tak ważny projekt było kluczowe. Zyskiwaliśmy na tym oboje.

Chłopak starannie wziął się do pracy. Praktycznie codziennie przygotowywał dla mnie nowe notatki. Do tej pory jestem pod ogromnym wrażeniem jego samoorganizacji. Było wyraźnie widać, że szatynowi zależało na jak najlepszych wynikach z egzaminów.

Byłem tak zaabsorbowany jego osobą i wzajemną współpracą, że praktycznie zapomniałem o tym chłopaku, na którym wymuszono coming out. Można powiedzieć, że Miles całkowicie zapełnił moją głowę. Ale spokojnie. To nie była obsesja. Byłem po prostu podekscytowany nową znajomością, z której miałem bardzo dużo korzyści. Dużo czasu poświęcałem na sport, a mój drugoklasista pomagał mi w trenowaniu materiału z trudnych dla mnie przedmiotów.

Stałem oparty o jedną z szafek, nieopodal tej z numerem 414-stym. Czekałem na Milesa, ponieważ chciałem umówić się z nim po lekcjach. Nauka podczas lunchu nie wchodziła tego dnia w grę.

Obserwowałem przechodzące osoby, co chwilę spoglądając na początek korytarza, gdzie miałem nadzieję, że już niedługo pojawi się sylwetka szatyna, na którego czekałem.

Stałem tam dobrą chwilę, ale w końcu na horyzoncie pojawił się Miles. Wydawał się być zaskoczony, widząc mnie przy swojej szafce. Poczekałem aż podejdzie, żeby móc się z nim przywitać.

— Hej — powiedziałem, patrząc na spokojne ruchy szatyna.

— Hej. — Usłyszałem w odpowiedzi. — Coś się stało? — Chłopak otworzył swoją szafkę, i zaczął wkładać do niej książki.

— Niestety nie mogę się dzisiaj spotkać podczas lunchu. — Niebieskooki spojrzał na mnie zaskoczony. — Mason zorganizował nam krótki trening. Nie chce tracić czasu przed zawodami. — Twarz Milesa przybrała zasmucony wyraz.

— Mam nadzieję, że nie będzie zabierał wam najdłużej przerwy codziennie — powiedział szatyn, zamykając swoją szafkę.

— Nawet jeżeli by chciał, to nie może — odparłem. — Status szkoły na to nie pozwala. Trenerka będzie wszystkiego pilnować — dodałem.

— Chociaż tyle. — Wzrok chłopaka zaczął gdzieś uciekać.

— Pomimo dzisiejszej, wyjątkowej sytuacji i tak chciałbym poświęcić chwilę na naukę z tobą — wyznałem zgodnie z prawdą. Chłopak przelotnie na mnie spojrzał. Zauważyłem w jego oku taki fajny błysk... — Masz chwilę, żeby spotkać się po lekcjach?

Widać było, że moje pytanie wywołało w nim zaskoczenie. Nie dziwiłem mu się. Wcześniej nie pracowaliśmy nigdzie indziej, jak w szkolnej bibliotece. Liczyłem się z tym, że może odmówić.

— Mam plany na popołudnie, ale wydaje mi się, że znajdę godzinkę na naukę. — Nie wiem dlaczego, ale kamień spadł mi z serca. — Gdzie chcesz popracować?

— Jest taka fajna knajpka, niedaleko szkoły. Moglibyśmy przy okazji coś zjeść.

— To widzimy się przed szkołą po lekcjach?

— Tak. Do zobaczenia — powiedziałem i zacząłem się oddalać, zostawiając chłopaka samego.

Ruszyłem korytarzem przed siebie. Moją pierwszą lekcją rozpoczynającego się dnia była informatyka. Niestety nie byłem w grupie z nikim znajomym. Pod koniec ubiegłego roku szkolnego musieliśmy zdecydować, jakim przedmiotom chcemy poświęcić najwięcej czasu. Mieliśmy wybrać te, z którymi wiązaliśmy przyszłość. Dlatego z dwóch informatyk, które miałem w drugiej klasie, w trzeciej zrobiły się cztery. Przez to trafiłem do innej grupy niż Cooper i Otis. Czy żałowałem? Zdecydowanie nie. To nie jedyne zajęcia, które miałem sam. Do takich rzeczy trzeba było się po prostu przyzwyczaić.

Znajdowałem się już na korytarzu, gdzie ulokowana była obszerna sala do informatyki. Byłem już praktycznie przy samych drzwiach, gdy zauważyłem Logana idącego w moją stronę. Przystanąłem, chwytając za ramiączko od torby. Chłopak podszedł do mnie z pogodnym uśmiechem wymalowanym na twarzy.

— Hejka — przywitał się.

— Cześć, co tam?

— Chciałem ci tylko przypomnieć o dzisiejszym wypadzie do kina — odezwał się chłopak.

— O matko. Zupełnie o tym zapomniałem — powiedziałem zgodnie z prawdą, chwytając się za czoło. — Dobrze, że mi przypomniałeś.

— Do usług — odparł chłopak. — Widzimy się o osiemnastej w galerii!

Logan zniknął tak szybko, jak się pojawił. Stałem chwilę, odprowadzając jego sylwetkę do pobliskich schodów, którymi ruszył na wyższe piętro. Ocknąłem się, gdy zadzwonił dzwonek na pierwszą lekcję. Wszedłem do sali, zająłem jedno z wolnych stanowisk i oczekiwałem na naszego nauczyciela.

✩ ✩ ✩

Zaraz po zakończeniu lekcji z języka hiszpańskiego udałem się przed szkolne drzwi frontowe. W tłumie mijających mnie osób próbowałem odnaleźć chłopaka, z którym byłem umówiony. Niestety nigdzie go nie widziałem. Za to zaobserwowałem Masona, który razem z bliźniakami usadowił się przy stolikach piknikowych, które znajdowały się tuż przy bramie. Trening był naprawdę wymagający. Nie widziałem sensu poświęcania przerwy śniadaniowej na bieganie za piłką. Dwadzieścia minut i tak by nas nie zbawiło. Z przygotowaniem się do gry, a następnie z powrotem do lekcji to nawet niecałe dziesięć minut. Ale Mason był nieugięty. Dla niego liczyła się każda sekunda. Było to czasami naprawdę irytujące, ale nic nie mogliśmy z tym zrobić. Trenerka z niewyjaśnionego powodu praktycznie zawsze była po stronie kapitana naszej drużyny. Może to dlatego, za Mason tak bardzo się jej podlizywał? Nawet jeśli nie o to chodziło, to prawda w jakimś stopniu była zbliżona do toku mojego myślenia. Jestem tego pewien.

Nagle poczułem jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Do drzwi wejściowych stałem tyłem, dlatego nie do końca widziałem kto w danym momencie z niej wychodził. Jednak spodziewałem się tego kim była osoba, stojąca za moimi plecami.

Odwróciłem się do Milesa przodem. Wyglądał na szczęśliwego. Nie okazywał żadnego zmęczenia kończącym się dniem zajęć lekcyjnych. Przynajmniej według mnie.

— To co, idziemy? — spytał szatyn.

W odpowiedzi kiwnąłem jedynie głową. Zauważyłem jak chłopak się spina, spoglądając w kierunku, gdzie znajdował się Mason ze swoją paczką. Ukradkiem spostrzegłem też jak mój znajomy z drużyny posyła nam zaskoczone spojrzenie. Ta cała sytuacja wydała mi się bynajmniej dziwna.

Droga do miejsca, gdzie mieliśmy się pouczyć nie trwała zbyt długo. Już po piętnastu minutach siedzieliśmy przy stoliku, przy którym bardzo często jadałem posiłki z Cooperem i Otisem. Zamówiliśmy coś do jedzenia i zaczęliśmy z Milesem rozmawiać. Chłopak miał dla mnie przygotowane nowe pliki notatek, które od razu mi podarował. Szybko je przejrzałem. Zaczął coś tłumaczyć, ale nie mogłem skupić się na tym, co do mnie mówił. Zacząłem się zastanawiać skąd miał wyrobioną taką dobrą samoorganizację. Wszystko miał zawsze solidnie przygotowane. Pomimo, że ja również lubiłem być zorganizowany, moje notatki nigdy nie wyglądały tak dobrze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro