Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⸻ 12 ⸻


P E R S P E K T Y W A
༻ Nolana ༺

Zaraz po zajęciach opuściłem wraz z Cooperem teren szkoły. Chcieliśmy trochę odpocząć, dlatego stwierdziliśmy, że pójdziemy razem nad pobliskie jezioro. W wakacje bardzo często tam przesiadywaliśmy. To ciche i spokojne miejsce, wokół którego znajduje się całkiem sporo sklepów i restauracji. Uważam, że nie ma lepszej lokalizacji do odpoczywania w tym mieście. Tam wszystko było pod ręką.

Minęliśmy z zielonookim niewielki pas zieleni, aż doszliśmy do stolików piknikowych, które stały w niewielkiej odległości od pobliskiej tafli czystej wody. Od jeziora dzieliła nas jedynie kilkumetrowa plaża, która w okresie rozpoczynającej się jesieni nie zachęcała do zanurzenia stóp w jej złotym piasku.

Usiedliśmy z brunetem przy jednym ze stolików. Mój towarzysz położył swój plecak na blacie, a następnie opadł na niego twarzą. Szczerze uśmiechnąłem się na jego czyny. Ja w tym czasie wygodnie się ułożyłem, spoglądając dookoła.

Przyjemny wiaterek otulał każdy centymetr mojej skóry, przez co z każdą sekundą czułem się coraz bardziej zrelaksowany. Zamknąłem oczy, wsłuchując się w otaczającą mnie przyrodę.

— Widzę, że dzisiejszy dzień was dobił. — Odruchowo otworzyłem oczy, słysząc w pobliżu czyjś głos. Cooper w tym czasie podniósł się do pionu.

Otis usiadł obok mnie, kładąc plecak przy swoich nogach. Przetarłem sobie oczy, pochylając się następnie nad stolikiem

— Tydzień jeszcze się nie skończył, a ja już mam dosyć — wyznał Cooper.

— Rok szkolny dopiero się zaczął — powiedział nowo przybyły. — Teraz będzie już tylko gorzej — dodał.

— Dzięki za podniesienie mnie na duchu. — Uśmiechnąłem się na słowa Coopera, który wrócił do swojej poprzedniej pozycji.

— Mam dla was całkiem interesującą informację. — Spojrzałem na blondyna zainteresowany.

— To znaczy? — spytałem.

— Brooklyn przedstawiła mi dziś nowego chłopaka, który...

— Czy ja usłyszałem coś o Brooklyn!? — wtrącił się Cooper, ponowne unosząc twarz znad plecaka.

— Mógłbyś się ogarnąć? — Otis spojrzał na bruneta, którego uśmiech na twarzy w ogóle nie opuszczał.

— Usłyszałem interesujące mnie imię, to się uaktywniłem, czy to coś złego?

— W twoim przypadku tak — odparł blondyn. — Musisz wyleczyć się z tej obsesji.

— To wcale nie jest obs...

— Przestańcie — wtrąciłem się. — Niech Otis w spokoju wyjaśni to z czym przyszedł. A ty myśl sobie o tej Brooklyn. — Cooper spojrzał na mnie gniewnie, opierając wygodniej na ławce.

— Jak już mówiłem — zaczął ponownie Otis — poznałem dziś chłopaka, który się do nas przeniósł. Dziewczyny z mojej klasy przedstawiły mi go, ponieważ chce dołączyć do drużyny koszykarskiej — Cooper wydawał się być niewzruszony. — Mam go wam przedstawić.

— Świeża krew — powiedziałem.

— Ma na imię Logan. Jest całkiem miły.

Spojrzałem na Coopera, którego twarz przyjęła chwilę wcześniej wyraz oburzenia. Pomimo to ciężko było wywnioskować co tym razem działo się w tej jego pięknej głowie.

— Czemu jesteś taki naburmuszony? — spytałem swojego towarzysza.

— Jest w naszej szkole pierwszy dzień, a już zdążył poznać największe hotówy w szkole. — Ręce opadały. Dosłownie.

— Nie wiem jak ty Otis — spojrzałem na chłopaka, po swojej prawej stronie — ale ja bym się przeszedł.

— Świetny pomysł. — Szybko wstaliśmy, oddalając się od zakłopotanego Coopera.

— Jesteście bezczelni! — krzyczał za naszymi plecami.

✩ ✩ ✩

Przewertowałem kilka starych teczek, w poszukiwaniu notatek z ubiegłorocznego testu z historii sztuki. Oczywiście pech chciał, że owe papiery znajdowały się w tej, którą postanowiłem sprawdzić na samym końcu. Nie mniej jednak ucieszyłem się, że udało mi się je znaleźć. Od razu schowałem wszystko do torby, żeby przypadkiem nie zapomnieć ich zabrać. Posprzątałem delikatny bałagan, jaki powstał w trakcie poszukiwań, a następnie położyłem się na łóżku.

Wziąłem do ręki telefon, który jakiś czas temu dał mi o sobie znać. Jednakże wtedy nie miałem ochoty sprawdzać kto do mnie napisał. Wszedłem na Instagrama, ale szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się wiadomości od tej konkretnej osoby.

spr_mason: 05.09 - piątek 19:00. Impreza inaugurująca rozpoczynający się rok szkolny i koniec wakacji. Miejsce spotkania: mój dom. Adres dostaniecie w piątek. Obecność obowiązkowa!

Co prawda spodziewałem się imprezy na początku września, ale nie myślałem, że organizatorem będzie Mason. W takie rzeczy bawili się zwykle chłopaki z klasy Otisa. Zacząłem się porządnie zastanawiać, czy iść na tę imprezę. Miała odbyć się następnego dnia wieczorem. Nie miałem żadnych planów, ale szczerze powiedziawszy nie uśmiechało mi się imprezować w domu Masona.

W tamtym momencie dostałem kolejną wiadomość. Tym razem napisał do mnie ktoś, kogo szanowałem bardziej niż kapitana naszej koszykarskiej drużyny.

double_cooper: Dostałeś wiadomość? Czeka nas jutro świetna zabawa!

n_nelson: Tak szczerze, to nie wiem czy mam ochotę iść do Masona.

double_cooper: Chyba sobie żartujesz! Musisz iść! Nawet Otis mi napisał, że chętnie pójdzie. Jeśli my idziemy, to Ty też!

n_nelson: Daj mi czas. Muszę się nad tym zastanowić.

Wyłączyłem telefon i rzuciłem go na kołdrę. Złapałem się za głowę. Naprawdę nie miałem ochoty na imprezę, ale wiedziałem, że Cooper łatwo mi jej nie odpuści. Zabrałem ręce, spoglądając na śnieżnobiały sufit. W najgorszym wypadku pójdę i wyjdę po godzinie.

✩ ✩ ✩

Wszedłem do budynku szkoły i od razu skierowałem się do swojej szafki. Miałem szczęście, że trafiłem na taką u samej góry. Nie chciałoby mi się za każdym razem schylać, żeby coś do niej włożyć lub też wyjąć. Jak dla mnie szafki przy samej podłodze nie powinny istnieć. Otworzyłem drzwiczki z numerem 422 i schowałem do niewielkiego pomieszczenia kilka książek na późniejsze lekcje. Zamykając szafkę zauważyłem, że dosłownie kawałek ode mnie w swojej gmerał Miles. Nie wiedziałem, że mieliśmy szafki tak blisko siebie. Jego sylwetkę zasłaniały mi jego znajome. W jednej z nich rozpoznałem brunetkę, w której Cooper zbyt mocno się podkochiwał.

Wyjąłem z torby plik kartek, które trzymałem przed sobą, gdy podchodziłem w stronę obserwowanych przeze mnie chwilę temu osób. Stanąłem przy Brooklyn, z delikatnym uśmiechem na ustach.

— Hejka — przywitałem się.

Obydwie dziewczyny, jak i sam szatyn wydawał się być zaskoczony tym, że do nich podszedłem. Miles zamknął swoją szafkę spoglądając mi prosto w oczy. Przez ten niespodziewany kontakt wzrokowy strasznie mnie zamurowało. Stałem jak pomnik, nie wiedząc co mam zrobić.

— Hej — odpowiedział mi szatyn, przez co delikatnie się opanowałem. — Coś się stało? — spytał.

— Przyniosłem ci te notatki z historii sztuki, o których ostatnio rozmawialiśmy. — Zauważyłem na twarzy Brooklyn ogromne zaskoczenie, które starała się ukryć za wszelką cenę. — Proszę. — Wyciągnąłem ręce przed siebie oczekując, aż chłopak wszystko ode mnie zabierze.

— Wielkie dzięki — odparł, odbierając ode mnie plik. — Na pewno mi się przydadzą. — Szatyn posłał mi uspokajające spojrzenie.

— Uciekam na matmę — odparłem. — Widzimy się potem! — rzuciłem, oddalając się w głąb szkoły.

Nie miałem pojęcia dlaczego zareagowałem w tak dziwny sposób, gdy Miles spojrzał mi prosto w oczy. Być może czułem niewielką presję przez to, że obok stała Brooklyn? Miało to jakiś sens. Stwierdziłem, że nie ma co się nad tym dużej rozwodzić, dlatego resztę drogi do sali przebyłem z myślą o imprezie u Masona. Stwierdziłem, że na nią pójdę, ale miałem szczerą nadzieję, że długo u niego nie będę.

Wchodząc do sali wszystko ze mnie uleciało. Od razu zlokalizowałem Otisa, który siedział w przedostatniej ławce od okna z jakimś nieznanym mi blondynem. Pośpiesznie podszedłem i zająłem ławkę za nimi. Otis od razu się do mnie odwrócił.

— Nolan to jest Logan — powiedział na wstępie. — Logan to Nolan.

— Miło poznać. — Chłopak wyciągnął przede mnie swoją dłoń, którą bez zawahania przyjąłem.

— Również — odparłem. — Słyszałem, że chcesz dołączyć do naszej drużyny.

— Owszem — powiedział chłopak. — W poprzedniej szkole byłem kapitanem. Nie chcę spychać pasji na bok. — Byłem zaskoczony wzmianką o jego poprzednim statusie.

— Tylko nie mów tego naszemu kapitanowi — ostrzegłem go na wstępie. — Ma obsesję na punkcie tego, że nim jest i lepiej go nie drażnić.

— Zapamiętam — odparł chłopak, posyłając mi niezwykle szczery uśmiech, który odwzajemniłem.

Nagle do pomieszczenia wszedł Cooper, którego wyraz twarzy z niezwykle szczęśliwego w ułamek sekundy przybrał wzór zaskoczenia. Podszedł do nas powolnym krokiem, posyłając mi i Otisowi pytające spojrzenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro