6
KWIECIEŃ, 2015
Samolot z piłkarzami FC Barcelony w końcu wylądował na francuskim lotnisku, gdzie multum kibiców już na nich czekało. Z trudem przepchnęli się przez ogromny tłum ludzi, którzy na nich napierali i prosili o zdjęcia czy autografy, aż w końcu zasiedli w autokarze. Droga do hotelu miała zająć im pół godziny, dlatego wszyscy powrzucali swoje torby na półki nad siedzeniami, a potem opadli na fotele, czekając na odjazd spod lotniska. Kierowca musiał być bardzo ostrożny, aby nie potrącić kibiców, którzy byli gotów wejść pod koła autobusu, byleby tylko dostać się do swoich idoli.
— Wow, oni są szaleni — stwierdził Neymar z uśmiechem na twarzy, kiedy przyglądał się temu, co działo się za szybą autokaru, przy czym machał do fanów.
— Zachowujesz się tak, jakbyś pierwszy raz widział coś takiego — stwierdził Suárez, parskając cicho i siadając obok niego.
— Po prostu za każdym razem robi to na mnie wrażenie — wyjaśnił i wzruszył ramionami.
Do dwójki przyjaciół na sam koniec busa przepchnął się jeszcze Argentyńczyk, który również rzucił swoją torbę na odpowiednie miejsce, po czym ostrożnie usiadł na wolnym siedzeniu, krzywiąc się przy tym na twarzy. Wspomnienia z ostatniej nocy od razu do niego wróciły, ale kiedy ból minął, jego wyraz twarzy się rozluźnił. Miał tylko nadzieję, że nikt tego nie zauważył, ale zapomniał, że jego najlepszy przyjaciel zawsze było obok niego, nieważne co się działo.
— Porozmawiamy w hotelu? — spytał cicho Ney, pochylając się w kierunku starszego mężczyzny.
Leo wiedział, o czym Brazylijczyk chciał porozmawiać. Przez cały lot do nikogo się nie odzywał, a tym bardziej ignorował pytania Neymara o to, co się stało. Wtedy po prostu założył słuchawki i puścił sobie muzykę, odwracając się w stronę okna i tak spędził kilka godzin podróży. Nie miał humoru, nie miał siły, był wyczerpany, obolały i nie chciał o tym rozmawiać. Nie umiał sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz Cristiano czule go pocałował, powiedział, że go kocha czy zwyczajnie przytulił. Jedyne, co pamięta z ostatnich dni, to siniaki, uderzenia, krzyk, wyzwiska i płacz. Swój żałosny płacz, swoje błagania. Ale co innego miał zrobić? Zostawić Ronaldo? Tak, jak kazał mu zrobić Neymar od kiedy dowiedział się, jak wyglądała ich relacja? Nie umiał, to brzmiało dla niego jak absurd.
Nie potrafiłby zostawić Cristiano.
„— Rozbieraj się — usłyszał w środku nocy Leo, gdy został wyrwany z głębokiego snu.
Przez zaspany wzrok mógł dostrzec ciemny cień sylwetki stojącej nad nim, kiedy opatulony leżał w łóżku i nie wiedział, co się działo.
— Słyszysz? Rozbieraj się — powtórzył głośniej, ściągając kołdrę z mężczyzny i zrzucając ją na ziemię. — Rozbieraj!
Powoli do Leo zaczęło dochodzić, co właśnie miało miejsce. Strach sparaliżował go niemal natychmiast. Był środek nocy, a Cristiano wparował do ich domu i krzyczał po nim, tak jakby Messi zrobił coś złego przez ten cały czas, gdy spał.
— Wkurwiasz mnie, jak zwykle — warknął w jego kierunku i zanim Leo się obejrzał, Cristiano złapał za jego koszulkę i wyciągnął go siłą z łóżka, podobnie siłą stawiając go na nogi, a potem popchnął w tył. — Dlaczego nigdy nie możesz zrobić czegoś za pierwszym razem, gdy Cię o to proszę? — prosił? To nigdy nie była prośba. Leo nigdy nie miał wyboru, nigdy nie mógł odmówić, a Cris nigdy o nic go nie pytał. Po prostu brał to, co chciał i kiedy chciał, nie patrząc na konsekwencje.
— Cristiano... nie mam ochoty, p–proszę, zostaw mnie — wyszeptał przestraszony, chociaż wiedział, że jego błagania zawsze zdawały się na nic. — Muszę wstać wcześnie rano, mamy samolot i...
— Nie obchodzi mnie to — przerwał mu. W sumie nic nowego; zawsze wchodził mu w słowo. To wszystko stało się już po prostu „zawsze". — Rozbieraj się. Jeśli powtórzę to zdanie jeszcze jeden raz, sprawię, że nie polecisz nigdzie, a tym bardziej nie zagrasz w meczu Ligi Mistrzów — i powiedział to całkiem poważnie, z przerażającą iskrą w spojrzeniu przyglądając się małemu Argentyńczykowi.
W pokoju nadal było ciemno, ale oczy Leo były tak szeroko otwarte i tak wpatrzone w swojego chłopaka, że był w stanie dostrzec ogniki tańczące w jego tęczówkach. Tak bardzo chciał znowu cieszyć się na widok Cristiano, a nie cały trząść się ze strachu.
Messiemu zależało zagrać jeden z najważniejszych meczów w sezonie, dlatego niechętnie zaczął pozbywać się swoich ubrań. Zawsze spał w samych bokserkach, ale od jakiegoś czasu spał dodatkowo w koszulce i spodenkach, ponieważ nie chciał patrzeć na coraz to więcej przybywających siniaków na jego ciele. To było dla niego jak upokorzenie i nie chciał przypominać sobie o złości Portugalczyka.
Chwilę później poczuł szarpnięcie i wtedy Cristiano popchnął go z powrotem na łóżko, a w sypialni rozległ się krzyk Leo, kiedy upadając, uderzył się o wystającą, drewnianą belkę. Chciał skulić się na materacu i przeżyć w samotności ból, który promieniował na jego udzie, ale zapomniał, że był teraz pod dominacją Crisa i niewiele mógł zrobić. Jego głowa natychmiast została wepchnięta w poduszki, a nogi rozchylone. Potem Lionel wypuścił kolejny krzyk z gardła, gdy Cristiano wszedł w niego brutalnym ruchem, nie dając mu nawet chwili na przyzwyczajenie. Od razu zaczął pchać i wydobywać z Messiego kolejne wrzaski i pierwsze szlochanie."
— Leo? — Neymar dotknął uda Argentyńczyka i delikatnie je ścisnął, aby zwrócić na siebie uwagę.
Wtedy Leo cicho syknął, ponieważ to była noga, która ucierpiała poprzedniej nocy, a gdy Ney zauważył grymas na twarzy przyjaciela, od razu cofnął rękę.
— Leo...
— Nie... nie chcę o tym rozmawiać, okej? — spojrzał na niego i zagryzł wargę, która już zdążyła się zagoić po ostatnim razie. Wszystkim dookoła musiał mówić, że został uderzony drzwiami.
— Więc co? Będziesz to w sobie dusił? Wiem, że to nic przyjemnego, ale przynajmniej...
— Co nie jest przyjemne? — do rozmowy wtrącił się Luis, a Leo spiorunował wzrokiem Neymara, który zbyt głośno o tym gadał.
— Nic. Jestem zmęczony, idę spać dalej — mruknął Messi, a Brazylijczyk posłał mu przepraszające spojrzenie, zanim odwrócił się plecami do nich.
Nie miał po prostu ochoty słyszeć od Neymara znowu tego samego. Był dorosły i wiedział, co robił. Chciał być z Cristiano i nic go nie przekona do tego, aby zmienił zdanie.
‿‿‿‿
Ney i Leo byli w Barcy nierozłączni, dlatego też zawsze dostawali pokój razem na wszelkich turniejach. Tym razem jednak Argentyńczyk nie był ani trochę przekonany do tego pomysłu. Obawiał się, że jego przyjaciel będzie zasypywał go milionem nieprzyjemnych pytań. Na jego ciele pojawiało się coraz więcej siników, co prawda w miejscach, które mógł zakryć podczas treningów, ale nadal wiedział, że jeśli Ney będzie chciał znaleźć coś, co mógłby skomentować, to dojrzy to. Znajdzie nawet najmniejszego siniaka.
Ale to nie były jedyne powody. Kolejnym powodem był Cristiano, a raczej jego zazdrość.
Naprawdę nie miał pojęcia, dlaczego Cris nagle zaczął być zazdrosny o jego najlepszego przyjaciela, ale tak samo nie miał pojęcia, dlaczego nagle zaczął być wobec niego niemiły, wręcz chamski i okropny, nieludzki, dlaczego nagle zaczął go bić, zmuszać do rzeczy, których nie chciał robić, krzyczeć po nim. Więc to po prostu był kolejny absurd Portugalczyka, ale Leo nie miał innego wyboru, niż przyznać mu rację i stopniowo odcinać się od Ney'a, aby tylko nie denerwować Cristiano.
Nie chciał, aby Cristiano pomyślał, że Leo już go nie kochał. Bo wciąż to robił, wciąż go kochał, nawet jeśli traktował go jak najbardziej bezużyteczne gówno na świecie.
— Przejdziemy się? — zapytał w końcu Neymar, kiedy oboje wypakowywali się w zupełnej ciszy.
Nie zamienili ze sobą słowa od momentu, w którym Leo powiedział, że idzie spać w drodze do hotelu.
Messi spojrzał na swojego przyjaciela pytająco.
— Jeśli nie chcesz ze mną o niczym rozmawiać to okej, ale pomyślałem, że możemy gdzieś razem wyjść — zaproponował, wzruszając ramionami.
A Leo pierwsze, co zrobił, to pomyślał o Cristiano i jego zazdrości. Wiedział, że mógłby zobaczyć jakieś zdjęcia, nagrania... wolał tego uniknąć.
— Jestem zmęczony, wybacz — powiedział cicho.
W zasadzie to fakt.
— No proszę... przed wejściem do samolotu powiedziałeś to samo. I w autokarze też.
— Miałem ciężką noc, okej? — spojrzał na niego smutno, a Brazylijczyk od razu zorientował się, o czym mówił niższy piłkarz i spuścił głowę.
Lionel poczuł ukłucie w sercu. Widział, jak bardzo to wszystko ciążyło na Neymarze, mimo że to nie on był w centrum tego problemu. Zwyczajnie fatalnie czuł się źle z faktem, jak jego przyjaciel był traktowany i jak z każdym następnym dniem gasnął jego uśmiech.
— Przepraszam — wyszeptał Leo.
— Nie, nie... nie musisz mnie przepraszać, przestań — Neymar machnął na to ręką i uśmiechnął się pocieszająco. — Po prostu... chciałem, żebyś poczuł się lepiej. Pomyślałem, że wyjście do jakiejś kawiarni zrobi Ci dobrze.
Messi zagryzł wargę, nie odrywając wzroku od mężczyzny. Ciężko będzie mu odsunąć się od Ney'a; był dla niego zbyt dobry. Nie chciał tego. Nadal chciał, aby był jego najlepszym przyjacielem.
— Albo moglibyśmy wejść na Wieżę Eiffla — dodał, a oczy mu błysnęły. — N–Na pewno nie chcesz pójść? — zaryzykował pytaniem.
Leo chciał, nawet bardzo, ale bał się. Zwyczajnie bał się tego, jak odbierze to Cristiano. Cholera, to było takie... niepokojące. To nie powinno tak wyglądać, Messi nie powinien bać się swojego chłopaka, a jednak... Bał się nieprzerwanie od kilkunastu tygodni.
— Dasz mi chwilę? — spytał Argentyńczyk wpadając na... niekoniecznie dobry pomysł, ale pomyślał, że może tym razem nie pożałuje.
— Oh... jasne, tak — Ney uśmiechnął się lekko. — To znaczy, że się zgadzasz?
— Muszę coś zrobić i zaraz wrócę — Leo odwzajemnił krótko jego uśmiech i wyminął Santosa, żeby następnie wyjść na korytarz.
Zaczął iść przed siebie i grzebać w telefonie, żeby chwilę później zawiesić palec nad ikoną zielonej słuchawki i zastanowić się jeszcze kilka razy, czy na pewno dobrze robił?
Jak bardzo Cristiano mógłby być zły, gdyby Leo poprosił go o wyjście z Ney'em na spacer?
Czasem był taki bezmyślny.
Dokładnie tak, jak teraz, kiedy wybrał numer do Portugalczyka i przystawił sobie telefon do ucha. Odpowiedź nadeszła niemal natychmiast.
— Cześć — powiedział cicho z lekkim zawahaniem. Nie miał pojęcia, w jakim humorze był Cris. Dziś rano Leo po prostu wstał i wyszedł, a Cristiano nadal spał, więc nie mógł ocenić. A teraz serce biło mu jak szalone.
— Hej, Lio, dolecieliście już na miejsce? — na twarzy Messiego pojawił się uśmiech. Lio. Nazwał go Lio. Czyli wszystko było dobrze.
— Tak — odparł. — Rozpakowaliśmy się już, mamy ładny hotel i widok z okna.
— Koniecznie musisz zwiedzić Paryż — stwierdził Ronaldo, a młodszy z nich kiwnął głową, zapominając, że jego chłopak tego nie widział.
— Właśnie chciałem o to spytać.
— O co?
Leo z trudem powstrzymał się od zapytania Crisa, czy nie będzie zły, ale pomyślał, że samo to pytanie mogłoby go zdenerwować. Więc odpuścił.
— Czy ja... um... czy mógłbym iść z Neymarem na miasto? — zagryzł wargę, a serce zabiło mu szybciej.
Czuł się jak jakiś przedszkolak, który musiał pytać rodziców o pozwolenie na coś.
— Leo...
— Wiem, że jesteś o niego zazdrosny i że miałem się zdystansować, ale bardzo chciałbym pójść zwiedzić miasto, chcemy iść na Wieżę Eiffla i...
— Okej, Leo, w porządku... nie tłumacz mi się. Możesz iść — przerwał mu Cristiano, a Messi rozchylił usta ze zdziwienia. — Nie powinienem Ci zabraniać przyjaźni z Neymarem, przesadziłem... nie chcę, żebyś brał to do siebie. To głupie, co wtedy powiedziałem.
Argentyńczyk poczuł, jak przyjemne ciepło ogarnęło całe jego ciało. Nie pomyślał nawet przez chwilę o tym, że to pewnie tymczasowa zagrywka Cristiano, tylko dlatego że miał dobry humor. Od razu uwierzył mu na słowo i poszerzył uśmiech.
— N–Naprawdę? Nie będziesz zły?
— Nie, Lio... nie chcę, żebyś się tego bał, nie chcę, żebyś... bał się mnie — westchnął Ronaldo, a Lionel zagryzł policzek od środka. — Możesz iść z Neymarem na miasto.
— Dziękuję — powiedział cicho Messi, nie przestając się uśmiechać. Był tym wszystkim tak bardzo zaślepiony, że nie widział w tym nic złego. Po prostu cieszył się, że Cris mu na to pozwolił. W tym momencie nie liczyło się dla niego nic więcej.
— Nie musisz mi dziękować, kochanie.
Leo potrzebował tego. Potrzebował usłyszeć coś miłego ze strony Cristiano, potrzebował zostać nazwany Lio czy właśnie kochaniem. Potrzebował usłyszeć jego spokojny, kojący głos. Głosy w jego głowie krzyczały, jeden przez drugiego, że to tylko chwilowe, ale on nie słuchał.
— Leo?
— Tak?
— Przepraszam za wczorajszą noc... — a Messiego nie trzeba było więcej razy przepraszać. Wybaczył mu niemal od razu, a nawet nie był zły. Powinien spełnić wtedy potrzebę Cristiano, dlatego uważał, że słusznie oberwał.
Ale to już nie miało żadnego znaczenia.
‿‿‿‿
Dwójka przyjaciół spacerowała po mieście, zachwycając się urokiem francuskiego miasta. Ludzie tutaj byli zbyt zajęci sobą, dlatego nie musieli martwić się o natarczywych, biegających za nimi fanów. Kilku faktycznie podeszło do nich, ale zajęli im dosłownie chwilę. Porozmawiali, zrobili sobie zdjęcia i poszli.
Leo czuł się już nieco lepiej.
Rozmowa z Crisem bardzo mu pomogła, w dodatku znowu mógł komfortowo czuć się w znajomości z Neymarem, a poza tym spacer był naprawdę przyjemny i coraz bardziej chciał wejść na Wieżę Eifflę.
— To co? Idziemy? — kiwnął głową na ogromną atrakcję widoczną z centrum miasta i zerknął na Brazylijczyka.
— Może najpierw coś zjemy? Kolejka pewnie będzie ogromna, a ja nie jadłem nawet śniadania, bo spóźniłbym się na samolot — odparł młodszy mężczyzna.
— Oh... um, jasne — uśmiechnął się niezręcznie. — Mówiłeś coś o jakiejś kawiarni?
— Tak! Tam jakąś widzę, może nam się spodoba. Chodź — pociągnął za sobą Messiego.
Pokonali jeszcze kilka metrów razem, podczas gdy Neymar nadal trzymał nadgarstek swojego przyjaciela, czego żaden z nich nie zauważył. Jedyne, o czym myślał teraz Leo, to te wszystkie słodkości, które zaraz zobaczy i których nie będzie mógł zjeść.
W środku zajęli stolik w rogu lokalu, a Ney niemal natychmiast sięgnął po kartę z menu, zaczynając skanować ją wzrokiem. Za ten czas Messi rozglądał się po uroczo wyglądającej kawiarence, gdzie nie było za dużo miejsca, ale również ludzi. Było cicho i spokojnie; obecni klienci rozmawiali między sobą niemal szeptem, a z głośników leciała jakaś francuska piosenka, którą Leo ledwo mógł usłyszeć.
— Okej, ja już wiem, co chcę — mruknął nagle Neymar i spojrzał na Messiego. — A Ty co bierzesz?
— Nie jestem głodny — powiedział, uśmiechając się słabo. — Popatrzę, jak jesz, a potem pójdziemy na Wieżę Eiffla, tak?
— Nie, no nie — brazylijski piłkarz uniósł brew. — Musisz coś zjeść, od rana jesteśmy w podróży i nie widziałem ani razu, żebyś cokolwiek jadł.
— Jadłem rano, przed lotem — skłamał. Ledwo wstał po ciężkiej nocy, a potem powrzucał tylko ostatnie rzeczy do torby i wyszedł z domu.
— Mamy prawie czwartą po południu — zauważył Neymar. — Musisz zjeść cokolwiek — powtórzył.
— Nie chcę — zacisnął usta w cienką linię. Czego nie rozumiał w tak prostych słowach?
— Leo, nie wmówisz mi, że nie masz ochoty na ciasto. Kochasz słodycze! — stwierdził jego przyjaciel i, cóż... miał rację, ale nie mógł ich ciągle jeść. Powinien w końcu przestać.
— Ney, po prostu nie mogę i nie chcę, okej? Muszę trochę zejść z wagi i zadbać o zdrowie — wzruszył ramionami.
— Zejść z wagi? Jesteś dosłownie chudszy niż miesiąc temu — Neymar zaczynał być podejrzliwy, a to nie podobało się Messiemu.
— Nie jestem.
— Jesteś, cholera, Leo... kto niby nagadał Ci takich rzeczy?
— Mój dietetyk — mruknął niepewnym tonem głosu, co zdradziło go niemal od razu.
— Jak się nazywa? Cristiano Ronaldo? — uniósł brew, a Lionel odwrócił wzrok od mężczyzny naprzeciwko niego. — Tak? Mam rację? To on Ci to powiedział? Że masz zejść z wagi?
— Ney... Cris ma rację, muszę schudnąć — przyznał cicho, wzdychając. — Poza tym mam problemy z żołądkiem i chciałbym w końcu raz na zawsze przestać wymiotować na środku boiska.
— Więc idź do prawdziwego dietetyka. Musisz schudnąć? Niby z czego?! — oburzył się.
Leo nie miał siły znowu przez to przechodzić, chociaż w głębi duszy cieszył się, że Neymar zauważył jakąś zmianę w jego ciele. Czyli to dobrze. Czyli jego dieta działała.
O ile można było to w ogóle nazwać dietą.
— Leo, martwię się o Ciebie, słyszysz? Nie wiem, co dokładnie dzieje się w waszym związku, bo nie jesteś ze mną szczery, ale nie będę patrzył, jak mój przyjaciel się głodzi.
— Nie głodzę się — wywrócił oczami. Po prostu jadł trochę mniej i ograniczył słodycze do zera. — Powinieneś mnie w tym wspierać.
— Nie mogę... przepraszam, ale nie mogę. Możemy iść do normalnej knajpy, jeśli nie chcesz jeść słodyczy — zaproponował.
— Nie, Ney, ja... ja nie jestem głodny, dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć?
— Bo on Ci miesza w głowie! — podniósł ton głosu, a kilka osób spojrzało w ich kierunku.
Świetnie.
Leo spojrzał na twarz przyjaciela, na której początkowo formował się wściekły grymas, a z czasem jego mięśnie zaczęły się rozluźniać. Argentyńczyk po prostu wstał z siedzenia i w milczeniu zaczął kierować się do wyjścia. Miał dość. Jedyne, czego potrzebował, to wsparcia. Dlaczego jego najlepszy przyjaciel nie potrafił go wesprzeć? Co było w tym takiego trudnego?
— Leo... Leo, zaczekaj — usłyszał za plecami, ale zdążył już wyjść z kawiarni.
Westchnął cicho, kiedy jego oczy zapiekły od łez, a kwietniowy chłód uderzył jego twarz. W Hiszpanii było trochę cieplej.
Rozejrzał się dookoła i zaczął iść w kierunku skąd przyszli. Nie miał już nawet ochoty wycieczki na Wieżę Eiffla.
— Leo, proszę, stój... proszę — Neymar nie dawał za wygraną, aż złapał za materiał jego kurtki i przyciągnął do siebie.
Messi stanął przez nieco wyższym piłkarzem z rękoma w kieszeni i twarzą schowaną w kołnierzu. Zerknął na niego przez załzawione spojrzenie i nic nie powiedział, a Neymar także przyglądał się mu bez słowa. Leo mógł dostrzec w jego oczach, jak bardzo to wszystko w niego uderzało.
— Nie przeproszę za to, co powiedziałem — oznajmił nagle Santos, a Leo był gotów odejść od niego ponownie.
Ney w porę go zatrzymał.
— Nie przeproszę, bo Ty sam o tym wiesz, Leo, rozumiesz? Tylko jesteś tym wszystkim zmanipulowany — powiedział, a Messi parsknął, kręcąc głową.
Jak mógł mu mówić takie rzeczy? Dobrze wiedział, jak raniły go te słowa. Kochał Cristiano i nie czuł się manipulowany przez niego. Pary się kłóciły, a związki przechodziły kryzys; nie byli jedyni. Zresztą, to nie życie Neymara, żeby się wtrącał.
— Nie chcę o tym słuchać — wymamrotał cicho Messi.
— A powinieneś. Ktoś wreszcie musi Ci otworzyć oczy.
Leo coraz bardziej żałował wyjścia z Ney'em na spacer. Mógł po prostu posłuchać się Crisa i nigdzie z nim nie wychodzić. Wyszłoby mu to na lepsze. Cristiano jak zwykle miał rację.
— Zajmij się sobą, okej? Nie musisz akceptować tego, że jestem z Crisem, ale zwyczajnie... odpuść sobie te wszystkie komentarze — powiedział spokojnie. Nie miał zamiaru kłócić się z przyjacielem na samym środku drogi, kiedy ciągle byli mijani przez przechodniów.
— Leo...
— Zostaw mnie — dodał szeptem i rzucając zrezygnowane spojrzenie Brazylijczykowi, obrócił się na pięcie i zaczął iść przed siebie.
To wszystko powoli go wykańczało. Nie powinien do niego dzwonić tamtej nocy, kiedy Cristiano kazał mu wyjść z imprezy, ale był wtedy roztrzęsiony, nie wiedział, co innego miał zrobić, dokąd pójść. Nie myślał wtedy racjonalnie i jedyne, czego potrzebował, to drugiej osoby u jego boku, która zapewni mu bezpieczeństwo. Od tamtej pory między nim a Neymarem nie było już tak samo. Za każdym razem, gdy się spotykali, Leo miał wrażenie, jakby na siłę szukał u niego nowych siniaków, natarczywie dopytywał się, jak się czuł i prawie zawsze padał temat Cristiano i tego, że Messi już dawno powinien go zostawić. Uczucia dla Ney'a były czymś obcym, nie istniały dla niego, dlatego Lionel wiedział, że między innymi dlatego mówił mu te wszystkie rzeczy. Neymar nie był w stałym związku odkąd pamiętał, nawet jego dziecko było nieślubne, z kobietą, z którą nie był już od kilku lat. Nie przywiązywał uwagi do prawdziwych, miłosnych uczuć. Nieraz mówił Leo, że musi się wyszaleć, że jest młody i chce korzystać z życia, zanim się ustatkuje, dlatego też co tydzień czy dwa Messi mógł tylko patrzeć, jak jego przyjaciel kręcił się wokół kolejnej dziewczyny, której imienia nie będzie pamiętał następnego dnia. Nie wiedział więc, czym była prawdziwa miłość, poważny związek dwóch osób, a śmiał dawać mu rady.
To brzmiało dla Leo jak absurd i nie miał zamiaru brać ani jednego słowa Neymara na poważnie.
‿‿‿‿
Początkowo Messi chciał wrócić do hotelu, ale w ostatniej chwili skręcił w kierunku jakiegoś parku. Potrzebował chwili dla siebie, a wiedział, że Ney bardzo szybko za nim pójdzie. Na pewno niedługo wszystko wyjaśni sobie ze swoim przyjacielem, ale teraz zwyczajnie nie miał na to ochoty. Na zewnątrz powoli zaczynało się ściemniać, a ludzi było coraz mniej, dlatego Leo chciał to wykorzystać.
Problem w tym, że umysł Messiego nie współpracował z jego sercem.
Bo kiedy tak spacerował, chciał pomyśleć o tym wszystkim, co działo się w jego życiu przez ostatnie kilka tygodni. Jego pogarszający się kontakt z Neymarem, jego związek z Cristiano i to, jak bardzo Portugalczyk się zmienił przez ten cały mijający czas. Chciał to jakoś usprawiedliwić, tak jak zawsze to robił, ale to, co Ney powiedział mu w kawiarni i po wyjściu z niej, za bardzo siedział mu teraz w głowie. Jego serce krzyczało „Cristiano", to oczywiste, jednak rozum... kazał mu się zastanowić nad słowami przyjaciela.
Ale to wszystko kłóciło się ze sobą.
Leo kochał Crisa i wiedział, że musiał mieć po prostu gorszy okres w życiu, skoro tak się zachowywał, bo nigdy wcześniej taki nie był. A tak przynajmniej to sobie tłumaczył, no bo dlaczego nie? Co innego miałoby być tego powodem? W końcu Ronaldo nigdy wcześniej go nie skrzywdził, nigdy go nie uderzył, nigdy nie uprawiali seksu wbrew woli Messiego. Coś musiało być tego powodem, a Leo chyba za bardzo bał się zapytać wprost co i zaczął sobie wmawiać wymyślone rzeczy.
Zaśmiał się sam do siebie i pokręcił głową.
Nie. To absurd. Czuł się w tym wszystkim taki... mały.
Z myślenia wyrwał go czyjś zdenerwowany francuski, kiedy na kogoś wpadł. Nic z tego nie zrozumiał, a gdy obejrzał się za mężczyzną, od którego niemalże się odbił, ten już nawet nie zwracał na niego uwagi, tylko szedł przed siebie. Leo westchnął cicho i zakopał twarz bardziej w kołnierzu kurtki. Było mu coraz zimniej, na zewnątrz było coraz ciemniej, a on sam nie miał pojęcia, gdzie był. Zamyślił się i zabłądził.
Cholera, pomyślał. Lepiej być nie mogło.
Spacer i samotność przestała mu służyć. Teraz marzył jedynie o ciepłym łóżku i śnie. W dodatku musiał być wyspany na kolejny dzień, ponieważ czekał go jeden z najważniejszych meczów w tym sezonie. Niestety nie zapowiadało się, aby szybko wrócił do hotelu.
Telefon Leo wyłączył się przez zbyt niską temperaturę; to był główny minus iPhone'ów. Nigdy jednak tak bardzo nie przywiązywał do tego uwagi, bo nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek zgubił się w obcym mieście, gdzie nie znał nawet tutejszego języka. Podchodził do przechodniów i próbował sił, mówiąc po angielsku, ale Ci go zbywali. Kiedyś słyszał, że Francuzi nie byli zbyt skłonni komunikować się w języku angielskim i teraz miał tego idealny przykład. I był tym bardziej przerażony, niż mógłby przypuszczać.
Ludzi tutaj nie przekonywało nawet to, że był Leo Messim, a niektórzy nawet uważali to za idealny powód, aby go olać i krzyknąć jakieś słowa, których Messi nie rozumiał. Jedyne, na co liczył, to na jakąkolwiek empatię, ale najwidoczniej mógł tylko o tym pomarzyć.
Fakt, że nie był nawet w centrum Paryża, a przynajmniej tak mu się wydawało, paraliżował go jeszcze bardziej. Ludzi wokół niego było coraz mniej, na zewnątrz coraz zimniej, a godzina była coraz późniejsza. Leo modlił się o pomoc, ale ona nie miała zamiaru nadejść. Był przestraszony, nie wiedział, gdzie był i nikt nie chciał mu wskazać drogi. Żałował, że nie wrócił od razu do hotelu, żałował, że odłączył się od Neymara. Był taki bezmyślny i głupi.
Messi chciał wrócić drogą, którą przyszedł, ale tyle razy obrócił się wokół własnej osi, że kompletnie zapomniał, w którą stronę powinien iść. Strach rósł w nim coraz bardziej, a serce zaczęło mu bić jak szalone. Czuł się, jakby wariował, jakby wszyscy ludzie wokół niego coś do niego mówili, ale w języku, którego nie znał. A potem słyszał tylko śmiech. Ktoś go wyśmiewał, to, jaki był zagubiony.
Ktoś powinien powiedzieć Messiemu, że nic z tego nie miało miejsca w rzeczywistości, ale był w tym sam jak palec.
Był sam w wielkim mieście i to go dobijało. To wywoływało u niego atak paniki, podczas którego nasilały się głosy wokół niego, podczas którego jego umysł wymyślał sobie rzeczy, które nie istniały. Jego myśli zlewały się teraz w jedno, a on sam nie potrafił myśleć racjonalnie, nie potrafił tego przezwyciężyć i wziąć się w garść. Czuł się taki mały, nie umiał swobodnie oddychać, krztusił się powietrzem, a jego zamazany wzrok zaszedł teraz łzami. Poczuł coś twardego na swoich plecach, jakby się o coś opierał, ale nie mógł tego teraz zweryfikować. Chciał wołać o pomoc, chciał płakać i krzyczeć, ale nie mógł przez ogromną gulę w gardle. Nie miał pojęcia, co się działo i co było prawdziwe, ponieważ czuł czyjś dotyk, mógł dostrzec rażące go światło, którego jeszcze przed chwilą nie było. Ktoś coś do niego mówił, ale nie umiał tego zarejestrować. To wszystko wydawało mu się być wytworem jego wyobraźni, jakby był w jakimś transie, jakby oszalał.
— Spierdalać! Spierdalajcie stąd! — słyszał, ale nie był pewien, czy te słowa były prawdziwe i dlaczego ktoś miałby je krzyczeć. — Leo? Leo, jestem przy Tobie... Leo, proszę, spójrz na mnie — ten ktoś, o ile w ogóle istniał, próbował dotrzeć do sparaliżowanego Argentyńczyka, który walczył sam ze sobą, żeby nie umrzeć. — Leo, to ja... to ja Neymar. Oddychaj, proszę, jestem tutaj...
Słysząc imię swojego przyjaciela, nagle jakby się ocknął. W jedną sekundę powrócił do rzeczywistości i jedyne, czego teraz zapragnął, to bliskości Neymara, dlatego czym prędzej przyciągnął go do siebie i zacisnął ręce na jego kurtce.
— Spokojnie... już wszystko dobrze — szeptał mu mężczyzna, a Leo przytulając go z całych sił, nie zauważył, że przez ten cały czas kilka osób robiło im zdjęcia i ich nagrywało.
‿‿‿‿
jakie macie odczucia co do tego opowiadania do tej pory? bardzo mnie to ciekawi, czy wam sie podoba 🥺🥺
czekam na wasze komentarze!!
twitter: @ smieszkujemy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro