27
MAJ, 2016
Gdy końcowy gwizdek sędziego rozległ się na całym stadionie, Messi poczuł jak wypełnia go euforia. Podskoczył z radości, a potem zaczął biec w kierunku swojej drużyny, która już na niego czekała. Wszyscy bez wyjątku zaczęli ściskać małe ciało Argentyńczyka, ciesząc się z ostatniej wygranej w tym sezonie, a także wygranej, która dawała im przewagę zaledwie jednego punktu nad drużyną z Madrytu. W tym meczu największy wkład miał Suárez, który zdobywając hat–tricka, zagwarantował Barcelonie niekwestionowane zwycięstwo ligi.
Leo przytulał wszystkich, gratulując każdemu z osobna, a cały zespół dbał o to, aby również Messi czuł się częścią tego triumfu. Leo był nieobecny w drużynie od lutego, ominęło go sporo meczów, a Barca była zmuszona nauczyć się grać bez niego przez dłuższy okres czasu. Ale nikt nie miał zamiaru wykluczać go z osiągnięć w tegorocznym sezonie.
Wszyscy uważali, że Messi był ich częścią, nieważne czy zagrał połowę meczów czy wszystkie.
Gdy Leo nagle odszukał drogę do uścisku Neymara, poczuł jakby świat wokół niego przestał na chwilę istnieć. Ich serca zaczęły bić wspólnym rytmem, stworzone do tego, by przejść razem przez każdą burzę. Ramiona Ney'a były ukojeniem dla Leo, czuł się w nich bezpiecznie, pozwalając aby cały ból, który doświadczył w ostatnich miesiącach, nagle zniknął, zastąpiony przez ciepło i miłość, które podarowywał mu jego przyjaciel. Messi chował twarz w gorącą szyję Brazylijczyka, nie myśląc w ogóle o tym, co działo się dookoła nich. W tym momencie nie było dla niego niczego poza nimi. Czuł, jakby całe jego ciało roztopiło się w ramionach Neymara, jakby każdy dotyk był jak lekarstwo na jego rany.
Santos odwzajemnił uścisk ze zdwojoną siłą, przyciskając Messiego do siebie jeszcze mocniej, chcąc przekazać mu całą wdzięczność i szczęście, które go teraz ogarniało. Nawet teraz, gdy Ney zagrał całe dziewięćdziesiąt minut meczu i lał się z niego pot, Leo mógł poczuć jego słodki zapach perfum. Zawsze były tak ładne i delikatne, że nie mógł powstrzymać się od zaciągania się nimi.
Messi odnosił wrażenie, że Neymar nie będzie chciał przerwać uścisku, więc postanowił zrobić to jako pierwszy. Spojrzał na twarz Brazylijczyka, a wtedy ich spojrzenia się skrzyżowały i wszelkie słowa stawały się zbędne. Messi mógł przeczytać każdą emocję na twarzy swojego przyjaciela, jak otwartą księgę. Ale było tam coś jeszcze, coś nieuchwytnego, coś, co należało tylko do nich.
— Wygraliśmy dla Ciebie — odezwał się nagle Ney, urywając jakiekolwiek myśli Leo w tym momencie. Argentyńczyk otrząsnął się, ale nic nie powiedział, nadal jedynie wpatrując się w wyższego mężczyznę z delikatnym uśmiechem na twarzy. — To też Twoje zwycięstwo — jego głos brzmiał pełen emocji, pełen wdzięczności i głębokiego szacunku wobec Messiego. — Cieszę się, że mogłeś być tutaj z nami...
— Nie mógłbym opuścić jednego z najważniejszych meczów — stwierdził, wzruszając ramionami, a usta Leo nie przestawały wyginać się w uśmiechu.
Pierwszy raz, od dłuższego czasu, czuł się tak dobrze. Wszystko szło w coraz lepszym kierunku i Messi w końcu widział światełko w tunelu.
Marzec i kwiecień były jak ciężki obłok, który zawisł nad jego głową, przynosząc ze sobą ciemność i smutek. Rozłąka z Cristiano była bolesna, a jego własna walka z samym sobą była jeszcze bardziej męcząca, ale był silniejszy niż mu się wydawało. Stał teraz na murawie Camp Nou, swojego jedynego, prawdziwego domu i nie przejmował się spojrzeniami innych. Czuł, jakby był to początek czegoś nowego, realny początek powrotu do normalności.
Przez długi czas wahał się, czy faktycznie podjął dobrą decyzję, bo zaufał Cristiano, naprawdę mając nadzieję, że tym razem pozwoli sobie pomóc i nawet jeśli na najbliższe kilka tygodni słuch o Portugalczyku zaginął, nadal nie był pewny, czy dobrze zrobił. Ale czas mijał, a Cris faktycznie znajdował się w szpitalu psychiatrycznym, tak jak mu obiecał i walczył o siebie. Kiedy Messi to sobie uświadomił, poczuł, że wreszcie ma szansę odzyskać kontrolę nad swoim życiem.
Codzienne starania o powrót do normalności były dla niego ciężkie. Leo musiał zmierzyć się z bólem, gniewem i smutkiem, o czym trudno było mu zapomnieć. Ale miał też wsparcie swoich bliskich, szczególnie Neymara, który był dla niego jak skała, o którą mógł się oprzeć w każdej chwili.
— Czujesz się na siłach, by świętować? — zapytał wkrótce Neymar, zwracając na siebie uwagę mniejszego piłkarza.
Żaden z nich nie zauważył, że nadal stali na środku boiska, z rękoma Ney'a na biodrach Leo i zarzuconymi ramionami Messiego na szyję Brazylijczyka.
— Nie — powiedział zgodnie z prawdą. — Wolę wrócić do domu — nie był jeszcze na tyle pewny siebie, by brać udział w jakichś imprezach. W głębi duszy nadal czuł się przybity.
— Mogę wrócić z Tobą? — Neymar uśmiechnął się lekko.
— Powinieneś iść się bawić — odparł. — Nie chcę niszczyć Ci wieczoru.
— Będzie zniszczony, jeśli nie będziesz jego częścią.
Leo parsknął cicho i spuścił głowę, kręcąc nią delikatnie rozbawiony. Neymar był jak lekarstwo na wszystkie jego dolegliwości.
— Jesteście tak nieznośni — w pobliżu rozległ się znajomy głos Daniego. Oboje spojrzeli w jego kierunku. — Wyglądacie jak para zakochanych — zaśmiał się.
Argentyńczyk lekko się zarumienił i speszony cofnął się do tyłu, a Alves roześmiał się jeszcze bardziej.
— Nie masz się czego wstydzić, Leo — powiedział. — Gdyby Ney nie był przez Ciebie zajęty, sam bym do niego podbijał.
— Możesz go sobie wziąć — wywrócił oczami, ale musiał przyznać, że cała sytuacja nadal go bawiła. — Nie jesteśmy razem.
— Już zdążyłeś ze mną zerwać? — zdziwił się Santos, kładąc rękę na swojej klatce piersiowej.
— Oboje jesteście głupi — stwierdził Messi.
— A Ty niemiły — Ney wytknął mu język.
— Zaraz przez Was zwymiotuję — przerwał im starszy Brazylijczyk. — Znajdźcie sobie jakiś oddzielny pokój.
— To Ty zostaw nas samych — Neymar uśmiechnął się lekko.
— Wedle życzeń — Dani zaśmiał się jeszcze raz, unosząc ręce w geście obronnym i po chwili wycofał się, zostawiając dwójkę piłkarzy razem.
— Czy Brazylijczycy mają w genach dziecinność? — spytał Lionel, unosząc brew.
— To był żart.
— Głupi — mniejszy mężczyzna wygiął usta w delikatnym uśmiechu, po czym zaczął kierować się w stronę wyjścia z murawy.
— Ej... naprawdę jesteś niemiły — jego przyjaciel rzucił się za nim, dorównując mu kroku.
— A Ty głupi — Leo spojrzał na Ney'a, napotykając jego rozweseloną twarz i tylko poszerzył swój uśmiech.
Ciepło roztaczało się w jego sercu. Poczuł, jak całe jego ciało rozluźnia się po rozmowie z Neymarem. Był wdzięczny za jego obecność, że był dla niego oparciem w najtrudniejszych chwilach. Ale choć czuł się lepiej, wciąż był świadomy, że jego droga do pełnego wyzdrowienia jeszcze się nie skończyła.
‿‿‿‿
Neymar naprawdę nie miał zamiaru dołączyć do świętowania z resztą drużyny bez Messiego. Ale tak samo Leo nie chciał spędzać wieczoru w dużym, hucznym gronie z alkoholem lejącym się dookoła. Więc Ney postanowił pójść na kompromis i po prostu dotrzymać towarzystwa Argentyńczykowi. Leo przez ten cały czas próbował przekonać młodszego piłkarza, że nie powinien odmawiać sobie zabawy, która przecież była jego drugim imieniem, ale był nieugięty. Neymar chciał ten czas spędzić z Messim.
Dlatego też, gdy dotarli do domu starszego z nich, Leo odblokował drzwi i wpuścił Brazylijczyka przodem. Wnętrze było ciche, wypełnione spokojem. Leo nie był w swoim domu od kilku miesięcy. Nie chciał go odwiedzać; zalegały tam wspomnienia, które preferował trzymać z dala od siebie. Wrócił tu dopiero niedawno, dwa dni temu, kiedy poinformował swoich przyjaciół z drużyny, że pojawi się na Camp Nou, aby im kibicować. Pozwolił sobie wtedy posprzątać trochę to miejsce, a raczej po prostu schować wszystkie rzeczy, które przypominały mu o Cristiano. Zapakował je do worków i wyniósł do piwnicy. Kiedyś na pewno mu je zwróci. Teraz jednak nie chciał na nie patrzeć.
Ney ruszył do łazienki, zostawiając Messiego samego w kuchni, a on zaczął przygotowywać jedzenie. Było to dla niego nie tylko czynnością praktyczną, ale też formą terapii. Odżywianie było dla niego ważne, zwłaszcza teraz, gdy z tym walczył. Starannie wybierał składniki, starając się stworzyć coś zdrowego i niskokalorycznego, i coś, co na pewno zasmakuje Neymarowi.
Podczas gotowania, Leo zanurzył się w swoich myślach. Czas spędzony w Argentynie pomógł mu uporać się z wieloma demonami przeszłości. Teraz czuł się silniejszy, bardziej pewny siebie, ale to nadal nie było to. Miał jeszcze sporo rzeczy do przepracowania. Powoli rozumiał pewne sytuacje, jego psycholog pomagał mu z jego problemami, wyjaśniał je, upewniał się, że Leo wiedział, o czym mówił. Ale czasami miał gorsze dni, w których nic nie szło po jego myśli. Wtedy przyłapywał się na negatywnych myślach, na całodniowym płaczu albo przesypiał całą dobę, będąc tak zmęczony swoim życiem. Był dopiero na początku swojej drogi do normalności i nawet jeśli czasem czuł, że znowu żyje, że wszystko idzie w dobrym kierunku, to wiedział, że jego euforia może nie trwać zbyt długo. Tęsknił za czasami, gdy wszystko było jeszcze inne, za długimi rozmowami z przyjaciółmi, za spędzaniem czasu z kimś więcej niż tylko z Neymarem, tęsknił za Cristiano, którego miał teraz wyrzucić z głowy i co momentami mu się udawało, ale częściej jednak o nim myślał.
Zostawił zbyt wiele ran w życiu Messiego, które nawet nie zdążyły się jeszcze zagoić, by były jedynie bliznami.
Z myślenia wyrwał go Neymar, który wszedł do kuchni. Leo natychmiast się otrząsnął, wiedząc że to nie była idealna chwila, by myśleć o przeszłości. Nie chciał psuć wieczoru swojemu przyjacielowi, który poświęcił świętowanie z resztą drużyny, aby dotrzymać mu towarzystwa. Spojrzał więc na Ney'a i momentalnie się uśmiechnął, gdy Brazylijczyk posłał mu ciepły uśmiech. Było coś kojącego w jego obecności, coś co sprawiało, że cały ten bałagan w jego głowie stawał się mniej straszny.
— Pysznie pachnie — stwierdził nagle Santos i usiadł przy wysepce, wyjmując telefon z kieszeni swoich spodenek. — Dziwne uczucie widząc Cię gotującego.
Leo zaśmiał się cicho. Tak, doskonale wiedział, że to był rzadki widok. Nie był w tym najlepszy.
— Nie jestem w tym ekspertem, ale byłem zmuszony nauczyć się paru dań — odparł, wzruszając ramionami.
W walce z zaburzeniami odżywienia pomagał mu jego osobisty dietetyk, który rozpisał mu dietę, której Messi trzymał się już od kilku tygodni. Zrezygnował z cateringu, ustalając wcześniej ze swoim psychologiem, że to również może być forma terapii. Zawsze dobrze było robić coś więcej niż tylko leżenie w łóżku i sprzątanie.
— I na pewno świetnie Ci idzie — powiedział Neymar z uśmiechem na twarzy, a Lionel odwzajemnił ten gest, rumieniąc się lekko i odwrócił się w stronę kuchenki.
Jakiekolwiek komplementy zawsze go peszyły i pomimo tego, że w ostatnim czasie dostawał ich naprawdę dużo, nie był do nich przyzwyczajony. Nigdy nie był. Teraz szczególnie było to dla niego coś nowego, bo przez rok słyszał same degradujące go słowa i... i nie powinien o tym myśleć. Znowu.
Leo ugryzł się w policzek, odtrącając od siebie złe myśli i skupił się na jedzeniu. Jeszcze trochę i będzie gotowe.
— Dani miał rację — mruknął po chwili ciszy Brazylijczyk. — Naprawdę wyglądaliśmy jak para — dodał, a kiedy Messi na niego spojrzał, zauważył że Ney miał utkwiony wzrok w swoim telefonie i przeglądał zdjęcia z dzisiejszego meczu.
Wkrótce Neymar podniósł głowę znad swojego iPhone'a, a gdy jego spojrzenie spotkało się z tym Leo, od razu jakby zrozumiał.
— Ney... — zaczął Argentyńczyk.
— Nieważne... przepraszam, nie powinienem tego mówić — westchnął cicho, po czym zablokował telefon i odrzucił go na blat. — To był żart, okej? Nie chcę, żebyś myślał, że nie pogodziłem się z odrzuceniem czy coś. Rozumiem, że nic do mnie nie czujesz.
Lionel zagryzł dolną wargę, nie odrywając oczu od przejętego Neymara. Cokolwiek mówił, Leo wiedział, że było mu ciężko. Wiedział, że uczucia nie odchodziły tak po prostu, tak nagle. Zdawał sobie sprawę z wagi tego, co czuł do niego jego przyjaciel. Ale tak, nie było to odwzajemnione i jedyne, co Ney musiał teraz zrobić, to jakkolwiek nauczyć się z tym żyć. Ich relacja była... inna niż wszystkie, była specjalna, ale Messi nie kochał Neymara w ten sposób, w jaki ten chciał być kochany. W sercu mniejszego piłkarza nadal było miejsce dla jednej osoby i mimo że być może na to nie zasługiwała, nie potrafił inaczej.
— Nie przepraszaj mnie — powiedział starszy z nich.
— Nie chcę, żebyś czuł się niekomfortowo.
— Nie czuję się niekomfortowo. Gdyby tak było, nie robiłbym dla Ciebie teraz jedzenia — Leo wyłączył palnik i wyjął z szafki dwa talerze.
Ney zaśmiał się, a Messi ucieszył się w duchu, że udało mu się wybrnąć z tej sytuacji. Niekoniecznie chciał o tym teraz rozmawiać. To akurat nie była rzecz, którą jakoś bardzo zakrzątał sobie głowę. Neymar go kochał, okej, Leo nie kochał Neymara, ale za to traktował go jako swojego najlepszego przyjaciela. Nie miał zamiaru pozwolić, aby coś takiego przekreśliło ich przyjaźń. Przeszli razem zbyt wiele i nawet jeśli nie było to do końca normalne myślenie, Lionel nie miał zamiaru wyrzucać Brazylijczyka ze swojego życia. Dopóki nie narzucał mu swoich uczuć, dopóki nie oczekiwał od niego tego samego i rozumiał powagę sytuacji, wszystko było w porządku.
Kolejne kilka minut mężczyźni spędzili w ciszy. Siedzieli naprzeciwko siebie i jedli w milczeniu, a gdy Messi spoglądał na Neymara, wyraźnie było widać, że jedzenie mu smakowało, co podbudowywało Argentyńczyka. Tak jak wspomniał wcześniej, nie był mistrzem gotowania, ale udało mu się opanować kilka potraw, z czego był naprawdę dumny. I zaczął przybierać znowu na wadze. Początkowo nie był z tego zadowolony, bo to przecież miało zaburzyć wygląd jego idealnej sylwetki, która w jego oczach jednak nie była tak do końca idealna, ale z czasem zrozumiał, że musiał w końcu przytyć i wrócić do swoich normalnych kilogramów, zanim Cristiano zaczął mu wciskać, że był za gruby i powinien schudnąć.
Leo westchnął cicho pod nosem, upijając łyk przegotowanej wody i zerknął kątem oka na swojego przyjaciela, zastanawiając się, która chwila będzie idealna na poruszenie tematu, który krążył mu w głowie od kilku dni. Chyba lepszego momentu nie znajdzie.
— Myślę o powrocie — mruknął nagle, przyglądając się reakcji Neymarowi.
Ten spojrzał na niego z uniesioną brwią.
— O powrocie do czego?
— Do gry — sprostował, a Ney rozchylił usta w zdziwieniu.
Oboje zakładali, że Messi wypadnie z aktywności na nieco dłużej.
— Co... — zaczął Santos, ale Leo od razu mu przerwał.
— Zaraz zaczyna się Copa America — wzruszył ramionami. — Chciałbym zagrać, to jeden z najważniejszych turniejów.
Neymar zaniemówił, a Lionel mógł wyczytać z jego twarzy, że nie wiedział czy powinien się cieszyć czy odciągać go od tego pomysłu.
— Jesteś tego pewien? — spytał wreszcie.
— Jeszcze o tym myślę, ale już jakiś czas trenuję indywidualnie i jestem w kontakcie z Tata Martino — dokończył swoje jedzenie i odłożył widelec na talerz. — Powiedział, że jeśli czuję się na siłach, by wrócić i zagrać, to nie ma zamiaru mnie powstrzymywać.
— Bez obrazy, ale Tata nie jest dobrym trenerem, by mówić takie rzeczy — zauważył młodszy piłkarz, a Leo jedynie się uśmiechnął.
— Może nie jest — przyznał mu rację. — Ale to nadal chodzi o to, co ja czuję. Wiem, że nie jestem w najlepszej formie, ale zostały dwa tygodnie. Wcale nie muszę startować w każdym meczu, ale chcę chociaż trochę pomóc drużynie.
Neymar skinął głową, zaciskając dłonie wokół kubka z wodą, wyraźnie zastanawiając się nad słowami Messiego. Leo wiedział, jakie uczucia mogła wywołać ta decyzja w Brazylijczyku. W końcu Ney przez ten cały czas był świadkiem, jak Leo, jego najbliższy przyjaciel, walczył z własnymi demonami przez ostatnie miesiące, jak ciężko mu było poradzić sobie z depresją, nienawiścią do samego siebie, jak z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zamknięty w sobie. Widział, jak jego zaczął gasnąć, jak jego genialność ulegała stopniowej erozji pod naporem wszystkich problemów. Ale teraz Messi siedział naprzeciwko niego, z iskrą w oku i chęcią powrotu do gry.
— Słuchaj, Leo — zaczął Neymar, ale od razu się zatrzymał, jakby szukając odpowiednich słów. — Rozumiem, że chcesz wrócić, że piłka nożna zawsze Cię uszczęśliwiała, ale... ale musisz też pamiętać o sobie, o swoim zdrowiu psychicznym. Nie chcę, żebyś sobie zaszkodził. Nie możesz nakładać na siebie zbyt dużej presji.
— Nie nakładam — odparł. — Nie oczekuję, że będę najlepszym zawodnikiem na turnieju. Chcę po prostu... pograć. Tyle, ile mi się uda.
— Ale tak jak sam powiedziałeś, to jeden z najważniejszych turniejów. Na pewno chcesz go wygrać. A jeśli tak się nie stanie?
Messi westchnął i na chwilę zamyślił się, spoglądając w pusty talerz przed sobą. Nie chciał nawet brać pod uwagę takiej ewentualności, że nie wygrają, ale to był football. Wszystko było możliwe i powinien mieć tego świadomość.
— Wiem, że nie będę mógł zrewanżować się w każdym meczu, Ney — rozpoczął powoli. — Ale czasami chodzi o coś więcej niż tylko o wynik. Chodzi o to, by pokazać sobie, że jestem w stanie stawić czoła tym wyzwaniom, że potrafię znaleźć siłę, by wstać po tym wszystkim, co się stało.
Leo chciał po prostu wyjść do ludzi, wyjść na boisko, dotknąć piłki, rozegrać kilka minut meczu, tak jak kiedyś. Ale nie chodziło tylko o zwycięstwo w grze. Walczył o swoje własne przeznaczenie, o odzyskanie nad sobą kontroli. Walczył o zwycięstwo w swoim życiu.
— A jeśli się nie uda... to będzie bolesne, oczywiście — przyznał. — Ale to nie jest koniec świata, prawda? Copa America to tylko jeden turniej, a ja mam jeszcze wiele do zrobienia, wiele do udowodnienia sobie i światu.
Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak zdeterminowany, kiedy myślał tak pewnie siebie. Naprawdę zależało mu na tym powrocie i naprawdę chciał pokazać się od dobrej strony.
Kiedy Neymar spojrzał na Lionela, ten uśmiechnął się do niego delikatnie. Nie chciał go straszyć, ale nie chciał też być powstrzymywany i oceniany. Miał nadzieję, że jego przyjaciel go wesprze.
— Jesteś... niesamowity — stwierdził Ney, a Leo parsknął śmiechem. — Nie, naprawdę! Ty... brzmisz jak kiedyś. To powiedziałby Leo z przeszłości, zachowałby się tak samo...
Te słowa zdecydowanie podbudowały Messiego. To tylko uświadamiało go w tym, że jego praca nad sobą samym nie szła na marne.
— Tak się cieszę, że wszystko zaczyna się układać — westchnął zadowolony Santos.
— Tak, ja też — skinął Leo. Czasami bywały ponure dni, ale one nie powstrzymywały Argentyńczyka od wierzenia w lepszą przyszłość.
— Dzwoń do Gerardo i powiedz mu, że najlepszy zawodnik w historii wraca do gry — zaproponował zdeterminowany Neymar, który wstał od wysepki i podszedł bliżej mniejszego mężczyzny.
— Chcę jeszcze przedyskutować to z...
— Pieprzyć to! — przerwał mu młodszy. — Widzę, że w siebie wierzysz, a to jest najważniejsze. Dwa tygodnie przygotowań to dla Ciebie wystarczająco. Chyba nie zapomniałeś jak kopnąć piłkę czy okiwać pięciu przeciwników?
Lionel zaśmiał się cicho, kręcąc głową rozbawiony.
— Chodzi o pewność siebie...
— Jesteś na dobrej drodze, Leo... zrobisz sobie z tych wszystkich stadionów obiekty treningowe — parsknął śmiechem. — Chcę zobaczyć, jak znowu cieszysz się piłką.
Messi westchnął głęboko, czując jak wewnętrzny ogień znów płonął w jego sercu. To był moment, na który czekał od długiego czasu – moment, który miał potencjał znowu odmienić jego życie, jego karierę, jego wszystko, a wsparcie Neymara miało mu w tym pomóc. Każde jego słowo, każde spojrzenie było jak promień światła w ciemnościach, które otaczały jego umysł. Niechęć do siebie, niepewność, lęk, wszystko to zaczęło ustępować miejsca determinacji, woli walki i niezłomnej odwadze.
Wkrótce Ney zgarnął ciało Leo w mocny uścisk, a Messi poczuł przyjemne ciepło, które płynęło z jego gestu. Wiedział, że nie był sam. Wiedział, że nawet w najtrudniejszych chwilach jego życia, miał przyjaciela, który był gotowy podać mu rękę i podtrzymać go na drodze do sukcesu.
— Dziękuję, Ney — szepnął, ledwie powstrzymując emocje, które wzbierały w głębi jego duszy. Starał się nie rozpłakać. — Doceniam wszystko, co dla mnie robisz.
Wszystko, co dawał mu Neymar, było pełne szacunku i podziwu i każdego dnia dziękował Bogu, że miał przy sobie tak wspaniałą osobę.
Kiedy wreszcie odsunęli się od siebie, Leo poczuł, jakby całe jego serce było wypełnione miłością i wdzięcznością. On i Ney to było jak połączenie dusz, które nigdy nie zginie, nawet w obliczu największych trudności. Był moment w ich relacji, że mieli sporo upadków, że Messi chciał to wszystko zakończyć, bo myślał, że tak będzie lepiej. Ale teraz znowu byli razem i Leo zwyczajnie nie wyobrażał sobie życia bez przyjaźni z Brazylijczykiem. I pomyśleć, że prawie do tego dopuścił...
Nagle telefon Messiego zaświecił się, a na nim pojawił się jakiś nieznany numer. Zignorował to, nie przywiązując do tego większej uwagi i zaczął sprzątać brudne talerze, wkładając je następnie do zmywarki.
— Ktoś dzwoni — zauważył Neymar.
— Dzwonił już parę razy przed meczem — Leo wzruszył ramionami, nie przejmując się tym. — To pewnie jakiś spam czy coś — powiedział. Nie podawał swojego numeru obcym osobom, a wszystkie ważne kontakty miał zapisane. Więc jeśli był to ktoś nieznajomy, to tym bardziej nie miał zamiaru odbierać.
— Nie dowiesz się, jak nie odbierzesz — stwierdził młodszy piłkarz. — Ja zawsze odbieram, czasami jest śmiesznie. Ktoś próbuje wcisnąć Ci fotowoltaikę albo porozmawiać o Bogu.
Messi prychnął śmiechem i wywrócił oczami.
— No dalej, odbierz i daj na głośnik — zachęcał go, a Lionel zastanowił się na chwilę, zerkając na swój telefon.
Neymar sięgnął po nadal dzwoniące urządzenie, wręczając mu je z uśmiechem, a Argentyńczyk westchnął zrezygnowany, ale wciąż lekko rozbawiony i chwycił swojego iPhone'a. Przesunął palcem po zielonym punkcie na ekranie, nie włączając jednak trybu głośnomówiącego i zwyczajnie przyłożył aparat do ucha.
— Halo? — oparł się biodrem o blat i nawiązał kontakt wzrokowy z Santosem, wyczekując odpowiedzi.
— Leo? — na dźwięk swojego imienia Messi zamarł, jakby ktoś zatrzymał go w miejscu, a jego serce zabiło tak gwałtownie, że mógł to poczuć w gardle. Czuł, jak jego ręce lekko się trzęsły, a zrozumienie tego, do kogo należał ten głos, dotarło do niego, jak huk fali uderzającej o skały.
Cristiano.
Nie mogąc opanować emocji, Lionel zacisnął mocniej palce wokół telefonu, jakby chciał się przytrzymać, aby nie stracić równowagi. Myśli wirowały w jego głowie, zbyt szybkie i chaotyczne, by je zrozumieć. Nie mógł uwierzyć, to musiała być jakaś pomyłka, przecież Cris był w szpitalu psychiatrycznym. Ale głos brzmiał tak znajomo, tak przeszywająco znajomo.
— Halo, Leo? Jesteś tam? To nadal Twój numer? — dopytywał i Messi był już pewny, że nikt nie robił sobie z niego żartów. To naprawdę był Cristiano, a on nie miał pojęcia, jak powinien zareagować.
Rozszerzonymi oczami wpatrywał się w Neymara, który był wyraźnie zaniepokojony reakcją swojego przyjaciela, ponieważ uśmiech już dawno zszedł mu z twarzy. A Leo nie chciał mówić mu prawdy.
— Leo... — zaczął znowu Ronaldo, ale tym razem Lionel zebrał się na odwagę, by w porę zakończyć połączenie.
— Wszystko w porządku? Kto to był? — Ney zapytał niemal od razu, a jakiekolwiek słowa ugrzęzły w gardle Messiego. — Leo? — zaniepokoił się.
— To... to nic — machnął na to ręką i wymusił uśmiech, aby brzmieć wiarygodnie, chociaż wiedział, że był kiepski w kłamaniu. — Jakieś dzieciaki robią sobie żarty — wymyślił na poczekaniu.
— Co mówiły?
— Że wiedzą gdzie mieszkam i tak dalej — wzruszył ramionami i postanowił wyłączyć swój telefon, aby uniknąć kolejnych połączeń.
— Wyglądasz na przestraszonego.
— Tak, bo... sam wiesz, że takie rzeczy mnie przerażają. Szczególnie teraz — miał nadzieję, że Neymar mu uwierzy. Nie chciał go bardziej martwić.
Serce nadal waliło mu z niepohamowaną siłą, jakby chciało uciec z jego klatki piersiowej. Krew pulsowała w jego skroniach, a dłonie lekko drżały, niezdolne do zachowania spokoju. Głos Cristiano, choć brzmiał spokojnie, sprawiał, że każde włókno jego ciała stało się napięte.
— W porządku, Leo, jestem przy Tobie, pamiętasz? Nic Ci nie grozi — powiedział uspokajająco Ney. Uwierzył mu. — Jutro wrócisz do Argentyny — dodał, wiedząc że rodzinny dom Messiego stał się jego strefą komfortu.
Leo tylko kiwnął głową, próbując ukryć w swoim wnętrzu burzę emocji, która właśnie przeszła przez jego głowę. Ale mimo wszystko, nie mógł zapomnieć o tym jednym połączeniu, które zatrząsnęło jego światem i pozostawiło go z dreszczem strachu na plecach.
‿‿‿‿
— Nie mówię, że wróciłem na stałe, bo zostało mi jeszcze sporo do przepracowania, ale po konsultacji z lekarzami, pozwolili mi udać się na przepustkę — mówił Cristiano w najnowszym wywiadzie. — Zaczyna się Euro, a ja mam ponad trzy tygodnie na przygotowanie się, ale jestem pewny siebie. Wbrew temu, co dzieje się w mojej głowie, wierzę, że uda mi się zagrać dobry turniej. Czuję się już dużo lepiej niż te kilka miesięcy temu — uśmiechnął się do kamery.
Messi odtwarzał ten reportaż jak zaciętą płytę. Nie mógł uwierzyć, nie chciał uwierzyć. Cris wyszedł z psychiatryka i mimo zapewnień, że była to tylko przepustka na jakiś czas, Leo znowu czuł, jak całe jego ciało drżało, a umysł zaczął wytwarzać w jego głowie same najgorsze scenariusze. Ale to również Leo mu na to pozwolił. To była jego decyzja, jego pomysł, by Cristiano zgłosił się do szpitala psychiatrycznego. Nie mógł być teraz zaskoczony, że Portugalczyk skorzystał z tymczasowego zwolnienia, ale jednak był. Był nie tyle co zaskoczony, co przerażony. Sam fakt, że już próbował się z nim skontaktować. Lionel nie powinien być pierwszą osobą, o której by pomyślał po opuszczeniu oddziału. Ale tak się stało i Argentyńczyk nie miał pojęcia, czego mógł się spodziewać w nadchodzących dniach. Nie chciał, aby ta sytuacja zaważyła na jego najbliższej przyszłości, ponieważ wracał do gry, rozmawiał już z trenerem reprezentacji, ze swoimi rodzicami, którzy nie byli zbyt przychylni temu pomysłowi, a także ze swoim terapeutą, który wręcz zachęcał go do działania. Co jeśli to wszystko znowu miało legnąć w gruzach?
Leo mógł zobaczyć kilka nieodebranych połączeń od Neymara na swoim telefonie, a także parę wiadomości, w których wypytywał go, czy oglądał już wywiad, ale nie miał zamiaru reagować na żadną z tych prób kontaktu. Musiał to przetworzyć w swojej głowie, musiał zostać z tym sam i po prostu nauczyć się z tym żyć, przynajmniej na czas trwania Euro. Potem Cristiano miał wrócić do szpitala; tak zakładał. Ale to będzie trudne. Zaczynał się niepewny okres w życiu Messiego i naprawdę, naprawdę nie chciał podczas niego spotkać Ronaldo. Nie byli wrogami, nie. Leo nie mógł powiedzieć, że wybaczył do końca Cristiano to, co mu zrobił, ale można było uznać, że rozstali się w zgodzie. Messi wręcz chciał, aby Portugalczyk sięgnął po pomoc, sam go do tego pchał, bo kroiło mu się serce, gdy widział go tak zniszczonego, bo nie chciał go widzieć w tym stanie, bo na to nie zasługiwał. Ale niecałe trzy miesiące w szpitalu psychiatrycznym to zdecydowanie za mało, aby wszelkie obawy Leo odeszły w zapomnienie.
To, co chciał zrobić Lionel, mogło wydawać się głupie i nieodpowiednie, ale czuł, że jeśli Cris nie dostanie od niego żadnej odpowiedzi, nadal będzie szukał sposobu, aby się z nim skontaktować. Po tym, jak wtedy odebrał telefon, Ronaldo zadzwonił jeszcze kilka razy, a Leo zwyczajnie nie mógł na to pozwolić. Zablokuje jego numer, oczywiście, ale najpierw musiał coś nakreślić.
Złapał więc za swoją komórkę, wyciszając wywiad, który leciał zapętlony w tle i z drżącym oddechem na ustach, odszukał numer, z którego dzwonił do niego Cristiano. Wszedł w wiadomości i po krótkim namyśle, wystukał równie krótką wiadomość.
„Nie próbuj się ze mną kontaktować, proszę. Życzę Ci wszystkiego dobrego, mam nadzieję, że osiągniesz sukces na Euro, ale proszę, nie dzwoń do mnie. Będzie lepiej, jeśli nie spotkamy się podczas Twojej przepustki."
A potem wcisnął wyślij i patrzył, jak sms zostaje dostarczony. Następne, co mu pozostało, to zablokować numer, a gdy już to zrobił, odrzucił telefon na bok i ukrył twarz w dłoniach.
Miał tylko nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
‿‿‿‿
witam was, tym razem troche szybciej rozdzial. jeden z moich ulubionych, bo mysle, ze rozni sie od poprzednich, jest troche wiecej usmiechu i spokoju. juz mam dla was napisany kolejna czesc, ale powiadomie was, kiedy wreszcie ja dodam ❤️
tymczasem piszcie odczucia co do tego rozdzialu, jak zapatrujecie sie na relacje messiego z neymarem, czy macie jakies podejrzenia i czy ktos juz teskni za cristiano? 🫢
twitter: @ smieszkujemy
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro