Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13

LIPIEC, 2015

Powrót do zdrowia był dla Leo bardzo ciężki i nadal miał wrażenie, że gdy grał pierwszy mecz od dawna, to nie wypadł w nim nawet dobrze. Finał Ligi Mistrzów wreszcie został rozegrany, a tytuł trafił do drużyny z Hiszpanii, jednak Messi ani trochę nie był zadowolony ze swojej gry. Nie strzelił ani jednego gola z trzech, ani przy żadnym nie asystował. Był nijaki i dlatego też nie do końca potrafił cieszyć się z czwartej zdobytej Ligi Mistrzów. Chociaż nie był do końca pewny czy to, że zagrał słabe spotkanie, to jedyna rzecz, która odbierała mu radość.

Leo od dawna był po prostu... smutny. Kiedyś uśmiech na twarzy był dla niego codziennością, najprostsze rzeczy na świecie potrafiły go u niego wywołać. Teraz? Nie miał pojęcia, kiedy dokładnie był prawdziwie szczęśliwy. Nawet jeśli on i Cristiano mieli lepszy dzień, nie umiał się z tego cieszył. Wiedział, że nie potrwa to długo. Przyzwyczaił się i to po prostu zaakceptował. W dodatku sytuacja z Neymarem wciąż go dobijała. Od tamtej pory nie rozmawiali ani razu. Leo unikał Brazylijczyka, który próbował jakkolwiek do niego dotrzeć. Wysyłał mu sms–y z przeprosinami, że nie powinien tego mówić, że to nie był najlepszy moment, że co on sobie myślał. Wydzwaniał do niego, zagadywał go, a Lionel po prostu go ignorował. Wrócił do Cristiano, to on był jego chłopakiem, to jemu powinien poświęcać sto procent swojego czasu. Nie chciał tracić Neymara jako przyjaciela, ale jak miał żyć z myślą, że Ney darzył go czymś więcej niż tylko przyjaźnią, a Cris nie chciał widzieć go w pobliżu Leo? To było dla niego takie trudne, ale chcąc nie chcąc, musiał wybrać.

I wybierał Cristiano.

Przez to wszystko, Leo nie dzielił już nawet pokojów z Neymarem na wyjazdach. Widział, że to źle oddziaływało na Brazylijczyku i wcale lepiej nie działało na Messim, ale tak musiał postąpić. Czuł, że tak było właściwie. Dzięki temu mógł uniknąć niewygodnych sytuacji.

Ale Ney był czasami zbyt uparty.

Leo nie miał najmniejszej ochoty na świętowanie, dlatego odpuścił sobie wyjście do klubu wraz z resztą drużyny. Nie miał humoru ani siły, nie chciał pić alkoholu, który by go przymulił, a może nawet wywołał zbyt silne emocje przez stan, w którym obecnie się znajdował. Jedyne na co teraz liczył, to powrót do swojego pokoju, którego na szczęście nie dzielił z żadnym z innych piłkarzy i sen. Był tak bardzo zmęczony, tak bardzo chciał spać. Więc gdy tylko wszedł do hotelu, od razu powędrował w stronę windy, która miała go zawieźć na ostatnie piętro budynku. W środku wcisnął odpowiedni guzik, a kiedy drzwi miały się już zamykać, ktoś włożył między nie buta i dołączył do Messiego.

Neymar.

Leo spojrzał przelotnie na Santosa, który stanął obok niego, opierając się o ścianę. Winda zaczęła jechać w górę, a między mężczyznami trwała głucha cisza. Jeśli Messi miał być szczery, nie do końca na to narzekał. Nie chciał rozmawiać z Neymarem, nie teraz. Dlatego przez cały czas miał spuszczony wzrok, wpatrując się w swoje buty i modląc, aby winda jechała szybciej. Ostatnimi czasy każde wymienione spojrzenie między nimi, krótka wymiana zdań podczas treningów czy meczów czy najzwyczajniejszy dotyk był dla Lionela niezręczny. Bolało go to, że to musiało tak wyglądać, ale nie mógł nic poradzić.

— Mam tego dość — rzucił nagle Ney, wciskając guzik zatrzymujący windę między piętrami. — Przestań mnie traktować tak, jakbym nie istniał — powiedział w kierunku Argentyńczyka, który zdumiony spojrzał na swojego przyjaciela. Albo byłego przyjaciela. To wszystko było tak popieprzone, że sam już nie był w stanie powiedzieć, jak mógłby nazwać ich relację. — Mam Cię, nie wiem, przeprosić? Okej, więc przepraszam, że coś do Ciebie czuję. Czy teraz możemy porozmawiać?

— To tak nie działa, Ney — odparł Messi, sięgając ręką, aby wznowić jazdę windą, ale młodszy piłkarz zasłonił mu tablicę z guzikami.

— Oczywiście, że nie — mruknął. — Wiem, że nie odwzajemniasz moich uczuć i wiem, że ich nie odwzajemnisz, i wiem, że wróciłeś do Cristiano, bo przed każdym ukryjesz siniaki i zadrapania, ale nie przede mną, jednak nie mogę znieść tego, jak mnie traktujesz, Leo. Nie chcę dla Ciebie źle. Dlaczego nie potrafisz tego zrozumieć?

Tak, niestety wraz z powrotem Leo do Cristiano, wróciły świeże, bolesne ślady na ciele mniejszego mężczyzny. Cichy głosik w głowie Messiego powtarzał mu, że nic się nie zmieni w ich związku, ale nie słuchał go. Tak, jak już kiedyś powiedział; potrzebował Ronaldo w swoim życiu, niezależnie od tego jak go traktował.

— Nie chcesz dla mnie źle? — prychnął Leo. — Skoro nie chcesz dla mnie źle, to dlaczego nadal wtrącasz się w mój związek z Crisem, co? — nie myślał teraz racjonalnie. Nie potrafił zauważyć pomocy Ney'a, który próbował go wyciągnąć z toksycznej relacji i pokazać, jak złe było to, w czym obecnie tkwił.

— Próbuję Ci pomóc — odpowiedział spokojniej Santos.

— Jak? Jedyne co robisz, to prowokujesz Cristiano, a potem ja za to obrywam! — podniósł ton głosu. — Dlaczego powiedziałeś mu, że o wszystkim wiesz, gdy przyjechał mnie od Ciebie odebrać? Dlaczego? Prosiłem Cię, byś tego nie robił.

— Leo, czy Ty w ogóle zdajesz sobie sprawę z powagi sytuacji? Kiedy skończysz go bronić i zauważysz wreszcie, że jego miejsce jest w zakładzie psychiatrycznym albo karnym?

— Prosiłem Cię, żebyś siedział cicho — powtórzył Messi. — Dlaczego nie potrafisz tego uszanować? Dlaczego ciągle się wtrącasz, dlaczego ciągle mnie zaczepiasz, pomimo tego że tego nie chcę?

— Ty nie chcesz czy Cristiano nie chce? — Neymar nie dawał za wygraną, a Leo zacisnął wargi w cienką linię. — Nie przestanę walczyć o naszą przyjaźń, Leo. Nie ma najmniejszej, kurwa, opcji.

Lionel pokręcił głową. Dlaczego nie potrafił tego uszanować? Jeszcze chwila, a dostanie zakaz całkowitego zbliżania się do Brazylijczyka. Co wtedy będzie z treningami, meczami? Dlaczego Ney nie brał tego na poważnie? Przecież wiedział, co się stanie, jeśli nadal nie przestanie się mieszać.

— Nie zbliżaj się do mnie, Ney — wymamrotał łamliwym się głosem, starając się nie rozkleić.

— Leo.

— Nie zbliżaj się! Dlaczego nie potrafisz zrozumieć tego, co do Ciebie mówię?! — pierwsze łzy pojawiły się w jego oczach, jednak wciąż walczył sam ze sobą, aby się nie popłakać.

Dlaczego nie umiał przejść chociażby przez jedną kłótnię bez płaczu? Kiedyś nie miał z tym problemu.

No właśnie. Kiedyś.

— Bo nie umiem, kurwa, patrzeć, jak mój przyjaciel cierpi! Cholera jasna, Leo! — Neymar przetarł zrezygnowany twarz. — Chciałbym, żebyś wreszcie zauważył, jak ten potwór Cię niszczy. Chciałbym, żebyś przestał go bronić i ślepo mu pozwalać na to wszystko. Co jeszcze ma się stać, żebyś zauważył, że Cristiano jest chory i skoro to trwa od ponad pół roku, to nigdy nie będzie lepiej?

— Cristiano chodzi na terapię — głos Lionela drżał. Chciał przejąć kontrolę nad wymianą zdań, ale nie był w stanie.

— Naprawdę mu w to wierzysz? Naprawdę myślisz, że od kilku tygodni jest w terapii i nadal dopuszcza się tego wszystkiego? — parsknął.

Leo nigdy tego nie podważał. Wierzył mu na słowo, bo niby dlaczego miałby go okłamać, skoro tamtej nocy tak bardzo się przejął?

— Coś bardzo złego siedzi w jego głowie, Ney. Myślisz, że po miesiącu wszystko wróci do normy? — Argentyńczyk ślepo bronił swojego chłopaka.

— Zastanów się nad tym, co mówisz, Leo — Ney westchnął ciężko. — Nawet jeśli Cristiano jest na terapii, to nie wygląda na to, że chce na niej być. On nie współpracuje ze swoim terapeutą.

— Nie jesteś jego psychologiem.

— I nie chciałbym być — mruknął, a po chwili wznowił windę i zerknął na Messiego z politowaniem. — Od razu wsadziłbym go do więzienia.

— Jesteś okropny — wyszeptał starszy mężczyzna, kręcąc głową z zagryzioną wargą. Jak mógł mówić te wszystkie rzeczy?

— Nie masz powodów, by tak twierdzić — odparł. — Bo zrobię wszystko, żeby Cię wyciągnąć z tego gówna. Podziękujesz mi, Leo... wiem, że mi podziękujesz — również zagryzł wargę, a gdy winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, Neymar wysiadł z niej jako pierwszy, zostawiając Messiego samego.

‿‿‿‿

Leo nie do końca wiedział, czy bardziej wykończony był jego umysł czy ciało. A może oba. W końcu wrócił do Hiszpanii, do Barcelony, do swojego domu, w którym czekał na niego jego chłopak. No właśnie, Cristiano. To nic nowego, że Cris siedział w głowie Lionela całą, bitą dobę. Cały czas dawał mu jakieś powody, by o nim myśleć, ale w ostatnich godzinach to Neymar był tą osobą, która skłoniła go do myślenia o Portugalczyku. Leo nie chciał kwestionować tego, czy Cris chodził na terapię, czy faktycznie co tydzień jeździł na sesje, ale kiedy bardziej się nad tym zastanowił... miał małe wątpliwości. Cristiano nigdy nie opowiadał mu o swojej terapii, bo Messi był przekonany, że zwyczajnie nie chciał tego robić, nie miał na to po prostu ochoty. Czasem zapytał go, jak się czuł, ale prócz „dobrze", nigdy nie usłyszał niczego innego.

Kolejną rzeczą, która teraz wydawała się dla Argentyńczyka dziwna, to ruchome godziny. Niekiedy wychodził z domu rano, czasami po południu, a nawet wieczorami. Potem wracał później, niż sesja trwała. Tłumaczył się, że musiał coś załatwić, albo że spotkał się ze znajomymi. Ale najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że w czasie trwania terapii, powinno zachować się trzeźwość, a Leo miał wrażenie, jakby Cris jeszcze bardziej zatracał się w używkach. Wiedział oczywiście, że to nie mogło być nic łatwego, ale faktycznie słowa Neymara trochę zakręciły mu w głowie. Poza tym to, że Cristiano w ogóle nie rozmawiał z nim o terapii ani o niczym innym z tym związane, zaczynało wydawać mu się dziwne. Źle się czuł z tym, że to podważał, ale nigdy nie dostał stuprocentowego potwierdzenia, że jego chłopak naprawdę nad sobą pracował. A to miał być bardzo ważny element w ich związku.

Leo zaparkował samochód na podjeździe i westchnął ciężko, wyłączając silnik i patrząc na rezydencję, do której miał za chwilę wejść. Pierwsze, co chciał zrobić, to poruszyć z Cristiano temat, który go nurtował od ostatniej rozmowy z Neymarem. Bał się, że to może zdenerwować jego chłopaka, ale chciałby chociaż raz szczerze o tym z nim porozmawiać. Tak więc wysiadł z auta, łapiąc za swoją torbę treningową i zaczął kierować się do drzwi, które nagle się otworzyły, a przez nie wyszedł... James. Messi przystał w miejscu, czując jakby nogi wrosły mu w chodnik i zaczął obserwować, jak młody chłopak rzucał mu obojętne spojrzenie, a następnie wsiadał do swojego samochodu, którego Leo wcześniej nie zauważył. Ten widok zakuł jego serce, a jeszcze bardziej zabolał go fakt, że okazało się, że Cris znowu go okłamał. Kiedy wrócił do niego po kilku tygodniach, Portugalczyk powiedział, że nie łączy go już nic z Jamesem prócz klubu.

Czy naprawdę był tak beznadziejny i młodszy piłkarz był od niego lepszy? Bo nie rozumiał, co mógłby w nim widzieć Cristiano. Co jeszcze Leo miał zrobić, by udowodnić mu, że miał wszystko, czego oczekiwał od drugiej osoby?

Wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę powieki, nie chcąc się znowu popłakać i pierwsze, co pokazać przy spotkaniu z Crisem, to swoje łzy. To było trudne, to zawsze było cholernie trudne i Leo już nie miał siły nawet tego powstrzymywać, ale nie widział innej opcji. Płacz denerwował Cristiano.

Wreszcie Argentyńczyk wszedł do domu i położył torbę pod ścianą. Zdjął buty ze stóp, a niepokój zaczął w nim narastać. Nigdy nie wiedział, czego miał się spodziewać po powrocie z jakiegoś wyjazdu. Jego życie było jedną, wielką niewiadomą. Mógłby to nazwać swego rodzaju grą, w której był niczym więcej, a marnym pionkiem, a to, czy przesunie się na następne pole, zależało tylko i wyłącznie od Cristiano, który go kontrolował. Wystarczył jeden, niewłaściwy ruch i...

Lionel usłyszał dźwięk wody, a raczej prysznica. To oznaczało, że Ronaldo się mył, a on miał chwilę dla siebie, ale nie miał nawet pojęcia, jak ją wykorzystać. Myślał więc o tym, jak zacznie rozmowę ze swoim chłopakiem. Ponieważ zobaczył Jamesa opuszczającego ich dom, na pewno poruszy jego temat, ale to kolejna rzecz, której się bał. W sumie, czy było coś, czego się nie bał i miało związek z Crisem? Wątpił w to. Leo miał powód, by się cieszyć, by świętować, by dobrze spędzić czas, bo w końcu wygrał Ligę Mistrzów, zarobił swój czwarty medal, a tymczasem modlił się w duchu, aby Cristiano miał dobry humor, bo tylko i wyłącznie od niego zależało, czy Messi będzie się cieszył.

   Leo jako pierwsze wszedł do kuchni i otworzył lodówkę, do której zajrzał i na chwilę zastanowił się, co właściwie z niej potrzebował. Nawet nie zauważył, kiedy jej zawartość się zmniejszyła, a także zmieniła z syfu na samo zdrowe jedzenie. Cris już jakiś czas temu zaczął samodzielnie dbać o jego dietę, dlatego wszelkie słodkości po prostu zniknęły, a prócz zdrowego odżywiania, Messi coraz częsciej przyłapywał się na odmawianiu sobie posiłków. Chociaż nie był już tak gruby jak kilka lat temu, to nadal czasami mógł usłyszeć, jak Cristiano nawiązywał do tych czasów, a Leo nie chciał do nich wracać nawet myślami.

— Co to jest? — spytał kiedyś Portugalczyk, kiedy wyjął ze swojej bluzy, którą pożyczył od niego Messi, kilka cukierków. — Dlatego ostatnio znowu przytyłeś? Znowu się tym opychasz? — uniósł brew.

— Dani miał urodziny i przyniósł je, by nas poczęstować — odparł cicho. — Wziąłem, bo nalegał, ale nie zjadłem ich. Sam możesz zobaczyć — dodał. Naprawdę nie zjadł ani jednego. Wszystkie cukierki, które dostał od Brazylijczyka, trzymał teraz Cristiano.

— Naprawdę chcesz skończyć, jak Ci wszyscy grubi piłkarze na emeryturze? Znowu będziesz ważył sto pięćdziesiąt kilo, jeśli nie weźmiesz na poważnie diety — syknął, miażdżąc czekoladki w ręce i odrzucił je gdzieś na bok, na ziemię. — Różnica będzie taka, że będziesz wyglądał jak Nazario jeszcze przed końcem kariery.

Leo spuścił wzrok. Nie rozumiał, dlaczego mówił mu te wszystkie rzeczy i brzmiał przy tym tak ofensywnie? Nawet jakby zjadł jednego cukierka, to przecież nie wpłynęłoby to na jego dietę. Wiedział, że Cristiano nie jadał słodkiego i dbał o sylwetkę, i oczywiście mógł zwrócić uwagę Messiemu, że też nie powinien się zapychać samymi słodyczami, ale niekoniecznie musiał go przy tym wyzywać.

— Przepraszam... przepraszam, naprawdę nic nie zjadłem. Ostatni posiłek to śniadanie, które przygotowałeś — powiedział Leo. To brzmiało tak absurdalnie. To, że musiał się z tego tłumaczyć. Czuł się jak małe dziecko, które dostało ochrzan od rodziców.

— A nie powinieneś zjeść nawet tego — parsknął. — Może jak zaczniesz się głodzić, to wreszcie osiągniesz normalną sylwetkę.

Łzy zaczęły zamazywać wzrok Messiego. Ciężko było mu tego słuchać. Nie uważał, że był gruby. Był przekonany, że jego ciało wyglądało naprawdę dobrze; przecież schudł dużo na przestrzeni ostatnich lat. Ale Cris nadal zauważał u niego niedoskonałości, a na to nie chciał pozwolić. Chciał być idealny dla swojego chłopaka."

Westchnął cicho na to wspomnienie i pomyślał, że najlepszym rozwiązaniem będzie białko. Szejkiem proteinowym uda mu się chociaż zabić głód, który towarzyszył mu od samego rana. Szejki stały się głównym elementem jego diety i gdy stawał się głodny, to je pił. Przez to nie tył i nie musiał słuchać od Cristiano, że znowu źle się odżywiał. Słodkości natomiast ograniczył już do zera; nie słodził nawet kawy ani herbaty, przez co krzywił się na gorzki smak, ale zdawał sobie sprawę z tego, że dzięki temu uniknie nieprzyjemnych komentarzy.

Nie myśląc już więcej o wszelkich przykrościach, które ostatnio spotykały go także pod względem wagi, udał się do garażu, w którym przechowywali zapasy takich rzeczy, jak właśnie białko. Leo mógł dziękować Cristiano, że zawsze kupował je smakowe, dlatego Argentyńczyk mógł wybierać pomiędzy truskawkowymi, czekoladowymi czy waniliowymi smakami. Tym razem miał ochotę na truskawkowy szejk, więc sięgnął po jedno z kilku opakowań, a prostując się, przez przypadek szturchnął coś, co gdy upadło na ziemię, wywołało głośny huk. Messi przestraszony aż podskoczył w miejscu, a jego serce przyspieszyło rytm. Natychmiast rozejrzał się wokół siebie, a gdy doszedł do tego, co było źródłem hałasu, westchnął cicho i schylił się ku podłodze, aby pozbierać to, co wypadło z metalowej skrzyneczki. Nawet nie wiedział co to, po prostu zaczął wszystko wkładać do niej w pośpiechu, ale zaprzestał swoich ruchów, gdy w jego rękach wylądowała jakaś stara fotografia. Przyjrzał się starszej kobiecie, w zasadzie to już babci, która była na zdjęciu i zmarszczył brwi. To rzeczy, które zdecydowanie należały do Cristiano, bo Leo nie mógł rozpoznać, kim była staruszka.

Odłożył na bok zdjęcie, ale kolejne rzeczy przykuły jego uwagę. Głównie były to jakieś papiery, kolejne fotografie, na których znowu mógł zobaczyć tę samą kobietę, a czasami nawet malutki Cristiano stał u jej boku i oboje szczerzyli się do aparatu. Leo zgadywał, że najpewniej musiała to być jego babcia albo może ciocia. W każdym razie mógł zauważyć, że byli ze sobą blisko.

Starał się być ostrożny, ponieważ nie wiedział, jak cenne były to rzeczy dla Crisa. Podejrzewał, że mogły być one bardzo ważne, dlatego był delikatny, kiedy przebierał w kartkach. Przygryzł wargę, gdy natknął się na jedną z otwartych kopert. Wcześniej mógł zauważyć ich jeszcze kilka, ale wszystkie były zamknięte, więc Leo nie chciał ich otwierać. Kto wie, czy nie zdenerwowałby tym Cristiano?

Może nie powinien, ale postanowił skorzystać z tego, że jedna, jedyna koperta była już roztargana i wyjął z niej złożoną kartkę papieru. Rozłożył ją, a jego oczom ukazał się tekst pisany w zupełnie obcym języku. Od razu rozpoznał, że to francuski. Westchnął jedynie i odłożył list na miejsce, ponieważ i tak nic by z niego nie zrozumiał.

Kiedy Leo miał już odkładać skrzynkę na bok, jego oczom rzuciła się jakaś podpisana koperta. Tylko ta jedna była podpisana, wszystkie inne były puste. Zmarszczył brwi i sięgnął po nią, aby przeczytać napis na jej wierzchu.

Votre plus grand cauchemar."*

Znowu francuski. Leo westchnął cicho, wiedząc doskonale, że to kolejna rzecz, której nie zrozumie i odłożył kopertę na bok. Zastanawiał się właściwie, skąd wziął się ten francuski? Kto z rodziny Cristiano mówił w tym języku?

Jego oczy błysnęły, gdy dostrzegł pojedyncze hiszpańskie słowa i niewiele myśląc, chwycił za kartkę i zaczął czytać to, co było na niej napisane.

Wielką, pogrubioną czcionką na górze papieru widniało „karta wypisowa", więc Messi z ciekawości czytał dalej. Wypis pochodził z 2004 roku. Jego uwagę przykuła epikryza, a wtedy niemal zachłysnął się powietrzem, gdy zobaczył, co było powodem, dla którego Cristiano trafił do szpitala, bo tak, to była jego karta. Oparł się o maskę jednego z samochodów, które stały w garażu i przycisnął sobie dłoń do swoich ust. Łzy momentalnie zaatakowały jego tęczówki.

Kartka prawie wypadła mu z ręki, gdy tylko usłyszał trzask zamykających się drzwi. Zwrócił się w kierunku źródła hałasu, a wtedy dostrzegł zmierzającego w jego stronę Ronaldo. Nie wyglądał na ani trochę zadowolonego, szczególnie gdy wyrywał Messiemu kartkę papieru.

— Kto Ci pozwolił to dotykać? — Cris warknął na niego i schylił się po skrzynkę, którą następnie odłożył z hukiem na swoje miejsce i schował w niej wypis.

Leo przez ten cały czas przyglądał się swojemu chłopakowi z niedowierzaniem. Wyciągnął rękę w kierunku Cristiano, który od razu ją odepchnął.

— Cris, d–dlaczego nie powie...

— Nie mów tego — syknął, przerywając natychmiast Messiemu, a usta Ronaldo zacisnęły się w cienką linię.

— T–Ty chciałeś...

— Zamknij się! — wrzasnął tym razem i popchnął młodszego piłkarza w tył.

Leo nie utrzymał równowagi i wpadł na metalową półkę, z której na jego głowę pospadało kilka rzeczy. Argentyńczyk zapiszczał z bólu, łapiąc się za pulsującą czaszkę. Poczuł coś wilgotnego, a gdy spojrzał na swoją rękę, zauważył że była cała we krwi. Na sam jej widok Lionelowi aż skręcił się żołądek. Przeniósł swój wzrok na rozwścieczonego Portugalczyka, a serce podskoczyło mu do samego gardła. Modlił się w duchu o przeżycie.

— Wstawaj — rzucił nad nim zdenerwowanym tonem głosu.

— C–Cris, proszę... proszę, nie rób mi krzywdy — wyszeptał Messi, który już dawno powinien się nauczyć, że jego prośby zawsze zdawały się na nic.

— Wstawaj, kurwa mać! — krzyknął i kopnął Leo w nogę.

Młodszy z nich zapłakał, łapiąc się za bolące miejsce, ale szybko został poderwany do góry siłą.

Cristiano złapał za jego włosy, zmuszając go do wstania, a Leo zaszlochał znowu, kiedy wyrwał kilka kosmyków z jego głowy. Czuł, jak krew leciała mu ciurkiem po skroni. Dlaczego ten widok nie przerażał Crisa? Dlaczego wyglądał, jakby się nim napawał? Dlaczego tak bardzo chciał go skrzywdzić?

— B–Błagam... — wyszeptał ledwo słyszalnie. Z trudem utrzymywał się na nogach, gdy jedną ręką opierał się o regał. Piszczel bolał go niemiłosiernie, robiło mu się coraz słabiej, był taki wątły i bał się tego, co stanie się za chwilę. Nawet nie wiedział, co go czekało.

— Za każdym, kurwa, razem, dajesz mi kolejne powody, żeby Ci wpierdolić, a Ty jeszcze ryczysz, że mam Ci nie robić krzywdy? — Ronaldo wysyczał w twarz mniejszego mężczyzny, który nie potrafił na niego spojrzeć. — Patrz na mnie! — krzyknął znowu, uderzając go z otwartej dłoni w policzek.

Jeszcze więcej łez nazbierało się w oczach Messiego.

— Zapytam jeszcze raz. Kto pozwolił Ci to dotykać? — tęczówki Cristiano niebezpiecznie pociemniały. Leo wiedział, że cokolwiek odpowie, zdenerwuje go tym bardziej.

— Cris...

— Kto, kurwa?! — uderzył go jeszcze raz. — Co jest z Tobą nie tak, co? Nie umiesz uszanować czyjejś prywatności? Musisz mnie ciągle wkurwiać? Lubisz, gdy taki jestem, huh? Lubisz, gdy Cię biję, bo jesteś najbardziej bezużyteczną osobą na świecie? — ciągnął, jednak Argentyńczyk nie odpowiedział mu na żadne z pytań. — Odpowiedz mi! — i kolejne uderzenie.

Messi zaczynał widzieć ciemność przed oczami.

— Pr... proszę, j–ja nie mogę... — próbował powiedzieć cokolwiek, ale nie był w stanie. Czuł się tak słabo. Zaraz zemdleje.

— Dlaczego nigdy nie potrafisz mi odpowiedzieć?! — wrzasnął i tym razem dłoń Cristiano zacisnęła się w pięść. W jedną sekundę powalił mniejszego mężczyznę na podłogę.

Leo nie miał nawet siły porządnie krzyknąć. Upadł na twardą powierzchnię, chcąc wołać o pomoc, ale nie mógł. Czuł się tak, jakby zaraz miał nadejść jego koniec. Wiedział, że nie powinien szperać w rzeczach starszego, ale coś kazało mu to zrobić. W przeciwnym razie pewnie nigdy nie dowiedziałby się, że...

— Zawsze musisz wszystko spierdolić! — usłyszał nad sobą kolejny krzyk, a zaraz za nim przyszło silne kopnięcie. — Nigdy, nigdy nie potrafisz zrobić nic dobrze! — Cris krzyczał po nim jak opętany. Kopał go niemal wszędzie. Messi nie wiedział, co właściwie się działo. Miał wrażenie, że jego umysł już dawno odłączył się od ciała, że jeszcze chwila i...

Był pewien, że usłyszał trzask, jakby łamanie kości. I Cristiano też musiał to usłyszeć, bo natychmiast zaprzestał swoich ruchów.

To znowu było żebro.

Leo całkowicie pociemniało przed oczami.

— Leo? Leo, kurwa, Leo... — mógł usłyszeć, ale nie widział Ronaldo, który pochylał się teraz nad nim i dotykał jego ciało, próbując go ocknąć. — Leo, cholera, n–nie strasz mnie. Kurwa mać, powiedz coś, błagam, dlaczego się nie ruszasz?!

A potem Messi już nic nie czuł ani nie słyszał.

‿‿‿‿

chcialam wam wrzucic dopiero jutro ten rozdzial, ale w sumie pomyslalam, ze dzis moze lepiej XD tak na poczatek weekendu.

jak zwykle zapytam jak wrazenia/odczucia? i co moglo byc przyczyna wyladowania cristiano w szpitalu w tak mlodym wieku?

* — twój największy koszmar po polsku 😬 fun fact, na poczatku chcialam napisac to w jezyku portugalskim, ale nadal nie wiem, jaka jest roznica miedzy hiszpanskim a portugalskim, wiec stwierdzilam, ze nie bede sie upokarzac i wybralam francuski XD mam na to pomysl, wiec jestem spokojna.

ps. zostalo juz potwierdzone, ze inter miami zagra z al nassr. bedzie nowy content 😜

twitter: @ smieszkujemy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro