Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

LIPIEC, 2015

To nie miało tak wyglądać. Leo nie miał od dwóch tygodni nie wychodzić z łóżka. Nie miał od dwóch tygodni siedzieć w swoim rodzinnym domu w Rosario. Nie miał nie odbierać od nikogo telefonów. Nie miał nikogo ignorować i z nikim nie rozmawiać. A jednak wszystko to robił. Od czternastu dni nie wyszedł dalej niż do toalety. Ledwo cokolwiek jadł. Nie chciał rozmawiać nawet ze swoimi rodzicami, którzy nachodzili go przynajmniej średnio pięć razy dziennie w jego pokoju. Nawet już nie pamiętał swojego głosu. Miał wrażenie, jakby wszystko przestało się dla niego liczyć, jakby cała jego nadzieja na lepsze jutro została zdeptana na zawsze. Nie mógł znaleźć w swojej głowie nic, co mogłoby go teraz ucieszyć. Był wrakiem człowieka i bał się, że nigdy nie uda mu się z tego wyjść. Nie po tym wszystkim, co zrobił mu Cristiano. Największym problemem jednak było to, że na pewno nie odbuduje się bez Portugalczyka w swoim życiu.

Bo Cris miał rację. Był nikim bez niego. Leo utwierdził się w tym przez ostatnie dwa tygodnie. Leżał samotnie, nie potrafiąc zasnąć, nie potrafiąc przestać myśleć o tym wszystkim, co się wydarzyło. Mimo że Cristiano był najprawdopodobniej najgorszą osobą, jaką poznał w życiu, to był także najlepszą. Nigdy nikt nie liczył się dla niego tak bardzo jak on. Nie dał rady bez niego żyć. Życie bez niego było takie beznadziejne. Ostatnim razem słyszał go na jego urodzinach i tak bardzo tęsknił za jego głosem, za jego osobą, ale jednocześnie bał się go jak nikogo innego nigdy. To go wykańczało, jego umysł był sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem. Nie wiedział, co miał robić i nie chciał też z nikim o tym rozmawiać, bo każdy poradziłby mu raz na zawsze odejść od Cristiano, a on nie umiał tego zrobić. Te dwa tygodnie były dla niego jak katusze i już kilka razy miał w ręce telefon z zamiarem zadzwonienia do Ronaldo. Miał nadzieję, że to była tylko przerwa, chociaż sam nie miał pojęcia, co powinien o tym wszystkim myśleć. Każdy na świecie nazwałby go teraz wariatem i... i może miałby w tym rację. I może Leo też to wiedział. Ale nie umiał tego przyznać.

— Kochanie, zrobiłam Twoje ulubione ciasto — usłyszał jednego dnia głos swojej matki, która stała w drzwiach jego pokoju i trzymała talerz z jedzeniem. — Zjedz trochę, proszę... ledwo żyjesz...

Ledwo? Czyli powoli zbliżał się do śmierci. To dobrze, pomyślał Messi.

Nawet nie spojrzał na kobietę, tylko bardziej wtulił się w kołdrę i pociągnął nosem. Potem mógł tylko usłyszeć kroki idące w jego kierunku. Celia położyła talerz na stoliku obok łóżka, w którym leżał Argentyńczyk, a chwilę później wycofała się z pokoju.

Innym razem przyszedł do niego jego ojciec, który równie bezskutecznie próbował do niego dotrzeć. Leo mógł poczuć, jak materac jego łóżka uginał się pod starszym mężczyzną, który starał się wyciągnąć od niego chociażby krótką informację o jego samopoczuciu. Ale nic z tego. Lionel milczał, nadal nie chciał z nikim rozmawiać, a na pewno nie ze swoimi rodzicami. Nie miał pojęcia, co powinien im powiedzieć. Pytanie o Cristiano padło już setki razy, a on nigdy nie udzielił na nie odpowiedzi. Czuł się tak, jakby całe jego życie stało pod znakiem zapytania.

Co miał zrobić, żeby znowu być szczęśliwym? Były w końcu tylko dwie rzeczy, które go uszczęśliwiały. Na piłkę nożną nie miał aktualnie ani ochoty ani siły, a jego chłopak od kilku miesięcy traktował go jak bezużyteczne gówno.

‿‿‿‿

Leo zaczynały boleć już plecy od leżenia, ponieważ nie ruszał się absolutnie nigdzie. Co kilka dni brał odświeżające prysznice, bo nie miał siły brać ich częściej. W łóżku obracał się z boku na bok, w zależności od tego, w jakiej pozycji było mu wygodniej, jednak częściej leżał w stronę ściany. Wtedy przynajmniej wiedział, że jeśli ktokolwiek wejdzie do jego pokoju, nie będzie widział jego twarzy.

Zupełnie tak, jak teraz.

Najpierw usłyszał kroki po schodach, a później pukanie do drzwi. Lionel oczywiście nie odezwał się ani słowem, ale to nie powstrzymało któregoś z jego rodziców. W końcu za każdym razem wyglądało to identycznie. Dlatego też Leo był przygotowany na serię pytań, które miały zaraz paść. Jak się czuł? Czy był głodny? Czy nie chciałby się chwilę przespacerować albo chociaż wyjść na ogród? Czy czegoś potrzebował? Czy mógłby dać znak życia swoim przyjaciołom, ponieważ wydzwaniali zmartwieni do jego mamy i taty?

I co w końcu zrobił Cristiano?

Spiął wszystkie mięśnie, kiedy ktoś wreszcie usiadł obok niego na łóżku, a Leo postanowił udawać, że śpi. Może wtedy jego rodzice zostawią go samego, chociaż kilka razy już był świadkiem, że to nie pomagało. Cóż, wystarczyło mu się tylko modlić.

Dlaczego po prostu nie mógł żyć jak normalny człowiek? Dlaczego tyle osób, którymi się otaczał, jego przyjaciele, dalsi znajomi mogli być szczęśliwi, byli równie szczęśliwie zakochani? Dlaczego tylko on nie mógł poczuć tego samego?

Najciszej jak potrafił, wypuścił z ust drżący oddech, nie chcąc popłakać się po raz setny tego dnia. Płacz wypompowywał z niego wszystkie siły, o ile jeszcze jakieś miał.

— Wiem, że nie śpisz — usłyszał nagle i ten głos nie należał ani do jego ojca, ani do jego matki.

Ten brazylijski akcent rozpoznałby wszędzie.

Neymar siedział obok niego, wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi z jego strony, jednak ona nigdy nie nadeszła.

— Cieszę się, że chociaż żyjesz — Ney kontynuował dalej.

Czyli szykował się monolog.

— Przynajmniej wiem, że odpoczywasz i nikt Cię nie krzywdzi — powiedział, a po ciele Leo przeszedł dreszcz. Doskonale wiedział, do czego, a raczej – do kogo, było to nawiązanie. — Ale nie chcę, żebyś ciągle uciekał, Leo... a na pewno nie ode mnie. Tęsknie za Tobą... nawet nie wiesz, jak bardzo za Tobą tęsknię — ściszył ton głosu, wzdychając.

Messi byłby głupi, gdyby powiedział, że nie czuje tego samego. Jemu też cholernie brakowało Neymara, jego najlepszego przyjaciela, na którego zawsze mógł liczyć, nieważne ile razy nazwał go dzieciakiem przez jego często durne zachowanie. Ich kontakt bardzo się pogorszył w ostatnim czasie. Leo tak bardzo bał się o ich dwójkę, że nie był w stanie pozwalać Ney'owi nawet odzywać się do niego. Wychodziło jednak na to, że dla Leo to było bez różnicy. Zawsze obrywał za coś innego.

— Chciałbym, żebyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć — mówił. — Nieważne, jak bardzo się od siebie odsunęliśmy, nigdy nie przestałem się o Ciebie martwić i uważać Cię za swojego przyjaciela.

Argentyńczyk również nigdy nie przestał traktować w ten sposób Neymara. Ale musiał się zdystansować; w końcu nie chciał denerwować Cristiano jeszcze bardziej.

— Leo... powiedz coś... tak strasznie brakuje mi Twojego głosu... — ściszył ton, dotykając dłonią odsłoniętego ramienia Messiego, który zadrżał na dotyk.

Od dwóch tygodni nie czuł niczyjego dotyku, zresztą sam przed nim uciekał. Kiedy widział, że jego mama bądź ojciec wyciągali do niego rękę, od razu się odsuwał. Nie przyjmował do wiadomości tego, że to byli jego rodzice i nie mieli zamiaru zrobić mu żadnej krzywdy.

I teraz też nie umiał tego zrozumieć.

Niemal natychmiast przykrył się kołdrą jeszcze bardziej, spychając rękę Neymara ze swojego ramienia i wypuścił z ust drżący oddech.

— Leo... — westchnął.

— Zostaw mnie... potrzebuję zostać sam — wyszeptał wreszcie Lionel, przymykając powieki.

— Nie umiem... nie mogę Cię teraz zostawić, kiedy w końcu mogę być przy Tobie bez żadnych konsekwencji — odparł.

Messi zagryzł wargę, doskonale wiedząc, o co chodziło młodszemu mężczyźnie. Do tej pory nie mógł się do niego zbliżyć, bo istniało ryzyko, że albo jeden, albo drugi, albo oboje za to oberwą. Teraz Cristiano nie było w pobliżu, teraz Cristiano nie mógł zobaczyć ich razem. Teraz Leo nie widział Cristiano od kilkunastu dni i powoli wariował w środku.

— Tak mi przykro, Leo... tak cholernie ciężko było mi patrzeć na to, jak cierpisz.

Leo wbił zęby bardziej w dolną wargę, czując cisnące się mu łzy do oczu. Tak bardzo nie lubił o tym wszystkim myśleć, wręcz nienawidził, ale niestety, to stało się częścią jego życia. Przez ostatnie miesiące żył w niczym innym, jak w wiecznym strachu. Bał się zrobić cokolwiek, bo nigdy nie wiedział, jaki humor miał Ronaldo, chociaż nawet to później stało się problemem. Cristiano potrafił śmiać się w jednej sekundzie, a w drugiej przyciskać ciało Argentyńczyka do ściany i mu grozić. Więc wkrótce Leo przestał się kierować humorem. Wkrótce nawet to, że był śpiący, było problemem.

I tak dzień w dzień.

Nie było mowy, że nagle przestanie o tym myśleć. Nadal nawet nie miał pojęcia, w którym momencie ich związku to wszystko się zaczęło. I co zawiniło? Przecież byli tacy idealni, Leo czuł się tak szczęśliwie u boku Portugalczyka. Był najukochańszą osobą, jaką poznał, był dla niego jak anioł. Nigdy nic nie wskazywało na to, że z dnia na dzień wszystko się popsuje.

Nie potrafiąc powstrzymać szlochu, wcisnął twarz w poduszkę i cicho w nią zapłakał, kiedy wspomnienia sprzed kilku ostatnich miesięcy znowu w niego uderzyły. Powracały one średnio pięć razy dziennie. Przynajmniej pięć razy w ciągu dnia Leo przypominał sobie o całym koszmarze, który go spotkał.

— Oh, Leo... — westchnął znowu Ney, a Messi zacisnął palce na pościeli.

Czuł się tak słabo. Był słaby. Nie umiał sobie z tym poradzić. To wszystko wyniszczało go od środka, a on nie umiał temu zapobiec.

Co jeśli to pozostanie z nim na zawsze?

   Zatracony w swoich myślach, nie zauważył nawet, kiedy znalazł się w ramionach Brazylijczyka, który położył się obok niego. Leo jednak nie odwrócił się w jego stronę, nadal cicho szlochając w materiał poszewki. Czuł, jak mężczyzna gładził uspokajająco jego ramię, powtarzając ciągle, że był przy nim i jeśli płacz mu pomagał uwolnić emocje, to nie miał nic przeciwko temu. W efekcie Lionel płakał przez kilka następnych minut, aż w końcu zaczął się uspokajać, a jego oddech stabilizować. Zastanawiał się, skąd miał jeszcze siłę, by płakać? To jedyne, co robił w ostatnich dniach.

— Jestem taki głupi, prawda? — spytał nagle Leo, nadal leżąc plecami do przytulającego się do niego Neymara.

— Nie jesteś głupi, Leo, dlaczego tak mówisz?

Messi westchnął głęboko, wreszcie postanawiając przewrócić się na drugi bok i spojrzał na swojego przyjaciela smutnym wzrokiem. Ney zerknął w jego tęczówki i Lionel mógł dostrzec, jak niemal natychmiast się w nich zgubił. Było w nich tyle negatywnych emocji, z którymi starszy z nich nie mógł sobie poradzić.

— Bo nadal go kocham — wyszeptał, zagryzając wargę.

Wyraz twarzy Neymara był zrezygnowany i pełny współczucia.

— To nie znaczy, że jesteś głupi — powiedział, kręcąc głową. — Jesteś tym wszystkim po prostu zaślepiony. To toksyczna relacja, Cristiano jest toksyczny i manipulujący. To nie Twoja wina, że dałeś się w to wciągnąć — wyjaśnił, pozwalając sobie odgarnąć kosmyki włosów Leo z jego czoła. Kiedy mniejszy piłkarz zadrżał na jego dotyk, cofnął rękę i rzucił ciche: — Przepraszam...

— I dlatego właśnie jestem głupi, Ney... dałem się w to wciągnąć.

— Leo, nie, nie możesz tak o sobie myśleć. To nie Twoja wina — powtórzył.

— Gdybym tylko miał swój rozum i silną wolę, Ney, ja... to wszystko inaczej by teraz wyglądało, a ja po prostu... po prostu muszę mieć Cristiano w swoim życiu, rozumiesz? Nie radzę sobie bez niego — wyznał, pociągając nosem. — Spójrz na mnie. Od dwóch tygodni nie wychodzę z domu, z nikim nie rozmawiam... ledwo jem. Potrzebuję go.

— Nie mogę tego słuchać — mruknął, wypuszczając z ust powietrze. — Nie potrzebujesz go. Wiem, że go kochasz, ale to nie jest prawdziwa miłość, Leo — jednak Messi pokręcił głową. Jak mógł tak twierdzić? — Nie jest, słyszysz? Nie jest, bo gdyby była, Cristiano nigdy by Cię nie skrzywdził. Wiesz, że to zrobił, wiem, że jesteś tego świadomy, ale masz wyprany mózg i przepraszam, jeśli mówię Ci to zbyt dosadnie, ale... to prawda — przyglądał się Argentyńczykowi, próbując przemówić mu do rozumu. — To nie jest prawdziwa miłość. To wszystko trwa zbyt długo. Za długo.

Tak, Leo wiedział, że Cris go krzywdził. Zdawał sobie sprawę z tego, że podnosił na niego rękę, bił go mocniej, czasem słabiej. Że nazywał go beznadziejnym, że mówił mu, że do niczego się nie nadawał, że był głupi, żałosny. Że wywoływał w nim wyrzuty sumienia, że go związywał, gwałcił, a potem zostawiał samego na parę godzin. Że go zdradzał, brał narkotyki, upijał się do takiego stopnia, że tracił nad sobą panowanie. Że pozwalał swoim przyjaciołom go dotykać. Tak, był tego wszystkiego świadomy, ale to nadal nie wystarczało, by od niego odszedł. Nie umiał. Nie potrafił wyobrazić sobie życia bez Cristiano. Był jego pierwszym chłopakiem, pierwszą miłością. Był taki szczęśliwy u jego boku. Znaczy kiedyś był... Tak bardzo go kochał, że mu na to wszystko pozwalał. To było chore, wiedział to, ale jego miłość była zbyt mocna. Jego miłość miała zamiar wytrwać wszystko.

Przynajmniej tak sobie wmawiał.

— Nie dam sobie rady bez niego... — powiedział cicho Leo.

— Nie dajesz sobie rady z nim, Leo. To przez niego siedzisz tutaj od dwóch tygodni, a nie dlatego, że Ci go brakuje.

— Brakuje mi go...

— Wiesz co myślę, Leo? — westchnął Santos, zagryzając wargę i wpatrując się w smutne tęczówki przyjaciela. — Że to kwestia przyzwyczajenia. Głównie. Kochasz go? Co dokładnie kochasz? Od pół roku nie daje Ci żadnych powodów, byś tak myślał. Jesteś z nim, bo boisz się zostać sam, a nie dlatego, że nie dasz sobie rady bez niego.

Messi patrzył na Neymara, analizując jego słowa i... sam nie wiedział, co powinien o tym wszystkim mysleć. Nie sądził, by wracał do Crisa tylko z przyzwyczajenia. Nie. On naprawdę był w nim zakochany po uszy, był ślepo zakochany. Pomimo tego, że jego nadzieja na to, że wszystko wróci do normy, pomniejszała się z każdym dniem, nadal było w nim trochę wiary.

— Możesz być z kim chcesz, Leo... dlaczego akurat jesteś z kimś, kto Cię nie docenia? — spytał Neymar.

— Ney, zrozum, że... ja nie chcę nikogo innego — odparł. — Wiem... wiem, rozumiem, że to może być dla Ciebie chore, ale... jestem w nim tak bardzo zakochany. Nie wiem, co miałoby się stać, żebym go zostawił — wiedział doskonale, że wcale nie polepszał sytuacji tymi słowami, ale co innego mógł poradzić?

— Co Cristiano zrobił na imprezie? — zapytał nagle, a Messi zagryzł policzek od środka, niemal od razu przypominając sobie swoje urodziny. Nie potrafił wymazać tego ze swojej pamięci.

Leo nie odpowiedział.

— Co zrobił Cristiano, że dzisiaj tutaj jesteś? — powtórzył pytanie.

— Zdradził mnie — wymamrotał.

Ale to nie pierwszy raz, gdy to zrobił. Przecież była jeszcze domniemana dziewczyna Isco, a poza tym Cris robił o wiele gorsze rzeczy, za które Leo już dawno powinien go zostawić. Nie miał pojęcia, dlaczego tak bardzo go to wtedy dotknęło. W dodatku wszyscy byli świadkami, gdy rzucił się na Cristiano i zaczął krzyczeć i okładać go pięściami. Był po prostu roztargniony, zraniony. Nie rozumiał, dlaczego Cris nadal był dla niego taki okrutny, dlaczego szukał pocieszenia u innych osób, skoro Leo był gotów dać mu to wszystko, czego oczekiwał. A może nie? Może nie był wystarczający?

— Leo, cholera... wiesz, ile osób oddałoby życie, by z Tobą być? Cristiano tego nie docenia — stwierdził, wzdychając ciężko.

Messi jednak nie czuł tego samego.

— Nie, Ney... Cristiano polubił mnie takiego, jaki jestem. Nie miał nigdy problemu z tym, że jestem trochę... inny — wzruszył ramionami. Cóż, teraz wydawało się, że jednak mu to przeszkadzało. — Jestem jego zupełnym przeciwieństwem, zresztą sam wiesz i... takiego mnie polubił.

— Jestem pewny, że nie on jeden.

Argentyńczyk pokręcił głową.

— Jestem męczący na dłuższą chwilę — powiedział. — Cris i tak dużo ze mną wytrzymuje. W sumie... nie dziwię się, że go denerwuję...

— Leo, co Ty teraz opowiadasz? — Neymar brzmiał na lekko zdenerwowanego. Złapał za policzki Messiego i zmusił go do patrzenia dokładnie na jego twarz. — Nigdy nie śmiej usprawiedliwiać ŻADNEGO zachowania Cristiano, rozumiesz? Nawet jeśli go denerwujesz, on nie miał prawa zrobić Ci tych wszystkich rzeczy. I powtórzę jeszcze raz, on Cię nie docenia. Nie zasługuje na Ciebie.

— Nie usprawiedliwiam go, ja...

— Usprawiedliwiasz — Brazylijczyk przerwał mu od razu. — Zasługujesz na coś lepszego. Na prawdziwą miłość.

— Nikt inny mnie nie pokocha — mruknął pewnie Leo.

Cris był jedyny. Tylko on potrafił pokochać jego odmienność. Kiedyś uważał ją za coś wyjątkowego, słodkiego.

— Nie mów tak — powiedział Ney poważnym tonem głosu.

— Kto niby mógłby mnie pokochać?

— Ja.

— Nie chodzi mi o przyjacielską miłość, Neymar — westchnął cicho.

— Mi też nie — odparł młodszy mężczyzna, a kiedy Leo uświadomił sobie, o co tak naprawdę chodziło jego przyjacielowi, gorąc uderzył jego ciało, a głównie mógł poczuć je na twarzy, gdy rumieńce zaczęły wypalać jego policzka.

Nieprzerwanie patrzyli sobie w oczy, a Ney ani drgnął. Z początku Leo myślał, że Neymar żartował, ale mijała już pierwsza minuta, odkąd wypowiedział te słowa i nadal się nie zaśmiał. Messi poczuł, że to ten moment, w którym powinien odsunąć się od piłkarza.

— Leo...

— Żartujesz, prawda? — Argentyńczyk podparł się na łokciu.

Byli przyjaciółmi! Neymar nie mógł go kochać w inny sposób niż przyjacielski.

— Nie, nie żartuję... i to jest właśnie przykład tego, że Cristiano nie jest jedyny, który mógłby pokochać Cię takiego, jaki jesteś naprawdę — powiedział, wzdychając.

— Wyjdź — głos Leo załamał się.

— Nie oczekuję, że to odwzajemnisz, ale proszę, nie wyrzucaj mnie, Leo — poprosił młodszy piłkarz, również podnosząc się do pozycji siedzącej.

— Wyjdź, proszę — nie mógł w to uwierzyć. Jak długo to w ogóle ukrywał? Nawet nie miał ochoty o tym myśleć, a co dopiero rozmawiać.

— Leo...

— Wyjdź! — podniósł ton, wstając z łóżka na drżących nogach.

Neymar spojrzał zraniony na Messiego, który w jednej sekundzie źle poczuł się z tym, że na niego nakrzyczał. To po prostu było dla niego za dużo. Leo nie był w nastroju, by gadać o takich rzeczach, a poza tym jego serce nadal należało do Cristiano i to nie zamierzało się zmienić. Dlaczego w ogóle pomyślał, że to był odpowiedni moment na takie wyznania?

Wkrótce Ney wstał z łóżka i stanął przed Leo, który zaciskał palce w pięści i cały drżąc, wpatrywał się w mężczyznę.

— Cristiano jest taki głupi, że może Cię mieć i przy tym wszystkim traktować tak okropnie — pokręcił głową, przygryzając wargę, gdy spojrzał na Argentyńczyka.

Lionel nic nie odpowiedział, a już wkrótce został sam z kolejną myślą, która nie da mu spokoju przez najbliższy czas. Czy Neymar go kochał czy był w nim jedynie zauroczony? Nie miał pojęcia, ale ani jedno, ani drugie nigdy nie powinno się wydarzyć.

‿‿‿‿

  Leo nie mylił się. To, że jego najlepszy przyjaciel czuł do niego coś więcej niż tylko przyjaźń, nie pozwalało mu myśleć o niczym innym. W dodatku Brazylijczyk zasypywał go sms–ami z przeprosinami, czasem nawet dzwonił, ale Messi nie odbierał. Przepraszał go, bo nie powinien tego mówić, bo to nie był najlepszy moment na to, bo to może doszczętnie zepsuć ich relację, bo działał pod wpływem chwili, bo nie mógł dłużej słuchać, jak Leo mówił o sobie same złe rzeczy. To zakrzątało jego myśli, nie miał pojęcia, co powinien o tym myśleć. Nie chciał, aby jego przyjaźń z Ney'em całkowicie się rozpadła, ale z każdym kolejnym dniem byli tego coraz bliżsi. Ney go nie rozumiał. Lionel wiedział, jak absurdalny był, ale nadal jedyne, czego potrzebował, to wsparcia, a nie kolejnych zmartwień. Czuł się po prostu źle z myślą, że jego przyjaciel mógł być w nim zakochany, a on nie odwzajemniał tego uczucia. Neymar był częścią jego życia, bardzo ważną osobą dla niego; nie chciał go stracić. A może powiedział to tylko po to, aby podbudować jego samoocenę? Nie miał pojęcia.

Tak samo, jak nie miał pojęcia, dlaczego stał teraz w drzwiach jego i Cristiano domu i zastanawiał się, czy powinien wejść. Wiedział, że Portugalczyka nie było w środku, ponieważ siłą woli sprawdził jego Instagrama, z którego mógł wywnioskować, że Cris... był na wakacjach. W końcu mieli chwilę wolnego od treningów i meczów, jednak te wszystkie zdjęcia, które Leo mógł obejrzeć na profilu starszego piłkarza, zwyczajnie go dotknęły. Czyli to nic dla niego nie znaczyło? Czyli po prostu go zdradził i... no właśnie. I co? Messi wrócił do Hiszpanii po prawie trzech tygodniach i przez ten cały czas Cris nie skontaktował się z nim ani razu. To siedziało w głowie Argentyńczyka i zmuszało do myślenia, że może Ronaldo go już nie chciał? Że może nie powinien wracać? Że może James okazał się być lepszy od niego? Sam już nie wiedział, co miał o tym wszystkim myśleć, ale jedno było pewne — nie chciał, aby to okazało się być prawdą. Leo najwidoczniej potrzebował trochę chwili, czasu dla siebie, jednak brak Cristiano obok niego zaczynał go dobijać. Lionel wiedział, że to, co mu zrobił, było okropne i nie powinno być wybaczalne, ale nie umiał inaczej postąpić.

Chciał mu wybaczyć. W zasadzie już to zrobił.

Był taki głupi i wiedział to. Neymar też to wiedział, ale nie chciał powiedzieć tego na głos.

   Wreszcie postanowił wejść do środka, kiedy udało mu się odpędzić od siebie te wszystkie natrętne myśli, które nie dawały mu spokoju od kilkunastu dni. Rozejrzał się po wnętrzu i zauważył, że nic się nie zmieniło. W zasadzie to co miało się zmienić? Sam nie wiedział. Salon, w którym stał, i tak wyglądał zupełnie inaczej, niż kiedyś, gdy się tutaj wprowadzali. Pamiętał, że było tutaj mnóstwo zieleni, a potem Cristiano zdenerwował się na Leo i wszystko zniszczył. Nie kupili nowych roślin.

Wrócił do domu, ale... nie czuł tego. Wszystko wydawało się dla Argentyńczyka takie... nijakie. Czuł się tak, jakby to nie było jego miejsce, jakby stało się tutaj zbyt wiele, zbyt wiele złych rzeczy. Cóż, miał rację. Nie czuł się tutaj ani trochę bezpieczny, ale nadal wracał. To brzmiało tak absurdalnie. Zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, wiedział, że nie tylko Cristiano potrzebował pomocy, ale on także. Wiedział, że sam nie da rady przezwyciężyć swoich wszystkich traum, ale zwyczajnie nie umiał powiedzieć o tym komukolwiek innemu niż Neymarowi, chociaż nawet jemu nie mówił wszystkiego.

Leo poczuł, jak łzy napływają mu do oczu, gdy znowu o tym myślał. Nie potrafił przestać, nawet gdyby bardzo chciał. Tak cholernie chciał zapomnieć o wszystkich złych rzeczach, wszystkich przykrościach, o wszelkim bólu.

Chciał żyć jak dawniej, ale to chyba nie było mu dane.

Pociągając nosem, odwrócił się w stronę schodów, a wtedy zamarł w miejscu. Cristiano stał na pierwszym stopniu, zaciskając palce na poręczy, kiedy bez słowa wpatrywał się w mniejszego piłkarza. Lionel w jednej sekundzie mógł odczuć wszystkie możliwe emocje i nie był w stanie wskazać, która opisywała najlepiej to, co teraz czuł. A czuł strach, ale jednocześnie radość, że po tak długim czasie znowu mógł zobaczyć Crisa. Czuł smutek, przypominając sobie ostatnią noc, zanim uciekł do Argentyny, ale przecież już zdążył wybaczyć mu wszystko. Chciał go przytulić, pocałować, przeprosić, że zniknął na tak długo, powiedzieć, jak bardzo go kochał, ale widok Portugalczyka paraliżował jego ciało. Nie widzieli się sporo czasu, a Leo nie wiedział, co teraz działo się w głowie jego chłopaka. Cristiano zmieniał się z dnia na dzień, a Messi już go nie rozpoznawał. Już nie wiedział, czego powinien się spodziewać. Umysł Crisa był jedną wielką zagadką, którą Lionel chciałby kiedyś rozwiązać.

Leo nie ruszył się nawet z miejsca, gdy Cristiano zaczął do niego podchodzić. Nadal ani jeden, ani drugi nie wypowiedzieli ani jednego słowa. Głucha cisza została przerwana przez powolne stąpanie starszego, gdy z sekundy na sekundę był coraz bliżej przestraszonego Argentyńczyka. W pewnym momencie Messi był zmuszony podnieść podbródek bardziej do góry, gdy Cristiano wreszcie stanął przed nim. Leo starał się nie drżeć i nie okazywać strachu, ale to było dla niego po prostu za trudne. Tyle się wydarzyło między nimi. Czy jakaś trzytygodniowa przerwa miała to zmienić?

Patrzył w jego oczy, próbując wyczytać z nich cokolwiek, ale wzrok Crisa był... obojętny, bez żadnych emocji, zupełnie beznamiętny. Leo tego nie rozumiał. W zasadzie to Leo nic nie rozumiał i to od bardzo dawna. Cała ta sytuacja, to wszystko... to było dla niego za dużo. Ale ciągle to powtarzał i nadal nie zrobił nic w kierunku, by to zmienić.

Nawet teraz, gdy Ronaldo w milczeniu pochylił się nad nim i go pocałował. Nie umiał tego zmienić. A może nie chciał? Po prostu wiedział, że w którymś momencie jego Cristiano zawsze wróci. Nieważne, że na chwilę.

To mu wystarczało.

Chociaż nie powinno.

Leo uległ niemal od razu. Odwzajemnił pocałunek starszego mężczyzny, który całował go z taką delikatnością i czułością, jakiej brakowało mu od dawna. Przepadł. Jeszcze kilka tygodni temu chciał uciec, widok Cristiano i Jamesa zapadł mu w pamięci do teraz, a dzisiaj... dzisiaj chciał Cristiano blisko siebie. To, co stało się niecały miesiąc temu, przestało być dla niego istotne. Zatracał się w słodkich pocałunkach Ronaldo i tylko na tym chciał się obecnie skupić.

Messi sapnął w usta wyższego piłkarza, kiedy ten oparł jego ciało o najbliższą ścianę i rozchylając jego nogi, wcisnął pomiędzy nie swoje kolano. Leo tym razem jęknął, zaciskając palce na umięśnionych ramionach Cristiano. Intuicyjnie otarł się o jego nogę, pragnąc więcej. Tak dobrze nie czuł się od wieków. Nie pamiętał, kiedy ich gra wstępna tak wyglądała. Nie pamiętał, by w ogóle przez ostatnie kilka miesięcy mieli grę wstępną, zanim Cris boleśnie wciskał ciało Argentyńczyka w materac i wbijał się w niego głuchy na jego błagania.

Teraz było inaczej.

Teraz Cristiano błądził dłońmi pod koszulką Messiego, który wzdychał z zachwytu i nie potrafił przestać ocierać się o jego kolano.

— Tęskniłem — wyszeptał nagle Ronaldo, pozwalając sobie zdjąć koszulkę mniejszego z nich i odrzucił ją gdzieś na bok.

To jedno słowo wysłało przyjemne wibracje do podbrzusza Leo. To jedno słowo wywoływało u niego taką radość, że nie mógł powstrzymać uśmiechu na twarzy. Czuł się, jakby był pijany. To wszystko kompletnie przyćmiewało jego umysł.

— J–Ja też... — wymamrotał Messi, odchylając głowę do tyłu, gdy Cris zjechał pocałunkami na jego szyję.

Leo miał nogi jak z waty. Kurczowo trzymał się Ronaldo, aby nie upaść i pojękiwał cicho z każdym następnym muśnięciem. Wbił paznokcie w jego skórę, kiedy Cris zacisnął palce na jego pośladkach.

— C–Cris — sapnął przez rozchylone wargi, a jego oddech znacznie przyspieszył.

— Nie zostawiaj mnie już nigdy więcej — powiedział nagle Portugalczyk, przygryzając fragment skóry na szyi mniejszego z nich. — Nigdy.

A kim byłby Messi, gdyby mu się sprzeciwił? No właśnie. Dlatego jedyne, co zrobił, to kiwnął głową i oplótł Cristiano w pasie, gdy ten podniósł go do góry i zaczął gdzieś prowadzić. Zaczęli wchodzić po schodach, a w głowie Leo pojawiały się już pierwsze przyjemne scenariusze.

— Nie zostawię.

— Obiecujesz? — zapytał Cris, otwierając nogą drzwi do ich wspólnej sypialni, a już wkrótce położył ciało Messiego na wygodnym łóżku.

Wtedy Ronaldo odsunął się od Lionela i spojrzał w jego na wpółprzymknięte oczy. Leo przyjrzał się twarzy swojego chłopaka, a pierwsze, o czym pomyślał, to jak dawno nie widział go tak spokojnego, tak delikatnego, tak zrelaksowanego. Tym razem nie chciał go skrzywdzić.

— Obiecuję — mruknął szeptem Messi, a widząc uśmiech Cristiano, rozpłynął się.

Cris przeczesał jego włosy, odgarniając mu kilka kosmyków z czoła, po czym nachylił się nad nim ponownie, zatracając ich w kolejnym pocałunku. Leo tak bardzo go kochał.

Jak mógł go zostawić na tak długo?

‿‿‿‿

hello, witam was znowu!! wrzucam wam rozdzialy, kiedy tylko znajduje na to czas tak tbh XD wiec mam nadzieje, ze jestescie zadowoleni ❤️❤️ zastanawiam sie ostatnio, w ilu rozdzialach zamkne to opowiadanie i mysle, ze tak max do 25, ale jeszcze to przemysle. chcialabym sobie to wszystko rozpisac jak w przypadku worldly lie, ale nie moge sie do tego zabrac XD

tak czy inaczej czekam na wasze komentarze, wrazenia, glosy!! i do nastepnego, papa!

twitter: @ smieszkujemy

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro