Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

три

Otabek wytarł dokładnie podłogę, nie pozostawiając na niej nawet najmniejszej smugi. Yuri w tym czasie zdążył już opróżnić swój kubek z gorącą czekoladą i otulił się szczelniej puchatym kocem. Po całym jego ciele rozlało się przyjemne ciepło. Słodki smak czekolady, od razu poprawił mu samopoczucie, co poskutkowało błyskawicznym zniknięciem skwaszonej miny.
Z rozbawieniem obserwował skupionego na pracy ciemnowłosego, który pucował panele niemalże do połysku. Blondyn podsumował te mordercze poczynania cichym chichotem, co najwidoczniej nie spodobało się starszemu. Rozdrażniony już wcześniej Otabek, zerknął na niego, posyłając mordercze spojrzenie.
- Co cię znowu tak bawi? - westchnął ze zrezygnowaniem, próbując jednocześnie wykręcić brudną od błota ścierkę.
Zmarszczył brwi, w skupieniu starając się wykonać swoją pracę, co jednak skutecznie utrudniał mu chłopak, co chwilę rzucając jakieś bezsensowne uwagi.
Mimo wszystko nie potrafił gniewać się na Yuriego. Faktem było, że Rosjanin często celowo go denerwował, ale on nigdy nie brał tego na poważnie. Mimo, że lubili się wzajemnie irytować, ich relacja była niezwykle zażyła. Owszem Otabek często nazywał blondyna idiotą, czy dzieciakiem, a ten nie pozostawał mu dłużny, jednak nikt inny nie miał prawa zwrócić się tak do Yuriego. Gdyby tak się stało, Otabek nawet przez sekundę nie wahałby się, żeby pokazać temu komuś, gdzie znajduje się jego miejsce. Yuri był tylko i wyłącznie jego rozwydrzonym dzieciakiem, i nikt inny nie miał prawa go tak nazywać. Między innymi dlatego ciemnowłosy nie mógł strawić JJ'a, który upodobał sobie dogryzanie blondynowi. Kanadyjczyk nie miał co prawda złych intencji, jednak swoim zachowaniem doprowadzał blondyna do szału, co automatycznie denerwowało Otabeka.
- Skończ wreszcie i chodź tu - wymruczał Rosjanin, przeciągając się na sofie i wzrokiem pokazując miejsce koło siebie.
To, że Otabek przywiązywał taką wagę do porządku, było na swój sposób urocze. Yuri nigdy nie potrafił zmusić się do sprzątania, w skutek czego przez większość czasu jego pokój tonął w bałaganie. Sprzątał okazjonalnie i to też tylko po to, by nie wyprowadzić dziadka z równowagi. Nikolai może nie miał takiego bzika na punkcie porządku jak Otabek, jednak blondyn niebezpiecznie balansował na granicy jego tolerancji. Jego pokój był wielkim kłębowiskiem brudnych ubrań i kociej sierści, na co zwyczajnie nie potrafił nic poradzić. Nie mógł utrzymać porządku, dłużej niż przez jeden dzień, więc po pewnym czasie stwierdził, że jest to w ogóle bez sensu, a nie miał w zwyczaju robienia rzeczy, które nie przynoszą żadnych efektów.
Blondyn zerknął wymownie na starszego chłopaka, który kończył już swoją pracę, jakby chciał tym samym przyspieszyć jego działania. Turkusowe oczy śledziły każdy ruch ciemnowłosego, na moment zatrzymując się na  twarzy, a potem umięśnionych ramionach. Yuri nie chciał się do tego przyznawać, jednak to co Otabek sobą reprezentował, było wszystkim co tak bardzo podziwiał. Ciemnowłosy nie musiał się nawet starać, żeby zyskać reputację nieprzystępnego. Nie obchodziły go żadne uwagi, czy plotki na jego temat, co samo w sobie wytrącało ludzi z równowagi. Po prostu był. Potrafił uciszyć wszystkich jednym, obojętnym spojrzeniem. W dodatku jego wygląd - był dobrze zbudowany i męski. Na pewno nikt nie pomyliłby go z dziewczyną, tak jak często przytrafiało się to Yuriemu. Ostre rysy twarzy, umięśniona sylwetka, ciemne, wygolone włosy, do tego skórzana kurtka, motor i całkowita obojętność na otoczenie. Yuri taki właśnie wizerunek pragnął wykreować, co było jednak niemożliwe. Swoją delikatną urodę, starał się więc nadrabiać wrednym, porywczym charakterem.
Jeśli chodzi natomiast o Otabeka, miał wręcz identyczne odczucia co do blondyna. Dla niego, to Yuri był wzorem ideału. Starszy chłopak kochał wszystko, co perfekcyjne. Według niego, taki był właśnie młody Rosjanin. Nieskazitelna porcelanowa cera, której zawsze towarzyszyły lekko zarumienione policzki, w połączeniu z delikatnymi rysami twarzy, długimi, jasnymi włosami i wielkimi, turkusowymi oczami, tworzyły z niego niemalże nieziemską istotę - przynajmniej w oczach Otabeka. W dodatku potrafił poruszać się z niezwykłą gracją, był niesamowicie zwinny i rozciągnięty. Zdeterminowany i zawzięty, uparcie dążył do spełnienia wyznaczonych sobie celów. Napewno nie był zamknięty w sobie, czy nieśmiały, czasem wręcz przesadzenie demonstrował swoje emocje. Szczery do bólu, mówił to co myślał, nie zważając na opinię innych. Otabekowi natomiast zawsze brakowało pewności siebie, nigdy nie wierzył do końca w swoje siły. Chociaż starał się to ukrywać pod maską obojętności, sam czuł się źle, ze swoją nieśmiałością.
Może dlatego właśnie ta dwójka dogadywała się tak dobrze. Niezwykle różni, dopełniali się nawzajem, tworząc harmonijną jedność.
Yuri, odczuwszy przytłaczające zmęczenie, ziewnął przeciągłe, powstrzymując się od zaśnięcia.
Pomijając fakt, że miał gorączkę, było mu teraz przyjemnie i ciepło, chociaż wciąż czuł nieprzyjemne dreszcze. Zupełnie jakby ktoś dotykał jego pleców lodowatymi palcami. Westchnął, próbując zignorować drażniące uczucie i sięgnął po przygotowane przez Otabeka tabletki, które leżały na małym stoliczku przed kanapą. Obrócił w palcach białą pigułkę, przyglądając się jej z uwagą.
- Przecież cię nie otruję - ciemnowłosy odezwał się, obserwując niepewne ruchy młodszego.
- No wiesz, taka szansa na wyeliminowanie konkurencji nie zdarza się często - na twarzy Yuriego pojawił się wredny uśmieszek, jak zawsze kiedy zaczynał się przekomarzać.
- Idiota. Po prostu weź te tabletki, albo sam będę musiał wepchnąć ci je do gardła - Otabek zagroził młodszemu i podał mu przygotowaną wcześniej szklankę z wodą do popicia pastylek.
- Kto powiedział, że ci pozwolę - parsknął Yuri, lecz zaraz potem posłusznie połknął przygotowane lekarstwa, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Czemu to było tak cholernie gorzkie?
Otabek najwyraźniej zauważył grymas, który pojawił się na twarzy blondyna, bo cicho się zaśmiał.
- To leki. Nie licz, że będą smaczne.
- Pieprzysz jak w reklamach - odwarknął blondyn, po czym ręką poklepał miejsce koło siebie, dając znać starszemu, aby w końcu usiadł.
- Pierw zrobię ci coś do jedzenia. Mogą być kanapki? Nic innego nie mam, jak chcesz mogę wyskoczyć i coś kupić - odezwał się Otabek, odbierając Yuriemu pustą szklankę i zanosząc ją do kuchni.
- Kanapki będą w porządku - Rosjanin nieco zaskoczony troską starszego, odpowiedział mu subtelnym uśmiechem.
Ciemnowłosy odłożył szklanki do zlewu, zalewając ciepłą wodą. Z szafki wyciągnął dwa talerze i otworzył lodówkę w celu znalezienia czegoś jadalnego, co okazało się nie lada wyzwaniem. Wnętrze lodówki było imponująco puste, a paczka żółtego sera leżąca samotnie na środkowej półce, idealnie obrazowała żałosny stan zapasów. Zdecydowanie powinien zrobić porządne zakupy. Był zły na samego siebie, że kupił czekoladę, a o niczym innym już nie pamiętał. Ale w końcu czekolada była priorytetem, wiedział że Yuri ją uwielbia.
Zerknął na blondyna, który przypominał teraz zawinięty w koc kokon, z którego wystawał jedynie czubek głowy. Odczuł dziwną chęć dotknięcia tych jasnych, splątanych kosmyków. Teraz były nieco skołtunione, lecz wciąż sprawiały wrażenie niezwykle miękkich. Otabek nie był w stanie określić co przywodzi mu na myśl kolor włosów blondyna. W słońcu mieniły się tysiącami złocistych refleksów, jednak w światłach reflektorów były zdecydowanie bardziej chłodne, zupełnie jak lód, na którym tańczył Rosjanin. Niesamowite, tak jak jego oczy. Duże, turkusowe, okolone długimi, gęstymi rzęsami. W zależności od padającego światła, raz mieniły się soczystymi zieleniami, a raz głębokimi błękitami. W jego spojrzeniu odbijało się wiele skrajnych uczuć, jednak nad tym wszystkim zdecydowanie dominowała determinacja. Właśnie to uparte spojrzenie pomagało Otabekowi się skoncentrować. Było dla niego na swój sposób kojące i wyciszające. Kiedy wchodził na lód, wyobrażał sobie te wielkie, turkusowe oczy. Szukał ich, błądząc wzrokiem po widowni, a gdy ich spojrzenia się krzyżowały, czuł że Yuri na niego patrzy i nic już nie miało znaczenia. Cały niepokój znikał i wiedział już, że tańczy tylko dla niego. Nie liczyli się inni, wynik, czy miejsce na podium. Dopóki te turkusowe oczy były skierowane tylko na niego, Otabek był zwycięzcą. Tylko na niego tak patrzył. Tylko jego dopingował. Davai. Uniesiony w górę kciuk. Zwykłe, proste gesty, ale dla Otabeka znaczyły wszystko. Nawet nie przejął się tak bardzo swoją przegraną w Grand Prix, czego nie można było powiedzieć o Yurim, który nie mógł opanować swojej frustracji. Był cholernie wściekły na JJ'a, za to, że jak to ujął - Kanadyjczyk odebrał Otabekowi miejsce na podium. Dla ciemnowłosego było to urocze, jednak wiedział, że jedyną osobą, którą może za to obwiniać, jest on sam. JJ okazał się po prostu lepszy, lecz dla Otabeka była to kwestia dyskusyjna. Może i miał ten swój brązowy medal, jednak Yuratchka nigdy nie obdarzy go tym spojrzeniem, które było zarezerwowane jedynie dla niego.  Poza tym miał przed sobą jeszcze wiele startów i możliwości, a swoje umiejętności liczył efektownie poprawić na treningach w Rosji.
- Głodny jestem - szepnął Yuri, domagając się uwagi, jednocześnie wytrącając Otabeka z zamyślenia.
- Zaraz - sapnął starszy, mocując się z paczką sera, której jak na złość nie mógł otworzyć.
Przygotowany posiłek wyglądał tak żałośnie, że postanowił nakroić jeszcze pietruszki i posypać nią kanapki, aby stworzyć iluzję większej ilości składników. Gdy tylko wręczył talerz Yuriemu, blondyn skrzywił się i ostrożnie pochwycił kawałek chleba, jakby ten miał go oparzyć. Dokładnie przyjrzał się ubogiej kanapce i skrzywiony przeanalizował jej skład.
- Co to za zielsko - jęknął, z obrzydzeniem strącając zielone listki na talerz.
- Jedz i nie marudź. Chyba, że mam cię nakarmić? - starszy uśmiechnął się złowieszczo, a w jego oczach rozbłysły niepokojące iskierki.
- Po co wsypywałeś tu to zielone gówno? Nienawidzę pietruszki. Jak można to w ogóle jeść? Błagam powiedz, że tego nie jesz - wysapał blondyn, wciąż pozbywając się niechcianego dodatku, oczywiście jak zawsze demonstrując swoje niezadowolenie.
Otabek tylko pokręcił głową i opadł ciężko na miejsce obok blondyna. Młodszy automatycznie wyciągnął nogi, próbując położyć je na udach ciemnowłosego.
- Zabieraj - Otabek odepchnął od siebie natarczywe stopy blondyna, jednak już po chwili dał za wygraną, gdyż nie miał siły na walkę z Rosjaninem, który nie zamierzał tak łatwo się poddać.
- Powinieneś zadzwonić do dziadka, wiesz? - westchnął, podając Yuriemu telefon, którego ten zapomniał wcześniej wyjąć z kieszeni kurtki.
Zdezorientowany blondyn zmarszczył brwi, próbując przeanalizować zupełnie wyrwane z kontekstu zdanie Otabeka.
- Zostajesz tu na noc. Nie ma nowy żebyś w takim stanie wracał do domu. Masz gorączkę i umierasz ze zmęczenia. Powinieneś poinformować dziadka, że zostajesz na noc u przyjaciela, żeby się o ciebie nie martwił - wytłumaczył starszy.
- Z...zostaję na noc? - Yuri był wyraźnie zdziwiony - Ale jutro muszę być na treningu...
- Nie ma mowy, że w takim stanie gdziekolwiek cię puszczę. Zapomnij o treningu i dzwoń do dziadka - przerwał mu stanowczo Otabek i skrzyżował ręce dla podkreślenia wagi swoich słów.
Blondyn z nieodgadnionym wyrazem twarzy odebrał od niego telefon i wybrał numer do dziadka.
Czy powinien odczuwać taką radość, że spędzi noc z ciemnowłosym? Prawie się zadławił kiedy uświadomił sobie jak niekorzystnie zabrzmiało to w jego myślach. Powinien raczej pomysleć, czy to normalne, że odczuwał taką radość z możliwości spędzenia nocy u przyjaciela.
Jakby jednak na to nie spojrzeć, nie mógł powstrzymać uśmiechu zadowolenia, który zupełnie znienacka pojawił się na jego twarzy.
Ten drobny gest nie umknął uwadze Otabeka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro