X
Im bliżej było do wiosny, tym lepiej czuł się Taehyung, a wraz z nim Jungkook, który właśnie zaczął przygotowywać się do egzaminów. Znaczy, zaczął już pierwszego dnia nauki, ale potem jakoś całe jego życie skupiło się na Taehyungu, a oceny same na siebie nie zaczęły nagle pracować.
Taehyung od kilku tygodni zaczął brać też tabletki, dzięki czemu ilość halucynacji znacznie zmalała. Jeśli już umysł prawił chłopakowi figle, to nie były one takie straszne, jak kiedyś. Czasem usłyszał jakiś dziwny szum, czasem zobaczył parę oczu, zerkających na niego zza okna, ale mnie więcej nauczył się odróżniać rzeczywistość od własnej wyobraźni.
Jungkook codziennie przychodził do niego z samego rana i rozgniatał mu pigułkę dwoma łyżeczkami, a potem całował śpiącego jeszcze piekarza w czoło i biegł na uczelnię. Pilnował też, żeby w mieszkaniu Taehyunga nigdy nie było kawy, bo przeczytał gdzieś w Internecie, że sama kawa (bez zaburzeń psychicznych) też może powodować, że ludzie widzą, lub słyszą duchy. Był siebie bardzo zadowolony, opiekował się chłopakiem, jak własnym dzieckiem, przez co w końcu stał się odpowiedzialny.
Spotykali się popołudniami, czasem jeden zostawał u drugiego na noc. Raczej Jungkook u Taehyunga, a nie odwrotnie, bo po pierwsze - blondyn mieszkał sam, a po drugie - to przeważnie Taehyung prosił Jungkooka, żeby z nim został.
Oczywiście nic się wtedy nie działo, broń Boże. Jungkook nawet nie śmiałby zbliżyć się do przysypiającego Taehyunga, przecież nie był jakimś zboczeńcem. Po prostu siedział na dywanie przed łóżkiem, głaskał starszego po głowie i czuwał, żeby ten spał spokojnie. Sam kładł się na kanapie dopiero po trzeciej w nocy, kiedy już napatrzył się na blondyna. Zdarzało się też tak, że Tae nie pozwalał Jungkookowi odsunąć się nawet na centymetr, wtedy młodszy starał się jak tylko mógł, żeby dać drugiemu poczucie bezpieczeństwa, a nie czegoś innego.
Dzisiaj zamiast Jungkooka odwiedził Taehyunga Jimin. Nie żeby towarzystwo rudzielca było jakieś gorsze, ale Taehyung jednak wolałby, żeby to Jungkook znowu był przy nim.
- Myślisz, że zda? - zagadał Jimin, wyjadając z lodówki kawałek łososia.
- Oczywiście, to mój chłopak, musi zdać.
- Teoretycznie to wcale nie jest twój chłopak.
- Ale praktycznie tak, i na pewno zda, jeszcze będzie miał najlepszy wynik.
- Jasne - zachichotał rudowłosy, chowając się za drzwiami chłodziarki.
- Masz jakiś problem, Jimin? - oburzył się Tae.
- Nie, nie mam, przepraszam. - Jimin zatrzasnął lodówkę i wywalił do śmietnika puste opakowanie po rybie.
- Odkupujesz. - Pokazał palcem właściciel pożartej ryby.
Jimin usiadł na kanapie obok Taehyunga, który stukał coś na komputerze. Zaglądnął mu przez ramię na ekran.
- Taehyung, jak potrzebujesz zegarka, to ja ci oddam mój, mama co roku kupuje mi nowy na urodziny, a tato na święta.
- Poważnie? - zaśmiał się Taehyung i szybko wrócił do przeglądania ofert.
- Do wyboru, do koloru.
- Skorzystałbym, ale to nie dla mnie. - Wzrok miał cały czas wlepiony w ekran, na chwilę praktycznie stał się jednością z tym zdjęciem czarnego, nawet eleganckiego zegarka. - Ten! - odwrócił energicznie laptopa w stronę Jimina, żeby ten mógł lepiej widzieć.
Zegarek jak zegarek, całkiem ładny, miał sporo przydatnych funkcji, chyba ze trzy różne tarcze, no ale cena obok widoczna z boku przeraziła chłopaka.
- Serio, odpalę ci taki za darmo. - Jimin popatrzył na Taehyunga, nie wiedząc, czy ma się martwić, czy od razu zablokować mu dostęp do karty kredytowej.
- To dla Jungkooka, spodoba mu się, nie? - oczy blondyna zaiskrzyły.
- Weź mu kup pudełko czekoladek, a nie będziesz się wydurniał. - Jimin zatrzasnął laptop na kolanach młodszego i odłożył go na ławę przed nimi.
- On nie lubi czekolady.
- Za to na pewno lubi kawałki metalu w cenie dwóch porządnych telefonów.
- I tak mu go kupię.
- Jesteś szurnięty.
- Wiem - uśmiechnął się Taehyung, jakby był zadowolony z siebie.
Godzina była dosyć wczesna, mieli jeszcze całe cztery godziny do przesiedzenia bezczynnie. Cztery, bo o 21 Jimin obiecał jeszcze wpaść do jakiegoś kolegi z pracy, żeby coś tam uzgodnić, chyba podkład do nowego układu, ale Taehyung nie był pewien, tak naprawdę mało go to obchodziło.
Najpierw obejrzeli jakiś strasznie nudny film. Rudzielec dosłownie zasypiał na ramieniu gospodarza. Do tego jeszcze postanowili przygasić światło, więc atmosfera zrobiła się strasznie senna.
Na ekranie pojawiło się menu startowe odtwarzacza DVD, ale żaden nie pofatygował się, żeby go wyłączyć, choćby pilotem, który leżał tuż obok. Wpatrywali się tylko w niebieskie tło i biały napis "start" (Taehyung jeszcze obliczał z ilu pikseli ten napis mógł być zrobiony).
- Pizza? - Jimin spojrzał na przyjaciela.
- Nie mam ochoty.
- Ja w sumie też nie. - Rozciągnął się, rozprostowując ręce w powietrzu, po czym znowu uwiesił się Taehyungowi na szyi, przykładając usta mniej więcej w okolicy obojczyka chłopaka.
- Czuję, że jest ze mną coraz lepiej - uśmiechnął się blondyn, nadal wpatrując w ekran telewizora, jakby był zahipnotyzowany. - I chciałbym ci podziękować, bo to w sumie twoja zasługa.
- Nie powiedziałbym, to przecież ty robisz postępy.
- Dla ciebie, dzięki tobie, obojętnie, i tak jestem ci wdzięczny.
Jimin podniósł wzrok. Byli tak blisko, że nie mógł zobaczyć wyrazu twarzy schizofrenika. Musnął ustami jego policzek i natychmiast poczuł się, jakby popełnił najgorszą zbrodnię świata. To przecież nie jemu należały się te słowa.
- Obiecałem, że ci pomogę.
- Kocham cię. - Usta Taehyunga wykrzywiły się w wariacki uśmiech, taki, że przez chwilę Jimin miał wrażenie, iż młodszy zaraz wyciągnie sztylet, zadźga go, a potem wyprawi rytualne tańce wokół palącego się ciała.
- Dobrze się czujesz?
- Wspaniale. - Blondyn w końcu na niego popatrzył, ale nie tak jak zawsze, teraz patrzył na chłopaka tak, jakby miał przed sobą małego szczeniaczka.
Jak ta jego chora wyobraźnia mogła tak bardzo zniekształcić obraz Jimina?
Bo według Taehyunga, obok niego wcale nie siedział jego rudowłosy przyjaciel, o dziewczęcym głosie, tam siedział Jungkook, był tego stuprocentowo pewny, jego mały, przewrażliwiony Jungkook był przy nim cały ten czas.
Jimina zdziwiło tylko to, że przecież półtorej godziny temu rozmawiali jeszcze o prezencie dla Kooka, a więc wtedy Taehyung musiał jeszcze być całkowicie świadomy. Nie wiedział jednak, co takiego stało się w trakcie seansu, że nagle został zastąpiony brunetem. Prawdopodobnie nic.
Zanim Jimin zdążył przemyśleć całą sytuację, Taehyung zbliżył się do niego, niemal pożerając go wzrokiem.
- Chcesz znowu chodzić z wariatem? - Młodszy przejechał kciukiem wzdłuż kości policzkowej Jimina, na co ten się wzdrygnął.
Ktoś głośno odchrząknął za ich plecami. Starszy odskoczył od Taehyunga jak poparzony i zerknął w stronę dźwięku.
- To nie tak, Jungkook - jęknął, chociaż wiedział, że jego tłumaczenia i tak nie mają żadnej wartości.
Jungkook stał w skryty w cieniu korytarza. Po prostu stał, tak, jak musiał stać już od kilku minut.
Poczuł jak ktoś miażdży bezlitośnie całe jego wnętrzności, pozbawiając go umiejętności oddychania.
- Ja jestem tylko człowiekiem - powiedział łamiącym się głosem i wyszedł z mieszkania. Nawet nie miał siły, żeby trzasnąć efektownie drzwiami.
:)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro