Vingt et un. +
+
Czasem naprawdę warto poczekać na coś, czego się pragnie. W życiu nie można oczekiwać wszystkiego na przysłowiowe pstryknięcie palcem, a najlepsze rzeczy przychodzą do nas z czasem.
Zresztą, byłem tego najlepszym przykładem. Teraz z dumą mogę powiedzieć, że budzę się i zasypiam w objęciach Michaela, choć nie mogę go jeszcze nazwać swoim chłopakiem. Wiem jednak, że to tylko kwestia czasu.
- Wyjdźmy gdzieś razem – zacząłem, przerywając ciszę, w której trwaliśmy. Michael nieświadomie kręcił delikatne kółeczka na mojej osłoniętej koszulką kości biodrowej.
- Czy właśnie w bardzo kolokwialny sposób zaprosiłeś mnie na randkę? - Chłopak zaprzestał swoich ruchów i spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Tak, właśnie to zrobiłem. - Podciągnąłem go wyżej i subtelnie musnąłem jego usta swoimi, na co uśmiechnął się delikatnie.
- Okej, więc co proponujesz? - Farbowany blondyn jeszcze kilkukrotnie pocałował mnie i oparł głowę na zaciśniętych pięściach.
- Chodźmy na kręgle, nigdy nie byłem na kręglach.
- Kim ty jesteś? - uniósł się, ale zaraz parsknął cicho. - Kręgle to dobry pomysł, kocham grać.
- Możemy wyjść nawet zaraz. - Podniosłem się do pozycji siedzącej, tym samym zrzucając ze mnie mniejszego chłopaka.
- Ew, nie, śmierdzisz. - Michael zmarszczył nos, a ja miałem ochotę krzyknąć z powodu tego, jak słodko wyglądał, gdy to robił.
- Wiesz jak prawić komplementy – prychnąłem.
- To moja specjalność.
- Nie wątpię, dupku. Zresztą ty też nie pachniesz najlepiej.
- Okej, w takim razie doprowadźmy się do porządku i możemy wyjść. Jesteś tak zdesperowany, o Boże.
- Z całym szacunkiem, po prostu bardzo chcę zagrać w kręgle – naburmuszyłem się.
- Taki potrzebujący. - Clifford po raz ostatni przelotnie musnął moje wargi i zmierzwił mi włosy, na co zarumieniłem się znacznie. - Wstawaj, chłopczyku. Chcę widzieć, jak płaczesz, gdy z tobą wygram.
***
Kręgle nie były dla mnie.
Kręgle definitywnie nie były dla mnie. Nawet nie umiałem poprawnie złapać kuli, a ta co chwilę wyślizgiwała się z moich rąk, przez co Mikey prawie dusił się wywołanymi przez śmiech łzami, a ja kopałem pod sobą coraz głębszy dół wstydu i upokorzenia.
A na dobre przekonałem się o tym, gdy Michael wygrał ze mną trzeci raz z kolei. Gdy ponaśmiewał się wystarczająco z mojego braku umiejętności, otoczył mnie swoim ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Ja nawet nie umiałem dać ci forów – szepnął mi na ucho i zachichotał cicho, a ja zdenerwowałem się jeszcze bardziej. - Jesteś kompletnie beznadziejny.
- Jest wiele rzeczy, w których jestem lepszy.
- Tak? W takim razie w jakich?
Mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a ja pochyliłem się w jego stronę tak, że moje usta znalazły się na wysokości jego ucha.
- Seks, na przykład – szepnąłem konspiracyjnie i dyskretnie przygryzłem płatek jego ucha.
- Luke... - prawie jęknął na mój gwałtowny ruch, ale głos za nami wyrwał nas z amoku. W końcu wciąż byliśmy w miejscu publicznym.
- Hej, co tu robicie? - Marcus zagadnął nas i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Britney beztrosko opierała się o jego ramię.
- Chętnie zapytałbym was o to samo. - Uśmiechnąłem się w stronę brunetki, która automatycznie spłonęła rumieńcem, ale szybko zareagowała.
- Najprawdopodobniej to samo, co wy. Jesteśmy na randce. - Spojrzała znacząco na ciemnego blondyna, a ten odchrząknął cicho.
- Boże, wreszcie przestaliście być idiotami. - Poklepał Michaela po plecach, a ten przybrał zdezorientowany wyraz twarzy. - Cały personel stawiał zakłady o to, kiedy w końcu znów będziecie razem. I, dzięki Bogu, stało się. Wreszcie.
- Och, zamknij się. - mój prawie-chłopak zbeształ go. - Z wami było podobnie.
- Czuję, że ta rozmowa nie zmierza w dobrym kierunku. - Brit rozmasowała swoją skroń i mocniej ścisnęła swojego partnera. - Powinniśmy się zbierać.
- Tak, my też idziemy już do domu.
I, tak, to był ten moment, w którym szczerze mogłem powiedzieć, że wszystko zaczyna się układać.
***
Michael zatrzymał swój samochód na parkingu pod moim domem. Odkąd Ashton i Calum przenieśli się do wspólnie wynajmowanej kilka przecznic dalej kawalerki, miałem całe mieszkanie dla siebie, a co za tym idzie, często gościł w nim też Michael. Tradycją było już jego zostawanie na noc i nawet kilkudniowe koczowanie w moim lokum. Oczywiście nie miałem nic przeciwko, dopóki tylko postać farbowanego egzystowała była w moim życiu.
Kiedy tylko zamknąłem drzwi na klucz i odwiesiłem płaszcz na wieszak, Michael przywarł do mnie swoimi ustami. Nie byłem w szczególnym szoku, ponieważ ostatnio robił tak notorycznie, ale za każdym razem niosło to za sobą to przyjemne uczucie w podbrzuszu.
- Idę zrobić nam kawę, ty poszukaj czegoś do obejrzenia – szepnąłem w jego wargi, a on delikatnie pokiwał głową i wyswobodził się z moich objęć. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Nie mogłem uwierzyć w to, jak szczęśliwe wiodłem teraz życie. Zniknęły z niego wszystkie osoby, które stawał na mojej drodze do szczęścia. Do znalezienia pracy, do naprawienia starych błędów, do odnowienia kontaktów, do Michaela...
No właśnie, Michael.
To wręcz niewyobrażalne, jak bardzo kocham tego chłopaka, a minione sytuacje tylko utwierdziły mnie w tym przekonaniu. Nieważne, jak wielkim dupkiem i idiotą był, nie umiem nie myśleć o nim, jako o kimś, kto jest moją osobistą definicją ideału.
Zaparzyłem kawy i powoli zaniosłem je do salonu. Michael leżał już rozłożony na kanapie, a gdy mnie zobaczył, jego uśmiech poszerzył się. Odwzajemniłem go i uprzednio odstawiając kubki, zająłem miejsce obok. Blondyn ilustrował mnie wzrokiem, co zauważyłem kątem oka, więc postanowiłem odwrócić się w jego stronę.
- Mikey? - zapytałem niepewnie, gdy wciąż milczał. Nawet nie wiem, kiedy zdążył usiąść okrakiem na moich kolanach i całować każdy milimetr mojej twarzy.
- Pokaż mi, w czym jesteś dobry – odezwał się w końcu bez ogródek, niwelując odległość między nami do minimum, finalnie namiętnie i starannie wpijając się w moje usta, co od razu odwzajemniłem a moje serce zaczęło bić pięć razy szybciej.
- Nie rozumiem, co masz na myśli – wysapałem. Oczywiście, że wiedziałem, co ma na myśli. Chciałem po prostu usłyszeć, jak mówi to na głos.
- Kochaj się ze mną, Lukey – szepnął i przygryzł płatek mojego ucha, tak jak ja zrobiłem to w kręgielni.
Nie odpowiedziałem na jego dosadną sugestię, ale zamiast tego przewróciłem nas tak, że teraz to on był pode mną i docisnąłem do siebie nasze biodra, na co mruknął cicho i starał się wyrównać tempo.
- Powinniśmy przenieść się do sypialni? - zapytałem po tym, jak przelotnie musnąłem jego usta po raz kolejny tego dnia.
- Tak, zdecydowanie powinniśmy.
***
Moja koszulka wylądowała w kącie pokoju razem ze wszystkimi obawami, które mimo wszystko zaśmiecały mi tył głowy, dopóki Michael nie zaczął zostawiać mokrych śladów na mojej klatce piersiowej. W momencie, gdy jego zimne palce po raz pierwszy musnęły mój tors w tak intymnym zbliżeniu, wszystko inne przestało się liczyć. Tylko my, nasze ciała i miłość. Tak, to była po prostu miłość.
- Tego też się pozbędziemy. – Zaczepiłem palec o gumkę jego szarych bokserek i powoli zacząłem obciągać je w dół, obserwując jego reakcję. Policzki Michaela były zaróżowione, a gęsia skórka pokrywała jego ramiona. Byłem prawie pewny, że wyglądałem niemalże identycznie.
- Nie drażnij się ze mną – warknął, ale bez skrupułów uciszyłem go swoimi ustami, do reszty pozbywając się jego bielizny. Sam wciąż pozostawałem w spodniach, co widocznie zaczęło mu przeszkadzać, ponieważ nieudolnie rozpoczął walkę z rozpięciem mojego paska. Był dorosłym mężczyzną, a nadal czuł się nieswojo, będąc roznegliżowanym przed bliską osobą, co było wyjątkowo urocze.
- Taki potrzebujący – sparodiowałem jego poranną docinkę, pomagając mu w międzyczasie do reszty pozbyć się moich spodni.
Farbowany blondyn potarł moje czułe miejsce przez materiał bokserek, na co jęknąłem gardłowo. Popchnąłem go delikatnie na poduszki, a on w międzyczasie zdążył zdjąć ze mnie ostatnią część ubrania.
- Przygotować cię? - zapytałem ciężko, gdy Michael jedną ręką stymulował mojego penisa, a on tylko kiwną głową i zarumienił się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Kazałem mu więc odwrócić się i przystawiłem palec wskazujący do jego ust, a on zaczął ssać go, nie urywając przy tym kontaktu wzrokowego i przysięgam, że mógłbym dość od samego patrzenia na niego w takim stanie. Kiedy wreszcie był gotowy, ustawiłem dłoń przy jego wejściu i powoli włożyłem jeden palec, w konsekwencji czego otrzymałem gamę przytłumionych poduszką jęków.
- O mój... tak, tak, tak, tak – Michael zacisnął jedną z dłoni na białej pościeli, kiedy dodałem drugi.
- Czy Logan kiedykolwiek sprawił, że poczułeś się tak dobrze? - sapnąłem, w międzyczasie przyspieszając tempo. - Czy tatuś jest jedynym, który tak na ciebie działa? - chłopak po raz kolejny jęknął na moje słowa i prawie krzyknął, gdy dodałem trzeci palec.
- Jesteś jedynym, o kurwa... - westchnął głośno. - Pieprz mnie już, tatusiu.
Teraz to ja jęknąłem na jego słowa. Wytarłem palce o prześcieradło i po omacku zacząłem szukać prezerwatywy, nawet na chwilę nie odrywając wzroku od ciężko dyszącego Michaela.
W końcu ustawiłem się przy jego wejściu i powoli wszedłem w niego, na co krzyknął, następnie przygryzając poduszkę. Gdy znalazłem się w nim całkowicie, odczekałem chwilę.
- M-możesz się ruszyć – jęknął cicho, a ja wykonałem jego polecenie, coraz bardziej przyspieszając. Rama łóżka zderzyła się ze ścianą, a nierówne oddechy i nasze pomruki i jęki wypełniły sypialnię.
- O mój Boże, tak, tatusiu – krzyknął, tłumiąc głos poduszką, a ja westchnąłem ciężko i jeszcze bardziej przyspieszyłem. - Czuję się tak cholernie dobrze – sapnął, a na jego udach pojawiły się wyraźne kropelki potu. Widziałem, że był na skraju, ze mną zresztą było identycznie.
- Poczekaj na mnie – jęknąłem i wolną ręką złapałem za jego członka, masując go w równym tempie. Michael doszedł niemalże od razu, głośno krzycząc moje imię, a ja dołączyłem do niego niedługo później.
Cóż, właśnie uprawialiśmy miłość.
- - - - - - - - - -
miałam nie mieszać w to wszystko daddy kink, bo i tak pisanie smuta to dla mnie samo w sobie duże wyzwanie, ale wasze wyraźne insynuacje co do tej propozycji zwyciężyły, więc mam nadzieję, że jesteście "usatysfakcjonowani"
i muszę pochwalić wam się, że mimo stresu, egzamin z francuskiego zdałam bardzo dobrze :-) część tekstową napisałam na 100%, a na słuchowej straciłam parę punktów, ale i tak miałam bardzo ładny wynik i po prostu musiałam się tym z wami podzielić!!
oficjalnie informuję was też, że jeszcze jeden rozdział i epilog i oficjalnie kończymy przygodę z tą serią
ily
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro